Synod amazoński. Dni, które zmienią Kościół
Rozpoczyna się synod amazoński – spotkanie, które może całkowicie zmienić Kościół katolicki. Niektórzy twierdzą nawet, że nie tyle zmienić, co… podmienić. Skąd takie sugestie? Otóż to, co zaplanowali organizatorzy synodu, jest na tyle wstrząsające, że w zaistnienie niektórych postulatów ciężko w ogóle uwierzyć. Większość katolików nie chce zaś przyjąć do wiadomości, że ustalenia tegoż synodu – mimo iż formalnie dotyczy on Amazonii – dotknąć mogą całego Kościoła powszechnego, również nasze swojskie, polskie parafie.
Amazoński synod, wbrew swej nazwie, odbędzie się w Rzymie. Biskupi pragnący pochylać się nad ubóstwem oraz – jak deklarują – pięknem ludów zamieszkujących dżunglę, nie wybrali się rozbić namiotów u dorzeczy najsłynniejszej rzeki na świecie, ale debatować będą nad przyszłością Kościoła w wygodnych włoskich warunkach.
Zaskakujące tematy
Co zaś ma być przedmiotem ich obrad? Dlaczego spośród wszystkich regionów świata wzięto pod lupę właśnie Amazonię? I wreszcie z jakiego w ogóle powodu Kościół – ze swej natury przecież powszechny, a więc uniwersalny – ma pochylać się nad sprawami jakiegoś konkretnego terytorium geograficznego?
Na wszystkie te pytania znamy odpowiedzi, choć nie wszystkie wydają się satysfakcjonujące.
Otóż – jak wynika z lektury dokumentu roboczego synodu (Instrumentum laboris) – biskupi wiele miejsca poświęcą zagrożeniom środowiska naturalnego: będą perorować o wycince lasów i ratowaniu zagrożonych gatunków (sic!). Sporo uwagi poświęcą „inkulturacji” pierwotnych religii i kultur Amazonii, nazywanej w dokumencie „szczególnym miejscem Bożego Objawienia”. Znaczna część uczestników synodu podniesie temat dekonstrukcji kapłaństwa – choć oczywiście ubiorą to w inne słowa; mówić będą o zniesieniu celibatu i „wyrównaniu miejsca kobiet i mężczyzn w posłudze Kościoła”, a także o stworzeniu nowego rodzaju posługi w Kościele, mającej być quasi-kapłaństwem wymyślonym specjalnie na potrzeby ludów znad Amazonki.
Zachwyt pogaństwem
Nie sposób też nie zauważyć, że mamy do czynienia z promocją pogańskich praktyk religijnych, za którymi kryje się panteizm – ubóstwienie ziemi i przyrody. Doskonale obrazowała to zdumiewająca wręcz uroczystość zorganizowana w ogrodach watykańskich tuż przed rozpoczęciem synodu – we wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu. Oto Ojciec Święty brał udział w ceremonii zasadzenia drzewa, wokół którego – w bliżej nieokreślonym szamańskim tańcu – wili się rdzenni mieszkańcy Amazonii. Kamery wychwyciły również towarzyszące uczestnikom spotkania figurki, znane ze… sklepów z egzotycznymi artefaktami. Co przedstawiały? Otóż jedna z nich zdawała się być swoistą indiańską opowieścią o spotkaniu Matki Bożej ze swą kuzynką Elżbietą – szkopuł w tym, że obie wyrzeźbione z drewna ciężarne kobiety były całkiem nagie. A tuż obok leżała figurka nagiego mężczyzny – najpewniej mająca w jakiś sposób symbolizować płodność. Państwa wyobraźni pozostawiam powód, dzięki któremu obserwujący wideo z watykańskich ogrodów mogli w tej niewielkiej figurce bezbłędnie odczytać symbol niezwykle płodnego mężczyzny…
Dodatkowo, jak można przeczytać w Instrumentum laboris, Kościół podczas synodu odkrywać ma „wcieloną aktywność Boga w duchowości ludów pierwotnych”, gdyż rzekomo „Duch Stwórca karmił duchowość tych ludów przez stulecia, nawet przed głoszeniem Ewangelii, nauczając ich wiary w Boga Ojca-Matkę Stwórcę i żywej relacji z naturą i Matką Ziemią oraz z przodkami”. Warto dodać, że zupełnie obce pojęcie „Boga Ojca-Matki Stwórcy”, jest żywcem wyjęte z wielokrotnie krytykowanej choćby przez Benedykta XVI teologii indiańskiej, mającej swe korzenie w wywodzącej się z marksizmu teologii wyzwolenia.
Organizatorom synodu tak bardzo podoba się duchowość ludów Amazonii, że wprost deklarują oni, iż nie zamierzają zachęcać tubylców do przyjęcia Chrystusa, ale chcą z nimi dialogować. Oto Kościół ma teraz stanowić „wspólnotę wyruszającą w drogę” unikającą „ryzyka oferowania rozwiązania o wartości uniwersalnej” lub zastosowania „doktrynalnego monolitu strzeżonego przez wszystkich”. W zamian mamy preferować międzykulturowość, to znaczy „wzajemne ubogacenie kultur w dialogu”, ponieważ „aktywnymi podmiotami inkulturacji są same rdzenne ludy”.
Dekonstrukcja kapłaństwa?
W myśl niektórych ideologów postępu, skoro działający wśród ludów pogańskich (mających być tak bardzo ważnym wzorcem dla „starego Kościoła”) szamani i inni „duchowni” nie żyją w celibacie, podobnie może być i wśród księży rzymskokatolickich. W kontekście instytucji kapłaństwa zagrożony jest nie tylko jego widzialny wymiar dotyczący słynnego już tematu ewentualnego wyświęcania viri probati – a więc „sprawdzonych mężów” – ale również duchowa koncepcja kapłaństwa. Oto według Instrumentum laboris, skoro w kulturach Amazonii „władza podlega rotacjom”, byłoby rzeczą wskazaną, by „na nowo zastanowić się nad tym, że sprawowanie jurysdykcji (władzy rządzenia) musi być powiązane we wszystkich obszarach (sakramentalnym, sądowniczym i administracyjnym) oraz w sposób trwały z sakramentem święceń kapłańskich”.
Jakby tego było mało, autorzy dokumentu namawiają, by Kościół na nowo „zidentyfikował rodzaj oficjalnej posługi, która może być powierzona kobietom”!
Wszystko to w kontekście jakiejś „kosmicznej pomocy” (sic!), gdyż w Instrumemntum laboris czytamy, że należy uznać „rdzenne rytuały i ceremonie”, które „tworzą harmonię i balans między istotami ludzkimi a kosmosem” (nr 87) oraz „tradycyjne elementy, które są częścią procesów uzdrowienia” dokonywanych przez „starszych uzdrowicieli” (nr 88), których „rytuały, symbole i style celebracji” powinny być włączone w „rytuały liturgiczne i sakramentalne”.
Wielu z nas dzisiaj martwi się, że tak niewielu księży odprawia Mszę w tradycyjnym rycie rzymskim, martwimy się również, że tak niewielu kapłanów odprawiających „nową” Mszę zwraca uwagę na konieczność zachowania nadzwyczajnej czci dla Najświętszego Sakramentu, a tymczasem w Rzymie szykują nam Msze święte połączone z przyzwyczajeniami pogańskich szamanów!
Ekologia integralna i kolektywizm plemienny
Wszystko to ma być wdrożone do praktyki Kościoła w imię uznania dla pierwotnych ludów Amazonii oraz dla otaczającej ich przyrody. Ekologia bowiem stała się głównym motorem napędowym pontyfikatu papieża Franciszka – nie bez powodu to właśnie jej poświęcona jest jego najważniejsza encyklika Laudato si.
To zapewne z tego powodu autorzy dokumentu roboczego synodu uznali, że „fundamentalnym aspektem korzeni ludzkiego grzechu jest oderwanie się od natury i nieuznawanie jej jako części człowieka oraz eksploatowanie natury bez ograniczeń”. A także, że „nowy paradygmat ekologii integralnej” (nr 56) powinien opierać się na „mądrości rdzennych ludów” i ich codziennego życia, które „uczy nas, żeby uznawać siebie za część biomu” (nr 102), „część ekosystemów” (nr 48), „część natury” (nr 17).
To oczywiste odwrócenie dotychczasowej nauki chrześcijańskiej wprost wynikającej z Objawienia, według której to my, ludzie, mamy „czynić sobie ziemię poddaną”. Oto miejsce Boga w duszach wielu duchownych zajmuje natura – według wierzeń amazońskich bowiem Bóg jest wszystkim: drzewem, wodą, i zającem. My, katolicy, od dwóch tysięcy lat wierzymy w co innego – że Bóg wszystko to stworzył i – w rozumieniu metafizycznym – może być obecny we wszystkim i wszędzie. Ale nie, że „jest wszystkim fizycznie”. W co wierzą biskupi organizujący synod?
Wydaje się, że również w jakąś formę plemiennego kolektywizmu, skoro wychwalają – wbrew dwóm tysiącom lat nauki chrześcijańskiej – „zintegrowane i zjednoczone z terytorium życie w Amazonii”, gdzie „poszczególne części nie są od siebie odseparowane ani podzielone. Ta jedność obejmuje wszelkie istnienie: pracę, odpoczynek, stosunki międzyludzkie, rytuały i celebracje. Wszystko jest współdzielone; przestrzeń prywatna, tak charakterystyczna dla nowoczesności, jest minimalna. Życie toczy się na ścieżce wspólnotowej, na której zadania i obowiązki są rozdzielane i współdzielone dla dobra wspólnego. Nie ma miejsca na koncepcję jednostki oddzielonej od wspólnoty lub jej terytorium”.
Oto manifest nowego Kościoła – Kościoła, w którym nie ma miejsca na koncepcję jednostki. Cała chrześcijańska nauka o osobie zdaje się zatem lądować w koszu na śmieci.
Co dalej?
Jako redakcja PCh24.pl będziemy dla Państwa, dla polskich katolików, obserwować synod i – w miarę możliwości – relacjonować go. Z całą pewnością do tej pory opublikowaliśmy najwięcej tekstów na ten temat, niemal jako jedyni wśród mediów dla katolików zwracając uwagę na skrajne niebezpieczeństwa, jakie zakradły się do naszej wspólnoty i zaczynają w niej triumfować.
Opublikowaliśmy dla Państwa w języku polskim manifest kardynała Brandmüllera, dwa manifesty kardynała Müllera, oraz dwa bardzo ważne oświadczenia kardynała Burke’a i biskupa Schneidera. Opublikowalibyśmy również teksty innych biskupów, gdyby tylko odważne stanowiska broniące katolickiej wiary pojawiały się częściej. Jednak – na ponad sześciu tysięcy biskupów chodzących po ziemi – zdecydowało się na to zaledwie tych kilku, policzalnych na palcach jednej ręki. Ta konstatacja z pewnością obrazuje stan Kościoła.
Ale biskupi ci mówili z mocą i ich słowa mają olbrzymie znaczenie. Zarzucili autorom dokumentu synodalnego błędy, herezje, a nawet apostazję. Nawoływali do modlitwy za Kościół i – co szczególnie istotne – do wierności papiestwu w dobie wielkiego kryzysu tej instytucji.
Świeccy mogą jednak nie tylko się modlić – choć to przecież nasze modlitwy sprawiają prawdopodobnie, że Boża kara jeszcze na ten świat nie przyszła. Świeccy mogą również gromadzić się, studiować wiarę, historię naszej jedynej prawdziwej religii oraz historię kryzysów w Kościele. Po to, by nawzajem umacniać się w wierze i głosić sobie nawzajem orędzie nadziei – zarówno przestrzegające przed karą jak i obiecujące niewątpliwy przyszły triumf Chrystusa, a wcześniej Jego Niepokalanej Matki!
Dlatego też nasza kamera była w Rzymie na konferencji świeckich liderów międzynarodowej opinii publicznej – koalicji, w której PCh24.pl i „Polonia Christiana” trwają nie od dziś. Wkrótce opublikujemy dla Państwa materiały video z tej konferencji, na razie udostępniając relację pisemną. To właśnie na tym spotkaniu, jeden z najodważniejszych świeckich wiernych naszych czasów, niezłomny profesor Roberto de Mattei, powiedział: Zachowując wielki szacunek dla władz Kościoła muszę powiedzieć wprost – oskarżam wszystkich biskupów i kardynałów, którzy potwierdzają tezy zawarte w Instrumentum laboris, o politeizm albo nawet polidemonizm! Wzywam tych kardynałów, którzy wciąż są katolikami, do interwencji. Wiemy, że aniołowie są z nami, wzywamy ich i czekamy na ich pomoc.
To bardzo mocne słowa, wypowiedziane wszak nie przez jakiegoś internetowego szaleńca, ale przez bardzo poważną i poważaną osobistość w Kościele. I my, polscy katolicy, nazywajmy sprawy po imieniu – nie bójmy się tego i apelujmy o to do naszych kapłanów, biskupów i redaktorów katolickich mediów.
I ratujmy Kościół, którego przecież nie mogą w całości przemóc bramy piekielne – mamy to przyobiecane. Uratujemy Kościół wyłącznie wtedy, gdy nie poddamy się rozpaczy i beznadziei, ale będziemy trwać w prawdziwej wierze Chrystusowej, nawet wówczas, gdy wydaje się, że ważniejsi od nas mają zupełnie inne plany.
Pan Bóg zainterweniuje kiedy zechce i w taki sposób, jaki sam wybierze. Na razie dopuszcza, byśmy oglądali synod rozpoczęty zasadzeniem drzewa przez papieża i szamanów, w dniu, w którym podczas wieczornej Mszy Świętej sprawowanej przez Franciszka w Bazylice świętego Piotra z sufitu spadły kawałki tynku, zmuszając służby do ewakuacji części ludzi ze świątyni…
Krystian Kratiuk, Rzym
Polecamy również 77. numer „PCh24 Co Tydzień”.
Aby pobrać nasz e-tygodnik wystarczy kliknąć TUTAJ.
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-10-06)