Conversi ad Dominum!
Conversi ad Dominum!
(wezwanie św. Augustyna)
Słusznie twierdził Gilbert K. Chesterton, iż najbardziej niebezpiecznym rodzajem kłamstwa jest takie, które imituje prawdę. Na płaszczyźnie sporu pomiędzy Tradycją a modernizmem spotykamy wiele takich współczesnych pseudo-prawd, powtarzanych jak mantra, wmawianych niezorientowanym wiernym, obudowywanych dodatkowymi „rewelacjami”.
Jedną z nich jest powtarzana od Soboru Watykańskiego II (1962-1965) pseudo-prawda o wyrastających ze starożytnej tradycji chrześcijańskiej korzeniach posoborowej reformy liturgicznej. Jednak przy bliższym wniknięciu w szczegóły okazuje się, że jest ona zupełną bzdurą, co demaskuje analiza konkretnych faktów. Spór o ryt Mszy św. trwający od II połowy lat 60. XX wieku siłą rzeczy musiał szybko przemieścić się z obszaru teologii w przestrzeń rozważań historycznych, zważywszy na argumenty, którymi szermowali modernistyczni zwolennicy reformy liturgicznej Vaticanum II.
Aktywny uczestnik tej rewolucji, Kanadyjczyk ks. Stephen Somerville, w ten sposób charakteryzuje dziś te argumenty: „Mówi się (…) o powrocie do źródeł – do starożytnych, wczesnochrześcijańskich, pierwotnych cech Mszy z czasów Ojców Kościoła, czyli z pierwszych sześciu wieków. Ma to rzekomo polegać na odkrywaniu panującej wówczas prostoty kultu etc. W praktyce natomiast mamy do czynienia ze zubażaniem liturgii i usuwaniem z niej ubogacających ją elementów, które w sposób organiczny rozwijały się (…)”.
Dodać trzeba do słów świadka i aktywnego uczestnika wprowadzania nowej liturgii (ks. Somerville jest jednym z nielicznych duchownych, którzy przeprosili Kościół za dewastację tradycyjnej Mszy!), że rozwój ten przebiegał konsekwentnie, logicznie i spójnie od Mszy odprawionej w Wieczerniku przez naszego Pana Jezusa Chrystusa aż po kodyfikację rytu dokonaną za pontyfikatu św. Piusa V.
Książka księdza Gambera – młot na modernizm
Przekonuje nas o tym książka ks. Klausa Gambera pt. W stronę Pana! Pytania o budowę kościołów i modlitwę w kierunku wschodnim, której drugie polskie wydanie ukazało się na przełomie 2012 i 2013 roku nakładem rzeszowskiego Wydawnictwa Świętego Biskupa Józefa Sebastiana Pelczara. Niech czytelnika nie zwiedzie hermetyczny i mało chwytliwy tytuł książki! Jest to praca podstawowa w warsztacie intelektualnym tradycyjnego katolika, uczestniczącego w Mszy Świętej Wszechczasów, napisana językiem przejrzystym i przystępnym. Zaś dzięki bardzo dobremu tłumaczeniu Anny Huculak, możemy do tej listy pochwał dołożyć jeszcze piękną polszczyznę przekładu.
Uważny czytelnik tego opracowania odnajdzie w nim dziesiątki argumentów podanych przez ks. Gambera oraz zawartych w przedmowie O. Benedykta Huculaka OFM; spotka liczne odwołania do fachowej literatury wybitnych liturgistów, takich jak o. Josef A. Jungmann, czy Joseph Dögler; pozna przykłady źródłowej ikonografii ukazującej rekonstrukcje lub pozostałości wczesnochrześcijańskich świątyń.
Z wnikliwej lektury dowiedzieć się można, czy zgromadzeni w kościołach mieli prawo obserwować akt Przeistoczenia w czasie Mszy św.; jaka była zwyczajowa postawa modlitewna przez całe setki lat chrześcijaństwa; jak bardzo podobne są do siebie tradycyjne ryty wschodnie i zachodnie; oraz jaką „rewolucję liturgiczną” w starych katolickich kościołach przeprowadziła władza świecka w XVIII wieku.
Autor książki – ks. Klaus Gamber, wybitny liturgista i filozof – nie daje się zwieść „historycznym” argumentom modernistów. Zmiany związane z przestrzenią kultu, tak samo jak zmiany dotyczące samej Mszy św., nie stanowią żadnego powrotu do źródeł. Odzwierciedlają one nowego, modernistycznego ducha odejścia od pojmowania liturgii katolickiej jako Ofiary na rzecz spotkania wiernych. Dla ks. Gambera jest to duch zubożenia, panujący w dzisiejszym świecie, adorujący człowieka i redukujący świat do poziomu materialnej egzystencji.
Nowa architektura kościelna – poletko doświadczalne progresistów
Dawne prawo Kościoła mówiło: Lex orandi, lex credendi – jak wierzysz, tak się modlisz. Zasada ta jest także doskonale widoczna w założeniach architektonicznych nowych kościołów, które odzwierciedlają nowego ducha – ekumenizm, demokrację i antropocentryzm. Dla ks. Gambera są one doskonałym przykładem duchowej pustki; stanowią wyimaginowane „dzieła sztuki”, często bezużyteczne, choć niekiedy estetycznie dopracowane, lecz jednak nie odzwierciedlają one ducha katolickiego. Najczęściej jednak są to brzydkie, skupione na doczesności „silosy dla duszy”, pozbawione sacrum.
Autor daje nam przykład kościoła w Ronchamp zaprojektowanego przez agnostyka Le Corbusiera. Jego dzisiejsi naśladowcy znaleźli w architekturze sakralnej doskonały poligon doświadczalny dla wszelkich eksperymentów ideowych w projektowaniu budowli. Kościoły stały się – według ks. Gambera – „areną subiektywizmu architektów”. Zwróćmy jednak uwagę na istotny szczegół: ten subiektywizm nie jest ideologicznie rozproszony, ale zawsze zgodny jest z panującym Zeitgeistem (z duchem czasu – przyp. red.) i z modernistycznym „credo” nowoczesności.
Nawet jeśli stół ofiarny znajduje się w środku kompozycji, to odzwierciedla tylko położenie w przestrzeni, a nie centrum skupienia uwagi na żywej obecności Chrystusa. Centrum stanowi człowiek adorujący siebie w trakcie liturgicznego spotkania. Dzisiejsze kościoły, w których Tabernakula z założenia usunięto z centrum świątyni do bocznych naw lub usytuowano je „z boku”, są ekstremalnym przykładem tego zjawiska, opisanego przez wieloletniego dyrektora ratyzbońskiego Instytutu Liturgicznego. Nie przesadzimy, jeśli – za autorem pracy – za ten stan rzeczy uczynimy odpowiedzialnymi twórców Nowego Ruchu Liturgicznego, powstałego w I połowie XX wieku. Poglądy tego ruchu stały się pretekstem w przeprowadzeniu destrukcji architektury sakralnej.
Ksiądz Gamber daje przykłady z Rothenfels i Klosterneuburga: pisząc w latach 80. XX wieku swoją książkę, zapewne nie miał świadomości, że wzorcowy (w skali Europy!) przykład architektury sakralnej całościowo odzwierciedlającej te modernistyczne poglądy znalazł się po 1945 roku na terenie Polski – na Górnym Śląsku, w Zabrzu. Tamtejszy kościół pw. św. Józefa został zaprojektowany przez gorącego zwolennika ruchu liturgicznego – prof. Dominikusa Böhma z Kolonii. Planując wakacyjne wycieczki, warto odwiedzić ten kościół, aby zweryfikować swoją katolicką wrażliwość liturgiczną. Dziś kościół na pierwszy rzut oka wydaje się zacną, przedsoborową budowlą, doświadczoną w swoim wnętrzu skutkami „posoborowej, wiosennej burzy Kościoła”.
Nic bardziej mylnego. Zabrzańska świątynia została zaprojektowana konsekwentnie i z premedytacją jako kościół odzwierciedlający założenia religijnego modernizmu. Brak orientacji budynku, wolno stojący ołtarz pomyślany jako mensa, ciemne prezbiterium, oświetlony jasno stół. Profesor Böhm pragnął zawrzeć w tym dziele dwie myśli: ideę „Kościoła drogi” (Wegkirche) oraz ideę „Ludu Bożego”. Jego zdaniem, całość założenia nawiązuje do zasad najstarszych świątyń wczesnochrześcijańskich, jednak znając treść książki ks. Gambera, absolutnie nie możemy się z tym zgodzić.
Wybitny historyk sztuki i znawczyni tematu Barbara Szczypka-Gwiazda nie pozostawia złudzeń swoim komentarzem: „Ta szczególna budowla swoją formą i treściami ideowymi stanowiła zapowiedź myśli soborowej Vaticanum II”. Dodajmy na koniec drobiazg umykający publikacjom poruszającym temat zabrzańskiego kościoła: że tylko tryumfalny marsz nazistów do władzy umożliwił w 1932 roku wyświęcenie tego kościoła przez kard. Adolfa Bertrama. Przeciwny modernizmowi śląski hierarcha powiedział wprost proboszczowi odpowiedzialnemu za budowę, nie zważając na popularność architekta: „Nie godzi się wyświęcać huty!”.
Lux ex orientis – w stronę wschodzącego słońca
Na tle tego przykładu, warto sobie zadać pytanie, jak w takim razie wyglądały najstarsze kościoły? Czy odzwierciedlały one porządek dzisiejszych posoborowych „świątyń”? Dlaczego stały się one argumentem w walce pomiędzy modernizmem a tradycjonalizmem? Ksiądz Gamber w formie pytań i przystępnych odpowiedzi prowadzi czytelnika po różnych wersjach tego samego pseudonaukowego modernistycznego mitu. W tradycji Kościoła nigdy nie istniała zasada odprawiania Mszy św. „twarzą do ludu”.
Tradycja ta dotyczy najstarszych kościołów domowych, oraz najstarszych zapisów źródłowych dotyczących liturgii. Wyjątek odnosi się do spotkań, zwanych agape, w czasie których wspólnie spożywano posiłek i które odtwarzały wiernie zwyczaje biesiadne tamtego okresu. Trzeba jednak pamiętać, że agape nie stanowiły liturgii eucharystycznej i nie odbywały się przy dziś znanych stołach versus populum (w stronę ludu – przyp. red.). Eucharystia, związana z liturgią bezkrwawej Ofiary, następowała niekiedy po zakończeniu agape. Z zapisków pogańskich z czasów cesarza Trajana wiemy, że chrześcijańską Ofiarę sprawowano o wschodzie słońca, zaś agapy o zachodzie.
Wraz z rozwojem gmin chrześcijańskich agape zanikły, zaś Ofiara Eucharystyczna potrzebowała budowli zdolnych do pomieszczenia rosnącej liczby wiernych. W budynkach tych nie było stołu ofiarnego (mensy), o czym mówi nam tekst regulaminu Didascalia apostolorum z przełomu II i III wieku. Uczestniczący w Mszy św. skupiali się wokół ołtarza, by na słowa kapłana Sursum corda, wraz z odpowiedzią Habemus ad Dominum zwrócić się wszyscy w stronę wschodu. Lux ex orientis (światło ze wschodu) wraz z wczesnochrześcijańską, chrystologiczną symboliką solarną, stanowi jeden z bardziej zapomnianych (pomijanych?) aspektów w badaniach poświęconych liturgii starożytnego chrześcijaństwa. A zasady te spowodowały stosunkowo szybko wykrystalizowanie się powszechnej przecież w Kościele tradycji orientowania budowli kościelnych w stronę wschodu.
Zwolennicy poglądu o starożytnej zasadzie sprawowania liturgii „twarzą do ludu” zaprotestują, powołując się na przykłady starożytnych kościołów z IV i V wieku (po edyktach cesarskich Konstantyna i Teodozjusza) i wytoczą najważniejszy dowód w postaci samej bazyliki św. Piotra w Rzymie. Wszak Msze papieskie od niepamiętnych czasów były sprawowane przy stole ofiarnym „twarzą do ludu”. Autor książki W stronę Pana! rozprawia się również z tym mitem, zwracając uwagę na pochodzenie wspomnianych kościołów, które często były orientowane na zachód, albo nie były orientowane w ogóle.
Bazylika św. Piotra nie była orientowana na wschód. Orientacja zachodnia konstantyńskiego założenia architektonicznego, spowodowana była wagą jaką przywiązywano do symbolicznej roli przydawanej wtedy pierwszym promieniom słonecznym wpadającym w czasie liturgii przez drzwi świątyni. Święty Augustyn pisał: „Gdy powstajemy do modlitwy, to zwracamy się w kierunku wschodnim, skąd podnosi się niebo”. Od niepamiętnych czasów papież sprawował Najświętszą Ofiarę w Rzymie, znajdując się „schowany” za grobem św. Piotra – czyli ołtarzem, zwracając się (do czasu przebudowy bazyliki był niewidoczny dla wiernych) w kierunku wschodnim. Nie była to więc Msza versus populum. Gdzie zatem szukać korzeni stołów mszalnych i Mszy „twarzą do wiernych”?
Marcin Luter: „wytęsknione i oczekiwane nadejdzie w swoim czasie”
Zdaniem ks. Gambera, problemy te nie są ze sobą ściśle powiązane. Pamiętać należy, że tradycja chrześcijańska w pełni akceptowała wolno stojący ołtarz, który można swobodnie obejść dokoła. Ołtarze na zachodzie wyglądały tak aż do X wieku, kiedy stopniowo zaczęto tworzyć do nich nadbudowy, które ostatecznie przekształciły się w gotyckie szafy ołtarzowe. Na Wschodzie pozbawionym wpływów modernistycznych (chodzi w tym przypadku głównie o schizmatyckie Cerkwie wschodnie) pozostały one takimi do dziś. Problem dotyczy w tym wypadku związku zachodzącego pomiędzy stołem a Mszą „twarzą do ludu”.
W omawianej pracy początków tego pomysłu poszukuje się w koncepcjach protestanckich. Ksiądz Gamber cytuje fragment tekstu Lutra na temat liturgii z 1526 roku: „Pozwólmy jeszcze pozostać szatom mszalnym, ołtarzowi, lichtarzom, aż do czasu, gdy się zużyją, albo dotąd, dopóki nie spodoba się nam dokonać zmiany. Kto jednak w tym względzie chce postępować inaczej, pozwólmy, niech się tak stanie. W prawidłowej jednak Mszy pośród samych chrześcijan ołtarz nie musiałby pozostać taki jaki jest teraz, a kapłan nie musiałby się ciągle odwracać do ludzi, jak bez wątpienia czynił to Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy. To jednak wytęsknione i oczekiwane nadejdzie w swoim czasie”.
W fragmencie tym mamy zaznaczony istotny kierunek zmian wskazanych przez reformację, choć należy podkreślić, że Luter nie był konsekwentny w swoich poglądach. Dwa lata później (już po wojnie chłopskiej i w ogniu religijnego sporu z radykalnymi zwolennikami reformacji na temat sakramentów i Kościoła) Luter wycofywał się ze swoich wcześniejszych „idealistycznych” poglądów, uznając oprawę dawnej Mszy za pożyteczną oraz dozwoloną, stwierdzając: „Kto chce niech to zostawi”. Należy jednak podkreślić, że był to dla niego element politycznej rozgrywki ze zwolennikami Zwinglego i Bucera, a nie akt świadomego opowiedzenia się za ofiarnym charakterem Eucharystii. Paradoksalnie – u kontynuatorów Lutra liturgia pozbawiona charakteru Ofiary pozostała sprawowana versus Dei.
Fanatycy stołów mszalnych
Takich „sentymentalnych” wątpliwości nie odczuwali radykalni reformatorzy – wspomniani już Zwingli i Bucer, czy Kalwin, Karlstadt, lub Jan Łaski. Ci pragnęli odrzucenia całkowicie ofiarnego charakteru Mszy, wraz z całym estetycznym sztafażem katolicyzmu. Ostatni z wymienionych, ze względu na swój wpływ na kształt reformacji anglikańskiej, może być uważany za „ojca założyciela” Novus Ordo Missae.
Odbiegając nieco od zasadniczego omówienia książki ks. Gambera, warto zwrócić uwagę na zadziwiającą zbieżność zmian zachodzących w obrębie katolickiej liturgii po Vaticanum II z postulatami anglikańskiej reformacji z XVI wieku. Wybitny znawca tematu Michael Davies w pierwszym tomie swojej monumentalnej pracy Liturgical revolution poświęconej tzw. Mszy Thomasa Cranmera (Cranmer Godly Order), przypisywał polskiemu kalwinowi Janowi Łaskiemu potężną rolę w dewastacji katolickiej liturgii na Wyspach Brytyjskich.
Szkocki reformator John Knox uważał Łaskiego za jednego z głównych twórców Book of Common Prayer, wprowadzającej nowy porządek anglikańskiej mszy, ostatecznie likwidującej ołtarze i wprowadzającej stoły mszalne, likwidującej ostatnie „przeżytki” katolickiej Ofiary pozostawione przez dewastację kościołów zarządzoną przez llolarda (członka średniowiecznej sekty angielskiej – przyp. red.) Thomasa Cromwella. Łaski był również współautorem anglikańskich Artykułów Wiary z 1553 roku, do których „dołożył” artykuł adoptujący na Wyspach Brytyjskich pogląd Zwinglego na temat Eucharystii jako pamiątki Ostatniej Wieczerzy. Pogląd ten bezpośrednio wyrastał z pojmowania liturgii jako wspólnotowego komentowania Słowa Bożego i wspólnej modlitwy skupionej wokół „stołu mszalnego”.
Kiedy przeanalizujemy stopniowy i niejawny sposób wprowadzenia posoborowej, nowej Mszy i zastanowimy się nad zamieszczoną przez Daviesa w drugim tomie Pope Paul’s New Mass czytelną analizą (zestawieniem) porządku Mszy trydenckiej, tzw. Mszy Cranmera oraz Novus Ordo Missae, trudno oprzeć się wrażeniu, że nad posoborowym wysiłkiem modernistów unosił się duch anglikanina Cranmera i kalwina Łaskiego. Doktor John R. Humpidge Moorman, anglikański obserwator na Soborze Watykańskim II, nie mógł ukryć radości, kiedy czytał soborowy schemat dotyczący liturgii i słuchał debaty nad nim. Jego zdaniem nareszcie nadszedł koniec epoki dawnego Mszału i brewiarza, a nastała nowa epoka anglikańskiej Book of Common Prayer.
Ekumeniczne tęsknoty – Chrystus „przewodniczący zgromadzenia”
Autor przedmowy do pracy ks. Gambera, O. Benedykt Huculak OFM zwraca uwagę na bezprecedensowy udział w pracach soborowych sześciu pastorów różnych protestanckich denominacji, wpływających na usunięcie niezgodnych z zasadami Lutra i Kalwina elementów nauczania Kościoła i zastąpienie ich nowymi. Nawet jeśli przeciwnicy tego poglądu, zwracać będą uwagę na marginalny wpływ samych obserwatorów soborowych, warto zastanowić się nad wypowiedziami różnych autorytetów protestanckich i modernistycznych na temat liturgicznych owoców Vaticanum II.
Profesor protestanckiej teologii na Uniwersytecie w Strassburgu G. Segwalt stwierdził, iż „w odnowionej Mszy nie ma nic, co mogłoby krępować ewangelika”. Modernistyczny intelektualista Jean Guitton na łamach francuskiego „La Croix” 10 grudnia 1969 r. cytował pewne protestanckie pismo uradowane faktem, że „nowe katolickie modlitwy eucharystyczne porzuciły fałszywą perspektywę ofiary składanej Bogu”. Protestancki teolog Roger Mehl na łamach lewicowego „Le Monde” 10 września 1970 r. stwierdził, że „nie ma już żadnych powodów, dla których kościoły reformowane miałyby zakazywać swoim wiernym uczestniczenia w Eucharystii w Kościele rzymskim”.
Amerykański ekumenista Robert McAfee Brown stwierdził, że reforma liturgiczna zbliżyła katolików i protestantów do siebie, a „wspólnota przy stole” (określenie ukute przez Światową Radę Kościołów) stanowi najprostszą drogę do zjednoczenia chrześcijan. Zaś radykalny modernista Otto Hermann Pesch, tyle wysiłku wkładający w szokowanie czytelników swoimi pomysłami, ma tym razem całkowitą rację, kiedy pisze, że dziś (tzn. w 1982 r.) Luter kierujący się niepohamowanym gniewem, nie napisałby pamfletu O niewoli babilońskiej Kościoła, uczestnicząc w „normalnej”, coniedzielnej liturgii. Jest ona w dużym stopniu spełnieniem jego jawnych pragnień lub ukrytych intencji. Dla Pescha ziszczenie się luterskich marzeń tkwi w społecznym, aktywnym uczestnictwie w dzisiejszej „katolickiej” liturgii, w symbolicznym zespoleniu wspólnoty. Dodajmy, że zjednoczenie to dokonuje się wokół stołu.
Jakże inne są te oczekiwania od zawartych w książce ks. Gambera, który przypomina tradycyjne nauczanie Kościoła katolickiego: „Decydującą kwestią odnośnie do ustawienia kapłana przy ołtarzu jest, jak powiedziano, ofiarny charakter Mszy”. Dlaczego? Ponieważ, wbrew rozpowszechnionym dzisiaj tendencjom, punktem odniesienia w liturgii „musi być zawsze Bóg, a nie człowiek”. To właśnie z tego powodu przytaczane opinie protestanckie na temat posoborowej liturgii nie są przejawem ksenofobicznego ekskluzywizmu katolików, zazdrosnych o „swoją” Mszę „tylko dla siebie”, ale są przejawem strachu przed konsekwencjami religijnego błędu. Bo Msza to Ofiara Chrystusa a nie „Kaffeclub” z ciasteczkami i kartami do brydża.
Wspomniany ks. Stephen Somerville przestrzegał przed nową Mszą. Sześć znamion nowej Mszy, to ekumenizm, archeologizm, wspólnotowość, demokratyzm, desakralizacja i sprotestantyzowanie. Cechuje ją wiele dwuznaczności, przemilczeń i sprzeczności, będących negacją dwutysiącletniej katolickiej Tradycji. Nie pozostaje nam nic innego, jak potraktować poważnie postulaty sięgnięcia do korzeni chrześcijaństwa, które z takim znawstwem opisuje ks. Gamber: Conversi ad Dominum!
Ryszard Mozgol
„Zawsze Wierni” nr 4 (167) lipiec-siepień 2013 – Dział: Dobre książki
Ryszard Mozgol jest dyrektorem Gimnazjum i Liceum Bractwa Kaplanskiego sw. Piusa X im. św. Tomasza z Akwinu w Jozefowie k/Otwocka, autorem i tłumaczem wielu tekstów w pismach tradycji katolickiej.
Ks. Klaus Gamber
“W stronę Pana!
Pytania o budowę kościołów i modlitwę w kierunku wschodnim”Wyd. Świętego Biskupa Józefa Sebastiana Pelczara
Książka dostępna jest m.in. w Księgarni Bractwa św. Piusa X i w Księgarni Sanctus
Tags: catholic teaching-morals-discipline, fsspx, v2 architecture, vaticanum2