Handel niewolnikami Żydzi wysysali z mlekiem matki
Profesor Ivo Pogonowski: „jak to opisuje miesięcznik National Geographic, w numerze poświęconym niewolnictwu naszych czasów. Izrael jest jedynym nowoczesnym państwem na świecie, w którym prawodawstwo nie zakazuje handlu niewolnikami”.
Dariusz Ratajczak: „Ponad 50 lat temu Jacob Marcus, być może najznamienitszy historyk żydowski połowy XX w., stwierdził w „Encyclopaedia Britannica”: »W wiekach ciemności (dla autora to średniowiecze – DR) handel zachodniej Europy pozostawał głównie w ich (Żydów – DR) rękach, szczególnie handel niewolnikami…«
Wspierał tym samym nieco wcześniejszą uwagę S. Grayzela poczynioną w książce „Historia Żyda: od Wygnania Babilońskiego do końca II Wojny Światowej” (Filadelfia 1948): „Żydzi byli najważniejszymi handlarzami niewolników…”
Zauważali to dużo wcześniej chrześcijańscy pisarze starożytni i średniowieczni. Nie mogło być inaczej. Żydowscy handlarze, posiłkując się biciem i – nazwijmy rzecz eufemistycznie – molestowaniem seksualnym, dostarczali z Europy na Bliski Wschód tysiące urodziwych jasnowłosych kobiet i dzieci. Była to rynkowa odpowiedź na preferencje śniadych, kruczoczarnych i przede wszystkim bogatych klientów z Azji oraz północnej Afryki.
Możemy tylko domyślać się co czuli wyrwani z ognisk domowych młodzi ludzie, jakie dramaty rozgrywały się na niewolniczych szlakach. Możemy również współczuć, chociaż uczucie to zwykle rezerwujemy dla ofiar znanych z autopsji lub opowiadań żywych świadków historii. Naturalna wybiórczość oraz skończoność ludzkiej pamięci zawsze wpędzają mnie w przygnębienie. Podobnież – okrutna anonimowość zbiorowego cierpienia ludzi żyjących w dawno minionych epokach. Jestem jednak realistą: dzisiaj oni – pojutrze my.
Przytoczone wyżej fakty nie mogą budzić większego poruszenia. Basen Morza Śródziemnego był przecież naturalnym rejonem działania żydowskich handlarzy „żywym towarem”. Natomiast współczesne pokolenia wychowane na filmach „made in Hollywood”, w których handlarzami czarnych nieszczęśników z Afryki są niezmiennie anglosaskie typy spod ciemnej gwiazdy (exemplum: „Amistad” Stevena Spielberga), za niespodziankę przyjmą twierdzenie, iż Żydzi – niezbyt przecież liczni w angielskich (brytyjskich) koloniach w Ameryce Północnej – dominowali również wśród handlarzy na amerykańskich trasach niewolniczych.
Oddajmy w tym miejscu głos żydowskiemu historykowi Marcowi Raphaelowi („Żydzi i judaizm w Stanach Zjednoczonych: historia dokumentalna”, t.14, N. Jork 1983): „Żydowscy kupcy odgrywali wiodącą rolę w handlu niewolnikami. Rzeczywiście we wszystkich amerykańskich koloniach, czy to francuskich (Martynika), brytyjskich lub holenderskich, żydowscy kupcy często dominowali. Twierdzenie to odnosi się także do kontynentu północnoamerykańskiego, gdzie w XVIII w. Żydzi uczestniczyli w »trójkątnym handlu« polegającym na tym, że niewolników przywożono z Afryki do Indii Zachodnich, tam wymieniano na melasę, którą następnie zabierano do Nowej Anglii, gdzie następowała wymiana na rum, który z kolei wywożono na sprzedaż do Afryki. Od 1750 r. do wczesnych lat 70-tych XVIII w., żydowski handel na kontynencie zdominowali Isaac Da Costa z Charlestonu, David Franks z Filadelfii i Aaron Lopez z Newport”.
W Ameryce Północnej głównym punktem handlu niewolnikami był Newport (Rhode Island). Miasto to stanowiło „osiowe” centrum „trójkątnego biznesu”. Stąd wywożono rum i melasę do Afryki, by powrócić z „żywym towarem” do Indii Zachodnich oraz kolonii na stałym lądzie. Zapewne nie jest dziełem przypadku, że Newport szczycił się najstarszą synagogą na kontynencie oraz największą i najlepiej prosperującą społecznością żydowską w amerykańskich koloniach Wielkiej Brytanii. Zarabiano ogromne pieniądze kosztem zdrowia i życia „hebanowego ładunku”.
Wspomniany mieszkaniec Newport, Aaron Lopez, potomek portugalskich marranów, był w II połowie XVIII w. jednym z najpotężniejszych handlarzy niewolników w obu Amerykach. Jego licząca dziesiątki statków flota bez przerwy krążyła po wodach Atlantyku. Warunki, jakie zapewniano przewożonym pod pokładami niewolnikom wołały o pomstę do nieba. Z zachowanego sprawozdania z dwóch podróży statku „Cleopatra” (własność Lopeza) wynika, iż wojaży nie przeżyło 250 Murzynów. A mówimy tylko o jednym statku i zaledwie dwóch jego „kursach”. Jeżeli nie nazwiemy tego ludobójstwem, to co to słowo właściwie oznacza?!
Żydzi zdominowali handel niewolnikami nie tylko w amerykańskich koloniach, ale i w całym Nowym Świecie. W fundamentalnej pracy autorstwa S.B. Liebmana „Żydostwo Nowego Świata,1492-1825: Requiem dla zapomnianych” (N.Jork 1982) czytamy: „Przypływali statkami z Afrykańczykami, których sprzedawano w niewolę. Handel niewolnikami był królewskim monopolem, a Żydów często mianowano królewskimi agentami ich sprzedaży… W całym regionie Karaibów flota handlowa była głównie żydowskim przedsięwzięciem. Statki były ich własnością, obsadzały je żydowskie załogi, żeglowały pod rozkazami żydowskich kapitanów”.
Inny żydowski badacz przeszłości, Arnold Aharon Wiznitzer („Żydzi w kolonialnej Brazylii”, 1960), dodaje nie bez pewnej dumy: „ Kompania Zachodnioindyjska, która zmonopolizowała import niewolników z Afryki, sprzedawała ich na publicznych aukcjach za gotówkę. Tak się składało, że gotówkę przeważnie posiadali Żydzi. Kupcy, którzy pojawiali się na aukcjach byli prawie zawsze Żydami. Z powodu braku konkurencji mogli oni nabywać niewolników po niskich cenach ( a potem odstępować plantatorom na kredyt ściągany przy następnych zbiorach w cukrze- DR)…. Jeżeli zdarzało się , że data danej aukcji pokrywała się z żydowskim świętem – odraczano ją. Tak było w piątek, 21 października 1644 r.”.
Żydzi byli także posiadaczami niewolników w Ameryce Północnej. Wspomniany Jacob Marcus napisał w innej książce („Żydostwo Stanów Zjednoczonych. 1776-1985”, Detroit 1989): „Przez cały wiek XVIII, aż do początków XIX w., Żydzi na Północy mieli własnych czarnych służących (niewolników – DR); na Południu kilka plantacji żydowskich opierało się na pracy niewolniczej. W 1820 r. ponad 75% żydowskich rodzin z Charlestonu, Richmond i Savannah posiadało niewolników zatrudnionych w charakterze służby domowej; ponad 40% żydowskich właścicieli gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych posiadało 1 lub więcej niewolników… Bardzo mało Żydów w USA protestowało z pobudek moralnych przeciwko niewolnictwu”.
Dodam do tego wywodu tylko tyle, że mniej niż 10% pozostałych białych Amerykanów było w tym czasie posiadaczami niewolnej siły roboczej.
Solidne publikacje przedstawione powyżej były przede wszystkim adresowane do żydowskiego czytelnika zainteresowanego historią własnego narodu. Jednak w momencie gdy tematem zajęli się mniej lub bardziej „medialni” nie-Żydzi, rozpoczął się, trwający do dnia dzisiejszego, proces umniejszania, wręcz minimalizowania roli Żydów w haniebnym procederze handlu niewolnikami. Wyrazem tego trendu były liczne publiczne wypowiedzi żydowskich naukowców, wzmiankowany film „Amistad” oraz poświęcone mu artykuły na łamach ‘Time’a” czy „Newsweek’a”. Natomiast słynna „Liga Antydefamacyjna” (ADL) zastosowała jedyną znaną jej taktykę wobec adwersarzy: oskarżenie o propagowanie antysemityzmu.” (więcej )
>https://naszeblogi.pl/52310-czy-sedzia-fanatyk-moze-sprawiedliwie-sadzic-polakakatolika
Radosław Sikora: „Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości. Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi.”
”Przeciętnemu mieszkańcowi Europy i USA wydaje się, że w czasach nowożytnych niewolnictwo dotyczyło tylko czarnych ludzi. Jest to jednak wyobrażenie z gruntu błędne. Aż do końca XVII wieku południowo-wschodnie tereny Królestwa Polskiego dotykała plaga najazdów tatarskich. Najazdów, w trakcie których porywano mnóstwo ludzi. Jako niewolnicy trafiali później nawet do najbardziej odległych rejonów Imperium Osmańskiego.
Tatarzy relatywnie najlepiej traktowali najmłodsze dzieci. Już w czasie transportu starano się obchodzić z nimi w miarę ostrożnie. Wszak wiadomo, że malutkie dziecko nie zniesie takich trudów jak starsze, a tym bardziej dorosły człowiek. Dlatego też, jak w 1689 roku pisał Jakub Kazimierz Haur: „Widzieć jako dziatki, by namniejsze, do swoich uwożą krajów; rozporze pierzynę i na dwie stronie po kilkoro włoży, a potem z nimi przez konia, jako biesagi [juki] przewiesi, dziury niżej dla oddechu im porobi i z sobą, jako gęsięta w kojcu, do Krymu prowadzi; uważać [widać] ich w wojsku abo przy posłach, gdzie rzadką minę tatarską między nimi, z twarzy więcej naszym podobną, obaczy cerę i kompleksyją [budowę ciała i usposobienie].”[1]”
”Jednak nawet tak „troskliwy” transport często kończył się dla najmłodszych śmiercią. Na przykład po najeździe tatarskim w grudniu 1666 roku, na drogach odnaleziono prawie 500 porzuconych przez ordyńców, na śmierć zamarzniętych dzieci[2]. Jeśli najmłodsi przeżyli podróż, doprowadzano do ich konwersji na islam. Co jeszcze nie znaczyło, że czekała je świetlana przyszłość. Wspomniany Haur wyjaśniał: ”Z dziatkami niewinnymi jak z cielętami obchodzą się, a nie tylko, że ich na swoją aplikują wiarę i obyczaje grubiańskie, ale też tako się z nimi sprawują, aże groza pisać i jaką zmiankę uczynić.”[3]
Zanim trafili na targ
Starsi nie mogli liczyć na tak „dobre” traktowanie. Ci, którzy nie wytrzymywali trudów marszu, byli bezlitośnie mordowani: „Gdy zaś niewolnik w drodze iść nie może abo zachoruje, zetnie go [Tatar], czasem i nie dotnie, tylko zamorduje.”[4]
Gehenna tych, którzy przeżyli dopiero się zaczynała. Gdy wyprawa Tatarów kończyła się, jeszcze przed powrotem do domów zatrzymywali się w miejscu uznanym przez siebie za bezpieczne. Wtedy to zbierano i dzielono łupy. W tym oczywiście ludzi. Dochodziło przy tym do dantejskich scen.
Francuski inżynier w służbie polskiej, Guillaume (czyli Wilhelm) Beauplan, w połowie XVII wieku opisał jak to wyglądało: „Czując, iż są w bezpiecznym miejscu, zatrzymują się na dłuższy odpoczynek, zbierając siły i wprowadzając porządek w swe szeregi, jeśli został on zakłócony w czasie spotkania z Polakami. W czasie tego postoju, który trwa tydzień, Tatarzy gromadzą łupy, składające się z niewolników i bydła, i dzielą wszystko między sobą. Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości. Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi.
Na koniec najbardziej nieczułe serca zadrżałyby słysząc krzyki i śpiewy pośród płaczów i jęków tych nieszczęsnych Rusinów[5], gdyż naród ten śpiewa i zawodzi pośród płaczów. Nieszczęśnicy ci są od tej chwili rozdzieleni, jednych przeznaczają do Konstantynopola [Stambułu], innych zaś na Krym, a jeszcze innych do Anatolii [azjatycka część Imperium Osmańskiego]. Oto słów kilka o tym, jak Tatarzy zbierają się i porywają ludność, w ilości ponad 50 000 dusz w przeciągu niespełna dwóch tygodni, i o tym jak traktują swoich niewolników po dokonaniu między nimi podziału, po czym ich sprzedają, wedle własnego uznania, gdy już powrócą do swego kraju.”[6]”
”Warto jeszcze kilka słów poświęcić owemu podziałowi zdobyczy. Nie wszystko bowiem, co zdobyli tatarscy wojownicy, pozostawało w ich rękach. 20% łupów zabierał chan. Kałga sułtan i nureddin, czyli niżsi dostojnicy tatarscy, zabierali po 10%[7]. W podziale łupów trzeba też było uwzględnić najwyższą zwierzchność, czyli sułtana. Ale jak to zwykle bywa przy płaceniu podatków, także i tu nie obywało się bez oszustw:
„Z jasyru cło na Turczyna odbierają. Gdy tedy z czat swoich wilczych, zdradnych, jasyr prowadzą abo plon z ludzi, jest cło pogłówne z tego i na Turczyna, jakby na dziesięcinę brakują [przebierają] i biorą; a gdy się któremu Tatarzynowi jakiej nieszpetnej urody dostanie białagłowa, aby mu jej nie wzięto potarga jej włosy na głowie i gliną abo jaką szpetnością nasmaruje jej twarz.”[8]”
”Los białych niewolników był zdumiewająco różnorodny. Jedni z nich byli traktowani bardzo brutalnie. Na przykład gwałcono nie tylko kobiety, ale i mężczyzn oraz dzieci. Niektórzy mężczyźni trafiali na galery, a kobiety do haremów.”
”Tegoż dnia przysłał mi wezyr dwadzieścia i trzy białychgłów niewolnic; od Żydów gwałtem ich wzięto, o co łotrowie wielką kommocyją [wzburzenie] uczynili tak, że mało do zamieszania wielkiego nie przyszło, bo wezyra do cesarza [sułtana] oskarżyli. Złotem Turkom sypali tak, że im dwie albo trzy wrócić musiano; gorszy w tym i gorętszy byli daleko niżeli Turcy i Grecy, którzy milczeli, wezyra słuchali i dobrowolnie wydawali więźniów. Taki jad i złość pokazała się żydowska, że przemogli wezyra w saraju przez matkę [sułtana] i eunuki. Na włosku była szyja wezyrowa. Przed oczyma bili niewiasty nasze, drugie w piwnicach, w turmach [więzieniach] do odjazdu mego kryli.”[9]
Ostatecznie Miaskowskiemu udało się wydobyć z niewoli 260 Polaków i Rusinów. Wśród nich byli towarzysze husarscy Górski i Słomka, którzy na galerach tureckich spędzili 30 i 40 lat! Był to niewątpliwie wielki sukces posła. Ale liczba ta blednie gdy zestawi się ją z informacją, że w tym samym czasie, w Stambule, na tureckich galerach i w Tracji (to jest części Imperium Osmańskiego) miało znajdować się około 150 tys. niewolników pojmanych w Rzeczypospolitej…
>http://naszeblogi.pl/62921-ameryce-i-jej-agentowi-nie-udalo-sie-obalic-erdogana
Radosław Sikora: „Czy Polska powinna domagać się odszkodowań od Izraela?”
”Cały handel niewolnikami w Stambule pozostawał w rękach około 2 tysięcy zorganizowanych w osobny cech Żydów, którzy zarówno tutaj, jak i w innych miejscowościach nad Morzem Śródziemnym (w Tunisie, Liworno) prowadzili ten dochodowy proceder.”
”Żydzi handlowali Polakami. Przez ponad dwa stulecia to właśnie Żydzi zajmowali się handlem polskimi niewolnikami w stolicy Imperium Osmańskiego, Stambule. Mieli na niego monopol. Jak pisał prof. Andrzej Dziubiński: „Cały handel niewolnikami w Stambule pozostawał w rękach około 2 tysięcy zorganizowanych w osobny cech Żydów, którzy zarówno tutaj, jak i w innych miejscowościach nad Morzem Śródziemnym (w Tunisie, Liworno) prowadzili ten dochodowy proceder.”[10]
W artykule „Targi białych niewolników” opisałem, w jaki sposób pozyskiwano tych niewolników, gdzie nimi handlowano i jaki był ich dalszy los. Teraz chciałbym zająć się skalą tego procederu.
Nie ma dokładnych obliczeń określających ilu mieszkańców Królestwa Polskiego zostało sprzedanych przez żydowskich handlarzy żywym towarem. Są jednak pewne źródła, które pozwalają oszacować skalę zjawiska. We wspomnianym już artykule notowałem:„Ostatecznie Miaskowskiemu udało się wydobyć z niewoli 260 Polaków i Rusinów. Wśród nich byli towarzysze husarscy Górski i Słomka, którzy na galerach tureckich spędzili 30 i 40 lat! Był to niewątpliwie wielki sukces posła. Ale liczba ta blednie gdy zestawi się ją z informacją, że w tym samym czasie, w Stambule, na tureckich galerach i w Tracji (to jest części Imperium Osmańskiego) miało znajdować się około 150 tys. niewolników pojmanych w Rzeczypospolitej…”
Nie wyjaśniłem jednak, iż liczbę 150 tys. niewolników mieli podać sami Turcy i „wiadomi [znający się na rzeczy] Grecy”[11]. Liczba ta nawet dzisiaj robi wrażenie. A przecież są to dane tylko dla roku 1640, w którym to Wojciech Miaskowski posłował do Imperium Osmańskiego. Na dodatek nie obejmują one całości Imperium!
Proceder handlu pojmanym w Polsce żywym towarem kwitł w Stambule przez przeszło dwa stulecia. Jego natężenie było różne. W drugiej połowie XVII wieku Paul Ricaut, czyli sekretarz posła angielskiego w Imperium Osmańskim, mając dostęp do wewnętrznych spisów Imperium, stwierdził, iż: „Trudno zgadnąć liczbę więźniów co rok zaprzedanych, która też raz iest większa, drugi raz mnieysza, iako się Tatarom na woynie źle albo dobrze powiedzie: ile się iednak może dochodzić z Regestrow celnych Konstantynopolitańskich [stambulskich], przywożą ich na rok więcey niż Dwadzieścia Tysięcy”[12]
Przeszło dwadzieścia tysięcy niewolników przechodziło rocznie przez stambulskie targi, a tym samym żydowskie ręce! Czy powinniśmy domagać się odszkodowań?
Tematem starannie omijanym przez cieszące się największą oglądalnością i poczytnością media, jest kwestia roszczeń, jakie wysuwa państwo Izrael wobec Polski i zobowiązań, jakie podobno Polska w tej sprawie podjęła. Wspomniał o nich prezydent Izraela Reuwen Riwlin w wywiadzie udzielonym PAP w październiku 2014 roku: „Jeśli chodzi o zwrotu mienia żydowskiego również ten temat będzie obecny podczas naszych rozmów. Wiem rzecz jasna, jakie jest polskie stanowisko w tej sprawie, jak również znam obietnice i umowy, jakie zostały udzielone i zawarte.”[13]
Sprawa nie jest błaha, bo podobno roszczenia te przewyższają zawrotną kwotę 60 miliardów dolarów! [300 miliardów – admin]
Jedynym kandydatem na prezydenta Polski, który podnosił tę kwestię w swojej kampanii wyborczej, był Grzegorz Braun. Został za to okrzyknięty faszystą. Reszta milczy w tej sprawie jak zaklęta. Milczą media głównego nurtu. Milczą politycy. Tak, jakby tematu w ogóle nie było.
A tymczasem WikiLeaks ujawniło tajną notatkę ambasadora USA w Polsce, z której wynika, że: „Bronisław Komorowski i Donald Tusk zamierzali sprzedać lasy i nieruchomości należące do skarbu państwa, by zdobyć środki na wypłatę odszkodowań za mienie odebrane Żydom przez Niemców i Sowietów. Komorowski złożył taką obietnicę w styczniu 2009 r., a jego deklaracja jest kluczem do zrozumienia szeroko zakrojonej strategii rządu. Ambasador Victor H. Ashe zaraportował do Departamentu Stanu USA, że „Komorowski stwierdził, iż premier Tusk zmusi niepokornych ministrów, […] by »dołożyli się do rekompensat«, sprzedając państwowe lasy i nieruchomości”[14]
Polska miałaby więc wypłacić odszkodowania za mienie zrabowane Żydom nie przez państwo polskie (które przecież uległo likwidacji na początku II Wojny Światowej), ale przez Niemców i Sowietów? I komu to odszkodowanie miałoby być wypłacone? Państwu, które nawet nie istniało, gdy doszło do tej grabieży?
Warto przy tej okazji przypomnieć, że Polska już ponad pół wieku temu zapłaciła odszkodowania i USA, i kilkunastu państwom zachodniej Europy, by ich żydowscy obywatele, którzy na terenie naszego kraju stracili majątek, nie mogli w przyszłości wysuwać żadnych roszczeń wobec Polski. Czy więc te nowe żądania, to nie uzurpacja?
A może, zamiast szukać źródeł sfinansowania tych roszczeń, polscy politycy wystawią Izraelowi równie absurdalny rachunek? Rachunek za to, że Żydzi, przez dwa stulecia, na wielką skalę trudnili się handlem polskimi niewolnikami? Podkreślę „na wielką skalę”, bo sam handel niewolnikami pochodzącymi z terenów polskich jest znacznie starszy. Żydzi prowadzili go już co najmniej w dziesiątym wieku. A pisał o tym jeden z nich – Ibrahim ibn Jakub, czyli Abraham syn Jakuba. Tyle, że wówczas skala tego procederu, choć spora[15], nie była chyba aż tak dramatycznie wielka jak w wiekach XVI i XVII.
>http://naszeblogi.pl/62921-ameryce-i-jej-agentowi-nie-udalo-sie-obalic-erdogana
Warta podkreślenia jest rola portu w Newport i ogromny wkład Żydów w handel niewolnikami. Był czas, kiedy to miejsce nazywane było „Żydowskim światowym centrum handlu niewolnikami w Newport”. W samej Ameryce Północnej powstało w tym czasie 6 gmin żydowskich: Newport, Charleston, Nowym Jorku, Filadelfii, Richmond i Savanuah. Generalnie Żydzi rozsiani byli po całym Wschodnim Wybrzeżu, Nowy Amsterdam pod względem osadnictwa żydowskiego zajmował pierwsze miejsce, za nim plasował się właśnie Newport.
Jednak to właśnie Nowy Jork był „zagłębiem koszernego mięsa” – stamtąd rozprowadzano go po całym ES, a także do Indii i Ameryki Południowej. Newport natomiast stało się w tym czasie największym portem handlowym w całej Ameryce Północnej. To tutaj kupcy przywozili i wymieniali swoje towary, odbywał się handel alkoholem i dobrami luksusowymi. Nie trzeba było długo czekać, aż będzie ważnym ośrodkiem handlu niewolnikami. To właśnie z tego miejsca wypływały statki z „misjami”, których celem było wyłapywanie czarnych, których przywożono następnie do Ameryki Północnej, gdzie sprzedawano ich z ogromnym zyskiem. Ze wszystkich 128 przeznaczonych do tego jednostek, 120 należało do Żydów z Newport i Charleston.
Aby oszacować udział Żydów we wszystkich transakcjach Newport, wystarczy spojrzeć na przedsiębiorstwa portugalskiego Żyda, Aaron Lopeza, który odgrywa ważną rolę w całej historii Żydów i niewolnictwa.
Biorąc pod uwagę całość handlu z koloniami, koncesji i przychodów, pod większością z nich widnieje podpis kupca Aarona Lopeza. Wszystko to miało miejsce w latach 1726/74, jego hegemonia trwała więc prawie 50 lat! Okazało się, że więcej niż 50% transakcji odbywało się z jego udziałem, a ponadto posiadał jeszcze inne statki, które nie pływały pod jego nazwiskiem.
W roku 1749 powstała w pierwsza w Ameryce Północnej loża masońska, która na początku liczyła 14 członków, z których 90% było Żydami. Akceptowano kandydatury tylko ważnych i bogatych osób, dlatego to chyba nie powinno nikogo dziwić. 20 lat później została powołana do życia kolejna loża o nazwie „Król Dawid”, o której składzie chyba nie muszę już wspominać.”.
>https://naszeblogi.pl/49494-izrael-zaplaci-odszkodowania-za-szmalcownictwo-na-polakach
Ibrahim sam był handlarzem, trudniącym się opisanym wyżej, niezwykle zyskownym, procederem w krajach słowiańskich. Mieszkańców tych krajów nazywano we współczesnych źródłach żydowskich – Kananejczykami, a zatem niewolnikami w nawiązaniu do niewolnych mieszkańców podbitej przez Żydów w czasach starożytnych Ziemi Świętej. Świadectwem zjawiska są ówczesne dokumenty celne np. taryfa z Passawy, z roku 906 wymieniająca Żydów, którzy podróżowali na wschód w celu pozyskania niewolników. Z kolei szlaki powrotne z ziem słowiańskich na rynki muzułmańskie – na wschód wiodły przez Węgry i dawne tereny kurczącego się pod naporem islamskim Cesarstwa Bizantyjskiego lub przez będący również ośrodkiem handlu ludźmi Kijów, w którym 1 poł. X wieku istniała przypuszczalnie kolonia chazarska, i ziemie zjudaizowanego w 1. połowie IX wieku Kaganatu Chazarskiego. Na zachód prowadziły ku Verdun, gdzie znajdował się znaczący węzeł „przeładunkowy”, a potem – na południe ku ziemiom mauretańskim dzisiejszej Hiszpanii.
Powszechność owego procederu potwierdza ówczesny język łaciński, w którym słowo sclavus określało osobę pochodzenia słowiańskiego i jednocześnie niewolnika, z którego to języka określenie powyższe trafiło do języków współczesnych (np. slave w jęz. angielskim).
Handel ludźmi na ziemiach niemieckich marchii wschodnich poświadcza natomiast kronika biskupa merseburskiego Thietmara, który, opisując panowanie wojującego z Bolesławem Chrobrym Henryka II, zanotował: „uczestnicząc osobiście w sądzie synodalnym zabronił na mocy kanonicznego i apostolskiego autorytetu zawierania nielegalnych związków małżeńskich oraz sprzedawania chrześcijan poganom”
Czy Wojciech, który w czasie handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba miał około 10 lat, mógł się spotkać na targu w Pradze z sefardyjskim Żydem? Oczywiście tego nie wiemy. Bez wątpienia w odległych o niecałe 20 lat od handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba, czasach posługi biskupiej Wojciecha Praga stanowiła nadal ośrodek handlem niewolnikami chwytanymi w krajach słowiańskich. Według żywota Tempore illo o ówczesnych mieszkańcach Pragi „mieli oni zwyczaj sprzedawać lud chrześcijański jak bydło, zarówno Żydom jak i innym poganom; przeto Pan ukazał się we śnie świętemu mężowi i rzekł: „Ja za trzydzieści srebrników sprzedany zostałem Żydom i oto znowu mnie sprzedają, a ty śpisz spokojnie!” (tłum. J. Pleziowa).
Z kolei w pierwszym żywocie św. Wojciecha Jan Kanapariusz zanotował, że Wojciech swe biskupstwo porzucił między innymi dlatego, że nie miał pieniędzy na wykup wszystkich niewolników, których z kolei bez problemu kupowali żydowscy kupcy:
„Stało się to głównie z trzech powodów, powiadają ci, którzy o przebiegu tej sprawy dowiedzieli się z jego opowiadania. Pierwszy i zapewne najważniejszy to wielożeństwo. Drugi to budzące wstręt małżeństwa duchownych. Trzecim powodem była dola jeńców i niewolników chrześcijańskich, których kupiec żydowski kupował za nieszczęsne złoto, i to tylu, że biskup nie mógł ich wykupić.” (tłum. K. Abgarowicz)
Oczywiście, handel niewolnikami musiał dokonywać się za przyzwoleniem księcia, który z pewnością uzyskiwał z niego korzyści finansowe i właśnie księcia Czech napomina biskup praski w opisanej na wstępie scenie z Drzwi Gnieźnieńskich. Dla kontrastu nie jest o tak niecny proceder oskarżany Bolesław Chrobry, na którego dwór udał się Wojciech po niepowodzeniu swojej działalności praskiej.
Handel ów w Czechach kwitł także w wiekach kolejnych np. wskazuje nań dokument fundacyjny romańskiego kościoła św. Szczepana w położonych nad Łabą Litomierzycach z roku 1057 (za: H. Zaremska: Aspekty porównawcze w badaniach nad historią Żydów w średniowiecznej Polsce, Rocznik Mazowiecki 2001).
Interesującą wzmiankę o żydowskim handlu niewolnikami zawiera również XII-wieczna kronika Anonima zwanego Gallem i odnosi się ona do okresu bezpośrednio poprzedzającego panowanie Bolesława Krzywoustego: „Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św. Stefana króla, matka zaś jego [księżniczka czeska Judyta – przyp. wł.], zaniemógłszy następnie, umarła w noc Bożego Narodzenia. Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i więźniów, szczególnie bezpośrednio przed śmiercią, i wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów” [tłum. R. Grodecki].
Czy te ostatnie dzieła miłosierdzia pełniła Judyta na terenie Polski (co sugeruje wzmianka o jej szczególnej dobroczynności przed śmiercią), czy też również wcześniej – na terenie Czech – nie wiemy. Prawdopodobne jest iż powyższe mogło mieć miejsce na Mazowszu, pozostającym na obrzeżach państwa polskiego, gdyż Płock był rezydencją Hermana jeszcze przed wygnaniem Bolesława Szczodrego i przejęciem przez Władysława władzy w Polsce – źródła (taryfa z Pomiechowa) potwierdzają istnienie w XII w. prawa pobierania cła od transportów z niewolnikami przez klasztor w Czerwińsku nad Wisłą – przypuszczalnie niewolników pozyskiwano u sąsiednich Prusów.
Jeszcze późniejszego roku 1124 dotyczy natomiast relacja Kosmasa o doradcy księcia Czech Władysława, który w roku 1120 odzyskał stolec praski – Żydzie Jakubie Apelli.
„Stąd swoimi sztukami wprawił go w taką zuchwałość, a raczej szaleństwo, że wywyższając się nad swój stan, tak bardzo nikczemny człowiek sprawował po księciu urząd zastępcy pana; było to wielkim zamieszaniem dla ludu chrześcijańskiego. Tenże sam po chrzcie stając się odstępcą, w nocy zburzył ołtarz, który był wystawiony i poświęcony w ich synagodze, i wziąwszy święte relikwie nie lękał się wrzucić je do swego wychodka. Tego tak wielkiego świętokradcę i złoczyńcę książę Władysław pełen Boga, gorejąc gorliwością Chrystusową, przytrzymał i 22 lipca kazał go zamknąć pod najściślejszą strażą. Ach! Ile bogactwa zdobytego z niesprawiedliwości zabrano z domu tego oszusta i przeniesiono do skarbca księcia! Oprócz tego Żydzi równi mu w zbrodni, aby wspomniany skurwysyn nie był stracony, złożyli księciu trzy tysiące grzywien srebra i sto grzywien złota. Że zaś książę natchniony łaską Bożą wykupił chrześcijańskich niewolników od wszystkich Żydów i zakazał, aby nadal jakikolwiek chrześcijanin im służył, mówię amen, amen; cokolwiek kiedykolwiek przewinił, wszystko tym chwalebnym czynem zgładził i zyskał sobie wieczne imię” (przeł. M. Wojciechowska).
Ponieważ czas życia Władysława przypada na kolejny okres zamętu politycznego w Czechach, można postawić tezę że do odżywania tego sposobu zarobkowania dochodziło w okresie słabości chrześcijańskiej władzy książęcej, a z tym Kościoła, a z powstających wskutek zamętu okazji „handlowych” (jak się domniemywa zysk na handlu wynosił nawet 10-krotność ceny zakupu w Pradze) korzystali bezwzględnie Żydzi. Rosnąca rola Kościoła i postępująca chrystianizacja ziem słowiańskich przyniosła kres procederowi.
Żydowski historyk A. Toaff uważa że u źródeł konfliktów chrześcijańskich społeczności Europy ze społecznościami żydowskimi mogła leżeć dominująca żydowska rola w handlu niewolnikami w IX i X stuleciu. Jak wskazuje – intratność interes powodowała że handel istniał i dotyczył także ludności chrześcijańskiej ziem frankijskich, uprowadzanych niekiedy z własnych domów.
W roku 826 arcybiskup Lyonu Agobard opisał w swoim liście do Ludwika Pobożnego przypadki chrześcijańskich niewolników porwanych jako dzieci na ziemiach dzisiejszej Francji. Pisał również: „Wycierpieliśmy te rzeczy od popleczników Żydów z takiego jedynie powodu że nauczaliśmy chrześcijan by nie sprzedawali im niewolników chrześcijan i by nie pozwalali Żydom na sprzedaż chrześcijan do Hiszpanii (…) Ujawniono że wielu chrześcijan jest sprzedawanych przez chrześcijan i kupowanych pw oryginarzez Żydów oraz że wiele niesłychanych niegodziwości oni czynią, które są zbyt obrzydliwe by je opisywać” (cytaty za: sourcebooks.fordham.edu/source/agobard-insolence.asp)
Z handlem wiązał się inny, jeszcze bardziej okrutny proceder – kastracja zakupionych niewolników, również dzieci, która znacząco podnosiła cenę sprzedaży towaru na arabskich rynkach. Praktykę powyższą opisał m.in. biskup Cremony Liutprand.
>https://naszeblogi.pl/49494-izrael-zaplaci-odszkodowania-za-szmalcownictwo-na-polakach
>http://www.pogonowski.com/display_pl.php?textid=352
Autor: Marek Mojsiewicz
Więcej w oryginalnym artykule.
https://naszeblogi.pl/