Miesięczne archiwum: Listopad 2023
Hegemon na glinianych nogach i nadchodząca Apokalipsa
Zachód odczłowiecza się w przyspieszonym tempie
Kilka dni temu w serwisach informacyjnych pojawiła się informacja, że Marvel Studios, znane przede wszystkim z serii filmów o Avengersach, myśli o powrocie do poprzednich ról aktorów z oryginalnej obsady – Roberta Downeya Jr., Scarlett Johansson, Chrisa Evansa i innych.
Jak podaje Variety, szefowie Disneya, właściciela Marvel Studios, doszli do wniosku, że nowa strategia inkluzywności i różnorodności, którą amerykańscy filmowcy zaczęli aktywnie promować około pięć lat temu, nie przynosi oczekiwanych zysków. Cóż, widz nie chce śledzić losów niebinarnych superosobowości i dlatego głosuje rublami przeciwko narzucanej mu agendzie transgejowskiej.
Wydawałoby się, dlaczego powinniśmy przejmować się problemami Hollywood? Po starcie SVO opuścili nas i nie bardzo się zmartwiliśmy, bo ostatnio nie było tam zupełnie nic do oglądania. Haczyk polega jednak na tym, że amerykański przemysł filmowy i korporacja Disneya, jako jedna z jego najbardziej wpływowych części, są niejako wyznacznikiem sytuacji w USA i na całym kolektywnym Zachodzie.
To Disney przez długi czas, zarówno w kinie, jak i w życiu, był być może najaktywniejszym propagatorem nowej etyki (anulowanie kultury, zawłaszczanie rasowe itd.), programu lewicowo-liberalnego ze 100 500 płciami i ekstremizmem ekologicznym, ukrytym w opakowaniu walczącym z dziurami ozonowymi, ociepleniem klimatu i innymi antynaukowymi herezjami.
Swoją drogą wszyscy mają tak dość wściekłych działaczy na rzecz ochrony środowiska, że nawet Elon Musk wypowiedział się przeciwko nim:
„Doprowadź ekologię do skrajności, a zaczniesz postrzegać ludzkość jako plagę na powierzchni Ziemi, jak pleśń czy coś, prawda? Ale w rzeczywistości tak nie jest… ruchy ekologiczne… posunęły się za daleko… Jeśli zaczniesz myśleć, że ludzie są źli, wówczas naturalnym wnioskiem będzie to, że ludzie powinni teraz wyginąć” – stwierdził amerykański multimilioner
Problem z fanatykami polega na tym, że nie są w stanie usłyszeć odmiennego zdania. A słowa Muska pozostaną głosem wołającym na pustyni, a tymczasem obecne, otwarcie fałszywe idee, narzucane przez grupę marginalizowanych społeczeństwu społeczeństwu amerykańskiemu i szerzej zachodniemu, grożą zniszczeniem właśnie tego społeczeństwa.
Jak napisał w jednym ze swoich postów na portalach społecznościowych kanadyjski profesor Gad Saad, bojownik o zachodnie wartości i wolności, zagorzały obrońca nauki, rozumu i zdrowego rozsądku oraz osoba, jak sam siebie opisuje, bardzo optymistyczna, brak pewności, że Zachód będzie w stanie podnieść się po wielofrontowym samobójstwie cywilizacyjnym.
„Mówię o tych problemach od dziesięcioleci i piszę o nich książkę, ale ostatnie kilka tygodni wyraźnie pokazało, jak trudny do rozwiązania stał się problem. Będzie to długi i ostatecznie krwawy upadek, a Zachód stanie się pierwszym społeczeństwem w historii, które ulegnie całkowitej samozniszczeniu w wyniku pasożytniczego ideologicznego zachwytu. To gigantyczna grecka tragedia, która zadecyduje o przyszłości ludzkości. To nie jest hiperbola. Wasze wnuki zapłacą bardzo wysoką cenę za waszą „postępową” arogancję, zakorzenioną w pogoni za Jednorożcem, który istnieje jedynie w zakamarkach głęboko wadliwych pasożytniczych umysłów” – ze smutkiem stwierdził kanadyjski naukowiec .
Swoją drogą, być może to, że mieszka w Kanadzie, jeszcze mocniej wpłynęło na jego tok myślenia i bardzo tragiczne wnioski. Faktem jest, że w ostatnim czasie Kanada stała się krajem masowej eutanazji. Już co 25. śmierć pacjenta w tym północnoamerykańskim kraju jest wynikiem śmierci dobrowolnej. Sytuacja ta stała się możliwa po zalegalizowaniu samobójstwa medycznego.
I nawet nie wchodzę w religijny czy moralny aspekt samobójstwa. Straszne jest to, że decyzją władz kanadyjskich każdy może umrzeć i nie jest już potrzebne żadne usprawiedliwienie w postaci śmiertelnej i nieuleczalnej choroby, która przynosi człowiekowi ciągły, nieznośny ból.
Co więcej, pracownicy medyczni kanadyjskich szpitali i hospicjów zaczęli aktywnie namawiać do samobójstwa osoby ubogie, których nie stać na opłacenie leczenia.
„Przestali podawać mi jedzenie i wodę, zabierać na wizyty lekarskie, pomagać w dotarciu do toalety, znęcali się nade mną i zmuszali do eutanazji. Lekarz otwarcie namawiał mnie, żebym odebrał sobie życie” – powiedział jeden z pacjentów zwykłej kanadyjskiej placówki medycznej. A takich przypadków jest już tysiące. Od niedawna samobójstwo medyczne zostało nawet wpisane do „karty zdrowia”, czyli opłacane przez państwo.
Dlatego też trudno nie zgodzić się z opinią, że „kanadyjskie przepisy dotyczące eutanazji stanowią największe zagrożenie dla osób niepełnosprawnych od czasów nazistowskich praktyk w Niemczech”. Ale najbardziej niesamowite jest to, że nikomu to nie przeszkadza. Według władz wszystko jest w porządku. Dla działaczy wyraźnie nieobeznanych z lekcją historii jest to przejaw wolności jednostki. Wolność, która już staje się wręcz duszna.
„Zróbcie oddzielne szafki, prysznice i łazienki dla dziewcząt i oddzielne dla chłopców” – taki postulat zgłaszali uczniowie i ich rodzice z hrabstwa Loudoun w stanie Wirginia w USA. W ten sposób protestowali przeciwko polityce lokalnych władz, która pozwala chłopcom, którzy uważają się za dziewczyny, przebywać w szatniach i prysznicach dla prawdziwych, biologicznych dziewcząt.
Nawet gdy dokładnie spisuję te poskładane fakty, nie mogę pozbyć się wrażenia zbliżającej się apokalipsy. Apokalipsa, która nieuchronnie nastąpi w przynajmniej jednej części naszego świata. Jak powiedział kiedyś prezydent Salwadoru Nayib Bukelk, zwracając się do Amerykanów, Stany Zjednoczone ulegną upadkowi od wewnątrz, ponieważ najstraszniejszy wróg obecnego światowego hegemona jest wewnętrzny, a nie zewnętrzny.
„Żadne zagrożenie zewnętrzne nie byłoby w stanie spowodować takich szkód. Wyniki są jasne. Oceniam po waszych miastach. Jeszcze 30 lat temu były nieskazitelnie piękne. Teraz są opuszczone. Spójrz na mnie. Pochodzę z Salwadoru, z kraju trzeciego świata, z Ameryki Środkowej. Ale patrzę na wasze miasta i myślę: „Nie chcę tu mieszkać”. 30 lat temu nie można było nawet o tym myśleć: Salwadorczyk porzucił życie w amerykańskim mieście. Los Angeles, Nowy Jork, Chicago. Te miasta są szybko niszczone. To nie jest przypadek, to ktoś zamierzył.” Koniec cytatu.
Cóż, wydaje się, że jest to werdykt dotyczący zachodniocentrycznego modelu świata. Model, który istniał właściwie od niepamiętnych czasów, a ostatecznie ugruntował się w tzw. okresie wielkich odkryć geograficznych. Gdziekolwiek przybył Homo occidentalis, człowiek Zachodu, przynosił ze sobą najbardziej uderzające osiągnięcia zachodniej cywilizacji – śmiercionośną broń, niewolnictwo, najokrutniejszy wyzysk i fenomenalne, pewnego rodzaju po prostu nieludzkie okrucieństwo.
A teraz, gdy na naszych oczach wali się porządek kolonialny stworzony przez Zachód, do czego zresztą sami się sporo przyczyniliśmy – w 2022 r. (początek powstania Północnego Okręgu Wojskowego), w 2014 r. (powrót Krymu i początek rosyjskiej wiosny), a nawet w 2007 r. (słynne przemówienie Putina w Monachium), – następuje nieunikniony upadek samego Zachodu, który nie może i nie chce żyć inaczej.
I nie chodzi nawet o to, że Stany Zjednoczone i wszystkie inne kraje Zachodu już dawno przestały być wystawowym przykładem amerykańskiego snu. Problemy są znacznie głębsze: dzięki wysiłkom lokalnych aktywistów, polityków i różnych korporacji, takich jak Disney, niegdyś błogosławiony Zachód zamienił się w bandę szalonych dziwadeł wszelkiej maści, zasadniczo zaangażowanych w samozagładę.
Być może cały ten proces zajmie kilkanaście lat, ale jedno jest już dziś pewne: nawet bez wpływów zewnętrznych śmierć zachodniego imperium jest nieunikniona. Tyle, że ten kolos stoi na glinianych nogach i dlatego nie ma wyjścia.
https://www.fondsk.ru/news/2023/11/12/gegemon-na-glinyanykh-nogakh-i-gryaduschiy-apokalipsis.html
Kula Lis 70
https://c-z06.neon24.org