Miesięczne archiwum: Maj 2020
Dystans społeczny w kościołach. Czyli epidemiczna teoria względności
W czasie epidemii trzeba zachowywać bezpieczny dystans. To każdy jakoś rozumie. Problem w tym, że wydawane rozporządzenia mijają się z logiką, a społeczeństwo otrzymuje od władz sprzeczne sygnały. Oto bowiem inne są „bezpieczne odległości” w sklepach, w przestrzeni publicznej, podczas szkolnych egzaminów czy w barach i kawiarniach, a inne w kościołach, w których – bez podania logicznych wyjaśnień – stosowane są najdalej idące ograniczenia! Co więcej, teraz okazuje się, że mowa tu nie o nakazach a zaleceniach… których nieprzestrzeganie może jednak niektórych słono kosztować. Ot, epidemiczna teoria względności w pełnej krasie.
Od początku epidemii koronawirusa wierni z niejasnych przyczyn traktowani są tak, jak gdyby kościoły były najbardziej wrażliwym ogniwem na epidemicznej mapie kraju. Wprowadzane tam kolejne restrykcje uderzały w praktyki religijne. Do tego stopnia, że w praktyce pozbawiono nas możliwości uczestniczenia w najważniejszych dla katolików obrzędach Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy.
Wytyczne rządowe w praktyce: Na tej samej przykładowej powierzchni w szkole może przebywać DZIEWIĘCIORO uczniów, lecz w kościele wpuszczono by tylko CZWORO!
Tak oto z limitu 5 osób w kościele, przeszliśmy na przelicznik 15m kwadratowych na osobę, a następnie do 10m kwadratowych na osobę – i wielkie znaczenie miała tu aktywność wiernych świeckich, którzy poprzez platformę protestuj.pl w ramach akcji My chcemy Boga upominali się u premiera o swoje prawa.
Jednak sytuacja wiernych z czasem co do zasady się nie zmieniała. Bowiem na etapie „odmrażania gospodarki” kościoły nadal pozostały na „czarnej liście”, a narzucone limity wiernych nijak się mają do teorii o zasadzie zachowania bezpiecznego dystansu liczonego – a to jako 2m, a to znów jako 1,5m.
Jak jest obecnie? Oto w kościołach może przebywać liczba wiernych ustalona wedle przelicznika: 1 osoba na 10m kwadratowych – w maseczkach! Niewiele ma to wspólnego z „bezpiecznym dystansem” – no, ale może ktoś uzasadni, że to pomieszczenia zamknięte, więc obowiązują inne zasady? Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że są takie pomieszczenia, do których wirus – wedle rządowej logiki – przedostaje się jakby mniej śmiało. To kawiarnie, bary oraz szkoły!
Obecnie z kawiarni możemy korzystać (już od 18 maja). Należy jednak przestrzegać zasady, by na jedną osobę goszcząca się w lokalu przypadły nie mniej niż 4m kwadratowe. Równocześnie stoliki mają być oddalone od siebie o najmniej 2m, a klienci przy nich zasiadający nie mniej niż 1,5m (wyjątkiem są tu osoby wspólnie zamieszkujące). Klienci mają przyjść do lokalu w maseczkach, które mogą ściągnąć po zajęciu miejsca przy stoliku.
Rys. Wytyczne dotyczące zasad funkcjonowania lokali gastronomicznych
Podobnie jest w szkołach szykujących się na egzaminy ósmoklasistów i matury. Oto wedle ministerialnych wytycznych, uczniowie po zajęciu swoich miejsc nie muszą korzystać ani z rękawiczek ochronnych, ani maseczek. Organizator egzaminów w szkole ma zadbać tylko o to, by odległości pomiędzy uczniami wynosiły nie mniej 1,5m (w każdym kierunku).
Rys. Wytyczne MEN dot. przeprowadzania egzaminów
Ponadto wiemy, że od 25 maja do szkół mogą wrócić najmłodsi uczniowie. Wedle wydanych wytycznych minimalna przestrzeń do zajęć dla uczniów w sali nie może być mniejsza niż 4m kwadratowe na 1 osobę (uczniów i nauczycieli). Ponadto w sali odległości pomiędzy stanowiskami dla uczniów powinny wynosić min. 1,5m, a w każdej ławce może siedzieć tylko jeden uczeń…
Jakie te wytyczne mają przełożenie na praktykę? Okazuje się, że na przykładowej powierzchni umiejscowionej w szkole, w czasie egzaminu, bez maseczek może przebywać DZIEWIĘCIORO uczniów. Gdyby ci sami uczniowie chcieli pójść do kościoła o takiej samej powierzchni co sala egzaminacyjna – wpuszczono by tylko CZWORO z nich, do tego nie mogliby zdjąć maseczek (za wyjątkiem przyjęcia Komunii Świętej).
Rys. Dopuszczalna liczba wiernych w kościele na tle innych sfer życia publicznego
(wizualizacja w przybliżeniu)
Niestety nikt – jak dotąd – nie uzasadnił w sposób logiczny obowiązujących różnic w nakładanych epidemicznych „standardach”. Co więcej, w ostatnich dniach media obiegły zdjęcia premiera Mateusza Morawieckiego, który spotkał się ze współpracownikami w restauracji łamiąc wcześniej ogłoszone przez niego samego zasady dystansu. Jak z tego wytłumaczył się szef rządu? – Te pewne odległości są zalecane, ale nie są nakazywane i w taki sposób do tego oczywiście podeszliśmy – wytłumaczył Morawiecki. Przeczytaj więcej TUTAJ.
Czy oznacza to, że wszystkie restrykcje nałożone w czasie koronawirusa na kościoły można było traktować jako formę zalecenia, a nie nakazu? Na jakiej zatem podstawie nakładane były mandaty dla proboszczów, którzy po „uprzejmym donosie” płacili wysokie kary?
Warto przypomnieć tezę jaką w rozmowie z PCh24.pl podkreślił mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris wskazując, że ograniczenia nakładane na życie religijne Polaków nie mają nic wspólnego z działaniem racjonalnym i proporcjonalnym do ograniczeń wdrażanych w innych sferach życia. „To efekt czystego populizmu władzy, która świadomie wybrała taką odpowiedź na narastającą falę poszukiwania kozła ofiarnego dla sfrustrowanej epidemią opinii publicznej. Tym populistycznym kozłem ofiarnym stały kościoły i praktyki religijne” – mówił. Całą rozmowę można przeczytać TUTAJ.
I trudno się tu nie zgodzić. Niewiadomą pozostaje to – z jednej strony – jak wielkie duchowe spustoszenie spowodowały ograniczenia – z drugiej zaś – jaki rachunek przyjdzie zapłacić rządzącym za traktowanie wiernych w kategoriach groźnego „roznośnika” zarazy.
Marcin Austyn
Wirus Rewolucji – Piotr Doerre
Tętniące niegdyś życiem centra handlowe świecą pustkami. Zamknięte kawiarnie, restauracje i zakłady usługowe. Szkoły bez uczniów, biura bez pracowników. I to, co dla katolika jest szczególnie dojmującym znakiem tego czasu – niemal zupełnie puste kościoły. Na wyludnionych ulicach samochody policyjne, z których megafonów płyną nieustannie wezwania: Zostańcie w domach, nie wychodźcie na zewnątrz, trwa epidemia.
Być może w chwili, kiedy czytają Państwo te słowa, obrazy jak z katastroficznego filmu są już tylko wspomnieniem. Być może życie wraca już do normy, bo władze naszego państwa zdecydowały, że największe zagrożenie już minęło i można już zakończyć przymusową kwarantannę milionów obywateli. Ale na razie – w chwili pisania tych słów – niemal cały świat stoi w miejscu i wstrzymuje oddech.
W miejscach, gdzie zawsze panował tłok i gwar, dziś jest pusto i cicho. Kamienna płyta placu Świętego Piotra, wygrzewająca się w blasku słońca późnego kwietniowego popołudnia, na której nie widać ani jednego pielgrzyma, ani jednego turysty. Wall Street – główna ulica nowojorskiego imperium pieniądza niemal całkowicie wyludniona. Tu i ówdzie przemykają pośpiesznie spłoszeni pojedynczy przechodnie.
Permanentny dystans społeczny
A przecież media donoszą, że to dopiero początek. Ekonomiści oceniają, że grozi nam tąpnięcie gospodarcze porównywalne tylko z wielkim kryzysem lat dwudziestych XX wieku, a być może jeszcze gorsze. Inni wieszczą wiszące nad światem zagrożenie totalnej destabilizacji, spowodowanej przerwaniem łańcuchów dostaw, a nawet więcej – globalny konflikt, który miałaby spowodować eskalacja napiętych stosunków między mocarstwami walczącymi o dominację na Ziemi.
Nawet gdyby następstwa epidemii nie miały być aż tak dramatyczne, wszyscy mamy świadomość, że dokonują się na naszych oczach przyspieszone procesy, które zmienią sposób życia milionów mieszkańców naszego globu. Radykalnym restrykcjom wprowadzonym przez władze poszczególnych państw, których wspólnym mianownikiem jest tak zwany dystans społeczny, próbuje się bowiem odebrać charakter tymczasowy i przekonać społeczeństwa, że można, a nawet trzeba tak żyć. World Health Organisation, która stara się pełnić rolę czegoś na kształt światowego ministerstwa zdrowia, zapowiada, że nawet jeśli choroba tymczasowo zostanie uznana za pokonaną, to z pewnością powróci, więc tylko wynalezienie i upowszechnienie szczepionki na nią może zapewnić ludzkości względne bezpieczeństwo. Ale nawet ono nie sprawi, że wszystko powróci do status quo ante, bo przecież mogą nadejść kolejne pandemie, stąd konieczne jest utrzymywanie stanu „podwyższonej gotowości” właściwie bez przerwy. Nie można, ot tak, wyjść sobie z kwarantanny – powtarzają eksperci WHO. Wszystko wskazuje więc na to, że przyjdzie nam żyć w świecie permanentnej walki z epidemią.
Cui bono?
Tak się dziwnie złożyło, że kiedy cały świat rozpędzony w swojej gonitwie za pieniądzem i sukcesem, stanął nagle w miejscu jak pociąg, w którym ktoś szarpnął za hamulec awaryjny, uaktywnili się wszyscy ci, których programem jest odwieczny postulat rewolucyjnego procesu napędzanego egalitarnym obłędem – sformatowanie ludzkości na nowo. Nic tak bowiem nie sprzyja zmianom prawno-instytucjonalnym i ekonomicznym, a zwłaszcza przekształceniom w zakresie stylu życia i mentalności wielkich mas ludzkich, jak wielkie wojny i wielkie kataklizmy.
Szczególnie ewidentny wydaje się sens depopulacyjny tej epidemii. Jeśli bowiem istnieje bardzo wpływowe lobby, które od lat snuje plany kilku lub nawet kilkunastokrotnego zmniejszenia populacji ludzkości na Ziemi i z powodzeniem wykorzystuje do realizacji tego celu powszechne promowanie z jednej strony totalnej seksualizacji odrywającej płciowość od prokreacji przy równoczesnym upowszechnieniu tak zwanych praw reprodukcyjnych (czyli aborcji), z drugiej zaś eutanazję, to nic nie idzie mu w sukurs bardziej niż epidemia tego wirusa.
Więcej – zachowuje się on tak, jakby wręcz został przez chińskich specjalistów od broni biologicznej (bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że wirus „wymknął się” z laboratorium w Wuhan) uszyty na zamówienie tegoż lobby. Nie dość, że dokonuje swoistej eutanazji – eliminując osoby starsze i słabe, to jeszcze atakuje męskie narządy rozrodcze, powodując bezpłodność. Jeśli dodamy do tego fakt, że w prace nad szczepionką, której działaniem ubocznym może być na przykład zmniejszenie płodności osób zaszczepionych, zaangażowany ma być miliarder Bill Gates – jeden z najwybitniejszych przedstawicieli depopulacyjnej partii – kompletna teoria spiskowa gotowa.
Ale współczesna rewolucja ma również drugą (też związaną z depopulacją) twarz, którą jest radykalny ekologizm. Jego zwolennicy, którym udało się uzyskać wpływ na organizacje międzynarodowe i największe światowe korporacje, sformułowali program zrównoważonego rozwoju, de facto będący programem zahamowania rozwoju gospodarczego na świecie i upowszechnienia biedy. Czyż koronawirus nie idzie w sukurs tym, którzy zmierzają do ograniczenia produkcji i aktywności gospodarczej człowieka? Już teraz ekolodzy cieszą się, że efektem ubocznym (a może zakładanym?) epidemii jest czyste powietrze w najbardziej uprzemysłowionych regionach świata, które – z racji swojego doskonałego skomunikowania ze światem i gęstości zaludnienia – stały się obszarami najbardziej dotkniętymi przez wirusa.
Taki sposób myślenia – co szczególnie skandaliczne – przejawiają również katoliccy „postępowcy”, jak ojciec Benedykt Mayaki, jezuita, który w artykule na łamach „Vatican News” wyraża radość z faktu, że zmiana zachowania milionów ludzi spowodowana pandemią przynosi wielkie korzyści przyrodzie. Co więcej, sugeruje on, że zaraza jest sposobem, w jaki Ziemia leczy się sama, redukując ludzką aktywność.
Pod obserwacją
Epidemia koronawirusa jest przy tym doskonałą okazją do pacyfikacji krajów, środowisk czy nawet osób, które uwierały światową Rewolucję jak kamień w bucie. Ograniczenie kontaktów, patrole na ulicach, zwiększająca się inwigilacja, skupienie ludzi na zaspokajaniu podstawowych potrzeb własnych i bliskich – wszystko to sprawia, że kurczy się pole działania dla „wrogów systemu”. Wszelka aktywność przenosi się do internetu, który przecież – jak pokazuje zarówno przykład chiński, jak i działania światowych gigantów internetowych, takich jak Google i Facebook – może zostać poddany ścisłej kontroli i reglamentacji treści. Już dziś mówi się o tak zwanej infodemii, czyli rozpowszechnianiu fałszywych informacji na temat pandemii, i wzywa się do jej penalizacji.
Wzorem dla całego świata ma się stać chińskie rozwiązanie cyfrowego monitoringu osób zakażonych, ściśle wszak związane z systemem inwigilacji, który komunistyczne władze Państwa Środka rozwinęły na niespotykaną dotąd skalę, bardzo szybko zresztą znajdując entuzjastycznych naśladowców, nie tylko w rządzonej przez postkagiebowską klikę Rosji, ale i „dojrzałych demokracjach Zachodu”, jak Wielka Brytania.
Czy jakikolwiek nowoczesny rząd wolny jest od pokusy rozszerzania swych uprawnień i rozwijania mechanizmów kontroli społeczeństwa? A przecież w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia ludzie chętnie godzą się na odbieranie im praw i wolności, byleby zyskać szansę na przetrwanie.
Zarządzanie strachem
Choć egalitarna Rewolucja światowa każdego dnia postępuje do przodu, jej funkcjonariusze już od lat, od czasu bankructwa oświeceniowej wiary w postęp ludzkości, nie potrafią wygenerować dostatecznie mocnych emocji społecznych, które porwałyby masy i zaangażowały je w budowanie kolejnego Nowego Wspaniałego Świata. Niczym nie udaje się zastąpić nadziei na lepsze jutro, którą oferowały dawne utopie. Trochę lepiej wychodzi kreowanie żywiołowej nienawiści do wrogów całej postępowej ludzkości, ale i ono nie wytrzymuje próby standardów ustanowionych przez totalitaryzmy XX wieku.
Pozostaje więc strach. Dawny lęk przed wojną nuklearną czy terroryzmem zastępują strachy nowe: katastrofa ekologiczna, kryzys gospodarczy, epidemia. Jeśli bliżej się nad tym zastanowić, to właśnie strach przed zarazą wydaje się optymalny dla osiągnięcia celów egalitarnych ideologów.
Po pierwsze bowiem, jest on dość powszechny. Ludzie panicznie boją się już nie tylko śmierci, ale nawet samej choroby. Może dlatego, że zaufali rozmaitym kuglarzom pokroju Harariego, że rozwój nauki i biotechnologii sprawi, iż będą jak bogowie, których atrybutem jest życie wieczne? Może dlatego, że nie wierzą już w życie pozagrobowe, nie tylko w formie, o której naucza ortodoksyjna nauka katolicka, ale i w żadnej innej? Może dlatego, że jako jedyną perspektywę mając wygodne i dostatnie, pełne przyjemności życie, oddają się prawdziwemu kultowi zdrowia i kondycji fizycznej?
Po drugie, strach przed zarazą powoduje osławiony social distance, który jest niczym innym, jak wstępem do alienacji i atomizacji społecznej, wydającej bezbronne jednostki na pastwę tych, którzy sprawują realną władzę (i wcale niekoniecznie musi chodzić o władze polityczne). Wreszcie – z powyższych powodów – prowadzi do depresji, desperacji i rozpaczy. Wówczas łatwo można ulec psychomanipulacji, uwierzyć w każdy program społeczno-polityczny i podporządkować się każdemu systemowi.
Jak się przed tym obronić? Jedne są tylko auxilia, do których można się zwrócić o pomoc. Panie, Ostojo moja i Twierdzo, mój Wybawicielu, Boże mój, Opoko moja, na którą się chronię, Tarczo moja, Mocy zbawienia mego i moja Obrono! (Ps 18, 2) Do człowieka, który naprawdę zaufa Bożej Opatrzności, paraliżujący lęk nie ma przystępu. Bo, jak mówi nasz Wieszcz w pięknej pieśni konfederatów barskich: Bóg jest ucieczką i obroną naszą! Póki on z nami całe piekła pękną! Ani ogniste smoki nas ustraszą, Ani ulękną.
Piotr Doerre
Artykuł został opublikowany w 74. numerze magazynu Polonia Christiana
Kabała, czyli nauka ezoteryczna
”Żydowska Kabała jest zbiorem ezoterycznych nauk mających na celu wyjaśnienie związku między Bogiem, niezmiennym, wiecznym i tajemniczym Ein Sof („Nieskończonym ”) [Bogiem przed stworzeniem światów], a śmiertelnym i skończonym wszechświatem (stworzeniem Bożym).” *8
„Kabała opiera się na przekonaniu, że Bóg stworzył świat poprzez język mówiony, łącząc liczbę z literą i ze słowem. Wyraża się to w podstawowym tekście Kabały, Sepher Yetzirah lub w języku angielskim, w Księdze Formacji, która w pierwszym akapicie, w odniesieniu do Boga tworzącego świat, stwierdza, że „stworzył swój Wszechświat trzema formami wyrazu: Liczby, Litery i Słowa”. To przekonanie o stworzeniu z Księgi Formacji jest zgodne z początkiem Pisma Świętego, które rozpoczyna się od Księgi Rodzaju, gdzie Bóg przemawia świat do istnienia w ciągu sześciu ponumerowanych dni, zanim odpocznie w siódmym dniu i uczyni go świętym.” *9
„Po podboju Jerozolimy dla Kościoła katolickiego, templariusze uzyskali dostęp do mądrości Kabały i przekazali wiedzę Kościołowi w Europie, po czym wiedza kabalistyczna rozprzestrzeniła się pośród szlachty/arystokracji. Stąd wywodzi się określenie „kabała” [cabal] termin wywodzący się z Kabały [kabbalah]. Według definicji „kabała”[cabal] (w polskim znaczeniu „klika” czy „koteria”), to tajna polityczna klika lub frakcja.
Kabała jest wiedzą, która od początku miała być utrzymywana w tajemnicy, i historycznie była wyłączna dla tych, którzy są powszechnie określani jako elity, jak faraonowie, królowie, królowe, papieże, a ostatnio także premierzy i prezydenci. W książce Donalda Trumpa, „The Way to the Top”, na stronie 188, napisano, że jego nauczyciel kabały, Eitan Yardeni, dał mu najbardziej pamiętną mądrość, jaką kiedykolwiek otrzymał.” *10
Wolnomularze i inne tajemne stowarzyszenia uznawane za spadkobierców templariuszy, są badaczami Biblii, zwłaszcza Tory, a większość ich wiedzy opiera się na Kabale, jak przyznają znani członkowie i autorzy najważniejszych ksiąg bractwa, tacy jak Albert Pike i Manly P. Hall, obaj masoni 33 stopnia, co jest najwyższym zaszczytem szkockiego rytuału masonerii. Tajne stowarzyszenia mają ogromny wpływ na losy świata i z pewnością miały wpływ na ukształtowanie alfabetu angielskiego, który w dniu dzisiejszym składa się z 26 liter, podczas gdy w przeszłości miał 20-30 liter. One także zadecydowały o ostatecznej treści znanego w dzisiejszej dobie tłumaczenia Biblii na język angielski.
Geometria języka
Jedną z tajemnic Kabały jest wiedza o gematrii, czyli „geometrii języka”, która polega na tworzeniu kodu poprzez przypisywanie liczb poszczególnym literom, dzięki czemu wtajemniczeni mogą odcyfrować wiadomość w danym tekście, która dla niewtajemniczonych jest niewidoczna.
Istnieje wiele rodzajów gematrii, w wielu kodach i językach. W jezyku angielskim znane byly 2 systemy kodowe. Kilka lat temu, Amerykanin Zachary Hubbard odkrył i rozszyfrował 2 dodatkowe systemy kodowe w tym języku, których kombinacje są używane na codzień przez możnych tego świata i przekazywane przez polityków, media, korporacje, przemysł rozrywkowy, wydarzenia sportowe, a jednak nieznane i niezrozumiałe dla mas, nawet posługujących się językiem angielskim na codzień.
Jest rzeczą logiczną, że potajemnie działająca klika, wierząca w stworzenie świata przez powołanie go do życia przez słowo Boże, klika, która pragnie zdobyć absolutną kontrolę nad światem i wszystkimi jego stworzeniami na czele z ludzkością – jednym słowem, przypisuje sobie atrybuty boskości, będzie również używała kodu gematrii – połączenia słów, liter i liczb do sterowania ludzkością w sposób dla niej niewiadomy.
Język angielski jest uniwersalnym językiem używanym przez architektów. „Nowego Porządku Światowego”, czyli tyranii nazwanej przez Biblię „Synagogą Szatana”. Stąd właśnie przysposobienie alfabetu angielskiego na potrzeby gematrii i zastosowanie gematrii w języku angielskim do codziennego sterowania masami ludzkimi na całym świecie,w sposob widoczny wyłącznie dla wtajemniczonych.
„Jeśli nauczysz się czytać, co naprawdę oznacza treść [medialnych] nagłówków, do czego jest konieczna znajomość kodu – przedstawienie kukiełkowe jest zawsze wyraźnie widoczne. Bez kodu, rzeczy mogą stać się mętne i mylące, ale tak właśnie chcą tyrani. Wyobraź sobie, jak to jest dla niewtajemniczonej osoby; pewnego dnia Trump jest pierwszym żydowskim prezydentem, następnego dnia reklamuje Mein Kampf. Celem nieustannych gier mediów jest spowodowanie mętliku i zawrotu głowy odbiorców. Pamiętaj, że zawsze łatwiej jest kontrolować ludzi, którzy się boją i są zdezorientowani, co jest taktyką prosto z 1984 roku George’a Orwella. Według słów Orwella „Wojna jest pokojem. Wolność jest niewolnictwem. Ignorancja jest siłą.” *11
9 Av (8.11.2019)
Zachary Hubbard, który dzień w dzień śledzi nagłówki anglojęzyczne, od września zeszłego roku wskazuje na datę 11 sierpnia 2019 roku, która zazwyczaj w języku angielskim jest pisana jak 8/11. Z upływem czasu, coraz więcej osób wskazuje na tę datę, która może mieć doniosłe znaczenie i wiązać się kolejną tragedią, jakiej doświadczy świat. Wydarzenia z przeszłości, liczby, cyfry, słowa, wersety biblijne i numery z nimi powiązane ( jak np. strzelanina w dwóch meczetach w Nowej Zelandii, jednoczesny pożar dwóch świątyń – Al-Aqsa, jednego z najważniejszych meczetow i katedry Notre Dame, czy groźby ISIS w mediach społecznościowych o atakach na Londyn, Nowy Jork i San Francisco oraz inne zapowiedzi w mediach i filmach, wskazują na dwa miasta: San Francisco i Jeruzalem, choć być może także Londyn i Nowy Jork, a także na ewentualne powiązanie ze słynnym mostem „Golden Gate” w San Francisco, noszącym taką samą nazwę, jak „Złota Brama” w starożytnym Jeruzalem, przez ktorą kiedyś ponoć przeszedł Jezus.
Żydzi wierzą, że ich Wielki Mesjasz wkroczy do Jeruzalem przez Złotą Bramę. Brama ta została zamurowana przez muzułmanów, aby zapobiec wkroczenia fałszywego mesjasza ( Antychrysta), bo muzułmanie wierzą, że największym mesjaszem wszechczasów był Chrystus.
Niektórzy syjoniści twierdzą, że Kopuła na Skale, czyli meczet Al-Aqsa, trzecie z najważniejszych miejsc kultu muzułmanów, powstało na miejscu zburzonych swiątyń jerozolimskich i oficjalnie domagają się jego zburzenia.
”Kopuła na Skale (arab. قبة الصخرة Qubbat al-Sakhrah, hebrajski: כיפת הסלע Kippat ha-Sela) to islamska świątynia na Wzgórzu Świątynnym na Starym Mieście w Jerozolimie.” *12 Zburzenie tej świątyni muzułmańskiej musiałoby więc poprzedzić zbudowanie III Świątyni Jerozolimskiej, którejś wzniesienie ma poprzedzić nadejście mesjasza.
Co może się wydarzyć? Mogłoby to być zburzenie tej lub innej świątyni, czy jakieś jeszcze inne dramatyczne wydarzenie, jeszcze bardziej antagonizujace róźne grupy ludzi na całym świecie i będące następnym klockiem pociągającymi za sobą upadek światowego domina. Według przepowiedni biblijnych, szereg tragicznych wydarzeń ma poprzedzić zbudowanie Trzeciej Świątyni, a następnie nadejście wyczekiwanego przez żydów mesjasza. Nowy Porządek Światowy według jego psychopatycznych architektów, ma się wydobyć z chaosu, a więc z powszechnych nieszczęść, zamętu, bólu, cierpienia i rozpaczy.
Jako ciekawostka, patent na HAARP, uznany jako broń „meteoroligiczna”, która może wywołać trzęsienie ziemi, został zatwierdzony 11 sierpnia 1987 roku, a Al-Kaida, której bardziej radykalnym odłamem jest ISIS, powstała ponoć 11 sierpnia 1988 roku.
No cóź, pożyjemy, zobaczymy, czy te wszystkie litery i cyfry będą miały ze sobą bardziej złowrogie powiązanie. Oby tak się nie stało.
W obliczu poważnego kryzysu. Apel do Kościoła i świata
Nie pozwólmy, aby pod pretekstem wirusa wymazane zostały wieki cywilizacji chrześcijańskiej, wprowadzając nienawistną, technologiczną tyranię, w której ludzie bezimienni i bez twarzy mogą decydować o losach świata, sprowadzając nas do wymiaru rzeczywistości wirtualnej – piszą duchowni, w tym hierarchowie, i świeccy występujący z powszechnym apelem zainspirowanym sytuacją na świecie.
Publikujemy całość apelu.
Veritas liberabit vos („Prawda was wyzwoli”) J 8, 32
W obliczu poważnego kryzysu, my, Duszpasterze Kościoła Katolickiego, na mocy udzielonego nam mandatu, uważamy za naszą świętą powinność skierowanie Apelu do naszych Współbraci w Episkopacie, do Kleru, Zakonników, świętego Narodu Bożego i do wszystkich ludzi dobrej woli. Nasz Apel został podpisany także przez intelektualistów, lekarzy, adwokatów, dziennikarzy i przedsiębiorców, którzy zgadzają się z jego treścią, i może być podpisany przez wszystkich, którzy zechcą się do niego przyłączyć.
Fakty wykazały, że pod pretekstem epidemii COVID-19 w wielu przypadkach zostały naruszone niezbywalne prawa obywateli przez ograniczanie w sposób nieproporcjonalny i nieuzasadniony ich podstawowej wolności, w tym również korzystania ze swobody kultu, wypowiedzi oraz przemieszczania się. Zdrowie publiczne nie powinno i nie może stać się usprawiedliwieniem dla deptania praw milionów osób na całym świecie, nie mówiąc już o zwolnieniu władz cywilnych z obowiązku podejmowania działań dyktowanych mądrością i mających na celu wspólne dobro; jest to tym prawdziwsze, im większe są wątpliwości rodzące się u wielu w odniesieniu do rzeczywistego ryzyka zakażenia, niebezpieczeństwa i odporności na wirus. Wiele światowej sławy autorytetów z dziedziny nauki i medycyny potwierdza, że alarm podniesiony przez media w związku z COVID-19 nie wydaje się w pełni uzasadniony.
Na podstawie oficjalnych danych dotyczących wpływu epidemii na liczbę zgonów mamy powody, by sądzić, że istnieją siły, które mają interes w wywoływaniu paniki wśród ludności wyłącznie celem trwałego narzucenia niedopuszczalnych form ograniczania wolności, kontroli osób i śledzenia ich ruchów. Te nieliberalne tryby narzucania są niepokojącym preludium do powstania Rządu Światowego wymykającego się spod wszelkiej kontroli.
Wierzymy też, że w niektórych sytuacjach przyjęte środki ograniczania, w tym zamknięcie działalności handlowej, spowodowały kryzys, który pociągnął na dno całe sektory gospodarki, sprzyjając ingerencji sił zewnętrznych i skutkując poważnymi konsekwencjami społecznymi i politycznymi. Te formy inżynierii społecznej muszą zostać powstrzymane przez tych, na których spoczywa odpowiedzialność rządowa, przez podjęcie środków mających na celu ochronę swoich obywateli, których reprezentują i w interesie których są wysoce zobowiązani do podejmowania działań. Powinniśmy także pomagać rodzinie, komórce społecznej, unikając nierozsądnego karania osób słabych i starszych przez zmuszanie ich do bolesnej izolacji od najbliższych. Kryminalizacja relacji osobistych i społecznych winna być ponadto uważana za niedopuszczalną część planu tych, którzy promują izolowanie jednostek, aby łatwiej je kontrolować i nimi manipulować.
Prosimy środowisko naukowe o czujność, aby terapie wykorzystywane w leczeniu COVID-19 były promowane uczciwie dla wspólnego dobra z dołożeniem wszelkich starań, dla zapobieżenia sytuacji, w której niegodziwe interesy mogłyby wpłynąć na decyzje rządzących i organów międzynarodowych. Nierozsądne jest potępianie środków zaradczych, które okazały się skuteczne i często niedrogie, tylko dlatego, by uprzywilejować formy leczenia lub szczepionki, które nie są równie dobre, lecz gwarantują firmom farmaceutycznym znacznie większe zyski, a tym samym zwiększają wydatki publicznej służby zdrowia. Przypominamy też, jako Duszpasterze, że przyjmowanie przez katolików szczepionek, w których stosowany jest materiał pochodzący od dzieci nienarodzonych poddanych aborcji, jest niedopuszczalne z moralnego punktu widzenia.
Zwracamy się również do Rządzących o zachowanie czujności, by uniknąć stosowania najbardziej rygorystycznych form kontroli ludności – czy to w postaci systemów śledzenia, czy też jakichkolwiek innych form namierzania lokalizacji. Walka z COVID-19, jakkolwiek poważna, nie może być pretekstem do tego, by wtórować niejasnym intencjom podmiotów ponadnarodowych, które mają w tym projekcie potężny interes handlowy i polityczny. W szczególności obywatelom należy zapewnić możliwość odrzucenia takich ograniczeń wolności osobistej, bez nakładania jakichkolwiek kar na osoby, które nie zamierzają skorzystać ze szczepionek, metod śledzenia i wszelkich innych środków o analogicznym charakterze. Warto przyjrzeć się również rażącej sprzeczności działań tych, którzy przez swą politykę dążą do drastycznego zmniejszenia liczby ludności, a jednocześnie przedstawiają się jako zbawiciele ludzkości, nie mając przy tym żadnych politycznych czy społecznych uprawnień. Na koniec, odpowiedzialność polityczna przedstawicieli ludu nie może być absolutnie oddana w ręce techników, którzy wręcz domagają się zwolnienia ich z odpowiedzialności karnej w formie, krótko mówiąc, niepokojącej.
Apelujemy gorąco do mediów o aktywne angażowanie się w prawidłowy przekaz informacyjny, który nie będzie karać odmiennych poglądów przez uciekanie się do form cenzury, co powszechnie ma miejsce w mediach społecznościowych, prasie i telewizji. Prawidłowy przekaz informacji wymaga zapewnienia miejsca tym, których głos odbiega od powszechnie przyjętej opinii, pozwalając obywatelom na świadomą ocenę rzeczywistości, wolną od silnego wpływu działań innych. Demokratyczna i uczciwa konfrontacja jest najlepszym antidotum na ryzyko narzucenia podstępnych form dyktatury, przypuszczalnie gorszych niż te, których w niedawnej przeszłości nasze społeczeństwo było świadkiem powstania i upadku.
Wreszcie, jako Duszpasterze, na których ciąży odpowiedzialność za Dzieci Chrystusa, przypominamy, że Kościół stanowczo domaga się swej autonomii w rządzeniu, w kulcie i w głoszeniu kazań. Owe autonomia i wolność to przyrodzone prawa, których Jezus Chrystus udzielił Kościołowi do realizacji jego celów. Z tego powodu, jako Duszpasterze, stanowczo domagamy się prawa do samodzielnego podejmowania decyzji w kwestii odprawiania Mszy Świętej i udzielania Sakramentów, podobnie jak żądamy pełnej autonomii w sprawach podlegających naszej bezpośredniej jurysdykcji, takich jak, tytułem przykładu, normy liturgiczne oraz sposoby sprawowania Komunii i Sakramentów. Niezależnie od powodów państwo nie ma prawa ingerować w suwerenność Kościoła. Współpraca Władzy Kościelnej, nigdy nie negowana, nie może być uwikłana przez władzę cywilną w jakiekolwiek formy zakazywania lub ograniczania kultu publicznego lub posługi kapłańskiej. Prawa Boga i wiernych są najwyższym prawem Kościoła, z którego on nie zamierza ani nie może zrezygnować. Prosimy o zniesienie ograniczeń w sprawowaniu funkcji publicznych.
Prosimy osoby dobrej woli, aby nie rezygnowały ze spoczywającego na nich obowiązku współpracy na rzecz wspólnego dobra – każdego wedle swego stanu i możliwości oraz w duchu braterskiego miłosierdzia. Współpraca ta, pożądana przez Kościół, nie może jednak oddalić się od poszanowania Prawa naturalnego ani od zapewnienia jednostkom wolności. Ciążące na obywatelach obowiązki cywilne wiążą się z uznaniem ich praw przez państwo.
Wszyscy jesteśmy wezwani do oceny obecnych faktów zgodnie z nauką głoszoną przez Ewangelię. Wymaga to dokonania wyboru: albo z Chrystusem, albo przeciwko Chrystusowi. Nie pozwólmy dać się onieśmielić czy zastraszyć przez kogoś, kto wmawia nam, że jesteśmy mniejszością: Dobro jest powszechniejsze i potężniejsze niż to, w co świat chce, byśmy uwierzyli. Walczymy z niewidzialnym wrogiem, który rozdziela obywateli, separuje dzieci od rodziców, wnuki od dziadków, wiernych od ich duszpasterzy, uczniów od nauczycieli, klientów od sprzedawców. Nie pozwólmy, aby pod pretekstem wirusa zostały wymazane wieki cywilizacji chrześcijańskiej, wprowadzając nienawistną technologiczną tyranię, w której ludzie bezimienni i bez twarzy mogą decydować o losach świata, sprowadzając nas do wymiaru rzeczywistości wirtualnej. Jeśli to jest plan, do którego zamierzają nas skłonić możni tej ziemi, niechaj wiedzą, że Jezus Chrystus, Król i Pan Historii, obiecał, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18).
Powierzamy Rządzących oraz wszystkich tych, którzy rządzą losami narodów, Wszechmogącemu Bogu, aby ich oświecał i prowadził w tych momentach wielkiego kryzysu. Niech pamiętają, że tak jak Pan będzie sądził nas, Duszpasterzy, za powierzone nam stado, tak będzie sądził Rządzących za lud, którego mają obowiązek bronić i nim rządzić.
Módlmy się z wiarą do Pana, aby chronił Kościół i świat. Niech Najświętsza Dziewica, Wspomożycielka Chrześcijan, zmiażdży głowę starodawnego Węża i zniweczy plany dzieci żyjących w ciemności.
8 maj 2020
Matki Bożej Różańcowej w Pompejach
Sygnatariusze:
DUCHOWNI:
Carlo Maria Viganò, arcybiskup, nuncjusz apostolski
kard. Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary
kard. Joseph Zen Ze-kiun, emerytowany biskup Hong Kongu
kard. Janis Pujats, emerytowany arcybiskup Rygi
Luigi Negri, emerytowany arcybiskup Ferrara-Comacchio
Joseph Strickland, biskup Tyler w Teksasie
Tomasz Peta, arcybiskup Astany
Athanasius Schneider, biskup pomocniczy Astany
Jan Paweł Lenga, emerytowany arcybiskup Karagandy
Rene Henry Gracida, emerytowany biskup Corpus Christi
Andreas Laun, emerytowany biskup pomocniczy Salzburga
o. Serafino Lanzetta, teolog
o. Alfredo Maria Morselli, teolog
o. Curzio Nitoglia, teolog
DZIENNIKARZE, REDAKTORZY, PISARZE:
Dr Aldo Maria Valli, dziennikarz
Dr Magdi Cristiano Allam, pisarz
Dr Giulio Meotti, dziennikarz
Dr Marco Tosatti, dziennikarz
Claudio Messora, dyrektor Byoblu.com
Dr Robert Moynihan, pisarz, dziennikarz
Jeanne Smits, dziennikarz
Dr Olivier Figueras, dziennikarz
Dr Cesare Sacchetti, dziennikarz
Prof. Giorgio Nicolini, dyrektor Tele Maria
Michael J. Matt, redaktor The Remnant
John-Henry Westen, współzałożyciel, redaktor naczelny LifeSiteNews.com
Vittoria Alliata di Villafranca, dziennikarz i pisarz
Maria Guarini, redaktor
Prof. Francesco Lamendola
António Carlos de Azeredo, redaktor
José Narciso Pinto Soares, doradca redakcyjny
Dr Massimo Rodolfi
Riccardo Zenobi, pisarz
Danilo Quinto, pisarz
Olivier Valette, pisarz
LEKARZE, IMMUNOLODZY, WIRUSOLODZY, BADACZE:
Dr Stefano Montanari, dyrektor naukowy laboratorium nanodiagnostyki w Modenie
Dr Antonietta Gatti, kierownik badań w laboratorium nanodiagnostyki w Modenie
Prof. Alessandro Meluzzi, psychiatra
Dr Anna Rita Iannetti, lekarz, PNEI, medycyna biointegrowana
Dr Fabrizio Giudici, chirurg urazowy
Dr Rosa Maria Roccaforte, kardiolog
Dr Silvana De Mari, lekarz
Dr Maria Grazia Sordi, psycholog
Dr Roberto Marrocchesi, dietetyk
Dr Mario Sinisi
Dr Antonio Marcantonio
PRAWNICY:
Dr Angelo Giorgianni, sędzia
João Freire de Andrade, prawoznawca
prawnik Francesco Fontana
prawnik Luigi Valenzise
prawnik Fabio Candalino
prawnik Luca Di Fazio
prawnik Massimo Meridio
Dr Gianni T. Battisti, prawnik
prawnik Piero Peracchio
prawnik Paola Bragazzi
prawnik Luís Freire de Andrade
prawnik Heitor A. Buchaul
prawnik Maître Olivier Bonnet
WYKŁADOWCY, NAUCZYCIELE I AKADEMICY
Hon. Prof. Vittorio Sgarbi, krytyk sztuki, eseista
Prof. Matteo D’Amico
Prof.ssa Mafalda Miranda Barbosa
Prof. Francesca Maimone
Prof. Martino Mora, filozof
Prof. Massimo Viglione, historyk i eseista
Prof. Elisabetta Sala, nauczyciel i pisarz
Dr Ing. Alessandro Peracchio
Dr Luca Scantamburlo
Prof. Rosa Maria Bellarmino
Steven Mosher, przewodniczący Population Research Institute
Prof. Emeterio Ferrés Arrospide, Uniwersytet w Coimbrze
Prof. Ibsen Noronha
Prof. ing. Amadeu Teixeira Fernandes, Uniwersytet w Georgetown
Dr José Filipe Sepúlveda da Fonseca
Dr Alfonso Martone, CNR Italy
Dr Luís Ferrand d’Almeida
Ing. Roberto Imparato
STOWARZYSZENIA:
Stowarzyszenie Atman – przewodnicząca Manuela Baccin
Stowarzyszenie Riprendiamoci Il Pianeta – przewodnicząca Magda Piacentini
Movimento 3V – Vaccini Vogliamo Verità – sekretarz Luca Teodori
Stowarzyszenie Libera Scelta – przewodnicząca Alessandra Bocchi
Iustitia in Veritate – dyrektorzy
Stowarzyszenie Una Vox – przewodniczący Calogero Cammarata
Comitato Famiglia e Vita – przewodniczący Franco Rebecchi
Confederazione dei Triarii
AURET, Autismo, Ricerca e Terapie – przewodniczący Roberto Mastalia
Stowarzyszenie Vita al Microscopio – przewodniczący Nino Ferri
Texas Right to Life – Jim Graham
Cleveland Right to Life – Molly Smit
Epidemia zmieni nasze życie na zawsze. Bill Gates mówi o nastaniu „Nowej Normalności”
Na portalu Money.pl został opublikowany wywiad z Billem Gatesem mówiący o mającym nadejść po pandemii Nowym Porządku Światowym, Gates użył słów ” Nowa Normalność” w której wszystkie ruchy obywateli będą kontrolowane przez nadzór wysoko zaawansowanej technologii na wzór Chiński, a wszystko to oczywiście dla naszego dobra w obawie przed zakażeniem.
Artykuł Money.pl z 4 maja 2020r.
Miliarder mówi wprost, że gdy zagrożenie minie, nasz świat zmieni się nie do poznania. Ale – i tu dobra wiadomość – do tych zmian możemy się zaadaptować. Podczas niedawnej audycji, przeprowadzonej na platformie LinkedIn, Gates definiował „nową normalność”…
Jako przykład Bill Gates wymienia podróżne służbowe. Po co wysyłać pracownika w delegacje do klienta, skoro spotkanie można zorganizować przy pomocy wideokonferencji?
Skoro o konferencjach mowa, nie umknęło uwadze przedsiębiorcy, że jedną z branż, która najmocniej odczuła skutki kryzysu, jest właśnie branża eventowa. Różne imprezy, konferencje czy koncerty zostały odwołane lub przeniosły się do internetu…
– Bliscy, którzy nie widzieli się od lat, widzą się teraz codziennie. Ludzie dzielą się treningami i wirtualnymi imprezami, nadając swoim kontaktom fizyczny wymiar. Oczywiście, ma to też swoje mniej przyjemne konsekwencje. Wierzę jednak, że rosnąca akceptacja technologii, która pomoże nam poczuć się połączonymi, przyniesie trwałe korzyści – mówił szef komunikatora w rozmowie z „Fast Company”.
Jak widzimy w „Nowej Rzeczywistości” kontakty międzyludzkie będą ograniczone, zamiast spotkań towarzyskich w małym czy większym gronie będą telekonferencje poprzez urządzenia takie jak Messenger czy inne aplikacje śledzące i nagrywające naszą aktywność w sieci.
W nowym świecie niewiele z naszej aktywności zdoła umknąć oku czy uchu Wielkiego Brata, nadeszła zapowiadana przez dekady Era Technokracji Zbigniewa Brzezinskiego.
Zbigniew Brzeziński był częścią globalnej elity oraz prawą ręką Davida Rockefellera, z którym stworzył organizację Komisji Trójstronnej (Trilateral Commission), był nazywany „szarą eminencją” Rady Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations- CFR) oraz regularnym członkiem w spotkaniach Grupy Bilderberg.
w 1982 roku w swojej książce „Between Two Ages: America’s Role In the Technotronic Age”, opowiadał się za ‘zewnętrzną kontrolą ludności” przez rządzącą elitę za pomocą nowoczesnych, zwłaszcza elektronicznych, technologii. Oto, co on dosłownie pisał w tej książce:
„W erze technotronicznej powstaje stopniowo, krok po kroku, coraz bardziej kontrolowane społeczeństwo. Takie społeczeństwo będzie zarządzane przez elity, które nie będą popierać tradycyjnych wartości. I szybko będzie możliwe śledzenie i kontrola praktycznie każdego obywatela, będzie można gromadzić najintymniejsze informacje o każdym obywatelu i przechowywać je w specjalnych teczkach elektronicznych. I władze wtedy zdołają bezpośrednio korzystać z tych teczek, w razie takowej potrzeby!”
I dalej Brzeziński pisze:
„W społeczeństwie technotronicznym tendencja będzie szła w kierunku sprowadzenia milionów pojedynczych i niezwiązanych ze sobą obywateli w łączną masę, która będzie łatwo rządzona i kierowana przez charyzmatyczne i sympatyczne osobistości. Ci charyzmatyczni ludzie, do zarządzania masami, będą wykorzystywali najnowocześniejsze technologie komunikacyjne ażeby kierunkować emocje ludzkie i ludzkie myśli”
“Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny.” – George Orwell “1984”
Katolicy otwarci i „nowy wspaniały Kościół”. Bez księdza – i bez sakramentów
Od 1700 lat nie zdarzyło się, by katolicy nie mogli uczestniczyć we Mszy świętej i przystępować do sakramentów. Obostrzenia nakładane przez państwa w związku z epidemią są dla wierzących olbrzymią tragedią. Okazuje się jednak, że wielu przedstawicieli tak zwanego katolicyzmu otwartego patrzy na ten dramat zupełnie inaczej. Ich zdaniem koronawirus może „uleczyć” polski katolicyzm, bo zrozumieliśmy, że ksiądz nie jest nam potrzebny do zbawienia, Bóg jest także poza kościołem, a oglądanie liturgii w telewizji jest nawet lepsze od realnego w niej uczestnictwa.
Tragedia? Nie dla wszystkich!
Niemal we wszystkich krajach świata cywilizacji chrześcijańskiej kościoły są w obliczu pandemii SARS-CoV-2 zamykane, a wiernym albo całkowicie odcina się możliwość uczestnictwa we Mszy świętej i przyjmowania sakramentów, albo przynajmniej poważnie ją ogranicza. W niektórych państwach obostrzenia wprowadzane są przez świeckie władze wbrew stanowisku biskupów, w innych to sami hierarchowie zamykają kościoły wyprzedzając posunięcia rządowe. Sytuacja jest oceniana bardzo różnie; niektórzy sądzą, że wprowadzane restrykcje są konieczne wobec zagrożenia zakażeniem, inni uważają, że kościoły potraktowano bardzo niesprawiedliwie, zwłaszcza w porównaniu ze zgodą państw na otwarcie sklepów czy funkcjonowanie zbiorowej komunikacji. Niezależnie od ocen zasadności podjętych środków zdawałoby się, że wszyscy katolicy uznają rzecz za tragedię i jeżeli nawet pogodzą się z niemożnością prowadzenia normalnego życia chrześcijańskiego, to uczynią to tylko z najwyższym bólem, gorąco wyczekując zmiany tej trudnej sytuacji.
Przecież jak przypominał św. Jan Paweł II w Ecclesia de Eucharistia, Kościół żyje z Eucharystii, a ustanowienie Sakramentu Ołtarza jest „momentem decydującym dla tworzenia się Kościoła”. Nie można lekceważyć jej wspólnotowego wymiaru. „Jak pokazuje codzienne doświadczenie, początkom rozdziału między ludźmi, tak bardzo zakorzenionego w ludzkości z powodu grzechu, przeciwstawia się odradzająca jedność moc Ciała Chrystusa. Eucharystia, budując Kościół, właśnie dlatego tworzy komunię pomiędzy ludźmi” – pisał papież, powołując się na słowa św. Pawła Apostoła: „Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (1 Kor 10, 16-17). Chrześcijanie, jak uczą Dzieje Apostolskie, od samego początku zbierali się na łamaniu chleba w pierwszym dniu po szabacie; Apostoł Narodów pouczał: „Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem” (Hbr 10, 25). Jak przypomniał niedawno kard. Walter Brandmüller krytykując zamykanie kościołów z powodu epidemii: w 304 roku skazano na śmierć 49 chrześcijan – tylko za to, że gromadzili się na niedzielnej Eucharystii. „Nie możemy żyć bez sprawowania celebry dnia Pańskiego”- mówił jeden z nich idąc na śmierć. Powtórzmy: nie możemy żyć bez sprawowania celebry dnia Pańskiego!
Niestety, te prawdy wydają się być dziś zapominane. Lektura mediów związanych z tak zwanym katolicyzmem otwartym pokazuje, że bardzo wielu katolickich publicystów i dziennikarzy, w tym księży, uważa epidemię koronawirusa za błogosławieństwo, które pozwoli katolikom w Polsce uzdrowić swoją „chorą” religijność i dostrzec, na czym tak naprawdę polegać winna wiara chrześcijańska. Poniżej prezentuję Państwu subiektywny wybór najbardziej znamiennych wypowiedzi z takich tytułów prasowych jak „Więź”, „Tygodnik Powszechny” czy „Deon”. Muszę przyznać, że choć już wcześniej podchodziłem do nich z bardzo poważnym sceptycyzmem, to lektura artykułów i komentarzy poświęconych epidemii koronawirusa wprawiła mnie wprawdzie osłupienie.
Brak Eucharystii „naprawi” polski katolicyzm?
Z zaskakującymi tezami o wpływie koronawirusa na religijność Polaków wystąpił na łamach „Więzi” ks. prof. Alfred Wierzbicki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Kapłan ten w artykule z 16 marca przekonywał, że głębia naszej wiary nie zależą od „od wody święconej, Komunii ustnej, a nawet od obecności fizycznej na Mszy w skupiskach ludzi, którzy mogą zarażać groźnym wirusem”. Utrzymywał też, jakoby obecna sytuacja domagała się „ograniczenia nabożeństw, a nawet ich całkowitego publicznego zawieszenia”. Na tym jednak nie koniec. Ks. Wierzbicki stwierdził bowiem, co następuje:
„Zamknięcie kościołów, czy tylko ograniczenie dostępu do nich, paradoksalnie może być ozdrowieńcze dla naszej religijności, może pomóc nam odróżniać rzeczy istotne od wtórnych, odkrywać na nowo religijną tęsknotę i międzyludzką solidarność”.
Analogiczną narrację, tym razem na łamach „Tygodnika Powszechnego”, zaprezentował ks. Adam Boniecki. W tekście z 20 kwietnia pisał, że Polacy zaczęli korzystać z praktyk „w sposób magiczny”, a nasz katolicyzm „zdominowała obrzędowość”, która „ma niewiele wspólnego z wiarą”. Stąd, stwierdził kapłan, czas koronawirusa można potraktować „jako kurację z klerykalizmu”. „Nagle się okazało, że ksiądz nie jest nam niezbędnie potrzebny do zbawienia” – stwierdził kapłan.
Modlitwa do ekranu „doskonalsza” niż przed Najświętszym Sakramentem?
Popularne dziś oglądanie transmisji Mszy świętych nie może być rozumiane jako choćby substytut udziału w liturgii. Patrzenie w ekran, choćby nawet pobożne, nie jest uczestnictwem w Mszy świętej. Przypomniał o tym niedawno bp Andrzej Czaja z Opola, wskazując, że oglądanie na żywo celebracji Mszy to jedynie forma „duchowej łączności”, ale nic ponadto. Ba, przed zbytnim skupieniem się na transmitowanej liturgii przestrzegał nawet papież Franciszek, wskazując w jednej z homilii, że Kościoła i sakramentów nie da się przenieść do świata wirtualnego. Inne jednak zdanie mają na ten temat przedstawiciele katolicyzmu otwartego. W ich ocenie we Mszy świętej nie tylko da się uczestniczyć na odległość, ale podobne działania mogą nawet być doskonalsze i lepsze, od normalnego udziału w liturgii.
W cytowanym już tekście ks. Adam Boniecki przekonywał, że oglądanie Mszy jest równie dobre, co udział w niej. „Jeśli Eucharystia, przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, jest działaniem Boga, to dlaczego ta sprawowana daleko od nas, w którą się włączamy duchowo, oglądając ją w telewizji, ma być mniej ważna od tej, w której uczestniczymy na miejscu, w kościele? Czy od Boga oddzielają nas ziemskie kilometry? Czy istotny jest zasięg głosu księdza, głośnika, a może miejsce w pierwszej ławce?” – stwierdził. „Nie musisz pędzić do kościoła – możesz uczestniczyć w mszy przy telewizorze. Nie musisz iść do spowiedzi – wzbudź w sobie żal za grzechy. Nie pędź do komunii – bo komunia to także pragnienie spotkania z Chrystusem” – przekonywał następnie.
Jeszcze dalej posunął się ks. Dariusz Piórkowski SJ. Na łamach portalu Deon.pl raczył napisać: „Eucharystia, którą oglądamy w mediach, dzieje się naprawdę i na żywo. To nie film czy sztuka teatralna. Słuchamy prawdziwego Słowa. Jesteśmy świadkami i uczestnikami religijnego wydarzenia”. I dalej: „Media dają nam możliwości, których wcześniej ludzie nie posiadali. Słowo Boże słuchane przez media może nas tak samo poruszyć jak Słowo słuchane w kościele. To wielkie dobrodziejstwo płynące z postępu technicznego” – przekonywał. Wreszcie padły słowa po prostu straszne:
„Oglądając Eucharystię za pośrednictwem medium audiowizualnego nie jesteśmy obecni tam fizycznie, ale możemy być obecni intencją, świadomością, czyli duchem. W pewnym sensie, jest to doskonalsza forma obecności”.
A zatem dla ks. Piórkowskiego „doskonalej” jest oglądać Mszę, niż w niej uczestniczyć? Trudno pogodzić się z tym, że tak głęboko niekatolickie i dramatycznie bolesne słowa przeczytać można na portalu jezuickim czytanym przez setki tysięcy katolików w Polsce…
W tę samą przedziwną narrację wpisał się też bp Adrian Galbas z Ełku. Hierarcha ten na antenie radia Siódma9 stwierdził, że „uczestnictwo we Mszy świętej w sposób pośredni przez transmisję” jest „wielką możliwością”, a ludziom trzeba tłumaczyć, że w niedzielę mają „nie iść do kościoła”, tylko Mszę oglądać, bo to jest jakoby „uczestnictwo we Mszy świętej, tylko w innej formie”. „Pójście do kościoła jest w tej chwili wbrew miłości bliźniego i wbrew miłości własnej” – stwierdził. Jego wypowiedź szeroko zacytował portal Deon.pl.
Wirtualizację życia kościelnego pochwalać też zdawał się ks. Wacław Oszajca SJ. Na łamach „Więzi” próbował wykazywać, że Komunia duchowa „stoi przed komunią sakramentalną, poprzedza ją i decyduje o jej skuteczności”; na łamach Deon.pl przekonywał też, że „zbawienie nie zależy jedynie, ani przede wszystkim, od chodzenia, czy niechodzenia do kościoła”. Pana Jezusa według jezuity „nie można zamykać w kościele, w obrzędzie, w liturgii”; także my nie możemy „siebie zamykać w obrębie świątyni, jak też doktryny”. W dobie koronawirusa „chrześcijański szabat” musi „ustąpić prawu miłości”, to znaczy: wierni nie mogą chodzić do kościoła. Powołując się na ks. Karla Rahnera ks. Oszajca deprecjonował Mszę świętą, pisząc, że jest to dzieło Kościoła tworzone oczywiście pod natchnieniem Ducha Świętego, ale też ducha czasu, ducha tego świata”.
Jakby tego było mało, „Więź” 30 marca nagłośniła homilię czeskiego ks. Tomáša Halíka, według którego choć nie chodzimy dziś do kościoła, to „ani o jotę nie jesteśmy chrześcijanami mniej”. Chodzenie na Mszę świętą jest bowiem „na pewno naturalne i dobre”, ale zarazem „jak widać, nie na tym stoi chrześcijaństwo”. Wreszcie nieco później, również na łamach „Więzi”, cytowany tu już ks. Dariusz Piórkowski SJ krytykował tych duszpasterzy, którzy za wszelką cenę starali się umożliwić wiernym dostęp do sakramentów. W jego ocenie tym, którzy próbują „ratować co się da”, tak naprawdę nie chodzi o „spowiedź i łaskę”, ale raczej o „lęk przed utratą czegoś, co sami zbudowaliśmy”. Według kapłana jest możliwe, że część wiernych już nie wróci do kościołów, ale lęk Kościoła o to odsłania jedynie „słabość wiary tych, którzy może już nie wrócą”. Dlaczego katolicki kapłan wyszydza tych, którzy na rozmaite nowatorskie i kreatywne sposoby wychodzą do wiernych?…
Przeciwko otwieraniu kościołów
Gdyby to miało zależeć od przedstawicieli opisywanego tu nurtu katolicyzmu, to otwarcia kościołów moglibyśmy się nie doczekać nigdy. Redaktor naczelny portalu Deon.pl Piotr Żyłka już na początku epidemii w Polsce ogłosił, że on do kościoła nie pójdzie; później obwieścił, że oglądał transmisję Mszy świętej celebrowanej przez abp. Grzegorza Rysia, a ten pouczał, iż „miejsce modlitwy nie ma znaczenia”. Wtórował mu Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”, który zamknięcie kościołów dla wiernych ocenił jako „zdanie egzaminu” przez polskich hierarchów. Na łamach tegoż samego tygodnika podobnie wypowiedział się Piotr Sikora. Dziennikarz przyznał, że Bóg wprawdzie „jest w Eucharystii”, ale przecież „jest też poza nią”; dlatego dzisiaj „nie ma powodów, by ryzykować życie i zdrowie, gdy cały czas jest dla nas dostępny”.
Z pomocą pospieszył zwolennikom zamkniętych świątyń kandydat na prezydenta RP, Szymon Hołownia. Już 12 marca polityk nawoływał do udzielania Komunii świętej tylko na rękę oraz zachęcał, by „kto nie musi” nie szedł do kościoła. Twierdził też, że państwo polskie może zamknąć kościoły samodzielnie na podstawie konkordatu; taki krok Hołownia uznawał zresztą za rozsądny, bo „sytuacja epidemiologiczna może być różna”. Po świętach Zmartwychwstania Pańskiego retoryka Hołowni zaostrzyła się. Na Twitterze bardzo ostro skomentował apel abp. Stanisława Gądeckiego skierowany do premiera Mateusza Morawieckiego o poluzowanie restrykcji nałożonych na kościoły. Hołownia wyznał, że gdy to słyszy, to „zaczyna się w nim gotować”, bo przecież otwarcie kościołów „nie pomoże polskiej gospodarce”. Według kandydata na prezydenta „ci ludzie [scil. biskupi – red.] mają priorytety w innych miejscach, niż większość”. Następnie wyśmiewał Hołownia postulat otwarcia kościołów w sytuacji, gdy „upadać będą zakłady fryzjerskie, różnego rodzaju sklepy, obowiązywać będzie 1000 różnych restrykcji”. „Najważniejsze, żeby do kościoła mogło więcej ludzi” – mówił kpiarsko.
Taką samą narrację zaprezentował ks. Adam Boniecki; redaktor senior „Tygodnika Powszechnego” w artykule z 13 kwietnia skrytykował głosy domagające się otwarcia kościołów dla wiernych jako wołanie o „przywileje”. Utrzymywał, że trudno mu jest dostrzec motywacje kierujące tymi, którzy chcą, by na Mszę święta przychodzić mogło więcej niż pięciu katolików. Zdaniem ks. Bonieckiego podobne postulaty doprowadzą wyłącznie do tego, że Kościół wyjdzie na takiego, co to „znów zabiegał o bycie beneficjentem przywilejów”.
O co tutaj chodzi?
Można zadać pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? Skąd biorą się katolicy, w tym księża, którzy zdają się być zadowoleni z zamknięcia kościołów i braku dostępu do sakramentów? Dlaczego wychwalają tę dramatyczną sytuację jako okazję do oczyszczenia religijności, twierdzą, że Mszę lepiej oglądać niż na niej być? Twierdzą oni, że w historii Kościoła wiele razy chrześcijanie nie mogli spełniać obowiązku niedzielnego, bo nie było księży – czy to w Japonii, czy w krajach komunistycznych. A jednak jak pokazują liczne przykłady, nie tylko z Abiteny, ale także i z czasów znacznie nowszych, by wymienić tylko potajemne Msze święte w Auschwitz: chrześcijanie nigdy nie wahali się ryzykować wszystkiego dla uczestnictwa w Eucharystii. Czy dzisiaj można powiedzieć: zrobiliśmy wszystko, co możliwe, otwierając ogromne katedry dla kilku czy kilkunastu wiernych?
Wydaje się, że ta niesamowita krytyka otwartych kościołów jest wyrazem bardzo głęboko zakorzenionej postawy, którą nazwałbym „eklezjalną ojkofobią”. Dla przedstawicieli katolicyzmu otwartego nic nie jest gorsze, niż katolicyzm polski, z jego pobożnością ludową, długimi kolejkami do spowiedzi wielkanocnej, na tle Europy wciąż dużym odsetkiem dominicantes. Można odnieść wrażenie, że w cytowanych wypowiedziach widać tęsknotę za zupełnie nowym modelem katolicyzmu, takim, w którym wiara przeżywana będzie bardziej prywatnie, częściej poza kościołem; modelem, w którym znaczenia nie będzie mieć już podział na duchownych i świeckich. To katolicyzm głęboko rewolucyjny, naznaczony dążeniem do wywrócenia przyrodzonego porządku i zastąpienia niezmiennych zasad własnym widzimisię. Opisane wyżej postawy cechuje pęd do wymyślenia Kościoła na nowo, przekonanie, że liberalne elity wiedzą lepiej, jak ukształtować wiarę katolicką i formy jej przeżywania. Trudno o większą pychę. Kolejny raz trzeba powtórzyć: strzeżmy się katolicyzmu „otwartego”.
Paweł Chmielewski
Read more: http://www.pch24.pl/katolicy-otwarci-i-nowy-wspanialy-kosciol–bez-ksiedza—i-bez-sakramentow,
„Washington Times” o COVID-19: to nie pandemia a wielkie oszustwo medialne
Amerykański dziennik „Washington Times” opublikował analizę, z której jednoznacznie wynika, że nie mamy obecnie do czynienia z żadną pandemią, a jedynie ze sztucznie rozdmuchaną medialną wrzawą. Wskazują na to m.in. dostępne dane dotyczące zachorowalności, liczby zgonów oraz działania podjęte w walce z chorobą. Jak podkreślono „wirus SARS-CoV-2 to nie czarna śmierć, ani nawet grypa sezonowa”.
Do zeszłego wtorku z powodu COVID-19 miało umrzeć 56 749 Amerykanów. Gazeta wskazuje, że w porównywalnym okresie w latach 2017-2018 na grypę sezonową zmarło ponad 80 tys. osób”.
Dziennik przypomina także, że zaledwie kilka tygodni temu światowi eksperci ostrzegali, iż na chorobę wywoływaną przez koronawirusa umrze co najmniej 1,7 miliona Amerykanów. Potem zmieniono modele wyliczeń i symulacje, i ogłoszono, że umrze od 100 tys. do 240 tys. osób.
Obecnie główny model, na którym opiera się grupa zadaniowa Białego Domu do spraw zwalczania koronawirusa, przewiduje, że do końca sierpnia umrze w USA około 70 tys. osób.
„Washington Times” wskazuje, że gdy koronawirus rozprzestrzeniał się w Chinach, a następnie w Europie „amerykańskie media z zapartym tchem informowały niemal z zapartym tchem, każdą przerażającą liczbę chorych i zmarłych”. Tym samym skutecznie wystraszyli Amerykanów, z których wielu zdecydowało się pozostać w domu przez ostatnie 40 dni, wychodząc jedynie sporadycznie po zakupy.
Dziennik podaje kilka faktów, wskazujących, że mamy do czynienie nie z pandemią a z „wrzaskiem medialnym”.
Ostatnie badanie przeciwciał przeprowadzone na Uniwersytecie Stanforda sugeruje, że śmiertelność spowodowana wirusem wynosi prawdopodobnie od 0,1 do 0,2 proc. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oszacowała, że śmiertelność jest od 20 do 30 razy wyższa i wezwała do wprowadzenia polityki izolacji.
W Nowym Jorku, w amerykańskim epicentrum pandemii, śmiertelność osób w wieku od 18 do 45 lat wynosi 0,01 proc., co oznacza, że umiera 10 na 100 tys. zarażonych. Jednak śmiertelność osób w wieku 75 lat i starszych jest 80 razy większa. W przypadku dzieci poniżej 18 roku życia wskaźnik śmiertelności wynosi 0,0.
Ponad połowa zgonów z powodu COVID-19 w Europie miała miejsce w zakładach opieki długoterminowej lub w domach opieki społecznej. Do tej pory również na tego typu ośrodki przypada co najmniej jedna piąta zgonów zarejestrowanych w Stanach Zjednoczonych.
Według najnowszych badań, prawie wszyscy pacjenci hospitalizowani z powodu koronawirusa w Nowym Jorku cierpieli na inne schorzenia.
„Dane medyczne dotyczące 5 700 pacjentów hospitalizowanych w ramach systemu opieki zdrowotnej Northwell, w którym przebywało najwięcej pacjentów w kraju w trakcie pandemii, wykazały, że 94 proc. z nich miało więcej niż jedną chorobę inną niż COVID-19”, donosi Fox News.
Badanie wykazało, że 42 proc. pacjentów miało nadwagę, a 53 proc. cierpiało z powodu nadciśnienia. Inni cierpieli na różne dolegliwości.
Dziennik podaje także, że miliony Amerykanów już się zaraziło koronawirusem, kwestionując zaniżone liczby Johns Hopkins University. W miniony wtorek według uczonych z Johns Hopkins miało być zarażonych około 988 tys. Amerykanów.
Badanie przeciwciał przeprowadzono w zeszłym tygodniu w Nowym Jorku sugeruje jednak, że co piąty Amerykanin (21,2 proc.) już przeszedł zakażenie. W Nowym Jorku mieszka 8,5 miliona ludzi, co oznaczałoby, że wirus miało 1,8 miliona nowojorczyków – donosi gazeta.
Z powodu COVID-19 miało umrzeć w mieście16 tys. 249 osób (śmiertelność wyniosła 0,89 proc., znacznie mniej niż podawały media).
Wyniki badania przeprowadzonego dwa tygodnie temu w Los Angeles sugerują, że aż 442 tys. mieszkańców hrabstwa Los Angeles mogło już zostać zarażonych koronawirusem na początku kwietnia, co stanowi liczbę znacznie wyższą niż 8 tys. potwierdzonych wówczas przypadków. Badanie sugeruje, że śmiertelność z powodu wirusa może wynosić zaledwie 0,18 proc., co oznacza, że faktyczny wskaźnik zgonów w mieście jest znacznie niższy niż podano w raporcie.
„Daily Mail” informował w ub. tygodniu, że z powodu koronawirusa może umrzeć 70 razy mniej pacjentów niż sugerują oficjalne dane na temat śmierci w Wielkiej Brytanii. Podobny wskaźnik śmiertelności – 0,19 proc. – stwierdzono w badaniu mieszkańców w Helsinkach w Finlandii.
Dr Justin Silverman szacuje, że w Stanach Zjednoczonych w okresie od 8 marca do 28 marca miało miejsce 8,7 miliona zakażeń koronawirusem. A od 17 kwietnia 10 proc. Amerykanów zostało zarażonych, czyli około 33 milionów osób.
„Washington Times” obwinia media za alarmistyczne doniesienia, które zdołały skutecznie przestraszyć obywateli do tego stopnia, że dobrowolnie zgodzili się na zamknięcie całej gospodarki. Będzie to miało ogromne skutki prawdopodobnie w ciągu najbliższej dekady, a może i następnej.
Nawet gdy stany zaczynają się ponownie otwierać – w oparciu o dane, które pokazują o wiele niższy wskaźnik śmiertelności niż zgłaszano i znacznie szersze rozprzestrzenienie się wirusa – media nadal straszą „przerażającą” śmiertelnością wirusa.
„COVID-19 to w najgorszym przypadku zła grypa. Media powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za mówienie nam co innego, zanim poznają fakty” – puentuje „The Washington Times”.
Źródło: washingtontimes.com
AS
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
Wdać z tego, że dzisiaj nie umiera się ze starości tylko na koronawirusa. I do tego na siłę kremują ciała.
taki 1Media to pikuś. Co z rządem warszawskim? Jak pociągnąć do odpowiedzialności Morawieckiego, Szumowskiego i Dudę? Powinni zostać natychmiast oskarżeni za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu i internowani do co najmniej aresztów domowych.
tolekbananNo my to już wiemy, dziennikarze to wiedzą, najprawdopodobniej cały czas wie to rząd – przecież mają wszystkie narzędzia i dane statystyczne… To dlaczego jest jak jest? Minister Szumowski już w 2017r powoływał się na Gatesa jako eksperta “biomedu”.
Wojtek“Media powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za mówienie nam co innego, zanim poznają fakty” CZY TYLKO MEDIA?
Ryś
30 Sekund Do Dwunastej (245) ”Kwantowy Znak Bestii – 666
Ostatnie Sekundy
Najnowsze Wiadomości W Świetle Proroctw Biblijnych
„Ewangeliczni pastorzy w Stanach Zjednoczonych biją na alarm – nawołują aby absolutnie i pod żadnym pozorem, nie tylko się nie szczepić przeciwko Covid-19 ale też nie testować na jego obecność. https://www.facebook.com/demoncs/videos/2918656074862138/?hc_location=ufi.
Współzałożyciel firmy Microsoft, Bill Gates, wprowadzi na rynek wszczepialne kapsułki, które mają „certyfikaty cyfrowe”. Będą pokazywały kto został przetestowany na obecność koronawirusa, lub został zaszczepiony przeciwko niemu. Gates ujawnił to 18 marca 2020, podczas sesji Reddit „Ask Me Anything”, odpowiadając na pytania dotyczące tzw. pandemii koronowirusa. https://biohackinfo.com/news-bill-gates-id2020-vaccine-imp…/
Gates odpowiadał na pytanie, w jaki sposób firmy będą mogły działać przy zachowaniu dystansu społecznego, i powiedział: „W końcu będziemy mieli cyfrowe certyfikaty, aby pokazać, kto wyzdrowiał, przetestował się, lub kiedy otrzymał szczepionkę.”
„Cyfrowe certyfikaty”, o których wspominał Gates, to wszczepialne „QUANTUM-DOT TATTOOS” http://news.rice.edu/…/quantum-dot-tattoos-hold-vaccinatio…/ nad którymi badacze pracują w celu prowadzenia dokumentacji szczepień. W grudniu ubiegłego roku naukowcy ujawnili, że pracują nad tatuażami z kropkami kwantowymi po tym, jak Bill Gates zwrócił się do nich w sprawie rozwiązania problemu identyfikacji tych, którzy nie zostali zaszczepieni. Tatuaże z kropkami kwantowymi polegają na zastosowaniu rozpuszczalnych mikroigiełek na bazie cukru, które zawierają szczepionkę i fluorescencyjne „kropki kwantowe” na bazie miedzi osadzone w biokompatybilnych kapsułkach w skali mikronowej. Po rozpuszczeniu mikroneedów pod skórą pozostawiają zamknięte w sobie kropki kwantowe, których wzory można odczytać w celu identyfikacji podanej szczepionki.
Tatuaże z kropkami kwantowymi zostaną prawdopodobnie uzupełnione innym przedsięwzięciem Billa Gatesa o nazwie ID2020 , który jest ambitnym projektem Microsoftu mającym na celu rozwiązanie problemu ponad 1 miliarda ludzi żyjących bez oficjalnie uznanej tożsamości. ID2020 rozwiązuje to poprzez tożsamość cyfrową. Obecnie najbardziej realnym sposobem implementacji tożsamości cyfrowej są smartfony lub implanty mikroczipowe RFID . To drugie podejście będzie prawdopodobnie podejściem Gatesa nie tylko ze względu na projekt zrównoważonego rozwoju ale również dlatego, że od ponad 6 lat Fundacja Gatesów finansuje kolejny projekt, który obejmuje implanty mikroczipowe wszczepiane przez człowieka. Ten projekt, także kierowany przez MIT, to implant mikroczipowy do “kontroli urodzeń”które pozwolą kobietom kontrolować hormony antykoncepcyjne w ich ciele.
Jeśli chodzi o ID2020, Microsoft zawarł umowy z czterema innymi firmami, mianowicie; Accenture, IDEO, Gavi i Rockefeller Foundation. Projekt jest wspierany przez Organizację Narodów Zjednoczonych i został włączony do inicjatywy ONZ dotyczącej celów zrównoważonego rozwoju. Zobaczymy jak Gatesowie zrealizują to wszystko, ponieważ wielu chrześcijan i, co zaskakujące, rosnąca liczba szyickich muzułmanów, jest bardzo przeciwna idei mikroczipów i jakiejkolwiek technologii inwazyjnej identyfikacji ciała. Niektórzy chrześcijańscy ustawodawcy i politycy w Stanach Zjednoczonych próbowali nawet zakazać wszelkich form ludzkich mikroczipów . https://www.biometricupdate.com/…/id2020-and-partners-launc…
Głównym powodem, dla którego wielu chrześcijan i niektórzy szyiccy muzułmanie są przeciwni inwazyjnym technikom identyfikacji ciała, jest to, że uważają, że takie technologie to tak zwany „Znak Szatana” wymieniony w Biblii i niektórych proroctwach Mahdiego. W biblijnej Księdze Objawienia/Apokalipsie św. Jana Apostoła jest mowa, że nikomu, kto nie ma tego „znaku”, nie wolno będzie niczego kupić ani sprzedać. (“On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć.” – Apokalipsa 13:16-18).
W listopadzie ubiegłego roku duńska firma technologiczna, która miała kontrakty na produkcję implantów z mikroczipem dla rządu duńskiego i marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, musiała zrezygnować z wprowadzenia rzekomo „rewolucyjnego” implantu z mikroczipem zasilanego Internetem, po tym jak działacze chrześcijańscy zaatakowali ich biura w Kopenhadze”.
Na naszych oczach wprowadza się w życie Nowy Porządek Świata (ang. NWO). Według globalistów najlepszym sposobem jest wywołać kryzys (np. pandemię), by zniszczyć podstawy istniejącego porządku ekonomicznego. Wtedy z łatwością będzie można poddać populację całego świata w ręce jednego lidera, Antychrysta. Jednak Bóg ma inny dla człowieka. Najlepszy plan na wieczne życie w bezpośredniej obecności Boga. Dobrą Nowiną, tj. Ewangelią Pisma Świętego jest, że sam Bóg posłał Syna swego na świat, który urodził się w ciele. Został ukrzyżowany i zmartwychwstał. W tej ofierze zostało przyjęte pojednanie człowieka z Bogiem. Do nas należy tylko przyjąć ten plan tak, jak dzieci przyjmują urodzinowe prezenty. Jak jest to możliwe? Jest to tak proste, jak: A, B, C…
1. Przede wszystkim musisz przyznać i uznać, że jesteś grzesznikiem. Apostoł Paweł wyjaśnia: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej”. (List do Rzymian 3:23).
2. Następnie musisz uwierzyć. Ten sam Apostoł Paweł pisze: „Sprawiedliwość osiągana przez wiarę tak powiada: ‘słowo [wiary] jest blisko ciebie; na twoich ustach i w sercu twoim. […] Jeśli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznanie jej ustami – do zbawienia”. (List Do Rzymian 10:9-10) Tutaj uwaga: siły ciemności również wierzą, że istnieje Bóg, ale robią swoje i drżą przed Jego sprawiedliwością. Czym się więc od nich różnimy? Trzecim krokiem w procesie zbawienia.
3. Trzecim krokiem w tym procesie jest wezwanie lub inaczej, zaproszenie – z wdzięcznością – Jezusa do twego życia. Apostoł Paweł jednoznacznie stwierdza: „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony”. (List do Rzymian 10:13) To jest wszystko, co musisz uczynić, by być gotowym na powtórne przyjście Chrystusa. W ten tak prosty sposób narodziłeś się na nowo. W swoim liście Apostoł Jan pisze: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się podobnie, jak On jest święty”. (1 List Jana 3:1-3)
Cztery razy w Piśmie Świętym jest Boży nakaz: „Świętymi bądźcie, bo Ja Jestem Święty…”. Trzy razy jest to w Starym Testamencie w odniesieniu do narodu Izraela. (Ks. Kapłańska 11:44, 11:45 oraz 20:7) Czwarty raz adresatem są wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa. Jest to zapisane w Nowym Testamencie Pisma Świętego w 1-ym Liście Piotra 1:14-16, cytuję z Biblii Tysiąclecia: „[Bądźcie] jak posłuszne dzieci. Nie stosujcie się do waszych dawniejszych żądz, gdy byliście nieświadomi, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. Kto więc ma się uświęcać? Nie tylko Papież, nie tylko klerycy. Wszyscy, każda indywidualna osoba ma się uświęcać. Codzienne uświęcanie jest procesem, w którym głównymi narzędziami są:
1. czytanie Pisma Świętego, a więc czytaj codziennie oraz
2. osobista rozmowa z Bogiem poprzez indywidualną modlitwę, a więc rozmawiaj z Bogiem, codziennie.
Dzisiaj możesz mieć pewność, dokąd zmierzasz i czego oczekujesz. A wszyscy oczekują (jedni z bojaźnią, inni z radością) przyjścia Króla-Królów i Pana Panów, Jezusa Chrystusa, który powiedział: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”. (Ew. Jana 14:1-3) W Czasach Ostatecznych, w obecnych czasach jest to największa nadzieja wielu Chrześcijan, społeczność z Bogiem dzisiaj, na ziemi oraz w wieczności…
Arcybiskup La Platy proponuje zniesienie obowiązku niedzielnego
Abp Víctor Manuel Fernández z argentyńskiej La Platy uważa, że Kościół katolicki mógłby znieść obowiązek niedzielny. I nie chodzi tu bynajmniej o czas epidemii. Według hierarchy chodzenie na Mszę Świętą w ogóle nie musi być dla katolików konieczne.
Abp Víctor Manuel Fernández jest przez watykanistów wiązany z bliskim otoczeniem papieża Franciszka. Hierarcha został arcybiskupem z woli Ojca Świętego już kilka miesięcy po jego wstąpieniu na tron Piotrowy – w maju 2013 roku. W 2018 roku Franciszek powołał go na arcypasterza archidiecezji La Platy. Hierarcha uchodzi za jednego z głównych twórców papieskich encyklik; często nazywa się go wprost „ghost writerem” Franciszka. Rzeczywiście, głośna adhortacja Amoris laetitia, która utorowała otwarcie drogi do Komunii rozwodnikom, zawiera szereg passusów niemal żywcem wyjętych z wcześniejszych publikacji abp. Fernándeza.
Teraz arcybiskup ten zaproponował zniesienie obowiązku niedzielnego. Według hierarchy chodzenie co niedziela do Kościoła „nie jest czymś niezmiennym, czymś, czego nie można znieść”. W rozmowie z hiszpańskojęzycznym liberalnym portalem katolickim „Religión Digital” stwierdził, że w obecnej praktyce sakramentalnej Kościoła są rzeczy, które „uważamy za niezmienne, choć w rzeczywistości takie nie są”. Podobnie według hierarchy należy podejść do spowiedzi świętej, która na przestrzeni dziejów miała różne formy. Spowiedź uszna jest w jego ocenie „tylko jedną z możliwych”.
Hierarcha mówił też w wywiadzie o adhortacji posynodalnej Querida Amazonia; powiedział, że papież chciał poprzez ten dokument „wzmocnić świeckich” i rozluźnić związek między kapłaństwem a władzą w Kościele. – To propozycja, by podzielić władzę poprzez nowe posługi i funkcje świeckich, które byłyby wyposażone w autorytet – wskazał. Jak dodał abp Fernández, jak dotąd adhortacja nie przyniosła jeszcze konkretnych zmian.
Dlaczego abp. Fernándezowi przeszkadza obowiązek uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej? Doprawdy trudno sobie wyobrazić, co może powodować katolickim arcybiskupem La Platy. Mówimy przecież o absolutnie fundamentalnej dla chrześcijaństwa tradycji, stanowiącej realizację nakazu wynikającego z trzeciego przykazania Dekalogu. Już Dzieje Apostolskie pouczają nas, że chrześcijanie gromadzili się w niedzielę na wspólnej Eucharystii. Jak uczy niezmienne nauczanie Kościoła katolickiego, to ona jest źródłem i centrum całego życia chrześcijańskiego.
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
To ja proponuje, żeby księża poszli do normalnej pracy, żeby mogli się utrzymać. Takich pseudopasterzy to wierni utrzymyeać nie muszą
AnnaProtegowany Franciszka i autor książki “Wylecz mnie swoimi ustami. Sztuka całowania”.
M.To ten od uzdrawiania pocałunkami?
tamikoZwodziciel papieża Franciszka cieszący się zaufaniem jego. Bezczelność i podłe zwodzenie wiernych przez tego hierarchę Kościoła katolickiego w Argemtynie, dochodzi już zatem do zenitu absurdów ale pomimo to abp Víctor Manuel Fernández jest przez watykanistów wiązany z bliskim otoczeniem papieża Franciszka. To jest jakaś czysta paranoja naszych czasów bowiem w tym samym czasie ciągle słyszymy od naszych kapłanów, choćby na Jasnej Górze, jaki to papież Franciszek jest kochany. Na miły Bóg co to jest i co dzieje się z naszym Kościołem katolickim, bo bez dwóch zdań nie jest to normalne i czyste, dobre, wierne Bogu i Jego przykazaniom.
Slawomir RochW Argentynie Dzien Judasza trwa a tydzien dluzej musza jeszcze odtanczyc argentynskie tango.
Nickon mówi o grzechu ciężkim, który może nim nie być!
Halo
Covid-19: W szpitalach nowojorskich, chorych zabija się!
“To jest horror, ale nie z powodu choroby, lecz ze względu na sposób jej leczenia”…”
Mamy do czynienia z dramatyczna relacja z horroru, jaki przeżywa się w nowojorskim szpitalu. To jest dokładnie to słowo – horror, którego użyła amerykańska pielęgniarka z linii frontu w walce z Covidem-19.
“To jest horror, ale nie z powodu choroby, lecz ze względu na sposób jej leczenia”.
Faktycznie, horror bynajmniej nie jest konsekwencją niszczących skutków, jakie u zainfekowanych nim pacjentów wywołuje wirus, ale rezultatem zastosowania terapii, które prowadzą do nieuniknionej śmierci chorych.
Chodzi o sztuczne respiratory, które wg. relacji powodują w amerykańskich szpitalach jak najprawdziwszą masakrę
Pielegniarka powierzyła swoją skargę swojej przyjaciółce, również pielęgniarce, Sarze NP, w obawie, że pacjenci w szpitalu, w którym pracuje, mogliby ponieść negatywne tego konsekwencje.
Respiratory zabijają ludzi
Relacja opisuje scenariusze, które bardziej przypominają kręgi dantejskie niż szpitale, w których ludzie powinni być leczeni.
Sara twierdzi, że krewni osób z Covidem są natychmiast przyjmowani na intensywną terapię, a następnie podłączani do sztucznych respiratorów.
Ale maszyny, które mają utrzymać pacjentów przy życiu, okazują się być zabójcze dla ich zdrowia.
Przyczyna tego została wcześniej wyjaśniona przez nowojorskiego lekarza, dr. Cameron’a Kyle-Sidell’a, pracującego w Maimonides Medical Center w Nowym Jorku.
Dr Kyle-Sydell wyjaśnił, że sztuczne respiratory powodują poważne uszkodzenia płuc pacjentów z powodu nadmiernego ciśnienia wywieranego na układ oddechowy chorych.
80% pacjentów, wobec których używa się tychże maszyn, umiera.
Dla pielęgniarki, błędne protokoły leczenia, które w rzeczywistości zabijają zainfekowanych Covidem nowojorczyków, nie są wynikiem szokującego zaniedbania, ale raczej wynikają z oczywistej chęci zabicia owych ludzi.
“Ludzie są chorzy, ale naprawdę nie powinni być chorzy. Oni ich zabijają, a nie pomagają im. Pacjenci są pozostawieni samym sobie, po to, by umarli. Oni zabijają ludzi i nikogo to nie obchodzi.”
To są wstrząsające wypowiedzi Sary, która nie waha się wymówić słowa “morderstwo”, aby opisać to, co dzieje się w nowojorskich szpitalach.
Amerykańskie i międzynarodowe środowisko naukowe zostało już poinformowane o szkodach, jakie sztuczne respiratory wyrządziły pacjentom, więc zastanawiam się, czy w tego rodzaju kontekście, jedna z przyczyn, które doprowadziły do anomalii zgonów w Bergamo i Brescii w marcu 2020, nie wynika w z ich niewłaściwego użycia.
W każdym razie, i tak już bardzo poważna skarga amerykańskiej pielęgniarki, nabiera jeszcze bardziej niepokojących odcieni, kiedy informuje o tym, że po wejściu do szpitala, osoby zakażone tracą możliwość pozostawania w kontakcie z rodziną. (To samo było we Włoszech!)
“Pacjenci nic o tym nie wiedzą. Oni nie mają ze sobą rodziny. Nie ma tam z nimi nikogo, kto by ich bronił. Boją się i zgadzają się na leczenie.”
Pacjenci z pozytywnym wynikiem Covid-19 tracą możliwość interakcji z najbliższymi, gdy zostają przyjęci na oddziały poświęcone leczeniu wyłącznie tej choroby.
Tym samym, kiedy krewny wyraża zgodę na przyjęcie członka rodziny do owych placówek, póżniej nie ma żadnej możliwości odwrotu.
“Wasi bliscy nie będą was mieli przy sobie, by mogli być bronieni, bo gdy wejdą tam, odmówią wam dostępu do nich. Nie wyrażaj zgody na intubację, jeśli nie chcesz być zaintubowany. Kiedy już wyrazisz zgodę, możesz już nigdy nie wyjść stamtąd”.
Kiedy więc ktoś trafi na te oddziały, zostaje automatycznie zaintubowany i istnieje ryzyko, że już nigdy nie będzie w stanie przerwać tej terapii.
Pielęgniarka dochodzi do takich samych wniosków, do jakich doszedł dr. Kyle-Sydell, opisujący niszczący wpływ respiratorów na zdrowie chorych.
“Respiratory pracują pod stosunkowo wysokim ciśnieniem, które powoduje barotraumę, prowadzącą do uszkodzenia płuc”.
Stan urazu płuc jest zatem bezpośrednią konsekwencją nadmiernego ciśnienia pochodzącego od respiratorów.
W konsekwencji, pacjenci nie umierają na zakażenie Covidem. Umierają, bo maszyny, które mają ich utrzymać przy życiu, w rzeczywistości zabijają ich.
Ten scenariusz wydaje się być do tej pory wystarczająco mrożący krew w żyłach, ale to, co później dodaje Sara sprawia, że ogólny obraz jest jeszcze bardziej niepokojący.
Gdy pacjenci przestają oddychać, nie stosuje się wobec nich praktycznie rzecz biorąc żadnej procedury reanimacyjnej, nie mówiąc już o defibrylatorze.
Przyczyną braku opieki nad pacjentami jest obawa przed zarażeniem, więc w ten sposób, ludzie są w szpitalach skazywani na śmierć.
Aby poradzić sobie z kryzysem wezwano dodatkowy personel medyczny, ale według amerykańskiej pielęgniarki nie jest on w ogóle wykorzystywany. Wezwano setki pielęgniarek, ale wszystkie one przetrzymywane są w hotelach bez możliwości podjęcia pracy.
W ten sposób, banalna retoryka na temat bohaterskich pielęgniarek i lekarzy zostaje definitywnie obalona.
Sara, osobiście, wyraża całe swoje rozczarowanie kolegami, którzy nie tylko nie robią nic, by ratować życie, ale wręcz powodują śmierć chorych.
“Nie wchodzicie nawet do pokoi pacjentów. Jesteście tchórzami. Krzywdzicie te osoby, zabijacie je, przyczyniacie się do tego, by ten problem trwał dalej.”
Czy mamy do czynienia z celową masakrą?
Czy w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w innych częściach świata, podjęto decyzję o celowym spowodowaniu śmierci tychże osób – przy pomocy całkowicie nieprawidłowych protokołów zdrowotnych?
Dr. Scott Jensen, senator stanu Minnesota w Stanach Zjednoczonych, powiedział, że szpitale otrzymują trzy razy więcej funduszy rządowych, jeśli wobec chorych używają respiratorów.
A zatem, z jednej strony szpitale mają silną motywację ekonomiczną do używania owych maszyn wobec osób pozytywnych na Covid, a z drugiej strony śmierć tychże Bogu ducha winnych ludzi ma służyć podsycaniu atmosfery zagrożenia.
Kolejne mrożące krew w żyłach potwierdzenie pochodzi od amerykańskiego dziennikarza Jima Stone’a, który poinformował o nagraniu dokonanym przez Dominikankę hospitalizowaną w Nowym Jorku.
Kobieta wysłała do męża audio, w którym poinformowała, że pacjentom z Covidem, personel medyczny robi śmiercionośne zastrzyki, w tym także jej samej. Kobieta wkrótce zmarła.
Czy doszło do tego, że szpitale z miejsc leczenia stały się miejscami, w których chorych zabija się?
Pewne jest to, że wokół kryzysu koronawirusowego krążą ogromne interesy. (…)
Artykuły źródłowe zawierające VIDEO:
EXCLUSIVE: ‘It’s a horror movie.’ Nurse working on coronavirus frontline in New York claims the city is ‘murdering’ COVID-19 patients by putting them on ventilators and causing trauma to the lungs
NYC doctor says high ventilator settings damage coronavirus patients’ lungs
https://nypost.com/2020/04/06/nyc-doctor-says-coronavirus-ventilator-settings-are-too-high/
THE NEW YORK HOSPITAL MURDER PHONE CALL
https://www.rumormillnews.com/cgi-bin/forum.cgi?read=145280
Na podstawie:
Un’infermiera di New York:”stanno uccidendo i pazienti Covid con i respiratori”
Cesare Sacchetti
29 kwiecień 2020
tłum. RAM
[Źródło: neon24.pl – GEOPOLITICA & DINTORNI – Włoski punkt widzenia – RAM (30.04.2020)]
Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego (01.05.2020)