OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Dlaczego chcą nas mordować?

 Do Europy zanurzonej po uszy w problemach z pluszu i waty cukrowej, takich jak problem podziału kolejnych środków europejskich, finansowa przyszłość Grecji, czy dyskryminacja homozwiązków, przez mnożące się i poszerzające szczeliny zaczął ostatnio wpływać wartkim strumieniem potok autentycznych problemów, z którymi ludzkość usiłuje ze zmiennym szczęściem poradzić sobie od zawsze, a których Europa zachodnia od kilku dekad już zdaje się nie pamiętać. Te problemy to wojna, nędza, głód i zaraza.

Dotychczas, zamknięci w swoich domach na kredyt, kurczowo trzymający się z trudem wywalczonych posad, pozycji życiowych i majątkowego statusu obserwowaliśmy te zjawiska dziejące się gdzieś w dalekich krajach zza szklanego czy plazmowego ekranu naszego telewizora, przyglądając im się to ze zgrozą, to z zaciekawieniem, zupełnie tak, jak w programach przyrodniczych ogląda się atak drapieżnika na stado antylop gnu (filmy odpowiednio przycięte tak, żeby oddać dramaturgię chwili, ale jednocześnie nie epatować krwią i wypruwanym z ciała ofiary mięsem). Dziś w sposób brutalny przekonujemy się na powrót o tym, że ten świat nie tylko istnieje, ale że my, Europejczycy, stanowimy jego integralną część, a wszelkie jego bolączki były kiedyś i, prędzej, czy później, będą ponownie także naszymi. Co więcej, odkrywamy, że przedstawiciele tego zewnętrznego świata nie są zainteresowani przyjęciem naszych reguł życia, zaczyna do nas docierać, że to nas obwiniają za swój los, kiedy krzyczą coś o odwecie na chwilę przed śmiercią. Naszego wkładu w rozwój ludzkości zdają się nie dostrzegać, z pogardą ignorują nasze normy, więcej, zainteresowani są zniszczeniem ich i zastąpieniem ich własnymi. By wcielić ten zamiar w życie gotowi są na mord, gotowi są poświęcić swoje życie. Dowiedli tego nie raz. Nazywamy ich terrorystami, bo polują na nas i nasz spokój ducha. Z naszego oglądu sytuacji wynika, że nienawidzą nas i wszystkiego, co nasze. Dlaczego?

Spokojnie, to tylko zemsta

Bliski Wschód jest regionem zdominowanym w dużej mierze przez dwie kultury – kulturę religijną i kulturę tradycji regionalnej. Dominującą w regionie religią jest islam – w różnych wydaniach. On w dużej mierze determinuje zasady życia, codziennego postępowania ludzi i zbitki wyznawanych przez nich uniwersalnych wartości. Uzupełnieniem zasad islamskich jest regionalna tradycja. Istnieje szereg istotnych zasad regulujących życie bliskowschodnich muzułmanów, które pochodzą nie tyle ze źródeł prawa muzułmańskiego, co właśnie z tradycji. Przykładem takiego działania jest ubiór mieszkanek Zatoki Perskiej. Czarne abaje, którymi z reguły bywają okryte są właśnie przejawem zwyczaju, nie przepisów religijnych. Innym przykładem tradycyjnej praktyki regionalnej jest zwyczaj obrzezania kobiet, który będąc praktykowanym w wielu krajach muzułmańskich, błędnie kojarzony jest wyłącznie z islamem. Praktyka ta jest powszechna m.in. w Etiopii wśród ludności chrześcijańskiej od wieków. Jeszcze innym przejawem kultury tradycyjnej jest bardzo silna do dziś tradycja plemienna. Ważnym elementem tejże tradycji – obok wielu innych ją tworzących – jest kwestia odwetu, zemsty plemiennej, wendetty. Kluczową kwestią w tym przypadku jest pojęcie honoru – honoru klanu, rodziny, plemienia. Na honorze buduje się silną, szanowaną społeczność, a jego utrata  jest hańbą. Honor utracić można nie pomściwszy zadanej krzywdy. Krzywda jest pomszczona, o ile winowajcy, względnie jego rodzinie ofiara, bądź jej rodzina wyrządziła krzywdę podobną lub bardziej dotkliwą do tej, jaką zadano ofierze. Niekiedy możliwe jest wykupienie krzywdy. Jeśli nie jest to możliwe, honor bywa ratowany poprzez rozlew krwi. Jeśli członek jednej rodziny znieważył inną rodzinę zabijając (np. potrącając na ulicy samochodem) któregoś z jej członków, to honor może być uratowany poprzez odebranie życia winowajcy lub, jeśli to niemożliwe (winowajca się ukrywa), komuś z jego rodziny (w pierwszej kolejności – jego prawnemu opiekunowi). Lub kilku osobom. W szczególnych przypadkach takie działanie ponownie spotkać się może z działaniem wzajemnym rodziny winowajcy, która teraz stała się rodziną ofiary. Tego typu spirala wendetty może ciągnąc się przez dziesiątki lat, a najgorsze, że dotyka z reguły bliskich sobie ludzi, często sąsiadów. Bywa, że aby jej uniknąć, to rodzina winowajcy bierze sprawy w swoje ręce. Kończy się niemniej dramatycznie. Ojciec zabija syna, brat siostrę, etc. Tego typu prawo plemienne obecne jest do dziś w wielu krajach muzułmańskich i bywa silniejsze od prawa stanowionego oficjalnie w tych krajach. Przejawem tego są łagodne wyroki (w przypadkach, kiedy w ogóle wszczęte jest śledztwo, co zresztą dotyczy tych krajów muzułmańskich, gdzie prawo zemsty nie stanowi części stanowionego prawa państwowego) dla osób, które popełniły morderstwo kierując się właśnie zasadami zemsty plemiennej. Na Bliskim Wschodzie (nie dotyczy to tylko krajów arabskich) istnieje silne przyzwolenie społeczne dla tego typu działań.

Jak islam odnosi się do zemsty i zasad sprawiedliwości plemiennej? Przyjrzyjmy się źródłom. Co do zasady, istnieją w islamie dwa podstawowe źródła prawa stosowane przez wszystkie szkoły prawa muzułmańskiego. Są nimi Koran, jako źródło podstawowe i składająca się z tzw. hadisów sunna, czyli praktyka postępowania gminy muzułmańskiej w czasach Mahometa. Koran porusza z reguły sprawy dogmatyczne, sunna z reguły sprawy praktyczne. W Koranie czytamy, że należy płacić podatek na ubogich, z sunny dowiadujemy się w jakiej wysokości i jak często. Poniżej znajduje się kilka sur koranicznych, odnoszących się wprost do zemsty oraz jeden z hadisów (wypowiedzi przypisywanych Mahometowi, bądź komuś z jego otoczenia na tematy istotne dla funkcjonowania muzułmańskiej ummy), na podstawie których w wielu muzułmańskich krajach wprowadza się zasadę zemsty do systemów prawnych (ściśle mówiąc, wszędzie tam, gdzie przy tworzeniu państwowych ustrojów prawnych ludzie zachodu, względnie ludzie działający pod ich silnym wpływem nie mieli decydującego słowa przy wypracowywaniu ustrojowych rozwiązań prawnych).

Jedynym źródłem polskiego tekstu Koranu jest tłumaczenie ś.p. prof. Bielawskiego, które raz po raz znajduję narzędziem ułomnym, pełnym niestety błędów tłumaczeniowych, w najlepszym wypadku zabawnych, w najgorszym wprowadzających w błąd czytelnika w kluczowych, dogmatycznych kwestiach. Dobrze, że tłumaczenie to w ogóle pojawiło się na rynku, ale jego czas, jak się zdaje już przeminął i istnieje, w obliczu bieżących wydarzeń, pilna potrzeba jego aktualizacji. Nie dysponując, póki co, innym tłumaczeniem, zamieszczam tłumaczenie prof. Bielawskiego ze stosownym komentarzem, w razie potrzeby.

Sura (2:178):

O wy, którzy wierzycie! Zostało wam przepisane prawo talionu [Qisas – przyp. KJ] w przypadku zabójstwa: „Człowiek wolny za człowieka wolnego, niewolnik za niewolnika, kobieta za kobietę”. A wobec tego, komu będzie nieco wybaczone przez jego brata, należy zastosować postępowanie według uznanego zwyczaju i wyznaczyć mu odszkodowanie w najodpowiedniejszy sposób. To jest ulga i miłosierdzie od waszego Pana. A ten, kto potem popełni jeszcze przestępstwo, otrzyma karę bolesną.

 

Sura (2:179):

W talionie [qisas – przyp. KJ] jest dla was życie, o wy, obdarzeni rozumem! Być może, będziecie bogobojni!

 

Sura (2:194):

Miesiąc święty za miesiąc święty. Rzeczy święte podlegają talionowi [Niejasne tłumaczenie. Proponuję tłumaczenie w formie: Miesiąc święty za miesiąc święty, a za czyny zakazane [należy się] qisas [będzie o tej instytucji prawnej mowa poniżej] – przyp. KJ]. A jeśli kto odnosi się wrogo do was, to i wy odnoście się wrogo do niego, podobnie, jak on odnosi się wrogo do was. I bójcie się Boga! I wiedzcie, że Bóg jest z bogobojnymi!

 

Sura (5:45):

Przepisaliśmy im w niej [mowa o Torze – przyp. KJ]: „życie za życie, oko za oko, nos za nos, ucho za ucho, ząb za ząb, a za rany obowiązuje prawo talionu [a za rany na ciele, qisas – przyp. KJ]. Ale kto z ceny krwi uczyni jałmużnę, otrzyma przebaczenie”. A którzy nie sądzą według tego, co zesłał Bóg, są ludźmi niesprawiedliwymi [chodzi o to, że Bóg zesłał żydom Torę, której ci nie rozumieją, nie słuchają jej przykazań lub którą zafałszowali, a w której jest napisane „oko za oko (…)”, którego to przykazania należy przestrzegać, jako pochodzącego od samego Boga – przyp. KJ]

  

Sura (16:126):

Jeśli karzecie, to karzcie tak, jakbyście sami byli karani. [Błędne tłumaczenie na język polski. Powinno być: „Jeśli karzecie, to karzcie tak, jak was karano” – przyp. KJ]. Lecz jeśli jesteście cierpliwi, bądźcie nimi, bo to jest lepsze!

 

Sura (42:40):

Zapłatą za zło jest zło jemu podobne. Ale kto przebaczy i naprawi, to znajdzie zapłatę u Boga. Zaprawdę on nie miłuje niesprawiedliwych!

 

Sura (42:41):

A na tych, którzy szukają pomocy po doznaniu niesprawiedliwości – nie ma żadnego sposobu [Błędne tłumaczenie w wersji polskiej. Powinno być: Zaprawdę, ktokolwiek mści się za zło, którego doznał, dla niego nie ma powodu [żeby go winić] – przyp. KJ]

 

Sura (42:42):

Ale sposób jest na tych, którzy są niesprawiedliwi dla ludzi i którzy bezprawnie są buntownikami na ziemi. Takich czeka kara bolesna!

 

Sura (42:43):

Lecz ten, kto jest cierpliwy i kto przebacza – zaprawdę umie okazać zdecydowanie w działaniu!

 

Hadis (wypowiedź przypisywana Mahometowi, świadectwo Amra Bin Shu’aiba):

Wierny nie może zostać zabitym za niewiernego. Kto zabije wiernego umyślnie, winien zostać przekazanym krewnym tego, który został zabity. Jeśli taka będzie ich wola, zabiją go, ale jeśli zechcą, mogą przyjąć diyya [krwawe pieniądze – przyp. KJ] [tłum. KJ]. (Sunan Abu Dawood 4506 www.sunnah.com )
Tak więc Islam wniósł do znanego wcześniej prawa sprawiedliwości plemiennej pewną modyfikację. Wprowadził mianowicie zasadę, że szlachetne uczucie, jakim jest miłosierdzie i litość będzie mile widzianym przez Allaha postępowaniem wiernych. Każdy z nich oczekuje przecież od Allaha odpuszczenia własnych grzechów. Tym niemniej, zemsta nie jest w żaden sposób napiętnowana. Prawo do zemsty za szkodę (względnie, prawo do odszkodowania) jest niezbywalnym prawem każdego muzułmanina. W islamie przykazanie miłości bliźniego swego, jak siebie samego i nadstawiania drugiego policzka nie istnieje (nie inaczej jest choćby w judaizmie). W imię zemsty natomiast można w świetle prawa religijnego i tradycyjnego pozbawić życia, także wiele osób. Można życie darować (zwłaszcza wykupić); jest to szlachetne i podoba się Allahowi, ale wcale nie jest konieczne.

Powyższe zasady znajdują swoje odzwierciedlenie po dziś dzień w codziennej praktyce państw muzułmańskich. Dla przykładu ważnym elementem saudyjskiego porządku prawnego, zwłaszcza w części, którą my przyjęliśmy nazywać prawem karnym stanowi instytucja qisas, czyli postępowania zgodnego z zasadą „oko za oko, ząb za ząb” w jak najbardziej dosłownym znaczeniu tej frazy. To qisas jest jednym z trzech przypadków, kiedy muzułmanin może zgodnie z prawem zabić drugiego muzułmanina (obok cudzołóstwa i porzucenia wiary). Za śmierć, zgodnie z qisas karze się śmiercią, o ile strona poszkodowana nie postanowi inaczej (tj. nie przebaczy sprawcy, albo nie odstąpi od ukarania w zamian za diyya, czyli tzw. krwawe pieniądze). Podobnie, zgodnie z qisas, za szkodę na ciele przewiduje się wyrządzenie podobnej szkody na ciele winowajcy (np. ucięcie ręki za ucięcie ręki, oślepienie za oślepienie, etc.). Zainteresowany czytelnik z pewnością znajdzie w sieci przykłady skutecznego wykonania wyroków bazujących na qisas, uwzględniających obcięcie ręki, wyłupienie oczu czy wyłamanie zęba. Zgodnie z tą zasadą członkowie Państwa Muzułmańskiego pozbawili życia jordańskiego pilota (nota bene gorliwego muzułmanina) zestrzelonego w trakcie wykonywanej misji, poprzez spalenie go żywcem, argumentując, że w taki sam sposób pozbawiał on życia bombardowanych muzułmanów.

Istnieje pewne pole pomiędzy wezwaniem do zemsty a przebaczeniem, które wypełniają poszczególne nurty religii muzułmańskiej. Nieco inaczej zapatrują się na tę kwestię twórcy i kontynuatorzy myśli zebranych w kanony czterech szkół sunnickiego prawa muzułmańskiego, inaczej reprezentanci szkoły szyickiej. Mamy więc do czynienia z różnymi odcieniami, jednak tej samej barwy. Znaleźć możemy tysiąc różnic interpretacyjnych w źródłowych tekstach każdej ze szkół koranicznych, mają one jednak jeden wspólny mianownik – dają wiernemu w pełni zgodne z zasadami jego religii prawo do zemsty. Gdyby to muzułmanie pisali Kartę Praw Podstawowych, prawo do zemsty z pewnością by się w niej znalazło.

Tak więc prawo do zemsty jest niezbywalnym prawem każdego muzułmanina. Mścić się można i istnieje na to boskie przyzwolenie; w niektórych okolicznościach mścić się należy. Ale czy muzułmanie mają powody do zemsty? Przyjrzyjmy się pokrótce historii ostatnich kilku dekad jednego z krajów muzułmańskich.

Irackie piekło

Irak w latach 60-tych i 70-tych był jednym z najbardziej rozwiniętych krajów na Bliskim Wschodzie. Ukazuje to wiele statystyk. Stopień analfabetyzmu wśród kobiet w tamtym okresie kształtował się na poziomie 20% (rewelacyjna statystyka, dziś w Egipcie nie umie pisać i czytać ok. 25% społeczeństwa, czyli ponad 20 milionów ludzi). Uniwersytet Bagdadzki był uznawany za jeden z najbardziej prestiżowych na Bliskim Wschodzie. Nieporównywalny z niczym w okolicy był poziom opieki medycznej w kraju. Gospodarka kwitła w związku z rosnącymi na światowych rynkach cenami ropy naftowej, której w Iraku było i jest pod dostatkiem.

Dzisiejszy Irak jest cieniem samego siebie sprzed lat. Doprowadziły do tego z górą trzy dekady tragicznych w skutkach błędnych decyzji politycznych i ekonomicznych podejmowanych przez rządzących tak Irakiem, jak i najważniejszymi państwami zachodnimi.

Lata 80-te to dla Iraku okres krwawej, okrutnej wojny z Iranem, która kosztowała życie ofiar liczonych co najmniej w setkach tysięcy i ruinę ekonomiczną kraju. Irak, jak wiadomo hojnie subsydiowany był w czasie wojny przez tzw. „zachód”, a zwłaszcza USA, które irackimi rękami chciały zniszczyć w zarodku irańską rewolucję szyicką. Być może Saddam dopiął by swego, gdyby nie fakt, że Amerykanie wprost i nie-wprost, subsydiowali w czasie wojny także Iran, dbając najwyraźniej o to, by konflikt nie wygasł przedwcześnie. Amerykańskie wsparcie  nie zakończyło się także wtedy, gdy iracka broń chemiczna wykorzystana została przeciwko buntującej się kurdyjskiej mniejszości na północy Iraku, co kosztowało życie kilku tysięcy cywili w miejscowości Halabdża.

Niecałe dwa lata po zakończeniu wojny z Iranem, Saddam podjął kolejną złą decyzję napadając na Kuwejt. W następstwie doprowadził do kontrakcji koalicji państw zachodnich znanej pod nazwą „Pustynna Burza”, która w krótkim okresie doprowadziła do zniszczenia konwencjonalnego i niekonwencjonalnego arsenału Saddama. Państwa zachodnie doskonale zdawały sobie sprawę z obecności i rozmieszczenia broni masowego rażenia w Iraku. Niezastąpionym źródłem wiedzy w tym zakresie były zapewne faktury i inne dokumenty sprzedażowe, jakie z całą pewnością przechowane zostały w ich archiwach. Szacuje się, że operacja Pustynna Burza kosztowała życie przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi (działania zbrojne i ich bezpośrednie następstwa), do czego należałoby dodać ofiary wykorzystanej w trakcie ataku broni (np. pociski wykonane z tzw. „zubożonego uranu”), czy zniszczonej na miejscu części chemicznego i biologicznego arsenału armii irackiej.

Amerykańskie zwycięstwo nie doprowadziło do obalenia Saddama. Został on utrzymany przy władzy, a wycofujące się z Iraku amerykańskie wojsko przyglądało się początkowej fazie krwawo tłumionego przez Saddama powstania irackich szyitów na południu kraju. W zamian decyzją ONZ wprowadzono w Iraku szereg drastycznych sankcji ekonomicznych, w tym zwłaszcza embargo na handel z Irakiem, dotyczący szerokiej gamy towarów. Embargo, trwające 13 lat było dla Irakijczyków ekonomicznym dramatem. Średnia płaca w 1989 r. w Iraku kształtowała się na poziomie 3500 USD, podczas gdy w 1994 r. spadła do ok. 450 USD (spadek o ponad 80%; to tak jakby dziś w Polsce osoba zarabiająca miesięcznie 2500 PLN netto miała pogodzić się w przeciągu kilku lat z uposażeniem rzędu trzystu paru złotych na rękę). Ponadto, embargo było katastrofą humanitarną. Według szacunku UNICEF w trakcie trwania embarga przynajmniej pół miliona dzieci w wieku do 5 lat straciło życie (braki obłożonych embargiem szczepionek, lekarstw, środków opieki, etc.). W związku z zaistniałą sytuacją przynajmniej troje wysokiej rangi dyplomatów ONZ odpowiedzialnych na różnym poziomie za sprawy irackie podało się do dymisji. Przed swoim odejściem Denis Halliday, dyplomata z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem pracy w ONZ (piastujący w chwili odejścia stanowisko zastępcy sekretarza generalnego ONZ) wydał oświadczenie, w którym uzasadniał swoją dymisję tym, że sankcje nałożone przez ONZ na Irak w jego opinii miały charakter „ludobójczy”. Jego następca, Hans von Sponeck swoje odejście uzasadniał tym, że postanowienia embarga stanowić miały „pogwałcenie Konwencji Genewskiej”. W ich kroki krótko później poszła Jutta Burghardt, szefowa World Food Program in Iraq. Kolejne dymisje być może byłyby kwestią czasu, gdyby nie kolejna inwazja zachodu na Irak w 2003 r.

Kolejna inwazja przyniosła Irakowi jeszcze jedną niewyobrażalną dawkę cierpienia, nieporównywalną chyba z niczym, czego doświadczył dotychczas Irak w swojej nowożytnej historii. Zgodnie z danymi raportu „Body Count” organizacji Physicians for Social Responsibility działania wojsk sojuszniczych i ich konsekwencje na terenie Iraku, Afganistanu i Pakistanu kosztowały od czasu inwazji życie ok 1,3 mln osób z zastrzeżeniem, że jest to szacunek bardzo ostrożny, a rzeczywista liczba ofiar prawdopodobnie oscyluje wokół 2 milionów osób.

Warto przy tym pamiętać, że inwazja z 2003 r. odbyła się z pogwałceniem międzynarodowego prawa w oparciu o całkowicie nieprawdziwe przesłanki, takie jak związki reżimu Saddama Husajna z Al-Kaidą i organizatorami zamachu na WTC, czy obecność broni masowego rażenia w Iraku. Colin Powell napisał w swoich wspomnieniach, że jego wystąpienie na forum ONZ, na którym przedstawiał on rzekome dowody na obecność broni masowego rażenia w Iraku „na zawsze będzie plamą w jego życiorysie” („forever will be a blot on my record”).

Wojna wycisnęła swoje piętno także na środowisku naturalnym Iraku. Płonące tygodniami szyby naftowe, wykorzystana w trakcie walki broń chemiczna (np. biały fosfor, zubożony uran), destrukcja in situ w czasie pierwszej wojny w Zatoce arsenałów chemicznych doprowadziły ziemie Mezopotamii uznawane za kolebkę ludzkości na skraj katastrofy ekologicznej. W jej wyniku zaistniał szereg problemów natury medycznej, które nie były dotychczas w tej okolicy rozpoznane. Dramatycznie podniósł się poziom zachorowań na raka. Zgodnie z raportem „Laid to waste. Depleted Uranium contaminated military scrap in Iraq” („Pozostawione na zatracenie. Wojskowy złom skażony zubożonym uranem w Iraku” – www.paxvoorvrede.nl; jest to tylko jeden z raportów ukazujących różne oblicza stanu środowiska naturalnego w Iraku po zakończeniu obydwu inwazji na ten kraj) holenderskiej organizacji Pax For Peace wydanym pod auspicjami norweskiego MSZ, występowanie raka piersi pomiędzy 1995 a 2008r. zwiększyło się w Iraku trzykrotnie, raka płuc ponad dwukrotnie, podobnie jak raka pęcherza moczowego, mózgu blisko trzykrotnie, białaczki – o ponad połowę. Niepokojący wzrost wykazuje liczba poronień i urodzeń straszliwie zdeformowanych dzieci. Dotyczy to zwłaszcza terenów szczególnie zaciętych walk – takich jak Basra na południu kraju, Falludża na zachód od Bagdadu, czy samego Bagdadu.

Upokorzenie rodzi bestialstwo

Irak po wojnie to kraj pogrążony w chaosie. Od ponad dekady echa samobójczych ataków, porwań, napadów i zabójstw w biały dzień nie milkną na ulicach Bagdadu, kosztując życie od kilku do kilkudziesięciu osób niemal każdego dnia. To właśnie te lata codziennego bestialstwa dziejącego się na ulicach jednej z najważniejszych do niedawna bliskowschodnich stolic, dumnego miasta założonego w VIII stuleciu przez Al-Mansura, niegdyś stolicy kalifatu sięgającego od Hiszpanii po Hindukusz, doprowadziły do ukształtowania całej generacji młodych kondotierów dżihadu trudniących się pozbawianiem życia na różne sposoby „białych ludzi” – „krzyżowców” – i ich sojuszników. To właśnie takie warunki stanowiły podglebie dla stworzenia Państwa Muzułmańskiego, dla wytworzenia jego grupy przywódczej z Abu Bakrem al-Baghdadim na czele oraz tysięcy młodych bandytów, którzy na jedno ich skinienie gotowi są do każdego bestialstwa. Którzy walkę z niewiernymi uczynili sensem swojego życia. Którzy nie znają lepszego pomysłu na śmierć, niż śmierć szahida. Religia daje im wroga. Ropa daje im broń do ręki. Ale kształtuje ich i popycha do działania chęć zemsty. Chęć zemsty, która bierze się z lat cierpień i upokorzeń, które myśmy (tu mam na myśli także nas, Polaków i nasz udział w inwazji na Irak) im zgotowali.

Konflikt w Iraku i w innych częściach Bliskiego Wschodu nie jest bynajmniej walką dobra ze złem. Niestety, my nie jesteśmy Christianitas. My nie jesteśmy „the good guys”. Przeciwnie, skala zła, jakiego się dopuściliśmy jest nie do opisania. Czy uzasadnia ono nienawiść? Czy uzasadnia ono bestialstwo? Co zrobiłbym, gdyby wróg spopielił moją rodzinę białym fosforem? Albo gdyby jakiś głupi żołnierz dał się sfilmować, jak zabija rannego jeńca leżącego na podłodze jednego z kościołów w oblężonym mieście (zupełnie jak ten amerykański żołnierz, który dał się złapać na zabójstwie rannego jeńca leżącego na podłodze meczetu w oblężonej Falludży, co akurat uchwycił i przeniósł do sieci amerykański reporter – Kevin Sites; filmik wciąż można znaleźć w sieci). Bezkarnie, śmiejąc się w twarz (ustalono tożsamość zabójcy jeńca z Falludży. Nie został on pociągnięty do odpowiedzialności)? Gdyby wtedy ktoś wcisnął mi do ręki karabin mówiąc „idź i strzelaj”, to czy poszedłbym i strzelał? Nie wiem. Niech Bóg mnie broni przed taką sytuacją.

Przyszłość, jaka rysuje się przed nami nie napawa optymizmem. Wzrost antyzachodnich nastrojów na Bliskim Wschodzie dopiero chyba nabiera tempa wraz z tym, jak w warunkach wojennych dorasta generacja młodych Irakijczyków, Syryjczyków, Afgańczyków, czy Libijczyków. Trzeba zrozumieć, że ich złość, a zwłaszcza chęć zemsty, wynika bezpośrednio z ich prawa, a jest skutkiem działań krajów zachodnich na ich ziemiach. Należy to przyjąć do wiadomości i, chłodno kalkulując, wyciągnąć stosowne wnioski na przyszłość. Zwłaszcza, że obserwujemy zjawisko o wiele bardziej niepokojące, czyli proces zmierzchania cywilizacji zachodniej, przykryty tylko cieniutkim prześcieradłem resztek dawnej spuścizny intelektualnej. Europa choć jeszcze żywa, sama kładzie się na katafalku. Paryż, jej perła, bejrutyzuje się. Czy owładniętej szałem zabijania bliskowschodniej młodzieży uda się staruszce wyszarpnąć spod głowy haftowaną poduszkę i pomścić swoje krzywdy? Zobaczymy. Ile ropy, tyle czasu.

Ksawery Jankowski

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2016-04-19 )

 



 


 

 

 

 

 

 

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    060301