OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Czy Zachód ma jeszcze cokolwiek do zaoferowania poza kreowaniem fikcji?

graf. red.Dzisiaj Zachód utrzymujący swoją przewagę nad resztą świata za pomocą kreowania długu, przemocą wojskową oraz przy pomocy sterowania globalnym obiegiem informacji nie ma już niczego do zaoferowania. Przede wszystkim sobie, w tym znaczeniu, że zwija się i czeka go upadek, a na pewno istotne ograniczenie potencjału. O tym, co Zachód ma do zaoferowania światu, to lepiej nie myśleć. Nie ma tego wiele, jak również to głównie fikcja albo łzy. Zachód współcześnie już sam zagubił własne cele, które pozwoliły mu przetrwać i uczyniły go wielkim i wspaniałym. To, co kiedyś było formalnym motorem rozwoju Zachodu – religia, dzisiaj jest odstawione w niebyt, a nie ma żadnej alternatywy, która chociaż by maskowała powszechną i totalną chciwość.

Niestety, na dzień dzisiejszy, jak mielibyśmy zdefiniować co tak na prawdę napędza Zachód? Musielibyśmy odpowiedzieć, że to chciwość. Właśnie ona powoduje powierzchowność relacji, formę bez treści, przemoc, a nade wszystko – niesłychanie wygodną dla Zachodu fikcję, którą może kontrolować.

Fikcja ekonomiczna

Fikcja ekonomiczna to jedno wielkie oszustwo polegające na tym, że możliwy jest do utrzymania w długim okresie czasu model funkcjonowania społeczno-gospodarczego oparty na ciągłym przyroście długu. Zarówno w wydaniu publicznym jak i prywatnym – pompowanie rzeczywistości długiem, który ma być spłacany w przyszłych okresach to jedno wielkie nadużycie. Wymyślone głównie po to, żeby posiadacze kapitału mogli bezpiecznie przez długi okres czasu bogacić się na tyle, żeby wzrost wartości aktywów, mógł być realnie dokonywany już tylko w sferze fikcji ekonomicznej.

Czym innym jak nie fikcją ekonomiczną są współczesne rynki globalne, na których wolumen obrotu przekracza wielokrotnie realny poziom produkcji w prawdziwej gospodarce? Poza tym wszystko jest i tak przeważnie finansowane kredytem, jedynie jak coś się nie uda i upadnie, to okazuje się, że na spłatę długów już się nie da pożyczyć w wirtualnej gospodarce, rodziny muszą sprzedawać domy, likwidować zakłady pracy, wszystko po to, żeby zaspokoić żarłoczne rynki.

Generalne oderwanie ekonomii na Zachodzie od świata realnego, to największy błąd kapitalizmu. Autorzy tego „cudu” zapewne liczyli na to, że błyskawiczny rozwój technologii zniweluje nierówności w redystrybucji papierków bez pokrycia. Ponieważ za każdą nową technologię, trzeba po prostu zapłacić więcej, więc pieniądze wygenerowane na bańkach ekonomicznych – teoretycznie miałyby gdzie się zmaterializować. Niestety nie udało się, technologia przestała się szybko rozwijać wraz ze wstrzymaniem wydatków zimnowojennych przez zwalczające się konkurencyjne supermocarstwa.

W konsekwencji wszyscy mamy problem, ponieważ cały Zachód a z nim praktycznie cały świat wisi na konsekwencjach spłaty lub braku spłaty długów. To wcale nie jest śmieszne, wystarczy sobie wyobrazić sytuację, w której nie mielibyśmy, z czego wypłacić zobowiązań, którymi ktoś chce pokryć swoje potrzeby emerytalne itp. Globalizacja rynków to niestety także i globalizacja ryzyka. Konsekwencje mogą być – w zasadzie prawie na pewno – będą, niestety opłakane.

Fikcja polityczna

Fikcja polityczna to fikcja standardów, właściwie rzekomych standardów, które trzeba twardo spełnić, żeby w ogóle nieć możliwość politycznego zbliżenia z Zachodem. Standardy – standardami, jednak nie obowiązują równo wobec wszystkich, są selektywne, oparte na hipokryzji i weryfikowane przez cynizm.

Zachód ustanawiając dla innych standardy np. demokratyczne, czy też – także i ekologiczne, powoduje, że jego przewagi są afirmowane w wyniku procesów, które te kraje muszą przeprowadzić, żeby w ogóle się przybliżyć do szansy spełnienia narzuconych standardów. Problem polega na tym, że Zachód do swoich obecnych wartości dochodził przez ostatnie 200-300 lat, mając po drodze liczne przypadki po prostu niegodne do powtórzenia, dzięki którym jednak wspaniale się wzbogacił. Tymczasem obecnie Zachód usiłuje zachowywać się jak dziewica, wymagając od wszystkich żeby byli grzeczni i ułożeni, a jeżeli chcą zarobić pieniądze, to co najwyżej mogą udać się – za pozwoleniem – na Zachód „na zmywak”. To bardzo brutalne, ale coś takiego jak wspólnota polityczna zachodu nie istnieje, owszem ona istniała do końca Zimnej Wojny, do póki była spajana przez wizję istnienia wspólnego zagrożenia. Potem okręty pożeglowały w różne strony, doprowadzając do pełni fikcji w kontekście wspólnoty politycznej, która nie wykracza poza papierowe traktaty i deklaracje.

Jeżeli chodzi o wartości, które teoretycznie powinny być wspólne i stanowić podstawę dla tworzenia i pielęgnowania wspólnoty politycznej, to chyba wszystkie przepadły, ponieważ już w okresie zimnej wojny były ze strony Zachodu głównie czystym PR-em.

Odejście od religii – nie zostało zastąpione niczym, co byłoby uniwersalne, albo przynajmniej usiłowało nim być. Konsensualne systemy prawne ulegają ewolucji, jeszcze w latach 80-tych tzw. eutanazję traktowano, jako morderstwo, a dzisiaj? Co będzie za dwadzieścia lat?

Fikcja wspólnych interesów

Mówienie o wspólnych interesach Zachodu, kończy się tam, gdzie zaczyna się podział łupów. Zachód od zawsze budował swoją rentę gospodarczą w oparciu o łupy, tj. własność cudzą, którą pozyskał ze znacznym dyskontem. Szczytem hańby były chyba tzw. wojny opiumowe, niestety, właśnie w ten sposób Zachód widział realizowanie swoich interesów – zawsze cudzym kosztem.

Podobnie było na początku transformacji krajów byłego bloku wschodniego, które zrezygnowały z rozwijania własnego przemysłu, zaprzepaściły dziesiątki lat rozwoju kultury technicznej, skazały pokolenie na bezrobocie, poczucie zbędności i problemy typowe dla społeczeństw postindustrialnych. Zachód nie pomógł tak, jak to sobie wyobrażano, ponieważ stworzenie szklanego sufitu w krajach aspirujących, okazało się dla niego o wiele bardziej korzystne niż realne partnerstwo, odznaczające stworzenie przez Zachód sobie konkurencji.

W warunkach globalizacji to już w ogóle nie ma, o czym mówić. Korporacje załatwiły sprawę za polityków, w sposób tak totalny, że należy się cieszyć, że nie wywołały przy okazji jakiejś strasznej wojny. Chciwość i zachłanność, co roku biją kolejne rekordy. Jeżeli nie będzie koncepcji, – w jaki sposób ucywilizować większość wielkich korporacji, dysponujących często zasobami większymi od średniej wielkości państw, to polityka przegra na tym polu właśnie z chciwością. Zachód wytworzył mechanizmy funkcjonowania gospodarki w prawie pełnym oderwaniu od kontroli publicznej – tutaj nie może być mowy o żadnej wspólnocie interesów, pomiędzy krajami kontrolującymi korporacje, a tymi, które pracują na ich rentę kapitałową. Jeżeli ktoś nie rozumie, o co chodzi, niech się zastanowi, jakie bankierzy ponieśli kary, za kryzys z 2008 roku?

Fikcja wspólnoty cywilizacyjnej

Jednakże największą fikcją jest wytworzona przez Zachód fikcja wspólnoty cywilizacyjnej państw Zachodu, równolegle zderzana z polityką multikulturalizmu niektórych państw. Konsekwencją zderzenia jest brak spójności. Za brak spójności płaci się zniknięciem z kart historii.

W zasadzie całość wspólnoty cywilizacyjnej Zachodu to dzisiaj czysty PR, jeżeli już coś jest kojarzone – powszechnie – wspólnie, to są to archetypy amerykańskiej kultury masowej, bardzo skutecznie multiplikowane na cały świat. Być może wąskie elity pozostają w związku z rdzeniem grecko-rzymsko-oświeceniowym, jednakże proszę zwrócić uwagę na kwestię zasadniczą, – kiedy powstało ostatnie nowe państwo na szeroko rozumianym Zachodzie? I czego było efektem? Problem polega na tym, że powstało 300 lat temu i było efektem brutalnego kolonializmu. To musi powodować smutną refleksję.

***

Wnioski są trudne, zwłaszcza w kontekście poszukiwania elementów wspólnych, które mogłyby posłużyć za coś więcej niż czystą fikcję – jesteśmy w pustym pokoju bez klamek. Za rozwojem technologicznym nie poszedł rozwój społeczny. 1968 rok na Zachodzie, to koniec klasycznego społeczeństwa. 1989 rok to koniec gwałtownego rozwoju technologicznego. 2008 rok to koniec fikcji rozwoju gospodarki wirtualnej, teraz nikt nie da się nabrać z wyjątkiem absolutnych idiotów. Do tego dochodzi odwrót od religii, kryzys wartości. Konsumpcjonizm to ślepa uliczka, ponieważ nie ma zasobów wystarczających dla wszystkich, chyba że wprowadzimy Komunizm.

Przy tym wszystkim trzeba jeszcze mieć świadomość, że nie wszyscy na Zachodzie mają równy głos w dyskusji, co do jego przyszłości. Niektórych, zwłaszcza z nowych krajów – dzieli bariera języka, bariera dostępu do elit, żeby w ogóle mogli zabrać głos. Na to wszystko nakłada się powierzchowność przekazu kulturowego Zachodu, którą tak banalnie obnażają i Rosja i Chiny! Przyszłość jest silnie niepewna, nie ma żadnych gwarancji niczego w świecie bez wartości.

AUTOR: 

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    060011