marian44
Duda w miech
W stronę całkowitej bezbronności
Wizyta prezydenta Dudy w Nowym Jorku i jego zaplanowane wystąpienie (rola prawa międzynarodowego dla pokoju) była doskonałą okazją do zaprezentowania światowej opinii publicznej – w tym amerykańskiej – polskiego stanowiska w kwestii żydowskich roszczeń dotyczących tzw. mienia bezspadkowego – roszczeń całkowicie sprzecznych z prawem międzynarodowym, a wysuwanym nie tylko wobec Polski… Była świetną okazją do wywołania kwestii żydowskiego rasizmu jako jedynej podstawy tych żądań. Klimat był tym bardziej sprzyjający, że w przeddzień tej wizyty wróg Polski, Izrael, dokonał masakry pokojowej manifestacji Palestyńczyków w Gazie. Była znakomita okazja do pointy: do czego prowadzi żydowski rasizm! (Turcja i Republika Południowej Afryki natychmiast wydaliły izraelskich ambasadorów!) W Nowym Jorku prezydent Duda całkowicie zaprzepaścił tę znakomitą okazję do obrony polskich interesów. Spotkał się natomiast z burmistrzem New Jersey – popychadłem przedsiębiorców z holocaustowego businessu – i z przedstawicielami organizacji żydowskich, i to już w pierwszym dniu swej wizyty… Wydaje się, że patriotyczna retoryka rozmaitych wystąpień Dudy w Polsce coraz bardziej rozmija się i kontrastuje z jego realnym działaniem politycznym, w którym – przynajmniej w kwestiach stosunków polsko-żydowskich, ale nie tylko – zaczyna niepokojąco upodabniać się do Kwaśniewskiego czy Komorowskiego.
Jest oczywiste, że żydowskie lobby polityczne ma większy wpływ na politykę amerykańską, niż władze polskie. Jest już dzisiaj także oczywiste, że sojusznik Stanów Zjednoczonych – Izrael jest wrogiem (po powołaniu w 2011 roku przez rząd Izraela rządowej agencji HEART do wspierania planowanej grabieży krajów Europy Wschodniej przez przedsiębiorstwo holocaust) innego sojusznika Stanów Zjednoczonych – Polski, i nie tylko Polski. Wynikają z tego ważne konsekwencje. Duda miał okazję uzmysłowić to zarówno światowej opinii publicznej, jak opinii amerykańskiej. Zwłaszcza, że w Polsce tak wiele mówi o „potrzebie edukacji” świata w temacie Polska… I co zrobił prezydent Duda, gdy miał taką wspaniałą okazję w Nowym Jorku, na forum ONZ, transmitowanym przez tak wiele mediów? Nie tylko nie zrobił nic, ale programem swej wizyty podtrzymał całkowicie fałszywy obraz sytuacji: że stosunki polsko-żydowskie (z państwem Izrael i żydowskim lobby w Ameryce) są poprawne, o ile nie – przyjazne…
Kiedy więc PiS zdefiniuje wreszcie władze Izraela i żydowskie lobby polityczne w Ameryce jako wroga Polski i ekspozyturę żydowskiego rasizmu?…
„Krótkie spięcie”, jakie miało miejsce w tych mrocznych stosunkach na początku roku (w rozbłysku światła widać lepiej!) pokazało prawdziwy stosunek żydowskiego rasizmu do Polski, a rasizm ten dominuje tak w polityce Izraela, jak w żydowskim lobby w Ameryce. Postawy żydowskich rasistów wobec Polski zmienić nie możemy, ale nie musimy żyć złudzeniami, kłamstwami i propagandą, podtrzymywać je i gruntować. Działalność prezydenta Dudy w tej materii jest utrwalaniem tych złudzeń i propagandy – i w najmniejszej nawet mierze nie jest walką o polską rację stanu. Żeby walczyć – trzeba przynajmniej zdefiniować wroga. Kiedy więc PiS zdefiniuje wreszcie władze Izraela i żydowskie lobby polityczne w Ameryce jako wroga Polski i ekspozyturę żydowskiego rasizmu?…Czy młodzież, wysłana żaglowym rejsem dookoła świata, ma wyręczać prezydenta Dudę i rząd w ich konstytucyjnych obowiązkach?…
Czy – w tej materii – wchodząc w buty swych żałosnych poprzedników, Kwaśniewskiego i Komorowskiego – Duda liczy na wygranie drugiej kadencji, zapewniając sobie poparcie rodzimej żydokomuny i jej przyległości, spodstolnej jeszcze proweniencji? Czy kontynuuje jakieś obietnice, poczynione wcześniej żydowskim rasistom, a tajone przed polską opinia publiczną (sesje wyjazdowe polskich rządów, tak PO jak PiS, w Izraelu? Czy może sądzi, że nie zauważanie słonia w menażerii jest „polityką dobrej zmiany”?… Nie będziemy dociekać. Milczenie Dudy w Nowym Jorku, zmarnowanie okazji do przedstawienia stosunków polsko-żydowskich w kontekście „przestrzegania prawa międzynarodowego”, „dziedziczenia bezspadkowego” i żydowskiego rasizmu ma swą wymowę. Wobec żydowskiego szturmu na polskie mienie – na prezydenta Dudę, rząd Morawieckiego i PiS nie można, jak widać, liczyć. To już teraz wiemy. A opozycja? Ba! Ta jest jeszcze bardziej żałosna: przy niej prezydent, rząd i większość parlamentarna do niemal „giganci patriotyzmu” na pokaz! Toteż wzmocnienia Polski in spe spodziewałbym się raczej po ruchu narodowym – o ile, rzecz jasna, oprze się próbom prowokatorskich penetracji, podejmowanym tak w kraju, jak za granicą.
Tymczasem wszystko dzisiaj wskazuje, że mimo niemal całkowitego wycofania się rządu z „reform sądownictwa” (trzy kroki naprzód, dwa i pół kroku wstecz…) Berlin postawił na swoim i „procedura art.7” wobec Polski zostanie wdrożona. I nawet jeśli Budapeszt ją zablokuje (co nie jest pewne, bo decyzją komisarzy może być zmieniony tryb postępowania!) – to rozdział „środków unijnych” wedle kryterium „przestrzegania praworządności” będzie zastosowany. Tym samym nadarza się jednak znakomita okazja, by naprawić błąd anschlussowy, akcesu do UE, i wszcząć procedurę wyjścia Polski z UE. Nie musimy być jej członkiem – możemy, jak wrogi nam, rasistowski Izrael, mieć z UE tylko luźniejszą umowę stowarzyszeniową. A przynajmniej debata na ten temat wydaje się znacznie ważniejsza, niż debata nad konstytucją zważywszy, że właśnie przynależność do UE ogranicza naszą swobodę w ewentualnej naprawie konstytucji. Jak bowiem mielibyśmy naprawiać konstytucję, gdy jej treść musiałaby pozostać zgodna z… Traktatem Lizbońskim?!
Strategia gry na zwłokę zarówno wobec żydowskiego wroga jak niemieckiego „budowniczego Europy” rozbraja tylko naród. Taka lekkomyślna strategia – brak stanowczych reakcji już dziś – grozi sytuacją, że w czasie ostatecznych rozstrzygnięć, Polska będzie całkowicie bezbronna.
Za: Marian Miszalski – strona autorska (01.06.2018)
Co powinieneś wiedzieć o Pięćdziesiątnicy
Pięćdziesiąt dni po Zmartwychwstaniu Pańskim na zebranych w wieczerniku apostołów zstąpił Duch Święty. Dokładnie tak, jak zapowiedział to Pan Jezus tuż przed Wniebowstąpieniem. Przypominamy siedem rzeczy, o których musi pamiętać katolik, gdy myśli o tym szczególnym wydarzeniu.
1. Dlaczego „Pięćdziesiątnica”?
Święto Ducha Świętego obchodzimy pięćdziesiątego dnia po Zmartwychwstaniu Pańskim. W języku liturgicznym święto Zesłania Ducha Świętego nazywa się z tego powodu „Pięćdziesiątnicą”.
Grecy mieli na to własne słowo – Pentecostes, czyli pięćdziesiątka. Łacina przejęła to słowo, używając „Pentecoste”. Pozostaje to nie bez znaczenia dla współczesnych katolików – cały anglosaski świat obchodzi bowiem święto zwane w tym języku Pentecost, choć po angielsku oczywiście nie oznacza to tego samego, co „pięćdziesiąt”. Włosi obchodzą zaś święto Pentecoste – nie zmienili łacińskiego pierwowzoru. My mamy „Pięćdziesiątnicę”.
2. Skąd wzięła się alternatywna nazwa „Zielone świątki”?
Pięćdziesiątnica przypada w Polsce w okresie najpiękniejszego, najbujniejszego rozkwitu przyrody – święto to obchodzimy bowiem zwykle na przełomie maja i czerwca. Różne regiony Polski dopracowały się nieco odmiennego obyczaju zielonoświątkowego, ale wszystkie łączyło uwypuklenie radości z długo oczekiwanego, „zielonego” okresu w roku. Wieńce w ten dzień zdobiły głowy dziewcząt, ludność wiejska w święto to urządzała też liczne zabawy, oczywiście na zielonym łonie przyrody.
W zależności od regionu Polski „Zielone Świątki” nazywane były dawniej również Sobótkami (południowa Polska) lub Palinockami (Podlasie). Co ciekawe, tradycja Zielonych Świątek przetrwała również w Dolnej Saksonii (Pfingstbaumpflanzen) oraz na zachodniej Ukrainie.
3. To jedna z trzech najważniejszych uroczystość w Roku Liturgicznym!
Trzy największe uroczystości roku kościelnego są poświęcone trzem Osobom Trójcy Przenajświętszej: Boże Narodzenie jest świętem Boga Ojca, bo świętem Ojcostwa Bożego – Ojciec Przedwieczny zsyła Syna swego Jednorodzonego na ziemię, by grzeszną ludzkość odkupił. Wielkanoc jest świętem Boga Syna, który po męce i śmierci krzyżowej uwieńczył dzieło Odkupienia chwalebnym Zmartwychwstaniem.
Zielone Świątki wreszcie są świętem trzeciej Osoby boskiej, Ducha Świętego, którego Ojciec i Syn zsyłają na świat, aby to, co Ojciec stworzył, a Syn odkupił, zostało utwierdzone i poświęcone przez Niego.
4. Przed wojną traktowano Święto Ducha Świętego jak Boże Narodzenie i Wielkanoc
Przed wojną Zielone Świątki – podobnie jak Boże Narodzenie i Wielkanoc – były świętami dwudniowymi. Drugi dzień (jako dzień wolny) usunęli komuniści. Po 1989 r. nie było woli, by do dobrych tradycji powrócić. [Jacy „komuniści”? Żydzi! – admin]
Reforma liturgii po Soborze Watykańskim II sp rawiała natomiast, że z kalendarza kościelnego zniknęła oktawa Zesłania Ducha Świętego. Dziś zawsze obchodzimy Pięćdziesiątnicę de facto 49 dni po Zmartwychwstaniu – jest to bowiem święto niedzielne – Niedziela Zesłania Ducha Świętego.
5. Jak Pismo Święte przedstawia Zesłanie Ducha Świętego?
Dla przypomnienia, w Dziejach Apostolskich czytamy: „I stał się z prędka z nieba szum, jakoby przypadającego wiatru gwałtownego, i napełnił wszystek dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im rozdzielone języki jakoby ognia, i usiadł na każdym z nich z osobna: i napełnieni są wszyscy Duchem Świętym i poczęli mówić rozmaitymi językami, jako im Duch Święty wymawiać dawał” (Dzieje Ap., II, 2-4).
Ludzie zgromadzeni przed wieczernikiem uważali początkowo, że apostołowie upoili się winem! Wyszedł do nich święty Piotr i ogłosił im Jezusa Chrystusa. Mowa ta, nawróciła naraz trzy tysiące ludzi! „Pokutę czyńcie, a niech ochrzczony będzie każdy z was w Imię Jezusa Chrystusa… a weźmiecie dar Ducha Świętego” – rzekł do nich.
6. Tego dnia narodził się Kościół
Według wielu pisarzy katolickich Pięćdziesiątnica jest niczym innym jak dniem narodzin Kościoła. Wspomniane trzy tysiące nawróconych rozmnożyły się z zadziwiającą prędkością. Nie musiało minąć pięćdziesiąt lat od dnia pięćdziesiątnicy, by w każdym zakątku znanego wówczas człowiekowi świata, usłyszano święte imię Jezusa Chrystusa.
Święty Jan Paweł II pisał, że choć Kościół narodził się na krzyżu w Wielki Piątek, trwał w ukryciu. Swoje narodziny postanowił ujawnić światu właśnie pięćdziesiąt dni później. Tego dnia – po ludzku – narodził się dla całego świata.
7. Niech zstąpi Duch Twój – wołanie w wigilię Zesłania
Wielu katolików doskonale pamięta słowa Jana Pawła II z jego pierwszej pielgrzymki do ojczyzny, wypowiedziane w Warszawie. Papież wołał wówczas: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi! [No i jakiś duch zstąpił i „odnowił”… – admin] Telewizje i portale internetowe pokazywały nam ten moment tysiące razy, potrafimy nawet zaintonować go, tak jak Ojciec Święty.
Ale czy pamiętamy, że słowa te – które z pewnością znacznie przyczyniły się do zmiany polskiej rzeczywistości – wypowiedziane były w wigilię Pięćdziesiątnicy właśnie? Tuż przed tymi słowami Jan Paweł II mówił: I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:
Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi!
Amen.
Źródło: sanctus.pl, brewiarz.pl, S. Maria Renata, Vivere cum Ecclesia VI – Zielone Świątki, Katechizm Kościoła Katolickiego
Tajemnica duszy żydowskiej…
Dzień po dniu nowe fakty tyczące stosunków polsko-żydowskich stawiają nas na równe nogi. Szczególnie zaskoczona jest rządząca radykalna centroprawica, która była przekonana, iż oczyściła przedpole poprzez szereg ważkich gestów, począwszy od dawnej inicjatywy Lecha Kaczyńskiego w postaci finansowanej z budżetu budowy Muzeum Historii Żydów Polskich poprzez różnorakie wydarzenia „ocieplające”.
Fulop. Wypierdek.
Jedynie w kwestii reprywatyzacji nie uczyniono żadnego gestu, ale to ze względu na zasadniczo sceptyczny stosunek przywództwa rządzącej partii do koncepcji zwrotu zagrabionej przez władze komunistyczne własności przejawiany od początku III RP.
Nic jednak nie pomogło. Na atak związany z (lepiej lub gorzej pomyślaną, tu można by dyskutować) nowelizacją ustawy o IPN odpowiadano przypominaniem polskiego wkładu z ratowanie Żydów ściganych przez Niemców w okupowanej Polsce. Premier udał się w towarzystwie dziennikarzy do Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, a w mediach przypominano dzieło Żegoty, tj. Rady Pomocy Żydom założonej przez pisarkę i działaczkę narodowo-katolicką Zofię Kossak-Szczucką.
‚Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym’ – Zofia Kossak-Szczucka (1942)
Aż doszło sławetnego już wpisu burmistrza Jersey City (Stevena Fulopa ) o marszałku Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (Stanisławie Karczewskim).
Otóż w toczącej się dyskusji o pomniku polskich oficerów zamordowanych w Katyniu żydowski Amerykanin napisał o poczciwym lekarzu z Nowego Miasta nad Pilicą, iż jest on: „anti-Semite, white nationalist + holocaust denier”. Cokolwiek by nie sądzić o znaczeniach przydawanych słowom przez amerykańskiego samorządowca żydowskiego pochodzenia, to bodaj jedyne słowo, które tu się zgadza z rzeczywistością to „white”…
Dlatego też zamiast otwierać ze zdziwienia usta i ciągle nie rozumieć what is going on – warto czytać ze zrozumieniem! Wróćmy więc do naszej Kossak-Szczuckiej. Wszyscy cytują jej „Protest” z 1942, skupiając się na wezwaniu do pomocy prześladowanym Żydom. Oczywiście to wezwanie stanowiło kwintesencję jej „Protestu”, jednak było ono wypisane na tle równie ważnych stwierdzeń ujmujących istotę relacji pomiędzy Polakami a Żydami.
Jeżeli chcemy poważnie czytać i dobrze rozumieć założycielkę Żegoty, to musimy raz jeszcze przeczytać jej świadomie napisane słowa i poddać je refleksji, bo bez tego ani rusz w pojmowaniu istoty polskiego losu.
Zofia Kossak-Szczucka w swym „Proteście” napisała: „nie mamy możności czynnie przeciwdziałać mordercom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować – lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą”.
Zanim jednak napisała powyższe słowa nie uniknęła słów brzmiących w kontekście „Protestu” może zaskakująco, lecz przecież nie sposób nie wziąć ich pod uwagę, także w kontekście wpisu Stevena Fulopa: „uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym”.
Aktualne w 1942 roku i aktualne w roku 2018.
Artur Zawisza
http://mysl-polska.pl
Trump sprawił, że Polska ostatecznie przegrała II wojnę światową?
Podpisanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa ustawy 447 to największa porażka Rzeczypospolitej Polskiej w ostatnich kilkudziesięciu latach – tak uważają dr Ewa Kurek, Witold Gadowski i Stanisław Michalkiewicz, których portal PCh24.pl poprosił o komentarz w tej sprawie.
– 9 maja 2018 roku Polska ostatecznie przegrała II Wojnę Światową. Jak inaczej to nazwać? Ustawa 447 oznacza bowiem, że Polacy będą musieli zapłacić Żydom 300 mld dolarów za to, że w czasie II Wojny Światowej Niemcy ich mordowali – mówi w rozmowie z PCh24.pl Stanisław Michalkiewicz.
– Przez cały okres prac nad ustawą 447 polskie władze i największe ośrodki opiniotwórcze milczały w tej sprawie. Jest to najlepsza ilustracja dziadostwa, w jakie Polska popada – podkreśla publicysta.
– Zdecydowana większość Polaków albo nie interesuje się nadciągającą grabieżą polskiego majątku, albo wierzy w zapewnienia rządu, że wszystko będzie dobrze i nic złego nam nie grozi. Normalny naród zdmuchnąłby takie władze niczym tornado, a nasz naród… Zostawię to bez komentarza – podsumowuje Stanisław Michalkiewicz.
– Państwo polskie powinno zatrudnić najlepszych prawników, przygotować księgi strat dla każdego centymetra kwadratowego naszej Ojczyzny i pokazywać światu, jakie ponieśliśmy straty. Bez tego będziemy skazani na żydowskie krzyki i kolejne roszczenia, do spłacenia których być może już niedługo będą nas wzywać kolejne kraje – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Ewa Kurek.
– Ze względu na to, że nie jestem prawnikiem, nie jestem w stanie od strony prawnej skomentować podpisanej przez prezydenta Trumpa ustawy 447. Wiem jednak jedno: jest to ustawa obcego państwa, które niektórzy uważają za sojusznika Rzeczypospolitej i to, jaka będzie jej przyszłość jest uzależniona od tego, jak zostanie ona teraz potraktowana przez polskie władze i jak rządzący na to zareagują – podkreśla historyk.
Dr Kurek zwraca uwagę na podobne działania, jakie w przeszłości prowadziły władze USA względem m.in. Austrii i Szwajcarii. – Kiedy szwajcarski rząd nie chciał ujawnić tzw. martwych kont, to wówczas Stany Zjednoczone zagroziły, że zamrożą wszystkie aktywa szwajcarskie na terenie USA i na terenie państw sojuszniczych. Rząd szwajcarski ugiął się pod tymi naciskami – przypomina i dodaje, że podobne działania ze strony USA mogą niedługo czekać Polskę.
- Pamiętajmy, że Austria była sojusznikiem Hitlera, a co za tym idzie – sprawcą II Wojny Światowej. Przypisywanie Polakom takiej samej roli jest po prostu czymś nieprawdopodobnym. Musimy przygotować jak najszybciej raport strat z II Wojny Światowej. To nie my burzyliśmy żydowskie domy, to nie my podpalaliśmy żydowskie kamienice, to nie my zagrabiliśmy ich majątek. Każdy jednak widzi, jak nasza władza zachowuje się w sprawach żydowskich i naprawdę bardzo trudno powiedzieć, jakie kroki zostaną podjęte i co zostanie zrobione – wskazuje dr Kurek.
– Od strony prawnej, powtarzam – dla mnie to wszystko jest nielogiczne! Jak obce państwo może ustanawiać prawo dla innego państwa? Na jakiej podstawie? Dlaczego próbuje je nam siłą narzucić jednocześnie deklarując, że jest naszym sojusznikiem? Na Boga! To nie my zaczęliśmy II Wojnę Światową, to nie my ją prowadziliśmy, to nie my obróciliśmy w popiół i kurz Warszawę i dziesiątki innych polskich miast i miejscowości. To nie my odpowiadamy za śmierć 3 milionów Polaków! To nie my byliśmy beneficjentami II Wojny Światowej – podkreśla historyk.
W ocenie dr Kurek państwo polskie powinno zatrudnić najlepszych prawników i przygotować księgi strat dla każdego centymetra kwadratowego naszej ojczyzny i pokazywać światu, jakie ponieśliśmy straty. – Bez tego będziemy skazani na żydowskie krzyki i kolejne roszczenia, do spłacenia których być może już niedługo będą nas wzywać kolejne kraje – alarmuje.
Zdaniem historyk, ustawa 447 to efekt działań, jakie przez kilkadziesiąt lat prowadziły polskie władze, wpisywały się w narrację żydowską i uprawiały pedagogikę wstydu. – Przez lata próbowano nas poniżyć, zbudować w nas kompleks, abyśmy oddali wszystko co mamy, tylko i wyłącznie za to, że żyjemy. Powtarzam – robiły to przede wszystkim polskie władze! Nie żydowskie, nie amerykańskie! POLSKIE! To polski rząd sponsorował filmy takie jak „Pokłosie” czy „Ida”, to Telewizja Polska zakupiła prawa do emisji serialu „Nasze Matki, Nasi Ojcowie”, to polskie placówki dyplomatyczne nie reagowały na oskarżanie Polski i Polaków o mordowanie Żydów w „polskich obozach śmierci”, to IPN organizował konferencje z Janem Tomaszem Grossem, to polskie ministerstwa dotowały milionami złotych paszkwile o Polakach – żydowskich katach – podkreśla.
– Innym klasycznym przykładem pedagogiki wstydu jest sprawa Jedwabnego. Dopiero teraz widzimy, że wstrzymana 17 lat temu przez rabina Schudricha ekshumacja miała na celu wmówienie Polakom i całemu światu, że byliśmy mordercami i powinniśmy za to zapłacić najlepiej poprzez oddanie wszystkich nieruchomości i ziemi. Pomimo tego, że wielu polskich historyków od lat walczy o przeprowadzenie ekshumacji w Jedwabnem to nadal mamy nad sobą bat w postaci urzędników ministerstwa sprawiedliwości i prokuratury, którzy blokują wszystkie inicjatywy w tej sprawie. Wniosek jest prosty: polskie władze nie słuchają historyków, tylko wolą słuchać kłamców. Niedługo okaże się, że ci drudzy powiedzą: „A teraz macie zapłacić 300 mld dolarów”, to rząd to zrobi. To jest najbardziej przerażające. Pojawia się bowiem pytanie: czy polskie władze są w stanie i czy w ogóle zechcą bronić Rzeczypospolitej i jej obywateli? Dzisiaj nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Wiem jednak jedno: Polacy się budzą i zaczynają walczyć o prawdę. Polacy są coraz bardziej zdeterminowani do obrony ojczyzny i swojej własności. Jestem przekonana, że nie pozwolą rządzącym na robienie jakichkolwiek interesów z Żydami i spłacanie jakichkolwiek nieuzasadnionych roszczeń – podsumowuje dr Kurek.
– Podpisanie przez Donalda Trumpa ustawy 447 to najlepszy dowód na to, że w polityce nie liczą się żadne emocje, sentymenty i piękne słowa, tylko twarde interesy. Prezydent USA, określany jako przyjaciel Polaków nie zawahał się podpisać ustawy korzystnej dla swoich innych przyjaciół mających większe wpływy, więcej pieniędzy i większą siłę nacisku niż Polacy – mówi w rozmowie z PCh24.pl Witold Gadowski.
Zdaniem publicysty taki stan rzeczy to tylko i wyłącznie wina polskich władz, które przez lata nie potrafiły i nadal nie potrafią godnie walczyć o interesy Rzeczypospolitej i jej obywateli. – Każdego słabego się drenuje. Jeżeli Polska jest słaba i nie potrafi tego przezwyciężyć, to dlaczego inni mieliby z tego nie skorzystać? – podkreśla.
W ocenie Witolda Gadowskiego jest szansa na przezwyciężenie tego stanu rzeczy. – Polska siła rośnie, co widać w sprawie Pomnika Katyńskiego w Jersey City. Zaczynamy się jednoczyć, zaczynamy działać tak jak trzeba. Zaczynamy bronić się na gruncie prawnym i stosujemy siłę nacisku finansowego i politycznego. Zaczynamy wreszcie tak działać nie jako państwo, ale jako Polacy, jako obywatele! Mam nadzieję, że ta siła będzie rosła. Trzeba ją organizować i muszą to robić sami obywatele, bo na polityków jak widać nie ma co liczyć – zauważa.
Zdaniem publicysty Amerykanie mają wszystkie tajne informacje na temat Polski i nie zawahają się ich wykorzystać, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. – Tak jak obawiamy się Rosji, że Kreml ma o Polsce mnóstwo informacji, które czasami wykorzystuje w zależności od doraźnych interesów, to Amerykanie mają podobne informacje, które wykorzystają po cichu, bez szumu chcąc osiągnąć wyznaczone cele, w tym wypadku zarobić lekką ręką miliardy dolarów – zaznacza.
Witold Gadowski nie spodziewa się żadnych głośnych akcji ze strony środowisk żydowskich w walce o mienie bezspadkowe w Polsce. – Wszystko będzie robione spokojnie. Wiele wskazuje na to, że polskie władze same będą wszystko oddawać. Wszelkie manifestacje są niepotrzebne. Takie interesy są załatwiane po cichu, bez niepotrzebnego nagłaśniania – wskazuje.
– Ustawa 447 jest niezgodna z żadnym kodeksem prawa międzynarodowego. Jest ona de facto efektem darwinizmu politycznego i prawa silniejszego, które potem ex post próbuje się wcisnąć w logikę prawa rzymskiego – podkreśla publicysta.
Jego zdaniem teraz wiele zależy od Polonii. – Polski rząd jest nieudolny, niekompetentny i po prostu nieudaczny. Jest wprawdzie bardziej patriotyczny niż poprzednie ekipy, ale powtórzę: jest NIEUDACZNY! Musimy radzić sobie sami. Sami musimy organizować naszą siłę, sami musimy walczyć o nasze dobre imię i o naszą własność. Malutkim teścikiem była sprawa Pomnika Katyńskiego w Jarsey City, która pokazała, że Polacy mają siłę, tylko muszą się zorganizować. Nie spierać, nie kłócić, tylko działać w polskim interesie. Tylko zjednoczeni możemy zwyciężyć – podsumowuje.
Tomasz D. Kolanek
DATA: 2018-05-10 11:08
AUTOR: DR KUREK, MICHALKIEWICZ, GADOWSKI O USTAWIE 447
Ustawa 447 – triumf rasizmu
Polacy mają więc płacić żydowskim instytucjom za to, że są gorszymi ofiarami. To triumf rasizmu w sferze nie tylko prawa, ale również moralności i kultury, a co za tym idzie – cywilizacji.
Wszystkie aspekty ustawy 447 Kongresu USA mają charakter negatywny. To rażąco zła ustawa pod każdym względem – nie tylko prawnym, moralnym i politycznym, ale również cywilizacyjnym.
Jej determinantą jest teza o nierówności ofiar niemieckiego nazizmu i II wojny światowej zarówno w sferze prawa i sprawiedliwości, jak i prawdy oraz moralności – czynników kształtujących nie tylko politykę oraz relacje społeczne, ale również kulturę i cywilizację.
Ustawa mówi o zadośćuczynieniu finansowym jedynie dla ofiar holokaustu – również w sytuacji, gdy nie pozostawiły one spadkobierców – a więc o mieniu bez spadkowym.
Trzeba więc mocno podkreślać, że mówi jawnie o haraczu, gdyż roszczenia spadkobierców żydowskich – w tym wypadku z USA- zostały zaspokojone już w 1960 roku, kiedy Polska wypłaciła na ten cel 40 milionów dolarów rządowi amerykańskiemu na mocy umowy międzypaństwowej.
Bez spadkowe mienie w postaci rekompensaty finansowej miałyby przejąć organizacje żydowskie z USA i Izraela. Pytania nie tylko Polaków, ale także uczciwych Żydów – również w Izraelu i USA – wyrażające sprzeciw, są oczywiste: a co z ofiarami ludobójstwa innych narodów – np. z Polakami zamordowanymi przez Niemców czy banderowców na Wołyniu i we Wschodniej Małopolsce?
Na jakiej podstawie Kongres USA dokonał segregacji ofiar hitlerowskich Niemiec według narodowości i podzielił te ich miliony na lepszych i gorszych?
Lepszym czyli reprezentującym naród żydowski należy się wszystko – nie tylko cześć i nimb wyjątkowości, ale również bezspadkowe mienie, które dla pamięci o nich mają przejąć nieuprawnione do tego instytucje.
Cała reszta ofiar – z polskimi na czele – jest gorsza tylko dlatego, że jest innej narodowości. Skalę tego rasizmu powiększa nałożony ustawą 447 na „gorsze” ofiary – a nade wszystko na ich spadkobierców – obowiązek finansowego zadośćuczynienia lepszym ofiarom.
Polacy mają więc płacić żydowskim instytucjom za to, że są gorszymi ofiarami. To triumf rasizmu w sferze nie tylko prawa, ale również moralności i kultury, a co za tym idzie – cywilizacji.
Jest on zaprzeczeniem podstawowych elementów cywilizacji chrześcijańskiej, które Feliks Koneczny niezwykle trafnie ujął jako quincunx – prawda, dobro, piękno, zdrowie i dobrobyt. Wszystkie te kategorie współtworzą dobro wspólne, Wszystkie wykluczają wszelkie formy rasizmu.
Przyjęta przez Kongres USA ustawa 447 jest absurdem w sferze historii i polityki: wbrew prawdzie i faktom wskazuje jako winnego – który ma zapłacić za holokaust – nie Niemcy, lecz Polskę.
Wskazuje nie sprawcę, lecz ofiarę. Ten rewizjonizm historyczny jest antyaksjologicznym precedensem w historii światowej. Oparty jest bowiem nie tylko na antywartościach: niesprawiedliwości, fałszu moralnym i historycznym, odrzuceniu zasad demokracji i obowiązującego w naszej cywilizacji prawa – ale również na stojącej za ustawą potędze militarnej USA.
Stany Zjednoczone zdecydowały się temu precedensowi patronować, gdyż uległy ideologii głoszącej nie tylko wyjątkowość holokaustu, degradującą wszystkie ludobójstwa innych narodów i wywołane nimi ich cierpienia, ale również uznać wyjątkowość narodu żydowskiego i jego państwa Izrael, zwalniającą go z odpowiedzialności za zagrażającą światu zbrodniczą politykę na Bliskim Wschodzie. Istotę tej polityki wyraża najpełniej pojęcie rasizmu. Rasizmu totalnego, eksponowanego w ustawie 447 na płaszczyźnie ekonomicznej.
Oto Polacy jako naród, społeczeństwo, wspólnota obywatelska stają się w majestacie amerykańskiego prawa nie tylko gorsi, zasługujący na poniżenie, ale również na ograbienie.
Ustawa obnaża prawdziwe oblicze nie tylko roszczeniowych środowisk żydowskich, ale również Kongresu USA. Oblicze wrogie wobec Polski.
Posiadając gwarancję militarną Stanów Zjednoczonych, ustawa mówi nam wyraźnie: nie miejcie żadnych złudzeń!.
Dla polskiego społeczeństwa – zniewolonego mitem Ameryki jako imperium dobra z czasów zimnej wojny, utrzymywanego do tej pory w politycznym posłuszeństwie dla tej iluzji – to poznawczy szok.
Przeciętni polscy obywatele boją się prawdy o największym „sojuszniku” Polski.
A tymczasem prawdziwe oblicze Ameryki narzucającej światu ateistyczną cywilizację rasizmu, zostało szeroko opisane już w latach 90. przez autorów zachodnich i rosyjskich różnych opcji politycznych.
Wystarczy w tym miejscu przypomnieć Patricka Buchanana, Alaina Bluma, Plinio Corrêę de Oliveira, Naomi Klein, Aleksandra Dugina, Aleksandra Panarina. Wszystkie te analizy cywilizacyjnej roli USA we współczesnym świecie zostały w Polsce zlekceważone, a niektóre – np. Dugina – napiętnowane jako wrogie.
Warto więc w tym miejscu przypomnieć prace Aleksandra Panarina, m.in. jego książkę Pokusa globalizmu (Iskuszenije głobalizmom – 200o), gdzie autor wykazuje, że narzucana światu przez USA cywilizacja jest sprzeczna z chrześcijaństwem.
Z perspektywy tej sprzeczności jest ona antycywilizacją.
Z punktu widzenia chrześcijańskiej etyki oparta na skrajnym liberalizmie ideologia amerykańskiego globalizmu – realizowana z irracjonalną determinacją przez USA i ich sojuszników – jest według Panarina nihilistyczną i jednocześnie rasistowską utopią.
Ustanawia bowiem porządek świata w interesie bogatych przeciwko biednym. W porządku tym dominują jako instrument jego realizacji: manipulacja, fałszowanie prawdy, podwójne standardy.
— Konieczny jest powrót do moralno-religijnego fundamentalizmu. Stanie się on – prognozuje Panarin – podstawą mobilizującej kultury, dzięki której możliwa będzie w XXI wieku obrona biednych przed bogatymi.
Takie poglądy są w Polsce z góry skazane na odrzucenie, mimo iż można je wykorzystać dla naszej obrony przed realizacją ustawy 447.
Potężne lobby proamerykańskie i proizraelskie, agentura amerykańsko-izraelskiego wpływu zrobiły wszystko, aby zniewolenie amerykańskim mitem w Polsce trwało do dziś.
Wszelka krytyka panującej opcji politycznej i próba budowania alternatywy traktowane były i są nadal jako zdrada Polski, czego dowodem jest uwięzienie ponad dwa lata temu Mateusza Piskorskiego, któremu sformułowano bez dowodów prawnych zarzut, iż służył interesom Rosji i Chin.
Tymczasem udokumentowane zarzuty służenia interesom amerykańsko-izraelskim można postawić tysiącom osób z rządzącego Polską układu politycznego i jego zaplecza intelektualnego, medialnego, biznesowego.
To rzesza wyznawców – z obecną władzą na czele – tej samej ideologii, która zniewoliła amerykański establishment polityczny i będący jego emanacją Kongres USA.
To oni, a nie Amerykanie pilnują ideologicznego status quo w Polsce i nie dopuszczają do przyjęcia zgodnej z polskim interesem narodowym i naszymi normami cywilizacyjnymi polityki zagranicznej.
Oni odpowiadają za zwasalizowanie Polski wobec tandemu USA-Izrael i za wyobcowanie jej w UE, gdzie odgrywamy rolę konia trojańskiego tego tandemu.
Obecnie odpowiadają za to, że Unia Europejska nie staje po naszej stronie i nie stanie w konfrontacji z ustawą 447. — Także za to, że nie stanie po naszej stronie nade wszystko Rosja, mająca środki nacisku zarówno na USA, jak i Izrael. — Działający w Polsce bez żadnych przeszkód obóz amerykańsko-izraelski uczynił z nas bowiem jej największego w Europie wroga.
A tak niewiele trzeba było zrobić, aby teraz uzyskać przychylność Moskwy. Wystarczyło nie wychodzić przed unijny szereg w sferze militarnej i budować własną defensywną armię.
Wystarczyło odrzucić rolę podżegacza wojennego i ideologa euromajdanu w Kijowie, zostawić w spokoju pomniki czerwonoarmistów, które przypominały Moskwie, że była i być powinna gwarantem zachodniej granicy Polski.
Aby wyjść z geopolitycznej pułapki, w jakiej Polska znalazła się na życzenie własnych rządów – a także dużej części zniewolonego amerykańskim mitem społeczeństwa – i nie tylko stawić czoła ustawie 447, ale również nie dopuścić do prowokowanej przez USA i NATO wojny z Rosją na naszym terenie, trzeba potężnego zrywu Polaków.
Takiego zrywu, który w pierwszym rzędzie osłabi wpływy obozu amerykańsko-izraelskiego w Polsce, a w konsekwencji odsunie go od władzy.
Początkiem powinno być odrzucenie ustawy 447 na fundamencie cywilizacji chrześcijańskiej, a następnie wypracowanie na wybory parlamentarne programu, który nie tylko obroni nasze aktywa przed rasistowską cywilizacją, ale pozwoli zapoczątkować nasz suwerenny rozwój.
Program zabezpieczający polskie dobra naturalne – wody, lasy i złoża – przed wyprzedażą, koncesjami i dzierżawą dla zagranicznych firm jest realny. Jego gwarancją jest nasza cywilizacja
Na takiej bazie jest realne również zjednoczenie wszystkich pozasystemowych środowisk narodowo-patriotycznych.
Prof. Anna Raźny.
Źródło: KONSERWATYZM.pl , 9 maja 2018.
Wiosenne nieporządki
Zagadka: co robili u nas szefowie służb Izraela? Tak jest, w ostatnich dniach wizytę w Polsce złożyli herszci: Tamir Pardo, szef Mosadu (wywiadu zagranicznego), Nadav Argaman, szef Szin Bet (wywiadu wewnętrznego), a także Gadi Eizenkot, szef sztabu armii (IDF, Israel Defence Force), oraz inni wysocy funkcjonariusze wojska i bezpieki państwa położonego w Palestynie. Według doniesień medialnych odwiedzili nas „przy okazji” tzw. Marszu Żywych, który poprowadzili wspólnie prezydenci Riwlin i Duda.
Choć ten ostatni robił raczej wrażenie gościa – gdy ten pierwszy wykorzystał okazję, by po raz kolejny oficjalnie napluć Polakom w twarz i przedstawić ich światu jako morderców i złodziei. Prez. belwederski Duda nie po raz pierwszy zamanifestował swoją pełną gotowość i determinację, by czołgać się w dowolnym kierunku wskazanym przez starszych i mądrzejszych. Co zresztą nie odstaje bynajmniej od zasadniczej linii władzy warszawskiej – i nie należy łudzić się, że na zbyt dalekie koncesje nie pozwoli belwederskiemu prezydentowi stojący niezłomnie na straży polskiego interesu żoliborski prezes-premier-naczelnik.
Kogo jeszcze zaskoczyła decyzja ws. degradacji Jaruzelskiego, Kiszczaka et consortes, niechaj przypomni sobie, że ledwie pół roku temu Duda z Kaczyńskim wspólnie zakomunikowali nam, że aneksu do raportu o likwidacji WSI narodowi jednak nie pokażą. Przy okazji sam Kaczyński ujawnił, że dokument ten czytał (na jakiej podstawie prawnej, nie wiadomo) i że w jego najgłębszym przekonaniu „lepiej będzie, jeśli nie zostanie on opublikowany”, bo na razie „nie ma takiej konieczności”. Zagadką pozostaje, czy świeża decyzja Dudy zmienia postać rzeczy i teraz może „konieczność” już zachodzi czy wręcz przeciwnie – należy ją przyjąć jako oznakę tego, że „tak jest lepiej”? Prawda o zamachu smoleńskim już praktycznie odłożona została ad acta – a celebrowanie kwietniowej rocznicy posłużyło do oswajania wiernego elektoratu z myślą, że tej prawdy nie poznamy „być może nigdy”. Jednocześnie warszawska dyplomacja ochoczo zgłosiła Rzeczpospolitą do roli zakładnika polityki mocarstw zachodnich, które wszak nie będą z kreaturami formatu Szczerskiego czy Czaputowicza konsultować, kiedy i w jakim stopniu spodoba im się eskalować napięcie wojenne na Bliskim Wschodzie.
Fałszywe flagi aż furkoczą na wiosennym wietrze – w sprawie zamachu w Salisbury (wszak jako koronny dowód rosyjskiego sprawstwa podawano wykrycie owego strasznego „nowiczoka”, który jakoś jednak nie okazał się w tym przypadku śmiertelny), czy w syryjskiej Dumie (gdzie podstawowe pytanie o motyw i ew. korzyść z chemicznego mordowania bezbronnych dzieci od początku każe powątpiewać w wersję oficjalną Londynu i Waszyngtonu). Ale Warszawa z pełnym zaufaniem do Anglosasów przyzwala na wpychanie nas w ten konflikt jako strony już de facto wojującej. Wszak już od dawna nasze F-16 i nasi „specjalsi” stacjonują w tamtych stronach – pozostając do dyspozycji naszych „strategicznych sojuszników”. Polska zatem – powtórzmy, bo to istotny punkt w akcie oskarżenia aktualnego układu władzy – pozostaje zakładnikiem cudzej polityki zarówno w sprawach zagranicznych, jak i wewnętrznych. Zauważmy bowiem, że rozpoczęta w zimie i do dziś trwająca, szczególnie gwałtowna kampania wojny propagandowej Żydów z Polakami prowadzona jest w znacznej mierze na naszym własnym terenie – za pomocą narzędzi oddziaływania politycznego i medialnego wykreowanych i utrzymywanych za polskie pieniądze.
Dla nikogo przytomnego nie może już ulegać wątpliwości jawnie antypolski i faktycznie eksterytorialny charakter takich ośrodków jak „Polin”, Muzeum Historii Żydów Polskich – tam na nasz koszt prowadzi się szeroko zakrojone działania, które z polską racją stanu i interesem narodowym nie mają i nigdy nie miały niczego wspólnego. Ale przecież przywódcy „dobrej zmiany” i liderzy opinii „prawicowej” nadal stawiają sobie z punkt honoru robienie dobrej miny do złej gry. Czego spektakularny przykład mieliśmy właśnie w ostatnich dniach, kiedy to po owym bezczelnym występie prez. Rivlina w Auschwitz-Birkenau w otulinie propagandowej „dobrej zmiany” niektórzy na głowie stawali, by wmawiać sobie i innym, że nic złego się nie wydarzyło, że zniesławiające nas insynuacje w ogóle nie padły. Cała ta niespójna narracja sypie się już jednak gruntownie i może być „w zaparte” podtrzymywana jedynie dzięki determinacji funkcjonariuszy frontu ideologicznego p.o. redaktorów i komentatorów, którzy zachowują cenzorską władzę moderowania przekazu w centralnych mediach. Najwyraźniej jednak na wysokich szczeblach egzekutywy politycznej przekonująca wiarygodność przekazu propagandowego nie jest już priorytetem. Najwyraźniej przeszliśmy już do następnego etapu –transferu aktywów politycznych i inwestycji infrastrukturalnych. Innymi słowy: etap realnej instalacji żydowskiej suwerenności wyspowej na polskim odcinku Międzymorza (bo wszak na Ukrainie i w Rumunii są już u siebie i specjalnie tego nie kryją – patrz akcja ze zbieraniem szczątków śmigłowca w Karpatach już w 2010 r.).
Na tym nowym etapie najwyraźniej przewidziano jakieś inne środki, które zagwarantują pacyfikację nastrojów tubylczych malkontentów – niezależnie od tego, kto dalej wierzy, a kto już nie daje się nabrać na „dialog i pojednanie” z Żydami. Być może bliski jest czas zastosowania środków przymusu bezpośredniego i być może temu właśnie zawdzięczamy obecność w Polsce tak doborowej bandyckiej stawki, jak wyżej wymienieni. Słowo „bandyckiej” nie jest przecież nie na miejscu wobec facetów od mokrej roboty osobiście odpowiadających za politykę, której stałym instrumentem jest karabin wymierzony w nieletnich Palestyńczyków. I otóż takich ludzi coś sprowadziło w nasze skromne progi. Sz. Czytelnik pojmuje oczywiście w lot, że ów Marsz Żywych w Oświęcimiu to zaledwie przykrywką, „zalegendowaniem” ich pobytu. Mowa o ludziach, którym zwyczajna pragmatyka służbowa, a przede wszystkim żelazne reguły bezpieczeństwa państwa nie pozwalają w ogóle pokazywać się razem nawet we własnym kraju, a co dopiero za granicą. Jeśli podjęli mimo wszystko taką eskapadę, to oznacza to ni mniej, ni więcej, że w ostatnich dniach przeprowadzona została na terytorium Polski jakaś kombinacja operacyjna, której doniosłość wymagała osobistego nadzoru, a może wręcz udziału w procesie decyzyjnym najwyższych przełożonych.
Cóż to być mogło? Zwykłą odprawę na tak wysokim szczeblu mogli sobie urządzić u siebie – jeśli przyjechali do nas, to musiało to być podyktowane koniecznością przejścia na „ręczne sterowanie” w kontakcie z agenturą (tutejszą, polskojęzyczną agenturą, której z jakichś względów nie można było sprowadzić do Jerozolimy), lub/i koniecznością przeprowadzenia wizji lokalnej – osobistej wizytacji miejsc, obiektów, które wytypowano jako kluczowe w jakiejś nadchodzącej operacji. A cóż to za operacja? Jasna sprawa: MOST 2 – transfer części aktywów państwa żydowskiego z Palestyny w bezpieczne rejony, nad którymi służby i armia żydowska sprawować muszą suwerenną kontrolę. Gdzie szukać takiego miejsca, gdzie bezpiecznie i do czasu dyskretnie będzie można dyslokować część żywotnie istotnych kadr (elit państwowych), broni (głowic atomowych) i baz danych (serwery) – oczywiście nad Wisłą. Gdzie konkretnie? Oto zagadka – konkurs, do udziału w którym niniejszym zapraszam Sz. Czytelników. Może gdzieś w Państwa okolicy uruchomiono już dawno jakąś wielką inwestycję, do której zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu – ze względów bezpieczeństwa, ma się rozumieć? Może gdzieś tam już od dawna kopią jakiś tunel donikąd albo leją tysiącami ton beton w niewiadomego przeznaczenia monstrualną dziurę w ziemi? Ot, choćby coś takiego jak Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie/Stanisławowie – pasowałby jak ulał. Ale może Państwo wpadną na inny trop. Proszę o nadsyłanie zdjęć i opisów – nagrodą dla autorów najciekawszych typowań będą tanie loty z dowolnie wybranego miasta wojewódzkiego w Polin do Tel-Awiwu
Grzegorz Braun
Za: PolskaNiepodległa.pl (2018-04-30) — [Org. tytuł: «TYLKO U NAS! Grzegorz Braun: Wiosenne nieporządki»]
Żydowska hucpa w stadium finalnym – NON POSSUMUS
Niech nam nikt nie opowiada bzdur i nie zaklina rzeczywistości mówiąc, że przegłosowana właśnie przez amerykański Kongres ustawa 447 – dająca prawo Departamentowi Stanu do wspomagania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holokaustu oraz wspierania ich w odzyskaniu żydowskich majątków, które nie mają spadkobierców – nie ma żadnego znaczenia, bo gdyby nie miała znaczenia, Żydzi nie parliby tak mocno do jej przegłosowania.
Niech nam nikt nie mówi więcej o przyjaźni polsko- żydowskiej czy polsko – izraelskiej, bo czegoś takiego nie ma i nigdy nie było.
Przedsiębiorstwo Holokaust na naszych oczach, przy otwartej kurtynie, otwiera właśnie nowy rozdział, który ma doprowadzić do wydarcia z Polski miliardów dolarów i do popchnięcia naszego kraju na skraj przepaści, a tymczasem polscy decydenci vide wicepremier Jarosław Gowin – „ustawa nie ma znaczenia prawnego, nie może być podstawą do roszczeń” – czy szef MSZ Jacek Czaputowicz (ten sam, który za Grossem kłamliwie obciąża Polaków o mord w Jedwabnem) – „nie przywiązywałbym do ustawy zbytniej wagi, ponieważ Polska nie jest w niej wymieniona w nazwie i w treści” – strugają durniów i mydlą nam oczy. Trzeba zdać sobie sprawę, że stajemy właśnie w obliczu bardzo poważnego zagrożenia i tylko od nas, od naszej determinacji i odwagi, zależy to, czy pozwolimy na dalsze naigrywanie się z prawdy historycznej, naszej historii i naszego prawa. Opinia publiczna, to wielka siła, dużo większa, niż wielu mogłoby się wydawać i to od niej zależy, czy pozwolimy decydentom na dalsze upokarzanie naszego kraju i płaszczenie się przed Żydami, dla których fakty historyczne i polskie prawo nie mają żadnego znaczenia. Choćby wyło piekło i szatani – w tej sprawie, bez względu na wszystko, nie wolno nam ustąpić nawet na cal, bo od tego zależy nie tyle los następnej kadencji – jak patrzą politycy – ile następnych pokoleń. NON POSSUMUS.
Wojciech Sumliński
sumlinski.pl
Za: Facebook – Wojciech Sumliński (4-25-2018)
Gadowski dla PCh24.pl: Polska przez lata nie zrobiła niczego w sprawie ustawy 447
– Przegłosowanie przez amerykański Kongres ustawy 447 to największa klęska polskiej dyplomacji w ostatnich kilkudziesięciu latach – ocenił w rozmowie z portalem PCh24.pl Witold Gadowski.
Publicysta podkreśla, że treść przyjętej we wtorek przez Izbę Reprezentantów ustawy 447 zobowiązującej rząd amerykański do wspierania roszczeń organizacji ubiegających się o mienie bez spadkowe ofiar zagłady Żydów była tworzona przez kilka lat, a polskie władze miały wiedzę na jej temat. – Przegłosowanie przez amerykański Kongres ustawy 447 to największa klęska polskiej dyplomacji w ostatnich kilkudziesięciu latach, a w szczególności ministra Jacka Czaputowicza i prezydenta Andrzeja Dudy – podkreślił. Dodał, że pomimo wielu sygnałów i apeli, jakie przez ostatnie miesiące napływały do nich w tej sprawie, ani szef MSZ, ani prezydent RP nie zrobili niczego konstruktywnego, co mogłoby uchronić Polskę i Polaków przed zagrożeniem, jakie niesie ustawa 447.
Witold Gadowski przyznał, że w pełni rozumie działanie Stanów Zjednoczonych. – To wszystko jest spójne i logiczne, ponieważ dzięki przegłosowaniu ustawy 447 Amerykanie mogą „zarobić” kilkadziesiąt miliardów dolarów. Biorąc pod uwagę, że poniosą przy tym zerowe bądź co najwyżej minimalne koszty, byłoby czymś dziwnym, gdyby zagłosowali w tej sprawie inaczej – podkreślił. Dodał, że pretensje należy mieć do polskich władz, które przez lata nie zrobiły niczego, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji.
Zdaniem publicysty „przyśpieszenie” w sprawie ustawy 447 nastąpiło po tym, jak w roku 2017 Patryk Jaki poinformował o pracach polskiego rządu nad tzw. ustawą reprywatyzacyjną. – Wszystko, co potem się działo, łącznie z histerycznym atakiem na Polskę i oskarżaniem nas o czynny udział w Holocauście, to w mojej ocenie pokłosie tamtej inicjatywy. Porządna „ustawa reprywatyzacyjna” pozwoliłaby bowiem zatrzymać wszelkie pretensje o mienie bez spadkowe, jakiego domagają się od Polski przedstawiciele środowisk żydowskich wspierani przez Amerykanów – zaznaczył. Dodał, że taka ustawa jednak do dzisiaj nie powstała i już niedługo może się ona na nic nie przydać.
Dziennikarz odniósł się również do wypowiedzi, jakiej w sprawie ustawy 447 udzielił przebywający za oceanem wicepremier Jarosław Gowin. – Chcę wszystkich uspokoić. Tak zwany JUST Act nie ma żadnego znaczenia prawnego, nie może być podstawą do jakichkolwiek roszczeń wobec państwa polskiego – mówił we wtorek polityk. Zdaniem Witolda Gadowskiego wicepremier Gowin nie musi się martwić, ponieważ on sam nie ucierpi na ewentualnych konsekwencjach w tej sprawie. – Ucierpią zwykli Polacy jak ja czy czytelnicy portalu PCh24.pl, którzy będą musieli wyciągnąć portfele i spłacić wszystkie roszczenia, które zdaniem niektórych ekspertów mogą sięgać nawet 300 miliardów dolarów! Nie możemy na to pozwolić! Nie możemy dać się okraść! – podsumował.
TK
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-04-25)
„JUST Act” i duch Bartoszewskiego. Co dalej z żydowskimi roszczeniami?
Pomimo sprzeciwu środowisk polonijnych, Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych 24 kwietnia zagłosowała za przyjęciem senackiej ustawy S. 447 czyli tak zwanej JUST Act (Justice for Uncompensated Survivors Today Act of 2017) przez aklamację. Co ciekawe, swój udział w powstaniu tej ustawy ma rząd PO-PSL, a konkretnie minister tego rządu, Władysław Bartoszewski…
Zapisy JUST Act wymuszają na Departamencie Stanu USA stałe raportowania do Kongresu o tym, które kraje nie wywiązują się z obowiązku restytucji mienia nielegalnie przejętego w czasie Holokaustu i w czasach okupacji komunistycznej. Jedyną kongresmenką przeciwstawiającą się jej przyjęciu była Ileana Ros-Lehtinen z Florydy, która chciała znacznie bardziej restrykcyjnego prawa.
Podczas 40-minutowej debaty Ros-Lehtinen stwierdziła wielokrotnie, że senacki projekt ustawy S. 447 to tylko „zasłona dymna”, gdyż nie zapewnia sprawiedliwości dla ocalałych z Holokaustu. W sprawie ustawy wypowiadali się poza Ros-Lehtinen, głownie kongresmeni z Nowego Jorku i Florydy.
Izba początkowo zamierzała głosować nad własnym projektem – ustawą HR 1226 – podobnym w treści do projektu senackiego. Jednak przewodniczący niższej Izby Kongresu Paul Ryan postanowił w zeszły piątek zawiesić standardową procedurę i zezwolić na głosowanie za projektem senackim S.447.
Republikanin Ed Royce z Kalifornii przyznał podczas sesji, że liczne organizacje żydowskie, takie jak WJRO i ADL wywierały ogromną presję na przedstawicieli Kongresu, by zatwierdzili ustawę S. 447. Wejdzie ona w życie, jak tylko podpisze ją prezydent USA Donald Trump.
Zjednoczona Prawica bagatelizuje sprawę
Przebywający w Waszyngtonie wicepremier Jarosław Gowin jeszcze przed głosowaniem uspokajał, że obawy środowisk polonijnych i zatroskanych Polaków są bezpodstawne. – Chcę wszystkich uspokoić. Tak zwany JUST Act nie ma żadnego znaczenia prawnego, nie może być podstawą do jakichkolwiek roszczeń wobec państwa polskiego – mówił wicepremier poproszony o komentarz przez Polskie Radio.
Gowin podkreślił, że ambasada RP w Waszyngtonie jest w kontakcie z amerykańską administracją. Polonię uspokajał także przebywający w Waszyngtonie wicemarszałek Senatu Adam Bielan. – Oczywiście szanujemy emocje i uczucia amerykańskiej Polonii. Rozumiemy, że ta ustawa wzbudza bardzo duże zainteresowanie, natomiast nie uważamy, że ona będzie miała przełożenie na relacje polsko-amerykańskie. Ta ustawa ma charakter symboliczny, nie ma praktycznego znaczenia – tłumaczył. Bielan zapewnił, że strona polska „będzie w tej sprawie przedstawiać swoje racje, ponieważ sprawa reprywatyzacji i restytucji mienia dzieli Polskę i środowiska żydowskie”.
Co dokładnie zawiera JUST Act?
Ustawa S.477 ma pomóc ocalonym z Holokaustu, rodzinom ofiar i instytucjom żydowskim domagać się od rządu USA interwencji względem państw, które nie zwróciły mienia żydowskiego ani nie zadośćuczyniły nie tylko prawowitym właścicielom i ich rodzinom, lecz także instytucjom żydowskim w przypadku mienia bez spadkowego, prowadzącym chociażby działalność edukacyjną nt. Holokaustu (potencjalnie więc np. organizacja Jonny Dannielsa – From the Depth – mogłaby ubiegać się o środki z ewentualnie pozyskanego odszkodowania bez spadkowego).
Problem w tym, że organizacje, które zgłaszają roszczenia do majątku bez spadkowego, zgodnie z polskim prawem jak i międzynarodowymi standardami, nie mają do tego absolutnie żadnej legitymacji prawnej. Co więcej, żydowskie roszczenia majątkowe były rozwiązywane i rozliczane przez liczne powojenne systemy odszkodowań, w szczególności przez luksemburską umowę między Izraelem a Niemcami. Na podstawie tej umowy państwo Izrael, żydowskie organizacje ds. restytucji mienia i osoby fizyczne otrzymały odszkodowanie od Niemiec w wysokości 100 miliardów dolarów amerykańskich. Rekompensata stanowiła zadośćuczynienie za wszystkie ludzkie i materialne straty poniesione przez europejskich Żydów w wyniku ludobójczej polityki niemieckiej i zniszczenia mienia żydowskiego.
Projekt w obecnej formie zobowiązuje Departament Stanu do regularnego raportowania o postępach w zakresie zwrotu mienia albo odszkodowania z tytułu utraconych nieruchomości i wszelkich kosztowności żydowskich zagarniętych przez nazistów na terenie Europy lub ich nacjonalizacji w okresie komunizmu. Ustawa wskazuje także, że mienie pożydowskie i odszkodowania miałyby być zwracane nie tylko spadkobiercom – co w rzeczywistości ma miejsce obecnie – ale w ogóle szeroko pojętemu środowisku żydowskiemu, z przeznaczeniem na edukację, pielęgnowanie pamięci o Holokauście i na „inne cele”.
Projekt wyraźnie stanowi, że „w przypadku bezspadkowej własności wymagane jest zabezpieczenie własności lub odszkodowania, by wspomóc ofiary Holokaustu, wesprzeć edukację o Holokauście i inne cele”.
Spadek po rządach PO-PSL i Władysławie Bartoszewskim
Ustawa powołuje się na deklarację uczestników tzw. konferencji Terezińskiej. Czym ona była? Otóż stanowiła spotkanie przedstawicieli ponad czterdziestu państw, którzy zapowiedzieli wspólne starania o ułatwienie odzyskania mienia żydowskiego zarówno spadkobiercom, jak i… osobom pochodzenia żydowskiego w żaden sposób nie spokrewnionym z właścicielami przepadłych majątków. W spotkaniu uczestniczyli także przedstawiciele organizacji żydowskich i „eksperci”. Spotkanie odbyło się w Czechach 30 czerwca 2009 roku.
Z ramienia rządu PO-PSL końcową Deklarację Terezińską podpisał minister Władysław Bartoszewski. Deklaracja wzywa „by tam, gdzie nie zostało to osiągnięte, podjęto skuteczne działania na rzecz restytucji mienia żydowskiego wspólnotowego i religijnego majątku w drodze restytucji in rem lub rekompensaty” poprzez:
– ułatwienie dochodzenia roszczeń ofiar Holokaustu;
– tam natomiast, gdzie nie ma spadkobierców – i na ten zapis powołuje się ustawa JUST – pozyskania odszkodowania lub majątku pożydowskiego, który mógłby „służyć jako podstawa do spełnienia potrzeb materialnych znajdujących się w potrzebie ofiar Holokaustu i zapewnienia ciągłej edukacji o Holokauście, jego przyczynach i konsekwencjach”.
W Terezinie zalecono powołanie specjalnych programów narodowych, które zajmowałby się kwestiami restytucji mienia żydowskiego i dalszą współpracą międzynarodową w celu wypracowania jak najlepszych praktyk w dziedzinie zwrotu mienia żydowskiego. Państwa miałyby także szczegółowo skatalogować i opracować raporty dot. mienia żydowskiego w każdym kraju, również „majątku kulturalnego”, obejmującego wszelkie dzieła sztuki, wartościowe przedmioty, manuskrypty itp., by także za te „utracone dzieła” zadośćuczynić żydowskiej społeczności. Deklaracja wzywa do zwalczania antysemityzmu, powszechnej edukacji w szkołach o Holokauście i kultywowania pamięci o ofiarach Holokaustu, szkolenia nauczycieli itd.
Uzasadniając projekt amerykańskiej ustawy, jej inicjatorzy przekonywali, że opiera się on właśnie na międzynarodowej Deklaracji Terezińskiej. Potwierdza ona, że „ochrona prawa własności jest istotnym elementem demokratycznego społeczeństwa opartego na rządach prawa” i uznaje „znaczenie restytucji mienia lub rekompensaty za konfiskatę związaną z Holokaustem w latach 1933-45”. Promotorzy JUST Act zwrócili także uwagę, że niestety wiele państw, które poparły tę deklarację, w tym wielu sojuszników USA z NATO, nie zajęło się w pełni kwestią zwrotu żydowskiej własności komunalnej, prywatnej i bezspadkowej.
Co czeka Polskę?
Departament Stanu będzie musiał co roku uwzględniać w odpowiednich raportach działania w zakresie praw człowieka, przestrzegania wolności religijnej i zdawać sprawozdanie z charakteru i zakresu przepisów krajowych lub przepisów wykonawczych dotyczących identyfikacji, zwrotu nienależnie przejętych lub znacjonalizowanych aktywów z epoki Holokaustu oraz zgodności z celami Deklaracji Terezińskiej o zasobach i problemach związanych z Holokaustem”. Dotyczy to państw-sygnatariuszy owej deklaracji, do których należy także Polska.
W uzasadnieniu do projektu wskazuje się na kwestie związane:
– ze zwrotem prawowitemu właścicielowi niesłusznie zajętego lub znacjonalizowanego mienia, w tym mienia religijnego lub komunalnego, lub zapewnienie podobnej własności zastępczej, lub wypłatę godziwej rekompensaty prawowitemu właścicielowi;
– wykorzystanie zasad konferencji Waszyngtońskiej dotyczącej dzieł sztuki skonfiskowanych przez nazistów i Deklaracji Terezinskiej dotyczącej rozstrzygania roszczeń odnośnie nieruchomości publicznych i prywatnych;
– zwrotu bezspadkowej własności w celu pomocy potrzebującym ocalałym z Holokaustu;
– postępu w realizacji roszczeń obywateli USA ocalałych z Holokaustu i członków ich rodzin.
Dlatego JUST Act ma na stałe zmienić obowiązujące prawo, wymagając od Departamentu Stanu raportowania nt. wywiązywania się niektórych państw (np. Polski) z realizacji celów Deklaracji Terezińskiej, a także działań podejmowanych przez te kraje w celu rozwiązania problemu roszczeń obywateli USA. Ma to pozwolić na „zwiększenie wysiłków USA, by nakłonić kraje Europy Środkowej i Wschodniej do osiągnięcia postępu w tej kwestii i pomoże w wypełnieniu zobowiązania Ameryki do zapewnienia sprawiedliwości ofiarom Holokaustu i ich rodzinom”.
Projekt uzyskał silne wsparcie wielu instytucji, w tym Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego (WJRO), Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego (AJC), Ligi Przeciw Zniesławieniu (ADL), J Street, której założycielem jest G. Soros, Żydowskiej Federacji Ameryki Północnej (JFNA), B’nai B’rith International, Hebrajskiego Stowarzyszenia Pomocy Imigrantom (HIAS), Koalicji Narodowej Wspierającej Żydów Euroazjatyckich, Federacji Żydowskiej z Milwaukee i kilku innych fundacji.
Stanisław Michalkiewicz – od lat przestrzegający przed bezpodstawnymi roszczeniami żydowskimi – wyliczył, że na tej podstawie Żydzi będą żądać od państwa polskiego zadośćuczynienia w wysokości 300 mld dolarów. To równowartość trzech rocznych budżetów Polski.
Źródło: house.gov., stopacthr1226.org., Pch24.pl, polskieradio.pl.
AS
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-04-25)
Rzecznik prezydenta: na mocy ustawy 447 mogą być wobec Polski formułowane roszczenia
Rzecznik prezydenta RP Krzysztof Łapiński zapewnił, że przyjęta przez amerykański Kongres ustawa 447 nie była bagatelizowana ani przez stronę rządową, ani przez Andrzeja Dudę.
Gość poranka „Siódma-Dziewiąta” zaznaczył, że sama ustawa nie oznacza wprost, że Polska będzie musiała płacić gigantyczne odszkodowania z tytułu roszczeń bliskich ofiar Holokaustu.
– Ten akt nie był bagatelizowany ani przez stronę rządową, ani Pana Prezydenta. Pamiętajmy, że to suwerenna decyzja senatorów i kongresmenów amerykańskich. Trzeba przypominać, że Polska była ofiarą hitlerowskich Niemiec, że Polska była zniszczona, miała starty gospodarcze, kulturalne, ludzkie – mówił Krzysztof Łapiński.
Rzecznik prezydenta podkreślił, że Polacy powinni przypominać, kto wywołał II wojnę światową i kto był sprawcą Holokaustu. – My naprawdę nie powinniśmy płacić za szkody i krzywdy wyrządzone nam, obywatelom II RP, przez III Rzeszę – zaznaczył Łapiński.
Rzecznik przyznał jednak, że „ta ustawa może być o tyle niebezpieczna, że roszczenia mogą być formułowane”. – Muszą być podejmowane działania dyplomatyczne. (…) Sama ustawa nie oznacza wprost, że Polska ma płacić odszkodowania czy jakieś gigantyczne sumy. Musimy pamiętać, kto wywołał II wojnę światową – mówił Łapiński.
Pomimo sprzeciwu środowisk polonijnych, Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych 24 kwietnia zagłosowała za przyjęciem senackiej ustawy 447, czyli tak zwanej JUST Act (Justice for Uncompensated Survivors Today Act of 2017) przez aklamację.
Źródło: wprost.pl
luk
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2018-04-25)
S.447 (Sprawiedliwość dla niewynagrodzonych za Holocaust) przeszła w Kongresie
Amerykański Kongres przegłosował ustawę S.447 – Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) Act of 2017. Daje ona Departamentowi Stanu USA prawo do wspomagania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holokaustu oraz wspierania ich poprzez swoje kanały dyplomatyczne w odzyskaniu żydowskich majątków, które nie mają spadkobierców. Ustawa czeka teraz na podpis prezydenta Donalda Trumpa.
Przyjęty wcześniej przez Senat projekt określany mianem JUST Act (ustawa/akt sprawiedliwości) zobowiązuje Departament Stanu do przygotowania w ciągu 18 miesięcy raportu na temat tego jak poszczególne kraje wywiązują się z obowiązku restytucji mienia oraz dalszego jego aktualizowania. Ustawa została przyjęta poprzez głosowanie ustne, bez sprzeciwu.
Podczas debaty, która odbyła się niemal przy pustej sali, reprezentująca Florydę Ileana Ros-Lehtinen krytykowała ustawę za brak mechanizmu, który mógłby pomóc w egzekwowaniu roszczeń. “Pierwszy raport ma zostać przygotowany w ciągu 18 miesięcy. Wielu poszkodowanych nie dożyje nawet momentu jego ogłoszenia. Ta ustawa jest daleka od tego, czego dziś potrzebują poszkodowani”.
Wspierający ustawę kongresman Ed Royce z Kalifornii przekonywał jednak, że JUST Act pomoże wywrzeć presję na kraje ociągające się z restytucją mienia poprzez “wskazanie ich i zawstydzenie”.
Przeciwko ustawie protestowała część organizacji polonijnych, w tym kluby Gazety Polskiej i Kongres Polonii Amerykańskiej. Przebywający w Waszyngtonie wicepremier Jarosław Gowin podkreślał jednak, że JUST Act nie ma żadnego znaczenia prawnego i nie może być podstawą do jakichkolwiek roszczeń wobec państwa polskiego.
– Nie możemy uprzywilejowywać żadnej grupy; ta ustawa nie jest dobra, bo chce postawić jakąś grupę Polaków żydowskiego pochodzenia, która opuściła kraj, przed resztę Polaków – mówił wcześniej szef MSZ Jacek Czaputowicz o amerykańskiej ustawie. – Ja bym nie przywiązywał do tego (ustawy 447 – red.) zbyt dużej wagi.
Odpowiedź na interpelację nr 18213
w sprawie potencjalnych żydowskich roszczeń wobec Polski
Odpowiadający: podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Bartosz Cichocki
Warszawa, 05-01-2018
Szanowny Panie Marszałku!
W odpowiedzi na interpelację nr 18213 p. Posła Roberta Winnickiego ws. potencjalnych żydowskich roszczeń wobec Polski przedstawiam następujące wyjaśnienia i informacje.
1. Czy wspomniany dokument był analizowany przez MSZ? Jeśli nie to dlaczego i czy Pan Minister planuje podjęcie takich pilnych kroków?
Regulacja S. 447 Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) Act of 2017 będąca przedmiotem interpelacji jest obiektem pogłębionego zainteresowania polskich służb dyplomatycznych i podlega analizie ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Amerykański Senat 12 grudnia 2017 r. jednomyślnie przyjął projekt ustawy (S. 447), która nakłada na Sekretarza Stanu USA obowiązek monitorowania w poszczególnych państwach kwestii związanych ze zwrotem mienia utraconego podczas II wojny światowej, a także zagrabionego przez władze komunistyczne. Jego autorami są senatorowie Marco Rubio (R – Floryda) oraz Tammy Baldwin (D – Wisconsin). Projekt skierowano aktualnie do Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów, która od lutego br. debatuje nad siostrzanym projektem (H. R. 1226), zawierającym niewielkie zmiany w stosunku do projektu senackiego.
2. Czy pan Minister podziela opinię, że wspomniany akt może stanowić podstawę do wysuwania wielomiliardowych roszczeń majątkowych wobec państwa polskiego przez środowiska i organizacje żydowskie?
Mając na uwadze etap procesu legislacyjnego, na jakim znajdują się prace nad ustawą JUST Act oraz brak pewności co do jej finalnego kształtu przedwczesnym byłoby przesądzać o ostatecznych skutkach regulacji.
3. Czy kwestia potencjalnych roszczeń majątkowych wobec państwa polskiego była przedmiotem rozmów między przedstawicielami Polski i innych państw, szczególnie USA, w ciągu ostatnich dwóch lat? Jeśli tak, to czego dotyczyły te rozmowy?
4. Czy którekolwiek państwo uzależniało swój stosunek do Polski oraz poparcie polityczne dla polityki polskiego rządu od zadośćuczynienia przez Rzeczpospolitą żydowskim roszczeniom majątkowym?
Problematyka reprywatyzacyjna pojawia się na agendzie polsko-amerykańskiego i polsko-izraelskiego dialogu politycznego (z różną częstotliwością) od dłuższego czasu. W poprzednich latach przedstawiciele strony polskiej przy okazji różnego rodzaju kontaktów z żydowskimi organizacjami operującymi na terenie USA, przedstawicielami amerykańskiej administracji, Kongresu USA oraz reprezentantami władz Izraela konfrontowani byli z ogólnymi postulatami uporządkowania spraw związanych z procesami przejęcia (nacjonalizacji) nieruchomości przez władze komunistyczne po 1944. Wynikało to przede wszystkim z faktu, iż Polska jest ostatnim państwem Europy Środkowej i Wschodniej, w którym po 1989 r. nie uchwalono ustawy reprywatyzacyjnej. W tym kontekście wskazywano m.in. na negatywny wpływ nie uregulowania powyższej kwestii dla szeroko rozumianego wizerunku Polski na świecie.
5. Jakie działania podejmuje rząd RP, a w szczególności MSZ, by zapobiec niebezpieczeństwu związanemu z potencjalnymi roszczeniami majątkowymi wobec państwa polskiego?
Wszelkie przypadki roszczeń majątkowych wobec państwa polskiego formułowane przez inne państwa, ich obywateli oraz organizacje/środowiska funkcjonujące za granicą podlegają stałemu monitoringowi polskich służb dyplomatycznych na świecie. W wymiarze prawnym uporządkowaniu spraw związanych z procesami przejęcia (nacjonalizacji) nieruchomości przez władze komunistyczne po 1944 r. i ich skutków ma służyć przedstawiony przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt ustawy o zrekompensowaniu niektórych krzywd wyrządzonych osobom fizycznym wskutek przejęcia nieruchomości lub zabytków ruchomych przez władze komunistyczne po 1944 r. Upublicznienie w październiku 2017 r. ww. projektu ustawy spotkało się z szerokim odzewem środowisk żydowskich w USA, w tym m.in. przedstawicieli: World Jewish Restitution Organization (WJRO), National Coalition Supporting Eurasian Jewry (NCSEJ), American Jewish Committee (AJC) oraz B’nai B’rith International oraz części korpusu dyplomatycznego w Warszawie (w tym m.in. ambasad USA i Izraela). Strona polska (Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Zagranicznych) podtrzymuje dialog z ww. podmiotami, wyjaśniając założenia i cele nowych, polskich regulacji dot. problematyki restytucyjnej.
Z poważaniem,
Z upoważnienia Ministra Spraw Zagranicznych
Bartosz Cichocki
Podsekretarz Stanu
źródło:
S.447 – 115th Kongress
zastrzeżenia prawne
Odpowiedź na interpelację nr 18213
onet.pl
Za: prawica.net (25 kwietnia 2018)
Polska wystawiona przez USA na żer „Przedsiębiorstwa Holokaust”
Podczas, gdy jeszcze niedawno media głównego nurtu przeważnie milczały na temat ustawy amerykańskiego senatu nr 447, tak teraz, gdy właśnie ustawa ta przyjęta została jednogłośnie przez Kongres USA, przeczytać można o tym wszędzie.
Dziennik “Rzeczpospolita” napisał wręcz, że Stany Zjednoczone “przejmują nadzór nad reprywatyzacją”. Chodzi oczywiście o reprywatyzację w takich krajach jak Polska, która – jak dotąd – żadnej reprywatyzacji tak naprawdę nie przeprowadziła. Nowo uchwalony akt prawny nazywa się fachowo “Ustawą o sprawiedliwości dla ofiar, którym nie zadośćuczyniono”. Czy ofiarami tymi będą Polacy? Oczywiście, że nie, chociaż im również nie zadośćuczyniono po wojennej zawierusze i rządach komunistycznych. Ustawa wyraźnie odwołuje się do tzw. deklaracji z Terezina, podpisanej w 2009 roku przez 46 państw, a mówiącej o “traumie żydów” spowodowanej Holokaustem i konieczności wparcia na – jak można się domyśleć – ich terapię. A jakie wsparcie może być inne, jeśli nie zapłacenie haraczu, jakiego straumatyzowani żydzi domagają się – m.in. od Polski – od jakiegoś czasu.
Minister Sprawa Zagranicznych rządu RP, Jacek Czaputowicz bagatelizuje sprawę. Pytany niedawno o tę sprawę stwierdził, że ta ustawa do niczego Polski nie zobowiązuje i ma znaczenie wyłącznie symboliczne. Podobnie uważa wicepremier Gowin. Pytanie tylko, czy mający odpowiadać za jej realizację Departament Stanu USA, też potraktuje ją w kategoriach jedynie symbolicznych? Stany Zjednoczone, którego Polska pod rządami PiS stała się 100-procentowym wasalem, będą miały różne formy nacisku na polityków w naszym kraju, by spłatę haraczu żydom wymusić. Takie są niestety skutki stawiania w polityce zagranicznej na jednego konia. Stanisław Michalkiewicz, który od lat przestrzegał przed żydowskimi roszczeniami, przez co dorobił się – chyba dożywotnio – etykietki “antysemity” nr 1, twierdzi, że jeśli roszczenia żydowskie zostaną zrealizowane, czeka nas kolejna okupacja.
Ustawa 447 czeka już tylko na podpis prezydenta Donalda Trumpa.
Przypomnijmy zatem czego dotyczą najważniejsze zapisy Deklaracji Terezinskiej z 2009 roku. Oto jej fragmenty:
“(…) Mając na uwadze niewiążący prawnie charakter niniejszej Deklaracji i jej moralną odpowiedzialność, i z zastrzeżeniem postanowień obowiązującego prawa międzynarodowego i zobowiązań,
1. Uznając, że osoby, które przeżyły Holokaust (Shoah) i inne ofiary nazistowskiego reżimu i jego kolaborantów, przeszły bezprecedensową fizyczną i emocjonalną traumę podczas swojej ciężkiej próby, Państwa Uczestniczące biorą pod uwagę specjalne społeczne i medyczne potrzeby wszystkich, którzy przeżyli, mocno popierają zarówno
publiczne, jak i prywatne starania w swoich krajach mające na celu umożliwienie im życia w godności przy niezbędnej podstawowej opiece, jakiej ona wymaga.
2. Uznając ważność restytucji nieruchomości wspólnotowych i prywatnych, które należały do ofiar Holokaustu (Shoah) i innych ofiar nazistowskich prześladowań, Państwa Uczestniczące wzywają do podjęcia wszelkich starań mających na celu naprawienie konsekwencji bezprawnych przejęć majątków, takich jak konfiskaty, wymuszone sprzedaże i sprzedaże pod przymusem, które stanowiły element prześladowań tych niewinnych ludzi i grup, z których olbrzymia większość zmarła nie pozostawiając spadkobierców.
(…) Wzywamy, by tam, gdzie nie zostało to skutecznie osiągnięte, zostały podjęte wszelkie możliwe starania na rzecz restytucji byłego żydowskiego wspólnotowego i religijnego majątku w drodze albo restytucji inrem albo rekompensaty, tak jak to będzie właściwe; i
(…) 2. Uważamy, że ważne jest, tam gdzie nie zostało to jeszcze skutecznie osiągnięte, zajęcie się prywatnymi roszczeniami ofiar Holokaustu (Shoah) dotyczącymi nieruchomości byłych właścicieli, spadkobierców lub ich następców, w drodze albo restytucji in rem albo rekompensaty, tak jak to będzie właściwe, w sprawiedliwy, wszechstronny i niedyskryminacyjny sposób, zgodny z prawem krajowym i odpowiednimi regulacjami, jak również umowami międzynarodowymi. Proces takiej restytucji lub rekompensaty powinien być szybki, prosty, dostępny, transparentny i
ani uciążliwy ani kosztowny dla osoby występującej z roszczeniem; oraz zauważamy inną pozytywną legislację w tej dziedzinie.
3. Wiemy, że w niektórych państwach majątek, dla którego nie ma spadkobierców mógłby służyć jako podstawa do spełnienia potrzeb materialnych znajdujących się w potrzebie ofiar Holocaustu (Shoah) i zapewnienia ciągłej edukacji o Holokauście (Shoah), jego przyczynach i konsekwencjach (…)”.
S
Za: proKapitalizm.pl (25 kwietnia 2018)
Herezja antyliturgiczna – Dom Prosper Guéranger OSB
Trzeba przyznać, że wypowiedzenie wojny świętemu językowi było mistrzowskim posunięciem protestantyzmu. Jeżeli kiedykolwiek uda mu się go zniszczyć, będzie to wielki krok ku całkowitemu zwycięstwu herezji.
Pierwszym znamieniem herezji antyliturgicznej jest nienawiść do Tradycji wyrażonej w sformułowaniach używanych w kulcie Bożym. Nie da się nie zauważyć tej szczególnej cechy wszystkich heretyków — od Wigilancjusza po Kalwina a przyczyna tego jest łatwa do wyjaśnienia. Każdy sekciarz, który pragnie wprowadzenia nowej doktryny, niezawodnie staje w obliczu liturgii będącej najgłębszym, najlepszym wyrazem Tradycji, i od tej pory nie spocznie, dopóki nie zagłuszy tego głosu, dopóki nie porwie na strzępy owych stronic przypominających wiarę minionych stuleci.
DOM Prosper Ludwik Pascal Guéranger, odnowiciel zakonu benedyktynów we Francji i pierwszy po rewolucji antyfrancuskiej opat Solesmes, napisał w 1840 r. swoje Instytucje liturgiczne, , chcąc odbudować wśród kleru wiedzę i zamiłowanie do liturgii rzymskiej. Przedstawiamy naszym czytelnikom fragment tego dzieła, w którym dom Gueranger podsumowuje to, co określa mianem herezji antyliturgicznej: jest to streszczenie doktryny i praktyk liturgicznych sekty protestanckiej od XIV do XVIII wieku. Jak łatwo zauważyć, wiele z tych zasad jest uderzająco podobnych do posoborowych reform liturgicznych.
W istocie, w jaki sposób mogły zainstalować się i przejąć kontrolę nad masami luteranizm, kalwinizm, anglikanizm? Wszystko, co musieli zrobić, to zastąpić stare księgi i wyrażenia nowymi – i dzieło to zostało dokonane. Pozbyli się w ten sposób wszystkiego, co mogłoby niepokoić nowych kaznodziejów; mogli oni nauczać czegokolwiek chcieli, a wiara ludzi została w ten sposób pozbawiona wszelkiej obrony.
Luter pojął tę prawdę z przebiegłością godną jansenistów, skoro u zarania swoich innowacji, gdy jeszcze sądził, że powinien zachować przynajmniej po części zewnętrzne formy rytu łacińskiego, stworzył następujące zasady zreformowanej liturgii: „Przyjmujemy i zachowujemy introity na niedziele oraz święta Pana naszego, czyli Wielkanoc, Zielone Świątki i Boże Narodzenie. Powinniśmy obstawać przy używaniu całego psalmu w introicie, tak jak to było w dawnych czasach, ale z ochotą dostosujemy się do dzisiejszego zwyczaju. Nie ganimy nawet tych, którzy pragną zachować introity w święta Apostołów, Matki Boskiej oraz innych świętych, ponieważ te trzy introity zaczerpnięto z Psalmów i innych ksiąg Pisma”.
Luter śmiertelnie nienawidził świętych śpiewow, które sam Kościół skomponował dla zamanifestowania swojej wiary. Herezjarcha wyczuwał w nich siły witalne Tradycji, których pragnął się pozbyć. Gdyby pozostawił Kościołowi prawo mieszania podczas zgromadzeń wiernych głosu Tradycji z proroctwami Pisma św. musiałby narazić się na konieczność słuchania, jak pieśń miliona ust potępia jego fałszywe dogmaty. Stąd jego nienawiść do wszystkiego w liturgii, co nie wynika bezpośrednio z Pisma św.
I to jest, w rzeczy samej, druga zasada sekty antyliturgicznej: zastępowanie sformułowań nauczania Kościoła czytaniami z Pisma Św. Przynosi im to dwie korzyści: po pierwsze, wycisza głos Tradycji, której sekciarze zawsze tak się obawiają. Po drugie, propaguje i wspiera ich dogmaty drogą negacji i afirmacji. Drogą negacji — gdy pomijają wyrachowanym milczeniem teksty, które wyrażają naukę przeciwną propagowanym błędom; droga, afirmacji — gdy akcentują wyjęte z kontekstu wersety, które ukazują tylko jedną stronę prawdy, zakrywając inne jej aspekty przed oczyma ludzi prostych.
Wiadomo od wielu stuleci, że pierwszeństwo przyznawane przez heretyków Pismu św. przed definicjami Kościoła nie ma innego uzasadnienia, jak tylko ułatwienie uczynienia Słowa Bożego według ich własnych wyobrażeń i manipulowanie nim do woli.
Protestanci zredukowali niemal całą liturgię do czytania Pisma św. połączonego z kazaniami, w których tłumaczy się Pismo metodą racjonalistyczną. Jeżeli chodzi o wybór i określanie kanoniczności ksiąg, wszystko poddano kaprysom reformatora, który ostatecznie określa literalne znaczenie Pisma św.
Tak więc Luter dochodzi do przekonania, że w jego systemie religijnym idea bezużyteczności dobrych uczynków oraz zbawienie wyłącznie przez wiarę powinny stać się dogmatami, a zatem od tej chwili stwierdza, to List św. Jakuba jest „słomianym listem”, a nie pismem kanonicznym, z tego prostego powodu, to list ten naucza o konieczności dobrych uczynków do zbawienia.
W każdej epoce, w każdej formie sekciarstwa będzie tak samo: żadnych kościelnych formuł wiary, tylko Pismo św. ale interpretowane, wybrane i prezentowane przez osoby, które wyglądają zysku z innowacji.
Pułapka ta jest niebezpieczna dla ludzi prostych, którzy dopiero po długim czasie mogą spostrzec, że zostali oszukani oraz że Słowo Boże — ten „miecz obosieczny”, jak nazywali je Apostołowie — zadało im głębokie rany, gdyż zostało zmanipulowane przez synów zatracenia.
Trzecią zasadą heretyków co do reformy liturgii jest, gdy już wyeliminowali sformułowania kościelne i proklamowali absolutną, konieczność korzystania wyłącznie z treści Pisma św., a zauważywszy, to Pismo — mimo ich chęci — nie zawsze daje się nagiąć do ich potrzeb, trzecią, powiadam, ich zasadą jest tworzenie i wprowadzanie rozmaitych formuł, pełnych podstępu, sprawiających, że ludzie jeszcze łatwiej wpadają. w sidła błędu, a przez to struktura bezbożnej reformy umacnia się na całe wieki.
Trudno się dziwić sprzecznościom, które herezja ukazuje w swych dziełach, gdy się wie o czwartej zasadzie, czy może czwartej konieczności narzucającej się sekciarzom przez samą naturę ich buntu, jest to wrodzona sprzeczność w ich własnych zasadach.
Musi tak być, aby byli zawstydzeni w owym wielkim dniu, który prędzej czy później zaświta, gdy Bóg ujawni ich nagość przed oczyma tych, których zwiedli; co więcej, w samej naturze ludzkiej nie leży uporządkowanie. Tylko prawda może być uporządkowana.
Wszyscy oni bez wyjątku zaczynają od powrotu do starożytności. Chcą oczyścić chrześcijaństwo ze wszystkich ludzkich błędów i sentymentów, które mogły się z nim zmieszać; chcą je oczyścić ze wszystkiego, co „fałszywe” i „niegodne Boga”. Wszystko, czego chcą, to powrót do źródeł, dlatego też stwarzają pozory powrotu do kolebki chrześcijańskich instytucji. W tym celu skracają, wymazują, wycinają; wszystko biorą w swoje ręce. Ktoś, kto czekał na ukazanie się pierwotnej czystości kultu Bożego, w pewnej chwili orientuje się, że został zasypany nowymi formułami, powstałymi poprzedniej nocy, niezaprzeczalnie ludzkimi, ponieważ ten, kto je stworzył, wciąż stąpa po ziemi.
”Tracimy mowę wieków chrześcijaństwa, stajemy się jakby intruzami i profanami w literackim zakresie wyrażania przeżyć sakralnych, i w ten sposób utracimy znaczną część tego zdumiewającego niezrównanego faktu artystycznego i duchowego, jakim jest śpiew gregoriański. Naprawdę, mamy powód do użalania się i pewnego lęku: czym zstąpimy ten język anielski? Jest to ofiara z wartości nieocenionej. A dla jakiego celu? Co może być droższe nad te ogromne wartości naszego Kościoła?
Odpowiedź wydaje się banalna i prozaiczna: ale jest ona przekonywująca, bo ludzka, apostolska. Ważniejsze jest zrozumienie modlitwy niż dawne jedwabne szaty, w jakie się ona po królewsku przyoblekała; ważniejsze jest uczestniczenie ludu, tego ludu nowoczesnego, nasyconego słowami jasnymi, zrozumiałym, dającym się przetłumaczyć w konwersacji świeckiej.
Gdyby boska łacina miała trzymać z daleka od nas dziatwę, młodzież, świat pracy i spraw doczesnych: gdyby miała być ciemną przesłoną zamiast przezroczystym kryształem, to czy my, rybacy dusz, zrobilibyśmy dobrą kalkulację, zastrzegając jej wyłączne panowanie w konwersacji modlitewnej i religijnej?”
(fragmenty przemówienia Pawła VI pt. Novus ordo Missae (Nowy obrzęd Mszy), 26 listopada 1969)
Każda sekta przechodzi tę drogę. Widzieliśmy to u monofizytów i nestorian — to samo znajdziemy w każdym odłamie protestantyzmu. Ich żądza nauczania wyłącznie „starożytności” doprowadziła ich jedynie do odcięcia się od całej przeszłości. Wówczas stanęli przed tymi, których zwiedli, i zaklinali się, że teraz wszystko jest już dobrze, dodatki papistów znikły, a Boski kult wrócił do swego pierwotnego kształtu…
Ponieważ zaś reforma liturgiczna została powzięta z tym samym zamiarem, co reforma dogmatów, których jest konsekwencją, dlatego protestanci, którzy wyłamali się w tym celu, aby mieć mniej prawd do wierzenia, dążą do usunięcia z liturgii wszystkich ceremonii, wszystkich sformułowań, które wyrażają tajemnice. Nazywają przesądami i bałwochwalstwem wszystko, co nie wydaje im się całkowicie racjonalne, a przez to ograniczają, wyrażanie wiary, zaciemniając przez wątpienie, a nawet przez negację, każde spojrzenie otwarte na świat nadprzyrodzony.
Dlatego dość już sakramentów — poza chrztem — co wytyczyło ścieżki socjalistom, którzy swoich zwolenników uwolniłi nawet od chrztu. Dość już sakramentaliów, błogosławieństw, obrazów, relikwii świętych, procesji, pielgrzymek etc. Koniec z ołtarzem, wystarczy tylko stół; dość już ofiary tak jak w każdej religii, wystarczy jedynie posiłek. Koniec z kościołem, wystarczy dom zgromadzeń. Dość architektury religijnej, gdyż brak już tajemnicy. Dość chrześcijańskiego malarstwa czy figur, gdyż nie ma już religii doświadczanej zmysłami. A wreszcie dość poezji w kulcie, którego nie chroni już miłość ani wiara.
Stłumienie pierwiastka mistycznego w liturgii protestanckiej musiało nieomylnie wywołać całkowity zanik prawdziwego ducha modlitwy, który w katolicyzmie zwiemy namaszczeniem.
Zbuntowane serce nie potrafi już miłować, a serce pozbawione miłości może jedynie wydać z siebie mierny wyraz uszanowania lub lęku, zatruty zimną pychą faryzeusza. Taka jest właśnie liturgia protestancka.
Udając pełen czci kontakt z Bogiem, liturgia protestantów nie potrzebuje pośredników. Zwracać się o pomoc do Matki Bożej bądź prosić o wstawiennictwo świętych oznacza dla nich brak szacunku dla Najwyższego.
Ich liturgia wyklucza całą tę „idolatrię papistów”, która prosi stworzenie ziemskie o to, o co powinno się prosić wyłącznie Boga. Oczyszcza kalendarz z imion tych wszystkich, których Kościół Rzymski tak zuchwale wymienia zaraz po Bogu. Szczególną odrazę żywi do imion mnichów i innych ludzi późniejszych czasów, które figurują zaraz obok imion wybranych przez Jezusa Chrystusa Apostołów. To na nich Chrystus Pan zbudował pierwotny Kościół, który — jak mówią heretycy — jedynie był czysty w swej wierze, wolny od wszelkich zabobonów w swym kulcie i wszelkiego rozluźnienia w swych obyczajach.
Ponieważ jednym z głównych celów reformy liturgicznej było zniesienie czynności i formuł o mistycznym znaczeniu, stało się logiczną konsekwencją, że autorzy reformy musieli podkreślać konieczność użycia w kulcie języków ojczystych.
W oczach heretyków to rzecz najważniejsza. Kult nie może być czymś tajemniczym. Ludzie — powiadają — muszą rozumieć to, co śpiewają. Nienawiść do łaciny wrosła w serca wszystkich przeciwników Rzymu. Postrzegają ją jako więź scalającą wszystkich katolików z całego świata, jako arsenał ortodoksji wymierzony przeciw zagadkom ducha sekciarskiego.
Duch buntu, który kazał im przerabiać uniwersalną modlitwę na mowę każdego człowieka, każdej prowincji i stulecia, wreszcie zrodził owoce, a zreformowani na własne oczy przekonują się, że katolicy, pomimo swoich łacińskich modlitw, lepiej spełniają swe obowiązki kultu i bardziej się w nich radują niż protestanci. Każdej godziny w kościołach katolickich odbywa się Boski kult. Wierny katolik, który włącza się w ten kult, zostawia swój język ojczysty przed drzwiami kościoła. Poza kazaniem słyszy jedynie tajemnicze słowa, a nawet nie słyszy ich wcale w najuroczystszej chwili — kanonie Mszy św. Mimo to owa tajemniczość pociąga go tak mocno, iż nie jest nawet odrobinę zazdrosny o protestanta, którego ucho nie słyszy nic, czego znaczenia by nie znał.
Trzeba przyznać, że wypowiedzenie wojny świętemu językowi było mistrzowskim posunięciem protestantyzmu. Jeżeli kiedykolwiek uda mu się go zniszczyć, będzie to wielki krok ku całkowitemu zwycięstwu herezji. Liturgia wystawiona na wzrok gapiów, jak zbezczeszczona dziewica, straciła wiele ze swego świętego charakteru, a ludzie bardzo szybko stwierdzili, że nie warto odkładać swojej pracy czy przyjemności po to, żeby iść i słuchać tego, co się mówi w taki sam sposób, jak rozmawia się na targu.
Odzierając liturgię z upokarzającego rozum misterium, protestantyzm postarał się nie zapomnieć o praktycznych konsekwencjach, to znaczy o uwolnieniu od trudu i wysiłku dla cielesnej natury, nałożonych przez reguły „liturgii papistów”. A zatem, po pierwsze i najważniejsze, koniec z postami, koniec ze wstrzemięźliwością, koniec z klękaniem na modlitwie. Koniec z codziennymi obowiązkami sług świątyni, nigdy więcej kanonicznych modlitw do odmówienia w imieniu Kościoła. — To jest właśnie jeden z najważniejszych owoców wielkiej protestanckiej swobody: zmniejszenie skarbca publicznych i prywatnych modlitw.
Bieg wydarzeń pokazał, że wiara i miłość, które żywią się modlitwą, szybko wyparowały z szeregów reformatorów, podczas gdy wśród katolików cnoty te nieustannie karmią wszelkie akty poświęcenia Bogu i człowiekowi, ponieważ chronią je niewyczerpane skarby liturgicznej modlitwy kleru diecezjalnego i zakonnego, w której ma swój udział cała społeczność wiernych.
Ponieważ protestantyzm musiał ustanowić regułę, która pozwoliłaby wskazać wśród instytucji „papistów” te, które są. najbardziej wrogie jego zasadom, czuł się zmuszony dokopać się do fundamentów katolickiej budowli, aby znaleźć kamień węgielny, na którym wszystko się opiera. Jego instynkt wskazał mu oczywiście dogmat nie do pogodzenia z wszelkimi innowacjami: władzę papieską. Gdy Luter napisał na swoim sztandarze: „Nienawiść do Rzymu i jego praw”, po raz kolejny tylko potwierdził podstawową zasadę każdego odłamu sekty antyliturgicznej. Od tej chwili musiał odrzucić wszystko, zarówno kult, jak i ceremonie, jako „rzymskie bałwochwalstwo”. Język łaciński, Święte Oficjum, kalendarz, brewiarz — wszystko stało się dlań ohydą Nierządnicy Babilonu. Biskup Rzymu pognębia umysły dogmatami, a zmysły rytuałami, dlatego protestantyzm orzekł, że dogmaty są jedynie bluźnierczymi błędami, a liturgia — środkiem do wzmocnienia despotycznej władzy uzurpatora.
Warto to wspomnieć o doskonałym spostrzeżeniu, jakie zawarł Józef de Maistre w swym dziele Papież ; głęboko i przenikliwie wykazał, że pomimo wszystkich różnic, jakie winny dzielić rozmaite sekty, jest jedno, w czym są do siebie tak podobne, aż niemal nie do odróżnienia — wszystkie są antyrzymskie.
Herezja antyliturgiczna, chcąc ostatecznie ustanowić swą władzę, musiała jeszcze zarówno co do zasady, jak i faktycznie zniszczyć chrześcijańskie kapłaństwo. Czuła bowiem, że gdzie jest kapłan, tam ołtarz, a gdzie ołtarz, tam poświęcenie i pełen tajemnic ceremoniał.
Obaliwszy urząd Najwyższego Kapłana, musieli jeszcze unicestwić znamię biskupstwa, z którego płynie mistyczne nałożenie rąk, uwieczniające świętą hierarchię. Z tego właśnie zrodził się powszechny prezbiterianizm, jako nieomylny skutek odrzucenia władzy papieskiej. Od tej pory, ściśle biorąc, nie mają kogoś takiego jak ksiądz. Jak zwykłe mianowanie, bez konsekracji, może sprawić, że jest się wyświęconym? Wśród luteran czy kalwinistów są jedynie ministrowie [słudzy] — Boga lub ludzi, jak kto woli. Ale to nie wszystko. Wybrany spośród i przez świeckich minister jest tylko laikiem, któremu przydzielono pewne funkcje w zborze. W protestantyzmie są tylko świeccy — i nie może być inaczej, bo nie ma już liturgii.
Takie są właśnie zasady i hasła sekty antyliturgicznej. W tym, co napisaliśmy, nie ma żadnej przesady. Ujawniliśmy jedynie stokroć razy potwierdzone nauki, zawarte w pismach Lutra, Kalwina i wielu im podobnych. Łatwo sprawdzić to samodzielnie. To, co z nich wynika, jest jawne dla całego świata. Uznaliśmy, że warto rzucić trochę światła na podstawowe zasady tej sekty. Warto się uczyć na błędach.
Dom Prosper Guéranger OSB
1. Prezbiterianizm — od prezbiter, ‘kapłan’, stopień święceń hierarchii katolickiej; autor prawdopodobnie ma na myśli, po pierwsze, wynikającą z braku biskupstwa w protestantyzmie nieobecność ściśle pojętej hierarchii, a z drugiej — rozkwit „kapłaństwa powszechnego”, i imię którego każdy czuje się tam upoważniony do pełnienia obowiązków kaznodziei, egzorcysty czy przewodnika duchowego.
16 kwietnia 91 urodziny Benedykta XVI
Benedykt XVI urodził się 16 kwietnia 1927 w Wielką Sobotę — w tym samym dniu został ochrzczony – dzisiaj kończy 91 lat
Boże błogosław Benedykta XVI
Benedykt XVI ustąpił w 2013 roku,
Benedykt XVI opublikował poruszający list we włoskim dzienniku „Corriere della Sera”.
Benedykt XVI w liście na łamach dziennika „Corriere della Sera” podziękował wiernym za towarzyszenie mu w ostatnim odcinku drogi. – To wielka łaska dla mnie. W powolnym zmniejszaniu się sił fizycznych wewnętrznie pielgrzymuję do Domu – napisał emerytowany papież. Benedykt XVI jest wzruszony, że tak wielu wiernych chce wiedzieć, jak spędza ostatni okres swojego życia. „To wielka łaska dla mnie, że jestem otoczony na tym ostatnim odcinku drogi, niekiedy trochę męczącym, przez taką miłość i dobroć, jakich nie mógłbym sobie wyobrazić” – napisał Benedykt XVI.
6 febbraio 2018 (modifica il 9 febbraio 2018 | 18:49)
© RIPRODUZIONE RISERVATA
http://www.corriere.it/cronache/18_febbraio_07/benedetto-xvi-lettera-corriere-papa-emerito-pellegrinaggio-verso-casa-ab335152-0b79-11e8-8265-d7c1bfb87dc9.s html? refresh_ce-cp
Pamięć – Ewa Polak – Pałkiewicz
Jak każde wielkie wydarzenie, to, co zdarzyło się pod Smoleńskiem osiem lat temu posiada treść podwójną: konkretną, „widzialną”, nagłe unicestwienie dziewięćdziesięciu sześciu Polaków, którzy wyruszyli w podróż ku prochom swoich braci, zamordowanym i pochowanych w katyńskim lesie – i treść głębszą, symboliczną, ukazującą coś ważnego i wyjątkowego w historii.
Polacy, którzy przez te osiem lat dochowali wierności pamięci polskich bohaterów, ofiar nie „ślepego losu”, ale czyjegoś zbrodniczego planu, rozumieją i czują tę podwójność wymowy smoleńskiej tragedii. Wiedzą, że niesie ona ważny komunikat. Jest przekazem dla nas, żyjących. Mówi o tym, że skrajnie niebezpieczna jest dla kogoś, dla jakichś ciemnych sił działających w świecie polska pamięć historii, więź z przodkami, polska wspólnota etyczna i duchowa. Ona jest prawdziwą potęgą, ona tak naprawdę rozbija jakiś mroczny plan, dla którego realizacji owe siły nie wahają się użyć okrutnych, unicestwiających życie ludzkie metod.
Jesteśmy więc o tę katastrofę historyczną w sensie doczesnym, politycznym, osłabieni, ale i wzmocnieni, w sensie moralnym, duchowym. Nasza świadomość „samych siebie” jako wspólnoty i wzajemna duchowa więź uległa zacieśnieniu, pogłębieniu, stała się bogatsza.
Jest też trzeci element, który jest opatrznościowym rezultatem tego tragicznego wydarzenia: widzimy, co stało się z ludźmi, innymi Polakami, którzy negują i wyśmiewają pamięć Smoleńska. Jaki osiągnęli duchowy stan. Słysząc i widząc to wszystko, co produkują ich umysły w związku z żałobą po naszych rodakach, jacy zostali strąceni tego kwietniowego ranka na „nieludzką ziemię”, otrzymujemy jedyny w swoim rodzaju materiał do przemyśleń, w jakim miejscu znajduje się człowiek pozbawiony wiary, a wraz z tą stratą – elementarnych ludzkich uczuć współczucia i solidarności, patriotyzmu i więzi z kulturą naszego kraju i naszej cywilizacji. Nie jest to obraz budujący. Jest to przestroga. To oni runęli w otchłań, nieznaną dotąd naszym pokoleniom, w której szydzenie z czyjejś śmierci spotyka się nie z potępieniem innych, ale z aprobatą, uznaniem, komplementami całego środowiska. Jest to coś w naszej kulturze nowego, nieobecnego nigdy wcześniej. Geneza tego zjawiska powinna być przedmiotem uważnej refleksji zwłaszcza katolików i ludzi Kościoła.
Na polskiej ziemi odbywa się bowiem oto konfrontacja między cywilizacją chrześcijańską a agresywnym pogaństwem. Smoleńsk ‚2o10 był swego rodzaju katalizatorem tego zjawiska, ujawnił je oczom opinii publicznej, wydobył z cienia.
Już w latach trzydziestych XX wieku katoliccy myśliciele byli jednak świadomi, że ono nadciąga, że staje się czymś wyczuwalnym w świecie. Hilaire Belloc pisał: „Sądząc po wszystkich podobieństwach historycznych oraz według ogólnych praw, jakie rządzą powstawaniem i rozkładem organizmów, można dojść do wniosku, że aktywna rola katolicyzmu w sprawach tego świata się skończyła, że w przyszłości, być może w najbliższej przyszłości, katolicyzm zginie. Obserwator katolicki zaprzeczyłby możliwości całkowitego wymarcia Kościoła. Jednak musi także śledzić historyczne paralele, musi także akceptować ogólne prawa rządzące wzrostem i rozpadem organizmów i musi skłaniać się – biorąc pod uwagę wszystkie zmiany, jakie zaszły w umysłowości człowieka – ku wyciągnięciu tragicznego wniosku, że nasza cywilizacja, która już przestała w głównej mierze być chrześcijańska, utraci całkowicie swój ogólny chrześcijański wydźwięk. Przewidywana przyszłość jest przyszłością pogańską i to przyszłością pogańską z nową i odpychającą formą pogaństwa, tym niemniej potężną i wszechobecną, mimo całej swej ohydy”.
W dalszej części wywodu autor nie wyklucza jednak, że w historii świata, w historii Europy wydarzy się coś, co pozwoli słabnącemu katolicyzmowi zebrać siły i dokonać nowego odrodzenia się, zachowując i odradzając naszą ginącą cywilizację.
Nasi bracia polegli w polskim samolocie rankiem 10 kwietnia 2010 roku wiedzą już, jaki będzie finał. My zaś musimy wytrać w tej walce i z Bożą pomocą nie dać się pokonać. Pamiętając, że skarbem najcenniejszym na tej ziemi, jakim zostaliśmy obdarowani – dziś zagrożonym, atakowanym, wyśmiewanym jak nigdy – jest nasza wiara w nadprzyrodzoną Bożą moc, w Jego opatrznościowy plan dla świata, w Jego miłość do nas, ludzi.
Wspomnienie
Dzień był chłodny, wietrzny, nijaki,
resztki śniegu leżały wśród pól,
gdy raptownie zamilkły ptaki,
gdy zatrzymał się oddech i puls.
I stalowe niebo upadło
na codzienność bezpieczną i sytą,
coś w nas wtedy nagle umarło,
coś w nas wtedy bezkarnie zabito.
Gdy półślepi w czasie ponurym
krążyliśmy strwożeni i niemi –
kiełkowały flagami mury
i wschodziły znicze spod ziemi.
Powracała znów solidarność,
a z nią wiara, nadzieja i miłość.
Coś w nas wtedy, w kwietniu umarło,
ale coś się także zbudziło.
Marcin Wolski
(za: Nowe Państwo, kwiecień/2018)