Artykuły i Komentarze
Pożegnanie z narracją
Ateista nie jest szalony; nie jest on obłąkany. Człowiek obłąkany to taki, który fantazję uznaje za rzeczywistość. Jednakże ateista nie walczy z fantazją przyjmowaną jako rzeczywistość, lecz z rzeczywistością, którą uznaje on za fantazję. Innymi słowy, tym, co chroni ateistę przed piętnem obłąkania jest fakt, iż walczy on z Rzeczywistością, dzięki której wszystkie inne rzeczy są rzeczywiste. (Abp. Fulton John Sheen)*)
Dobrze jest odróżniać fantazję od rzeczywistości.
Największym błędem, jaki możemy popełnić, gdy tego nie czynimy (w kontekście wyborów, które nas czekają - ale nie tylko) jest nie uznawanie Boga za Rzeczywistość. Za Byt Absolutny.
Część z nas, Polaków uznaje Boga za Ideę. Pomimo praktyk religijnych, najlepszej woli, często wielu wysiłków, ogromnej nieraz aktywności na polu społecznym, intelektualnym, czy politycznym, w tej sprawie – najważniejszej sprawie naszego życia - kierujemy się nieraz mglistym przypuszczeniem, niejasnym wyobrażeniem albo sentymentem. Może tam coś jest, mówimy sobie. A może nie ma nic.
Z tego podstawowego błędu wynikają wszystkie inne. Czytaj dalej
Absurd i destrukcja istotą nowoczesnej sztuki
Rewolucja francuska dokonała ogromnego przewrotu w dziejach ludzkości. Zniszczenia nie ominęły również sztuki. Rezygnacja z pojmowania człowieka jako bytu stworzonego na podobieństwo Boże, zaprowadziła szybko do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej formy, czyli pojmowania człowieka jako obrazu Boga, rezygnuje nowoczesna sztuka.
Istotą sztuki, co odzwierciedla się w jej zasadach i początkach, jest pozostawanie w służbie Boga. Artysta, tworząc swoje dzieło, w pewnym sensie uczestniczy w boskim dziele stworzenia. Najstarsze dzieła sztuki są obiektami sakralnymi, związanymi z kultem Boga (u pogan: bóstw) lub wiążą się z ogólnie pojętą tajemnicą śmierci. Wszystkie dzieła sztuki z czasów chrześcijańskiej starożytności powstawały dla chwały Boga: obrazy ołtarzowe i rzeźby w romańskich i gotyckich świątyniach, freski na ścianach kościołów i krużganków, ilustracje ksiąg liturgicznych i naczynia przeznaczone dla kultu Bożego. W renesansie nastąpił początek zmiany mentalności, co najlepiej widać w malarstwie: myśl o wieczności zaczyna tracić w sztuce centralne miejsce. Obok motywów sakralnych, coraz częściej pojawiają się pejzaże, portrety — malowane np. przez Rafaela, Tycjana, Dürera, Holbeina czy Bruegela, powstają rzeźby zwierząt i postaci mitycznych. Ogólnie jednak życie społeczne, a więc również i sztuka, przepojone było jeszcze duchem chrześcijańskim. Znany wiersz z 1595 roku głosił, że „bez Boga nie powstało żadne dzieło sztuki!”. Czytaj dalej
Alta Vendita – Masoneria i przewrót w Kościele Katolickim – John Vennari
Transkrypcja przemówienia wygłoszonego na Fatimskiej Konferencji Pokoju w Rzymie, październik 2001
To przemówienie będzie krótkim expose na temat XIX-wiecznego dokumentu masońskiego “Stała Instrukcja Alta Vendita” [Permanent Instruction of Alta Vendita], który nakreślił plan pomocy w zrozumieniu tego czym jest “diaboliczna dezorientacja wyższej hierarchii”, o czym mówiła s. Łucja. Uważam, że “Stała Instrukcja” tłumaczy pochodzenie tej diabolicznej dezorientacji.
Alta Vendita była najwyższą lożą Carbonari [Karbonariusze], włoskiego tajnego stowarzyszenia powiązanego z masonerią, i obie potępił Kościół Katolicki [1]. Jezuita E Cahill w książce “Masoneria i ruch antychrześcijański” [Freemasonry and the Anti-Christian Movement] twierdzi, że Alta Vendita “ogólnie miała być wtedy ośrodkiem zarządzającym europejską masonerią” [2]. Karbonariusze byli najbardziej aktywni we Włoszech i Francji.
W książce “Atanazy i współczesny Kościół” [Athanasius and the Church of Our Time], bp Rudolph Graber zacytował masona, który oświadczył, że “celem (masonerii) nie jest już zniszczenie Kościoła, ale wykorzystanie go poprzez inflitrację” [3].
Inaczej mówiąc, skoro masoneria nie mogła całkowicie zniszczyć Kościoła Chrystusowego, to planuje nie tylko wykorzenić wpływ katolicyzmu na społeczeństwo, ale wykorzystać organizację Kościoła jako narzędzie “odnowy”, “postępu” i “oświecenia” – jako środka do realizacji własnych zasad i celów. Czytaj dalej
Kościół przesiąknięty modernizmem – abp Marceli Lefebvre
Wstęp do wydania polskiego
Praedica Verbum, insta opportune, importune: argue, obsecra, increpa in omni patientia, et doctrina. Erit enim tempus…
Przepowiadaj Słowo, nalegaj w czas, nie w czas; karć, proś, grom z wszelką cierpliwością i nauką. Będzie bowiem czas…
2 Tym 4, 2–3
Powyższe słowa świętego Pawła, skierowane do umiłowanego ucznia Tymoteusza, owładnęły kapłańską i biskupią duszą naszego czcigodnego Założyciela oraz ukochanego Ojca.
W czasie, gdy ludzie zatykali sobie uszy na prawdę by zwrócić się w stronę kłamstwa. Arcybiskup Lefebvre z niestrudzoną cierpliwością i troską głosił słowo Boże, odpierał zarzuty oraz napominał. Jego kazania, Jego odczyty religijne przeznaczone dla księży i seminarzystów, Jego publiczne wykłady głoszone chrześcijańskiemu ludowi pozwalają nam Go poznać jako doktora Wiary, jako prawdziwego teologa, który z najwznioślejszych zasad umie wyciągnąć praktyczne dla naszych czasów wnioski oraz daje stosowne i żywotne dla życia nadprzyrodzonego wskazówki.
Jest słuszne to, co powiedział o Nim ks. Berto, jego doradca podczas Soboru:
Nie zdradzam żadnej tajemnicy mówiąc wam, iż Arcybiskup Lefebvre jest teologiem o wiele lepszym ode mnie, i dałby Bóg, aby wszyscy Ojcowie nimi byli w takim stopniu jak On! – Posiada On niesłychanie pewną i wyostrzoną intuicję teologiczną, do której Jego wielkie oddanie dla Stolicy Apostolskiej dorzuciło owo wyczucie, pozwalające, nawet przed interwencją logicznego refleksu, intuicyjnie odróżnić to, co da się od tego czego nie da się pogodzić z suwerennymi prerogatywami Opoki Kościoła… – Ani razu nie przedłożyłem Mu memoriału, notatki, szkicu, których by nie przejrzał, rozważył, powtórnie przemyślał i często swoją osobistą wytrwałą pracą przerobił całkowicie na nowo…
Nie był On jednym z tych intelektualistów przywiązanych do własnych tez, bardzo często sterylnych. On widział zawsze całość, tota simul. Jest równocześnie teologiem apologetą, nauczycielem życia duchowego, liturgistą, wybitnym znawcą doktryny papieży dwóch ostatnich wieków. Obserwował ewolucję sytuacji Kościoła, badał, modlił się nad swoimi odczytami, bronił depozytu wiary aż do moralnego męczeństwa. Przepędzał nieprzyjaciół Kościoła i zdzierał maskę tak liberałom jak i modernistom. Odsłaniał nieprawości przyodziane w płaszcz nauki i posłuszeństwa. Na mocy mandatu otrzymanego w dniu konsekracji nazywał On dobro dobrem, zło złem i potępiał to ostatnie. Zaś w swojej apostolskiej walce karmił dusze światłem Ewangelii Jezusa Chrystusa, rozpłomieniał je gorącą miłością do Boga. Na pięciu kontynentach rzucał w twarz możnym i ich poddanym te słowa świętego Piotra: Non est in alio aliquo salus – „W Nim tylko jest zbawienie”, i to zdanie świętego Pawła: Opportet illum regnare – „On musi królować”.
Wiara Kościoła, katolickie kapłaństwo i Najświętsza Ofiara Mszy, społeczne panowanie Naszego Pana Jezusa Chrystusa stanowiły dlań nierozerwalną całość.
Czyż przez to nie był On bliski waszemu ukochanemu kardynałowi Wyszyńskiemu – Prymasowi Polski, który również podkreślał wagę Ofiary naszych Ołtarzy dla chrześcijańskiego życia, dostrzegał świętość Kościoła oraz uświęcenie dusz w prawdziwej Mszy świętej, symbolizującej ducha walki przeciwko wewnętrznym i zewnętrznym nieprzyjaciołom.
Oby polscy wierni pojęli doniosłość prawdziwej Mszy katolickiej, oby zrozumieli, iż właśnie Ona jest centrum chrześcijańskiej duchowości i Ľródłem wszelkich łask, a nie zaś ta nowa liturgia, ekumeniczna i protestancka. Niechaj zatem także Polacy zorganizują się, aby Jej bronić, niechaj zgromadzą się przy Ołtarzach z dokonującą się na nich Boską Ofiarą, niech odkryją w Niej i poprzez Nią depozyt katolickiej Tradycji.
Oby niniejsza książka, zawierająca pięć podstawowych konferencji, mogła oświecić, umocnić, zainspirować i pocieszyć wierną trzodę oraz poprowadzić ją ad victoriam!
ks. Franz Schmidberger FSSPX, Przełożony Generalny
Menzingen, 16 czerwca 1994 r.
Aby zachować indywidualną cechę tych konferencji wygłoszonych przez arcybiskupa Lefebvre’a w 1982 roku w Montrealu (Kanada), 27 listopada 1988 r. w Sierre (Szwajcaria), 29 grudnia 1974 r. w Barcelonie (Hiszpania), w 1980 r. w Angers (Francja) oraz we wrześniu 1990 r. w Ecône (Szwajcaria) zachowany został ich styl mówiony. Czytaj dalej
Dramat współczesnej kobiety
Jeśli pragniecie ocenić współczesne społeczeństwo pod względem zwykłej ludzkiej szczęśliwości – przyjrzyjcie się twarzom kobiet. Kobieta jest znacznie wrażliwsza od mężczyzny na sprawy ducha; i wszystko co odczuwa lub kim jest, wypisane jest po dwudziestym piątym, trzydziestym roku życia na jej twarzy.
Czego pragną kobiety?
Jesteśmy jednak obecnie do tego stopnia zaabsorbowani modą, iż rzadko dostrzegamy, w jaki sposób stan duszy współczesnej kobiety znajduje wyraz w jej oczach i obliczu. Przeoczamy przez to fakt, że większość amerykańskich kobiet, zarówno tych wyemancypowanych, jak i piękności ze sprzedawanych w milionowych nakładach powieści, płacze co noc przed zaśnięciem albo też nieustannie daje wyraz swemu rozgoryczeniu i frustracji.
Natura kobiety jest przedmiotem rozważań filozoficznych i duchowych. By jednak dowiedzieć się, w jakim celu została ona stworzona, nie potrzeba sondaży przeprowadzonych przez Instytut Gallupa. W istocie nie byłyby nam one nawet w tym zbyt pomocne. Kobiety, podobnie jak wszystkie istoty ludzkie, stworzone zostały dla Boga, zarówno w tym życiu, jak i w wieczności. Szczególne ich powołanie polega jednak na tym, by kochać i służyć, by kochać Boga i służyć Mu zazwyczaj w innym człowieku. Można powiedzieć, że kluczem do zrozumienia natury każdej kobiety – oraz jej szczęścia czy tragedii – jest odkrycie, kogo ona kocha. Tymczasem mężczyzna, pomimo iż posiada to samo ostateczne przeznaczenie, często potrafi zakochać się w jachcie, samochodzie czy korporacji.
Rozważając kwestię uczuć kobiety, powiedzieć trzeba, że może być szczęśliwą jedynie wówczas, gdy te uczucia będą właściwie ukierunkowane i odwzajemnione. Właściwe ukierunkowanie oznacza, że głównym podmiotem jej miłości powinien być Bóg. Zaś wszystkie inne osoby, które obdarzy ona swą miłością, winy być przez nią kochane w Chrystusie. Jeśli przyjrzymy się sytuacji współczesnej kobiety w tym właśnie świetle, zrozumiemy, iż społeczeństwo nasze zdradziło ją na każdej płaszczyźnie. Czytaj dalej
Gdy prababka Żydówka…
Na łamach swej ulubionej gazety Jonasz (Jan Turnau) kolejny raz przytoczył swój ulubiony wierszyk: „Kici, kici, łapci,/ pojedziem do babci,/ ale ani słówka,/ bo babcia Żydówka”. Potem następuje wywód dotyczący genealogii Papieża Benedykta XVI, powtórzony za dociekaniami, które przedstawił Aron ben Gilad, „katolik pochodzenia żydowskiego”.
Twierdzi on, że Benedykt XVI jest potomkiem Judy Loewa (1512-1609), słynnego rabina Pragi, którego praprawnuczka Elizabeth Tauber (ur. 1834) przeszła na katolicyzm, zaś jej wnuczka, Maria Peintner-Rieger poślubiła Josepha Ratzingera i oboje są rodzicami Josepha Aloisa Ratzingera, który w latach 2005-2013 zasiadał na Stolicy Piotrowej. Redaktor Turnau kontynuuje: „Papież miałby zatem prababkę Żydówkę w sensie religijnym, ale ona sama też mogła wyjść za człowieka o tej przynależności narodowej, czyli może babka Żydówka…”. Jego pointa brzmi: „Judeosceptykom współczuję”.
Nie wiadomo, czy genealogiczne dociekania Arona ben Gilada nie są wyssane z palca. Lecz gdyby były prawdziwe, współczucie red. Turnaua powinno pójść w zupełnie innym kierunku. Wyznawcy Jezusa Chrystusa przynależą do rozmaitych ludów i narodów, a szczególnie cenna i wymowna jest obecność wśród nas przedstawicieli narodu żydowskiego. Jednego z nich, Arona ben Gilada, red. Turnau nazywa „katolikiem pochodzenia żydowskiego”, ale nie „Żydem-katolikiem”. Naśladuje specyficznie rabiniczny punkt widzenia, który wyklucza żydowskość tych Żydów, którzy dokonali konwersji na chrześcijaństwo. W ujęciu rabinów Żyd ateista pozostaje Żydem, natomiast Żyd chrześcijanin – nie! Zatem z rabinicznego punktu widzenia lepiej jest być ateistą niż chrześcijaninem! Czytaj dalej
Idą w niemieckie ślady!
Oto jedna z najstraszliwszych zbrodni, jaką jest pozbawienie życia chorego, słabego dziecka, została w Belgii uznana za dobrodziejstwo. Dobrodziejstwo, które zostanie cierpiącej, chorej istocie udzielone, jeśli tylko o to poprosi. Świat po dzisiejszej decyzji belgijskiego parlamentu nie będzie już taki sam. Otwarte bowiem zostały drzwi, których nie można będzie zamknąć.
Zbrodniczy, ohydny strumień, któremu uchylono oto furtkę, będzie wzbierał, napierał, poszerzał sobie koryto, aż zaleje całą Europę, a może i świat. Pomysł Belgów podchwycą inni szaleńcy, przekonają opinię publiczną, zakrzyczą opozycję, przeforsują stosowne projekty, uchwalą prawa. Utinam falsus vates sim…
Nie ma takiego obłędu, w który nie mógłby popaść motłoch
Jedną z cech, jakimi szczyciła się cywilizacja zachodniego chrześcijaństwa, był wynikający z chrześcijańskiej caritas imperatyw opieki nad najsłabszymi i najbardziej potrzebującymi. Podobnie jak wiele innych zasad i wartości łacińskiej cywilizacji stał się on dziedzictwem zachodniego kręgu cywilizacyjnego, pozwalając jego dzieciom na wielowiekowe, przeważnie zresztą zupełnie usprawiedliwione, poczucie wyższości cywilizacyjnej nad przedstawicielami rozmaitych barbarzyńskich kultur pozaeuropejskich. Dziś Zachód, odwracający się ze wstrętem od swego wielkiego dziedzictwa, staje w jednym szeregu z dzikusami rozbijającymi o skały główki swych niepełnosprawnych dzieci, czy pozostawiającymi je w dżungli na pastwę dzikich zwierząt.
Stopień poparcia, jakim w belgijskim społeczeństwie ma cieszyć się pomysł eutanazji dzieci, zaiste może przerażać, choć aż tak bardzo nie zaskakuje. Nie od dziś wiemy, że nie ma takiego obłędu, w który nie mógłby popaść motłoch, a skoro największe narody europejskie o wielkim dorobku dziejowym coraz bardziej przypominają ów bezładny i bezrozumny motłoch, złożony z izolowanych od siebie, niezorganizowanych przez żadne naturalne wspólnoty jednostek, cóż dopiero można powiedzieć o mieszkańcach państwa eksperymentalnie stworzonego niespełna dwa wieki temu przez spadkobierców oświecenia, a dziś żyjącego w plugawym, złym cieniu dwóch wież współczesnego Mordoru? (Każdy, kto był choćby przez chwilę w brukselskich siedzibach Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, z pewnością wie, o co chodzi). Gdyby w III Rzeszy ktoś przeprowadził badanie opinii publicznej na temat zasadności „ostatecznego rozwiązania”, pewnie też spory procent poddanych przez lata hitlerowskiej propagandzie Niemców opowiedziałby się nie tylko za przymusową emigracją, ale również za eksterminacją Żydów. I być może również, jak w Belgii, byłyby to 3/4 zapytanych. Lub więcej.
Szczególnie smutna jest nie tyle postawa większości mieszkańców Belgii, ale rachityczność reakcji przeciwko zbrodniczemu projektowi ze strony belgijskiej prawicy oraz Kościoła. Spójrzmy na sąsiednią, zlaicyzowaną i totalnie – wydawało się – spacyfikowaną Francję: o tamtejszej skali protestów przeciwko rewolucyjnym projektom lewicy można w Belgii tylko pomarzyć. Czyżby tamtejsi katolicy się przestraszyli? Przygniotła ich odpowiedzialność? Jeśli tak, teraz już mogą odetchnąć – znów nic od nich nie zależy. Podobnie, jak nic nie zależy od króla Filipa, który – jak informują media – „musi” podpisać ustawę. Kto wie, może jednak zechce zachować twarz i zada sobie choćby tyle trudu co jego wuj Baldwin, by obłudnie „abdykować” na dwa dni, umożliwiając w ten sposób wejście w życie zbrodniczego prawa? Pewnie jednak nie uczyni nawet tego, skoro jego poddani zostali przez media „cywilizacji śmierci” przekonani, że zabijanie chorych dzieci na ich życzenie to w gruncie rzeczy czyn humanitarny i rozsądny.
Jedyny promyk nadziei w całej tej pełnej grozy sytuacji, to polskie reakcje na belgijską ustawę. Nawet lewicowe media wykazały bowiem u nas daleko posuniętą rezerwę do takiej formy wcielania w życie „postępowych” idei. U nas – o czym przypomniał ostatnio Grzegorz Braun w filmie „Eugenika” – eutanazja chorych dzieci kojarzy się wciąż jeszcze z bestialstswem hitlerowskich oprawców likwidujących nad Wisłą kolbami, seriami z automatów i kanistrami z benzyną „problem” szpitali dla ciężko chorych dzieci. U nas wciąż jeszcze ludzi, których do głębi nie porusza taka straszna wizja, uważa się za pozbawionych prawa do publicznych wypowiedzi łajdaków. I niech tak zostanie.
Piotr Doerre
Grzegorz Braun: TRZEBA WYKUPIĆ NASZYCH PASTERZY Z NIEWOLI BABILOŃSKIEJ
Na potrzebę wykupienia przez Naród Polski pasterzy Kościoła katolickiego zwrócił uwagę Grzegorz Braun. Reżyser, publicysta i dokumentalista w rozmowie Agnieszką Piwar z KSD przytoczył druzgoczące przykłady, w jaki sposób rządzące nami państwo – które na pewno nie jest państwem polskim – doprowadziło do pozbawienia Kościoła suwerenności.
Braun wskazuje m.in. na uwikłanie Kościoła przez włączenie go w charakterze żyranta w tzw. transformację ustrojową ll. 80./90., a następnie umowy euro-kołchozowe, czyli system korumpowania elit znany jako tzw. dotacje europejskie; uwikłanie Kościoła w system antypolskiej i antykatolickiej edukacji wg kołłątajowsko-stalinowskiego systemu spod znaku Komisji Edukacji Narodowej; wreszcie -uwikłanie w system wyzysku fiskalnego przez wpisanie Kościoła katolickiego w PIT. Zdaniem Grzegorza Brauna to tragiczne i bardzo źle rokujące fakty. Jego zdaniem można ten tragiczny trend odwrócić realizując pozytywny program oparty o trzy ośrodki „pracy organicznej”: KOŚCIÓŁ, SZKOŁĘ i STRZELNICĘ.
Publikujemy wywiad udzielony Katolickiemu Stowarzyszeniu Dziennikarzy
Lata PRL. Cisiec – niewielka miejscowość na Żywiecczyźnie. Mieszkańcy pragną mieć swój kościół, a władze nie wyrażają zgody na budowę świątyni. Po wielu odmowach komunistów wierni z Ciśca pod przewodem ks. Władysława Nowobilskiego z pobliskiej Milówki podejmują dzieło budowy: wspólnymi siłami w ciągu 24 godzin, wbrew pogróżkom władz i pomimo prześladowań ze strony esbecji budują upragniony kościół, który stoi tam do dziś. Historia ta pokazuje, że z pomocą Bożej Opatrzności nie ma rzeczy niemożliwych. Czy postanowił Pan opowiedzieć losy mieszkańców Ciśca w formie filmu dokumentalnego, aby pokazać, że cuda naprawdę się dzieją i w ten sposób dodać otuchy Polakom?
Pięknie to Pani ujmuje – nic dodać, nic ująć – będę szczęśliwy, jeśli mój skromny film kogoś taką otuchą natchnie. Historia kościoła w Ciścu jest wyjątkowa także ze względu na swoją „filmowość”: obfituje w momenty wzruszające, nawet i zabawne, ale także bardzo dramatyczne, wręcz tragiczne – jak np. śmierć jednego z uczestników nielegalnej budowy z rąk tzw. „nieznanych sprawców”. Dzieje budowy kościoła w Ciścu bezwzględnie zasługują na rozpropagowanie – stara się to czynić niestrudzony ks. prałat Nowobilski. Przy okazji polecam jego piękną, skromną książeczkę: „On namaścił moje dłonie” – ten tytułowy „on” to bł. Karol Wojtyła, który jako abp krakowski udzielał ks. Nowobilskiemu święceń, a potem odegrał opatrznościową rolę w walce o cisiecki kościółek. Trudno doprawdy wymyślić ciekawszy scenariusz: przyszły Papież jako „deus ex machina” przesądzający o happy-endzie całej opowieści. Najpierw trzeba jednak film skończyć – to, co mogłem na zaproszenie KSD zaprezentować, to zaledwie próbka wstępnego montażu. Czytaj dalej
Gender, kontynuacja idei rewolucji bolszewickiej ?
Śledząc chore poczynania zwolenników ideologi gender przypomniał mi się ten fragment i postanowiłem zagłębić się w ten temat, poznać lepiej „bohaterów” tamtych wydarzeń oraz więcej szczegółów. Patrick Buchanan amerykański konserwatywny polityk i publicysta, starszy doradca trzech amerykańskich prezydentów: Richarda Nixona, Geralda Forda oraz Ronalda Reagana. Pisze miedzy innymi w swojej książce „Śmierć Zachodu” (korzystam z streszczenia wybranych wątków ks. Waldemara Kulbata) cytując fragment: Czytaj dalej
Semityzm:dlaczego istnieje? I dlaczego trwa? – dr Mark Weber
Na przestrzeni stuleci wściekłość i wrogość wobec Żydów wielokrotnie wybuchała straszną przemocą. Wiele razy Żydów wypędzano z krajów ich zamieszkania. Dlaczego istnieje antysemityzm? I dlaczego wielkokrotnie wybuchała zaciekła wrogość w najbardziej różniących się od siebie krajach, epokach i kulturach? Z tym blisko wiąże się szersza sprawa relacji między Żydami i nie-Żydami – temat przez wielu pisarzy i badaczy nazywany “kwestią żydowską”.
Zbyt często debaty o antysemityzmie i “kwestii żydowskiej” były zniekształcane przez uprzedzenia, fanatyzm i brak szczerości. Ale ten ważny temat zasługuje na ostrożne, wyjaśniające i uczciwe przemyślenie.
Wybitni żydowscy liderzy twierdzą iż dla nich intrygujące jest trwanie antyżydowskich uczuć i zachowań. Podkreślając, że antysemityzm jest bezpodstawnym i nierozsądnym uprzedzeniem, zbyt często porównują go oni do tajemniczego wirusa czy choroby.
Elie Wiesel jest jednym z najbardziej znanych żydowskich autorów i przedstawicieli tej wspólnoty w naszym stuleciu. Jego wspomnienia z przeżyć wojennych zatytułowane Noc [Night] były obowiązkową lekturą w wielu klasach. Jest laureatem Pokojowej Nagrody Nobla i przez wiele lat był profesorem na Boston University. Wiesel jest uważany za autorytet w sprawie antysemityzmu, ale mówi, że on go intryguje. Źródło i trwanie antysemityzmu pozostaje tajemnicą, powiedział słuchaczom w Niemczech w kwietniu 2004. /1 W innym wykładzie antysemityzm nazwał “nieracjonalną chorobą”. W przemówieniu na konferencji w październiku 2002 Wiesel powiedział: “Świat zmienił się w ostatnich 2.000 lat, a pozostał tylko antysemityzm. . . Jedyną chorobą na którą nie znaleziono leku jest antysemityzm”. /2 Czytaj dalej