OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Shoah, czli zagłada – największy holocaust w historii świata…

Shoah, Szoa (hebr. שואה – całkowita zagłada, zniszczenie) jest przez większość uważana jako synonim pojęcia holocaust. Sam holocaust zaś – jako wywyższony do pojęcia własnego i pisany wobec tego wielką literą – przez większość współczesnych rozumiany jest niesłusznie jednoznacznie jako termin określający zagładę Żydów dokonaną przez niemieckich nazistów, marksistowskich narodowych socjalistów, czyli III Rzeszę i jej koalicjantów podczas II Wojny Światowej.  W rzeczywistości zaś termin holocaust pochodzi z kościelnej łaciny (jako adaptacja greckiego holókauston – rodzaju nijakiego imiesłowu holókaustos oznaczającego „spalonego w całości”, a pochodzącego od czasownika holo-kautóo określającego „spalanie ofiary w całości”) i oznacza dosłownie „całopalenie”. Odnosi się pierwotnie do religijnej ofiary całopalnej (spalonej doszczętnie), którą Żydzi składali na ołtarzu w czasach Starożytności.

Ja osobiście jestem przeciwny jednoznacznemu utożsamianiu obydwu terminów jako synonimów oraz jako określających współcześnie  li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.

Podobnie jak twierdzi wielu ludzi (w tym też wielu Żydów) uważam, że termin shoah jest stosowniejszy do określenia masowego ludobójstwa  zmierzającego do całkowitej zagłady lub zniszczenia, niż termin holocaust mający dla wielu pozytywne, religijne konotacje biblijne.

Warto zauważyć, że używając terminu holocaust np. tylko w odniesieniu do zagłady Żydów w czasie II WŚ, musielibyśmy zawęzić obszarem znaczeniowym ich zagładę tylko do samej ich śmierci w komorach gazowych i późniejszym „całospaleniu” w krematoriach. W takim znaczeniu morderstwa i zagładę dokonywaną bez późniejszego „całospalenia” nie możemy nazywać częścią holocaustu, jako pierwotnie znaczącego właśnie całospalenie.

Ponadto interesująca może tez być ocena i interpretacja sensu stricto samego faktu „palenia w krematoriach”… Gdybyśmy spojrzeli na to działanie z punktu widzenia daleko posuniętego  i graniczącego z chorobą  fanatyzmu religijnego, czyż nie moglibyśmy uznać a raczej czy Hitler nie mógłby uznać, że w ten sposób składa całopalna ofiarę religijną? Taka konkluzja jest oczywiście niemalże bluźnierstwem, ale wszyscy wiemy, że ktoś taki jak Hitler musiał mieć zaburzenia osobowości z pewnością związane z mitomaństwem, poczuciem wyższości i pogardą dla innych „nie swoich” narodów. Dla niego przecież – jako zapewne chorego psychicznie a przynajmniej zaburzonego psychicznie człowieka – inni (nie swoi) byli gorsi, byli podludźmi… Więc czy czasem niszcząc część Żydów nie robił tego w poczuciu jakiegoś fanatycznego posłannictwa, niemalże religijnego, tym bardziej, że przecież całe NSDAP i wielu jego aktywistów było kontynuacją w prostej linii Towarzystwa Thule (Thule Gesellschaft) (link is external), które „było tajną rasistowską i quasi-masońską organizacją, która powstała w Monachium w końcowej fazie I wojny światowej (…)” i opierało się na ariozofii (link is external), czyli rasistowskiej i okultystycznej doktrynie stworzonej wewnątrz Ruchu Ludowego w Niemczech przez Guido von Lista (link is external)i przedstawionej przez Jörga Lanza von Liebenfelsa (link is external) a opowiadającej się za dominacją rasy aryjskiej oraz głoszącej jej panowanie nad światem…

Zadziwiające – w odniesieniu do powyższego rozważania – ale i symptomatyczne jest też, że wielu Żydów służyło w nazistowskiej narodowo-socjalistycznej armii niemieckiej oraz było członkami NSDAP (o czym pisze m.in. prof. Marek Jan Chodkiewicz (link is external)) i nieraz zaskakująco znajdowali się w najwyższych ich kręgach… o czym pisze m.in. w swojej książce pt.: „Bevor Hitler Kame” – „(Bronder – Before Hitler Came – A Historical Study -English Translation – 1975)” (link is external) historyk żydowskiego pochodzenia, Dietrich Bronder. Trudno wprost uwierzyć, ale zalicza on (również w innych swoich pracach) do ludzi pochodzenia żydowskiego (w różnej części określonej całości i różnym prawowitym zabarwieniu poprawności etnicznego żydowskiego pochodzenia: po matce, czy po ojcu) m.in.: Adolfa Hitlera (po ojcu i dziadku), Rudolfa Hessa (po matce), Hermanna Goeringa, Gregora Strassera, Josefa Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Hansa Franka, Heinricha Himmlera (po matce i babce ze strony matki), Ullricha Friedricha Willy’ego Joachima von Ribbentropa, Reinharda Heydricha (po ojcu), Ericha von dem Bach-Zelewskiego (po matce),   Adolfa Eichmanna (po matce) czy też Generała Franko…

Nie mogę się też oczywiście zgodzić na używanie terminu shoah jako określającego współcześnie  li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.

Jest to niestety ten sam rodzaj manipulacji  dokonywanej notorycznie  przez syjonistów rabiniczno-talmudycznych, z jakim mamy do czynienia w przypadku określenia: „anysemityzm”. Manipulacja ta – ogólnie mówiąc – polega na zawłaszczaniu przez nich pewnych ogólnych negatywnych zjawisk i ich określeń i zawężaniu ich znaczenia tylko do pewnej części Żydów i ich martyrologii dziejowej.   Przecież określenie „antysemita” oznacza niechęć do wszystkich narodów semickich posługujących się językami semickimi, czyli współcześnie najczęściej językiem: amharskim, arabskim, hebrajskim, maltańskim lub tigrinijskim. Takich narodów jest bardzo wiele – oprócz Żydów (Hebrajczyków)  są to np. Arabowie, czy też niektóre ludy o czarnym kolorze skóry (np. wujek Pani M. O’Bamy jest naczelnym rabinem czarnych syjonistów w USA). Tak więc określenie antysemita sugeruje niechęć zarówno do Żydów jak i np. Arabów (sic!).  O ileż łatwiej byłoby po prostu o kimś, kto w jakimś obszarze jest niechętny Żydom, zwyczajnie powiedzieć: antyjudaista (niechętny wobec wiary i religii judaistycznej), antysyjonista (niechętny wobec m.in. żydowskich syjonistów w zakresie talmudyczno-rabinicznego rozumienia przez nich świata i ludzi w nim żyjących) a jeżeli już kogoś chcemy określić jako rasistę to może warto byłoby użyć określenia „antyżyd” lub „antyizraelita”?

Niestety właśnie podobnie jak w przypadku „antysemityzmu”, czy holkaustu… talmudyczno-rabiniczni syjoniści zawłaszczyli tylko dla części Żydów pojęcie „shoah”. Ono przecież oznacza całkowita zagładę i zniszczenie… ale nie ogranicza się bynajmniej tylko do „działań zmierzających do całkowitej zagłady Żydów i ich zniszczenia”! Przecież marksistowski narodowy-socjalizm, czyli nasizm w równej mierze chciał doprowadzić do zniszczenia Słowian (w tym Polaków) czy Cyganów… a także homoseksualistów, chorych psychicznie, niedołężnych… Czy masowe mordowanie i wyniszczanie chorych psychicznie w III Rzeszy nie można nazwać również „shoah chorych psychicznie”? Czyż wywołanie samej wojny oraz dążenie do zdobycia jakiegoś kraju za wszelką cenę, nawet ludobójstwa… nie można nazwać też terminem „shoah”?

Czyż tym terminem nie można nazwać ludobójstwa jakiego dopuścił się marksista, klasowy socjalista i komunista J. Stalin skazując na śmierć głodową przeszło 7 milionów Ukraińców (w latach 1932-1933)? Czymże to okrucieństwo było jak nie „shoah Ukraińców”?, chęć całkowitego ich zniszczenia… A czymże było komunistyczne ludobójstwo katyńskie jak nie celową eksterminacją tej części Polaków, którzy stanowili podstawę przyszłości całego narodu… Czyż takie działanie nie można nazwać „shoah Polaków”. I tylko symptomatyczne jest, że większość najważniejszych marksistów a później komunistów było akurat pochodzenia żydowskiego: Karol Marks (Karl Heinrich Marx – Hirschel  Marx), Władimir Iljicz Lenin (po matce żydówce – Blank), Lew Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein ), Róża Luksemburg ( Rozalia Luxenburg – córka Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein), Julij  Martow (Cederbaum), Fedor Iljicz Dan (Gurwicz), Maksim Maksimowicz Litwinow (Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein), Łazar Moisiejewicz Kaganowicz i wielu, wielu innych…

Dwa totalitaryzmy: marksistowski narodowy socjalizm (robotniczy), czyli nazizm oraz marksistowski klasowy socjalizm (robotniczy), czyli komunizm… doprowadziły do ogólnoludzkiego „shoah”, największego Holocaustu w historii świata… A wszystko zrodziło się w chorych głowach ludzi, którzy uważali, iż reprezentują „Rasę Panów”, bądź też „Klasę Panów”, czyli niejako „wybrańców” czyniących sobie innych ludzi (podludzi?) poddanymi…

Na szczęście historia świata dowiodła i dowodzić będzie zawsze, że nie ma ani rasy panów, ani klasy panów, ani narodów wybranych stworzonych do rządzenia innymi narodami (podludźmi?)… Wszyscy ludzie są równi wobec Boga i wszyscy są równie dla niego ważni…

I tylko aż dziwne jest, że ten sam chory totalitarny marksizm oparty na gnostyckiej i antykatolickiej filozofii Georga Wilhelma Friedricha Hegla, który – poprzez rewolucje francuską – był źródłem powstania nazizmu i komunizmu… jest gloryfikowany obecnie przez bezpaństwowych syjonistyczno-globalistycznych-unionistów, nie tylko europejskich…

 

 

————————————————————————

Źródło: Sowiecka Historia – FILM  (link is external)(początek fragmentu II)

 

„Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć (…) Muszą zginąć w rewolucyjnym holocauście” - Karol Marks

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad… http://krzysztofjaw.blogspot.com/ (link is external) kjahog@gmail.com (link sends e-mail)

Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/814/shoah-czli-zaglada-najwiekszy-holocaust-w-historii-swiata

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    060295