OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Smoleńsk 2015 – pięć lat żydokłamstw

Za parę dni minie piąta rocznica zamachu warszawskiego, znanego w społeczeństwie pod kryptonimem „smoleński” albo krótko jako „Smoleńsk”.W związku z tym można zauważyć, że atmosfera poprawności polityczno-rozumowej przyklaskującej bredniom oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej, dyskretnie podkręcana przez sensacje i histerie ekspertów lotniczych Zespołu Macierewicza, uległa już od jakiegoś czasu mocnemu uspokojeniu.

Jak to wyłożyliśmy na stronie http://zamach.eu/ w Smoleńsku nie było ani katastrofy, ani zamachu, lecz została odegrana jedynie inscenizacja.

Natomiast Delegaci do Katynia zostali wyłapani indywidualnie przed momentem zbiórki na Okęciu, a następnie zbiorowo lub też indywidualnie wymordowani.

 

Liczne plotki puszczane o uwięzieniu lub rzekomej ucieczce do ciepłych krajów wszystkich lub prawie wszystkich członków delegacji były i są częścią psychologii wojennej. Plotki dające rodzinom jakąś nadzieję na odnalezienie porwanych mają również charakter paraliżujący wobec tych rodzin, które boją się podjęcia jakichś radykalnych środków przeciw mniej lub bardziej rozpoznanych sprawców porwania – w obawie, że może to pozbawić porwanych szansy na przeżycie i ewentualne uwolnienie. W Polsce ten chwyt psychologiczny zastosowano dwa razy, a w zasadzie nawet i trzy. Pierwszy raz przy zamachu w Gibraltarze, gdzie zaginiona córka Sikorskiego miała przeżyć „katastrofę”. Później podobnie było z synem B. Piaseckiego, którego to zbolałego ojca łudzono listami „pisanym przez syna” przez cały rok od porwania, a jak wiadomo został on rytualnie zabity prawie natychmiast po porwaniu. Trzecim przypadkiem jest Katyń, gdzie wiele wdów zwodzono (a i zastraszano) nadzieją na odnalezienie męża w ZSRR, o ile będą one siedziały cicho.

Oczywiście, we wszystkich trzech przypadkach sprawcami, beneficjentami zbrodni oraz manipulatorami medialnymi byli żydzi. Żydzi toczą przeciw Polakom totalną wojnę – terror. Jest on w zasadzie obecny nieprzerwanie od dnia 17 września 1939 roku. Pewne wydarzenia wojenne, słusznie określone przez Le Pen`a jako drobiazgi historyczne, przysłoniły Polakom obraz wydarzeń historycznych, gdzie mniej lub bardziej zmanipulowane społeczeństwo polskie jednak jakoś zgodziło się na wymuszony projekt żydowski: żydów, jako ofiar wojny, a to wobec faktu, że żydzi (nigdy albo ew. nie bardziej niż inni) takimi nie byli. Zaś faktycznie byli i są agresorami okrutnie i bezwzględnie obchodzącymi się z nami, jako bezwartościowym materiałem tubylczym, który należy totalnie zniszczyć. To celem zagarnięcia jego przestrzeni, dóbr, imienia a nawet i tożsamości narodowej. To ostanie jest coraz bardziej widoczne, bo – przykładowo – prowadzą różne kampanie medialne mówiące o żydach jako Polakach.

W nieodległej historii np. celem tego zaboru – poprzez cały szereg międzynarodowych manipulacji oraz za pomocą żyda ministra Becka – było wywołanie straszliwej wojny, w której działania obronne po naszej stronie były systematycznie sabotowane przez oficerów wysokiej rangi żydowskiego pochodzenia. Z tego powodu Polski front wschodni we wrześniu 1939 praktycznie nie istniał, co ułatwiło bolszewikom najazd i doprowadziło do upadku II RP oraz utraty kilku milionów Polaków. Ich agent żyd Anders (wespół z innymi dowodzącymi w armiach sojuszniczych) wysłał naszych (a ci swoich) żołnierzy na bezsensowny atak na Monte Cassino, a jeszcze przedtem zezwolił trzem tysiącom żydów zdezerterować z wojska i na dodatek okraść Korpus z broni i materiałów wojennych. To żyd Retinger dopomógł szpanerom w dowództwie AK w Warszawie sprowokować Powstanie, gdzie przedtem dobrze zadbano o to, aby ogromne ilości uzbrojenia wywieźć z Warszawy i tak popchnąć do beznadziejnej walki Najpiękniejszych z Pięknych – naszą wspaniałą młodzież warszawską, której podobnej nigdzie na świecie nie było. Zamordowano tak ćwierć miliona naszej przyszłej elity. Żydowskie mordy UB na naszych Niezłomnych, które trwały do lat wczesnych 60-tych, dopełniły reszty tych przedsięwzięć siłowych.

Po wojnie stopniowo nastały nowe czasy i środki przemocy, a przymus zewnętrzny (gwałt zbrojny) został zastąpiony środkami socjologii wojennej i tu wprowadzano bardziej wyrafinowane środki przemocy wewnętrznej– swego rodzaju autoagresji. Najbardziej udanym teatrem tego socjologicznego mechanizmu zbrodni wojennych była wprowadzona przez żydów aborcja, która mogła sięgać nawet do dwudziestu pięciu milionów zabitych polskich dzieci przez ponad 30 lat jej obowiązywania. A to na tle „katolickiego narodu” oraz Katolickiego Kościoła. Co prawda – po wojnie – tak naprawdę o narodzie to już trudno było mówić. Struktura hierarchiczna została zniszczona i to według zasady Talmudu nauczającej, że aby skutecznie uderzyć w społeczeństwo, trzeba najpierw zniszczyć jego elity, a reszta pójdzie jak z płatka – i tak się stało. Co więcej walka taka toczy się do dnia dzisiejszego, bo widzimy, że co wybitniejsi Polacy są mordowani w różnych skrytobójstwach. To sprawia, z nie możemy się organizować i dźwignąć jako Naród.

Oprócz tego wymiaru – czysto socjalnego – była jednak druga płaszczyzna naszego katolickiego bytowania: Kościół Katolicki i jego hierarchia. Tu, po wojnie, było początkowo inaczej, bo w Kościele Świętym – w przeciwieństwie do późniejszej, by tak rzec, „posoborowej synagogi watykańskiej” – kościoły „lokalne” nie były pozostawiane samopas, a mogły czerpać siły tak duchowe, jak i fizyczne z Watykanu, a za pomocą bożego papiestwa i z innych kościołów lokalnych, zaś o obecnej teologii żyda, która wyklucza inne istotne tematy, nie było nawet mowy. I mniej więcej tak właśnie było. Kościół katolicki, który w czasie okupacji stracił ponad trzy tysiące kapłanów, i choć wyszedł z wojny równie okaleczony jak i cały naród, to jednak szybko się podnosił i wyciągał nas z tej strasznej wojennej klęski. Żydzi to szybko zauważyli i Kościół stał się przedmiotem specjalnej troski takich ludożerców jak Berman czy Brystygierowa. A metody walki nie były skostniałe, lecz posługiwały się zdobyczami naukowymi. Po kilku powojennych latach zbrojnych wręcz napadów na kler i hierarchię, żydokomuna PRL`u przeszła od otwartej wojny do skrytobójstw na hierarchach. Akty te wspierane były szerokim instalowaniem osobników TW w strukturach tak seminariów, jak i pozyskiwaniem osób już konsekrowanych. Ten obecny żydowski potwór, jakim jest widzialny episkopat w Polsce, to faktycznie efekt żmudnej pracy 60-ciu lat żydowskiego terroru w Polsce i nasuwa się pytanie, czy ma jeszcze coś wspólnego z Kościołem czy z Polską, a nawet z tzw. chrześcijaństwem, co już dawno zaważyli liczni kaznodzieje sekt parachrześcijańskich, postrzegających tzw. „polski kościół” jako siedlisko żydowskiej trucizny w sercu Europy.

Zanim jednak do tego doszło, trzeba było dokonać w Kościele wielu „transformacji” i powojenna historia Kościoła w Polsce ukazuje nam jak na dłoni mechanizm żydowskich zbrodni, polegający na mordowaniu „niewłaściwych” i utykaniu na tak stworzonych wakatach „właściwych” osób. Zamordowanie – podczas operacji – Prymasa Hlonda, krótko potem zamordowanie w ratowaniu powypadkowym jego ustalonego następcy, więzienie setek księży zamknęło się okresie do 1956 roku, który błędnie nazywany jest okresem stalinizmu.

Po tym brutalnym dla kleru okresie nastąpiła radykalna zmiana metod walki, gdzie wspomniana otwarta przemoc została zastąpiona skrytobójstwami na klerze i podrzucaniem Kościołowi „właściwych” księży, a później hierarchów. Tu najwłaściwszym z właściwych był Karol Wojtyła, którego przerażający nawet życiorys okresu 1939-1978 można by rozdzielić na dziesiątki teczek TW innych osób.

Nie rozpisujemy tu się zbytnio o nim, podkreślimy tylko, że w okresie, kiedy inni księża byli więzieni, a domowe pisanie na maszynie uchodziło za nielegalne – on wybraniec jeździł sobie spokojnie od zagranicy do zagranicy, kto zna tamte czasy to wszystko rozumie.

A okres od 1939 roku nie jest żadnym błędem, bo dotyczy on również i okupacji. To w trakcie okupacji Wojtyła przyjaźnił się żydem Turowiczem (matka Turnau), którego to żyda nigdy nie wysłano do getta, chociaż Gestapo musiało wiedzieć o tym, że Turowicz był członkiem żydowskiej organizacji BUND. Turowicz był dożywotnim mentorem Wojtyły i nawet dla bardzo przychylnych Janowi Pawłowi było bardzo nie w smak to afiszowanie się papieża znajomością z tym religijno cywilizacyjnym krętaczem. Turowicz w oparciu o przyjaźń z kardynałem Wojtyłą snuł plany nt. alternatywnej hierarchii katolickiej w Krakowie i Polsce, ale całkowicie złożonej z osób laickich. Okupacyjne losy Turowicza bardzo to przypominają losy Bartoszewskiego, którego zwolniono z Oświęcimia ze względu na zły stan zdrowia, podczas kiedy nawet zdrowym Polakom gwarantowano krótki okres męki oświęcimskiej, bo paromiesięczny a zakończony śmiercią z wyczerpania. Podobne wybiórcze zsyłki, aresztowania i puszczanie wolno wybranych miało miejsce w wielu obszarach życia okupacyjnego całej Polski. W ogóle należy zauważyć, że okupacja była najlepszą formą transformacji żyda na Polaka. A nazwiska np. Kantor, Miłosz, Lipiński, Wyka, Lem, Kisielewski i inni, którzy przeżyli sobie trudy wojenne bez uszczerbku, a jeszcze tym łatwiej przejmujący władzę nad Polską – swoją masowością mówią same za siebie. I nie można tego wykrętnie wyjaśniać tym, że w Krakowie „było lepiej – lżej”. Bo to też zależy jak dla kogo, gdyż kiedy Wojtyła „ukrywał się” – a grał w teatrze, to Polak prof. Koneczny utracił dwóch synów.

Widać, że jakoś okupant wielu żydom nie kazał ściągać spodni, aby mogli wylegitymować się napletkiem na właściwym miejscu. A Teatr Rapsodyczny działał niezbyt daleko od siedziby gestapo i również, i z nim nic takiego się  nie działo. To w przeciwieństwie do np. Zamojszczyzny czy wspomnianej rzezi Powstania. Zauważa się wyraźnie, że mimo trudów okupacji miało miejsce określone, mocne zwarcie żydowskich szeregów, a to na tle bezwzględnego wykrwawiania polskiej elity – „endecy” dzielili szczególnie okrutny los kleru i wojny faktycznie nikt z nich nie przeżył. Przeżyli tylko ci , którzy w czasie od okupacji znaleźli się na Zachodzie a i nie we Francji nawet, bo i tam było groźnie. Symbolem żydowskich mordów na Narodowcach jest niewątpliwie Adam Doboszyński. A nie mówimy tu o żadnym zbiegu okoliczności – tak to zostało zaplanowane, liczą się rezultaty, a nie cena lub podobne. Wielu Narodowców przeżyło Niemców, ale padło z rąk żydów!

Dzięki temu – planowaniu -taki żyd Turowicz, który przed wojną musiał pilnować się, aby się nie narazić „endekom” jako żyd, nie tylko, że w przeciwieństwie do nich przeżył wojnę, ale stał się jedną z najważniejszych postaci powojennej żydowskiej prestidigitacji w Polsce, a może nawet i w świecie. Szkody jakie on – z prowincjonalnego Krakowa – zadał światowemu Kościołowi są wręcz nieobliczalne. Straszne spustoszenie wywołane i Soborem, i pontyfikatem Wojtyły, który wstępując na Tron miał być tym, który wysprząta po Pawle VI, a po paru latach okazał się jeszcze gorszym niż poprzednik. I tu wszyscy znający tamte czasy dopatrują się diabolicznej przyjaźni z Turowiczem. http://gazetawarszawska.com/antykosciol/1391-ido-c

Choćby tylko to środowisko Tygodnika Powszechnego właśnie uprawnia nas do zastanowienia się na tym: jak to szczególną rolę w tym zniszczeniu odegrali żydzi z Polski? I to w takim strasznym stopniu, że gdyby Sobór nie miał miejsca, jako twór ogólnie światowego żydostwa, to choćby dla korzyści żydowskich w Polsce powojennej byłby powołany – tylko z tego powodu! I tylko dla żydów w Polsce. Bo ich sukcesy przejęcia władzy nad Polska i Polakami opierały się na dwóch do tego niezbędnych filarach:

- wojnie i mordach powojennych,

- zbrodniach soborowych,

To wszystko nie byłoby możliwe bez okupacji niemieckiej w Polsce – jako wstępu do ataku i na Polskę, i na Kościół – która, pomijając inne aspekty, była transformacją, subwersją (+++) żydów na Polaków, a co bez tamtego wojennego gwałtu, totalnych wymian tożsamości, do czego nawoływał Józef Berman w jego referacie na posiedzeniu komitetu żydowskiego, nie byłoby możliwe.

Wojna była „zabiegiem chirurgicznym” dokonanym na Polsce i Polakach: wycięła polską inteligencję w pień, a ocaliła, „wylansowała” żydów, żydowską inteligencję nałożoną na Polaków jako masę niezdolną już do samoobrony przed tym żydowskim wirusem. Okupacja niemiecka w Polsce jest nawet modelem wzorcowym dla różnych innych subwersji w Polsce, w tym zamachu warszawskiego, ale nawet nie tylko, bo podobnie dzieje się obecnie na Bliskim Wschodzie, gdzie rzekomi islamiści są zwerbowanymi żołnierzami, mającymi na celu wprowadzenie totalnego chaosu w tamtych regionach, a co ma ułatwić ekspansję Izraela oraz grabież surowców, a nawet o ile będzie potrzeba, wtedy będzie można „terrorem islamskim” zaatakować sam Izrael, co nie stoi tu w jakiejkolwiek sprzeczności.

Zamach warszawski pod pozorem „katastrofy smoleńskiej” miał doprowadzać do totalnej utraty kontroli Polaków nad Polską i tak się stało, a co widać już gołym okiem. Ale nie tylko o to chodziło, zebranie gości pogrzebowych na państwowym pochowku prawdopodobnie miało doprowadzić do masowego ataku na przywódców światowych przybyłych na pogrzeb. Tym też zapewne tłumaczy się „dziwna” absencja niektórych z nich, którzy zapewne zostali ostrzeżeni przez własne służby. Na Bliskim Wschodzie jest to normalna procedura, że najpierw zabija się wodza, a potem na jego pogrzebie wysadza się w powietrze resztę innych osobistości wysokiej rangi. Pamiętamy, że na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego nikt prawie nie przyjechał, a sama uroczystość – aby nie kusić losu – odbyła się w całkowicie innym miejscu niż to planowano. Podobnie było z cyrkiem marszu pokoju po farsie zamachu na redakcję Charlie Hebdo, gdzie przywódcy światowi szli własnym pochodem w osobnym miejscu. Zebranie pogrzebników w Warszawie nie miało miejsca, bo zapobiegawczo wywołano erozję wulkanu, który dał pretekst do uziemienia wszystkich samolotów na parę dni przed pogrzebem i wszyscy zostali w domu. Przy czym biorąc symbolikę wielkiego ognia, znaną w okultyzmie obecnych władców świata, można by zastanowić się, czy erozja wulkanu na długo przed 10 kwietnia dodatkowo nie była wielkim okultystycznym znakiem „wielkich zmian”, które nadchodzą i wtajemniczeni wiedzą, że trzeba zachować czujność.

Wydarzenie 10 kwietnia 2010 trzeba widzieć w szerokiej perspektywie, nie wolno zasklepiać się ani w teoriach wybuchów, teoriach ataku laserowego czy kłótniach w kokpicie. Choć na to nie ma dowodów, ale się o tym mówi, podczas kiedy również nie ma dowodów na odlot z Okęcia, ale tu się o tym milczy.

To zbrodnicze milczenie przerwane jest niegodnym klanagorem żałobników – a skutecznym. Właśnie na dniach córka Wassermana, aby wpisać się w aktywnych zwolenników „kłamstwa smoleńskiego”, domaga się konferencji międzynarodowej, która zbada tę katastrofę! Właśnie – w ramach szeroko pojętej subweresji już nie Polski tylko, ale i całego regionu – bez żenady miesza ona tu do naszych polskich spraw kwestię Ukrainy, Putina i samolotu malezyjskiego. A przecież ta gęś żałobna ma czarne skrzynki (malezyjskie) właśnie w rękach „międzynarodowych” i niech nam opowie o tym, co tam jest zapisane! Przecież czarne skrzynki samolotu z Donbasu ujawnią atak rakiety naziemnej – czyż nie? Gdzie są zapisy tego samolotu i co mówią??? Po co oskarżać gołosłownie, skoro można podeprzeć swe zarzuty dowodami? Czy pochodzenie żydowskie uprawnia w Polsce do sprawowania służby adwokackiej bez legitymacji rozumu?

Podobnie nędznie, a nawet gorzej jest z inną płaczką – Kurtyką, która na swojej stronie internetowej   http://www.pomniksmolensk.pl/     bezczelnie wywiesiła ubecką fałszywkę: „zdjęcie Tupolewa w chwili wchodzenia Prezydenta na pokład w dniu 10 kwietnia 2010”  http://gazetawarszawska.com/zamach/zamach-warszawski/403-oszustwo-smolenskie-portalu-pomniksmolenski Rodzina Gosiewskiego wystawiła pomnik o kształcie Tupolewa, w którym to miał zginać ich syn. Wdowa Merta milczy jak zaklęta w sprawie wzorcowego przykładu oszustwa smoleńskiego: palenia dowodu osobistego jej męża, aby upozorować, że jest to dowód rzeczowy, który wydobyto ze zgliszcz w Smoleńsku, podczas kiedy dowód ten jak przypuszczalnie i właściciel nigdy na lotnisku w Sewiernem nie byli i to nawet w stanie martwym. Płakać przed kamerami – TAK! Domagać się prawdy o odlocie – CICHO SZA!

Nawet konferencje smoleńskie, w tym lekarzy i psychologów, nie podejmują prostego wątku: w jakim stanie psychofizycznym był kapitan Tupolewa. Skoro oszuści smoleńscy sami twierdzą, że atmosfera na pokładzie była zła, to czy te wdowy płaczne:

nie powinny pójść po tej linii i zapytać jak czuł się kapitan, co pił na Okęciu, czy obsługa w barze dobrze przestrzegła zasad higieny rąk i czy nikt nie zainfekował kawy i ciasteczek bakteriami, które w ciągu 30-50 minut atakują bez objawów wstępnych system pokarmowy i dają u zainfekowanych gwałtowne torsje i biegunkę nie do powstrzymania?!

Czy lekarz medycyny Joanna Kurtyka takie bakterie atakujące przewód pokarmowy zna? A jeżeli zna, to dlaczego ich nie bada na Okęciu? Czy ona boi się? Boi się biegunki?

Dlaczego Merta, Wasserman, Kurtyka, Gosiewscy (matka lekarz) nie pytają o to, jak czuł się mąż czy ojciec w ostatniej chwili swego życia, co mówił do osoby, która została na lotnisku, czy był spokojny, a może był pod wpływem narkotyków? Którzy to byli takimi „osobami” odprowadzającymi, dlaczego ich nikt nie ujawnia? Jak nazywała się firma, która dawała serwis cateringowy krytycznego dnia? Etc., etc.

W naszej kulturze, bliscy autentycznie kochający swych nagle odeszłych najczęściej w ciszy przeżywają swój smutek wiecznego rozstania, ale jeżeli są już do czegoś zdeterminowani, to nie do aktorstwa, ale do poszukiwania prawdy o ostatniej chwili życia ukochanej osoby.

Zachowanie tych medialnych żałobników jest niegodne, to dalsza część kłamstwa smoleńskiego. Co gorsza, to na tle kolejnych już ofiar, jak np. inżyniera Wróbla czy – co wysoce prawdopodobnie – dr Ratajczaka. Inżynier Wróbel – mimo pięciu lat – jest dotychczas jedyną osobą sfer rządowych, która otwarcie mówiła o wersji samolotu bliźniaka w Smoleńsku. Dlatego go zamordowano. Lista ofiar smoleńskich jest długa, nie wyliczamy tu nikogo, ale trzeba dodać, że do ofiar tych należą kadry lotnicze zabite w samolocie CASA, ofiary nagłych zgonów w okresie posmoleńskim, czy architekci „z Asturias”. Mamy prawo domniemywać, że jest to wierzchołek góry lodowej. I do ofiar typu radiowiec R.Muś dołącza się całe grono tych, którzy nagle odeszli na zawały czy wylewy, a których to nazwisk nigdy nikt nie skojarzy ze Smoleńskiem.

Pisaliśmy dość dużo o ekspertach Macierewicza: Biniendzie, Nowaczyku, Szuladzinskim, etc., czy nawet tej grotesce inżynierskiej Glenn Joergensen, a w tych dniach Jürgen Roth, który podobnie jak Macierewicz z Sulęcińskim przeczytali pierwsze fragmenty hipotezy na http://zamach.eu/   i szerzą to nie, jako odrzuconą, wczesną hipotezę, lecz jako zwykle brednie (Plan B), a Roth już jako ordynarne żydowskie kłamstwa.

Wszystko to pomijamy tu, bo „experci” już mocno schodzą na plan dalszy, a najnowsze informacje mówiące o tym, że wieża kontrolna na krótko przed „lądowaniem” Tupolewa miała rozkaz zamknąć lotnisko, oddala podejrzenia od Putina, jako sprawcy, czyli experci tym bardziej idą w odstawkę, bo ich celem nie była prawda, ale Putin. I na scenie pozostają jedynie emocje, a wdowy są w tym najlepsze.

Jak powiedziano powyżej, „Smoleńsk” to cześć planu subwersji i taka metoda jest podjętą próbą przejęcia Polski przez żydów. Okres najnowszy ma swój początek 17 wrzenia 1939 roku, który obecnie gwałtownie przyspiesza, a to ze względu na wydarzania w Izraelu. Ale próba przejęcia Polski przez żydów sięga już pierwszych wieków państwowości polskiej, gdzie żydzi zaczęli mówić o przejęciu Lechitii jako swego terytorium. Kiedyś napisano o tym wiele książek, ale które udało się zniszczyć, choć pewne zapisy się zachowały.

A czasy już zupełnie najnowsze to problem Izraela, gdzie toczy się odwieczny spór miedzy ortodoksami, syjonistami i liberałami. Jest to miotanie się od asymilacji, do mesjanizmu poprzez syjonizm. Jedni chcą uciekać do Polski, inni budować wielki Izrael, choć najchętniej jako turyści, a inni nauczać gojskie dzieci masturbacji.

Tak czy owak nawet wielki Izrael z osiadłą tam dużą populacja żydowską wymaga „chwilowego” przerzucenia ludności Izraela do Europy, bo trzeba zburzyć meczet Al- Aqsa, którego istnienie uniemożliwia zbudowanie Świątyni. Zburzenia odbędzie się poprzez atak jądrowy Iranu na Izrael, a to poprzez przypadkowe trafianie właśnie w meczet. Miało do tego dojść rok temu podczas posiedzenia Knesset `u na Wawelu, ale coś nie poszło tak, jak trzeba. Z niczego jednak nie zrezygnowano.

Możliwe, chodzi tu o wątek Ukraiński lub Rosyjski (ceny ropy), a może o jakaś formę buntu w armii Izraela, której to zawodowi oficerowie mogą mieć dość nieudacznictwa swoich dowódców, którzy w tym całym chaosie wiecznych zbrodni na Palestyńczykach i notorycznych konfliktach z otoczeniem mogą wywołać lawinę nieprzewidywalnych wydarzeń.

Tak czy owak, wszyscy żydzi bez wyjątku chcą wytchnienia na łonie gojów, bo goj jest osłem, które żyje po to, aby dźwigać żyda. Jest to prawda i nie tyle rabina Izraela, ile jest ogólną mądrością żydowską, a czym każdy żyd żyje, niemal „ma to w genach”. Jak wiemy, najlepszym żydowskim osłem jest Polak. On nawet całą rodzinę zabije, a i sąsiadów też, a to po to, aby mógł żywić żyda i wynosić po nim kible. Żyd mu za to podziękuje.

Takie noszenie żydowskiego kibla i narażanie na śmierć sąsiadów, czyli nas wszystkich i to nie tylko w Polsce, ale i w całym regionie, reprezentują żałobnicy smoleńscy i cała ta chmara różnej maści ekspertów, adwokatów i publicystów, którzy krzyczą o Smoleńsku, a milczą o Okęciu – jest to jedno wielkie zagrożenie dla pokoju w Europie – noszenie żydowskiego kibla.

W Smoleńsku nic nie było, nikt tam nie zginał, ale krzyczy się tam głośno po to, aby zgłuszyć prawdę i o „Smoleńsku” i o Polsce. Polska ma znowu paść ofiarą.

In Christo

Krzysztof Cierpisz

09 – 04 – 2015

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    059959