Papież ogranicza możliwość sprawowania Mszy Wszechczasów
Gdy wczesną wiosną 2020 roku Kongregacja Nauki Wiary rozesłała do wszystkich biskupów na świecie ankietę w sprawie implementacji motu proprio Summorum pontificum Benedykta XVI, portal PCh24.pl bił na alarm. Ostrzegaliśmy, że nad Mszą Wszechczasów zbierają się czarne chmury. Dlaczego bowiem Stolica Apostolska miałaby nagle sprawdzać, jak przebiega wdrażanie w życie tego pięknego dokumentu papieża z Niemiec, jeżeli nie miałaby intencji wprowadzenia w nim jakichś zmian?
Z miesiąca na miesiąc coraz więcej przesłanek przemawiało za tym, że mamy rację ostrzegając przed prawdziwą liturgiczną katastrofą. Do mediów wyciekła odpowiedź biskupów z Francji, która była utrzymana w tonie skrajnie krytycznym wobec Mszy świętej w rycie tradycyjnym. Interpretowaliśmy ten przeciek jako zapowiedź poważnych ograniczeń.
W tym roku wprowadzono zaskakujące ograniczenia w Bazylice św. Piotra. Zakazano sprawowania Mszy Wszechczasów przy ołtarzach bocznych Bazyliki, zezwalając na to jedynie w podziemiach, w Kaplicy Klementyńskiej. Na portalu PCh24.pl zauważyliśmy symbolikę tego kroku, spodziewając się, że to, czego dokonano w najważniejszej świątyni chrześcijaństwa, wkrótce dotknie także całego Kościoła. Tym więcej, że w bardzo tajemniczym dokumencie wprowadzającym te zmiany wspomniano o możliwości celebrowania Mszy tradycyjnej tylko przez „uprawnionych kapłanów”. Jak wskazywał wtedy kard. Raymond Burke, to czysty absurd, ponieważ zgodnie z powszechnym prawem Kościoła każdy ksiądz jest uprawniony do celebrowania Mszy Wszechczasów. Co więc szykowano?
W maju 2021 roku pojawiły się „plotki” mówiące o projekcie dokumentu, który leży na biurku papieża Franciszka, a który ma „modyfikować” Summorum pontificum. Informacje doskonale poinformowanych watykanistów mówiły o większych lub mniejszych zmianach. Byliśmy jedynym medium, które obszernie o tym informowało. Większość katolickich redakcji albo całkowicie przemilczała sprawę, albo ją bagatelizowała. Tymczasem rzeczywistość przerosła największe nawet obawy.
Papież Franciszek postanowił nie tyle zmodyfikować Summorum pontificum, co jest po prostu całkowicie anulować – w celu całkowitego wyrugowania z Kościoła Mszy Wszechczasów.
.Jego najnowsze motu proprio Traditionis custodes oznacza niezwykle poważny regres w budowie kościelnej jedności liturgicznej. Msza Wszechczasów zostaje zepchnięta do podziemi, ba, więcej nawet, ma zostać po prostu usunięta. Możliwość jej celebrowania w poszczególnych diecezjach będzie zależeć już nie od powszechnego prawa każdego kapłana, ale od woli biskupa… i Stolicy Apostolskiej. Mimo wielu słów o budowaniu Kościoła zdecentralizowanego w kwestii Tradycji Watykan stawia bowiem na skrajny centralizm.
Co przewiduje dokument Franciszka, którego nazwa, jakby szyderczo, to w polskim tłumaczeniu „Strażnicy Tradycji”? Po pierwsze, to nowy Mszał jest jedynym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego. To zdaje się oznaczać, że nie ma już podziału na ryt nadzwyczajny i zwyczajny – jest tylko jeden ryt, ryt posoborowy, zreformowany (Artykuł 1).
Pozostaje pewna wątpliwość: we włoskim tekście kluczowa fraza brzmi:
Art. 1. I libri liturgici promulgati dai santi Pontefici Paolo VI e Giovanni Paolo II, in conformità ai decreti del Concilio Vaticano II, sono l’unica espressione della lex orandi del Rito Romano.
W angielskim zaś:
Art. 1. The liturgical books promulgated by Saint Paul VI and Saint John Paul II, in conformity with the decrees of Vatican Council II, are the unique expression of the lex orandi of the Roman Rite.
Włoskie l’unica to nie to samo, co angielske unique. Unica oznacza wyłączność, podczas gdy unique także wyjątkowość. Zobaczymy, jakie będzie oficjalne polskie tłumaczenie. Niezależnie od tej wątpliwości, swoje intencje Franciszek wyjawił bardzo jasno w towarzyszącym dokumentowi liście, gdzie wprost pisze o jedyności posoborowego rytu.
Idąc dalej, zgodnie z Artykułem 2, „leży wyłączne w kompetencji [biskupa] autoryzować użycie Mszału Rzymskiego z 1962 roku w swojej diecezji, zgodnie z wytycznymi Stolicy Apostolskiej”. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że jeżeli biskup nie będzie chciał – może „nie autoryzować” Mszału z 1962 roku, czyli po prostu całkowicie zakazać celebrowania Mszy Wszechczasów w swojej diecezji.
W wielu diecezjach na świecie już dzisiaj istnieją jednak księża i grupy wiernych związanych z Tradycją. Motu proprio papieża Franciszka zajmuje się także nimi. Zgodnie z paragrafem 1 Artykułu 3, biskup jest zobowiązany „sprawdzić, czy te grupy nie zaprzeczają ważności i prawomocności reformy liturgicznej podyktowanej przez Sobór Watykański II i Magisterium papieży”. To oznacza, że jeżeli biskup uzna, iż istniejąca w jego diecezji grupa Tradycji podważa posoborową reformę liturgiczną – może (a raczej powinien!) taką grupę rozwiązać.
Jeżeli jednak uzna, że takiego zaprzeczania reformie nie ma i pozwoli grupie działać dalej, ma wyznaczyć jedno lub kilka miejsc, w których będzie sprawowana Msza Wszechczasów. Zgodnie z paragrafem 2 Artykułu 3, nie mogą być kościoły parafialne!
Msza Wszechczasów w takich wypadkach sprawowana ma być wyłącznie w dni wyznaczone przez biskupa. Czytania muszą być w językach narodowych.
Mszę w rycie tradycyjnym dla takiej grupy będzie mógł sprawować jedynie kapłan oddelegowany do tego celu przez biskupa, jak stanowi paragraf 4 Artykułu 3.
Biskup ma też bacznie przyglądać się funkcjonowaniu takiej grupy – i podejmować decyzję, czy pozwalać dalej na ich istnienie, czy nie. Co więcej ma też dopilnować, by nie powstawały kolejne grupy. A zatem jeżeli w jakiejś diecezji jest już grupa wiernych przywiązana do Tradycji – inna taka pojawić się nie może (paragrafy 5 i 6 Artykułu 3).
Ojciec Święty odebrał też księżom prawo swobodnego celebrowania Mszy Wszechczasów. Od teraz każdy kapłan, który chce celebrować według Mszału Rzymskiego z 1962 roku, a który został wyświęcony po ogłoszeniu Traditionis custodes, musi poprosić o zgodę swojego biskupa. Biskup nie powinien wydawać jej samodzielnie: ma najpierw skonsultować sprawę z Watykanem (artykuł 4).
Ci kapłani, którzy celebrowali Mszę Wszechczasów już przed wydaniem motu proprio Traditonis custodes, muszą poprosić swojego biskupa o zgodę na kontynuację. Nie ma tu wymogu konsultacji z Watykanem (artykuł 5).
Nie wiadomo, jaka jest sytuacja kapłana, który został wyświęcony przed ogłoszeniem tego Motu proprio, ale nie celebrował dotąd Mszy Wszechczasów. Dokument nie precyzuje, czy w jego przypadku wystarcza zgoda biskupa, czy konieczna jest zgoda Watykanu.
Instytuty życia konsekrowanego i stowarzyszenia życia apostolskiego, które powstały na gruncie Ecclesia Dei, będą teraz podlegać kompetencjom Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (artykuł 6). Oprócz tejże Kongregacji tematykę Mszy Wszechczasów ma nadzorować również Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (artykuł 7).
Motu proprio zostało jak dotąd opublikowane w językach włoskim i angielskim; obie wersje są oficjalne i dostępne na stronach Watykanu – tutaj.
Co zmiany mogą oznaczać w praktyce, każdy z Czytelników dostrzega doskonale. Cel Ojca Świętego jest niezwykle precyzyjny: to możliwie maksymalne wyrugowanie Mszy Wszechczasów z Kościoła katolickiego, ograniczenie jej do wąskich i ściśle kontrolowanych przez lokalnego biskupa oraz samą Stolicę Apostolską grup. Przy braku dobrej woli jednego lub drugiego podmiotu ksiądz – i to nawet taki, który dotąd z wielkimi pożytkami dla Kościoła sprawował Mszę Wszechczasów – nie będzie mógł celebrować według Mszału z 1962 roku.
W liście towarzyszącym publikacji motu proprio papież Franciszek napisał, że tak jak św. Pius V ustanowił jeden ryt dla Kościoła łacińskiego, tak chce uczynić i on. Dlatego odwołał wszystkie poprzednie dekrety czy postanowienia. Wezwał biskupów do tego, by dążyli do przywracania wszystkich katolików ku uczestnictwu we Mszy świętej w rycie posoborowym.
Kard. Robert Sarah w niedawnym wystąpieniu nazwał papieża Benedykta XVI papieżem liturgicznego pokoju. Można powiedzieć, że dokumentem z 16 lipca wywołana została z kolei nowa liturgiczna wojna. Wojna wokół tego, co w Kościele najświętsze. Wokół Eucharystii.
Tak jak po Soborze Watykańskim II, tradycyjna Msza święta znowu schodzi do podziemia.
Paweł Chmielewski
Papież ogranicza możliwość sprawowania Mszy Wszechczasów
(Papież Franciszek, fot. REMO CASILLI / Reuters / Forum)
Z miesiąca na miesiąc coraz więcej przesłanek przemawiało za tym, że mamy rację ostrzegając przed prawdziwą liturgiczną katastrofą. Do mediów wyciekła odpowiedź biskupów z Francji, która była utrzymana w tonie skrajnie krytycznym wobec Mszy świętej w rycie tradycyjnym. Interpretowaliśmy ten przeciek jako zapowiedź poważnych ograniczeń.
W tym roku wprowadzono zaskakujące ograniczenia w Bazylice św. Piotra. Zakazano sprawowania Mszy Wszechczasów przy ołtarzach bocznych Bazyliki, zezwalając na to jedynie w podziemiach, w Kaplicy Klementyńskiej. Na portalu PCh24.pl zauważyliśmy symbolikę tego kroku, spodziewając się, że to, czego dokonano w najważniejszej świątyni chrześcijaństwa, wkrótce dotknie także całego Kościoła. Tym więcej, że w bardzo tajemniczym dokumencie wprowadzającym te zmiany wspomniano o możliwości celebrowania Mszy tradycyjnej tylko przez „uprawnionych kapłanów”. Jak wskazywał wtedy kard. Raymond Burke, to czysty absurd, ponieważ zgodnie z powszechnym prawem Kościoła każdy ksiądz jest uprawniony do celebrowania Mszy Wszechczasów. Co więc szykowano?
W maju 2021 roku pojawiły się „plotki” mówiące o projekcie dokumentu, który leży na biurku papieża Franciszka, a który ma „modyfikować” Summorum pontificum. Informacje doskonale poinformowanych watykanistów mówiły o większych lub mniejszych zmianach. Byliśmy jedynym medium, które obszernie o tym informowało. Większość katolickich redakcji albo całkowicie przemilczała sprawę, albo ją bagatelizowała. Tymczasem rzeczywistość przerosła największe nawet obawy.
Papież Franciszek postanowił nie tyle zmodyfikować Summorum pontificum, co jest po prostu całkowicie anulować – w celu całkowitego wyrugowania z Kościoła Mszy Wszechczasów.
.Jego najnowsze motu proprio Traditionis custodes oznacza niezwykle poważny regres w budowie kościelnej jedności liturgicznej. Msza Wszechczasów zostaje zepchnięta do podziemi, ba, więcej nawet, ma zostać po prostu usunięta. Możliwość jej celebrowania w poszczególnych diecezjach będzie zależeć już nie od powszechnego prawa każdego kapłana, ale od woli biskupa… i Stolicy Apostolskiej. Mimo wielu słów o budowaniu Kościoła zdecentralizowanego w kwestii Tradycji Watykan stawia bowiem na skrajny centralizm.
Co przewiduje dokument Franciszka, którego nazwa, jakby szyderczo, to w polskim tłumaczeniu „Strażnicy Tradycji”? Po pierwsze, to nowy Mszał jest jedynym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego. To zdaje się oznaczać, że nie ma już podziału na ryt nadzwyczajny i zwyczajny – jest tylko jeden ryt, ryt posoborowy, zreformowany (Artykuł 1).
Pozostaje pewna wątpliwość: we włoskim tekście kluczowa fraza brzmi:
Art. 1. I libri liturgici promulgati dai santi Pontefici Paolo VI e Giovanni Paolo II, in conformità ai decreti del Concilio Vaticano II, sono l’unica espressione della lex orandi del Rito Romano.
W angielskim zaś:
Art. 1. The liturgical books promulgated by Saint Paul VI and Saint John Paul II, in conformity with the decrees of Vatican Council II, are the unique expression of the lex orandi of the Roman Rite.
Włoskie l’unica to nie to samo, co angielske unique. Unica oznacza wyłączność, podczas gdy unique także wyjątkowość. Zobaczymy, jakie będzie oficjalne polskie tłumaczenie. Niezależnie od tej wątpliwości, swoje intencje Franciszek wyjawił bardzo jasno w towarzyszącym dokumentowi liście, gdzie wprost pisze o jedyności posoborowego rytu.
Idąc dalej, zgodnie z Artykułem 2, „leży wyłączne w kompetencji [biskupa] autoryzować użycie Mszału Rzymskiego z 1962 roku w swojej diecezji, zgodnie z wytycznymi Stolicy Apostolskiej”. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że jeżeli biskup nie będzie chciał – może „nie autoryzować” Mszału z 1962 roku, czyli po prostu całkowicie zakazać celebrowania Mszy Wszechczasów w swojej diecezji.
W wielu diecezjach na świecie już dzisiaj istnieją jednak księża i grupy wiernych związanych z Tradycją. Motu proprio papieża Franciszka zajmuje się także nimi. Zgodnie z paragrafem 1 Artykułu 3, biskup jest zobowiązany „sprawdzić, czy te grupy nie zaprzeczają ważności i prawomocności reformy liturgicznej podyktowanej przez Sobór Watykański II i Magisterium papieży”. To oznacza, że jeżeli biskup uzna, iż istniejąca w jego diecezji grupa Tradycji podważa posoborową reformę liturgiczną – może (a raczej powinien!) taką grupę rozwiązać.
Jeżeli jednak uzna, że takiego zaprzeczania reformie nie ma i pozwoli grupie działać dalej, ma wyznaczyć jedno lub kilka miejsc, w których będzie sprawowana Msza Wszechczasów. Zgodnie z paragrafem 2 Artykułu 3, nie mogą być kościoły parafialne!
Msza Wszechczasów w takich wypadkach sprawowana ma być wyłącznie w dni wyznaczone przez biskupa. Czytania muszą być w językach narodowych.
Mszę w rycie tradycyjnym dla takiej grupy będzie mógł sprawować jedynie kapłan oddelegowany do tego celu przez biskupa, jak stanowi paragraf 4 Artykułu 3.
Biskup ma też bacznie przyglądać się funkcjonowaniu takiej grupy – i podejmować decyzję, czy pozwalać dalej na ich istnienie, czy nie. Co więcej ma też dopilnować, by nie powstawały kolejne grupy. A zatem jeżeli w jakiejś diecezji jest już grupa wiernych przywiązana do Tradycji – inna taka pojawić się nie może (paragrafy 5 i 6 Artykułu 3).
Ojciec Święty odebrał też księżom prawo swobodnego celebrowania Mszy Wszechczasów. Od teraz każdy kapłan, który chce celebrować według Mszału Rzymskiego z 1962 roku, a który został wyświęcony po ogłoszeniu Traditionis custodes, musi poprosić o zgodę swojego biskupa. Biskup nie powinien wydawać jej samodzielnie: ma najpierw skonsultować sprawę z Watykanem (artykuł 4).
Ci kapłani, którzy celebrowali Mszę Wszechczasów już przed wydaniem motu proprio Traditonis custodes, muszą poprosić swojego biskupa o zgodę na kontynuację. Nie ma tu wymogu konsultacji z Watykanem (artykuł 5).
Nie wiadomo, jaka jest sytuacja kapłana, który został wyświęcony przed ogłoszeniem tego Motu proprio, ale nie celebrował dotąd Mszy Wszechczasów. Dokument nie precyzuje, czy w jego przypadku wystarcza zgoda biskupa, czy konieczna jest zgoda Watykanu.
Instytuty życia konsekrowanego i stowarzyszenia życia apostolskiego, które powstały na gruncie Ecclesia Dei, będą teraz podlegać kompetencjom Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (artykuł 6). Oprócz tejże Kongregacji tematykę Mszy Wszechczasów ma nadzorować również Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (artykuł 7).
Motu proprio zostało jak dotąd opublikowane w językach włoskim i angielskim; obie wersje są oficjalne i dostępne na stronach Watykanu – tutaj.
Co zmiany mogą oznaczać w praktyce, każdy z Czytelników dostrzega doskonale. Cel Ojca Świętego jest niezwykle precyzyjny: to możliwie maksymalne wyrugowanie Mszy Wszechczasów z Kościoła katolickiego, ograniczenie jej do wąskich i ściśle kontrolowanych przez lokalnego biskupa oraz samą Stolicę Apostolską grup. Przy braku dobrej woli jednego lub drugiego podmiotu ksiądz – i to nawet taki, który dotąd z wielkimi pożytkami dla Kościoła sprawował Mszę Wszechczasów – nie będzie mógł celebrować według Mszału z 1962 roku.
W liście towarzyszącym publikacji motu proprio papież Franciszek napisał, że tak jak św. Pius V ustanowił jeden ryt dla Kościoła łacińskiego, tak chce uczynić i on. Dlatego odwołał wszystkie poprzednie dekrety czy postanowienia. Wezwał biskupów do tego, by dążyli do przywracania wszystkich katolików ku uczestnictwu we Mszy świętej w rycie posoborowym.
Kard. Robert Sarah w niedawnym wystąpieniu nazwał papieża Benedykta XVI papieżem liturgicznego pokoju. Można powiedzieć, że dokumentem z 16 lipca wywołana została z kolei nowa liturgiczna wojna. Wojna wokół tego, co w Kościele najświętsze. Wokół Eucharystii.
Tak jak po Soborze Watykańskim II, tradycyjna Msza święta znowu schodzi do podziemia.
Paweł Chmielewski
Coronawirus
Ważne źródła o iwermektynie:
HISTORIA:
Badanie z 2018 r. pokazuje poważne połączenie niedotlenienia z skrzepem krwi. Ponieważ niedotlenienie jest pod wpływem tlenu, noszenie masek może prowadzić do poważnych, a nawet śmiertelnych problemów zdrowotnych u niektórych osób.
IMPLIKACJE:
Teraz, gdy nawet badanie CDC z maja 2020 r. (z udziałem WHO) wykazało, że maski nie są skuteczne w powstrzymaniu przenoszenia grypy, o ile więcej dowodów potrzeba ludziom, aby przestać nosić maski i współpracować z własnym zniewoleniem?
Badanie z 2018 r. podkreśla połączenie niedotlenienia z skrzepem krwi (nasilane przez maski), podczas gdy badanie CDC z maja 2020 r. (z udziałem WHO) podsumowuje:
maski nie są skuteczne w powstrzymywaniu przenoszenia grypy…!
Poważne i potencjalnie śmiertelne połączenie między niedotlenieniem a skrzepem krwi zostało odkryte w badaniu naukowym zatytułowanym Hipoxia Downregulates Protein S Expression.
Badanie opublikowane w lipcu 2018 r. opisuje, w jaki sposób niedotlenienie (niskie stężenie tlenu) obniża poziom białka S we krwi, naturalnego antykoagulantu…
Prowadzi to do zwiększonego ryzyka rozwoju zakrzepicy lub zakrzepów krwi, z których niektóre są potencjalnie zagrażające życiu.
Badanie było wyjątkowe, ponieważ po raz pierwszy wykazano, że niedotlenienie może zwiększać ryzyko zakrzepów krwi z przyczyn molekularnych.
Ogólnoświatowy program zasad noszenia masek jest nie tylko niezgodny z konstytucją i prawem w wielu krajach, ale także powoduje masową hipoksję wśród ogółu społeczeństwa.
Oprócz połączenia niedotlenienie-zakrzep, niedotlenienie prowadzi również do:
zmęczenie, bóle głowy, nudności, zaburzenia funkcji poznawczych, niski poziom energii i obniżona odporność, powodując masowe szkody w populacji…
Tymczasem wiele jurysdykcji kontynuuje wprowadzanie masek, pomimo faktu, że niedawne badanie CDC wykazało nawet, że maski są nieskuteczne i nie zapewniają znaczącego ograniczenia przenoszenia grypy.
Ponadto nakazy dotyczące masek nadal naruszają wytyczne dotyczące miejsca pracy (takie jak normy OSHA w USA, które określają, że dopuszczalny poziom tlenu dla pracowników musi zawsze wynosić 19,5 % lub więcej).
Ryzyko zakrzepu krwi w niedotlenieniu
Badanie opiera się na fakcie, że białko S jest naturalnym antykoagulantem krwi, ponieważ hamuje kluczowe białko krzepnięcia, czynnik IXa.
To jest z podsumowania badania:
„Ponieważ białko S jest produkowane głównie w wątrobie, zespół naukowców hodował ludzkie komórki raka wątroby w normalnych warunkach tlenowych, a także w warunkach niedotlenienia, a następnie zmierzył poziom białka.
Odkryli, że zwiększenie niedotlenienia nie tylko zmniejsza PS, ale także znacznie zwiększa ilość białka, które włącza gen do wytwarzania niedotlenienia.
Sugerowało to, że białko, czynnik indukujący hipoksję 1, może regulować białko S, co naukowcy potwierdzili za pomocą metod biochemicznych i genetycznych na modelu mysim”.
Badanie wykazało, że poziom białka S spadł o 50%, gdy poziom O2 wynosił 15% (zamiast normalnego 21%).
Bardzo dobrze cytowany artykuł Oregon Dissenter zatytułowany „Śmiertelny związek między maskami, niedotlenieniem i zakrzepami krwi” ekstrapoluje te badania i wyjaśnia implikacje:
„Tylko 5% spadek natlenienia krwi jest uważany za „nieprawidłowy”, ale 15% spadek spowoduje zauważalne objawy.
Należą do nich bóle głowy, zawroty głowy, nudności i zaburzenia funkcji poznawczych. Nawet chirurdzy mogą cierpieć z powodu niskiego poziomu O2 i związanych z nim objawów, po prostu nosząc maskę chirurgiczną…
Na poziomie morza powietrze, którym oddychamy, zawiera 21% tlenu. Duża wysokość, na której piloci mogą cierpieć z powodu chorób, zaczyna się nawet na 5000 stóp.
Powszechnie noszona maska N95 zaćmiewa tę elewację; dobrze wiadomo, że powoduje 20% redukcję O2, co symuluje 16% O2 na 6000 stóp.
Ponieważ N95 symuluje podobnie niskie nasycenie tlenem, oznacza to, że noszenie maski może zmniejszyć twoją naturalną zdolność do zapobiegania zakrzepom krwi o 50%.
Ma to potencjalnie poważne implikacje. Wyszukiwarka w sieci pod hasłem „skrzep krwi covid” zwraca wiele historii o krzepnięciu krwi wywołanym przez wirusy i jego śmiertelności dla tych pacjentów.
Pod koniec czerwca naukowcy z Utah odkryli, że nadreaktywność płytek krwi jest przyczyną krzepnięcia COVID-19”.
Zastanówmy się przez chwilę…
Niektórzy, tacy jak dr Robert Young, sugerowali, że COVID ma charakter krzepnięcia krwi, a nie wirusowy.
To sytuacja z kurczakiem i jajkiem, ale niezależnie od tego, czy niedotlenienie prowadzi do COVID, czy COVID prowadzi do niedotlenienia, czy też zaczyna się cykl spadkowy, w którym odżywiają się nawzajem, istnieją mocne dowody na związek – i wszystko to przy założeniu, że COVID to nowa odrębna choroba (która jest trudna do wykazania, biorąc pod uwagę szerokie niejasne objawy i fakt, że SARS-CoV-2 nie spełnił postulatów Kocha).
Biorąc to pod uwagę, noszenie maski jest po prostu najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić, zarażony lub nie, ponieważ blokuje dopływ niezbędnego tlenu!
Dysydent z Oregonu kontynuuje:
„Wyobrażam sobie ludzi, którzy w przeciwnym razie przeżyliby swoją sprawę COVID-19 przypiętą do
maski do „ochrony innych” i zasadniczo zabijania siebie…
Jestem pewien, że można zidentyfikować wiele problemów związanych z celowym zwiększaniem ryzyka zakrzepów krwi w populacji ogólnej poprzez masowe obowiązkowe maskowanie.
Już miliony ludzi zażywają leki rozrzedzające krew tylko po to, by przeżyć.
Jak może być dobrym pomysłem powstrzymanie ich i tak już zmniejszonej naturalnej zdolności krzepnięcia?
A co z ludźmi, którzy nie są świadomi, że mają zaburzenia krzepnięcia, a następnie noszą maskę w pracy przez wiele godzin?…
Dlaczego ten niezwykle poważny i potencjalnie śmiertelny efekt uboczny noszenia maski, zwłaszcza N95, nie był przedmiotem powszechnych alertów zdrowotnych?
Jak mógłby jakikolwiek wykwalifikowany urzędnik służby zdrowia, który jeszcze nie wiedział o dobrze znanych zagrożeniach związanych z skrzepami krwi, związanymi z obowiązkowym niedotlenieniem mas, zwłaszcza pacjentów z COVID-19?
Tylko z punktu widzenia zdrowia, nawet nie wchodząc w aspekty legalności lub rytualne, noszenie masek jest poważnie szkodliwym pomysłem ze względu na połączenie niedotlenienie-skrzep krwi.
Kiedy dojdziemy do punktu, w którym krytyczna masa ludzi przestanie podporządkowywać się temu szaleństwu?
CDC i WHO,
2 główne instytucje tworzące oficjalną narrację
zgodnie z planem w
Event 201
„Badanie CDC z maja 2020 r.” stwierdza, że maski NIE SĄ SKUTECZNA DLA OSÓB ZDROWOTNYCH I CHORYCH
W międzyczasie spójrz na to nowe badanie Środki niefarmaceutyczne w przypadku grypy pandemicznej w placówkach niemedycznych – Środki ochrony osobistej i środowiskowe, zatwierdzone przez:
WHO (Światowa Organizacja Zdrowia)
CDC (Centrum Kontroli Chorób),
…opublikowane na stronie CDC, gdzie stwierdza, że badanie było,
„przeprowadzone w ramach przygotowań do opracowania wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie stosowania interwencji niefarmaceutycznych w przypadku pandemii grypy w warunkach niemedycznych”.
Było to badanie opracowane specjalnie podczas „pandemii” COVID.
Konkluzja?
Maski nie są skuteczne…!
Zacytuję prosto z opracowania:
„W naszym przeglądzie systematycznym zidentyfikowaliśmy 10 badań RCT [Random Controlled Trials], które podały szacunki dotyczące skuteczności masek na twarz w ograniczaniu potwierdzonych laboratoryjnie zakażeń wirusem grypy w społeczności na podstawie literatury opublikowanej w okresie od 1946 do 27 lipca 2018 r.
W analizie zbiorczej nie stwierdziliśmy znaczącego zmniejszenia transmisji grypy przy użyciu masek na twarz”.
Nie ma znaczenia, czy jesteś chory i zarażony i próbujesz chronić innych (zatrzymać rozprzestrzenianie się), czy jesteś zdrowy i niezainfekowany i próbujesz się chronić – maski nie oferują w tym żadnej znaczącej pomocy:
„Istnieją ograniczone dowody na ich skuteczność w zapobieganiu przenoszeniu wirusa grypy, gdy są noszone przez osobę zarażoną w celu kontroli źródła lub podczas noszenia przez osoby niezakażone w celu zmniejszenia narażenia.
Nasz systematyczny przegląd nie wykazał znaczącego wpływu masek na twarz na przenoszenie potwierdzonej laboratoryjnie grypy”.
Badania te opierają się również na założeniu, że ludzie właściwie używają masek, co jest bardzo hojnym założeniem, biorąc pod uwagę używane przez nich prowizoryczne maski z tkaniny, fakt, że generalnie nie są one dobrze uszczelnione z boku twarzy oraz fakt, że ludzie mają tendencję do bawić się nimi.
Niewłaściwe użycie ma w rzeczywistości odwrotny skutek; zwiększa ryzyko transmisji:
„Właściwe używanie masek na twarz jest niezbędne, ponieważ niewłaściwe użycie może zwiększyć ryzyko transmisji”.
A ekscytującym wnioskiem jest…
„Nie znaleźliśmy dowodów na to, że maski na twarz typu chirurgicznego są skuteczne w zmniejszaniu potwierdzonej laboratoryjnie transmisji grypy,zarówno podczas noszenia przez osoby zakażone (kontrola źródła), jak i przez osoby z ogólnej społeczności w celu zmniejszenia ich podatności”.
BUM…!
Tak więc CDC i WHO zasadniczo przyznały własnymi słowami lub słowami, które sankcjonują, że maski nie działają na choroby podobne do grypy, bez względu na to, kto je nosi.
Wakey wakey, planeta Ziemia…
Sprawdź analizę Bena Swanna poniżej:
Maskowanie zagrożeń i kar nadal rośnie
W międzyczasie burmistrzowie, gubernatorzy i inni żądni władzy urzędnicy wystosowują wszelkiego rodzaju niekonstytucyjne i absurdalne groźby i kary dla tych, którzy nie odważą się nosić pieluchy lub pieluchy na twarz.
Władze w,
Hrabstwo Broward na Florydzie wydało Nakaz nadzwyczajny, który nakazuje ludziom noszenie masek we własnych domach; Waszyngton
Burmistrz Muriel Bowser wydał zarządzenie wykonawcze dotyczące obowiązkowego noszenia masek z pozwem o wartości 1000 USD za naruszenia
Urzędnicy w Englewood Colorado uchwalili prawo, które pozwala im potencjalnie więzić ludzi na 1 rok za nienoszenie maski
Noszenie maski – obliczona strategia „dziel i zwyciężaj”
Maski stały się bardzo dzielącym tematem wśród ludzi, wszystko z założenia…
Ta fałszywa pandemia została chłodno i błyskotliwie obliczona na przejęcie władzy, utrzymywanie ludzi w strachu i rzucanie ich sobie do gardeł.
Zamiast skupiać się na Billu Gates, Fundacji Rockefellera lub innych aspektach NWO (Nowego Porządku Świata),
ludzie walczą ze sobą przez maski, a ci, którzy tego odmawiają, są atakowani za „brak szacunku” i „nieodpowiedzialność” niezależnie od swoich praw i zdolności do dokonywania własnych wyborów zdrowotnych…
Niedawny komentator DavidIcke.com napisał, że ludzie są zbyt zajęci walką między sobą, czyniąc siebie nawzajem wrogiem, że nie widzą prawdziwego wroga, który pracuje, by zniewolić 99,99% świata:
„Wiem, że w końcu wszyscy jesteśmy jednością, nadal czuję, że ci ludzie są moim„wrogiem”, co sprawia, że czuję się naprawdę nieswojo, delikatnie mówiąc, a oni czują się, jakbym był ich wrogiem, kiedy prawdziwy wróg jest na zewnątrz zaaranżowanie całego scenariusza filmowego. ”
Końcowe przemyślenia
Tak wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich 5 miesięcy, że było to naprawdę surrealistyczne.
Przypomnij sobie, co powiedział dr Anthony Fauci na początku scamdemii, zanim zmienił melodię, by maszerować zgodnie z agendą:
„Nie ma powodu, aby chodzić z maską.
Kiedy jesteś w środku epidemii, noszenie maski może sprawić, że ludzie poczują się trochę lepiej, a nawet zablokować kropelkę, ale nie zapewnia to idealnej ochrony, jak ludzie myślą, że jest.
I często zdarzają się niezamierzone konsekwencje – ludzie ciągle bawią się maską i ciągle dotykają swojej twarzy.”
Niezależnie od tego, co myślą niedoinformowani ludzie, nauka pokazuje, jak poważne może być noszenie maski dla zwykłych ludzi ze względu na połączenie niedotlenienie-zakrzep.
Jak długo jeszcze ludzie będą otrzymywali medyczne rozkazy marszu od polityków…?”
Kard. Nycz wystosował apel do proboszczów. Chodzi o szczepienia przeciwko COVID-19
List kardynała Nycza został zamieszczony na stronie internetowej Archidiecezji Warszawskiej. Hierarcha proponuje w nim, aby księża zachęcali do szczepienia się przeciwko COVID-19, które zostało określone jako akt „społecznej odpowiedzialności”.
Kardynał podkreślił, że osobiście popiera szczepienia i publicznie zachęcał już do ich promowania.
„Prośba jest słuszna i poważna, bowiem wiąże się z odpowiedzialnością za zdrowie społeczne w duchu piątego przykazania Bożego. Sam nawiązałem do tego w kazaniu na Boże Ciało, bo uważam, że to jest obowiązek Kościoła” – napisał.
W dalszej części apelu metropolita warszawski podkreśla, że szczepionki, wobec braku skutecznego lekarstwa, są w tej chwili jedynym środkiem na zwalczenie pandemii.
„W związku z trwającą pandemią COVID-19 i brakiem skutecznego lekarstwa Kościół Warszawski apeluje o podejmowanie akcji szczepień dla dobra całej społeczności” – pisze kardynał.
„Przy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie, gdzie odbędzie się beatyfikacja Stefana Kardynała Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej, otwarto powszechnie dostępny punkt szczepień. Niech to będzie przykład konkretnej troski o dobro bliźniego, przykład dla wszystkich w Archidiecezji Warszawskiej przed zbliżającą się beatyfikacją” – napisał kard. Kazimierz Nycz.
Pomoc Kościoła
Apel kard. Nycza jest odpowiedzią na informacje dochodzące z Ministerstwa Zdrowia. Szef tego resortu jest przekonany, że Kościół powinien aktywniej włączyć się w przekonywanie niezdecydowanych do zaszczepienia się przeciwko COVID-19.
Podczas jednej z niedawnych konferencji prasowych Adam Niedzielski ocenił, że ”Kościół mógłby bardziej pomóc, jeśli chodzi kwestie szczepień”. Zaznaczył, że w przypadku liczby chętnych do szczepień przeciw COVID-19 „potrzeby jest nowy impuls”. – Autorytet Kościoła mógłby bardzo w tym pomóc – dodał szef MZ.
Niedzielski poinformował również, że są prowadzone w tej kwestii rozmowy z przedstawicielami Kościoła. Jak wspomniał, planowane jest pewne przedsięwzięcie z udziałem archidiecezji lubelskiej, na razie minister nie chciał jednak zdradzać szczegółów.
Z kolei na środę jest zaplanowane spotkanie ministra zdrowia z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski biskupem Arturem Mizińskim
Znalezione w sieci – Artur Taniek
Spis powszechny, czyli co Żydzi chcą wiedzieć o Polakach?
Tekst za: https://nczas.com/2021/05/08/w-owym-czasie-spis-powszechny-czyli-historia-zatacza-kolo/
(fragmenty)
Kto nadstawia uszu
Teraz nikt się ze spisowych pytań nie natrząsa, przeciwnie – ludzie traktują je z powagą i to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że spis jest obowiązkowy, a po drugie dlatego, że część obywateli podejrzewa, iż zdobyte w ten sposób informacje zostaną wykorzystane – jeśli nie przez rząd do nałożenia podatku katastralnego, to przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu przy realizowaniu tak zwanych roszczeń.
Oliwy do ognia dolał w dniach ostatnich amerykański sekretarz stanu Antoni Blinken, w liście do Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego zapewniając o swoim gorącym poparciu dla tej sprawy, a w dodatku całkiem niedawno poruszył ten temat w rozmowie z polskim ministrem spraw zagranicznych panem Rauem, który dlaczegoś się tą rozmową przed opinią publiczną nie pochwalił.
W tej sytuacji przydałaby się jakaś interpelacja w Sejmie, czy pan minister przypadkiem nie złożył w imieniu Polski jakichści obietnic – jak to się przytrafiło w roku 2006 panu premierowi Marcinkiewiczowi. Kancelaria pana premiera oczywiście wypierała się, jakoby pan Marcinkiewicz składał jakieś obietnice, ale – jak pisał święty Paweł – „zbawienie przychodzi od Żydów” i wkrótce na jednej ze stron internetowych żydowskiej organizacji przemysłu holokaustu najgorsze podejrzenia zostały potwierdzone.
Jak tam będzie, tak tam będzie, zawsze jakoś będzie, bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było – ale te wątpliwości pokazują postępującą erozję zaufania obywateli do Umiłowanych Przywódców naszego bantustanu – i to nie tylko z obozu „dobrej zmiany”, ale również z obozu zdrady i zaprzaństwa, który przed Żydami też skacze z gałęzi na gałąź. Ale bo też i zestaw pytań w kwestionariuszu spisowym nastręcza wątpliwości.
Spis powszechny. Co chcą wiedzieć?
Chodzi o to, że GUS niezwykle wnikliwie interesuje się stanem prawnym mieszkań i w ogóle nieruchomości. I tak, po kolei: tytuł prawny gospodarstwa domowego do zajmowanego mieszkania, rodzaj pomieszczeń mieszkalnych, stan zamieszkania mieszkania, własność mieszkania, liczba osób w mieszkaniu, powierzchnia użytkowa mieszkania, wyposażenie mieszkania w urządzenia techniczno-sanitarne, rodzaj stosowanego paliwa do ogrzewania mieszkania, tytuł prawny zamieszkiwania mieszkania przez gospodarstwo domowe, rodzaj budynku, w którym znajduje się mieszkanie, stan zamieszkania budynku, wyposażenie budynku w urządzenia techniczne, powierzchnia użytkowa mieszkań w budynku, liczba izb w budynku, własność budynku, liczba mieszkań w budynku i wreszcie – rok wybudowania budynku.
Z kolei inni obywatele są zaniepokojeni wnikliwymi pytaniami (…) o przynależność narodową lub etniczną, wyznanie czy język, w którym mieszkańcy posługują się „w kontaktach domowych”.
Wszystko to niby proste, chociaż w podejrzliwcach to właśnie wzbudza dodatkowe podejrzenia, tym bardziej że niektórzy pamiętają, co mówił Beniamin Disraeli: że są kłamstwa, ohydne kłamstwa i statystyka. I oto pewien obywatel daje wyraz następującej wątpliwości: mieszka z rodzicami i jeśli każdy poda, że mieszkają z nim dwie osoby, to wtedy będzie ich sześcioro?
Bezpiecznie jak w Izraelu
Gwoli uspokojenia podejrzliwców GUS zapewnia, że wszystkie informacje będą objęte ochroną i powołuje się przy tym na faszystowskie przepisy RODO, które pozornie służą ochronie danych osobowych, ale tak naprawdę używane są do blokowania swobody wypowiedzi, czego doświadczyłem na własnej skórze.
Warto zwrócić uwagę, że to całe RODO zostało wprowadzone akurat w epoce totalnej inwigilacji – o czym mogliśmy przekonać się choćby na przykładzie pana Obajtka, którego rozmowy były podsłuchiwane w czasie, gdy nie tylko nie był prezesem PKN Orlen, ale nawet wójtem Pcimia!
W jaki sposób żydowska gazeta dla Polaków weszła w posiadanie tych nagrań mimo RODO? Wprawdzie operatorzy telefonii komórkowej muszą rejestrować wszystkie rozmowy, utrwalać je na elektronicznych nośnikach informacji, a następnie przechowywać w kancelarii tajnej pod nadzorem ubeka, to jest pardon – oczywiście pracownika posiadającego certyfikat dostępu do informacji niejawnych – oraz udostępniać je na żądanie tajnych służb, ale czy „Gazeta…” jest tajną służbą? A jeśli tak, to czy polską, czy może izraelską? Ładny interes!
Tak czy owak, skoro dziennikarze, mimo RODO, jakby nigdy nic drukują zapisy z podsłuchanych rozmów, to jakże mamy traktować zapewnienia, że informacje uzyskane przy okazji spisu zostaną utrzymane w tajemnicy? Jeśli bowiem nawet, to nie przed każdym.
Oto fragment rozmowy, jaką przy okazji spisu powszechnego w roku 2011 przeprowadziła pani Teresa Semik z „Dziennika Zachodniego” z panią Grażyną Witkowską, zastępczynią dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Statystycznego w Katowicach.
Pani Semik pyta, czy to prawda, że dane ze spisu 2011 będą przechowywane w Izraelu – na co pani dyrektor odpowiada: „Do dwóch lat pozostaną w Polsce, dopóki nie ogłosimy wszystkich wyników. Potem w formie zagregowanej przekażemy je Unii Europejskiej, a ona zdecydowała, że dane pozyskane we wszystkich krajach członkowskich będą przechowywane na serwerach w Izraelu” – podał „Dziennik Zachodni” z 25 maja 2012 roku.
Ale skoro nasi generałowie, którzy coś tam na temat bezpieczeństwa naszego demokratycznego państwa prawnego muszą przecież wiedzieć, przechowują swoje oszczędności, jakie uzbierali sobie z pensyjek, na kontach w bankach szwajcarskich, to dlaczego dane uzyskane ze spisu nie mogą być przechowywane w Izraelu?
Przecież zarówno rząd „dobrej zmiany”, jak obóz zdrady i zaprzaństwa przed Izraelem nie ma żadnych tajemnic. W przeciwnym razie pan redaktor Michnik sprawiłby, że popamiętaliby ruski miesiąc.
Stanisław Michalkiewicz
_______________
_______________
za: https://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/PrzebiegProc.xsp?nr=3670
Rządowy projekt ustawy o narodowym spisie powszechnym ludności i mieszkań w 2021 r
projekt dotyczy określenia organizacji i trybu przeprowadzenia powszechnego spisu ludności i mieszkań oraz zakresu związanych z nimi obowiązków w celu pozyskiwania obiektywnych informacji pozwalających na efektywne podejmowanie decyzji strategicznych
___________________
Jakież to „decyzje strategiczne„ wobec obywatela o znanym imieniu, nazwisku, nr PESEL, ma zamiar podejmować żydowski reżim IIIRP?
Ten spis nie jest anonimowy i w świetle istniejącego w IIIRP prawa jest nielegalny. Wiele pytań z w/w spisu mógłby obywatelowi XY zadać jedynie sąd, a i wtedy obywatel XY nie musiałby na nie odpowiadać. Na naszych oczach żydowski reżim IIIRP, chełpiący się eufemizmem „zachodnia demokracja”, otwarcie przekształca się w syjonistyczno-faszystowski totalitaryzm.
D.Kosiur
Rewolucja po której Marks będzie ze „skrajnej prawicy”
Moja ukochana Żona kupiła mi ostatnio ciekawą książeczkę, napisaną przez dr Magdalenę Hoły-Łuczaj, Radykalny nonantropocentryzm. Martin Heidegger i ekologia głęboka (Warszawa-Rzeszów 2018), a to z tej racji, że akurat coś tam sobie skrobałem do naszej nowej wspólnej książki na temat wpływu Martina Heideggera na współczesną postmodernistyczną myśl polityczną.
Pracę tę zacząłem czytać przede wszystkim z powodu omówienia poglądów niemieckiego filozofa i jego wpływu na współczesną myśl ekologiczną, głównie z racji jego zachwytu nad wsią, lasem, górami, co łączył ze skrajną antypatią do miast i industrializacji.
Szybko zorientowałem się, że Heidegger jak Heidegger. Pani dr Hoły-Łuczaj nie napisała niczego, czego bym o nim nie wiedział. Był on w końcu czołowym filozofem narodowego socjalizmu, który przystał do hitleryzmu z powodu jego wiejskich haseł, czyli z powodu bliskiego mu volkizmu. W książce najciekawszy jest nie opis Heideggera i rekonstrukcja jego myśli, lecz zajmujących pierwszą stustronicową część pracy założeń tytułowej ekologii głębokiej.
Te pierwsze sto stron książki opisuje ideologię ekologii głębokiej, która w Polsce jest (jeszcze) mało znana, a Czytelnicy związani z polską prawicą mogą w ogóle nie wiedzieć, że coś takiego już jest na Zachodzie i jest tylko kwestią czasu, kiedy zostanie – niczym zarazek – przywleczone do Polski.
To już nawet nie jest rewolucja kulturowa postmodernizmu, lecz jakiś post-postmodernizm, przy którym ortodoksyjny marksizm wydaje się – i wcale nie przesadzam – konserwatywny, reakcyjny i prawicowy.
Ekolodzy głębocy nie bardzo interesują się tradycyjnymi tematami ekologicznymi, czyli oczyszczaniem rzek, sadzeniem drzewek i drogami rowerowymi zamiast autostrad. Są to tematy tzw. ekologii płytkiej, której celem jest zachowanie przyrody z powodu potrzeb i zdrowia człowieka.
Z lektury książki dowiedziałem się, że jest to klasyczny „gatunkizm” i „szowinizm antropologiczny”. Już śpieszę wyjaśnić trudne terminy. Gatunkizm to termin ukuty na wzór takich pojęć jak szowinizm, seksizm i rasizm. Te tradycyjne pojęcia oznaczają, po kolei, uznawanie własnego narodu za wyższy od innych, uznawanie własnej płci za lepszą, uznawanie własnej rasy za lepszą. Gatunkizm to pogląd uznający własny gatunek za lepszy od innych gatunków zwierząt, roślin, a także bytów nieożywionych. Dlatego gatunkizm to forma – drugie pojęcie – szowinizmu antropologicznego, czyli wiary, że człowiek jest królem stworzenia i dlatego zwierzęta, rośliny i przyroda nieożywiona to istoty i byty niższe, służące człowiekowi.
Z książki Pani dr Hoły-Łuczaj dowiedziałem się, że największą zbrodnią wszechczasów jest przekonanie, że Bóg stworzył świat dla Adama i Ewy, aby jadł i wykorzystywał zwierzęta, rośliny i przyrodę. Człowiek jest jedną z części świata przyrody, która nie stoi ani wyżej, ani niżej względem innych bytów. Jest inny od innych gatunków, ale nie wolno z tego powodu bytów hierarchizować w postaci piramidy, gdzie na górze jest człowiek, poniżej zwierzęta, jeszcze niżej rośliny, a na końcu przyroda nieożywiona.
Na szczęście człowiek już podobno wyzwolił się z przekonania, że ponad nim jest jeszcze Bóg-Stwórca, wyemancypował się od tej idei. I skoro człowiek przestał się dziś uważać za istotę stworzoną przez Boga na szczycie piramidy, to winien wyciągnąć z tego poglądu konsekwencje i zanegować istnienie piramidy idącej w dół, poniżej niego.
Dlatego człowiek musi całkowicie zmienić perspektywę patrzenia na świat. Nie jest panem stworzenia. Jest tylko istotą, która potrafi myśleć abstrakcyjnie, mówić i zapisywać swoje myśli. Więc nie tyle jest panem stworzenia, co rzecznikiem prasowym całego stworzenia, który winien wyrażać idee, namiętności, skłonności i przyjemności koni i psów, fasoli i traw, kamieni i rzek. Rozum mamy po to właśnie, abyśmy mogli zrozumieć naturę rzeczywistości, a język po to, aby ją wyrazić dla samych siebie. Mimo to nie panujemy nad stworzeniem, a tylko wyrażamy jego ideę i jest to nasz jedyny przywilej, czy też raczej obowiązek.
Idee mają konsekwencje. Nowej fala rewolucji musi porzucić marksizm, gdyż to skrajna formuła szowinizmu antropologicznego i gatunkizmu. Marks chciał wyzwalać ludzi i tylko ludzi (proletariat), uznając człowieka za koronę stworzenia, co wskazuje na głębokie zainfekowanie wizją, że Bóg stworzył świat dla człowieka. Był też fanem rewolucji przemysłowej i ujarzmienia natury przez ludzi. To antropologiczny konserwatysta.
Popularny wegetarianizm i weganizm także okazują się reakcyjne w nowej perspektywie. Ludzie ci nie jedzą mięsa i produktów zwierzęcych, aby nie krzywdzić zwierząt. Czyli uznają, że zwierząt krzywdzić nie można, lecz rośliny można żreć ile wlezie! Czyli uznają hierarchię bytów i skoro uważają, że zwierzęta stoją ponad roślinami, to – logicznie – przyjmują, że na szczycie bytów jest… człowiek.
„Człowiek jest tym, co zniszczone być musi” pisał Friedrich Nietzsche. Hasło to podjęli ekolodzy głębocy, domagając się radykalnego ograniczenia liczebności ludzi na planecie, ponieważ człowiek jest destruktorem przyrody! Nowa fala rewolucji musi dziś wybrać między ludźmi albo przyrodą. Tertium non datur! Człowiek okazał się antychrystem wobec przyrody i wypleniony być musi.
Skąd my to znamy? Czyż nie łączy się to z wszystkimi Gretami Thunberg i ich ideą walki z ludźmi w obronie klimatu? Z ideą radykalnej depopulacji Ziemi, zmniejszeniem liczby jej mieszkańców do 300 milionów, co popiera Bill Gates? Dlatego nie śmiałbym się z ekologów głębokich i ich szalonych idei. To idea o której sądzę, że szybko zawita w Polsce, wspomagana przez pieniądze zachodnich fundacji i finansowanych przez nie NGO-sów.
Marks właśnie trafił do tego samego koszyka co my, koszyka z napisem „szowiniści antropologiczni”. Nowa rewolucja emancypacyjna właśnie zjada marksistów, którzy są dla dzisiejszych rewolucjonistów tym, kim byli żyrondyści dla jakobinów – reakcjonistami.
Adam Wielomski
https://konserwatyzm.pl
Prof.E.Curtin:Wszystko, co WIEM (i czego nie wiem) o SARS-CoV-2
Miesiące letnie, kiedy spoglądamy na ostatnich naście miesięcy bezprecedensowych w historii świata, miesiące oddechu jaki kot daje myszce, ledwo zipiącemu wróbelkowi kulanemu drapieżną łapą jak piłeczka od obostrzenia do poluzowania (łańcucha), od wariantu do wariantu – są to miesiące podsumowań dla wielu nie bojących się myśleć samodzielnie i wbrew MSM obserwatorów światowego spektaklu pandemicznego. Pisali takie podsumowania blogerzy (np. Beret_w_akcji, Wawel, dr Ryszard Opara, Anthony Ivanowitz, Ignacy Nowopolski, Zbyszek, Zbigniew Korus, emigrant19, AlterCabrio, Rob Slane, Naomi Wolf, dr Thomas Binder, Gilad Atzmon i setki innych), piszą je wciąż jeszcze uczeni (np. dr Urmie Ray z Cambridge:https://www.salon24.pl/u/wawel24/1123260,dr-urmie-ray-cambridge-pandemia-zadna-pandemia-r-sum-rzekomej-pandemii, dr Michael Yeadon, prof. Sucharit Bhakdi), lekarze, niezależni publicyści i artyści, literaci, komentatorzy z wszystkich kontynentów. Parę dni temu ukazało się żnakomite podsumowanie „pandemii” autorstwa wykładowcy socjologii (Massachusetts), Edwarda Curtina. Do tego tekstu nie jest potrzebny żaden komentarz…
Potrzebne jest jednak krótkie uzupełnienie. Warunek, aby spełniło się to, co przewiduje E.Curtin, lub ten tekst - nie jest tak trudny do spełnienia, jak mogłoby się to wydawać. Po prostu każdy, kto przejrzał na oczy, musi starać się ten swój – jednak mimo wszystko szczęsny los jasnego widzenia spraw – zaszczepić w innych. Dołożyć swój mały kamyczek, swoją dłoń do tej – jak pisze Edward Curtin – duchowej wojny. Wojny o człowieczeństwo. Rozpowszechniać prawdę OBOK hipnotycznej, mistrzowskiej socjotechnicznie manipulacji realizowanej przez demiurgów bezprecedensowej inżynierii społecznej. Rozpowszechniać w każdej możliwej formie. Tworzyć pdf-y z wartościowych, otwierających oczy tekstów sieciowych i przesyłać sobie wzajemnie. Szczepmy się Prawdą!
Oto tekst Curtina:
Prof.E.Curtin:Wszystko, co WIEM (i czego nie wiem) o SARS-CoV-2
Po piętnastu miesiącach wytrwałego czytania, studiowania, obserwacji i badań doszedłem do pewnych wniosków na temat tego, co jest nazywane COVID-19.
Chciałbym podkreślić, że tę pracę wykonywałem obsesyjnie, bo wydawała się tak bardzo ważna.
Konsultowałem informacje i argumenty we wszystkich mediach, korporacyjnych i alternatywnych, akademickich, medycznych, książkach itp. Konsultowałem się z naukowcami na całym świecie. Czytałem strony internetowe CDC, Światowej Organizacji Zdrowia oraz rządowych i pozarządowych organizacji zdrowotnych.
Innymi słowy, przeszukałem wszystko, co było w moim zasięgu, nie zwracając uwagi na jawne lub ukryte skłonności polityczne badanych przeze mnie źródeł. Robiłem to jako socjolog i pisarz, a nie jako lekarz, chociaż wiele moich źródeł to lekarze i studia medyczne.
Swoje zwięzłe wnioski podaję bez linków do źródeł, ponieważ nie próbuję nikogo do niczego przekonywać, ale po prostu podaję do wiadomości publicznej to, co wywnioskowałem.
Życie jest krótkie. Powiem to teraz…
Wiem, że ogromna liczba ludzi została zahipnotyzowana strachem, groźbami i łapówkami, aby zaakceptować wersję COVID-19 podawaną przez korporacyjne media głównego nurtu. Doszedłem do wniosku, że wiele milionów porusza się w transie i nie wie o tym. Zostali doprowadzeni do tego stanu przez dobrze zorganizowaną, bardzo wyrafinowaną kampanię propagandową, która opierała się na ludzkim strachu przed śmiercią i chorobami.
Osoby stojące za tym bez wątpienia badały wysoką częstość występowania hipochondrii w ogólnej populacji i strach przed niewidzialnym „wirusem” w społeczeństwach, w których wiara w Boga i w duchowość niewidzialną została zastąpiona wiarą w naukę. Znając dobrze swoich słuchaczy, wymyślili kampanię strachu i zamieszania, aby wywołać posłuszeństwo.
Nie wiem , ale podejrzewam, że ci, którzy zostali tak zahipnotyzowani, to zazwyczaj członkowie klasy średniej do wyższej, ci, którzy zainwestowali tyle wiary w system. Obejmuje to również osoby wysoko wykształcone.
Wiem, że lockdown dla setek milionów zdrowych ludzi, naleganie na noszenie bezużytecznych masek, mówienie im, aby unikali kontaktów międzyludzkich, niszczenie ekonomicznego życia zwykłych ludzi stworzyło ogromne cierpienie, które miało przetestować ludzi w celu wyłonienia tych, którzy są pod pełną kontrolą i gotowi są zrewidować swoje rozumienie relacji międzyludzkich tak, aby dostosować się do nowej cyfrowej nierzeczywistości, którą producenci tej maskarady próbują zastąpić ludzką rzeczywistość z krwi i kości z którą stajemy co dzień twarzą w twarz.
Wiem, że test PCR wymyślony przez Kary Mullisa nie może testować rzekomego wirusa ani żadnego wirusa i dlatego wszystkie liczby przypadków i zgonów są oparte na niczym. Zostały wyczarowane z powietrza w potężnym akcie magii.
Wiem, że przekonanie, że można tak testować, zaczęło się od nienaukowego protokołu PCR Corona stworzonego przez Christiana Drostena w Niemczech w styczniu 2020 roku, który stał się standardową metodą testowania SARS-CoV-2 na całym świecie. Jestem pewien, że było to zaplanowane i stanowiło część spisku na wysokim szczeblu. Protokół ten ustawił próg cyklu (wzmocnienie) na 45, co mogło skutkować jedynie fałszywie dodatnimi wynikami. Nazywano je wówczas przypadkami: to jawne oszustwo na masową skalę.
Nie wiem, czy rzekomy wirus został kiedykolwiek wyizolowany w sensie oczyszczenia lub oddzielenia od wszystkiego innego, czy został tylko sztucznie wyhodowany w laboratorium. Dlatego w ogóle nie wiem, czy wirus istnieje.
Wiem, że eksperymentalne „szczepionki” mRNA, które są wciskane wszystkim, nie są tradycyjnymi szczepionkami, ale niebezpiecznymi eksperymentami, których długoterminowe konsekwencje są nieznane. I wiem, że Moderna twierdzi, że „szczepionka” niebędąca szczepionką w postaci informacyjnego RNA (mRNA) działa „jak system operacyjny na komputerze” i że dr Robert Malone, wynalazca technologii szczepionek mRNA, mówi, że nanocząstki lipidów z zastrzyków przemieszczają się w całym ciele i osadzają się w dużych ilościach w wielu narządach, gdzie następnie białko kolca, będąc biologicznie aktywne, może spowodować ogromne szkody i że FDA o tym wie.
Dodatkowo wiem, że dziesiątki tysięcy ludzi poniosło negatywne skutki tych zastrzyków, a wiele tysięcy zmarło z ich powodu i że te liczby są mocno zaniżone ze względu na systemy raportowania. Wiem, że przy takiej liczbie ofiar w przeszłości te eksperymentalne zastrzyki zostałyby zatrzymane dawno temu lub nigdy by się nie rozpoczęły. Ponieważ oni nie uczynili tego, jest to dla mnie przekonującym dowodem, że trwa radykalnie zła agenda, zły plan, którego celem jest szkoda, a nie zdrowie, gdyż ci, którzy rządzą, wiedzą wszystko to, co ja wiem i oprócz tego o wiele więcej.
Nie wiem, skąd wziął się ten rzekomy wirus, jeśli istnieje.
Wiem, że od początku tego kryzysu na całym świecie podjęto wspólne wysiłki, aby odmówić dostępu do sprawdzonych skutecznych metod leczenia, takich jak hydroksychlorochina, sterydy, iwermektyna, w celu zaszczepienia jak największej liczby osób. Już samo to ujawnia program skoncentrowany nie na zdrowiu, ale na tym, aby jak najwięcej ludzi poddało się szczepieniom i kontroli. Kontrola społeczna to nazwa tej śmiertelnej gry.
Wiem, że fakt ten, iż ci, którzy promują te szczepionki – Światowe Forum Ekonomiczne, Światowa Organizacja Zdrowia, Fundacja Gatesa, Fundacja Rockefellera itd. – mają długą historię chęci drastycznego zmniejszenia światowej populacji i promowania eugeniki pod różnymi nazwami - jest bardzo dobrze znany. Jestem przekonany, że całkowicie nieprzetestowana „terapia genowa” typu mRNA jest kluczem do ich planu redukcji populacji.
Nie wiem, czy im się uda.
Wiem, że trzeba im stawić opór.
Nie wiem, dlaczego tak wielu dobrych ludzi nie potrafi przejrzeć tego zła. Mogę to jedynie przypisać uwiedzeniu przez masową, hipnotyczną kampanię propagandową, która odwoływała się do ich najgłębszych lęków i doprowadziła do urzeczywistnienia tych lęków, ponieważ myśleli, że są wolni. To wielka tragedia.
Wiem, że wszystkie statystyki dotyczące przypadków i zgonów „z powodu” COVID-19 zostały zmanipulowane, aby stworzyć fałszywą pandemię. Jednym z najbardziej oczywistych dowodów na to jest rzekome zniknięcie grypy i zgonów z powodu grypy. Tylko ktoś w transie mógł nie zrozumieć absurdalnej logiki argumentu, że było to wynikiem noszenia masek, gdy jednocześnie zrodzony w powietrzu COVID-19 rozprzestrzeniał się lotem błyskawicy, dopóki nie ustał gwałtownie w styczniu 2021 r., kiedy niewielka liczba osób zostało zaszczepionych.
Wiem, że w tym wszystkim prawie nie było nadmiernej śmiertelności.
Nie wiem, gdzie to wszystko się skończy, ale wbrew temu, co należałoby oczekiwać, mam nadzieję, że rosnący sprzeciw wobec tego oszustwa będzie rósł i go pokona, pomimo zorganizowanej cenzury, która zwalcza odmienne opinie. Wiem, że gdy ma miejsce zorganizowana cenzura na taką skalę, ci, którzy za nią stoją, boją się ujawnienia prawdy. Potwierdzają to powszechnie znane przykłady z historii.
Wiem, że po tymczasowym wytchnieniu, jakie władze podarowały swoim poddanym, nastąpią dalsze ograniczenia podstawowych wolności, prawdopodobnie powrócą blokady, lockdowny związane z koronawirusem, będą promowane dopalacze „szczepionek” (szczepienia uzupełniające, przypominające), a Światowe Forum Ekonomiczne będzie naciskać na Wielki Reset z Czwartą rewolucją przemysłową i doprowadzi do mariażu sztucznej inteligencji, cyborgów, technologii cyfrowej i biologii w USA i innych krajach, które będą nadal posłusznie wchodzić w nową formę faszystowskiej kontroli, chyba że ludzie na całym świecie staną w wielkiej liczbie i stawią opór. Pocieszają mnie znaki, że ten opór narasta.
Wreszcie wiem , że jeśli siły autorytarne wygrają bezpośrednią bitwę, ktoś napisze książkę o tytule podobnym do klasycznej pozycji Miltona Mayera They Thought They Were Free (Myśleli, że są wolni). Książka zostanie objęta zakazem druku. Być może najpierw zostanie udostępniona za pośrednictwem samizdatu. Ale w końcu, po wielu cierpieniach i śmierciach, prawda o tym złym planie zwycięży a wtedy będzie dużo płaczu i zgrzytania zębami.
Toczymy duchową wojnę o duszę świata.
* * *
Autor: Edward Curtin, wykładowca socjologii, Massachusetts
Źródło: https://off-guardian.org/2021/06/20/what-i-know-and-dont-know-about-sars-cov-2/
Pięć faz przestrzegania zaleceń dotyczących szczepień: obecnie znajdujemy się w fazie 3
Dzięki nowym informacjom, dostarczonym przez kontakt w rządzie federalnym, byłem w stanie dopracować hierarchię eskalacji przestrzegania szczepień, do której dąży reżim Bidena. Eskalację można podzielić na pięć różnych etapów:
Faza 1 – Dobrowolna (popychana przez propagandę medialną, opłacanie ‘influencerów’ w mediach społecznościowych, lekarzy itp.). Ta faza usidla tych, którzy są na tyle łatwowierni, że sądzą, że wstrzyknięcie im broni biologicznej z białkiem kolczastym w jakiś sposób ich „uratuje” lub uwolni.
Faza 2 – Zachęty (bilety na loterię, darmowe piwo, darmowe pączki itp.). Ta faza usidla tych, którzy są na tyle głupi, by zamienić swoje życie na piwo i pączki. Takich ludzi jest wielu i nawet globaliści zdają sobie sprawę, że ludzie o niskim IQ nie mają nic do wniesienia do cywilizacji ludzkiej.
Faza 3 – Kary sektora prywatnego – na tym etapie wykorzystują korporacje do odmawiania ludziom dostępu do usług (takich jak podróże lotnicze, statki wycieczkowe, restauracje, imprezy sportowe, koncerty itp.). Ta faza ma sprawić, że bycie niezaszczepionym będzie wyjątkowo niewygodne. JESTEŚMY NA TYM ETAPIE TERAZ.
Faza 4 – Kary grzywny lub więzienia (sektor rządowy) – Ta faza rozpocznie się po tym, jak fałszywe media obwinią niezaszczepionych za ciągłe wybuchy epidemii białka kolczastego, które zabijają ludzi. W niektórych jurysdykcjach zostaną przyjęte przepisy, które wymuszą stałe szczepienia i zastrzyki przypominające [boosters]. Każdy, kto odmówi podporządkowania się, zostanie ukarany grzywną lub więzieniem. Możesz spodziewać się, że ten impuls będzie pochodził z niebieskich stanów [Blue States – stany rządzone przez Demokratów – tłum.].
Faza 5) – Kinetyczna (sektor wojskowy) – otwarta wojna biologiczna z narodem amerykańskim, prowadzona przez „obudzone” [‘woke‘] wojsko przeciwko obywatelom. Ta faza będzie miała miejsce po tym, jak szczepionkowe głębokie państwo wejdzie we współpracę z reżimem Bidena / Obamy, aby zainscenizować akcję fałszywej flagi: tragedię masowej strzelaniny, za którą będzie można obwinić antyszczepionkowców i posiadaczy broni. Po przeprowadzeniu tej operacji Biden i Demokraci wezwą armię do zwrócenia się przeciwko obywatelom USA i przeprowadzenie ogólnokrajowej konfiskaty broni i wymuszenia szczepień przeciwko Covid-19 pod groźbą użycia broni.
Jak mi powiedział rządowy insider, reżim Bidena otrzymał rozkaz osiągnięcia 70% wskaźnika szczepień wśród dorosłych Amerykanów, bez względu na wszystko. Atak fałszywej flagi zaprojektowany przez głębokie państwo posłuży do zapewnienia narracji o „moralnym uzasadnieniu” naruszania wszelkich pozostałych strzępów praw obywatelskich, praw człowieka lub etyki medycznej, w zakresie atakowania niewinnych Amerykanów śmiertelnymi zastrzykami z białkiem kolczastym (zwanymi również „szczepionkami”).
W istocie ten plan to holokaust szczepionkowy.
Rezultatem tego nikczemnego planu ma być wyludnienie, po którym następuje załamanie gospodarcze i zniszczenie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ludzie, którzy realizują ten plan, to ci sami ludzie, którzy sfałszowali wybory w 2020 r. i dokonali politycznego zamachu stanu, aby nielegalnie przejąć władzę. Teraz używają tej władzy, aby obrócić Amerykę przeciwko sobie w akcie narodowego samobójstwa.
Mike Adams, 05/31/2021
Situation Update podcast, 05/31/2021
− ∗ −
Na podstawie:
Autor wpisu [tłumaczenie]: AlterCabrio
Najnowsze komentarze