Artykuły i Komentarze
Oddziaływanie na emocje – prof. Roman Zieliński
Doświadczamy tego na co dzień. To różne techniki manipulacji, w tym oddziaływanie na nasze emocje. Produkt szczepionkopodobny jest trefny, więc trzeba odwołać się do naszych uczuć, empatii i solidarności względem najbliższych i najsłabszych.
Jak to w praktyce działa obrazuje niniejszy cytat:
„Każda osoba, która się zaszczepi, ma szansę przerwać łańcuch zakażeń. Szczepiąc się, chronisz nie tylko siebie. To także ochrona Twoich rodziców, dziadków, dzieci i przyjaciół” (cytat ze strony gov).
Efekty tego są w postaci kolejek chętnych do zaszczepienia. Emocje to jednak zły doradca. Tym narzędziem posługują się rożnej maści manipulatorzy, w tym fałszywi prorocy, uzdrowiciele, przywódcy sekt, no i oczywiście rząd.
Szczepią się wszystkie stany, ci „prości” i ci niby „wykształceni”, biedni i bogaci. A dla powątpiewających pozostaje lekki przymus. Prawie każdy ma odrobinę władzy nad kimś. Dowódca nad żołnierzem, czy policjantem, dyrektor nad nauczycielką. To nic, że nauczycielka jest w ciąży. Liczy się wyszczepialność, statystyka. Dyrektor dobrze się zaprezentuje przed kuratorem, a dowódca przed swoim mundurowym przełożonym.
A co z naszym zdrowiem? To pytanie bez odpowiedzi, zwłaszcza gdy pojawią się poważne odczyny, tzw. poszczepienne.
Niewiele one mają wspólnego ze znanymi nam odczynami w przypadku dotychczasowych szczepień. To gruby kaliber. Nie będę ich opisywał, bo przekracza to moje siły. A potem zgon, jak wiemy, niby bez związku ze szczepieniem.
To typowa schizofrenia, z jednej strony wszystkie objawy przeziębieniowe lub inne dolegliwości to „Covid”, z drugiej zaś, śmierć po podaniu szczepionki, to brak związku ze szczepieniem. Spolegliwość względem członków stada wyrażających gotowość do zaszczepienia kończy się w momencie przyjęcia tego eliksiru. Z problemem zdrowotnym zostaniesz sam, nie pomoże ci lekarz rodzinny ani sanepid. Oni zgarnęli już swoją pulę. Nie jesteś już im potrzebny.
Ale żeby ten wywód był chociaż trochę dydaktyczny przypomnijmy, że szczepiąc się preparatami inżynierii genetycznej jesteś uczestnikiem eksperymentu medycznego. Zupełnie niepotrzebnego. Te preparaty nie dadzą tobie ochrony przed zakażeniem, a jeśli ono nastąpi po ich przyjęciu, to bardzo prawdopodobne, że wywołają one ciężki przebieg.
Zastanówmy się też, przed czym chcemy się chronić tym szczepieniem? Przed wirusami przeziębieniowymi, powodującymi zachorowalność według badań klinicznych Pfizera na poziomie 1%. To nam się z pewnością nie uda, dopadną one zwłaszcza tych po kwarantannie, noszących maseczki, zachowujących dystans, a ”szczepionka” tylko pogorszy sytuację.
Co więc czynić? Starać się żyć normalnie, ale jeśli nie wiemy już co to znaczy, to może przypomnijmy sobie jak funkcjonowaliśmy w poprzednich sezonach przeziębieniowych. Ważny jest przede wszystkim ruch na świeżym powietrzu i odpowiednie odżywianie. Wirusy tego nie lubią, bo to wzmacnia nasz organizm przed infekcją.
A co ze szczepionkami? Zutylizować je, ale to już nie nasz problem. Szkoda tylko, że za nasze pieniądze.
Autor: Roman Zieliński
Profesor genetyki i biologii ewolucyjnej.
Prof. zw. dr hab. Roman Zieliński jest profesorem biologii o specjalności genetyka z prawie 40-letnim doświadczeniem w pracy naukowej i dydaktycznej.
[Źródło: Facebook Autora]
[Źródło:] https://politywatory.com
Covidowy nonsens – bp Richard Williamson
Jeśli to będzie trwało, strzeżcie się ognistego potopu!
Minął już prawie rok od kiedy covidowy nonsens, bazujący na wielkim kłamstwie, zgodnie z którym śmiertelna zaraza miała ogarnąć całą ludzkość, został za jednym zamachem rozsiany wzdłuż i wszerz po całym świecie. Olbrzymie kłamstwo stało się jawne, gdy tylko liczba przypadków śmiertelnych pokazała, że ta tak zwana „pandemia” nie była bardziej niebezpieczna niż przeciętna zimowa grypa. Trwające naiwność ludzi jest haniebnym spektaklem z ich strony, ale mogą oni jak zwykle winić za to jedynie siebie, tym razem za brak zdrowego rozsądku wynikający z braku miłości do prawdy, który to brak sprowadzi prędzej czy później Antychrysta (2 Tes 2, 10). Covid nie ma nic wspólnego ze zdrowiem, natomiast wszystko łączy go z pędem ukrytych sił ku ogólnoświatowej władzy, wykorzystanym przez Boga jako bicz należny nam za tyle niegodziwości społeczeństwa pogrążonego w aborcyjnym szale.
Jednakże są także takie dusze, które robią wszystko co w ich mocy, żeby zatrzymać tych złoczyńców, na przykład Fundacja Corona-Committee założona w Berlinie, która 14 września 2020 roku opublikowała krótki, 28-stronnicowy raport w języku niemieckim. Tłumaczenie fragmentu zatytułowanego „Ustalenia tymczasowe” ze strony 23 tego raportu znajduje się poniżej. Jest to hołd oddany zdrowemu rozsądkowi oraz prawdzie, przygotowany przez czterech prawników z Niemiec w szczególności dla ich rodaków, ale ze wspierającymi podpisami 23 ekspertów, głównie lekarzy, z całego świata. Ich raport można odnaleźć w Internecie na stronie corona-ausschuss.de/wp-content/uploads/209/ 02/.[1]
Zgodnie z tym co wiemy, mamy poważne podstawy podejrzewać, że ryzyko wynikające z covid było w ogromnym stopniu przeszacowane, podczas gdy ryzyko i szkody wynikające z zastosowanych środków zaradczych nie zostały wystarczająco rozważone. Niemiecki rząd już w kwietniu 2020 roku zadeklarował, że nie przeprowadził ani nie planuje przeprowadzić żadnych badań na temat ich konsekwencji. W postępowaniu prowadzonym przez prawnika przed organami landu Bawarii, Kancelaria Stanu Bawarii ujawniła, że do tamtego czasu, wbrew prawu obowiązującemu w landzie, zgodnie z którym wszelkie sprawy publiczne muszą być możliwe do skontrolowania, nie przeprowadzono żadnego dochodzenia ani nie sporządzono pisemnych ekspert dotyczących możliwych konsekwencji restrykcji. Należy to postrzegać w kategorii co najmniej rażącego niedbalstwa, zwłaszcza w świetle coraz poważniejszych doniesień o szkodach wyrządzonych lock-downem przedsiębiorcom, dzieciom, osobom starszym, itp.
Kiedy dokonuje się uczciwej oceny sytuacji wówczas staje się jasne, że potencjalne ryzyko, które nie jest dla systemu zdrowia jako całości wyższe, niż przy jakimkolwiek innym wirusie grypy, spotkało się wysoce ryzykownym zbiorem środków zaradczych. Ryzyko związane z lock-downem oraz podjęte działania stały się obecnie już nie potencjalnym zagrożeniem, ale rzeczywistością. Środki te nie przyniosły rezultatów, na które liczono, ponieważ liczba nowych infekcji czy raczej pozytywnych wyników testów oraz liczba zgonów, co potwierdzają dziś statystyki, tak naprawę spadały już wtedy, gdy wprowadzano lock-down. Od końca czerwca 2020 roku pozytywne wyniki testów wydają się stanowić część fałszywego hałasu mającego mieć właśnie potwierdzenie w testach. Jeśli chodzi o mające cały czas zastosowanie środki zaradcze (maseczki, dystans społeczny, utrata dochodów, zamykanie sal koncertowych, itp. itd.), dzień po dniu rujnują one gospodarkę, zdrowie, życie kulturalne i społeczne ludzi w Niemczech. Zalety wprowadzenia środków zaradczych są nieproporcjonalne do ich wad. To sprawia, że naruszanie praw człowieka w związku z ich zastosowaniem jest całkowicie bezzasadne, a w konsekwencji niezgodne z prawem.
Władze nie oszacowały w wystarczający sposób konsekwencji środków zaradczych, które narzuciły, co wyraźnie przypominały im najwyższe sądy w landzie. Wręcz przeciwnie, władze z pełną świadomością zrezygnowały z przyznania, że powodują zniszczenia uboczne. Rządzący powinni zostać oskarżeni o zachowania zasługujące na najwyższe potępienie.
Katolicy i nie-katolicy bądźcie mężni. Ten nonsens nie jest w żadnym wypadku zakończony.
Kyrie eleison.
Biskup Ryszard Williamson
Nie możemy dalej milczeć
Dla katolika nie ma nic bardziej dziwnego, niż sposób myślenia: najpierw rozwiążmy nasze bardzo poważne problemy, a potem powrócimy do kościołów, by się modlić. Takie podejście jest samo w sobie głęboko podszyte co najmniej duchem laicyzmu, przeświadczeniem o samowystarczalności człowieka. Oznacza utratę poczucia sacrum, sprowadzenie religijności co najwyżej do stanu umysłu, a nie realności relacji między ludzkością a Bogiem. Świadomość, czym była świątynia jerozolimska, a dziś jest każdy kościół, to myślenie dokładnie odwrotne. To obecność Boga w doczesności, w miejscu i czasie. Pomysł, że zwłaszcza w czasach trudnych, należy ograniczać funkcjonowanie kościołów, oznacza „czynić, co nie podoba się Panu”.
Kto tak rozumie widzi, gdzie przebiega granica co boskie i cesarskie odnośnie do budynków kościelnych. Wszystko co jest, jak nazywa to polskie prawo „kultem publicznym”, jest domeną Kościoła. W tym duchu dotychczas rozumiano art. 8 ust. 1 Konkordatu, który mówi: Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu. Jego rozwinięcie widziano w art. 15 w zw. z art. 2 ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 maja 1989 roku (Dz.U. z 2019 r. poz. 1347).
Wynika z nich jasno: co dzieje się we wnętrzach kościołów, podczas kultu publicznego na cmentarzach, drogach publicznych (podczas pielgrzymek) – jest wyłączną sprawą Kościoła. Od kilku już dekad utarła się praktyka współpracy – strona kościelna dokonuje oczywiście zgłoszeń władzom, gdy jest to niezbędne z powodów organizacyjnych (np. o trasach i terminach pielgrzymek). Władza państwowa mogła ingerować dopiero po przekroczeniu granicy określonej w art. 8 ust. 5 Konkordatu mówiącego, iż władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach sprawowania kultu publicznego także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia. Było jasne, że należy to rozumieć, jako działanie incydentalne w przypadkach nagłych, gdy po prostu nie ma możliwości powiadomienia władzy kościelnej, np. policja wkracza do kościoła w bezpośrednim pościgu za przestępcą, który schronił się wewnątrz, czy w przypadku, gdy Straż musi ratować ludzi w płonącej świątyni.
Te zasady zostały katolikom wypowiedziane przez władze państwowe wiosną, gdy te ostatnie jednostronnie zadecydowały o ograniczeniach w dostępie do kościołów. O tym, że było to działanie jednostronne, łamiące zasady konkordatowe i ustawowe można się było domyślić już gdy 15 kwietnia 2020 roku Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki skierował oficjalne pismo do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego zwracając uwagę, na nieadekwatność regulacji dotyczących ilości osób w kościołach. Arcybiskup raczej nie wystosowałby takiego pisma, gdyby wcześniej był stroną wspólnych uzgodnień. Po drugie od początku trudno było podejrzewać, że jakikolwiek hierarcha zgodziłby się na regulację tak nonsensowną jak ograniczenie do pięciu osób, bez względu na wielkość świątyni.
Nie można mieć już żadnych wątpliwości od momentu, gdy wobec zamknięcia w ostatniej chwili cmentarzy przed samym dniem Wszystkich Świętych Prymas Polski abp Wojciech Polak powiedział: „Ze mną premier nie konsultował zamknięcia cmentarzy. Nie miałem też żadnych innych informacji, czy premier konsultował tę decyzję z sekretariatem Episkopatu czy z przewodniczącym KEP”. Od tego momentu żaden katolik w Polsce, nie powinien mieć raczej wątpliwości. To wszystko polega na tym, że władza państwowa jednostronnie, wbrew Konkordatowi, Konstytucji i ustawom decyduje o tym, co dzieje w kościołach, wkraczając w kompetencje naszych biskupów. Hierarchowie nie chcąc wchodzić w konflikt, przyjmują ten dyktat, wydając w poszczególnych diecezjach dekrety o treści podobnej, jak przepisy państwowe.
Nielegalność tej działalności władz państwowych ma również swój szczególny wymiar na gruncie prawa państwowego. Najbardziej pryncypialne prawo wynikające z Konkordatu, Konstytucji i ustaw, ograniczane jest w drodze rozporządzeń. Zapadły już orzeczenia, w których nawet sądy państwowe potwierdziły, iż takie regulacje po prostu nie są obowiązujące. Decyduje o tym kilka kwestii. Przede wszystkim brak umocowania organu wydającego rozporządzenie – art. 46, 46a i 46b ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. dnia 5 grudnia 2008 roku (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1845) po prostu nie upoważniają władzy wykonawczej do samodzielnego regulowana kultu publicznego. Po drugie, zgodnie z art. 233 Konstytucji, prawa i wolności sumienia i religii nie mogą być ograniczone nawet ustawą i to w sytuacji stanu nadzwyczajnego. Co dopiero rozporządzeniem, a więc aktem niższego rzędu niż ustawa i to bez oficjalnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Należy podkreślić, iż ostatnie z wydanych rozporządzeń wręcz pogłębiają stan nielegalności. Negatywną nowością jest takie formułowanie przepisów, iż wynika z nich że władze państwowe kult publiczny traktują jako jeden z rodzajów zgromadzeń publicznych. Dotychczas było całkowicie oczywiste, iż w rozumieniu prawnym kult publiczny jest czymś zupełnie innym, niż zgromadzenia publiczne, a regulacje dotyczące zgromadzeń publicznych nie są stosowane do kultu publicznego. Obecne stanowisko władz oznacza, iż Msza św. dla rządzących jest tym samym, co manifestacja (sic!).
Dla katolików jest to po prostu obraźliwe.
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 października 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1758) stanowi: Do odwołania zakazuje się organizowania zgromadzeń w rozumieniu art. 3 ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach (Dz. U. z 2019 r. poz. 631). W ust. 8 jako swego rodzaju wyjątek ustanowiono, iż zgromadzenia organizowane w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych mogą się odbywać. Dalsze ograniczenia wprowadzono rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 6 listopada 2020 roku (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1972) zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Informacje pochodzące ze środowisk rządowych mówią, iż rozważane są dalsze restrykcje stanowione kolejnymi rozporządzeniami.
Od wiosny władze państwowe dokonują kolejnych naruszeń praw katolików. Ingerencje rozporządzeniami w kult publiczny, policyjne rozgonienie oficjalnej diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, prowadzenie policyjnych czynności operacyjnych na terenach parafii (w tym zagłuszanie nabożeństw przez megafony), stawianie przed sądem kapłanów pod zarzutem, iż w trakcie odprawiania Mszy powinni na bieżąco liczyć wiernych. Są to działania nielegalne od strony formalnej, o czym wiemy już dziś ze słów naszych biskupów (nikt z nimi tego nie uzgadniał, zostało to narzucone). Również nonsensowne merytorycznie.
Trudno zrozumieć, w jaki sposób ktoś mógł w ogóle wpaść na pomysł, iż dopuszczalna jest obecność pięciu osób w kościele, niezależnie od wielkości. Od początku do teraz stosowane jest jawnie nonsensowne kryterium powierzchni gdy wiadomo, iż epidemiczne znaczenie ma przede wszystkim kubatura (transmisja drogą oddechową oznacza, iż należy unikać przestrzeni oddechowej innych osób – w strzelistych budynkach, jakimi najczęściej są kościoły, wydychane ciepłe powietrze zawierające dodatkowo parę wodna unosi się w górę).
Nie podejmujemy się rozstrzygać – działalność rządzących nosi charakter intencjonalny, czy też wynika z nieudolności. Jednakże wobec zapowiedzi, iż władze państwowe szykują się na nawet długotrwałe funkcjonowanie w obecnych reżimach, nie możemy dalej milczeć. Tym bardziej, iż istnieje obawa, że nawet po zakończenie formalnego stanu epidemii będzie pokusa, by utrzymać przeróżne ograniczenia, czy przynajmniej rozumienie, iż katolicy, Kościół w Polsce podlegają ściśle władzy świeckiej.
Katolikom w Polsce należy się jasne wyjaśnienie dotyczące wskazanych problemów. Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików? Opisane działania należy rozumieć, jako wypowiedzenie Konkordatu? Uchylenie gwarancji Konstytucyjnych i ustawowych? Obecne władze swe regulacje rangi rozporządzeń uważają za wyprzedzające umowy rangi międzynarodowej, ustawy zasadniczej i ustaw zwykłych?
Nad tym wszystkim góruje jednak problem podstawowy. Błądzi fundamentalnie kto sądzi, iż rozwiąże problemy kraju, czy ludzkości, nie powierzając się przede wszystkim Panu Bogu.
Pandemicznego szaleństwa ciąg dalszy
Miało być inaczej. Lockdown taki, jak rok temu miał już nie wrócić. Ale rządzą ogarnięci szaleństwem nieodpowiedzialni decydenci mający za nic dobro każdego z nas. Teraz nie tylko zamykają gospodarkę, ale sięgnęli po to, co dla wielu najdroższe: przymykają drzwi naszych świątyń.
Od kilku dni rząd sondował, czy może zamknąć kościoły na Wielkanoc. Minister Adam Niedzielski negocjował ten ruch z episkopatem. Wspólne oświadczenie, wydane przez władze i sekretarza episkopatu, bp. Artura Mizińskiego, jest szokujące. To żyrowanie polityki epidemicznej państwa. Oczywiście bądźmy precyzyjni: nie jest ona sprzeczna z nauczaniem Kościoła, ale czy faktycznie zadaniem biskupów jest zajmowanie się rządowymi restrykcjami? Czy żaden z hierarchów, jeśli już bardzo chce zajmować się lockdownem, nie dostrzega opłakanych skutków niemedycznych metod walki z pandemią? Czy gwałtowny wzrost umieralności osób wśród osób niechorujących na Covid nie mówi wystarczająco wiele o tym, jak tragiczna w skutkach jest polityka rządu? Czy upadające firmy to jest coś, czym kościelny hierarcha, żyrujący rządowy plan walki z epidemią, nie powinien się zainteresować?
Przykro to napisać, ale wygląda na to, że dzień przed ogłoszeniem kolejnych obostrzeń, biskupi zawarli z rządem katastrofalny w skutkach pakt. Jeśli faktycznie bp Miziński przybił pieczątkę na decyzji ministra Niedzielskiego o zastosowaniu wobec świątyń tej samej miary, jaką stosuje on do supermarketów, to włos jeży się na głowie. Czy faktycznie nasi pasterze skapitulowali? Czy podobnie zachowają się, gdy rząd zaproponuje całkowite zamknięcie kościołów?
Nie możemy przecież wykluczyć, że niebawem minister Niedzielski zapuka do drzwi bp. Mizińskiego, by przekonywać go, że trzecia fala jest tak wysoka, iż drzwi kościołów należy zaryglować. Jeśli dzisiaj sekretarz episkopatu podpisuje się pod dokumentem wspierającym narrację rządową o walce z wirusem, to znacznie trudniej będzie naszym hierarchom stanąć w opozycji do kolejnych restrykcji nakładanych przez władze.
A wiele wskazuje na to, że zapewnienia premiera, iż zaraz po Świętach Wielkanocnych sytuacja się zmieni, bo dojadą do nas miliony szczepionek, to czarowanie rzeczywistości.
Tylko dwa tygodnie…
Dokąd zmierza rząd w walce z pandemią? Trudno powiedzieć. Premier apeluje nie wiadomo o co. Jeszcze do niedawna były to 100 dni solidarności, teraz dwa tygodnie „twardego lockdownu”, ale przecież wiemy doskonale, co w języku tego rządu oznaczają dwa tygodnie. Łukasz Szumowski rok temu zamykał nas w domach właśnie na dwa tygodnie, a Niedzielski w październiku też na dwa tygodnie zamykał restauracje, muzea, teatry, kina i kluby fitness.
Co najbardziej przeraża? Głupota tego rządu. Pandemia trwa bowiem rok, o kolejnych, nadchodzących falach słychać właściwie każdego dnia. A rząd nie podjął żadnych kroków, by choć spróbować zmienić strategię walki z pandemią. Dzisiaj wróciliśmy do punktu wyjścia – miejsca, w którym byliśmy rok temu. I to mimo zapewnień, że mamy narzędzia kontroli wirusa, powrót do traumy z wiosny 2020 roku nie jest już możliwy. Dlaczego nie wykorzystano tego roku, by przeprowadzić badania dotyczące miejsc, gdzie najczęściej zakażają się ludzie.
Laik zauważy, że wzrost zachorowań w Polsce zaczął się niedługo po tym, gdy rząd otworzył galerie handlowe oraz szkoły dla dzieci z klas 1-3. Niewykluczone zatem, że potwierdzają się w naszym przypadku badania Brytyjczyków, którzy ocenili, że najbardziej ryzykownymi z punktu widzenia epidemicznego miejscami są właśnie szkoły i sklepy wielkopowierzchniowe. Co to mogłoby oznaczać dla ludzi logicznie myślących, którym na sercu leży dobro kraju? Przede wszystkim jedno: należy wstrzymać otwieranie placówek edukacyjnych czy galerii handlowych i pozwolić działać mniejszemu biznesowi, gdzie łatwiej przychodzi utrzymanie rygorów sanitarnych.
Także i z tego punktu widzenia absurdalny jest pomysł, by radykalne restrykcje obejmowały świątynie. Kościoły otwarte są z pewnymi ograniczeniami od blisko roku i w tym czasie nic nie wskazywało na to, by to właśnie tam dochodziło do zakażeń. Ich otwarcie nie wpłynęło w żaden sposób na zmianę sytuacji epidemicznej. Liczba zakażeń fluktuowała tak, jak zmienia się na przestrzeni całego roku. Słowem: fakt, że rząd uwzględnił postulat dodatkowych obostrzeń w kościołach w najważniejsze dla chrześcijan Święto, wskazuje na danie posłuchu przeciwnikom Kościoła. Innego wytłumaczenia nie widzę.
Tłuste koty
Rok po rozpoczęciu pandemia możemy śmiało powiedzieć, że rządzą nami ludzie, dla których jakikolwiek wysiłek intelektualny stanowi epokowe wyzwanie. Najłatwiej jest „zamykać wszystko”, jak mówi minister Niedzielski. Według własnego widzimisię. I tego, co napisano rok temu w Nejczer. Czy naprawdę w ciągu roku nie mogliśmy przeprowadzić jednego badania, stanowiącego jakąś podstawę do nakreślenia metody nakładania i zdejmowania obostrzeń?
W maju 2020 roku Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego wspominał, że wraz ze swoim zespołem opracowuje algorytm obostrzeń, przewidując nasilenie pandemii. Oparty o konkretne liczby i dane, zakładające ilość zakażeń i obciążenie służby zdrowia, pozwalał on nadać polityce „reżimu sanitarnego” nadać choćby pewne znamiona przewidywalności. Dzięki temu przedsiębiorcy wiedzieliby, jakie wskaźniki zakażeń, zachorowań czy obciążenia łóżek szpitalnych prowadziłyby do nałożenia ograniczeń na daną branżę. Co rząd zrobił z tym algorytmem? Nie zainteresował się nim. Dlaczego? Bo jest zbieraniną leniwych, tłustych kotów, których celem nie jest troska o nasze dobro, ale wygrana w kolejnych wyborach. Kiedy interes wyborczy nakazywał odwołać pandemię, premier Morawiecki gardłował, że wirusa nie należy się już bać. Gdy prezydent Andrzej Duda dostał przepustkę do Pałacu Namiestnikowskiego na kolejnych pięć lat, zagrożenie pandemią zaczęło powracać.
Nie ma zatem żadnego pomysłu, jak żyć w reżimie pandemicznym, rząd jest pozbawiony strategii. Nadzieje, jakie we wrześniu wiązaliśmy ze sprawnym menedżerem i ekonomistą na fotelu ministra zdrowia, Adamem Niedzielskim, okazały się płonne. To doktryner tępo realizujący jasno postawione zadanie: Adam, zrób tak, żeby nie było katastrofy w służbie zdrowia. I Adam robi, co może, żeby tych łóżek starczyło – przynajmniej na papierze, bo lekarze alarmują, że to, co ogłasza ministerstwo zdrowia w oficjalnych danych dotyczących dostępności łóżek lekarskich to mrzonka – respiratorów było tyle, ile potrzeba, no i żeby zaspokoić oczekiwania przerażonych wirusem niektórych wyborców PiS. Reszta? Zastanowimy się jeszcze, jak to wszystko się skończy.
Kłopot w tym, że niewiele wskazuje, by pandemia miała dobiec końca w najbliższym czasie. To naprawdę przerażające, że władza po roku pandemii nie jest nam w stanie nakreślić żadnej perspektywy.
Tomasz Figura
Refleksje Abp. Viganó o Wielkanocy 2021 w czasach pandemicznej tyranii
W zeszłym roku, po raz pierwszy w erze chrześcijańskiej, hierarchia katolicka podjęła decyzję na tyle niepojętą co pożałowania godną, a polegającą na ograniczeniu uroczystości wielkanocnych, idąc w ślad za oficjalną propagandą pandemiczną.
Wielu wiernych, ograniczonych restrykcjami, które okazały się nieskuteczne i szkodliwe, zostało zmuszonych do duchowej wspólnoty z Najświętszą Ofiarą wyłącznie za pośrednictwem komputera. Minął rok, nic się nie zmieniło i znowu słyszymy, że musimy przygotować się do kolejnego lokdałnu aby tym razem pozwolić ludzkości na poddanie się szczepieniom eksperymentalnymi środkami o potwierdzonej szkodliwości, narzuconymi przez lobby farmaceutyczne. Wiele krajów wprowadza zakaz ich stosowania z powodu podejrzanych zgonów po ich zastosowaniu. Pomimo terroryzmu medialnego, coraz bardziej widać skuteczność prostych środków, skutecznych w zwalczaniu wirusa, które zapobiegają hospitalizacji i w konsekwencji zgonom.
Jako katolicy, jesteśmy zobowiązani do uświadomienia sobie, że pomimo wmawianego nam od ponad roku stanu zagrożenia, śmiertelność nie wzrosła w porównaniu z latami poprzednimi. Musimy myśleć, nawet zanim uwierzymy, ponieważ Pan obdarzył nas inteligencją. Uczynił to po to, abyśmy byli w stanie zrozumieć i ocenić otaczającą nas rzeczywistość. W akcie Chrztu nie odrzucamy naszej racjonalności na rzecz bezkrytycznej wiary lecz akceptujemy to, co Pan Bóg nam objawia, skłaniamy się przed autorytetem Boga, który nas nie oszukuje i który sam jest Prawdą.
Nasza zdolność do “wewnętrznego rozeznania” zjawisk, chroni nas światłem Łaski przed nieracjonalnym wyborami, które jeszcze wczoraj kazały “ubóstwiać” naukę jako konieczne antidotum przeciwko “przesądom religijnym”, a które dzisiaj każą nam “ubóstwiać” samozwańczych ekspertów jako kapłanów pandemii, odrzucając wszystkie elementarne zasady współczesnej medycyny. Dla chrześcijan, prawdziwą plagą jest konieczność wezwania do nawrócenia i pokuty skierowana do jednostek i całych narodów, ekspiacji za agitatorów nowej religii sanitarnej, którzy wmawiają nam, że uleczalny wirus grypy jest krzykiem matki-ziemi, udręczonej przez ludzkość. Matki-ziemi, macochy do której zwracają się słowami Giacomo Leopardiego “dlaczego nie oddajecie tego co zabraliście, czy aż tak oszukujecie wasze dzieci ?” Zdajemy sobie sprawę, że to plemienne okrucieństwo, że ta prymitywna siła czyli ten ogólnoświatowy wirus który nas zamierza wytępić, nie zamieszkuje w Naturze, której zadziwiającym architektem jest Stwórca, lecz jest to elita służąca ideologii globalistycznej. Elita, która z jednej strony chce nam narzucić tyranię Nowego Porządku Świata, a z drugiej, w celu zachowania swoich przywilejów, sowicie wynagrodzić tych którzy oddają jej swoje usługi. Buntownicy, ci którzy stawiają opór, pozbawiani są majątku, wolności, zmuszani do testowania podejrzanych szczepionek w imię większego dobra, bez możliwości sprzeciwu czy krytyki.
Kilka dni temu pewna kobieta przekonana o tym, że jest obdarzona zdrowym rozsądkiem, powiedziała że należy poddać się obowiązkowi noszenia maseczek i dystansu społecznego nie tyle z powodu skuteczności takich zabiegów ale dla okazania wsparcia naszym przywódcom politycznym, którzy w zamian poluzują dotychczasowe obostrzenia. Tak powiedziała: Jeśli założymy maski i pozwolimy się zaszczepić, być może pozwolą nam znowu żyć”. W odpowiedzi na to, pewien starszy człowiek powiedział, że tak mógł też pomyśleć Żyd w hitlerowskich Niemczech, przyszywając na rękaw gwiazdę Dawida i licząc na to, że zaspokoi to urojenia Hitlera i uratuje go to przed deportacją i śmiercią w obozie koncentracyjnym. Po wyrazie twarzy tej kobiety można było wyczytać, że nagle zrozumiała podobieństwo naszego współczesnego szaleństwa pandemicznego z sytuacją w hitlerowskich Niemczech, sytuacją w której można zaprowadzić tyranię, wykorzystując strach milionów ludzi. Niemcy pozwolili sobie wmówić posłuszeństwo, nie reagowali na łamanie praw swoich współobywateli, których jedynym przestępstwem było to, że byli Żydami, mało tego, stali się donosicielami informującymi o takich “przestępcach” w ich otoczeniu. Zapytuję więc: jaka jest różnica pomiędzy tymi którzy denuncjowali swoich żydowskich sąsiadów a tymi którzy obecnie denuncjują swoich sąsiadów dlatego, że ci nie stosują się do niekonstytucyjnych i łamiących swobody jednostki, restrykcji pandemicznych? W obu przypadkach, donosiciele nie szanują prawa i obowiązujących zasad, gdy jednocześnie te same normy łamią prawa tej części populacji, która została wyjęta spod prawa, wczoraj w oparciu o kryteria etniczne a dzisiaj o sanitarne. Czyżby nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z przeszłości?
Głos Kościoła wzywa Bożą Opatrzność do odstąpienia od “flagella tuae iracundiae, quae pro peccatis nostris meremur” (“bicza Bożego na który zasłużyliśmy naszymi grzechami”. Te bicze Boże objawiały się przez wieki poprzez wojny, plagi, głód, dzisiaj objawiają się tyranią globalizmu zdolną do pociągnięcia za sobą większej ilości ofiar niż wojna światowa i zniszczenia gospodarki światowej bardziej niż największe trzęsienie ziemi. Musimy też zrozumieć, że gdyby Pan Bóg zezwolił architektom światowej pandemii na realizację ich zamierzeń, uczyniłby to dla naszego większego dobra. Byłoby tak, ponieważ współcześnie już niewiele pozostało na ziemi z cywilizacji chrześcijańskiej, a to co jeszcze wczoraj traktowaliśmy jako rzecz oczywistą, dzisiaj jest nielegalne: nasze podstawowe prawa obywatelskie, modlitwa w kościele, spotkanie z przyjaciółmi, obiad z najbliższymi, otwarcie sklepu lub restauracji, pójście do szkoły czy wycieczka.
Jeśli ta pseudo-pandemia jest biczem Bożym, to nietrudno zrozumieć za które grzechy Niebo nas karze: przestępczość, aborcja, morderstwa, zabójstwa, rozwody, przemoc, zboczenia, nałogi, kradzieże, oszustwa, zdrady, kłamstwa, profanacje, okrucieństwa. Grzechy publiczne i indywidualne. Grzechy nieprzyjaciół Pana Boga jak i Jego przyjaciół. Grzechy świeckich i duchownych, ludzi prostych jak i wykształconych, rządzonych i rządzących, młodych i starych, kobiet i mężczyzn.
Mylą się ci, którzy twierdzą, że gwałcenia prawa naturalnego, które ma miejsce na naszych oczach, nie ma nadprzyrodzonych konsekwencji i że nasz współudział w tym procederze nie jest istotny. Pan Jezus jest Panem Historii i ktokolwiek chciałby usunąć Księcia Historii ze świata, który On stworzył i odkupił Swoją Najdroższą Krwią, ten nie akceptuje nieodwracalnej porażki szatana, wiecznego potępieńca. Zatem w tym delirium, które nosi wszelkie cechy pychy, słudzy szatana zachowują się jakby jego zwycięstwo było już pewne, podczas gdy w rzeczywistości jest to tylko mrzonka i chwila. Nemesis jakie jest im gotowane przypomni nam przejście Izraelitów przez Morze Czerwone oraz to, że Pan Bóg nie pozwolił faraonowi na nic, co nie było zgodne z Jego wolą.
Wielkanoc – prawdziwa Pascha, w której starotestamentowa Pascha jest zaledwie alegorią tego co dokonało się na Golgocie na błogosławionym drzewie Krzyża. Jezus Chrystus jest doskonałym Ołtarzem, Kapłanem i Ofiarą tego Poświęcenia. Baranek Boży zapowiedziany przez tego co wołał nad brzegiem Jordanu, wziął na siebie grzechy tego świata aby ofiarować Siebie jako ludzką i Boską ofiarę dla Ojca, przywracając Swoją Krwią Porządek naruszony przez pierwszego Rodzica. To tam, na Kalwarii, nastąpił prawdziwy Reset, dzięki któremu niespłacalny dług dzieci Adama został spłacony nieskończoną zasługą Męki i Odkupienia, wykupując nas z niewoli grzechu i śmierci.
Bez żalu za grzechy, bez intencji poprawy naszego życia i bez poddania się woli Bożej, nie możemy liczyć na to, że konsekwencje naszych grzechów, które obraziły Boży Majestat, zostaną załagodzone naszą pokutą i znikną. Nasz Pan ukazał nam właściwą, królewską drogę takiego odkupienia “Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady” (1P, 21) Weźmy swoje krzyże i zapierając się samych siebie, podążajmy za Boskim Mistrzem. Oczekujmy Wielkanocy ze świadomością, że Pan na nas spogląda “Byliście bowiem zbłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście się do pasterza i stróża dusz waszych” (1P 2,25). Pamiętajmy, że w Dniu Gniewu, to On będzie naszym Sędzią lecz dzięki Chrztowi zasłużyliśmy sobie na prawo nazywania Go naszym Bratem i Przyjacielem.
Prosimy Najwyższego Sędzię słowami Pisma Świętego “Osądź mnie, Boże, i rozstrzygnij sprawę moją z narodem bezbożnym, od człowieka niesprawiedliwego i zdradliwego zabierz mnie”. Do Litościwego Ojca, który przez Swego Syna uczynił nas dziedzicami swojej wiecznej chwały, zwracamy się z pokorą słowami Dawida “Obmyj mnie zupełnie z winy mojej I oczyść mnie z grzechu mego. Ja bowiem znam występki swoje I grzech mój zawsze jest przede mną”.
Prosimy Ducha Pocieszyciela “Daj zasługę męstwa, Daj wieniec zwycięstwa, Daj szczęście bez miary”.
Jeśli naprawdę chcemy aby ta pseudo-pandemia rozpadła się jak domek z kart, tak jak zawsze bywało w przypadku jeszcze gorszych plag, gdy Pan zarządził ich koniec, pamiętajmy aby zawsze Jemu i tylko Jemu przyznawać Powszechne Panowanie, które sobie przypisujemy gdy grzeszymy, odmawiamy Mu posłuszeństwa, czyniąc się tym sługami szatana. Jeśli zaprawdę pożądamy pokoju Chrystusa, to Chrystus musi królować, i Jego Królestwa musimy pożądać, zaczynając do siebie, naszych rodzin, naszych przyjaciół i znajomych, naszej wspólnoty religijnej. Przyjdź Królestwo Twoje. Jeśli pozwolimy na ustanowienie nienawistnej tyranii grzechu i buntu przeciwko Chrystusowi, szaleństwo Covid będzie tylko początkiem piekła na ziemi.
Przygotujmy się do spowiedzi Wielkanocnej w duchu zadośćuczynienia i pokuty za nasze grzechy a także grzechy naszych braci, ludzi Kościoła oraz rządzących nami. Prawdziwe i święte “nowe Odrodzenie” do którego wszyscy powinniśmy dążyć powinno polegać na Łasce i przyjaźni z Bogiem i wierności Jego Najświętszej Matce oraz wszystkim Świętym. Prawdziwe “nic nie będzie takie same” nastąpi wtedy, gdy wstaniemy od konfesjonału z postanowieniem nie grzeszenia więcej, ofiarując nasze serce Królowi Eucharystycznemu, zasiadającemu na tronie z którego błogosławi każde nasze działanie, każdą myśl i oddech.
Niech to będą nasze życzenia na nadchodzące Święta Zmartwychwstania Pańskiego !
Karol Maria Viganó, Arcybiskup
6 marca 2021
[Źródło:] “Abp. Viganò reflects on Easter 2021 in light of coronavirus tyranny” – Lifesitenews.com (Mar 22, 2021)
Tłum. Sławomir Soja
Geert Vanden Bossche: Masowe szczepienia przekształcą łagodny wirus w potwora
Geert Vanden Bossche, belgijski badacz z ponad 30-letnim doświadczeniem w dziedzinie wirusologii, immunologii i biologii molekularnej, były dyrektor Fundacji Billa i Melindy Gatesów, odpowiedzialny za globalne programy szczepień, a obecnie niezależny konsultant ds. szczepień, ostrzega przed globalną katastrofą epidemiologiczną w wyniku masowego stosowania szczepionek na Covid-19.
Vanden Bossche bije na alarm zwracając uwagę, że masowe szczepienia przeciwko Covid-19 mogą mieć odwrotny skutek od zamierzonego. Naukowiec nie odradza wprawdzie szczepienia osób narażonych na ciężki przebieg Covid-19, ale ostrzega że masowe szczepienia będą zagrożeniem dla zdrowia na poziomie całej światowej populacji. Zaszczepianie ogromnej liczby osób, niezależnie od tego czy ich układ immunologiczny jest sprawny czy nie, doprowadzi według belgijskiego eksperta do powstania licznych, niedających się poskromić mutacji koronawirusa. W 11-stronicowym apelu wzywa on do natychmiastowego zaprzestania masowych szczepień, ponieważ grozi to „globalną katastrofą dla zdrowia publicznego”.
Powodem niepokojów Vanden Bossche jest fakt, że żadna szczepionka nie jest przeznaczona do zabijania wszystkich możliwych mutacji koronawirusa. Firmy opracowujące szczepionki koncentrują się na tych mutacjach, które występują najczęściej. Naukowiec obawia się, że doprowadzi to do powstania agresywnych, odpornych na wszelkie lekarstwa i szczepionki nowych mutacji. Według niego sytuacja podobna jest do nadużywania antybiotyków, prowadzącego do powstania nowych szczepów bakterii odpornych na wszelkiego rodzaju lekarstwa.
„Powszechne stosowanie antybiotyków stwarza poważny globalny problem z opornymi drobnoustrojami, ale wydaje się, że nikt nie przejmuje się odpornością na szczepionki stosowane w programach masowych szczepień podczas trwającej pandemii” – pisze Vanden Bossche w swoim apelu. Może się wówczas okazać, że młodzi ludzie których organizm świetnie sobie radził z SARS-CoV‑2 w początkowym okresie pandemii, mimo szczepień nagle nie będą w stanie radzić sobie z mutacjami. Uważa on, że przeciwciała sztucznie wytworzone pod wpływem szczepionek są bardziej agresywne od naturalnych przeciwciał i w związku z tym szczepionki doprowadzą do przytłumienia naszego naturalnego systemu obronnego. Po pojawieniu się nowej mutacji nie będzie on już w stanie adekwatnie bronić się przed koronawirusem i stanie się zależny od kolejnych szczepionek. Naukowiec określa kampanie szczepionkowe wręcz mianem „przestępczych”. „Ludzkość ryzykuje przekształcenie raczej nieszkodliwego wirusa w potwora” – stwierdza Vanden Bossche.
za https://ordomedicus.org/
Od niedzieli całkowity lockdown w Polsce?
– Jeśli w środę, czy czwartek będziemy zbliżali się do liczby wyraźnie przekraczającej 30 tys. nowych zakażeń dziennie, to całkowity lockdown będzie nie tylko potencjalnym, ale też realnym scenariuszem – mówił w telewizji Polsat prof. Andrzej Horban, doradca premiera.
Do tych słów odniósł się dr Paweł Basiukiewicz.
„Zróbmy 150 tysięcy testów, będzie 30 z górką” – napisał na Twitterze znany kardiolog.
Mamy 14 578 nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia – poinformowało w poniedziałek ministerstwo zdrowia.
Dodatnie wynik testu pochodzą z województw: mazowieckiego (2899), śląskiego (1859), wielkopolskiego (1355), pomorskiego (1231), dolnośląskiego (1215), małopolskiego (1207), łódzkiego (862), kujawsko-pomorskiego (704), podkarpackiego (669), zachodniopomorskiego (517), lubuskiego (495), świętokrzyskiego (429), warmińsko-mazurskiego (310), opolskiego (240), lubelskiego (181), podlaskiego (167).
„Z powodu COVID-19 zmarło 11 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarły 54 osoby” – podaje resort zdrowia w poniedziałkowym komunikacie.
Mniej testów, mniej dodatnich wyników
źródło: Polsat, Interia