Kanoniczne, moralne i dogmatyczne podstawy odrzucenia Nowej “Mszy”
i utrzymania Prawdziwej Mszy – ks. Gommar de Pauw [fragmenty]
tł. za Sound of Truth and Tradition, spring 1975 – całość: https://www.cor-mariae.com/Fr.GomardePauw-min.pdf
… Jakże prosiłem o “znak”, który wskazałby jaką z dwóch decyzji mamy podjąć. Czy rozwiązać CTM, wyjaśniając że od roku 1964 czyniliśmy to co mogliśmy w ramach prawa aby ocalić tradycyjną Mszę łacińską, odrzucając wszelkie bezprawne dyrektywy od naszych biskupów, lecz że “nowa gra w piłkę się rozpoczęła” że teraz Rzym przemówił. Albo, z drugiej strony, powiedzieć przyjacielowi i wrogowi że Rzym, którzy gra teraz przeciw nam nie jest Rzymem 261 następców św. Piotra, lecz Rzymem przed którym sama Matka Boża ostrzegała nas w La Salette, w roku 1846 i Fatimie, w roku 1917 , przepowiadając że w drugiej połowie XX wieku Antychryst będzie rządził w Rzymie, który straci wiarę zaś sam szatan “przeniknie nawet do najwyższych miejsc!”
Podjęliśmy decyzję po dalszym rozwoju wypadków, zdawszy sobie sprawę że pierwsze 5 lat istnienia CTM (…) wkrótce okazało się jedynie niewielkimi potyczkami w porównaniu z prawdziwą wojną jaka rozpoczęła się w roku 1970. Albowiem zostaliśmy wyzwani na prawdziwą Wojnę! Świętą Wojnę o zachowanie Ofiary Mszy oraz wynikającej z niej Prawdziwej Obecności Boga Żywego, Jezusa Chrystusa pośród nas. Wojnę jaką mieliśmy prowadzić nie PRZECIW, lecz ZA Prawdziwy Rzym! (…)
Tak jak poprzednio koncentrowaliśmy nasz bój na zachowaniu łaciny w Mszy jako znaku powszechności Kościoła, strażnika ortodoksji w doktrynie i symbolu naszej łączności z mającym 19 wieków Kościołem Rzymskim, obecnie język liturgiczny przestał być główną kwestią. Od marca 2970 katolicy w Ameryce nie mieli już “starej Mszy” po angielsku, lecz musieli przełknąć naprawdę “nową Mszę (?) tak zasadniczo różną od katolickiej Ofiary jak wcześniejsze protestanckie nabożeństwa wspólnotowe. Teraz przyszedł czas dla każdego biskupa i kapłana katolickiego aby przyjął odpowiedzialność wobec Boga i ludzi. Ja to uczyniłem i publicznie ogłosiłem przyjaciołom i wrogom, w Niedzielę Palmową roku 1970, że będę dalej publicznie sprawował niezmienioną tradycyjną Mszę łacińską, uroczyście odnowioną przez Sobór Trydencki i zapewnioną po wsze czasy przez papieża św. Piusa V. (…) Nikt dotąd nie odparł powodów jakie przedstawiliśmy w roku 1970 naszym braciom kapłanom aby odrzucić “Nowy (Nie)Porządek Mszy”. I te same kanoniczne, moralne i, przede wszystkim, doktrynalne powody, które dały kapłanowi Prawo i uczyniły Obowiązkiem aby powiedział: NIE “Nowemu Porządkowi” WCZORAJ są nadal aktualne DZISIAJ i będą takie NA ZAWSZE.
- Odrzucamy “Nowy Porządek Mszy” z powodów kanonicznych.
Jeśli wierzyć prasie “katolickiej”, “stara” Msza łacińska była XVI-wiecznym produktem Soboru Trydenckiego, usankcjonowanym przez papieża Piusa V. Jakieś 400 lat później nastał inny sobór ekumeniczny – Watykański II i inny papież – Paweł VI a wraz z nimi – nowa Msza. Wydaje się to dość logiczne. Czy jest?
Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy Vaticanum II (…) przyznają że nie ma porównania między Soborem Trydenckim (1545-63) i Soborem Watykańskim II (1962-65). Pierwszy był zdecydowanie soborem “dogmatycznym”, definiującym artykuły Wiary w jakie należy wierzyć i promulgującym prawa, które należy zachowywać pod najsurowszymi sankcjami i karami, łącznie z ekskomuniką. Vaticanum II, z drugiej strony, wedle decyzji Jana XXIII, który je zwołał, miało być “wyłącznie duszpasterskie”, nie przynosząc nowych definicji ani praw, lecz zajmując się jedynie “zaktualizowaniem i adaptacją” istniejących wierzeń i praktyk. (…)
Paweł VI NIE ODWOŁAŁ I NIE MÓGŁ ZGODNIE Z PRAWEM odwołać konstytucji apostolskiej QUO PRIMUM świętego papieża Piusa V. (…) Dotyczący “starej Mszy” dekret św. Piusa V QUO PRIMUM nie został prawnie odwołany konstytucją apostolską Pawła VI z 3 kwietnia 1969 roku.
Odkąd pierwszy papież zmienił Dzień Pański z żydowskiej soboty na chrześcijańską niedzielę, Papieże Rzymscy, “strażnicy kluczy”, zawsze uznawali za swój główny obowiązek ochronę duchowych skarbów Kościoła. Najcenniejszym spośród tych skarbów jest Ofiara Mszy. Bardzo rzadkie są zaiste sytuacje w dziejach kiedy Papież Rzymski wyraźnie mówi światu że korzysta z pełni swej władzy apostolskiej, wydając dekret wiążący “wiecznie i po wsze czasy” pod sankcją grzechu śmiertelnego i ekskomuniki, “gniewu Boga Wszechmogącego i błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.”
Jedna z takich wyjątkowych papieskich interwencji miała miejsce 19 lipca 1570 roku, kiedy to św. Pius V, spoglądając na duchowe spustoszenie jakie sprowadzili reformatorzy protestanccy, wydał swą konstytucję apostolską Quo Primum. Dekret ów nie wprowadzał – powtarzam: nie wprowadzał – Nowej Mszy, lecz zastrzegł “po wsze czasy” istniejącą wówczas Mszę łacińską, której zasadnicze części sięgają, co można łatwo stwierdzić, czasów katakumb i apostołów a jej słowa konsekracji – samego Chrystusa! Odnoszenie się zatem do “starej Mszy” jako do Mszy “trydenckiej” czy “Mszy św. Piusa V” jest historycznie błędne oraz stanowi strategiczne osłabianie pozycji obrońców Tradycji, wychodząc naprzeciw owym “soborowcom”, którzy nonszalancko twierdzą że Paweł VI miał takie samo prawo do własnej Mszy jak Pius V!
Im dłużej trwa zamęt związany z Vaticanum II, tym trudniej uwierzyć w dobrą wiarę i uczciwość stanowiącej establishment hierarchii i duchowieństwa! Czy mamy przyjąć że WSZYSCY ci watykańscy i kurialni urzędnicy i ich pionki na poziomie parafii, którzy wciskają ludziom do gardeł “nową Mszę”, zapomnieli całkowicie o fundamentalnej katolickiej doktrynie papieskiej ciągłości, wedle której, papieże zajmując się sprawami tak co do istoty dotyczącymi religii jak Ofiara Mszy, NIE MOGĄ POPADAĆ ZE SOBĄ W SPRZECZNOŚĆ? (…) Czy mamy naraz uwierzyć że św. Pius V był jedynym następcą św. Piotra, do którego nie stosują się słowa [“tobie dam klucze Królestwa Niebieskiego i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie”], nawet gdy korzysta z pełni swej władzy apostolskiej, albo że był takim ignorantem iż nie znał znaczenia tak prostych słów jak “nigdy”, “po wszystkie czasy” i “nikt”?
Zanim ikonoklaści drugiej reformacji protestanckiej nie weszli na scenę przez owo “otwarte okno” Vaticanum II, KAŻDY W KATOLICKIM ŚWIECIE rozumiał że dekret św. Piusa V oznacza dokładnie to co wskazuje i jest dokładnie tym czym ogłasza że jest: nienaruszalnym dekretem, prawdziwym prawem, wiążącym na zawsze, pod karą grzechu śmiertelnego i ekskomuniki, wydanym przez świętego papieża, który skorzystał z pełni swej władzy apostolskiej by chodzić samo serce swego Kościoła – Ofiarę Mszy. Przez 400 lat aż 36 papieży, którzy odziedziczyli Quo Primum uważało że skoro św. Pius V powiedział: “nigdy!” miał to naprawdę na myśli. Że kiedy oświadczył: “na zawsze!” to w znaczeniu “na zawsze!”. A kiedy powiedział: “po wsze czasy!” rozumiał przez to dokładnie to: PO WSZE CZASY! (…)
Owych 36 papieży, którzy podzielali pogląd o ciągłości papiestwa 224 papieży, którzy ich poprzedzali, nie mogło się mylić, jeśli mamy uznać boskie pochodzenie papiestwa! Niepodobna też by 261 papieży, wśród nich 78 kanonizowanych świętych, wszyscy byli przestępcami, którzy celowo zwodzili pokolenia katolików i cały świat w tej kwestii, każąc im wierzyć że papieże nigdy nie pozostają ze sobą w sprzeczności w tak istotnych kwestiach jak Ofiara Mszy! (…)
Pomyślenie że Paweł VI mógł stać się pierwszym papieżem w dziejach, który zerwał ze wszystkimi poprzednikami a zwłaszcza z papieżem, którego dekret usankcjonował formę Ofiary Mszy “po wszystkie czasy” sprawia że ciarki przechodzą po naszych plecach i przywołuje przed nasze umysły wizje Apokalipsy! Oczywiście nie żywimy wielkich złudzeń co do osądu jakim historia może obdarzyć pontyfikat Giovanniego Battisty Montiniego. Jednakże wciąż się nie chcemy się przyłączyć do owych naszych byłych przyjaciół z kręgu Tradycji, którzy ulegli pokusie określania Pawła VI epitetami, jakimi katolicy w równie pełnych zamętu czasach nie odważyli się obdarzać nawet Aleksandra Borgię czy Honoriusza, który później miał zostać potępiony przez świętego następcę za to że “nie zgasił u zarodka płomienia heretyckiej doktryny, lecz poprzez swe zaniedbanie go rozprzestrzenił” (…)
Sugerowanie że konstytucja Pawła VI Missale Romanum z 3 kwietnia 1969 znosi konstytucję Piusa V byłoby oskarżeniem Pawła VI o coś nie do pomyślenia, o zniszczenie samej idei papieskiej ciągłości, zbrodnię przeciw prawu Boskiemu i kościelnemu, zbrodnię, której Paweł VI nie popełnił, oceniając to po analizie dekretu o jego “nowej Mszy”. (…)
Co najmniej trzy różne wersje samego łacińskiego tekstu konstytucji o “nowej Mszy” zostały puszczone przez Watykan w obieg, okoliczność, która sama przez się uzasadnia niezwłoczne odrzucenie – na gruncie moralnym i prawnym – całej konstytucji Pawła VI o “nowej Mszy” na starej prawniczej zasadzie: lex dubia – lex nulla – “prawo wątpliwe nie stanowi prawa”. (…) Co do jakichkolwiek “notyfikacji”, “instrukcji”, “wyjaśnień”, “interpretacji” czy jakichkolwiek innych zabiegów ze strony jakiejkolwiek kongregacji watykańskiej lub biskupów, indywidualnych lub zbiorowych, próbujących uczynić to czego nie uczyniła konstytucja apostolska Pawła VI – są one całkowicie nieważne i pozbawione jakiejkolwiek prawnej wartości. Dotyczy to zwłaszcza “Notyfikacji” czy też “Noty” Kongregracji Kultu Bożego z 28 października 1974 roku, podpisanej przez Jakuba Roberta kardynała Knoxa oraz abp Hanibala Bugniniego, prefekta i sekretarza owej kongregacji, przyjętej przez prasę “katolicką” w ostatnim tygodniu stycznia 1975 roku jako grób dla “starej Mszy św. Piusa V”.
Nigdzie uzurpacja władzy papieskiej nie jest bardziej zuchwała niż w miejscu gdzie “notyfikacja” Knoxa-Bugniniego oświadcza że dalsze używanie Mszału promulgowanego przez Piusa V nie jest już dozwolone (…) “bez względu na to co niektórzy próbują wskazywać jako istniejący od niepamiętnych czasów zwyczaj”. (Notitiae 10 (1974), s. 353). Aby w pełni uświadomić sobie wagę wplecenia tego drobnego wersu do owej “noty” przez tychże biurokratów należy wiedzieć że kanon 30 Kodeksu Prawa Kanonicznego wyraźnie stwierdza że “prawo sprzeczne z istniejącymi od stulecia lub niepamiętnych czasów zwyczajami – to jest zwyczajami mającymi sto lat lub więcej – nie odwołuje owych zwyczajów, chyba że w sposób wyraźny wymienia te zwyczaje.”
A ponieważ konstytucja apostolska Piusa V nie wprowadzała nowej Mszy, lecz jedynie podnosiła do rangi pisanego prawa Mszę sprawowaną od stuleci, nowa konstytucja apostolska Pawła VI – nawet przyjmując, dla potrzeb wywodu, że prawowicie wprowadzała “nową” Mszę – nie uchylała Mszy “starej”, gdyż nie stwierdzała wyraźnie odwołania “istniejącego od niepamiętnych czasów zwyczaju”, w którym “stara” Msza jest zakotwiczona. (…)
Implikacje praktyczne wszystkich tych prawnokanonicznych wywodów są następujące:
- Żaden kapłan katolicki, czy to zakonny, czy też diecezjalny, nie potrzebuje od nikogo pozwolenia na dalsze odprawianie tradycyjnej Mszy Łacińskiej Piusa V w jakimkolwiek miejscu i czasie, z udziałem ludzi bądź bez takiego udziału. “Wieczysty i osobisty przywilej” nadany każdemu kapłanowi “po wsze czasy” przez św. Piusa V nie został i nie może zostać zgodnie z prawem odwołany, nawet przez późniejszych papieży.
- Kardynałowie lub biskupi, którzy zabraniają kapłanom sprawować tradycyjną Mszę łacińską Piusa V dla ludu, twierdząc że taka praktyka stanowi nieposłuszeństwo wobec prawowitego nakazu papieskiego są winni albo zawinionej ignorancji prawno-kanonicznej albo rażącego nadużycia uprawnień.
- Proboszczowie i prasa “katolicka”, która propaguje taką samą “linię partyjną” wprowadza w błąd opinię publiczną i wprowadza zamęt w sumieniach i duszach katolickich wiernych. (…)
Kilku prawdziwych przyjaciół jakich nadal posiadamy w Rzymie – a są oni również prawdziwymi przyjaciółmi papiestwa – z obawą powiedziało nam że “jedynie cud Boski” – powtórzenie oryginalnego epizodu “Quo vadis, Petre?” – może ocalić dziś Kościół i zapobiec by Paweł VI dostał się prosto na szczególne miejsce w galerii “złych papieży”. Zatem może powinniśmy wstrzymać wszystko co robimy i zacząć modlić się na kolanach właśnie o ten cud – o cud kolejnego “nawrócenia Pawła”. (…)
Co mamy i powinniśmy zrobić w owym możliwym dniu kiedy Paweł VI, w pełni swych władz fizycznych i umysłowych, przy kamerach telewizyjnych i mikrofonach potwierdzających fizyczną rzeczywistość jego działań, powie światu, że na mocy swej władzy apostolskiej, znosi Mszę usankcjonowaną przez Piusa V, pomimo istniejącego od niepamiętnych czasów zwyczaju i przeciwnych wieczystych przywilejów osobistych, narzucając odtąd, po wsze czasy, nową Mszę, jako jedyną, która ma być sprawowana przez wszystkich kapłanów współczesności i przyszłości pod rygorem grzechu śmiertelnego i ekskomuniki? Wówczas zatem co uczynimy i powinniśmy uczynić?
Nie będąc obojętnym na tak apokaliptyczną sytuacją w jakiej się znajdziemy, nie uciekniemy w góry ani nie zaczniemy kopać schronów. Wyłączymy telewizor i spokojnie udamy się do naszej kaplicy. Spokojnie klęcząc przy balaskach zmówię krótką modlitwę do Matki Bożej i tych świętych, którzy nas przestrzegali że pewnego dnia to może się wydarzyć i wydarzy oraz wyszepczę to Tego, który mieszka w tabernakulum słowa Jego pierwszych uczniów podniesione w rozpaczy gdy ich mała łódź nabierała wody: Domine, salva nos, perimus! Panie, ratuj nas! Giniemy!
I podążę do zakrystii by ubrać się w następną podróż ad altare Dei… ad Deum qui laetificat iuventutem meam… I zaproszę każdego z którym mam kontakt by przybył i przyłączył się gdy będę składał ofiarę… Niezmienną tradycyjną Mszę łacińską św. Piusa V w dokładnie taki sam sposób, tak samo pobożnie, w jaki to czyniłem po raz pierwszy 35 lat temu i w każdy dzień od tej pory…
A jeśli – aby doprowadzić tę hipotetyczną sytuację do kompletnej konkluzji – poprzez dziwny paradoks historii – odwrócona Inkwizycja zetknie mnie jeszcze raz twarzą w twarz z Pawłem VI (…) tym razem aby zapytać mnie czemu nie jestem mu posłuszny, moja odpowiedzią będą – choć z szacunkiem – po prostu słowa jakie św. Katarzyna ze Sieny przekazała papieżowi Grzegorzowi XI w roku 1376: “Zaprawdę, Ojcze Święty! Są to czasy kiedy posłuszni… zmierzają… do Piekła…” (…)