OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Miesięczne archiwum: Listopad 2021

Postępowy kościół sanitarny – Atila Sinke Guimarães

Przypominamy tekst z maja 2020 roku, który w wątkach kowidowych mógłby być dzisiaj ujęty nieco inaczej – wszak mamy szersze spojrzenie na „pandemię” niż 18 miesięcy temu – ale pokazuje zarazem trzeźwość spojrzenia na „Kościół sanitarny” i apostazję Jego hierarchów.

 

Wmiarę jak gospodarki USA i Europy otwierają się na nowo, kryzys Covid-19 słabnie, a strach maleje, widzimy, że istnieją dwie szkoły medyczne o przeciwstawnych interpretacjach tego, co się stało i jak uniknąć kolejnych takich przypadków.

 

Jedną z nich jest szkoła Wuhan, która, aby uniknąć rozprzestrzeniania się wirusa, stosuje despotyczno-komunistyczne metody: blokowanie gospodarki; zamykanie wszystkich instytucji, które nie są absolutnie niezbędne; zobowiązywanie obywateli do pozostania w domu bez względu na ich podatność na zagrożenia; utrzymywanie dystansu społecznego; stosowanie masek i stosowanie szczepionki jako jedynego lekarstwa na Covid-19. Aby narzucić te drakońskie środki, szkoła ta sieje panikę wśród społeczeństwa, zastrasza przeciwników i próbuje zniszczyć wszelki opór.

Kolejną jest Szkoła Zdrowego Rozsądku, która odzwierciedla doświadczenia medycyny tradycyjnej i uważa, że rozprzestrzenianie się wirusa nie jest tak dramatyczne, jak twierdzą inne szkoły. Opowiada się ona za tym, że sposobem na pokonanie wirusa jest odporność stadna, czyli pozwolenie na to, aby wirus się rozprzestrzeniał, a ludzie wytworzyli przeciwciała na niego. Dlatego nie należy zamykać żadnych instytucji religijnych, administracyjnych, wojskowych, edukacyjnych czy gospodarczych. Ponieważ Szkoła ta chce zapobiec niepotrzebnym ofiarom, zaleca najbardziej narażonym grupom ludności samo-kwarantannę przez okres 20 dni, aż do momentu, gdy i one nabiorą przeciwciał.

Niestety, Zachód, z kilkoma chwalebnymi wyjątkami, podążył za szkołą Wuhan. Teraz, gdy cykl choroby dobiega naturalnego końca, możemy przeanalizować, dlaczego nasze rządy zdecydowały się niepotrzebnie sparaliżować cały Zachód na prawie trzy miesiące.

 

Triada koronawirusowa

Trzy słowa dają nam odpowiedź w tempie crescendo: strach, panika, histeria.

Strach, panika i histeria to elementy, które mogą wywołać ogromne skutki, gdy ogarną grupę lub całą populację. Kiedy Napoleon na wygnaniu na Wyspie Świętej Heleny opowiadał o bitwie pod Waterloo, w której został pokonany przez koalicję wojsk, ktoś zapytał go, kto był najgroźniejszym generałem, z jakim przyszło mu się tam zmierzyć. Odpowiedział bez wahania: „Generał Panika”.

Jego natychmiastowa odpowiedź odnosiła się do faktu, że kiedy Napoleon i jego francuskie oddziały otoczyły wzgórze Waterloo, gdzie Wellington i jego angielska armia byli rozlokowani, nagły atak na francuskie tyły przez księcia Brunszwiku prowadzącego armię pruską spowodował, że francuscy żołnierze wpadli w panikę i opuścili pole bitwy.

Uważam, że to właśnie zjawisko zbiorowej paniki wyjaśnia zachowanie Zachodu podczas tej wywołanej przez człowieka pandemii. Jak do tego doszło?

Spośród wszystkich narodów, Włosi są chyba najbardziej skłonni do paniki w obliczu niebezpieczeństwa. Ten artykuł nie jest miejscem, aby wyjaśnić dlaczego. Tak się również składa, że od lat Włochy przyjmują ogromną liczbę chińskich inwestycji i imigrantów.

A więc pierwszym krajem zachodnim, który został zainfekowany chińskim wirusem były Włochy. Kraj ten wpadł w strach/panikę, uciekł do swoich domów i niemal instynktownie podążył tą samą drogą, którą komunistyczni gubernatorzy z Wuhan podyktowali swoim mieszkańcom. Tak więc, strach dodany do chińskiego precedensu doprowadził Włochy do irracjonalnej reakcji i przyjęcia polityki Wuhan.

Ta decyzja wyznaczyła scenę i stała się wzorem. Po Włoszech, katolicka Hiszpania również wpadła w panikę, podążając tym samym kursem.

Tym samym tropem poszły inne kraje – w tym USA – podporządkowały się agendzie szkoły Wuhan opartej na prochińskich fałszywych naukach Fauci’ego, Brixa, WHO, CDC, Johns Hopkins itd. sponsorowanych przez wielkie „filantropijne” datki Billa Gatesa…

Na ironię zakrawa fakt, że antykomunistyczny Zachód, stosując komunistyczne metody, jest na skraju zniszczenia kapitalizmu, aby zapobiec wirusowi, który pochodzi z komunistycznych Chin i został przez nie rozprzestrzeniony.

 

Kiełkuje „Kościół sanitarny”

Tak się składa, że Włochy to nie tylko  poważne państwo, to także centrum Kościoła katolickiego. Uważam, że każdy analityk, który nie wziąłby pod uwagę roli papieża Franciszka i Episkopatu Włoch w rozniecaniu paniki we Włoszech, dopuściłby się poważnego zaniedbania.

Rzeczywiście, gdy tylko władze włoskie podjęły decyzję o zamknięciu kraju, Franciszek ogłosił podobną decyzję dla Kościoła katolickiego. Po raz pierwszy w historii, Kościół dobrowolnie zamknął wszystkie swoje kościoły i zawiesił wszystkie Msze i Sakramenty dla katolików. Powoływano się na dwa preteksty: zagrożenie wirusem oraz obowiązek Kościoła podporządkowania się decyzji władz cywilnych. Przeanalizuję każdy z tych pretekstów osobno.

 

1. Niebezpieczeństwo zarażenia

Historia Kościoła pełna jest przykładów plag, podczas których katoliccy hierarchowie i duchowni jako pierwsi narażali się na zarażenie, aby nieść pomoc tym, których życie było zagrożone i którzy potrzebowali sakramentów. Przypomnijmy chociaż Karola Boromeusza, arcybiskupa Mediolanu, który w XVI wieku przez dwa lata codziennie narażał swoje życie, odwiedzając chorych na dżumę, w tym osoby chore na trąd. Ani on, ani kapłani i mnisi, którzy mu pomagali w tym wzniosłym zadaniu, nie zostali zakażeni. Jednak wielu z tych, którzy uciekli w bezpieczne miejsca, zmarło na skutek zarazy…

Św. Karol Boromeusz nie zawieszał Mszy Św. Mnożył je, a kiedy kościoły były zbyt przepełnione, odprawiał Msze na wolnym powietrzu. W dzielnicach szczególnie dotkniętych zarazą i pozbawionych kościołów, wznosił kolumny, przy których gromadziła się ludność, aby uczestniczyć w odprawianych tam Mszach.

Innym inspirującym przykładem odwagi w walce z zarażeniem jest postać o. Damiana z Molokai, który w XIX wieku przez 11 lat opiekował się i mieszkał w dużej kolonii trędowatych.

Ale dla Kościoła soborowego te zasady miłosierdzia dla chorych i troski o zbawienie ich dusz nie mają zastosowania. Papież, wraz ze swoimi postępowymi hierarchami i duchowieństwem, gromadnie uciekli i pozostawili każdego katolika we Włoszech, by samemu sobie radził zarówno fizycznie jak i duchowo, nie zapewniając żadnej osobistej opieki duchowej, ani żadnego fizycznego wsparcia dla chorych. Kościoły zostały zamknięte, a sakramenty zakazane. Nieliczni księża, którzy nie zastosowali się do tego zakazu, zostali surowo ukarani.

Wszyscy katolicy zostali zwolnieni z obowiązku niedzielnego. Wiernym nakazano asystować przy Mszach Św. za pośrednictwem telewizji i Internetu, wbrew wcześniejszym przepisom zabraniającym tej praktyki.

Nawet Spowiedź i Ostatnie Namaszczenie zostały odmówione tym, którzy ich potrzebowali. Pod silną presją, Franciszek wydał za pośrednictwem Penitencjarii Apostolskiej dwa mylące dekrety o skrusze i absolucji generalnej, sprawiając wrażenie, że każdy katolik może wyznać swoje grzechy bezpośrednio Bogu zamiast spowiedzi usznej i zachęcając biskupów i księży do udzielania absolucji generalnej.

Takie stanowisko Kościoła soborowego samo w sobie mówi o jego utracie wiary i apostazji. Mówi też głośno o tchórzostwie jego duchownych, którzy jak szczury ukryli się w swoich norach.

Niezależnie od tej moralnej porażki i duchowej zdrady, działania „postępowej” Hierarchii przyczyniły się w znacznym stopniu do ogólnej paniki. Włochy znalazły w przykładzie Papieża i Episkopatu wzór do naśladowania, i także w panice pobiegły do ich domów. Oznacza to, że w obliczu epidemii wirusa, Papież i hierarchia wpłynęli na świeckich, aby przyjęli środki Szkoły Wuhan, a nie Szkoły Zdrowego Rozsądku.

Nie powinniśmy pomijać faktu, że Hiszpania – drugi kraj, który wpadł w panikę podczas tego wybuchu pandemii – była również pod silnym wpływem swojego katolickiego duchowieństwa aby obrać tę samą drogę.

Tak więc, we wdrażaniu rozwiązań Szkoły Wuhan w walce z wirusem, rola Kościoła „postępowego” była znacząca.

Jednocześnie pozwolę sobie podkreślić, że Watykan przez lata był gorącym wielbicielem chińskiej imigracji do Włoch, chińskiego rządu komunistycznego i jego sposobu radzenia sobie z epidemią Covid.

 

2. Obowiązek podporządkowania się władzom świeckim

Od czasu, gdy Kościół opuścił katakumby (315), prowadził nieustanną walkę z ingerencją władzy doczesnej w jego życie. Epizod w Canossie (1077), gdzie cesarz Henryk IV pokutował przed papieżem Grzegorzem VII, aby odwrócić swoją ekskomunikę, zaznaczył jego zwycięstwo nad cesarstwem i jego całkowitą niezależność od władzy doczesnej, a także jego wyższość nad nią. Niezależność ta została potwierdzona w znakomity sposób przez Bonifacego VIII w bulli Unam Sanctam (1302).

Oświecenie i Rewolucja Francuska próbowały ponownie uzależnić Kościół od państwa. Ale Kościół katolicki nie ustąpił. Pius IX był dość kategoryczny, gdy w Syllabusie (1864) ekskomunikował tych, którzy bronią następujących tez

– Władza świecka, nawet gdy znajduje się w rękach niewiernego suwerena, ma prawo do pośredniej negatywnej władzy nad sprawami religijnymi. (n. 41)

– W przypadku sprzeczności praw uchwalonych przez dwie władze, prawo cywilne ma pierwszeństwo. (n. 42)

– Władza cywilna może ingerować w sprawy związane z religią, moralnością i rządem dusz … (n. 44)

Krótko mówiąc, Kościół Katolicki jako jedyny Prawdziwy Kościół założony przez Naszego Pana i głoszący jedyną Prawdziwą Wiarę zasługuje na to, aby być traktowany przez Państwo jako taki. Ma on prawo do Prawdy. Nie może być stawiany na równi z innymi religiami, które głoszą fałszywe wiary.

Jednak w 1965 roku Paweł VI odwiedził ONZ i w swoim przemówieniu bardzo pochwalił tę doczesną organizację, która pretenduje do zastąpienia imperiów przeszłości. Pochylił się też nad zasadami Oświecenia i bronił braterstwa, równości i wolności, a konkretnie wolności religijnej. Powiedział: „To, co tutaj głosicie, to podstawowe prawa i obowiązki człowieka, jego godność, jego wolność, a przede wszystkim jego wolność religijna. Czujemy, że jesteście rzecznikami tego, co w mądrości ludzkiej jest najwznioślejsze – można by wręcz powiedzieć, jego sakralnego charakteru.”

Było to de facto zaprzeczenie prawie 1500 lat konsekwentnego nauczania i praktyki Kościoła.

Z tego smutnego precedensu wyłoniło się nowe podejście do nowoczesnego państwa. Zamiast domagać się specjalnego traktowania ze strony państwa, jak to czynił zawsze wcześniej, Kościół soborowy zgodził się na traktowanie go na równi z fałszywymi religiami pod parasolem wolności religijnej.

Ale nigdy jak przed wybuchem Covid-19 Kościół soborowy nie był tak podporządkowany państwu. W obliczu Covid-19, zrzekł się on wszelkich praw i pozwolił państwu  ingerować i dyktować wszystko w jego życiu: czy, kiedy i jak mogą być otwarte kościoły i jak mogą być udzielane sakramenty.

Dlatego twierdzenie, że Kościół musiał być posłuszny władzom, jest zaprzeczeniem wcześniejszej tysiącletniej praktyki Kościoła katolickiego i jest haniebną skrajnością nawet wobec nowej postępowej polityki zainaugurowanej przez Pawła VI.

Z tych powodów władze religijne nigdy nie powinny były zgodzić się na tę ingerencję.

Bardziej niż kiedykolwiek od Soboru Watykańskiego II, Kościół soborowy pokazał publicznie swoje prawdziwe oblicze tak bardzo, jak w przypadku epidemii Covid. Apostazja, brak zainteresowania duchowymi i fizycznymi cierpieniami swojej owczarni,  działanie jak wirtualny agent komunistycznej agendy.

Oto postępowy kościół sanitarny!

Atila Sinke Guimarães

 

Tłum. Sławomir Soja

 

Za: TraditionInAction (May 29, 2020) – „Bird’s Eye View of the News”

 

Gorące serca, d… zimna

Kiedy kapitan Eustazy Borkowski wpadł na pomysł urządzenia na oceanie chrztu bizonom przewożonym do Polski z Kanady, zwrócił się do okrętowego kapelana z propozycją, by z tej okazji odprawił na statku mszę żeglarską. Ten wyjaśnił, że msza żeglarska została zakazana, podobnie jak dzisiaj – Msza Trydencka – i że on jej w tej sytuacji odprawić nie może. Gwoli wyjaśnienia; msza żeglarska odprawiana była w epoce wielkich odkryć geograficznych, kiedy to z uwagi na silne kołysanie niewielkich statków na oceanicznej fali, niemożliwe były manipulacje z winem. Toteż msza żeglarska nazywana była inaczej „suchą”, bo celebrans konsekrował tylko Chleb. Na tę odmowę kapitan Eustazy Borkowski zawrzał gniewem i z goryczą powiedział kapelanowi, że dawniej, na małych okrętach, byli kapłani o wielkich i odważnych sercach, podczas gdy dzisiaj… – szkoda każdego słowa.

Ciekawe czy dzisiaj, w dobie liturgicznych eksperymentów, a nawet dziwactw, jakie niedawno zaprezentował JE abp. Ryś, msza żeglarska byłaby znowu możliwa, bo jeśli chodzi o Trydencką, to już na pewno nie. Najwyraźniej Stolica Apostolska musiała dojść do wniosku, że Ofiara w rycie trydenckim wywołuje u Stwórcy Wszechświata silne odruchy wymiotne, więc nie ma co Go dodatkowo rozdrażniać. Miła Mu jest natomiast liturgia postępowa, tym milsza, im bardziej się upodobania do obrzędów protestanckich, a nawet żydowskich. W dobie ekumenizmu inaczej być nie może, tym bardziej, że wcześniej też pojawiała się tendencja, żeby tylko nikogo nie urazić. Świadczy o niej przypadek pewnego jezuity, snobującego się na arystokrację. Spowiadając pewnego razu utytułowaną damę, która przyznała mu się do zdrady małżeńskiej, w ramach nauki powiedział jej: jestem pewien, że czyniąc to nie miałaś nic złego na myśli.

Dzisiaj takie postawy nie tylko coraz bardziej się upowszechniają, ale w dodatku – przykład idzie z góry. Oto podczas ostatniej wizyty amerykańskiego prezydenta Józia Bidena u papieża Franciszka, ten miał mu powiedzieć, żeby przystępował do Komunii jak gdyby nigdy nic – chociaż – jak wiadomo – nie tylko opowiada się on za aborcją, ale nawet podejmuje czynności zmierzające do obalenia zakazu wprowadzonego przez gubernatora Teksasu. Okazuje się tedy, że z tym przystępowaniem do Komunii nie ma strachu i że ktoś tak wysoko postawiony, jak prezydent Józio Biden, gwoli skaptowania katolickich obywateli dla Partii Demokratycznej, może to robić w każdej sytuacji. Można zatem na podstawie tego przykładu sformułować zasadę, że im wyższa pozycja społeczna, polityczna, czy choćby tylko materialna człowieka, tym większa jego niewinność w oczach Stwórcy Wszechświata, nawet bez pokropywania go hyzopem. Stwarza to zupełnie nowe, oszałamiające perspektywy dla postępowej teologii, bo przecież powiedziane jest, że co zostanie rozwiązane lub związane na ziemi, to będzie automatycznie związane lub rozwiązane w Niebiesiech. W ten sposób postępowa teologia katolicka zbliży się do jeszcze bardziej postępowej teologii protestanckiej, w której – jak wiadomo – wierni mogą sobie przez głosowanie wybierać takiego Pana Boga, jaki im na danym etapie najbardziej pasuje, a On nie ma tu nic do gadania i za każdym razem musi się przepoczwarzać, zgodnie z życzeniami wyznawców. Jestem tedy przekonany, że w tej sytuacji na czele Zjednoczonego Kościoła, który – tylko patrzeć, jak powstanie na gruzach dotychczasowego – w naszym nieszczęśliwym kraju staną dwaj cywile: pan red. Tomasz Terlikowski i pan red. Adam Michnik. Pan red. Terlikowski będzie wymyślał coraz to nowe zbawienne prawdy, podczas gdy pan red. Michnik za pośrednictwem Judenratu „Gazety Wyborczej” i skupionego wokół niej środowiska mikrocefali, będzie wprowadzał je w życie, korzystając również z doświadczeń zgromadzonych przez funkcjonariuszy Wydziału Ceremoniału i Obrzędowości Świeckiej, jaki w latach 70-tych został utworzony w Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jak pamiętamy, opracowali oni ceremoniał „nadania imienia”, a także – wręczenia „dowodziku”.

Oczywiście przewielebne duchowieństwo, zwłaszcza na eksponowanych stanowiskach, będzie się starało akomodować do nowej sytuacji według zasady „me too”. Odnosi się ona wprawdzie do molestowania, ale – jak to z zasadami bywa – można ją wykorzystać również do podlizywania. Toteż JE abp Wojciech Polak, któremu z tej okazji niezwykle podkadza zazwyczaj pryncypialnie krytyczny wobec „reakcyjnego kleru” portal „Onet”, wystąpił był do ministra Mariusza Kamińskiego, by ten dopuścił Medyków Na Granicy i innych wrażliwych aktywistów na przygraniczny obszar objęty stanem wyjątkowym. Widać, że Ekscelencja poszedł za ciosem wymierzonym w znienawidzony reżym Jarosława Kaczyńskiego przez Pierwsze Matki Polki w osobach Danuty Wałęsowej, Jolanty Kwaśniewskiej i Anny Komorowskiej, które niedawno dały wyraz swemu gorącemu pragnieniu przyciśnięcia wszystkich uchodźców do swego serca i łona. Ale pan minister Mariusz Kamiński, w odróżnieniu od Króla z nieśmiertelnego poematu Aleksandra Fredry, na łzy aż taki czuły nie jest, toteż odpowiedział odmownie, pod pretekstem, że tym wszystkim wrażliwcom, śpieszącym z pomocą egzotycznym turystom prezydenta Łukaszenki, musiałby przedzieli dodatkową ochronę wojskową.

Tymczasem mój Honorable Correspondant właśnie nadesłał mi komunikat pochodzący z kanału Nexta, gdzie w języku rosyjskim czytamy, co następuje: „Polska traci na utrzymanie jednego nielegała 465 dolarów miesięcznie. Na tę sumę składają się koszty żywności, środków higieny osobistej, odzieży i usług przewodników. Od początku roku Polska wydała dodatkowo prawie milion dolarów na usługi medyczne dla nielegałów. Tymczasem reżim białoruski na migrantach tylko zarabia, organizując im wędrówki po białoruskich lasach i bagnach za 4 tysiące dolarów od łebka.” NEXTA to białoruski portal informacyjny, niezależny od tamtejszego rządu, założony przez Szczepana (Ściapana) Puciłę i obserwowany na portalu youtube przez ponad 400 tysięcy osób, a na kanale NEXTA Live i NEXTA odpowiednio przez ponad milion i 500 tys. subskrybentów.

Jak z tego wynika, dla prezydenta Łukaszenki ta „wojna hybrydowa” z Polską jest przedsięwzięciem dochodowym, przede wszystkim z powodu obfitości w naszym nieszczęśliwym kraju pożytecznych idiotów, który najwyraźniej jeszcze nie wiedzą, że kto ma miękkie serce, to musi mieć twardy tyłek.

Stanisław Michalkiewicz

Edward Gierek wiecznie żywy – Stanisław Michalkiewicz

12 października zmarł prof. Paweł Bożyk, w latach 70-tych główny doradca ekonomiczny Edwarda Gierka. Jak pamiętamy, rządy tego sekretarza zakończyły się klapą, a właściwie nie tyle nawet klapą, co prawdziwą katastrofą gospodarczą, w następstwie której znaczna część obywateli zbuntowała się przeciwko PZPR i utworzyła Solidarność. W rezultacie, żeby ten ruch spacyfikować, trzeba było wprowadzić stan wojenny i dopiero po 5 latach, kiedy Amerykanie zaczęli z Sowieciarzami budować nowy porządek polityczny w Europie w miejsce rozsypującego się porządku jałtańskiego, wywiad wojskowy pod kierownictwem generała Kiszczaka zaczął przygotowania do transformacji ustrojowej, polegające z jednej strony na uwłaszczaniu się nomenklatury na majątku państwowym a z drugiej – na selekcji kadrowej w strukturach podziemnych, żeby w ten sposób wyłonić reprezentację społeczeństwa do której generał Kiszczak miałby zaufanie. W ten sposób doszło do sławnej transformacji, której ramy ustanowili panowie Daniel Fried z Departamentu Stanu USA i Władimir Kriuczkow, ówczesny szef KGB, a generał Kiszczak wykonał to najlepiej, jak umiał. Na gruzach upadłej komuny, powstała III Rzeczpospolita, „wolna Polska”, której ikoną najpierw został przywódca upadłych komunistów generał Wojciech Jaruzelski, ale potem, żeby uniknąć niepotrzebnej ostentacji, na fasadę – jak to nazywali rozmaici złośliwcy – „Rzeczypospolitej drugiej i pół” został wysunięty Lech Wałęsa, co to – jak sam kiedyś wyznał – obalił komunizm z żoną i dziećmi.

Przedstawiam tę najnowszą historię Polski w pigułce, bo gdyby dzisiaj Edward Gierek żył, to z pewnością powiedziałby: non omnis moriar, co się wykłada, że nie wszystek umrę. Nawiasem mówiąc, w swojej wspomnieniowej książce pan prof. Bożyk ujawnił nie tylko informację gen. Stanisława Kowalczyka, że „Lech Wałęsa to nasz człowiek, z którym współpracujemy również finansowo”, ale i to, że ostrzegał I sekretarza przed zbytnim rozmachem w budowaniu „Drugiej Polski” za pieniądze pożyczone od krwiopijców. Edward Gierek potratował te przestrogi ze zrozumieniem, ale miał powiedzieć, że musi tak robić, bo w przeciwnym razie pozbawieni możliwości umaczania pysków w melasie sekretarze, zrobiliby z niego marmoladę. Jak widzimy, była to sytuacja całkiem odwrotna od tej, o której opowiada znana anegdotka o ekonomistach, zresztą niejedna. Pierwsza stawia pytanie, dlaczego na świecie jest więcej ekonomistów, niż astronomów – i odpowiada, że dlatego, iż astronomowie już wiedzą, że gwiazdy poruszają się same. Druga przytacza rozmowę dwóch ekonomistów. Jeden mówi: wiesz, ani w ząb nie rozumiem, na czym właściwie polega ten cały kryzys finansowy – na co drugi powiada: to nic nie szkodzi, ja ci to zaraz wytłumaczę. Na to ten pierwszy: – Wytłumaczyć, to i ja potrafię.

Pan prof. Paweł Bożyk w książce „Apokalipsa według Pawła” nieubłaganym palcem wytyka „zniszczenie” polskiej gospodarki przez złowrogiego Leszka Balcerowicza. No cóż; jak pamiętamy, to i nieboszczyk Andrzej Lepper, niczym Katon Starszy, co to domagał się zniszczenia Kartaginy („ceterum censeo Carthaginem esse delendam”), każde swoje wystąpienie kończył refrenem: „Balcerowicz musi odejść” – między innymi za to, że jako prezes Narodowego Banku Polskiego nie chciał dodrukowywać pieniędzy, by obywatelom przychylić nieba. Nawiasem mówiąc, dodrukowywania pieniędzy zabrania również konstytucja, tyle, że nazywa to zakazem kredytowania przez NBP deficytu budżetowego. Ale w naszym fachu nie ma strachu, toteż obecnie deficyt budżetowy kredytuje się poprzez „inwestowanie”. Wrażliwy społecznie rząd wypuszcza oprocentowane obligacje. Skupują je działające w Polsce banki komercyjne. Ale NBP musi inwestować na rynku finansowym, toteż skupuje te obligacje od banków komercyjnych, które w ten sposób dostają one od NBP nie tylko zwrot pieniędzy wydanych na zakup rządowych obligacji, ale i procenty. W ten sposób NBP pośrednio kredytuje deficyt budżetowy, a najlepiej wychodzą na tym banki, które zarabiają bez żadnego ryzyka. W rezultacie mamy inflację, która opróżnia kieszenie obywateli sprawniej od niejednego kieszonkowca, ale czegóż się nie robi dla dobra zwykłych obywateli? Rząd chce dobrze, a jeśli nawet wychodzi jak zawsze, no to nie jego wina, bo tak już jest ten świat urządzony. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, więc jeśli nie można dogodzić obywatelom, to niech przynajmniej banki mają dobrze.

Ciekawe, że w ten sposób historia zatacza koło i wracamy do sytuacji z drugiej połowy dekady Edwarda Gierka, która skończyła się wspomnianym buntem, kiedy to Andrzej Rosiewicz śpiewał: „Legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba” – że to niby Polska nie odda pożyczek. Ale, jak pamiętamy, wszystko zakończyło się dla nich wesołym oberkiem, bo generał Jaruzelski nie tylko spacyfikował buntowników, ale również uspokoił bankierów.

Jak już wielokrotnie pisałem, rządy „dobrej zmiany” postępują podobnie do Edwarda Gierka, którego w nocnym rozmowach wielu rodaków wspomina z rozrzewnieniem. Wśród tych rodaków był również zmarły właśnie prof. Paweł Bożyk, który nawet w 2004 roku założył Ruch Odrodzenia Gospodarczego imienia Edwarda Gierka. Ponieważ każda słuszna myśl raz rzucona w przestrzeń prędzej, czy później znajdzie swego amatora, to nic dziwnego, że po rządach mądrali z Platformy Obywatelskiej, co to wszystko chcieli zeżreć sami, nastały rządy „dobrej zmiany”, które zrozumiały, że okruszkami ze stołu pańskiego trzeba się z obywatelami dzielić, a wtedy podnoszą oni – chociaż oczywiście nie wszyscy, co to, to nie – pełen zachwytu klangor. Ale – jak powiadają militaryści – „korzystajcie z wojny, bo pokój będzie straszny” – więc dzięki wojnie rządu z panem prezesem NIK, Marianem Banasiem mogliśmy się dowiedzieć, że tylko w ubiegłym roku, który według rządowej telewizji był dla naszej gospodarki najpomyślniejszy, dług publiczny powiększył się o 290 miliardów złotych, czyli o kwotę, o którą wcześniej powiększał się przez 10 lat. Ale za to jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej i codziennie się dowiadujemy, że wstawiono nową klamkę na przystanku w Cisach, nie mówiąc już o innych inwestycjach. Czyż nie podobnie było za Edwarda Gierka? Zresztą nie tylko pod tym względem. Jak pamiętamy, kiedy 1976 roku wprowadzono kartki na cukier, ówczesna rządowa telewizja przekonywała, że wszystko jest w najlepszym porządku, bo właśnie przeżywamy „trudności wzrostu”. Krótko mówiąc – jest gorzej, bo jest lepiej – tak samo, jak z globalnym ociepleniem. Właśnie media ostrzegają przez „wirem polarnym”, który zwiastuje srogą zimę. Słowem – będzie zimniej, bo jest cieplej.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton  •  serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)  •  23 października 2021

 

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    059724