marian44
Katolicy otwarci i „nowy wspaniały Kościół”. Bez księdza – i bez sakramentów
Od 1700 lat nie zdarzyło się, by katolicy nie mogli uczestniczyć we Mszy świętej i przystępować do sakramentów. Obostrzenia nakładane przez państwa w związku z epidemią są dla wierzących olbrzymią tragedią. Okazuje się jednak, że wielu przedstawicieli tak zwanego katolicyzmu otwartego patrzy na ten dramat zupełnie inaczej. Ich zdaniem koronawirus może „uleczyć” polski katolicyzm, bo zrozumieliśmy, że ksiądz nie jest nam potrzebny do zbawienia, Bóg jest także poza kościołem, a oglądanie liturgii w telewizji jest nawet lepsze od realnego w niej uczestnictwa.
Tragedia? Nie dla wszystkich!
Niemal we wszystkich krajach świata cywilizacji chrześcijańskiej kościoły są w obliczu pandemii SARS-CoV-2 zamykane, a wiernym albo całkowicie odcina się możliwość uczestnictwa we Mszy świętej i przyjmowania sakramentów, albo przynajmniej poważnie ją ogranicza. W niektórych państwach obostrzenia wprowadzane są przez świeckie władze wbrew stanowisku biskupów, w innych to sami hierarchowie zamykają kościoły wyprzedzając posunięcia rządowe. Sytuacja jest oceniana bardzo różnie; niektórzy sądzą, że wprowadzane restrykcje są konieczne wobec zagrożenia zakażeniem, inni uważają, że kościoły potraktowano bardzo niesprawiedliwie, zwłaszcza w porównaniu ze zgodą państw na otwarcie sklepów czy funkcjonowanie zbiorowej komunikacji. Niezależnie od ocen zasadności podjętych środków zdawałoby się, że wszyscy katolicy uznają rzecz za tragedię i jeżeli nawet pogodzą się z niemożnością prowadzenia normalnego życia chrześcijańskiego, to uczynią to tylko z najwyższym bólem, gorąco wyczekując zmiany tej trudnej sytuacji.
Przecież jak przypominał św. Jan Paweł II w Ecclesia de Eucharistia, Kościół żyje z Eucharystii, a ustanowienie Sakramentu Ołtarza jest „momentem decydującym dla tworzenia się Kościoła”. Nie można lekceważyć jej wspólnotowego wymiaru. „Jak pokazuje codzienne doświadczenie, początkom rozdziału między ludźmi, tak bardzo zakorzenionego w ludzkości z powodu grzechu, przeciwstawia się odradzająca jedność moc Ciała Chrystusa. Eucharystia, budując Kościół, właśnie dlatego tworzy komunię pomiędzy ludźmi” – pisał papież, powołując się na słowa św. Pawła Apostoła: „Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (1 Kor 10, 16-17). Chrześcijanie, jak uczą Dzieje Apostolskie, od samego początku zbierali się na łamaniu chleba w pierwszym dniu po szabacie; Apostoł Narodów pouczał: „Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem” (Hbr 10, 25). Jak przypomniał niedawno kard. Walter Brandmüller krytykując zamykanie kościołów z powodu epidemii: w 304 roku skazano na śmierć 49 chrześcijan – tylko za to, że gromadzili się na niedzielnej Eucharystii. „Nie możemy żyć bez sprawowania celebry dnia Pańskiego”- mówił jeden z nich idąc na śmierć. Powtórzmy: nie możemy żyć bez sprawowania celebry dnia Pańskiego!
Niestety, te prawdy wydają się być dziś zapominane. Lektura mediów związanych z tak zwanym katolicyzmem otwartym pokazuje, że bardzo wielu katolickich publicystów i dziennikarzy, w tym księży, uważa epidemię koronawirusa za błogosławieństwo, które pozwoli katolikom w Polsce uzdrowić swoją „chorą” religijność i dostrzec, na czym tak naprawdę polegać winna wiara chrześcijańska. Poniżej prezentuję Państwu subiektywny wybór najbardziej znamiennych wypowiedzi z takich tytułów prasowych jak „Więź”, „Tygodnik Powszechny” czy „Deon”. Muszę przyznać, że choć już wcześniej podchodziłem do nich z bardzo poważnym sceptycyzmem, to lektura artykułów i komentarzy poświęconych epidemii koronawirusa wprawiła mnie wprawdzie osłupienie.
Brak Eucharystii „naprawi” polski katolicyzm?
Z zaskakującymi tezami o wpływie koronawirusa na religijność Polaków wystąpił na łamach „Więzi” ks. prof. Alfred Wierzbicki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Kapłan ten w artykule z 16 marca przekonywał, że głębia naszej wiary nie zależą od „od wody święconej, Komunii ustnej, a nawet od obecności fizycznej na Mszy w skupiskach ludzi, którzy mogą zarażać groźnym wirusem”. Utrzymywał też, jakoby obecna sytuacja domagała się „ograniczenia nabożeństw, a nawet ich całkowitego publicznego zawieszenia”. Na tym jednak nie koniec. Ks. Wierzbicki stwierdził bowiem, co następuje:
„Zamknięcie kościołów, czy tylko ograniczenie dostępu do nich, paradoksalnie może być ozdrowieńcze dla naszej religijności, może pomóc nam odróżniać rzeczy istotne od wtórnych, odkrywać na nowo religijną tęsknotę i międzyludzką solidarność”.
Analogiczną narrację, tym razem na łamach „Tygodnika Powszechnego”, zaprezentował ks. Adam Boniecki. W tekście z 20 kwietnia pisał, że Polacy zaczęli korzystać z praktyk „w sposób magiczny”, a nasz katolicyzm „zdominowała obrzędowość”, która „ma niewiele wspólnego z wiarą”. Stąd, stwierdził kapłan, czas koronawirusa można potraktować „jako kurację z klerykalizmu”. „Nagle się okazało, że ksiądz nie jest nam niezbędnie potrzebny do zbawienia” – stwierdził kapłan.
Modlitwa do ekranu „doskonalsza” niż przed Najświętszym Sakramentem?
Popularne dziś oglądanie transmisji Mszy świętych nie może być rozumiane jako choćby substytut udziału w liturgii. Patrzenie w ekran, choćby nawet pobożne, nie jest uczestnictwem w Mszy świętej. Przypomniał o tym niedawno bp Andrzej Czaja z Opola, wskazując, że oglądanie na żywo celebracji Mszy to jedynie forma „duchowej łączności”, ale nic ponadto. Ba, przed zbytnim skupieniem się na transmitowanej liturgii przestrzegał nawet papież Franciszek, wskazując w jednej z homilii, że Kościoła i sakramentów nie da się przenieść do świata wirtualnego. Inne jednak zdanie mają na ten temat przedstawiciele katolicyzmu otwartego. W ich ocenie we Mszy świętej nie tylko da się uczestniczyć na odległość, ale podobne działania mogą nawet być doskonalsze i lepsze, od normalnego udziału w liturgii.
W cytowanym już tekście ks. Adam Boniecki przekonywał, że oglądanie Mszy jest równie dobre, co udział w niej. „Jeśli Eucharystia, przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, jest działaniem Boga, to dlaczego ta sprawowana daleko od nas, w którą się włączamy duchowo, oglądając ją w telewizji, ma być mniej ważna od tej, w której uczestniczymy na miejscu, w kościele? Czy od Boga oddzielają nas ziemskie kilometry? Czy istotny jest zasięg głosu księdza, głośnika, a może miejsce w pierwszej ławce?” – stwierdził. „Nie musisz pędzić do kościoła – możesz uczestniczyć w mszy przy telewizorze. Nie musisz iść do spowiedzi – wzbudź w sobie żal za grzechy. Nie pędź do komunii – bo komunia to także pragnienie spotkania z Chrystusem” – przekonywał następnie.
Jeszcze dalej posunął się ks. Dariusz Piórkowski SJ. Na łamach portalu Deon.pl raczył napisać: „Eucharystia, którą oglądamy w mediach, dzieje się naprawdę i na żywo. To nie film czy sztuka teatralna. Słuchamy prawdziwego Słowa. Jesteśmy świadkami i uczestnikami religijnego wydarzenia”. I dalej: „Media dają nam możliwości, których wcześniej ludzie nie posiadali. Słowo Boże słuchane przez media może nas tak samo poruszyć jak Słowo słuchane w kościele. To wielkie dobrodziejstwo płynące z postępu technicznego” – przekonywał. Wreszcie padły słowa po prostu straszne:
„Oglądając Eucharystię za pośrednictwem medium audiowizualnego nie jesteśmy obecni tam fizycznie, ale możemy być obecni intencją, świadomością, czyli duchem. W pewnym sensie, jest to doskonalsza forma obecności”.
A zatem dla ks. Piórkowskiego „doskonalej” jest oglądać Mszę, niż w niej uczestniczyć? Trudno pogodzić się z tym, że tak głęboko niekatolickie i dramatycznie bolesne słowa przeczytać można na portalu jezuickim czytanym przez setki tysięcy katolików w Polsce…
W tę samą przedziwną narrację wpisał się też bp Adrian Galbas z Ełku. Hierarcha ten na antenie radia Siódma9 stwierdził, że „uczestnictwo we Mszy świętej w sposób pośredni przez transmisję” jest „wielką możliwością”, a ludziom trzeba tłumaczyć, że w niedzielę mają „nie iść do kościoła”, tylko Mszę oglądać, bo to jest jakoby „uczestnictwo we Mszy świętej, tylko w innej formie”. „Pójście do kościoła jest w tej chwili wbrew miłości bliźniego i wbrew miłości własnej” – stwierdził. Jego wypowiedź szeroko zacytował portal Deon.pl.
Wirtualizację życia kościelnego pochwalać też zdawał się ks. Wacław Oszajca SJ. Na łamach „Więzi” próbował wykazywać, że Komunia duchowa „stoi przed komunią sakramentalną, poprzedza ją i decyduje o jej skuteczności”; na łamach Deon.pl przekonywał też, że „zbawienie nie zależy jedynie, ani przede wszystkim, od chodzenia, czy niechodzenia do kościoła”. Pana Jezusa według jezuity „nie można zamykać w kościele, w obrzędzie, w liturgii”; także my nie możemy „siebie zamykać w obrębie świątyni, jak też doktryny”. W dobie koronawirusa „chrześcijański szabat” musi „ustąpić prawu miłości”, to znaczy: wierni nie mogą chodzić do kościoła. Powołując się na ks. Karla Rahnera ks. Oszajca deprecjonował Mszę świętą, pisząc, że jest to dzieło Kościoła tworzone oczywiście pod natchnieniem Ducha Świętego, ale też ducha czasu, ducha tego świata”.
Jakby tego było mało, „Więź” 30 marca nagłośniła homilię czeskiego ks. Tomáša Halíka, według którego choć nie chodzimy dziś do kościoła, to „ani o jotę nie jesteśmy chrześcijanami mniej”. Chodzenie na Mszę świętą jest bowiem „na pewno naturalne i dobre”, ale zarazem „jak widać, nie na tym stoi chrześcijaństwo”. Wreszcie nieco później, również na łamach „Więzi”, cytowany tu już ks. Dariusz Piórkowski SJ krytykował tych duszpasterzy, którzy za wszelką cenę starali się umożliwić wiernym dostęp do sakramentów. W jego ocenie tym, którzy próbują „ratować co się da”, tak naprawdę nie chodzi o „spowiedź i łaskę”, ale raczej o „lęk przed utratą czegoś, co sami zbudowaliśmy”. Według kapłana jest możliwe, że część wiernych już nie wróci do kościołów, ale lęk Kościoła o to odsłania jedynie „słabość wiary tych, którzy może już nie wrócą”. Dlaczego katolicki kapłan wyszydza tych, którzy na rozmaite nowatorskie i kreatywne sposoby wychodzą do wiernych?…
Przeciwko otwieraniu kościołów
Gdyby to miało zależeć od przedstawicieli opisywanego tu nurtu katolicyzmu, to otwarcia kościołów moglibyśmy się nie doczekać nigdy. Redaktor naczelny portalu Deon.pl Piotr Żyłka już na początku epidemii w Polsce ogłosił, że on do kościoła nie pójdzie; później obwieścił, że oglądał transmisję Mszy świętej celebrowanej przez abp. Grzegorza Rysia, a ten pouczał, iż „miejsce modlitwy nie ma znaczenia”. Wtórował mu Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”, który zamknięcie kościołów dla wiernych ocenił jako „zdanie egzaminu” przez polskich hierarchów. Na łamach tegoż samego tygodnika podobnie wypowiedział się Piotr Sikora. Dziennikarz przyznał, że Bóg wprawdzie „jest w Eucharystii”, ale przecież „jest też poza nią”; dlatego dzisiaj „nie ma powodów, by ryzykować życie i zdrowie, gdy cały czas jest dla nas dostępny”.
Z pomocą pospieszył zwolennikom zamkniętych świątyń kandydat na prezydenta RP, Szymon Hołownia. Już 12 marca polityk nawoływał do udzielania Komunii świętej tylko na rękę oraz zachęcał, by „kto nie musi” nie szedł do kościoła. Twierdził też, że państwo polskie może zamknąć kościoły samodzielnie na podstawie konkordatu; taki krok Hołownia uznawał zresztą za rozsądny, bo „sytuacja epidemiologiczna może być różna”. Po świętach Zmartwychwstania Pańskiego retoryka Hołowni zaostrzyła się. Na Twitterze bardzo ostro skomentował apel abp. Stanisława Gądeckiego skierowany do premiera Mateusza Morawieckiego o poluzowanie restrykcji nałożonych na kościoły. Hołownia wyznał, że gdy to słyszy, to „zaczyna się w nim gotować”, bo przecież otwarcie kościołów „nie pomoże polskiej gospodarce”. Według kandydata na prezydenta „ci ludzie [scil. biskupi – red.] mają priorytety w innych miejscach, niż większość”. Następnie wyśmiewał Hołownia postulat otwarcia kościołów w sytuacji, gdy „upadać będą zakłady fryzjerskie, różnego rodzaju sklepy, obowiązywać będzie 1000 różnych restrykcji”. „Najważniejsze, żeby do kościoła mogło więcej ludzi” – mówił kpiarsko.
Taką samą narrację zaprezentował ks. Adam Boniecki; redaktor senior „Tygodnika Powszechnego” w artykule z 13 kwietnia skrytykował głosy domagające się otwarcia kościołów dla wiernych jako wołanie o „przywileje”. Utrzymywał, że trudno mu jest dostrzec motywacje kierujące tymi, którzy chcą, by na Mszę święta przychodzić mogło więcej niż pięciu katolików. Zdaniem ks. Bonieckiego podobne postulaty doprowadzą wyłącznie do tego, że Kościół wyjdzie na takiego, co to „znów zabiegał o bycie beneficjentem przywilejów”.
O co tutaj chodzi?
Można zadać pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? Skąd biorą się katolicy, w tym księża, którzy zdają się być zadowoleni z zamknięcia kościołów i braku dostępu do sakramentów? Dlaczego wychwalają tę dramatyczną sytuację jako okazję do oczyszczenia religijności, twierdzą, że Mszę lepiej oglądać niż na niej być? Twierdzą oni, że w historii Kościoła wiele razy chrześcijanie nie mogli spełniać obowiązku niedzielnego, bo nie było księży – czy to w Japonii, czy w krajach komunistycznych. A jednak jak pokazują liczne przykłady, nie tylko z Abiteny, ale także i z czasów znacznie nowszych, by wymienić tylko potajemne Msze święte w Auschwitz: chrześcijanie nigdy nie wahali się ryzykować wszystkiego dla uczestnictwa w Eucharystii. Czy dzisiaj można powiedzieć: zrobiliśmy wszystko, co możliwe, otwierając ogromne katedry dla kilku czy kilkunastu wiernych?
Wydaje się, że ta niesamowita krytyka otwartych kościołów jest wyrazem bardzo głęboko zakorzenionej postawy, którą nazwałbym „eklezjalną ojkofobią”. Dla przedstawicieli katolicyzmu otwartego nic nie jest gorsze, niż katolicyzm polski, z jego pobożnością ludową, długimi kolejkami do spowiedzi wielkanocnej, na tle Europy wciąż dużym odsetkiem dominicantes. Można odnieść wrażenie, że w cytowanych wypowiedziach widać tęsknotę za zupełnie nowym modelem katolicyzmu, takim, w którym wiara przeżywana będzie bardziej prywatnie, częściej poza kościołem; modelem, w którym znaczenia nie będzie mieć już podział na duchownych i świeckich. To katolicyzm głęboko rewolucyjny, naznaczony dążeniem do wywrócenia przyrodzonego porządku i zastąpienia niezmiennych zasad własnym widzimisię. Opisane wyżej postawy cechuje pęd do wymyślenia Kościoła na nowo, przekonanie, że liberalne elity wiedzą lepiej, jak ukształtować wiarę katolicką i formy jej przeżywania. Trudno o większą pychę. Kolejny raz trzeba powtórzyć: strzeżmy się katolicyzmu „otwartego”.
Paweł Chmielewski
Read more: http://www.pch24.pl/katolicy-otwarci-i-nowy-wspanialy-kosciol–bez-ksiedza—i-bez-sakramentow,
„Washington Times” o COVID-19: to nie pandemia a wielkie oszustwo medialne
Amerykański dziennik „Washington Times” opublikował analizę, z której jednoznacznie wynika, że nie mamy obecnie do czynienia z żadną pandemią, a jedynie ze sztucznie rozdmuchaną medialną wrzawą. Wskazują na to m.in. dostępne dane dotyczące zachorowalności, liczby zgonów oraz działania podjęte w walce z chorobą. Jak podkreślono „wirus SARS-CoV-2 to nie czarna śmierć, ani nawet grypa sezonowa”.
Do zeszłego wtorku z powodu COVID-19 miało umrzeć 56 749 Amerykanów. Gazeta wskazuje, że w porównywalnym okresie w latach 2017-2018 na grypę sezonową zmarło ponad 80 tys. osób”.
Dziennik przypomina także, że zaledwie kilka tygodni temu światowi eksperci ostrzegali, iż na chorobę wywoływaną przez koronawirusa umrze co najmniej 1,7 miliona Amerykanów. Potem zmieniono modele wyliczeń i symulacje, i ogłoszono, że umrze od 100 tys. do 240 tys. osób.
Obecnie główny model, na którym opiera się grupa zadaniowa Białego Domu do spraw zwalczania koronawirusa, przewiduje, że do końca sierpnia umrze w USA około 70 tys. osób.
„Washington Times” wskazuje, że gdy koronawirus rozprzestrzeniał się w Chinach, a następnie w Europie „amerykańskie media z zapartym tchem informowały niemal z zapartym tchem, każdą przerażającą liczbę chorych i zmarłych”. Tym samym skutecznie wystraszyli Amerykanów, z których wielu zdecydowało się pozostać w domu przez ostatnie 40 dni, wychodząc jedynie sporadycznie po zakupy.
Dziennik podaje kilka faktów, wskazujących, że mamy do czynienie nie z pandemią a z „wrzaskiem medialnym”.
Ostatnie badanie przeciwciał przeprowadzone na Uniwersytecie Stanforda sugeruje, że śmiertelność spowodowana wirusem wynosi prawdopodobnie od 0,1 do 0,2 proc. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oszacowała, że śmiertelność jest od 20 do 30 razy wyższa i wezwała do wprowadzenia polityki izolacji.
W Nowym Jorku, w amerykańskim epicentrum pandemii, śmiertelność osób w wieku od 18 do 45 lat wynosi 0,01 proc., co oznacza, że umiera 10 na 100 tys. zarażonych. Jednak śmiertelność osób w wieku 75 lat i starszych jest 80 razy większa. W przypadku dzieci poniżej 18 roku życia wskaźnik śmiertelności wynosi 0,0.
Ponad połowa zgonów z powodu COVID-19 w Europie miała miejsce w zakładach opieki długoterminowej lub w domach opieki społecznej. Do tej pory również na tego typu ośrodki przypada co najmniej jedna piąta zgonów zarejestrowanych w Stanach Zjednoczonych.
Według najnowszych badań, prawie wszyscy pacjenci hospitalizowani z powodu koronawirusa w Nowym Jorku cierpieli na inne schorzenia.
„Dane medyczne dotyczące 5 700 pacjentów hospitalizowanych w ramach systemu opieki zdrowotnej Northwell, w którym przebywało najwięcej pacjentów w kraju w trakcie pandemii, wykazały, że 94 proc. z nich miało więcej niż jedną chorobę inną niż COVID-19”, donosi Fox News.
Badanie wykazało, że 42 proc. pacjentów miało nadwagę, a 53 proc. cierpiało z powodu nadciśnienia. Inni cierpieli na różne dolegliwości.
Dziennik podaje także, że miliony Amerykanów już się zaraziło koronawirusem, kwestionując zaniżone liczby Johns Hopkins University. W miniony wtorek według uczonych z Johns Hopkins miało być zarażonych około 988 tys. Amerykanów.
Badanie przeciwciał przeprowadzono w zeszłym tygodniu w Nowym Jorku sugeruje jednak, że co piąty Amerykanin (21,2 proc.) już przeszedł zakażenie. W Nowym Jorku mieszka 8,5 miliona ludzi, co oznaczałoby, że wirus miało 1,8 miliona nowojorczyków – donosi gazeta.
Z powodu COVID-19 miało umrzeć w mieście16 tys. 249 osób (śmiertelność wyniosła 0,89 proc., znacznie mniej niż podawały media).
Wyniki badania przeprowadzonego dwa tygodnie temu w Los Angeles sugerują, że aż 442 tys. mieszkańców hrabstwa Los Angeles mogło już zostać zarażonych koronawirusem na początku kwietnia, co stanowi liczbę znacznie wyższą niż 8 tys. potwierdzonych wówczas przypadków. Badanie sugeruje, że śmiertelność z powodu wirusa może wynosić zaledwie 0,18 proc., co oznacza, że faktyczny wskaźnik zgonów w mieście jest znacznie niższy niż podano w raporcie.
„Daily Mail” informował w ub. tygodniu, że z powodu koronawirusa może umrzeć 70 razy mniej pacjentów niż sugerują oficjalne dane na temat śmierci w Wielkiej Brytanii. Podobny wskaźnik śmiertelności – 0,19 proc. – stwierdzono w badaniu mieszkańców w Helsinkach w Finlandii.
Dr Justin Silverman szacuje, że w Stanach Zjednoczonych w okresie od 8 marca do 28 marca miało miejsce 8,7 miliona zakażeń koronawirusem. A od 17 kwietnia 10 proc. Amerykanów zostało zarażonych, czyli około 33 milionów osób.
„Washington Times” obwinia media za alarmistyczne doniesienia, które zdołały skutecznie przestraszyć obywateli do tego stopnia, że dobrowolnie zgodzili się na zamknięcie całej gospodarki. Będzie to miało ogromne skutki prawdopodobnie w ciągu najbliższej dekady, a może i następnej.
Nawet gdy stany zaczynają się ponownie otwierać – w oparciu o dane, które pokazują o wiele niższy wskaźnik śmiertelności niż zgłaszano i znacznie szersze rozprzestrzenienie się wirusa – media nadal straszą „przerażającą” śmiertelnością wirusa.
„COVID-19 to w najgorszym przypadku zła grypa. Media powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za mówienie nam co innego, zanim poznają fakty” – puentuje „The Washington Times”.
Źródło: washingtontimes.com
AS
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
Wdać z tego, że dzisiaj nie umiera się ze starości tylko na koronawirusa. I do tego na siłę kremują ciała.
taki 1Media to pikuś. Co z rządem warszawskim? Jak pociągnąć do odpowiedzialności Morawieckiego, Szumowskiego i Dudę? Powinni zostać natychmiast oskarżeni za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu i internowani do co najmniej aresztów domowych.
tolekbananNo my to już wiemy, dziennikarze to wiedzą, najprawdopodobniej cały czas wie to rząd – przecież mają wszystkie narzędzia i dane statystyczne… To dlaczego jest jak jest? Minister Szumowski już w 2017r powoływał się na Gatesa jako eksperta “biomedu”.
Wojtek“Media powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za mówienie nam co innego, zanim poznają fakty” CZY TYLKO MEDIA?
Ryś
30 Sekund Do Dwunastej (245) ”Kwantowy Znak Bestii – 666
Ostatnie Sekundy
Najnowsze Wiadomości W Świetle Proroctw Biblijnych
„Ewangeliczni pastorzy w Stanach Zjednoczonych biją na alarm – nawołują aby absolutnie i pod żadnym pozorem, nie tylko się nie szczepić przeciwko Covid-19 ale też nie testować na jego obecność. https://www.facebook.com/demoncs/videos/2918656074862138/?hc_location=ufi.
Współzałożyciel firmy Microsoft, Bill Gates, wprowadzi na rynek wszczepialne kapsułki, które mają „certyfikaty cyfrowe”. Będą pokazywały kto został przetestowany na obecność koronawirusa, lub został zaszczepiony przeciwko niemu. Gates ujawnił to 18 marca 2020, podczas sesji Reddit „Ask Me Anything”, odpowiadając na pytania dotyczące tzw. pandemii koronowirusa. https://biohackinfo.com/news-bill-gates-id2020-vaccine-imp…/
Gates odpowiadał na pytanie, w jaki sposób firmy będą mogły działać przy zachowaniu dystansu społecznego, i powiedział: „W końcu będziemy mieli cyfrowe certyfikaty, aby pokazać, kto wyzdrowiał, przetestował się, lub kiedy otrzymał szczepionkę.”
„Cyfrowe certyfikaty”, o których wspominał Gates, to wszczepialne „QUANTUM-DOT TATTOOS” http://news.rice.edu/…/quantum-dot-tattoos-hold-vaccinatio…/ nad którymi badacze pracują w celu prowadzenia dokumentacji szczepień. W grudniu ubiegłego roku naukowcy ujawnili, że pracują nad tatuażami z kropkami kwantowymi po tym, jak Bill Gates zwrócił się do nich w sprawie rozwiązania problemu identyfikacji tych, którzy nie zostali zaszczepieni. Tatuaże z kropkami kwantowymi polegają na zastosowaniu rozpuszczalnych mikroigiełek na bazie cukru, które zawierają szczepionkę i fluorescencyjne „kropki kwantowe” na bazie miedzi osadzone w biokompatybilnych kapsułkach w skali mikronowej. Po rozpuszczeniu mikroneedów pod skórą pozostawiają zamknięte w sobie kropki kwantowe, których wzory można odczytać w celu identyfikacji podanej szczepionki.
Tatuaże z kropkami kwantowymi zostaną prawdopodobnie uzupełnione innym przedsięwzięciem Billa Gatesa o nazwie ID2020 , który jest ambitnym projektem Microsoftu mającym na celu rozwiązanie problemu ponad 1 miliarda ludzi żyjących bez oficjalnie uznanej tożsamości. ID2020 rozwiązuje to poprzez tożsamość cyfrową. Obecnie najbardziej realnym sposobem implementacji tożsamości cyfrowej są smartfony lub implanty mikroczipowe RFID . To drugie podejście będzie prawdopodobnie podejściem Gatesa nie tylko ze względu na projekt zrównoważonego rozwoju ale również dlatego, że od ponad 6 lat Fundacja Gatesów finansuje kolejny projekt, który obejmuje implanty mikroczipowe wszczepiane przez człowieka. Ten projekt, także kierowany przez MIT, to implant mikroczipowy do “kontroli urodzeń”które pozwolą kobietom kontrolować hormony antykoncepcyjne w ich ciele.
Jeśli chodzi o ID2020, Microsoft zawarł umowy z czterema innymi firmami, mianowicie; Accenture, IDEO, Gavi i Rockefeller Foundation. Projekt jest wspierany przez Organizację Narodów Zjednoczonych i został włączony do inicjatywy ONZ dotyczącej celów zrównoważonego rozwoju. Zobaczymy jak Gatesowie zrealizują to wszystko, ponieważ wielu chrześcijan i, co zaskakujące, rosnąca liczba szyickich muzułmanów, jest bardzo przeciwna idei mikroczipów i jakiejkolwiek technologii inwazyjnej identyfikacji ciała. Niektórzy chrześcijańscy ustawodawcy i politycy w Stanach Zjednoczonych próbowali nawet zakazać wszelkich form ludzkich mikroczipów . https://www.biometricupdate.com/…/id2020-and-partners-launc…
Głównym powodem, dla którego wielu chrześcijan i niektórzy szyiccy muzułmanie są przeciwni inwazyjnym technikom identyfikacji ciała, jest to, że uważają, że takie technologie to tak zwany „Znak Szatana” wymieniony w Biblii i niektórych proroctwach Mahdiego. W biblijnej Księdze Objawienia/Apokalipsie św. Jana Apostoła jest mowa, że nikomu, kto nie ma tego „znaku”, nie wolno będzie niczego kupić ani sprzedać. (“On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć.” – Apokalipsa 13:16-18).
W listopadzie ubiegłego roku duńska firma technologiczna, która miała kontrakty na produkcję implantów z mikroczipem dla rządu duńskiego i marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, musiała zrezygnować z wprowadzenia rzekomo „rewolucyjnego” implantu z mikroczipem zasilanego Internetem, po tym jak działacze chrześcijańscy zaatakowali ich biura w Kopenhadze”.
Na naszych oczach wprowadza się w życie Nowy Porządek Świata (ang. NWO). Według globalistów najlepszym sposobem jest wywołać kryzys (np. pandemię), by zniszczyć podstawy istniejącego porządku ekonomicznego. Wtedy z łatwością będzie można poddać populację całego świata w ręce jednego lidera, Antychrysta. Jednak Bóg ma inny dla człowieka. Najlepszy plan na wieczne życie w bezpośredniej obecności Boga. Dobrą Nowiną, tj. Ewangelią Pisma Świętego jest, że sam Bóg posłał Syna swego na świat, który urodził się w ciele. Został ukrzyżowany i zmartwychwstał. W tej ofierze zostało przyjęte pojednanie człowieka z Bogiem. Do nas należy tylko przyjąć ten plan tak, jak dzieci przyjmują urodzinowe prezenty. Jak jest to możliwe? Jest to tak proste, jak: A, B, C…
1. Przede wszystkim musisz przyznać i uznać, że jesteś grzesznikiem. Apostoł Paweł wyjaśnia: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. (List do Rzymian 3:23).
2. Następnie musisz uwierzyć. Ten sam Apostoł Paweł pisze: „Sprawiedliwość osiągana przez wiarę tak powiada: ‘słowo [wiary] jest blisko ciebie; na twoich ustach i w sercu twoim. […] Jeśli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznanie jej ustami – do zbawienia”. (List Do Rzymian 10:9-10) Tutaj uwaga: siły ciemności również wierzą, że istnieje Bóg, ale robią swoje i drżą przed Jego sprawiedliwością. Czym się więc od nich różnimy? Trzecim krokiem w procesie zbawienia.
3. Trzecim krokiem w tym procesie jest wezwanie lub inaczej, zaproszenie – z wdzięcznością – Jezusa do twego życia. Apostoł Paweł jednoznacznie stwierdza: „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony”. (List do Rzymian 10:13) To jest wszystko, co musisz uczynić, by być gotowym na powtórne przyjście Chrystusa. W ten tak prosty sposób narodziłeś się na nowo. W swoim liście Apostoł Jan pisze: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się podobnie, jak On jest święty”. (1 List Jana 3:1-3)
Cztery razy w Piśmie Świętym jest Boży nakaz: „Świętymi bądźcie, bo Ja Jestem Święty…”. Trzy razy jest to w Starym Testamencie w odniesieniu do narodu Izraela. (Ks. Kapłańska 11:44, 11:45 oraz 20:7) Czwarty raz adresatem są wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa. Jest to zapisane w Nowym Testamencie Pisma Świętego w 1-ym Liście Piotra 1:14-16, cytuję z Biblii Tysiąclecia: „[Bądźcie] jak posłuszne dzieci. Nie stosujcie się do waszych dawniejszych żądz, gdy byliście nieświadomi, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. Kto więc ma się uświęcać? Nie tylko Papież, nie tylko klerycy. Wszyscy, każda indywidualna osoba ma się uświęcać. Codzienne uświęcanie jest procesem, w którym głównymi narzędziami są:
1. czytanie Pisma Świętego, a więc czytaj codziennie oraz
2. osobista rozmowa z Bogiem poprzez indywidualną modlitwę, a więc rozmawiaj z Bogiem, codziennie.
Dzisiaj możesz mieć pewność, dokąd zmierzasz i czego oczekujesz. A wszyscy oczekują (jedni z bojaźnią, inni z radością) przyjścia Króla-Królów i Pana Panów, Jezusa Chrystusa, który powiedział: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”. (Ew. Jana 14:1-3) W Czasach Ostatecznych, w obecnych czasach jest to największa nadzieja wielu Chrześcijan, społeczność z Bogiem dzisiaj, na ziemi oraz w wieczności…
Arcybiskup La Platy proponuje zniesienie obowiązku niedzielnego
Abp Víctor Manuel Fernández z argentyńskiej La Platy uważa, że Kościół katolicki mógłby znieść obowiązek niedzielny. I nie chodzi tu bynajmniej o czas epidemii. Według hierarchy chodzenie na Mszę Świętą w ogóle nie musi być dla katolików konieczne.
Abp Víctor Manuel Fernández jest przez watykanistów wiązany z bliskim otoczeniem papieża Franciszka. Hierarcha został arcybiskupem z woli Ojca Świętego już kilka miesięcy po jego wstąpieniu na tron Piotrowy – w maju 2013 roku. W 2018 roku Franciszek powołał go na arcypasterza archidiecezji La Platy. Hierarcha uchodzi za jednego z głównych twórców papieskich encyklik; często nazywa się go wprost „ghost writerem” Franciszka. Rzeczywiście, głośna adhortacja Amoris laetitia, która utorowała otwarcie drogi do Komunii rozwodnikom, zawiera szereg passusów niemal żywcem wyjętych z wcześniejszych publikacji abp. Fernándeza.
Teraz arcybiskup ten zaproponował zniesienie obowiązku niedzielnego. Według hierarchy chodzenie co niedziela do Kościoła „nie jest czymś niezmiennym, czymś, czego nie można znieść”. W rozmowie z hiszpańskojęzycznym liberalnym portalem katolickim „Religión Digital” stwierdził, że w obecnej praktyce sakramentalnej Kościoła są rzeczy, które „uważamy za niezmienne, choć w rzeczywistości takie nie są”. Podobnie według hierarchy należy podejść do spowiedzi świętej, która na przestrzeni dziejów miała różne formy. Spowiedź uszna jest w jego ocenie „tylko jedną z możliwych”.
Hierarcha mówił też w wywiadzie o adhortacji posynodalnej Querida Amazonia; powiedział, że papież chciał poprzez ten dokument „wzmocnić świeckich” i rozluźnić związek między kapłaństwem a władzą w Kościele. – To propozycja, by podzielić władzę poprzez nowe posługi i funkcje świeckich, które byłyby wyposażone w autorytet – wskazał. Jak dodał abp Fernández, jak dotąd adhortacja nie przyniosła jeszcze konkretnych zmian.
Dlaczego abp. Fernándezowi przeszkadza obowiązek uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej? Doprawdy trudno sobie wyobrazić, co może powodować katolickim arcybiskupem La Platy. Mówimy przecież o absolutnie fundamentalnej dla chrześcijaństwa tradycji, stanowiącej realizację nakazu wynikającego z trzeciego przykazania Dekalogu. Już Dzieje Apostolskie pouczają nas, że chrześcijanie gromadzili się w niedzielę na wspólnej Eucharystii. Jak uczy niezmienne nauczanie Kościoła katolickiego, to ona jest źródłem i centrum całego życia chrześcijańskiego.
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
To ja proponuje, żeby księża poszli do normalnej pracy, żeby mogli się utrzymać. Takich pseudopasterzy to wierni utrzymyeać nie muszą
AnnaProtegowany Franciszka i autor książki “Wylecz mnie swoimi ustami. Sztuka całowania”.
M.To ten od uzdrawiania pocałunkami?
tamikoZwodziciel papieża Franciszka cieszący się zaufaniem jego. Bezczelność i podłe zwodzenie wiernych przez tego hierarchę Kościoła katolickiego w Argemtynie, dochodzi już zatem do zenitu absurdów ale pomimo to abp Víctor Manuel Fernández jest przez watykanistów wiązany z bliskim otoczeniem papieża Franciszka. To jest jakaś czysta paranoja naszych czasów bowiem w tym samym czasie ciągle słyszymy od naszych kapłanów, choćby na Jasnej Górze, jaki to papież Franciszek jest kochany. Na miły Bóg co to jest i co dzieje się z naszym Kościołem katolickim, bo bez dwóch zdań nie jest to normalne i czyste, dobre, wierne Bogu i Jego przykazaniom.
Slawomir RochW Argentynie Dzien Judasza trwa a tydzien dluzej musza jeszcze odtanczyc argentynskie tango.
Nickon mówi o grzechu ciężkim, który może nim nie być!
Halo
Covid-19: W szpitalach nowojorskich, chorych zabija się!
“To jest horror, ale nie z powodu choroby, lecz ze względu na sposób jej leczenia”…”
Mamy do czynienia z dramatyczna relacja z horroru, jaki przeżywa się w nowojorskim szpitalu. To jest dokładnie to słowo – horror, którego użyła amerykańska pielęgniarka z linii frontu w walce z Covidem-19.
“To jest horror, ale nie z powodu choroby, lecz ze względu na sposób jej leczenia”.
Faktycznie, horror bynajmniej nie jest konsekwencją niszczących skutków, jakie u zainfekowanych nim pacjentów wywołuje wirus, ale rezultatem zastosowania terapii, które prowadzą do nieuniknionej śmierci chorych.
Chodzi o sztuczne respiratory, które wg. relacji powodują w amerykańskich szpitalach jak najprawdziwszą masakrę
Pielegniarka powierzyła swoją skargę swojej przyjaciółce, również pielęgniarce, Sarze NP, w obawie, że pacjenci w szpitalu, w którym pracuje, mogliby ponieść negatywne tego konsekwencje.
Respiratory zabijają ludzi
Relacja opisuje scenariusze, które bardziej przypominają kręgi dantejskie niż szpitale, w których ludzie powinni być leczeni.
Sara twierdzi, że krewni osób z Covidem są natychmiast przyjmowani na intensywną terapię, a następnie podłączani do sztucznych respiratorów.
Ale maszyny, które mają utrzymać pacjentów przy życiu, okazują się być zabójcze dla ich zdrowia.
Przyczyna tego została wcześniej wyjaśniona przez nowojorskiego lekarza, dr. Cameron’a Kyle-Sidell’a, pracującego w Maimonides Medical Center w Nowym Jorku.
Dr Kyle-Sydell wyjaśnił, że sztuczne respiratory powodują poważne uszkodzenia płuc pacjentów z powodu nadmiernego ciśnienia wywieranego na układ oddechowy chorych.
80% pacjentów, wobec których używa się tychże maszyn, umiera.
Dla pielęgniarki, błędne protokoły leczenia, które w rzeczywistości zabijają zainfekowanych Covidem nowojorczyków, nie są wynikiem szokującego zaniedbania, ale raczej wynikają z oczywistej chęci zabicia owych ludzi.
“Ludzie są chorzy, ale naprawdę nie powinni być chorzy. Oni ich zabijają, a nie pomagają im. Pacjenci są pozostawieni samym sobie, po to, by umarli. Oni zabijają ludzi i nikogo to nie obchodzi.”
To są wstrząsające wypowiedzi Sary, która nie waha się wymówić słowa “morderstwo”, aby opisać to, co dzieje się w nowojorskich szpitalach.
Amerykańskie i międzynarodowe środowisko naukowe zostało już poinformowane o szkodach, jakie sztuczne respiratory wyrządziły pacjentom, więc zastanawiam się, czy w tego rodzaju kontekście, jedna z przyczyn, które doprowadziły do anomalii zgonów w Bergamo i Brescii w marcu 2020, nie wynika w z ich niewłaściwego użycia.
W każdym razie, i tak już bardzo poważna skarga amerykańskiej pielęgniarki, nabiera jeszcze bardziej niepokojących odcieni, kiedy informuje o tym, że po wejściu do szpitala, osoby zakażone tracą możliwość pozostawania w kontakcie z rodziną. (To samo było we Włoszech!)
“Pacjenci nic o tym nie wiedzą. Oni nie mają ze sobą rodziny. Nie ma tam z nimi nikogo, kto by ich bronił. Boją się i zgadzają się na leczenie.”
Pacjenci z pozytywnym wynikiem Covid-19 tracą możliwość interakcji z najbliższymi, gdy zostają przyjęci na oddziały poświęcone leczeniu wyłącznie tej choroby.
Tym samym, kiedy krewny wyraża zgodę na przyjęcie członka rodziny do owych placówek, póżniej nie ma żadnej możliwości odwrotu.
“Wasi bliscy nie będą was mieli przy sobie, by mogli być bronieni, bo gdy wejdą tam, odmówią wam dostępu do nich. Nie wyrażaj zgody na intubację, jeśli nie chcesz być zaintubowany. Kiedy już wyrazisz zgodę, możesz już nigdy nie wyjść stamtąd”.
Kiedy więc ktoś trafi na te oddziały, zostaje automatycznie zaintubowany i istnieje ryzyko, że już nigdy nie będzie w stanie przerwać tej terapii.
Pielęgniarka dochodzi do takich samych wniosków, do jakich doszedł dr. Kyle-Sydell, opisujący niszczący wpływ respiratorów na zdrowie chorych.
“Respiratory pracują pod stosunkowo wysokim ciśnieniem, które powoduje barotraumę, prowadzącą do uszkodzenia płuc”.
Stan urazu płuc jest zatem bezpośrednią konsekwencją nadmiernego ciśnienia pochodzącego od respiratorów.
W konsekwencji, pacjenci nie umierają na zakażenie Covidem. Umierają, bo maszyny, które mają ich utrzymać przy życiu, w rzeczywistości zabijają ich.
Ten scenariusz wydaje się być do tej pory wystarczająco mrożący krew w żyłach, ale to, co później dodaje Sara sprawia, że ogólny obraz jest jeszcze bardziej niepokojący.
Gdy pacjenci przestają oddychać, nie stosuje się wobec nich praktycznie rzecz biorąc żadnej procedury reanimacyjnej, nie mówiąc już o defibrylatorze.
Przyczyną braku opieki nad pacjentami jest obawa przed zarażeniem, więc w ten sposób, ludzie są w szpitalach skazywani na śmierć.
Aby poradzić sobie z kryzysem wezwano dodatkowy personel medyczny, ale według amerykańskiej pielęgniarki nie jest on w ogóle wykorzystywany. Wezwano setki pielęgniarek, ale wszystkie one przetrzymywane są w hotelach bez możliwości podjęcia pracy.
W ten sposób, banalna retoryka na temat bohaterskich pielęgniarek i lekarzy zostaje definitywnie obalona.
Sara, osobiście, wyraża całe swoje rozczarowanie kolegami, którzy nie tylko nie robią nic, by ratować życie, ale wręcz powodują śmierć chorych.
“Nie wchodzicie nawet do pokoi pacjentów. Jesteście tchórzami. Krzywdzicie te osoby, zabijacie je, przyczyniacie się do tego, by ten problem trwał dalej.”
Czy mamy do czynienia z celową masakrą?
Czy w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w innych częściach świata, podjęto decyzję o celowym spowodowaniu śmierci tychże osób – przy pomocy całkowicie nieprawidłowych protokołów zdrowotnych?
Dr. Scott Jensen, senator stanu Minnesota w Stanach Zjednoczonych, powiedział, że szpitale otrzymują trzy razy więcej funduszy rządowych, jeśli wobec chorych używają respiratorów.
A zatem, z jednej strony szpitale mają silną motywację ekonomiczną do używania owych maszyn wobec osób pozytywnych na Covid, a z drugiej strony śmierć tychże Bogu ducha winnych ludzi ma służyć podsycaniu atmosfery zagrożenia.
Kolejne mrożące krew w żyłach potwierdzenie pochodzi od amerykańskiego dziennikarza Jima Stone’a, który poinformował o nagraniu dokonanym przez Dominikankę hospitalizowaną w Nowym Jorku.
Kobieta wysłała do męża audio, w którym poinformowała, że pacjentom z Covidem, personel medyczny robi śmiercionośne zastrzyki, w tym także jej samej. Kobieta wkrótce zmarła.
Czy doszło do tego, że szpitale z miejsc leczenia stały się miejscami, w których chorych zabija się?
Pewne jest to, że wokół kryzysu koronawirusowego krążą ogromne interesy. (…)
Artykuły źródłowe zawierające VIDEO:
EXCLUSIVE: ‘It’s a horror movie.’ Nurse working on coronavirus frontline in New York claims the city is ‘murdering’ COVID-19 patients by putting them on ventilators and causing trauma to the lungs
NYC doctor says high ventilator settings damage coronavirus patients’ lungs
https://nypost.com/2020/04/06/nyc-doctor-says-coronavirus-ventilator-settings-are-too-high/
THE NEW YORK HOSPITAL MURDER PHONE CALL
https://www.rumormillnews.com/cgi-bin/forum.cgi?read=145280
Na podstawie:
Un’infermiera di New York:”stanno uccidendo i pazienti Covid con i respiratori”
Cesare Sacchetti
29 kwiecień 2020
tłum. RAM
[Źródło: neon24.pl – GEOPOLITICA & DINTORNI – Włoski punkt widzenia – RAM (30.04.2020)]
Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego (01.05.2020)
Chrześcijański Ład Społeczny
Do chrześcijańskiego ładu społecznego należą w szczególności: miłość ziemi, przyrody i pracy, miłość narodu i ojczyzny z ich zwyczajami, ich kulturą i historią. Wykorzenienie człowieka i jego odejście ze wsi, koncentracja w wielkich miastach z ich wielkimi budynkami bez zielonej przestrzeni dla dzieci i bez kontaktu z przyrodą stworzoną przez dobrego Boga, dalekie są od bycia błogosławieństwem, a wręcz są przekleństwem.
***
Jaką formę mógłby przyjąć chrześcijański ład społeczny, przystosowany do naszych czasów? Pozwólcie nam go nakreślić w formie aksjomatów, z których każdy wymaga pogłębienia i rozwinięcia. Odwołajmy się do prawa naturalnego, Pisma Świętego i, oczywiście, doktryny politycznej i społecznej papieży.
1. Chrześcijański ład społeczny opiera się na prawie naturalnym, wyrytym w sercu każdego człowieka i wyrażonym obiektywnie w 10 przykazaniach Boskich. Uznaje on swoje obowiązki względem jedynej religii założonej przez Boga, religii Kościoła Katolickiego, z jego depozytem Wiary i skarbem łaski; albowiem po grzechu pierworodnym do osiągnięcia przez społeczeństwo doczesnego dobra wspólnego, choćby czysto naturalnego, moralnie konieczny jest porządek nadprzyrodzony, obowiązujący każdą jednostkę ludzką.
2. Władza w państwie i społeczeństwie nie pochodzi o ludu, jako podstawy, ale od Boga: „non est enim potestas nisi a Deo” – bo nie masz władzy, która by nie pochodziła od Boga (rz. 13,1). Dlatego przy pomocy wyborów lud tylko desygnuje tych, którzy powinni rządzić, ale nie udziela im władzy: tym bardziej nie może on ich usunąć z urzędu wedle własnej woli. Istnieją ponadto prawowite rządy, jak monarchia dziedziczna, gdzie rząd nie jest desygnowany przy pomocy wyborów.
3. Czy dzisiejsza zasada „każdy głosujący ma jeden głos” jest rzeczywiście zgodna z ładem naturalnym? Ojciec rodziny ma większą odpowiedzialność i z reguły głębsze zrozumienie dobra społecznego niż jego syn osiągający dopiero stan dojrzały; przedsiębiorca mający tysiąc pracowników ponosi większą odpowiedzialność niż najmłodszy z jego praktykantów. Czy prawo głosu należące w istocie do ojców rodziny nie stworzyłoby całkiem innej pozycji rodziny – podstawowej komórki społeczeństwa?
4. Można się słusznie zapytać, czy partie rzeczywiście służą dobru narodu, czy też przyczyniają się raczej do jego podziału. Czy nie mogłyby one być zastąpione przez tych chrześcijan, którzy wyróżnili się dojrzałością obyczajów, swoim doświadczeniem życiowym, poczuciem sprawiedliwości i troską o dobro wspólne?
5. Centralizm przynosi rozbudowany aparat urzędników z tysiącem biur i formularzy, a nade wszystko – anonimową władzę. Przeciwnie, federalizm, ciała pośredniczące, zasada pomocniczości i przede wszystkim odpowiedzialność osobista lepiej koresponduje z naturą ludzką, a wreszcie wolą Boską. Ostatecznym wypaczeniem centralizmu jest internacjonalizm, niszczący charakter właściwy narodom i kulturom.
6. Chrześcijański ład społeczny uznaje, oczywiście, cywilną ważność małżeństw zawartych w Kościele i nie dopuszcza rozwodu cywilnego. Opiera się na nierozerwalności małżeństwa, jako na jednym z podstawowych filarów. Wypowiada też wojnę konkubinatom oraz stosunkom przed- i pozamałżeńskim. Znosi on sprzedaż środków antykoncepcyjnych.
7. Podobnie, wyklucza on z życia publicznego bluźnierstwo, homoseksualizm i pornografię, karze aborcję i odrzuca eutanazję, jak również narkotyki. Zamyka loże masońskie i zakazuje tajnych stowarzyszeń.
8. Skoro jest tylko jedna prawdziwa religia, założona przez Boga, chrześcijański ład społeczny zabrania kultu fałszywych religii lub – jeśli ostatecznie je toleruje zgodnie z zasadami roztropności – nie przyznaje im nigdy naturalnego prawa do istnienia. Państwo chrześcijańskie wspiera ze wszystkich sił Kościół, chroni go i broni, skoro bez wiary Boskiej jest praktycznie niemożliwe starać się o doczesne dobro wspólne.
9. Jakie jest to „bonum commune”, to dobro wspólne? Nie zawiera się ono głównie w dobrobycie materialnym, ale w cnocie obywateli, w harmonijnym spokoju – który stanowi istotę pokoju – tak wewnętrznym, jak i zewnętrznym.
10. Państwo chrześcijańskie chroni i podpiera rodzinę, zwłaszcza rodzinę liczną; podtrzymuje w potrzebie szkoły i wychowanie, które są w pierwszym rzędzie sprawą rodziców i Kościoła; wspiera inicjatywę prywatną i prywatną własność, które zapewniają człowiekowi pewną przestrzeń wolności, i chroni ludzi przed niebezpiecznymi zależnościami.
11. Trzeba nazwać dobro – dobrem; zło – złem; chwalić cnotę i ją wynagradzać, karać grzech i zepsucie. Kara spełnia przede wszystkim rolę windykacyjną, aby naprawić zniszczony porządek i go przywrócić, ale spełnia też rolę leczniczą, poprawiając i nawracając przestępcę. W tym celu pozbawienie wolności winno trwać pewien czas i być dokonane po poważnej duszpasterskiej trosce za pomocą konferencji, ćwiczeń duchowych, rozmów i częstych okazji do spowiedzi.
12. Kara śmierci dla poważnych przestępców (mordercy, handlarze narkotyków) posiada ten charakter windykacyjny. Ponadto świadectwo kapelanów więziennych mówi, że prowadzi ona wielu winowajców do nawrócenia. Co więcej, kara śmierci jest silnym środkiem odstraszającym.
13. Precz z tyranią Wielkiej Finansjery i wielkich banków! Pieniądze są czystym środkiem płatniczym wymiany, nie mają innego celu i nie przynoszą pożytków same z siebie. Dlatego Kościół wszystkich czasów potępia spekulacje.
14. Podział na przeciwstawnych sobie właścicieli i robotników, ze związkami zawodowymi i strajkami, byłby rozsądnie przezwyciężony poprzez stworzenie korporacji zrzeszających pracodawców i pracobiorców w tej samej branży dla obrony wspólnych interesów.
15. Pracodawcy są zawsze ojcami swoich pracowników. Powinni nie tylko płacić im słuszne wynagrodzenie, ale dbać o ich dobro moralne i duchowe. Powinni także mieć troskę o ich rodziny i dawać im dobry przykład przez uczestnictwo we Mszy Świętej i przyjmowanie sakramentów. Co więcej, czy nie byłoby rozsądne, aby chrześcijański pracodawca każdego ranka, u początku pracy, gromadził swoich pracowników przed wizerunkiem ukrzyżowanego Pana, ażeby razem z nimi ofiarować Bogu pracę i codzienne zmartwienia oraz prosić o błogosławieństwo Boże dla ich wysiłku?
16. Gospodarka rolna jest podstawą dla wszystkich krajów. Pomijając inne problemy, to niezrównoważone subwencje następujące w ciągu kilku lat przyprowadziły chłopów do nadprodukcji. Rezultat: teraz ich się wspiera pieniężnie, aby oni zostawili swoją ziemię odłogiem. To nagradzanie nieurodzajności jest ewenementem w historii i jest bezpośrednio przeciwne nakazowi Bożemu: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i czynili ją wam poddaną” (Rdz. 1,28). Można zauważyć uderzające w oczy podobieństwo: państwo, które popiera bezpłodność ziemi, jest także tym, które popiera bezpłodność rodziny. Taka polityka rolna prowadzić musi do zniszczenia rodzinnego gospodarstwa rolnego, zastępowanego przez kolektywną wytwórnię rolną wzorowaną na kołchozie.
17. Bez woli obrony kraju, chronienia mieszkańców, granic, naród skazuje się na zagładę. Czyż nie ma bliskiej więzi między misjonarzem a żołnierzem? Pierwszy naucza wiary i buduje królestwo Boże, drugi – broni jednego i drugiego przed wrogami wewnątrz i na zewnątrz. Stan żołnierski jest więc godzien pochwały. Dał on wielu świętych, jak święty Sebastian, męczennicy legionu tabańskiego.
18. Do chrześcijańskiego ładu społecznego należą w szczególności: miłość ziemi, przyrody i pracy, miłość narodu i ojczyzny z ich zwyczajami, ich kulturą i historią. Wykorzenienie człowieka i jego odejście ze wsi, koncentracja w wielkich miastach z ich wielkimi budynkami bez zielonej przestrzeni dla dzieci i bez kontaktu z przyrodą stworzoną przez dobrego Boga, dalekie są od bycia błogosławieństwem, a wręcz są przekleństwem.
Ks. Franz Schmidberger
Dlaczego podczas poprzednich pandemii nie zamknięto świata?
W XX w. mieliśmy do czynienia z dużo gorszymi w skutkach pandemiami niż obecnie. Mimo tego, rządy nie zamrażały gospodarek i nie ograniczały w tak drastyczny sposób życia publicznego. Czy dzisiejsza sytuacja ma jakiś związek z przyjętą przez WHO, nową definicją pandemii?
Śmiertelna grypa
Po pierwszej pandemii grypy w XXI wieku ogłoszonej przez WHO w latach -2009-2010 [wirus grypy A (H1N1)], wiele państw członkowskich opracowało kompleksowe plany zmniejszenia liczby zarażonych i ofiar śmiertelnych. Po raz pierwszy opracowano szczepionkę, wyprodukowano i wdrożono ją w wielu krajach już w pierwszym roku pandemii.
Podczas gdy większość przypadków grypy H1N1 była łagodna, na całym świecie szacuje się, że zginęło z jej powodu od 100 do 400 tys. osób – w pierwszym roku. Najbardziej dotknęła ona dzieci i młodych dorosłych – inaczej niż sezonowa grypa, która powoduje ciężką chorobę głównie u osób starszych lub z chorobami przewlekłymi czy kobiet w ciąży.
Trzy pandemie grypy występowały w odstępach kilku dziesięcioleci w XX wieku, z których najcięższą była tak zwana „hiszpańska grypa” (spowodowana wirusem A H1N1). Szacuje się, że w jej wyniku zmarło od 20. do 50. milionów osób w latach 1918-1919. Łagodniejsze pandemie wystąpiły następnie w latach 1957–1958 [„grypa azjatycka” spowodowana wirusem A (H2N2)] oraz w 1968 r. (grypa Hongkong) wywołana wirusem A (H3N2), która uśmierciła od 1 do nawet 4 milionów osób!
W USA w sezonie grypowym, który trwa od października do maja, CDC szacuje, że zmarło do połowy marca br. od 29 do 59 tys. osób. – Obecny sezon na grypę był trudny, ale nie osiągnął progu epidemii, komentował ekspert ds. chorób zakaźnych, Amesh A. Adalja z Centrum Bezpieczeństwa Zdrowia Johns Hopkins w Baltimore. W sezonie 2017 – 2018 z powodu grypy zmarło w USA aż 61 tys. osób, a w sezonie 2018-2019 – 34 200 osób.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że grypa zabija na świecie od 290 tys. do 650 tys. osób rocznie! Grypa może być trudniejsza do zwalczenia w przypadku określonych populacji, takich jak niemowlęta i małe dzieci, osoby starsze, z obniżoną odpornością z powodu przewlekłych chorób, takich jak HIV czy nowotwór.
Przykładowo w Polsce, jak podaje Portal healtcaremarketportal healtcaremarketxpert.com, powołując się na dane Państwowego Zakładu Higieny, na grypę w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2020 r. zachorowało prawie 1,2 mln Polaków. W analogicznym okresie w 2019 r. chorych było 1,5 mln. W samym lutym liczba zachorowań oscylowała wokół 200 tys. tygodniowo. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2020 r. zmarły z powodu grypy 33 osoby.
Według opracowania „Ten years (2004-2014) of influenza surveillance in Northern Italy” z 2015 r., „sezonowe epidemie grypy wywoływane przez wirusy grypy A i B występują corocznie w okresie zimowym w regionach o klimacie umiarkowanym, z rocznym wskaźnikiem ataku szacowanym na 5–10 proc. u dorosłych i 20–30 proc u dzieci. Na całym świecie szacuje się, że te roczne epidemie powodują 3 do 5 milionów przypadków poważnych chorób i około 250 000 do 500 000 zgonów”. Szczególnie dużo osób choruje w Lombardii – najludniejszym regionie Italii liczącym około 10 mln osób – na grypę i zapalenie płuc.
Epidemie i pandemie w ubiegłym i obecnym wieku
Tylko w ubiegłym wieku świat borykał się z pandemią cholery w latach 1899–1923 czy hiszpańskiej grypy w 1918 r., która zaraziła mniej więcej jedną trzecią światowej populacji w owym czasie i zabiła około 50 mln osób, powodując szczególną śmiertelności wśród zdrowych młodych dorosłych.
W latach 1957–1958 grypa azjatycka wykryta w Singapurze wkrótce rozprzestrzeniła się na Chiny, Hongkong, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone, zabijając ponad milion ludzi na całym świecie. Druga fala tej grypy byłą zabójcza szczególnie dla małych dzieci, osób starszych i kobiet w ciąży. Szybko opracowana szczepionka – wg ekspertów – niewiele pomogła.
W 1961r. pandemia cholery pochodzącej z Indonezji rozprzestrzeniła się na inne części Azji, Bliskiego Wschodu i Afryki w ciągu dekady i trwa do dziś. Do lat dziewięćdziesiątych wybuchała także w Ameryce Południowej. W Zimbabwe w latach 2008–2009 zabiła ona ponad 4 tys. osób. W 2016 r. w Jemenie i Haiti zabiła ponad pół miliona ludzi. Około trzech milionów osób jest zakażanych bakteriami wywołującymi cholerę każdego roku i choroba ta występuje endemicznie w blisko pięćdziesięciu krajach. Eksperci ds. zdrowia twierdzą, że jedynie lepsze warunki sanitarne mogą pomoc w jej zwalczeniu – szczepionki niekoniecznie.
W latach 1968–1969 pandemia grypy Hongkong, która dotarła również do Europy i obu Ameryk zabiła milion osób, z czego prawie połowę w Hongkongu i w większości osoby w wieku 65 lat lub starsze. Potomkowie wirusa H3N2 nadal krążą sezonowo na całym świecie.
W latach 1977 – 1980 szalała ospa, ale po trwającej prawie dwie dekady globalnej kampanii szczepień WHO oficjalnie ogłosiła, ze wyeliminowano ją na całym świecie.
W 1981 r pojawiła się pandemia HIV/AIDS, która trwa do dziś. Na początku lat 90. AIDS było główną przyczyną śmierci mężczyzn w wieku od 25 do 44 lat w USA. Obecnie jest blisko czterdzieści milionów nosicieli wirusa HIV / AIDS, z czego ponad dwie trzecie z nich znajduje się w Afryce Subsaharyjskiej. Dziesiątki milionów ludzi zmarło z powodu tej choroby.
W latach 2002–2003 w Chinach pojawiła się epidemia wywołana przez koronawirusa powodującego chorobę SARS (zespół ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej – objawy nietypowego zapalania płuc: kaszel, duszność itp.). Choroba rozprzestrzeniła się na ponad 20 państw na czterech kontynentach, zarażając ponad 8 tysięcy ludzi. SARS zabiła prawie 800 osób, najwięcej w Chinach i Hongkongu, do czasu ustania wybuchu epidemii w połowie 2003 roku. Uważa się, że wirus został przeniesiony na ludzi poprzez kontakt z kotami.
Dwa lata po epidemii SARS, WHO zmieniła międzynarodowe przepisy zdrowotne, pierwotnie opracowane w 1969 r., które obowiązują wszystkie państwa członkowskie. Nowe zasady mają poprawić gotowość i reakcję na pandemię. Weszły one w życie w czerwcu 2007 r. i wymagają od państw powiadamiania WHO o potencjalnych globalnych zagrożeniach zdrowotnych. Udzielają również dyrektorowi generalnemu WHO uprawnienia do ogłoszenia zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC), w celu zmobilizowania globalnej reakcji.
W latach 2009–2010 pojawił się wirus świńskiej grypy, który rozprzestrzenił się na początku w Meksyku i USA. W przeciwieństwie do innych szczepów, H1N1 nieproporcjonalnie wpływał na dzieci i osoby młodsze. CDC nazwała go „pierwszą globalną pandemią grypy od czterdziestu lat”. WHO ogłosiło PHEIC w kwietniu 2009 r., a następnie w czerwcu pandemię, gdy wirus dotarł do ponad 70. krajów. W odpowiedzi niektóre państwa odradzały podróż do Ameryki Północnej, a Chiny nałożyły kwarantannę. CDC szacuje, że w ciągu pierwszego roku po wykryciu wirusa na świecie umarło od 151 700 do 575 400 osób, z tego około 12 500 w USA. Prawie 80 procent umierających miało mniej niż 65 lat. W sierpniu 2010 r. WHO ogłosiła koniec pandemii, choć szczep nadal krąży sezonowo.
W 2012 r. pojawił się koronawirus MERS (bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej) przenoszony na ludzi z wielbłądów. Jego epicentrum znajdowało się w Arabii Saudyjskiej, W 2015 r. MERS dał się we znaki mieszkańcom Korei Południowej, stamtąd rozprzestrzenił się na ponad dwadzieścia kilka krajów, wywołując zapalenie płuc. Spośród około 2500 osób, u których zdiagnozowano MERS, ponad 850 zmarło.
W maju 2014 r. dyrektor generalna WHO Margaret Chan ogłosiła alarm PHEIC w związku ze wzrostem liczby przypadków polio w Afryce i Azji. Alarm obowiązuje do dziś, a choroba ta szczególnie dotyka Afganistan, Nigerię i Pakistan.
W latach 2014–2016 w Afryce Zachodniej szalała Ebola, powodując śmierć około połowy zarażonych. Choroba dotarła do kilku państw europejskich i USA, zabijając łącznie ponad 11 tys. osób. W 2015 – 2016 wybuchła Zika w Ameryce Płd., głównie w Brazylii, chociaż wirus wykryto po raz pierwszy w latach 40. ub. wieku w Ugandzie. W lutym 2016 r. WHO ogłosiła epidemię PHEIC, a do połowy roku ponad sześćdziesiąt krajów zgłosiło przypadki wirusa, w wyniku którego tysiące kobiet urodziło dzieci z małogłowiem i innymi wadami wrodzonymi. Pomimo wezwań do odwołania Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2016 w Rio de Janeiro, przebiegły one zgodnie z planem, a WHO ogłosiła koniec epidemii w listopadzie tego samego roku.
W 2018 roku Ebola powróciła do Demokratycznej Republiki Konga i Ugandy. W lipcu WHO ogłosiła PHEIC. Wirus zaraził ponad 3400 osób, a ponad 2200 umarło. Na początku 2020 r. epidemia ustała.
Pod koniec 2019 r. w chińskiej prowincji Hubei pojawił się nowy koronawirus, który wywołuje chorobę COVID-19. WHO ogłosiła w marcu, że epidemia przerodziła się w pandemię, chociaż – jak sami eksperci WHO przyznają – trwają spory odnośnie tego, kiedy mamy do czynienia z epidemią, a kiedy z pandemią. Pandemię definiuje się jako „epidemię występującą na całym świecie lub na bardzo dużym obszarze, przekraczającą granice międzynarodowe i zwykle dotykającą dużej liczby osób”.
Zgodnie z tą definicją można powiedzieć, że pandemie występują co roku na każdej z półkul, biorąc pod uwagę, że sezonowe epidemie przekraczają granice międzynarodowe i dotykają wielu ludzi. Jednak sezonowe epidemie nie są uważane za pandemie.
W związku z chorobą COVID-19 część rządów zdecydowała się na drastyczne ograniczenie mobilności, kwarantanny i blokady, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa, powodującego w 95 proc. przypadków zarażenia łagodne objawy. W pozostałych – wymagana jest hospitalizacja i intubacja.
Agnieszka Stelmach
Patent WO2020060606: Kolejne, piekielne koorevstwo Gates’a:
«Najbardziej niepokojącym aspektem projektu jest numer patentu: 060606…»
«I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć».
Chodzi o centrum operacyjne, produkujące kryptowalutę, która będzie rozprowadzana wśród ludzi w zależności od ich aktywności fizycznej – pisze włoski dziennikarz i bloger Cesare Sacchetti.
Nie jest to bynajmniej produkt fantazji literackiej Isaaca Asimova, ale projekt, nad którym pracuje «Microsoft» Billa Gates’a.
26 marca 2020, w amerykańskim urzędzie patentowym (akta złożone w dniu 20 czerwca 2019) została zatwierdzona technologia opracowana przez Microsoft Technology Licensing LLC (Washington, DC), nosząca nazwę:
«WO2020060606 – CRYPTOCURRENCY SYSTEM USING BODY ACTIVITY DATA» – «SYSTEM KRYPTOWALUTOWY WYKORZYSTUJĄCY DANE DOTYCZĄCE AKTYWNOŚCI CIAŁA»
Istotą tegoż wynalazku jest stworzenie kryptowaluty, powiązanej z fizycznymi ciałami ludzi.
Przypomnijmy pokrótce czym są kryptowaluty.
Otóż cryptocurrency są walutami cyfrowymi, które są zupełnie inne niż tradycyjne monety fiat, które zna większość społeczeństwa.
Pieniądze fiat to wszystkie te waluty, takie jak euro i dolar, które są emitowane bezpośrednio przez bank centralny, który ma wyłączny monopol na tworzenie owej waluty.
Kryptowaluty natomiast opierają się na zupełnie przeciwstawnej zasadzie, jaką jest decentralizacja, gdzie nie ma instytucji mających wyłączną zdolność do tworzenia pieniądza.
Wiele z nich opiera się na technologii blockchain, tj. na łańcuchach bloków, które są ze sobą połączone.
W ramach owego łańcucha funkcjonuje swego rodzaju duża księga rachunkowa, zwana ledger, która rejestruje wszystkie transakcje dokonywane przez użytkowników kryptomonety.
Ci, którzy chcą tworzyć bitcoins od zera, mogą to zrobić wyłącznie poprzez tzw. ekstrakcję bitcoins z łańcucha transakcji.
Operacja ta jest zatem zdecentralizowana, w przeciwieństwie do klasycznych walut fiat, gdzie emisja pieniądza jest scentralizowana.
Nie wyklucza to jednak możliwości stworzenia kryptowaluty, której emisja będzie regulowana wyłącznie przez instytucję scentralizowaną, jak ostatnio zaproponował to francuski minister finansów Bruno Le Maire.
Ale dlaczego Bill Gates jest tak bardzo zainteresowany stworzeniem kryptowaluty?
Na stronie 4 prezentacji technicznej projektu «WO2020060606 – CRYPTOCURRENCY SYSTEM USING BODY ACTIVITY DATA» wyjaśnia się, jak owa waluta cyfrowa będzie funkcjonować.
Na przykład, fala mózgowa lub ciepło ciała emitowane przez użytkownika podczas wykonywania przez niego zadania przydzielonego mu przez dostawcę usług serwerowych, takiego jak oglądanie reklam czy korzystanie z niektórych usług internetowych, mogą być wykorzystywane w procesie ekstrakcji kryptowaluty. Zamiast ogromnej pracy obliczeniowej, jakiej wymagają niektóre konwencjonalne systemy kryptowalutowe, dane generowane na podstawie aktywności ciała mogą stać się dowodem wykonanej pracy, a zatem użytkownik może nieświadomie rozwiązać ten trudny problem obliczeniowy”.
Praktycznie rzecz biorąc, scentralizowany system, który tworzy tę walutę, wykrywa aktywność cielesną człowieka i rozdziela walutę zgodnie z wykonywanymi przez niego zadaniami.
«Human body activity associated with a task provided to a user may be used in a mining process of a cryptocurrency system. A server may provide a task to a device of a user which is communicatively coupled to the server. A sensor communicatively coupled to or comprised in the device of the user may sense body activity of the user. Body activity data may be generated based on the sensed body activity of the user. The cryptocurrency system communicatively coupled to the device of the user may verify if the body activity data satisfies one or more conditions set by the cryptocurrency system, and award cryptocurrency to the user whose body activity data is verified».
WO2020060606 – CRYPTOCURRENCY SYSTEM USING BODY ACTIVITY DATA
https://patentscope.wipo.int/search/en/detail.jsf?docId=WO2020060606&tab=PCTBIBLIO
https://patentscope.wipo.int/search/en/detail.jsf?docId=WO2020060606&tab=PCTDESCRIPTION
Wszyscy na świecie mogą zostać wirtualnie podłączeni do owego rodzaju Matrixa, który przydzielałby kryptowalutę jedynie tym, którzy wykonują wyznaczone czynności i którzy podłączeni są do systemu.
W technicznym wyjaśnieniu sposobu działania systemu operacyjnego podano nawet pewien rodzaj schematu.
Ludzie, znajdujący się na dole po lewej stronie, są połączeni z jednostką centralną, znajdującą się na górze po prawej stronie, zwaną „systemem kryptowalutowym”, która produkuje walutę cyfrową i rozprowadza ją za pomocą sieci komunikacyjnej.
W jaki sposób system w praktyce daje owe pieniądze podłączonym do niego użytkownikom?
Odpowiedź pojawia się w opisie technologii.
„Czujnik podłączony komunikacyjnie lub zainstalowany w urządzeniu użytkownika może wykryć aktywność ciała osoby. System kryptowalutowy podłączony do urządzenia danej osoby (telefonu komórkowego, komputera lub laptopa) może zweryfikować, czy aktywność ciała spełnia warunki wymagane przez system i przypisać kryptowalutę osobie, której aktywność ciała została zweryfikowana”.
Innymi słowy, system tworzący kryptowalutę zadecyduje, czy zapłacić danej osobie kwotę waluty cyfrowej na podstawie aktywności jej ciała czy też nie.
Jeśli system, z jakiegokolwiek powodu, uważa, że ktoś nie wykonuje prawidłowo przypisanej czynności lub nie ogląda wystarczająco dużo reklam w telewizji, osoba ta nie otrzyma niczego.
Wszyscy wkrótce możemy stać się zależni od owego systemu cyfrowego, który będzie bazą do stworzenia globalnej waluty cyfrowej.
Do podłączenia się do centrali produkującej kryptowalutę potrzebny jest telefon komórkowy lub komputer, ale skoro mówimy o Billu Gates’ie, to nie wolno nam zapomnieć o Agendzie ID2020, tj. o projekcie tożsamości cyfrowej opartym na wykorzystaniu mikrochipa, finansowanym przez ojca Microsoftu oraz przez Rockefellerów.
http://ram.neon24.pl/post/153825,zostanie-nam-helicopter-money-i-quantum-dot-tattoo
http://ram.neon24.pl/post/153656,agenda-id2020-oto-do-czego-potrzebna-jest-zydom-pandemia
Mikrochip podskórny może stanowić idealne wręcz narzędzie do podłączenia człowieka do systemu produkującego walutę globalną.
Ci, którzy będą chcieli wydawać walutę przyszłości, będą więc musieli być podłączeni do centralnego komputera, w przeciwnym razie nie będą mieli możliwości ani sprzedaży, ani kupna.
Ale najbardziej niepokojącym aspektem projektu jest numer patentu: 060606.
Choć wygląda to nieprawdopodobnie, ale to jest właśnie ten numer, który został wybrany.
Dla tych, którzy nie znają niniejszego numeru, należy zacytować słynny fragment z Księgi Objawienia św. Jana.
«I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć».
Efekt pandemii. Stygmatyzacja i wykluczanie społeczne seniorów
pixabay.com
Na świecie pojawiają się pomysły eliminacji starszych ludzi dla ratowania gospodarki i systemów emerytalnych. We Francji pojawił się nawet w użyciu termin „ephadyzacja”. EPHAD to skrót nazwy publicznych domów opieki dla seniorów. Koronawirus zbiera w nich wyjątkowo wysokie śmiertelne żniwo.
Na razie mamy do czynienia, ze stygmatyzacją seniorów i to także na poziomie UE. Pojawiły się pomysły dzielenia społeczeństw na grupy wiekowe i przedłużania izolacji seniorów np. do września. Teoretycznie dla ich dobra. W praktyce może to być początek ich wykluczania.
Cywilizacja śmierci powołuje się na ekonomię
Pandemia Covid-19 wywołuje zgony przede wszystkim osób starszych. Na tej podstawie niektórzy sugerują znalezienie jakiegoś środka pomiędzy zdrowiem ekonomii a zdrowiem osób najbardziej wrażliwych. Staruszkowie stają się dla społeczeństw kulą u nogi wznowienia aktywności gospodarczej. Do tego wszystkiego należy dodać silne lobby zwolenników eutanazji, którzy nie od dziś uważają, że starcy są zbyt dużym obciążeniem ekonomicznym dla służby zdrowia czy systemów emerytalnych. W pandemii widzą więc szanse na realizację swoich antycywilizacyjnych pomysłów. Zepchnięcie seniorów do roli obywateli drugiej kategorii widać było już w niektórych państwach, które miały problem z zaoferowaniem intensywnej terapii w szpitalach chorym na koronawirusa. Decydowało więc kryterium wieku…
Lekceważenie wartości życia przedostaje się do opinii publicznej. Cyniczne twierdzenie, że „wirus zagraża tylko życiu starszych ludzi” – można usłyszeć w wielu krajach. Tam, gdzie więzi międzypokoleniowe zostały już dawno pozrywane, seniorów nikt nie żałuje.
Francuskie dyskusje o starości w czasach zarazy
Francuski tygodnik „Valeurs Actulles, który poruszył ten temat, cytuje prorocze słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane podczas wizyty w domu spokojnej starości w 2012 roku: „Jakość społeczeństwa, powiedziałbym, że cywilizacja, jest również oceniana na podstawie sposobu podejścia do starszych, ich leczenia i miejsca zajmowanego we wspólnym życiu społecznym”. Covid-19 w wielu krajach szybko te oceny zweryfikował.
W ostatnich tygodniach pojawił się pomysł znalezienia „kompromisu” pomiędzy potrzebami ekonomii i dalszym utrzymywaniem izolacji ludzi, a troską o zdrowie osób najbardziej wrażliwych. We francuskiej TV BFM postawiono problem wprost – „dalsza ochrona wszystkich ludzi, czy kryzys gospodarczy?” Ponieważ chodzi tu o starych ludzi, już bezproduktywnych ekonomicznie, odpowiedź na to pytanie przechyla się niebezpiecznie na stronę współczesnych maltuzjanistów, czy wyznawców „ageizmu”, który nie awansował przecież nigdy do takiej samej kategorii współcześnie zakazanych postaw jak rasizm, seksizm, czy szowinizm.
Podobne postawy „racjonalistyczne” pojawiają się we francuskich mediach. Tygodnik „VA” podaje tu wiele przykładów. Dziennikarz lewicowego „Liberation” Jean Quatremer, specjalista od spraw europejskich, pisze, że „szaleństwem jest pogrążanie świata w najgorszej recesji od czasów drugiej wojny światowej w czasie pandemii, która do tej pory zabiła mniej niż 100 tys. osób na świecie, nie wspominając o ich zaawansowanym wieku”. Socjolog Mathieu Bock-Côté pisze nawet o „formach pierwotnego darwinizmu, zgodnie z którym nieproduktywne elementy nie mogą paraliżować całego społeczeństwa”. Nazywa to odhumanizowaną ekonomią, którą wspiera społeczny i popularny kult młodości.
Filozof Robert Redeker także krytykuje ekonomiczny utylitaryzm, ale dostrzega tu wpływ wyrzucenia ze społeczeństwa i marginalizacji samego tematu śmierci. Od wielu lat jest ona tam nieobecna i zepchnięta na margines. Śmierć stała się dla nas obca, upadły też tradycyjne systemy jej symboliki i oswajania. Przyczynę widzi w dechrystianizacji społeczeństw. Dlatego, jego zdaniem śmierć staje się tylko jednym z elementów ekonomicznej rachunkowości. „Człowiek zostaje zredukowany do swojej wartości nominalnej i do rentowności w systemie gospodarki”.
Eugenika?
Wreszcie pojawiają się i takie tezy, że zachodnie społeczeństwa są „dość głęboko naznaczone komponentem eugeniki”, która wartościuje życie ludzi i twierdzi, że niektórzy bardziej zasługują na to żeby żyć, od innych. I tu znowu mamy stygmatyzację seniorów, którzy nie tylko są już na ogół bezproduktywni, ale korzystają z pomocy innych i niemal „pasożytują” na budżecie i usługach opieki zdrowotnej.
Tugdual Derville ze stowarzyszenia na rzecz godności ludzkiej Alliance VITA mówi, że na początku pandemii zaniedbano opiekę nad seniorami i dopuszczono do śmierci wielu osób starszych w domach opieki i poza nimi. „Odzwierciedla to formę dewaluacji życia po osiągnięciu pewnego wieku. Uważam, że nasze społeczeństwo jest dość głęboko naznaczone elementem eugenicznym, który sugeruje, że niektóre życia są lepsze od innych” – dodaje Derville.
Politycy są w tej materii podzieleni. Deputowana z Partii Republikanie i prezes ruchu Common Sense Laurence Trochu jest przeciwniczką dzielenia społeczeństwa wg kategorii wiekowych, co jest złamaniem zasady „egalité”. „Za kategoryzacją seniorów i kalkulacją ich rentowności kryje się technokratyczny chłód, który sam odnosi się do zdehumanizowanej wizji politycznej”.
Trochu przypomina ludzkie tragedie i umieranie ludzi bez zobaczenia bliskich, „w rozdzierającej samotności”, bez zapewnienia godności. Dodajmy, że wykluczono też opiekę duchową kapłanów w szpitalach i domach starców.
11 maja Francja zgodnie z decyzją prezydenta Emmanuela Macrona ma się już „otworzyć”. Jednak z zakończenia ściślej izolacji wykluczono seniorów. Uzasadnia się to ryzykiem dla ich zdrowia? Jest też jednak ryzyko desocjalizacji i jeszcze dalszej marginalizacji seniorów. Cytowany filozof Robert Redeker mówi, że pod presją groźby śmierci biologicznej, skazuje się tych ludzi na śmierć społeczną. Pisarz Pascal Bruckner nazywa to właśnie „ephadyzacją” seniorów.
Stosunek do ludzi starszych jest miernikiem kultury i poziomu cywilizacji. Ta w zdechrystianizowanych społeczeństwach zatoczyła duże koło i stanęła znowu przed fundamentalnymi pytaniami, np. o wartość ludzkiego życia. Cywilizacja śmierci w czasach zarazy nie tylko uznaje za „fundamentalne prawa” poszerzanie możliwości wykonywania aborcji (we Francji wydłużono ten okres o 2 tygodnie), ale też i coraz bardziej wykluczanie i stygmatyzację osób starszych.
Bogdan Dobosz