OJCU, SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Miesięczne archiwum: Czerwiec 2016

Spontaniczne przemówienie Benedykta XVI

W swoim spontanicznym wystąpieniu podczas uroczystości 65-lecia święceń kapłańskich w Watykanie Benedykt XVI podziękował papieżowi Franciszkowi, kardynałom Angelo Sodano i Gerhardowi Müllerowi za skierowane do niego słowa.

Papież-senior podkreślił, że istotą misji chrześcijan jest pomoc w przeistoczeniu świata, aby nie był światem śmierci, lecz życia, światem w którym miłość zwyciężyła śmierć

Oto słowa papieża-seniora w tłumaczeniu na język polski:

Ojcze Święty, drodzy bracia,

Przed 65 laty jeden ze współbraci, wyświęcony wraz ze mną postanowił napisać na obrazku pamiątkowym z okazji prymicji, obok nazwisk i dat jedno słowo po grecku: „eucharistomen”, przekonany, że w tym słowie, z jego wieloma wymiarami zawarte jest wszystko, co można powiedzieć w tej chwili. Eucharistomen – wyraża ludzkie podziękowanie, podziękowanie wszystkim. Dziękuję przede wszystkim Tobie, Ojcze Święty. Twoja dobroć, od pierwszej chwili po wyborze, w każdej chwili mojego życia tutaj, porusza mną wewnętrznie. Bardziej niż w Ogrodach Watykańskich z całym ich pięknem, czuję że dobroć Waszej Świątobliwości jest miejscem w którym przebywam: czuję się otoczony opieką. Dziękują także za wypowiedziane słowa podziękowania i za wszystko. Miejmy nadzieję, że Wasza Świątobliwość będzie mógł iść naprzód z nami wszystkimi na tej drodze Bożego miłosierdzia, ukazując drogę Jezusa, ku Bogu.

Dziękuję także waszej eminencji [kardynałowi Sodano] za słowa, które poruszyły moje serce. Cor ad cor loquitur [serce mówi do serca]. Eminencja przypomniał zarówno godzinę moich święceń kapłańskich, jak i moją wizytę w roku 2006 we Fryzyndze, gdzie to wszystko przeżyłem. Mogę tylko powiedzieć, że w ten sposób, w tych słowach zinterpretował Wasza Eminencja istotę mojej wizji życia kapłańskiego i mojego działania. Jestem wdzięczny Waszej Eminencji za więzy przyjaźni łączące nas od tak dawna. Mieszkamy tuż obok siebie i ta obecność jest namacalna.

Dziękuję kardynałowi Müllerowi za pracę, którą wykonuje by przedstawić moje teksty na temat kapłaństwa, w których staram się pomóc także współbraciom we wchodzeniu ciągle na nowo w tajemnicę, w której Pan powierza siebie w nasze ręce.

Eucharistomen – w tamtym momencie przyjaciel Berger chciał podkreślić nie tylko ludzkie dziękczynienie, ale rzecz jasna także słowo głębsze, które się skrywa, a które pojawia się w liturgii, w Piśmie Świętym, w słowach „gratias agens benedixit fregit deditque”[dzięki Tobie składając, błogosławił, łamał i rozdawał]. Eucharistomen odsyła nas to tej rzeczywistości dziękczynienia, do tego nowego wymiaru jaki dał Chrystus. W ten sposób przekształcił On w dziękczynienie a zatem w błogosławieństwo krzyż, cierpienie i całe zło świata, i w ten sposób substancjalnie przeistoczył On życie i świat, dał nam i daje każdego dnia chleb prawdziwego życia, który przewyższa świat dzięki mocy swej miłości.

Na końcu pragniemy włączyć się w to podziękowanie Pana i w ten sposób otrzymać rzeczywiście nowość życia i pomóc w przeistoczeniu świata, aby nie był światem śmierci, lecz życia, światem w którym miłość zwyciężyła śmierć. Dziękuję wam wszystkim. Niech Pan nas wszystkich błogosławi. Dziękuję Ojcze Święty.

Żydzi a komunizm (IV)

Stalinizacja Rosji i krajów Europy Środkowej przez zbolszewizowanych Żydów

Piotr Zychowicz zdaje się sobie sam wielkim, ba niemal jedynym, wręcz niepowtarzalnym ekspertem w kwestii Żydów. Równocześnie zaś nie dostrzega w ich XX–wiecznej historii tego, co było jej niebywałym oryginalnym fenomenem: ogromnego zauroczenia komunizmem przez nieproporcjonalnie wielu Żydów, ich bardzo wielkiego zagęszczenia w aparatach wielu partii komunistycznych świata, od sowieckiej po amerykańską. Przypomnijmy tu, co prawdziwie wielki ekspert w sprawach żydowskich, żyjący w USA Żyd z Rosji Yuri Slezkin pisał o ilości Żydów w partii komunistycznej w USA. Według niego w latach trzydziestych „w Stanach Zjednoczonych wśród członków partii komunistycznej było od 40 do 50 proc. Żydów (w większości imigrantów z Europy Wschodniej), co najmniej tyle samo wśród przywódców tej partii, dziennikarzy, teoretyków i organizatorów”. (Por. znakomitą, choć niestety wyczerpaną w Polsce ponad 400-stronnicową książkę Y. Slezkina: „Wiek Żydów”, Warszawa 2006, s.106). Jak pisał słynny socjolog francuski Alain Besancon w 1986 r.: ”Spektakularny akces części narodu żydowskiego do ruchu komunistycznego miał poważne skutki. Zwiększył jego siłę (…) Oto u wejścia na scenę historii, Żydzi skompromitowali się udziałem w przedsięwzięciu destrukcyjnym”. (Por. A. Besancon: Uwagi o współczesnej historii narodu żydowskiego”, paryska „Kultura”, 1986, nr 12, s.22). Aby w pełni docenić rolę zbolszewizowanych Żydów w rozwoju systemu stalinowskiego trzeba przyjrzeć się ich działaniom szerzej, poza Polską, także w Rosji i różnych krajach Europy środkowej.

Rola zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Rosji

Aleksander Sołżenicyn w głośnej, choć wydanej w Polsce z ponad dziesięcioletnim opóźnieniem, wielkiej syntezie stosunków rosyjsko-żydowskich: „Dwieście lat razem 1795- 1995” pisał o bardzo znaczącym wpływie komunistów pochodzenia żydowskiego już w pierwszych latach Rosji Sowieckiej. Według niego „żydowscy odszczepieńcy przez parę lat bezpośrednio przewodzili bolszewizmowi, stali na czele walczącej Armii Czerwonej (Trocki), WCIK-u (Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego (Swierdłow), obu stolic (Moskwy i Petersburga- J.R.N.) (Zinowiew i Kamieniew), Kominternu (Zinowiew), Profinternu (Czerwonej Między anodówki Związków Zawodowych (Dridzo- Łozowski) i Komsomołu (Komunistycznego Związku Młodzieży (Oskar Rywkin, a po nim Łazar Szackin, kierujący także Komunistyczną Międzynarodówką Młodzieży). (Por. A. Sołżenicyn: „Dwieście lat razem” Warszawa 2014, s.65) Według Slezkina (op.cit. s.196) w Radzie komisarzy Ludowych przewodzonej przez Lenina na 101 członków, w tym 62 bolszewików, wśród tych ostatnich było 23 Żydów, 20 Rosjan, 6 Ukraińców, 5 Polaków, 4 „Bałtów”, 3 Gruzinów i 2 Ormian. W 1918 roku Żydami było około 54 procent „czołowych” funkcjonariuszy partii w Piotrogrodzie.

Według syjonisty, profesora Icchaka Varsat-Warszawskiego: „W sowieckiej Rewolucji Październikowej Żydzi odegrali bardzo poważną rolę: znaczna część jej kierownictwa i późniejszego aparatu władzy rewolucyjnej była pochodzenia żydowskiego”. (Por.: Jak Żyd z Polakiem. Rozmowa z profesorem Icchakiem Varsat-Warszawskim, rozmawiał I. Różdżyński, „Przegląd Tygodniowy”, 27 maja 1990 r.). W ocenie innego syjonisty, słynnego angielskiego uczonego żydowskiego pochodzenia sir Isaiaha Berlina, rewolucja rosyjska była rzeczywiście „spiskiem żydowsko-bolszewickim”. (Wg. G.Sorman: „Prawdziwi myśliciele naszych czasów”, Warszawa 1993, s.359). Winston Churchill, skądinąd znany z filosemityzmu, przerażony tym, co się działo w bolszewickiej Rosji, napisał w londyńskim „Illustrated Sunday Herald” (nr z 8 lutego 1920 r.) w artykule: „Syjonizm kontra bolszewizm: spór o duszę narodu żydowskiego”, iż „bolszewizm jest to złowieszczy spisek międzynarodowego żydostwa (…) W końcu owa banda wybitnych osobistości podziemnego światka wielkich miast Europy i Ameryki chwyciła naród rosyjski za kołtun na łbie i stała się niekwestionowanymi panami tego olbrzymiego imperium”. (Cyt. za: artykułem J.Z. Müllera: „Komunizm, antysemityzm, Żydzi” w książce „Arabowie i Żydzi”, Warszawa 1990, ss.21-22). Były sekretarz Stalina Borys Bażanow, autor wspomnień wydanych w przekładzie polskim za aprobatą KOR-owskiej „Krytyki” w podziemnej oficynie „Nowa” przytoczył jeden z popularnych dowcipów, krążących w Rosji bolszewickiej lat 20:

Dwóch Żydów Moskwie czyta gazetę. Jeden z nich mówi do drugiego:

-Abrahamie Osipowiczu, ministrem finansów mianowali jakiegoś Briuchanowa. Jak się on naprawdę nazywa?

Abram Osipowicz odpowiada:

To właśnie jest jego prawdziwe nazwisko – Briuchanow.

Jak to?- wykrzyknął pierwszy.

Prawdziwe nazwisko Briuchanow! To on jest Rosjanin?

Ależ tak, Rosjanin.

No proszę – mówi pierwszy – ci Rosjanie to taki zdumiewający naród, wszędzie wlezą”. (Cyt. za: B. Bażanow : „Byłem sekretarzem Stalina”, wyd. podziemne NOWA, Warszawa 1985, s.121).

Niebywałe wpływy żydowskich komunistów w sowieckiej bezpiece

Szczególnie dużo nienawiści do Żydów wzbudzała w Rosji rola odgrywana przez nich w kolejnych odmianach organizacji sowieckiego terroru (Czeka, GPU, NKWD). W wielu miejscach w Rosji żydowscy bolszewicy wyraźnie dominowali w organach Czeka. Oto jakże wymowne dane w odniesieniu do Ukrainy, podane przez Alberta S. Lindemana w wydanej w 1997 r. w Londynie książce o nowoczesnym antysemityzmie: „W niektórych miejscach, jak na Ukrainie, kierownictwo Czeka było w znakomitej większości żydowskie. Na początku 1919 r. urzędy Czeka w Kijowie w 75 procentach były żydowskie – w mieście, gdzie (…) Żydzi stanowili około 1 proc. ludnosci (podkr.- J.R.N.) na jesieni 1918-1919 (sic!) czekiści w Kijowie rozpoczęli orgię przemocy, gwałtów i rabunków. Przeprowadziła je żydowska „żulia, która nie była zdolna do żadnej innej pracy (ale była), odcięta od żydowskiej społeczności, choć starała się oszczędzać żydowskich rodaków”. (Cyt. za M.J.Chodakiewicz: ”Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie-Zagłada–Komunizm”, Warszawa 2000, s.100) Por. szerzej o roli Żydów w sowieckiej bezpiece: J.R.Nowak: ”Nowe kłamstwa Grossa”, Warszawa 2006, ss.127-134)

Świetny znawca problematyki żydowskiej w XX wieku pochodzący z Rosji żydowski historyk w USA Yuri Slezkine pisał w swym doskonałym syntetycznym opracowaniu „Wiek Żydów”, niestety książce dziś wyczerpanej: „Bezpieka-nienaruszalne jądro reżimu, po 1934 znane jako NKWD – była jedną z najbardziej żydowskich instytucji ZSRR. W przededniu Wielkiego Terroru w styczniu 1937 roku, wśród 111 najwyższych funkcjonariuszy NKWD było 42 Żydów, 35 Rosjan, 8 Łotyszy i 26 osób innej narodowości”. (Por. Y. Slezkine: „Wiek Żydów”, Warszawa 2004, s.277).

      

Twórcy i nadzorcy systemu łagrów

Yuri Slezkine tak pisał o rozmiarach opanowania kierownictwa sławetnego obozu pracy budującego Kanał Białomorski w latach 1931-1934 przez zbolszewizowanych Żydów: „Wszystkie stanowiska w najwyższym kierownictwie zajmowali Żydzi: G.G.Jagoda z ramienia OGPU, L.I.Kogan , kierownik budowy, M.D. Berman, szef Głównego Zarządu Obozów (Gułagu), S.G.Firin, szef obozu budowy Kanału, J.D. Rapaport, zastępca kierownika budowy, N.A.Frenkiel, kierownik organizacji pracy na Kanale. (Por. Y.Slezkine; „Wiek Żydów”, Warszawa 2004, s.219). Przypomnijmy tu za jednym z najsłynniejszych więźniów Gułagu – pisarzem Aleksandrem Sołżenicynem, że cały ogromny system łagrów–Gułagów stworzył i nadzorował turecki Żyda Naftali Aronowicz Frenkiel. Według Sołżenicyna Frenkiel był „duszą Archipelagu”, to on „odsłonił przed Ojcem Narodów olśniewające perspektywy budowy socjalizmu kosztem pracy więźniów” w 1929 r. (Por. A. Sołżenicyn: „Archipelag Gułag 1918-1956”, wyd. podziemne „Pomost”, Warszawa 1988, t.3-4, s.65). Z kolei przewodniczący rosyjskiej komisji partyjnej, badającej charakter zbrodni stalinowskich, były członek Biura Politycznego KC KPZR Aleksander Jakowlew ujawnił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że na czele 11 spośród 12 istniejących w Sowietach kompleksów łagrów stali Żydzi (12. – miński, kierowany był przez Ormianina).

Prowodyrzy w walce z religią

Nastroje antyżydowskie w Rosji w wielkim stopniu były prowokowane przez bardzo znaczącą rolę odgrywaną przez bolszewików pochodzenia żydowskiego w walce z religią prawosławną i katolicką w ZSRR. Walce tej przewodził wieloletni przywódca kilkumilionowego Związku Bezbożników, bolszewik pochodzenia żydowskiego Jemieljan Jarosławski (właśc. Miniej Izraelewicz Gubelman). Jak pisał o nim znany publicysta katolicki Andrzej Grajewski, od wielu lat zastępca redaktora naczelnego tygodnika “Gość Niedzielny” „Ten zawodowy rewolucjonista, syn żydowskich zesłańców w czasach caratu, stworzył wielki koncern prasy ateistycznej oraz opracował system wychowania ateistycznego i plan zniszczenia Cerkwi prawosławnej i innych grup religijnych. Do końca swego życia, tj. do 1943 roku, nadzorował przygotowanie wszystkich kampanii antyreligijnych(…) uzasadniał konieczność bezwzględnej ateizacji wszystkimi dostępnymi państwu środkami. Ten morderca zza biurka był odpowiedzialny za katorgę tysięcy duchownych i ludzi świeckich, zniszczenie bezcennych zabytków starej kultury rosyjskiej, ruinę tysięcy cerkwi”. (Podkr.- J.R.N.). Por. A.Grajewski: „Rosja i Krzyż”, Wrocław 1989, s.13) Przypomnijmy tu, że według oficjalnego raportu wspomnianego już członka Biura Politycznego KC KPZR Aleksandra Jakowlewa, od 1917 r. zamordowano w Związku Sowieckim aż 200 tysięcy duchownych różnych wyznań, a dalsze 300 tysięcy uwięziono.

Sprawcy okrutnej rozprawy z chłopami

Żydowscy bolszewicy dominowali w okrutnej rozprawie z chłopami, których rekwizycjami pozbawiano ostatnich resztek żywności. Paul Johnson pisał w głośnej “Historii Żydów”: „Żydowscy bolszewicy byli liczni w Czeka jako komisarze, inspektorzy podatkowi i biurokraci. Odgrywali wiodącą rolę w rajdach organizowanych przez Lenina i Trockiego, by wydobyć ziarno od gromadzących zapasy chłopów. Nienawidzono ich z powodu tej działalności”. (Por. P.Johnson: „Historia Żydow”, Kraków 1991, s.481). Aleksander Sołżenicyn pisał (op.cit., t.2., s.70): “Zupełnie niedawno opublikowano szczegóły dotyczące przyczyn wielkiego zachodniosyberyjskiego powstania chłopskiego z 1921 roku („buntu Szymskiego”). Tiumeński gubernialny komisarz żywnościowy Indemnbaum, po okrutnych rekwizycjach zboża w 1920 r., kiedy to obwód do 1 stycznia 1921 roku zrealizował 102% planu ogłosił jeszcze dodatkowy tydzień na „zakończenie przydziału”, od 1 do 7 stycznia, czyli akurat przed Bożym Narodzeniem. Wśród innych rejonowych komisarzy także ten rzymski otrzymał dyrektywę: Przydziały powinny zostać zrealizowane bez liczenia się z następstwami, a ż  d o  k o n f i s k a t y   c a ł e g o  z b o ż a  w e  w s i”. W osobistym telegramie Indenbauma znalazło się żądanie (…) najbardziej bezlitosnej rozprawy aż do ogłoszenia skonfiskowania całego ziarna w wiosce”.

Ostrzeżenia światlejszych Żydów przed skutkami skompromitowania ich nacji udziałem w narzucaniu reżimu bolszewickiego

Niektórzy światlejsi Żydzi od początku z ogromnym zaniepokojeniem reagowali na dominację środowisk żydowskich w bolszewickim aparacie władzy. Najwybitniejszy żydowski historyk w Rosji Szymon Dubnow zanotował w swym dzienniku pod datą 7 stycznia 1918 r.: „Rewolucja utonęła w błocie niskich instynktów… Kiedyś chyba wyjdziemy z błota epoki przejściowej, ale nigdy nam nie wybaczą, że żydowscy spekulanci rewolucji wzięli udział w bolszewickim terrorze. Żydowscy towarzysze i współpracownicy Lenina, Troccy, Uriccy, zaćmiewają swego mistrza. Instytut Smolny po cichu nazywają Centro-Żydem. Później będą o tym mówić głośno, i antysemityzm wszystkich warstw rosyjskiego społeczeństwa zapuści głębokie korzenie”. (Według artykułu J.Z. Müllera: „Komunizm, antysemityzm, Żydzi” w „Arabowie i Żydzi”,Warszawa 1990, s.23).

Cytowany już żydowski historyk z USA Yuri Slezkine pisał (op.cit., s. 203): „Kilku rosyjskich intelektualistów pochodzenia żydowskiego przyznało się do winy. W zbiorze tekstów ”Rosja i Żydzi”, opublikowanym w Belinie w 1923 roku, wezwali oni „Żydów ze wszystkich krajów” do oparcia się bolszewizmowi i przyznania się do „ciężkiego grzechu” uczestnictwa w jego zbrodniach. Jak pisał I.M.Bikerman: „jest oczywiste, że nie wszyscy Żydzi są bolszewikami, i nie wszyscy bolszewicy są Żydami, ale równie oczywiste jest nieproporcjonalnie wielkie i niezmiernie ochocze uczestnictwo Żydów w dręczeniu półżywej Rosji przez bolszewików”. (Podkr.- J.R.N.).

Rola zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji krajów Europy Środkowej (generalnie)

Cytowany już słynny intelektualista pochodzenia żydowskiego Leopold Tyrmand napisał niezwykle wymowną ocenę roli odegranej przez zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Europy Środkowej. W książce „Cywilizacja komunizmu Tyrmand stwierdził m.in.: „Gdy Armia Czerwona przystępowała do sowietyzowania Europy Wschodniej, na czele czechosłowackiej ekipy partyjnej stał Żyd (R.Slánsky – sekretarz generalny partii komunistycznej- J.R.N.), Węgry kneblował Żyd (M.Rákosi- J.R.N.), w Rumunii rządziła Żydówka (A. Pauker – J.R.N.), a Polska miała u władzy figuranta Polaka, za którym na wpływowych pozycjach stali żydowscy komuniści, wypełniający z fanatycznym oddaniem najbezwzględniejsze rozkazy Kremla. (Podkr.- J.R.N.) Za przywódcami zaś stały lojalne szeregi komunistów żydowskiego pochodzenia, którzy jedynie byli w stanie uruchomić gospodarkę i administrację w Polsce, Rumunii, na Węgrzech, czyli w krajach drobnomieszczańskich, w których antykomunizm był rodzajem ogólnonarodowej religii, o czym Stalin wiedział. Wiedział, że tylko fanatycznie oddani komunistyczni Żydzi mogą zrobić dlań tę wstępną i niezbyt czystą robotę, co było częścią nr 1 planu. Z nadgorliwym zapałem rzucili się (Żydzi- J.R.N.) do sowietyzowania wschodnioeuropejskich społeczeństw, do budowania socjalizmu, do zacieśniania komunistycznej pętli na szyjach narodów starych, odpornych na przemoc i doświadczonych w walce o psychiczna niepodległość. Swym zelanctwem przekreślili największą szansę, jaką mieli Żydzi na tych terenach od średniowiecza. (Podkr.- J.R.N.) Eksponowany serwilizm Żydów–komunistów w służbie sowieckiego imperializmu sprawiał wrażenie samobójczego obłędu”. (Por. L.Tyrmand  „Cywilizacja komunizmu”, Londyn 1972, ss. 211,212,213 ).

Rola zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Węgier

Wybitny węgierski historyk pochodzenia żydowskiego György Litván stwierdził w referacie wygłoszonym na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie w 1991 roku m.in.: „Komunistyczna Partia Węgier była od samego początku w przeważającej mierze żydowska. Z 55 ludowych komisarzy (odpowiednik ministrów- J.R.N.) w 1919 r. 33 było Żydami. Ten charakter nie zmienił się podczas nielegalnego okresu lat międzywojennych, ani po II wojnie światowej (…) Po 1945 r. wszyscy czolowi przywódcy (wszyscy czterej z kierowniczej „czwórki” KP – Mátyás Rákosi, Ernö Gerö, Mihály Farkas i Józef Révai– oraz większość innych przywódców była żydowskiego pochodzenia, a opinia publiczna była oczywiście świadoma tego faktu (…) Członkowie nowej partii w pierwszych latach po wyzwoleniu byli również w wielkiej części Żydami” (Cyt. za tekstem referatu G. Litvána, publikowanego w Király Béla Emlékkönyv. Haború és Társadalom”, wyd. P.Jónas i In., Budapeszt 1992, ss.237-238). Z licznych prac wiadomo, że przeważająca część policji bezpieczeństwa (AVH – bestialskich awoszy) składała się z osób pochodzenia żydowskiego. Według oceny znanego węgierskiego historyka emigracyjnego z USA Charlesa Gatiego (nota bene zbliżonego do G. Sorosa, i przeciwnika V.Orbána), zawartej w jego książce „Magyarország a Kreml arnyékában” (Węgry w cieniu Kremla, Budapeszt 1990, s.103), wydanej z posłowiem amerykańskiego ambasadora na Węgrzech Marka Palmera: „Sztab generalny policji politycznej, straszliwego AVO, a później AVH, składał się w 70 proc. z Żydów; awoszom przewodzili również dwaj szefowie żydowskiego pochodzenia: G. Péter (Auspitz) i V.Farkas (Wolf).”

Rola zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Rumunii    

Słynny sowietolog żydowskiego pochodzenia Paul Lendvai (zajadły przeciwnik V.Orbána) pisał na temat czołowej komunistki żydowskiego pochodzenia w Rumunii Any Pauker: „Trzon ukształtowanych przez Sowietów komunistów był kierowany przez Anę Pauker, córkę żydowskiego rabina (…) To ona, a nie nominalny przywódca Gheorghiu Dej liczyła się jako najpotężniejsza figura po 1945 roku. Tak było aż do usunięcia Pauker w maju 1952 roku”. (Por. P. Lendvai “Antisemitism In Eastern Europe”, Londyn 1971, s.335). Warto przypomnieć tu również fakty podane w tekście Jerry Z.Müllera na łamach miesięcznika żydowskiej inteligencji w USA „Commentary” w sierpniu 1988 r. Według Müllera: „W Rumunii prawdziwym przywódcą była Ana Pauker, sekretarz KC. (Podobno Pauker zadenuncjowała swego męża, Marcela, działacza Międzynarodówki, pod zarzutem trockizmu. Aresztowano go w 1936 r. i zlikwidowano w 1937 r.)” (Cyt. za Z. Müller: op.cit., s 37).

Michael Szafir pisał w 2001r w wydawanym w Londynie żydowskim czasopiśmie „East European Jewish Affairs”, że Pauker była de facto głową Rumuńskiej Partii Komunistycznej (KPR), akurat wówczas, gdy ta miała rozpocząć politykę gwałtownej stalinizacji (…) Nie ma żadnej wątpliwości, że wspierana przez Vasila Lukę i Teohari Georgescu (…) dominacja Pauker w sekretariacie partii stała się jasna”. (Według M. Shafir: „Stalinizm with a Human Face? The Rice and Fall of Ana Pauker” w czasopiśmie „The East European Jewish Affairs”, 2001, nr 2, s.100).

Czy komuniści pozostawali Żydami?

Niektórzy w odpowiedzi na przypominanie zbrodni popełnionych przez żydowskich czelistów, enkawudzistów, ubeków i awoszy lubią podkreślać, że i my Polacy mamy na swym koncie słynnego bolszewickiego kata – Feliksa Dzierżyńskiego. To prawda, jest czego się wstydzić! Na szczęście jednak Dzierżyński był tylko jeden, podczas gdy żydowscy komuniści dostarczyli jakże licznych zbrodniarzy komunistycznych, wcale nie mniejszych pod względem rozmiarów zbrodniczości od ”krwawego Feliksa”. (Vide m.in.: J.Unszlicht, M.Uricki, I.Jakir, B.Kun, G.Jagoda, N.A.Fremnkel, M.Berman,Ł.Rajchman).

Były ambasador Izraela w Warszawie Szewach Weiss znany jest z zakłamania i faryzejstwa. (Dlatego byłem zaszokowany powtarzaną przez Roberta Mazurka groteskową sugestią, aby S.Weissa odznaczyć orderem Orła Białego). Kiedyś Szewach Weiss próbował zanegować potrzebę przepraszania przez Żydów za zbrodnie Żydów – ubeków, głosząc, że Żyd, który staje się komunistą, przestaje być Żydem. Ciekawe więc, jak wytłumaczy, że osławiony okrutnik Józef Różański (Goldberg) został zgodnie z życzeniem pochowany na cmentarzu żydowskim. Czy to, że zgodnie z żydowskim rytuałem religijnym został pochowany – również na wcześniej wyrażone życzenie – największy kat bezpieki węgierskiej, odpowiedzialny za bezpieczeństwo członek Biura politycznego KC węgierskiej partii komunistycznej, Mihály Farkas. Warto również zapytać S.Weissa, jak to się dzieje, że różni Żydzi – komunistyczni kaci, byli KGB-owcy, czy ubecy jak Salomon Morel, tak chętnie szukali schronienia dla siebie właśnie w Izraelu. Czy to oznacza, że dopiero na starość odkryli, że są Żydami? Trochę to dziwne, zwłaszcza w świetle faktu, że do Izraela – jako do ojczyzny – zawędrowała cała chmara byłych ubeków i jeszcze większa liczba byłych KGB-owców. Znany pisarz izraelski Amos Oz mówił w wywiadzie dla tygodnika „Wprost”, iż: „Nagle zjechało do Izraela sześciuset wykładowców marksizmu-leninizmu. Według moich ocen znalazło się też u nas co najmniej dwadzieścia tysięcy oficerów KGB. Co można z nimi zrobić?”- zapytał Amos Oz, i ironizując, sam sobie tak odpowiedział: „Najlepiej byłoby zlecić im śledzenie profesorów marksizmu – wtedy czuliby się bardziej swojsko”. (Por. ”Wprost” z 2 października 1994 r.)

Prof. Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – blog oficjalny (12 czerwca 2016)


Żydzi a komunizm /III/

Przeciw przemilczaniu roli zbolszewizowanych Żydów na Kresach  od września  1939 r.

Już w poprzednim  wpisie pokazałem jak  wielkim skandalem i fałszerstwem jest całkowite przemilczenie w książce P. Zychowicza licznych faktów mordowania Polaków na Kresach od września 1939 r. przez zbolszewizowanych Żydów oraz roli tychże Żydów w organizowaniu zbrojnej dywersji antypolskiej we wrześniu 1939 r. Tutaj przedstawiam dalszy ciąg dokumentacji na ten  tak ważny temat, niezwykle często przemilczany  przez tchórzliwych naukowców i publicystów. Osoby te (vide np.  P. Zychowicz) mają dość szczególną „odwagę” tylko w popieranym przez „warszawkę” i „ krakówek” głupawym pastwieniu się nad historią Polski w II RP i w czasie wojny światowej. Brak  im natomiast zupełnie tej odwagi,  by upomnieć się o pamięć polskich ofiar, zamordowanych przez zbolszewizowanych Żydów.

Przemilczane przez Zychowicza fakty o mordowaniu Polaków przez zbolszewizowanych Żydów  w latach 1939-1941 –cd.

Wymordowanie polskich policjantów w Sarnach

Profesor Ryszard Szawłowski zamieścił w swej dwutomowej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 roku relację pani J.R. z Wołynia o mordzie na polskich policjantach w Sarnach, wkrótce po wkroczeniu Sowietów do tego miasta. Pani J.R. pisała: „Żydzi z bronią krótką w ręku wraz z kilkoma żołnierzami radzieckimi prowadzili polską policję granatową, plując na nich, krzycząc „przepuścić tych psów”. Policja szła bez pasów, z rękami w górze, szli na śmierć. Szli w pięciu grupach, około 300 osób. Szli w stronę mostu na rzece Słucz w las.

Przez te ciężkie lata nigdy żadna wzmianka o ich losie, grobach, nie przywróciła ich pamięci. Więcej w tej sprawie nie mogę powiedzieć, ponieważ musieliśmy uciekać w stronę Lwowa na Przemyśl (…) Cześć ich pamięci! Chyba w tej sprawie znajdą się inni Polacy, co widzieli”. (Cyt. za : R. Szawłowski : op.cit., t.1 ,s.390)

Relacja ta ukazała się w książce prof. Szawłowskiego w 1997 r. Pytanie, czy IPN zrobił cokolwiek od tego czasu dla wyjaśnienia tej sprawy?

Zbrodnie Żydów z „czerwonej milicji”

W rozlicznych relacjach powtarzają się informacje o zbrodniach popełnionych przez skomunizowanych Żydów na polskich żołnierzach i oficerach w pierwszych tygodniach po najeździe sowieckim na Kresy Wschodnie. Drugiej Rzeczpospolitej. Jak pisał polonijny autor Krzysztof Marek Raczyński: „W 1939 r. niektórzy Żydzi urządzali obławy na żołnierzy polskich, pochodzących z rozbitych przez wojska sowieckie oddziałów  i oddawali ich w ręce komisarzy ludowych. I nie były to przypadki pojedyncze. Znane są też sytuacje, gdy mordowano żołnierzy na miejscu”. (Podkr.- J.R.N.) Szczególnie bezlitośnie wobec Polaków zachowywali się Żydzi wchodzący w skład samozwańczej tzw. „czerwonej milicji”, pewni bezkarności za swe zbrodnie, popełnione w imię bolszewizmu.

Historyk Kazimierz Krajewski, świetny znawca działań AK na ziemi nowogródzkiej, tak pisał w monografii poświęconej temu tematowi o roli tzw. czerwonej milicji, zorganizowanej przy współudziale Żydów na tamtych terenach: „Z przykrością trzeba odnotować fakt poparcia sowieckiej agresji przez części obywateli narodowości białoruskiej i żydowskiej. Przyłączyli się oni do zorganizowanych przez sowieckich agentów band samozwańczej tzw.  czerwonej milicji i komitetów rewolucyjnych (…) „Czerwona milicja” dopuściła się w okresie przejściowym niezliczonych zbrodni, morderstw i grabieży  wobec ludności polskiej. (Podkr.- J.R.N.) Zjawisko to miało charakter powszechny i nastąpiło  we wszystkich powiatach województwa nowogródzkiego”..(Por. K. Krajewski : „Na ziemi nowogródzkiej „Nów”- Nowogródzki  Okręg Armii Krajowej”, Warszawa 1997, s.7). Przytaczając w swej monografii przykłady zbrodni popełnionych na Polakach bezpośrednio po 17 września 1939 roku, Krajewski pisał : „Do zbrojnego incydentu doszło też w Borówce, gdzie żydowsko- białoruska czerwona milicja wymordowała  grupę oficerów i żołnierzy KOP przygotowujących się do stawiania oporu bolszewikom” .Ten sam autor pisze, że bandyci żydowscy lub białoruscy z czerwonymi opaskami na rękach byli sprawcami większości zabójstw w powiecie nowogródzkim po 17 września 1939 r. (Por. tamże, s.8 ).

Dziennikarz Krzysztof Czubara opisał w „Tygodniku Zamojskim” z 18 września 1996 r. bardzo brutalne zachowanie Żydów z czerwonej milicji na terenie Zamościa po opanowaniu go przez  wojska sowieckie: „Na rozkaz komendanta (sowieckiego-J.R.N.) wojennego  milicjanci zatrzymali zakładników. m.in. prof. Stefana Millera i adwokata Wacława Bajkowskiego. Aresztowali oficerów i podoficerów WP, policjantów, pracowników przedwojennego starostwa, działaczy Stronnictwa Narodowego i duchownych (…) Setki aresztowanych osób przetrzymywano pod gołym niebem, w więzieniu  przy ul.. Okrzei (…) Milicjanci, szczególnie Żydzi , nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierz polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki ,rowery, furmanki i inne cenne przedmioty. Na Nowym Mieście żydowski wyrostek w czerwonym szaliku z pistoletem przy pasie z koalicyjką, formował z polskich żołnierzy kolumnę marszową. Sam jechał przodem na koniu i wprowadzał ich na Rynek, gdzie rozwrzeszczany tłum  Żydów gwizdał i obrzucał żołnierzy obelgami. Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów” (Cyt. za przedrukiem artykułu K. Czubary : Pod sowiecką okupacją z „Tygodnika Zamojskiego” z 18 września 1996, zamieszczonym w książce prof. R. Szabłowskiego „Wojna polsko-sowiecka 1939”, Warszawa 1997, t.2, s.434).

Zamordowanie 12 polskich oficerów przez Żydów w  Grabowcu

W  ważnej syntetycznej publikacji polonijnego autora Tadeusza Piotrowskiego „Poland’s Holocaust” czytamy o zamordowaniu dwunastu polskich oficerów przez Żydów w Grabowcu (pow. Hrubieszów, woj. lubelskie). Według relacji szwagra autora ksiązki – Ryszarda Pedowskiego polscy oficerowie zostali zamordowani w piekarni bogatego Żyda grabowieckiego, zwanego Pergamen. Następnie inny Żyd, znany w miejscowości jako „Kuka” (woziwoda) przetransportował ciała dwunastu innych polskich oficerów na cmentarz i tam zostawił je w rowie. Ciała zamordowanych nie miały nic na sobie poza bielizną. Gdy je znaleziono na cmentarzu następnego dnia, mieszkańcy zapewnili zamordowanym chrześcijański pogrzeb. Później doszło do  otrucia „Kuki” jako potencjalnego niewygodnego świadka. Według Ryszarda Pedowskiego zarówno dwunastu polskich oficerów, jak i woziwodę zamordowali miejscowi grabowieccy Żydzi, sympatyzujący z komunistami.  (Por. T. Piotrowski: „Poland’s Holocaust”, Jefferson, North Karolina 1998, s.55). Profesor Tadeusz Piotrowski akcentował – w 1998 r., że sprawa zbrodni na polskich oficerach powinna być poddana szczegółowi śledztwu.  (Por. tamże, s.55.). Ciekawe,  czy przez 18 lat, jakie upłynęły od wydania książki  T. Piotrowskiego IPN cokolwiek zrobił w tej sprawie?

Mordowanie polskich więźniów w czerwcu 1941 roku

Jedną z najczarniejszych plam w historii antypolskich działań zbolszewizowanych Żydów w czasie wojny był ich bardzo aktywny udział w mordowaniu polskich więźniów w czasie sowieckiego odwrotu po napaści na ZSRR w czerwcu 1941 roku. Chodziło o mordy na masową skalę. Autorzy  dokumentalnej pracy na ten temat: Krzysztof Popiński, Aleksander Kukurin i Aleksander Gurjanow oceniali, że w toku pospiesznej „ewakuacji” więźniów zginęło od 20 000 do 30 000 polskich obywateli, głównie Polaków i Ukraińców. Zginęli zamordowani w więzieniach i w toku samej ewakuacji. (Wg. tekstu K. Popińskiego, A. Kukurina i  A.Gurianowa: „Drogi śmierci”, Warszawa 1995, s.69). Z kolei – według ocen Stanisława Kalbarczyka w czasie czerwcowej „ewakuacji” z wszystkich więzień sowieckich zginęło razem około 50 000 do 100 000 ofiar. (Por. tekst S. Kalbarczyka: „Wykaz  łagrów sowieckich, miejsc przymusowej pracy obywateli polskich w  latach 1939-1943”, Warszawa 1993, cz.1, ss 11-12). Tylko w więzieniu w Łucku masakrę przeżyło tylko ok. 90 z 2000 więźniów. Zdumiewa, że tak mało pisze się dotąd w polskich  książkach o ilości ofiar „zbrodniczej ewakuacji” z 1941 r., przewyższającej swą liczebnością zbrodnie katyńską.

Ze względu na zmasowany charakter mordowania polskich więźniów (a także ukraińskich ), w więzieniach i w czasie „ewakuacji” w czerwcu 1941 roku, tym istotniejsze jest pełne zbadaniem konkretnej odpowiedzialności zbolszewizowanych Żydów, uczestniczących w roli  katów w owych masakrach. A była to rola, niestety, dość znacząca. Jak pisał polonijny autor z Kanady Mark Paul w swej  bardzo ważnej udokumentowanej pracy w odniesieniu do zbrodni w czerwcu 1941 roku: „Istnieje wiele autentycznych raportów o miejscowych Żydach w służbie sowieckiej, uczestniczących w egzekucjach więźniów przeprowadzonych na szeroką skalę przez sowiecką służbę bezpieczeństwa  w owym czasie. (Podkr.- J.R.N.) (Por. tekst M.Paula: „Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Poland 1939-1941”, zamieszczony w książce: „The Story of Two Shtetls, Bransk and Ejszyszki”, Toronto- Chicago 1998, cz.2., s.218). W książce „Zbrodnicza ewakuacja więźniów i aresztów NKWD na Kresach wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 roku” napisano między innymi o udziale zbolszewizowanych Żydów w mordowaniu  więźniów w Lucku, Oszmianie i Wołożynie. (Por. „Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich  II Rzeczypospolitej w  czerwcu-lipcu 1941 roku. Materiały sesji naukowej w 55 rocznicę ewakuacji więźniów NKWD w głąb ZSRR. Łódź 10 czerwca 1996 r., Warszawa 1997, ss.82,102-103,118),.

We wspomnianej książce wymieniono po nazwisku – w oparciu o wyniki śledztw – niektóre osoby narodowości żydowskiej, które pełniły służbę w więzieniach, gdzie popełniono masakry. Były   wśród nich między innymi takie osoby jak Szlema Szlut, Karp –kobieta narodowości żydowskiej, Mohylów, Żyd-kierowca, Krelensztejn, również narodowości żydowskiej.(Por. tamże, s.102-103). Szczególną brutalnością wyróżniły się strzelające do więźniów ustawionych na dziedzińcu więziennym dwie Żydówki z Łucka: Blumenkranz, lat 20, córka właściciela sklepu obuwniczego z ulicy Jagiellońskiej  i Syglówna (brak bliższych danych). (Por. tamże, s.118).

Masakry Polaków w Tarnopolu

Ksiądz Wacław Szetelnicki pisał, że 21 czerwca 1941 roku wraz z wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej wycofujący się Sowieci wymordowali w więzieniach w Tarnopolu zamkniętych tam Polaków i Ukraińców. Stwierdzono, że w więzieniu tarnopolskim w mordowaniu brali udział trzej Żydzi z Trembowli: dorożkarz Kramer, Dawid Kümmel i Dawid Rosenberg. W tym przypadku dokładne nazwiska żydowskich katów Polaków są więc dobrze znane. Pytanie, czy polska strona wszczęła śledztwo w tejk sprawie?

Mord na Polakach w okolicach Brańska

Szokujące informacje na temat zbrodni popełnionej przy współudziale Żydów na 40 Polakach z okolic Brańska znajdujemy w publikowanym w 1998 r. szkicu Zbigniewa Romaniuka. Jego autor jest człowiekiem znanym z niezwykle gorącej troski o pielęgnowanie śladów żydowskiej przeszłości w Brańsku i  stwarzanie możliwości prawdziwie głębokiego dialogu polsko-żydowskiego. Przejęty tymi ideami w latach 90-tych nazbyt naiwnie zaufał w dobre intencje żydowskiego reżysera z USA Mariana Marzyńskiego, kręcącego film „Shtetll”, który później okazał się tendencyjnym polakożerczym paszkwilem. Tym godniejsze uwagi są stwierdzenia Z. Romaniuka, oparte na prowadzonych przez niego badaniach historii miasta Brańska w 1939 roku. Romaniuk mówił między innymi: „Główna komisja Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu bada obecnie sprawę szokującego mordu na około 40 osobach z Ciechanowca, Brańska i otaczających je terenów. W czerwcu 1941 roku, dosłownie na godzinę przed wejściem Niemców do Brańska, sowieckie NKWD w towarzystwie dwóch żydowskich policjantów z Brańska eskortowało wyżej wspomnianą grupę do więzienia w Białymstoku. Po drodze natrafili oni na działania wojenne i musieli zrobić odwrót. Blisko wioski Folwarki Tylwickie niektórych więźniów rozstrzelano, innych z braku kul, zabito bagnetami i kolbami karabinów”. (Por. tekst wywiadu W.A.Wierzewskiego z Z. Romaniukiem; opublikowanego w książce „The Story of Two Shtetls… op.cit., cz.1, s. 26 ). Romaniuk w odrębnym tekście przytoczył nazwiska niektórych zamordowanych  23 czerwca 1941 r. w Folwarkach Tylwickich. Byli wśród nich między innymi nauczycielka Helena Zaziemska, nauczycielka Szlezinger (z domu Klukowska?) i przedsiębiorca, Ignacy Płoński.

 Zbrodnie Żyda Szechtera we Lwowie

Były mieszkaniec Lwowa – Zbigniew Schulz, w skierowanym do mnie liście z dnia 28 marca 1996 roku pisał o swych informacjach na temat antypolskich działań współwłaściciela kamienicy, w której mieszkał – młodego, żonatego Żyda o  nazwisku Szechter. (Chodziło o kamienicę we Lwowie przy ul. Św. Kingi 10 ). Według listu Z.Schultza –„współwłaściciel kamienicy Schechter wraz ze swym bratem i matka mieli przed wojną duży sklep spożywczy. Po wkroczeniu 22 września 1939 r. sowieciarzy do Lwowa rozpoczął pracę w NKWD. Jego służąca, młoda Żydówka o imieniu Tinka,  w tym czasie przychodziła do nas i opowiadała, że jej pan przychodzi z pracy często w pokrwawionej koszuli. Przekonywała nas, że jej pan morduje więźniów w więzieniach lwowskich”. (Wg. listu p. Z. Schultza, znajdującego się w moim posiadaniu).

Zbrodnie na Polakach w Berezweczu

Była mieszkanka Kresów Wschodnich Maria Antonowicz pisała w nadesłanej do mnie relacji o udziale żydowskiej bojówki w mordowaniu polskich więźniów w Berezweczu. Według jej relacji: „Prawie wszystkich  mężczyzn  z naszego transportu (w tym mego ojca )przetransportowano do więzienia w Berezweczu (dawny klasztor) koło Głębokiego i tam zaczęła się ich gehenna, wołająca na próżno o pomstę do nieba (…) Po wkroczeniu Niemców otwarto bramy więzienia w Berezweczu. Miejscowi Polacy szukali swoich bliskich. Na terenie więzienia zastali doły pełne okaleczonych trupów, powiązanych drutem. Część ciał nie posiadała kończyn, uszu, języka. Wszystko wskazywało na to, że przed śmiercią byli okrutnie torturowani. Według relacji świadków mordu dokonało NKWD przy udziale  żydowskiej bojówki (…) Za polski holocaust nikt nas nawet nie przeprosił (poza Niemcami) (…) Polacy znają mord kielecki, a nie znają liczby ofiar naszych dzieci, które zginęły na Syberii z głodu i zimna oraz hekatomby ofiar zsyłek, więzień i łagrów sowieckich. A przecież do tych ofiar przyczynili się w dużej mierze Żydzi, współpracujący z NKWD, a potem z UB”. (Podkr.- J.R.N.) (Wg. relacji M.Antonowicz z 28 marca 1996, znajdującej się w moim posiadaniu).

Z uwagi na objętość tego wpisu nie zamieszczam licznych innych relacji na temat mordów dokonanych  na Polakach na Kresach przez zbolszewizowanych Żydów. Odsyłam w tej sprawie do lektury moich „Przemilczanych zbrodni” (ss. 57-58,59,61-62 ).

Zbrodnia w Brzostowicy Małej

Historyk Marek Wierzbicki (obecnie profesor) przytoczył w wydanej w 2000 r. książce sporo ważnych informacji o mordowaniu Polaków przez  zbolszewizowanych  Żydów na Kresach po 17 września 1939 r. Szczególnie drastyczna była zbrodnia w Brzostowicy Małej we wrześniu 1939 r. W miejscowości tej komunistyczna banda, składająca się z Żydów i Białorusinów, w większości byłych więźniów politycznych i kryminalnych, zamordowała około 50 Polaków. Żydowscy i białoruscy bandyci napadli na dwór hrabiostwa Ludwiki i Antoniego Wołkowickich oraz na miejscowe urzędy. Wierzbicki tak opisał szczególnie okrutny przebieg rozprawy żydowsko-białoruskiej bandy  z uwiezionymi przez nią Polakami: „Przewodzić miał im Żyd Ajzik – handlarz mieszkający w majątku Wołkwickich, oraz Białorusin Siergiej Kopiejko – kryminalista. Nad ranem, kiedy już cała grupa była mocno pijana, wywleczono uwięzionych z aresztu w Brzostowscy Małej, ciągnąc za włosy sparaliżowaną. hrabinę Wołkowicką i ustawiono w pobliżu dołów z wapnem. (…) W krótkim czasie „napojono” ofiary wapnem i nieprzytomne wrzucono do dołu. Ponieważ hrabina Wołkowicka nie zachowała milczenia w obliczu okrutnej  śmierci, grożąc zebranym  sadem i słuszna karą, „napojono” ją najpierw wapnem, a następnie nieprzytomną dołączono do reszty ofiar. Na koniec zasypano je w dole, mimo, że większość jeszcze  żyła. Przez pewien czas gromada chłopów ugniatała to miejsce nogami, ponieważ ziemia ciągle pękała, wreszcie szczeliny zniknęły”. (Wg. M. Wierzbicki: Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim”, Warszawa 2000, s.71.). Wierzbicki pisał o uhonorowaniu herszta bandy Żyda Ajzyka za rządów sowieckich „Sam Ajzyk otrzymał stanowisko przewodniczącego kooperatywy, co jeszcze wzmocniło jego pozycję społeczną”. (Por.tamże, s.72).

Mordy na Polakach w Tomasówce i Szacku

Wierzbicki przytacza w swojej książce (op.cit., ss.98-99) opis mordów na Polakach w osadzie Tomasówka powiatu brzeskiego, cytując zeznanie autorstwa Jechela Szlachtera, kupca drzewnego narodowości żydowskiej (.…) Bandy, które tam grasowały, składały się z Żydów, Ukraińców i Białorusinów (…) Działalność tych band polegała na niszczeniu uciekającej z terenu niemieckiego inteligencji polskiej. Banda taka, chwyciwszy polskiego inteligenta, oficera, niezwłocznie bez żadnego sądu dokonywała na nim mordu. Takie masowe mordy były popełniane na szosie wiodącej z Tomasówki do Lubomli, oraz na drodze z Tomasówki do Polenca, w lasku sosnowym, w którym grzebano ciała pomordowanych, następnie w Szacku w odległości 200 m od cmentarza znajdują się groby pomordowanych Polaków w liczbie około 2000 osób.”. Wierzbicki komentował te zeznania słowami: „Z dalszej części tego przejmującego świadectwa dowiadujemy się, że szczególne usługi w organizowaniu i działaniach wspomnianych „band” świadczyło kilku mieszkańców osady Tomasówka narodowości żydowskiej i ukraińskiej. Zeznania Szlachtera znajdują do pewnego stopnia potwierdzenie w innych relacjach z tego terenu. Natomiast duże wątpliwości budzą podane przez niego liczby ofiar tych mordów”. (Por. M. Wierzbicki: op.cit., ss.98-99). Ciekawe, czy  IPN przeprowadził w końcu szczegółowe śledztwo w tej sprawie?

Mordy Polaków w Sokółce i Boguszy

Wierzbicki pisze również o mordowaniu Polaków przez skomunizowanych Żydów w powiecie Sokółka, stwierdzając m.in.: „Po wycofaniu się wojsk niemieckich nastąpił tam okres anarchii i bezprawia, w czasie którego zamordowano wielu funkcjonariuszy policji, leśników, oraz żołnierz polskich wracających z frontu (np. w Sokółce szewc Gołdacki, Żyd, zastrzelił trzech policjantów. Tego samego dokonał kowal Abel Łabędych we wsi Bogusze 24 września”. (Por.M.Wierzbicki : op.cit., s.116). M. Wierzbicki  pisał o rozlicznych mordach i grabieżach na Kresach Północno-Wschodnich m.in.: Powstawały tam „bandy”, złożone z komunistów, byłych więźniów politycznych i kryminalnych, które grabiły i niejednokrotnie wyrzucały ofiary z ich własnych domów. Wśród napastników przeważali Żydzi (podkr.-J.R.N.), ale nie brakowało też Polaków (…)” (Por.tamże, s.117).

Przemilczany przez Zychowicza bardzo znaczący udział zbolszewizowanych Żydów w antypolskiej dywersji zbrojnej na Kresach w 1939 r.

Zychowicz w swej książce szeroko przedstawia rzekome winy Polaków – m.in. przez skrajnie stronniczy tekst kłamczuchy A. Skibińskiej, twierdzącej, że Polacy zamordowali kilkadziesiąt tysięcy Żydów w czasie wojny (s.188), opis zbrodni popełnionych przez Polaków na Żydach (ss. 284-295), czy historii o polskich szmalcownikach (ss. 319-328). Równocześnie tylko  półgębkiem w kilku słowach wspomina o żydowskich „atakach na żołnierzy WP”. A chodziło o bardzo znaczący udział zbolszewizowanych Żydów w zbrojnej dywersji przeciw wojskom polskim na Kresach we wrześniu 1939 r. Dywersja  ta była szczególnie haniebna. Chodziło bowiem o podstępny, zdradziecki atak  na wykrwawione już w walkach przeciw najeźdźczym wojskom hitlerowskim wojsko polskie. Zbrojne grupy dywersantów żydowskich, atakujące Polaków, splamiły się atakiem na pierwsze w drugiej wojnie  światowej wojska stawiające czynny opór ludobójczemu nazistowskiemu najeźdźcy.

Zbrojna antypolska dywersja żydowska w Grodnie

Szczególnie groźną dywersję zbrojną przeciwko wojskom polskim stanowiła żydowska ruchawka w Grodnie. Pod względem skali wydarzeń i zagrożeń dla wojsk polskich można ja porównywać z dywersja niemiecka w Bydgoszczy, tyle, że jest wciąż o wiele za mało uwzględniana w syntetycznych opracowaniach historii Polski w drugiej wojnie światowej i w podręcznikach. Profesor Ryszard Szawłowski tak pisał w swej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 roku o zagrożeniu dla Polaków, stworzonym przez dywersję Żydów w Grodnie: „Nim jeszcze nastąpiła obrona Grodna przed wojskami sowieckimi, wybuchła w mieście zakrojona na szeroką skalę  dywersja komunistycznej „V kolumny”. Złożona była ona prawie wyłącznie z miejscowych Żydów, którzy  (…) stanowili w 1939 roku połowę ludności miasta”. (Por. R. Szawłowski: op.cit., t.1, s.106) Po ciężkich walkach wojskom polskim udało się rozbić żydowską rebelię w Grodnie. Niestety, podobnie jak w Bydgoszczy, Polacy w Grodnie bardzo mocno zapłacili za stłumienie antypolskiej  żydowskiej ruchawki. Przez całe tygodnie, a nawet miesiące trwało wyłapywanie polskich obrońców Grodna, przy ogromnie aktywnej pomocy zbolszewizowanych Żydów-donosicieli. Jak pisał profesor Tomasz Strzembosz: „Po zajęciu Grodna rozpoczęły się represje wymierzone głównie przeciwko młodzieży, przy pomocy zresztą tych samych dywersantów. Kim oni byli? Według jednogłośnej opinii, zarówno mieszkańców Grodna, jak jego obrońców ( w tym także policjantów i  żołnierzy ścierających się z dywersantami) byli to Żydzi, zapewne w większości mieszkańcy tego miasta. (Podkr.- J.R.N.) Uzbrojeni byli w karabin, a nawet broń maszynową (…)”. (Wg. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), „Tygodnik Solidarność”, 1998, nr 9). Doszło do bardzo wielu przypadków rozstrzeliwania wziętych do niewoli żołnierzy polskich, a także  aresztowanych przez Sowietów cywilów, zwłaszcza harcerzy i gimnazjalistów. Jak pisał prof. R. Szawłowski: „Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu miasta przez Sowietów. Ludzie, w szczególności młodzież byli rewidowani i jeżeli na przykład znaleziono mały kozik u chłopaka – rozstrzeliwano go na miejscu. Podobna na placu przed Fara leżał cały wał z ciał ludzi w ten sposób pomordowanych”. (Por.R.Szawłowski: op.cit., t.1, ss.363-364).

W nadesłanej do mnie relacji ówczesnej mieszkanki Grodna, Wiktorii Dudy można znaleźć  szczególnie dramatyczny opis represji na polskich obrońcach Grodna. Jak pisała p. Duda: „Bardzo okrutny los spotkał żołnierzy polskich i mieszkańców Grodna, wziętych do niewoli, których wskazały bojówki żydowskie i białoruskie. Mężczyzn najpierw okrutnie okaleczano, obcinając  nosy, członki, uszy, wydłubywano oczy, następnie wiązano po piętnastu drutem kolczastym, przywiązywano do czołgów i wleczono kamienna drogą po kilkaset metrów. Wrzucano ich następnie do przydrożnych rowów i lejów po bombach. Jęki, krzyki mordowanych słychać było w promieniu kilku kilometrów od miasta. Grozę sytuacji potęgowały pożary – to płonęły polskie domy, niszczone przez młodych Żydów, przystrojonych w czerwone chusty i kokardy”. (Cyt. za relacją W.Dudy, spisaną przez T. Mikulskiego z Szydłowca, znajdującą się w moim posiadaniu ).

Do dywersyjnych akcji żydowskich przeciw wojskom polskim poza Grodnem doszło również w licznych innych miejscowościach na kresach, między innymi w Skidlu, Zborowie, Skałacie Lubomli, Kołomyi, Bożyszczach, Izbicy, Stepaniu, Byteniu i Uściługu. (Por.szerzej: J.R.Nowak: „Przemilczane zbrodnie”, Warszawa 1999, ss.22-30).

Przemilczane przez Zychowicza inne przejawy działań zbolszewizowanych Żydów, rozprawiających się z Polakami  w latach 1939 -1941 na Kresach

Piotr Zychowicz konsekwentnie milczy w swej pseudoobiektywnej „obrazoburczej” książce o rozlicznych innych przejawach rozprawiania się z Polakami w latach 1939-1941.  Milczy  o tak znaczących zjawiskach jak panoszenie się skomunizowanych Żydów w administracji na Kresach, o depolonizacji szkolnictwa, o nadzorowaniu aparatu przemocy, o antypolskiej propagandzie i zajadłej walce z Kościołem. Milczy o rozmiarach żydowskiej Targowicy inteligenckiej. Odsyłam w tej sprawie do cytowanej już mojej książki „Przemilczane zbrodnie” (op.cit., ss.99- 194).

Kogo sponsorowano w Polsce po 1989 r.

Przez  wiele lat (od 1999 r.) na próżno szukałem w Kraju i wśród Polonii sponsora do wydania nagromadzonych przeze mnie na około tysiąca stron relacji o prześladowaniach Polaków na Kresach przez zbolszewizowanych Żydów. No cóż, jak pisał Józef Piłsudski: „Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, by ta niepodległość kosztowała dwa grosze wydatków i dwie krople krwi”.

Za to obrzydliwy paszkwil na Polskę i Polaków K. Jasiewicza „Pierwsi po diable” bardzo elegancko wydany w 2001 r. w objętości 1262 stron, nie mógł w żadnej mierze uskarżać się na  brak sponsorów. Tę antypolską książkę sponsorowali: Fonds d’Aide auź Lettres Polonaises Independantes (Paryż), Fundacja z Brzezia Lanckorońskich (Londyn) i Polonia Aid Foundation Trust (Londyn). Równocześnie zaś książka ta ukazała się dzięki finansowemu wsparciu Komitetu Badan Naukowych, Ministerstwa Obrony Narodowej, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Tak wsparto książkę paszkwilancką i antypolską, w której aż roi się od antypolskich uogólnień. Podaję  dla przykładu stwierdzenia Jasiewicza. Na s.223 : „A tak staliśmy się małym, prostackim, pamiętliwym narodem, chełpiącym się wszystkim. Skwapliwie wytykającym w ustawicznych ripostach tylko cudze grzechy i dudniący w cudze piersi (…) To nigdy nie zrównoważy tej zwykłej podłości i obojętności wyniesionej z polskiej tradycyjnej katolickiej obłudy (…)”. Na s.227: ”Musimy przyjąć, że udawanie, iż nie partycypowaliśmy w  Holocauście nie odpowiada prawdzie historycznej, że taką postawę należy nazywać – per analogiam do „kłamstwa oświęcimskiego” „kłamstwem jedwabieńskim”. I takie świństwa  dofinansowywało  Ministerstwo Obrony Narodowej. Oto w jakim kraju żyliśmy po 1989 r.!

Największy polski komediopisarz, a zarazem uparty patriota Aleksander Fredro pisał w atmosferze zaborów: „Naród, który nie ma siły i woli powiedzieć łotrom, że łotry, nie wart być narodem!”. Ja wierzę w mój naród, wierzę, że się obudzi i odsunie różnych antynarodowych tchórzy i manipulatorów! Czas skończyć z bezmyślnością i masochizmem narodowym!

Prof. Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – blog oficjalny (9 czerwca 2016)


Żydzi a komunizm / II /

Przeciw przemilczaniu roli zbolszewizowanych Żydów na Kresach  od września  1939 r.

Najbardziej zafałszowany i zdeformowany obraz stosunków polsko-żydowskich  znajdujemy w książce  Piotra Zychowicza „Żydzi” w odniesieniu do  okresu od września 1939 do 1941 r. na Kresach. Zabrakło tam podstawowych wręcz informacji o zbrodniach zbolszewizowanych Żydów przeciw Polakom. Stało się tak nieprzypadkowo, bo Zychowicz oddaje głos w tej sprawie  tylko dwóm kłamliwym historykom żydowskim Yehudzie Bauerowi i Antony Polonskiemu oraz prof. Krzysztofowi Jasiewiczowi, który potrafił zmienić swe poglądy jak rękawiczki (od  niebywale oszczerczej wobec Polaków książki „Pierwsi po diable”, wydanej w 2001 r.  po całkowicie różniącą się z nią w swej wymowie i bez porównania uczciwszą książkę “‘Rzeczywistość sowiecka 1939-1941 w świadectwach  polskich Żydów”, wydaną w 2009 r.). Nawet i ten prof. Jasiewicz posuwa się w wywiadzie zamieszczonym w książce Zychowicza (s. 422) do jawnego kłamstwa, twierdząc: „Jako historycy stajemy przed koniecznością ogromnych badań na temat tego, co się działo na Kresach, ale rozbijamy się o skałę. Nie ma bowiem chętnych do pisania na ten temat. (Podkr.- J..R.N.) W wielu wypadkach właśnie z obawy  przed łatką antysemityzmu”. Prof. Jasiewicz ewidentnie kłamie w tej sprawie¸ bo już w 1999 r. ukazała się moja rzeczywiście pionierska i bardzo „niepoprawna politycznie’ gruntownie udokumentowana ponad 250–stronnicowa książka „Przemilczane zbrodnie. Żydzi i Polacy na Kresach w latach 1939-1941”. Prof. Jasiewicz starannie przemilczał ją w wydanej zaledwie dwa lata później swojej książce. Będąc wówczas zajadłym zwolennikiem Grossa nie przytoczył mojej ksiązki nawet w swej ogromnej bibliografii. Przemilczał  moją publikację również nawet w swej jakże zmienionej w wymowie książce z 2009 r. Tak niegodnie  przemilczał tę książkę Jasiewicz krajowy polski historyk w badaniach do okresu po 17 września  1939 r., choć potrafili do niej dotrzeć polscy autorzy za Oceanem. Polecam tu zwłaszcza recenzję o mojej książce pióra polonijnego autora z Chicago Jana Peczkisa, opublikowaną w wydawnictwie  27 lutego 2007 r. pod tytułem „The Other Side of the Coin: Large-Scale Jewish Crimes against Poles”. Warto przypomnieć, że tenże „dziwny” naukowiec Jasiewicz przemilczał w bibliografiach obu swych książek m.in. tak  ważne z punktu podejmowanej przezeń tematyki, ale „niepoprawne politycznie” dzieła jak dwutomowa książka prof. R. Szawłowskiego „Wojna polsko-sowiecka” (wyd..1997) prof. M. Wierzbickiego: „Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim” (wyd.2000), T. Piotrowskiego: „Poland’s Holocaust”, Jefferson, North Carolina (wyd. 1998), tekst M. Paula: Jewish-Polish Relations In Sowiet –Occupied  Poland 1939-1941), zamieszczony w książce: „The Story of Two Shtetls, Bransk and Ejszyszki”, Toronto-Chicago, 1998, cz.2), czy książkę żydowskiego autora H. Sarnera: „General Anders and the Soldiers of the Second Polish Corps”, (Brunswick Press 1997), wspominającą o zbrodniach żydowskich na Polakach.  W bibliografii  zamieszczonej w książkach Jasiewicza zabrakło nawet tak fundamentalnego dzieła jak „Zapomniany holocaust” Richarda C. Lukasa (wyd. po polsku 1995), z którym zrobił wywiad P. Zychowicz. Muszę powiedzieć, ze to absolutny cynizm ze strony prof. Jasiewicza – przemilcza różne ważne książki, piszące w sposób „niepoprawny politycznie” o zachowaniu zbolszewizowanych Żydów na Kresach, a potem głośno i faryzejsko lamentuje, że nikt nie pisze takich książek! Za to w swej bibliografii Jasiewicz nie omieszkał zamieścić wielu propagandowych komunistycznych śmieci. I taki z niego uczciwy naukowiec!

Moja książka została całkowicie przemilczana w Kraju, bo była aż nazbyt niepoprawna politycznie. Ja sam nie miałem zbytnio czasu na jej upowszechnienie, bo w rok po jej wydaniu całkowicie pogrążyłem się w walce z oszczerstwami J. T. Grossa (wielki cykl artykułów w katolickiej ‘Niedzieli” i książka „Sto kłamstw Grossa”(Warszawa 2000). Bardzo źle się stało jednak, że moją książkę o zbrodniach zbolszewizowanych Żydów na Kresach tak przemilczano w pierwszych latach po jej wydaniu, bo zamiast ciągłej obrony przed oszczerstwami Grossa wytyczyłaby ona inny kierunek walki z tego typu kłamstwami: ofensywny i demaskatorski. No, cóż my Polacy nie umiemy się bronić, a winę za to ponosi ogromna część polskich historyków i publicystów, którzy milczeli po ukazaniu się paszkwilanckich „Sąsiadów”. Gdyby zabrali wtedy głos, problem Grossa w Polsce i w świecie  w ogóle by nie zaistniał. Powszechnie uznałoby go bowiem za hochsztaplera, jak należało zrobić! Dziś za to mamy rozlicznych „spóźnionych bohaterów” publicystyki, którzy teraz w  2016 r. demaskują Grossa. Rychło w czas! Takim „spóźnionym bohaterem” jest też P. Zychowicz, który nawet teraz opowiada się przeciwko sądowemu ukaraniu Grossa za jego antypolskie oszczerstwa.

Zafałszowany obraz zachowań  zbolszewizowanych Żydów na Kresach od września 1939 r. w książce P. Zychowicza.

W książce P. Zychowicza w uwagach na temat antypolskich zachowań Żydów na Kresach od 17 września 1939 r. znajdujemy drastyczne wręcz pominięcia. Jako wyraz antypolskich zachowań autor podaje poprzez cytowanych autorów tylko stawianie bram triumfalnych na cześć Sowietów, całowanie przez Żydów sowieckich czołgów, tworzenie milicji i wyszydzanie klęski Państwa Polskiego, kuksańce i wyzwiska wobec Polaków prowadzonych do więzień. Tylko półgębkiem w małym fragmencie jednego zdania Zychowicz pisze (na s. 416) o atakach na żołnierzy WP. A przecież chodziło o przemilczaną przez Zychowicza i jego rozmówców bardzo dużą skalę zbrojnej dywersji zbolszewizowanych Żydów przeciw Wojsku Polskiemu we wrześniu 1939 r. i licznych  przypadkach mordowania Polaków przez Żydów w tym okresie. Dlaczego milczą o tym Zychowicz i jego  interlokutorzy?

Przemilczane przez Zychowicza fakty o mordowaniu Polaków przez zbolszewizowanych Żydów  w latach 1939-1941

Zdumiewające jest całkowite pominięcie w książce Zychowicza sprawy zamordowania licznych Polaków przez zbolszewizowanych Żydów na Kresach, choć była to największa zbrodnia popełniona na tamtejszych Polakach. A było takich przypadków niemało, zwłaszcza w pierwszych tygodniach po 17 września 1939 roku, i w okresie pospiesznej „ewakuacji” więźniów po napaści Niemiec na ZSRR  w czerwcu 1941 r. Są wśród tych zabójstw historie szczególnie spektakularnych i bezwzględnych zbrodni, tak jak jawny mord na kilku polskich działaczach studenckich na Politechnice Lwowskiej październiku 1939 roku, zabitych pod zarzutem rzekomego antysemityzmu, czy wymordowanie 8 dominikanów z klasztoru w Czortkowie przez żydowskich NKWD-istów na początku lipca 1941 r. Znamienny był fakt, że zabójstwa Polakowi dokonywane przez skomunizowanych Żydów na ogół wcale nie ograniczały się do osób, z którymi sami Żydzi mieli osobiście poprzednio jakieś konflikty osobiste. Częstokroć zabijano przypadkowo wybranych polskich żołnierzy, oficerów, urzędników, duchownych , czy po prostu ludzi zamożniejszych – tak jak hrabiostwo Skirmunt.

Jak zbolszewizowani Żydzi zadbali o powiększenie „listy katyńskiej”

Nierzadko zabójstwa na Polakach były dokonywane przez prosowieckich Żydów wspólnie ze zbolszewizowanymi Białorusinami czy Ukraińcami. Wiązała  się z tym sprawa udziału wielu Żydów w wyłapywaniu polskich oficerów, przebranych po cywilnemu, lub jako zwykłych żołnierzy, co w rezultacie doprowadziło do ich przyszłej śmierci, powiększając „listę katyńską”. Pisał o tym wprost uczciwy żydowski autor ze Stanów Zjednoczonych Harvey Sarner. W książce „Generał Anders i żołnierze Polskiego Drugiego Korpusu” Sarner napisał bez ogródek: „Jan Karski, wyraźnie żaden antysemita, twierdził, że niektórzy Żydzi współpracowali z Rosjanami w ujawnianiu polskich oficerów, którzy byli w następstwie tego aresztowani. Żeby zrozumieć, jak poważnie zaciążyły takie postępki na stosunkach polsko-żydowskich, należy uświadomić sobie, że większość złapanych oficerów polskich została później stracona przez Sowietów w Katyniu i innych miejscach kaźni”. (Por. H. Sarner: op.cit, s.4).

Zamordowanie grupy dominikanów w Czortkowie

W wydanej w 1999 roku  mojej książce ‘Przemilczane zbrodnie’ podałem na stronach 47-68 liczne udokumentowane przykłady mordowania Polaków przez Żydów w latach 1939-1941. Przypomnę tu te tak niegodnie przemilczane przez Zychowicza  informacje. Szczególnie wstrząsające fakty  na ten temat przyniosła relacja księdza Zygmunta Mazura, poświęcona wymordowaniu przez Żydów z NKWD grupy dominikanów z klasztoru w Czortkowie. Jak pisał ksiądz Mazur: „Sytuacja klasztoru uległa gwałtownej zmianie 22 czerwca 1941 r. z chwilą wybuchu wojny. Jak to było w zwyczaju systemu stalinowskiego  przede wszystkim przystąpiono do likwidacji prawdziwych i domniemanych wrogów rządów komunistycznych. Do tej grupy zaliczono przede wszystkim duchownych. Skierowane tam władze  bezpieczeństwa w porozumieniu z jednostką wojskową wpadły w nocy z 1 na 2 lipca i wywlokły z klasztoru byle jak odzianych o. Justyna, o. Jacka, o. Anatola  oraz brata Andrzeja. Wywiezieni nad rzekę w Starym Czortkowie na tzw. Groblę zwaną Berda zostali pomordowani strzałami w tył głowy. Wykonawcami wyroków byli miejscowi Żydzi, służący w NKWD, co potwierdzają zachowane zeznania mieszkańców Czortkowa (jeden z uczestników mordu był w PRL po 1945 roku generałem Wojska Polskiego). (Podkr.-J.R.N). O pozostałych zakonnikach nie można było się niczego dowiedzieć, ponieważ wojsko broniło dostępu do klasztoru, a kościół pozostawał zamknięty. Mimo tych trudności jednemu uczniowi udało się przedostać do kościoła, a stamtąd do cel położonych na parterze. To, co zobaczył, było przerażające. W poszczególnych łóżkach leżeli pomordowani strzałami w głowę bracia R. Czerwonka, M. Iwaniszczew i tercjarz J.Wincentowicz (…) Sowieckie władze bezpieczeństwa równocześnie z mordowaniem splądrowały kościół (…) Chcąc zatrzeć ślady dokonanej zbrodni wojsko 4 lipca 1941 podpaliły kościół”. (Por. ks. Z.Mazur: Męczeński klasztor dominikanów w Czortkowie, polonijne czasopismo „Gazeta” (Toronto), nr 45 z 1992 r.)

Ofiarami mordu w klasztorze w Czortkowie padli ojcowie: Justyn Spyrlak, Jacek Misiura,  Antoni Zambrowski i Hieronim Longana, bracia zakonni: Andrzej Bujakowski, Reginald Czerwonka i Metody Iwaniszczew, wreszcie kościelny Józef Wincentowicz. (Wg. ks. W. Szetelnicki: Zapomniany lwowski bohater – ks.Stanisław Frankl (1903-1944), Rzym 1983, s.122). Według wspomnień Lesława Juriewicza w książce „Niepotrzebny” jednym z zabójców i ich przewodnikiem był NKWD-zista, miejscowy Żyd, nazwiskiem Blum”. (Por. L.Juriewicz: „Niepotrzebny”, Londyn 1977, s.29).

Zamordowanie lwowskich działaczy studenckich

Jedną z najohydniejszych zbrodni popełnionych pod hasłem rozprawy z „polskimi antysemitami” było zamordowanie kilku działaczy studenckich na politechnice Lwowskiej w październiku 1939 r. Inspiratorem całego mordu był rosyjski Żyd, ppłk. Jusimow, mianowany komendantem Politechniki. Zbysław Popławski tak opisał na łamach periodyku „Semper Fidelis” przebieg okrutnej rozprawy z polskimi działaczami studenckimi: „Następnie komisarz Jusimow zorganizował likwidacyjne zebranie Bratniej Pomocy, które odbyło się między 15 a 20 X 1939 r. Większość obecnych na sali stanowili Żydzi, Ukraińców i Polaków było mało; tzw. likwidacja odbywała się niezgodnie ze statutem, gdyż dokonywali jej nie-członkowie.

Na sali orkiestra wojskowa grała marsze; nie wiedziano wtedy, że były to mundury NKWD. Za katedrą zasiadła grupa 6-8 osób, a wśród nich jako zagajający Żyd rosyjski w skórzanej kurtce i  skórzanym kaszkiecie, którego nie zdjął w czasie zebrania,. Przedstawił się jako komisarz Politechniki. Był to właśnie tow. Jusimow, ppłk z zarządu politycznego Armii Czerwonej.. Przemawiał po rosyjsku, wykazując, że teraz po upadku „jaśniepańskiej Polski” należy zlikwidować jej nadbudowę, tj. organizację studencką, powołaną do gnębienia ludu pracującego; za to wszystko, co było,  odpowiedzialni są członkowie kierownictwa tej  organizacji, którzy znajdują się na tej sali”.

Jako drugi wystąpił Jan Krasicki, już wtedy II sekretarz Miejskiej Organizacji Komsomołu. Odegrał on rolę prowokatora do zaplanowanego ludobójstwa (…) omawiając działalność antysemicką i prześladowanie Żydów (…) Następni mówcy – komuniści żydowscy – stwierdzili, że na sali są obecni działacze organizacji antysemickich. Komisarz polecił ich wskazać. Wyciągnięci przemocą z miejsc i bici, doprowadzeni zostali do mównicy, aby się tłumaczyli. Tam zostali znowu pobici i skopani, wreszcie wywleczeni  przez członków orkiestry w mundurach na korytarz. W czasie, gdy orkiestra znów grała, usłyszałem wyraźne strzały na korytarzu. Po zebraniu otworzono drzwi sali; wszyscy musieli przechodzić przez korytarz, a tam za ławkami w kałużach krwi leżeli nieruchomo wyprowadzeni uprzednio studenci. Oto nazwiska ofiar, które udało się ustalić: Ludwik Płaczek, stud. IV roku, kierownik I DT, członek korporacji „Scytia”; Jan Płończak, stud. III roku, członek wydziału „Bratniaka”, również należący do korporacji „Scytia”; Henryk Różakolski, stud. IV roku, pochodzący z Wielkopolski”. (Wg. Z.Popławski: Represje okupantów na Politechnice Lwowskiej (1939-1945), „Semper Fidelis” 1991, nr 4, ss.3-4).

Szczególnie złowieszcza była atmosfera, w której publicznie zorganizowano swoisty „sąd” nad polskimi działaczami studenckimi za rzekomy „antysemityzm”, aby ich wkrótce potem zabrać jako ofiary kaźni. Autor polonijny z Kanady Mark Paul porównał atmosferę tamtego zgromadzenia, które faktycznie „skazało” studentów na śmierć, do atmosfery niektórych wieców w nazistowskich Niemczech. (Por. tekst M. Paula: op.cit., cz, s.307). Jewish-Polish Relations In Sowiet Occupied Poland 1939-1941, zamieszczony w książce: “The Story of Two Shetls, Bransk und Ejszyszki”, Toronto – Chicago 1998, cz.2, s.307).

Rozprawa z Polakami w Grodnie i powiecie grodzieńskim

Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski) pisał w swej książce o wojnie polsko-sowieckiej 1939 roku o roli komunistów żydowskich – obok białoruskich – w okrutnej rozprawie z Polakami w powiecie grodzieńskim po ostatecznym opanowaniu go przez Sowietów. Stwierdzał: „Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu przez Sowietów miasta. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani i jeśli znaleziono nawet duży nożyk u chłopaka – rozstrzeliwano na miejscu. Podobno na placu przed Farą leżał cały wał ludzi w ten sposób zamordowanych (…) Trzeba też odnotować morderstwa dokonane w tych dniach i tygodniach w powiecie grodzieńskim i w dalszych okolicach. Dokonywane one były – z błogosławieństwem sowieckim – przez miejscowych komunistów białoruskich i żydowskich (podkr.-J.R.N.), jak również przez samych Sowietów. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla „swobodnego” mordowania wrogów klasowych, w każdym razie na wsi”. (Por. K. Liszewski (R. Szawłowski): „Wojna polsko-sowiecka 1939 r.), Londyn 1988, s. 75).

Mordowani w  Grodnie Polacy częstokroć padali ofiarą „zabójczych” donosów ze strony znających ich Żydów. Na przykład Mirosław Kurczyk, syn zamordowanego wówczas w Grodnie nauczyciela szkoły powszechnej, pisał: „Po załamaniu się obrony wojska sowieckie zajęły wszystkie ważne punkty miasta, jak gmachy urzędów, policji, więzienie itp. W miasto ruszyły w pełnym rynsztunku bojowym plutony egzekucyjne (…) Jeden z tych oddziałów, sowieckich, przyprowadzony przez cywila z czerwoną opaską, mieszkańca domu, w którym mieszkaliśmy, narodowości żydowskiej, aresztował mojego ojca. Ojciec mój, Jan Kurczyk, lat 45, z zawodu nauczyciel, po wyprowadzeniu z domu został rozstrzelany  (Podkr.- J.R.N). (…) Ojciec mój nie brał udziału w obronie Grodna, ale wystarczyło, że wskazano na niego palcem, bo był Polakiem, inteligentem, ażeby bez sądu zamordować w stylu hitlerowskim”. („Wojna polsko-sowiecka 1939″ ,Warszawa 1997, t.1, s.364). W kolejnym wpisie na blogu przedstawię dalsze liczne przykłady tak przemilczanych przez Zychowicza faktów o mordowaniu Polaków na Kresach przez zbolszewizowanych Żydów oraz informacji o ich dywersji zbrojnej przeciw wojskom polskim we wrześniu 1939 r. Dlaczego te sprawy okrutnego mordowania Polaków przez  zbolszewizowanych Żydów na Kresach zostały całkowicie przemilczane w książce P. Zychowicza? Gdzie jego elementarna uczciwość? I taki „historyk” kieruje dodatkiem historycznym „Do Rzeczy”. Pogratulować “Do Rzeczy”!

Przeciw przemilczaniu zbrodni zbolszewizowanych  Żydów na Polakach na Kresach w latach 1939-1941, zbrodni  żydowskiej policji na 400 Żydach w Oszmianie w 1942 r. i zbrodni żydowskich ubeków w Świętochłowicach na ponad 1600 niewinnych Polakach i Niemcach w 1945 r.

W książce P. Zychowicza czytamy na s. 430  stwierdzenie prof. K. Jasiewicza, głoszące o polskiej reakcji na ujawnienie spawy Jedwabnego: „To dziecinne pójście w zaparte było dla mnie  nie do zniesienia”.  A ja pytam się, dlaczego  ze strony polskiej miano bezkrytycznie godzić się z ewidentną stronniczością i manipulacjami ówczesnego prezesa IPN-u Leona Kieresa w sprawie Jedwabnego? Pytam też, dlaczego Polacy mieli się godzić z jakże niefortunnym przerwaniem pod naciskiem Żydów ekshumacji w Jedwabnem, właśnie w  memencie, gdy można było do końca wyświetlić sprawę niemieckiego udziału w tej zbrodni. Przypomnę, że już pierwsze prace ekshumacyjne w Jedwabnem dowiodły fałszu tezy Grossa, że w Jedwabnem zamordowano ponad 1600 Żydów. Okazało się, że zamordowano tam 250 Żydów. Później znaleziono niemieckie naboje przy miejscu zbrodni. Gdyby prowadzono dalej ekshumację przypuszczalnie można było znaleźć jakieś ciało czy głowę Żyda przestrzelone niemieckim pociskiem. Dowiodłoby to raz na zawsze, że przy sławetnej stodole w Jedwabnem stali na straży niemieccy żołnierze i strzelali do próbujących stamtąd uciec Żydów. Najlepiej dowiodłoby to zbrodniczej roli Niemców w tej sprawie. I właśnie w takiej sytuacji pod naciskiem Żydów (rabina M. Schudricha i in.) przerwano ekshumację w Jedwabnem, co wywołało m. in. protest kilkudziesięciu znanych osobistości polonijnych. 9 stycznia 2013 naczelny redaktor „Najwyższego Czasu” Tomasz Sommer ujawnił i skomentował  tzw. „raport Koli” (raport  prof. Andrzeja Koli, wybitnego archeologa, prowadzącego prace przy ekshumacji w Jedwabnem). Prof. Kola w swym raporcie wysuwał zdecydowane zastrzeżenia wobec przerwania ekshumacji Jedwabnem przed całkowitym wyjaśnieniem okoliczności zbrodni.

W świetle tych faktów można uznać, że to prof. K. Jasiewicz „idzie w zaparte”, przemilczając fakt zablokowania pełnego wyjaśnienia zbrodni w Jedwabnem przez przerwanie ekshumacji. Prof. Jasiewicz powinien do końca życia bić się w piersi za swą jakże kłamliwą wydaną w 2001 r. książkę „Pierwsi po diable”, która w pełni podtrzymywała oszczerstwa Grossa przeciw Polakom, i robiła to w skrajnie nieprzyzwoity sposób. Sam Jasiewicz tylko częściowo wycofał się z zawartych w owej książce  kłamstw. We wstępie do swej, głoszącej zupełnie odmienne tezy książce „Rzeczywistość sowiecka 1939 1941 w świadectwach polskich Żydów” (Warszawa 2009, s.9 ) prof. Jasiewicz pisał: ”Dziś zapewne wycofałbym się z niektórych tez i zauroczeń, zwłaszcza przewijającego się w książce  filosemityzmu i wątków pobocznych, jednakże z pewnością nie zmieniłbym meritum, popełniłem w niej jednak fundamentalny błąd merytoryczny”. Stwierdzenie tego typu nie wystarcza – prof. Jasiewicz powinien publicznie przeprosić za wszystkie godzące w Polaków skrajne wręcz uproszczenia zawarte w jego pierwszej książce,  a  nie zabierać teraz mentorskiego głosu w sprawie Jedwabnego. Wiadomo, że prof. Jasiewicz został w 2013 r. w sposób skandaliczny odwołany z funkcji kierownika Zakładu Analiz Problemów Wschodnich w PAN za „niepoprawny politycznie” wywiad w sprawach żydowskich. Niemniej uważam, że i tak powinien w pełni rozliczyć się ze swymi niedopuszczalnymi kłamstwami z książki „Pierwsi po diable” z 2001 r., które  miały bardzo zły wpływ na ówczesną dyskusję o Grossie.

Zychowicz wychwala sam siebie za swą rzekomą „niepoprawność polityczną” i postawioną w jego książce „obrazoburczą” część tez. W rzeczywistości jego ksiązka nie jest ani „obrazoburcza”, ani „niepoprawna politycznie”. Wręcz przeciwnie.  Prawdziwym skandalem jest pominięcie przez  Zychowicza jakichkolwiek informacji o dywersji zbrojnej zbolszewizowanych Żydów przeciw Polakom we wrześniu 1939 r. o mordowaniu Polaków przez Żydów na Kresach w okresie po 17 września 1939 r., o rabunku polskiego mienia przez Żydów-komunistów, o niebywałej skali walki zbolszewizowanych  Żydów przeciw patriotyzmowi i religii.  Przedstawiany przez  P. Zychowicza obraz  historii Żydów w drugiej wojnie światowej byłby bez porównania pełniejszy, a nie zdeformowany, gdyby Zychowicz ośmielił się przypomnieć sprawę zamordowania ponad 400 Żydów przez policję żydowska w Oszmianie w 1942 r., w końcu fakt bardzo znaczący (w Jedwabnem zginęło 250 Żydów). Jest to prawdziwym skandalem, że  na całym świecie od lat huczy się o „polskiej zbrodni” w Jedwabnem, podczas gdy w ogromnej mierze przemilcza się sprawę dokonanej przez Żydów zbrodni w Oszmianie. Zychowicz dowiedział się o niej z otrzymanej ode mnie mojej książki „Żydzi przeciw Żydom” (Warszawa 2012, ss.143-144). Powoływałem się w niej na informacje trzech znanych żydowskich historyków: Reubena Ainszteina, Leonarda Tushneta i prof. Saula Friedländera na powyższy temat. Dodam, że w Internecie  można znaleźć na temat zbrodni żydowskich policjantów w Oszmianie jeszcze jedno żydowskie świadectwo tej zbrodni – dziennik Żyda z wileńskiego getta Hermana Kruka, wydany w 2002 roku pod tytułem „Last Days of the Jerusalem of Lithuania. Chronicles from the Vilna Ghetto and the Camps, 1939-1944“.  Dlaczego „obrazoburczy” Zychowicz milczy o tej tak niewygodnej dla Grossa i innych antypolskich oszczerców sprawie.

Zapytajmy dalej, dlaczego „obrazoburczy” Zychowicz nie zdobył się na choćby jedno zdanie informacji o wymordowaniu przez Salomona Morela i wspomagających go żydowskich ubeków i ubeczki zbrodni na ponad 1600 niewinnych Polakach i Niemcach w obozie Świętochłowicach. Dlaczego Zychowicz tak „odważnie” wyliczający opinie o Żydach w Palestynie (Izraelu) nie zdobył się na przytoczenie informacji o najstraszniejszej zbrodni popełnionej tam przez Żydów.  O straszliwej masakrze na bezbronnych Arabach przeprowadzonej przez bojówki późniejszych premierów Izraela Menachema Begina i Icchaka Szamira w Deir El Jasin w dniu 9 kwietnia 1948 r. Według Jacquesa de Reyniera, szefa Międzynarodowego Komitetu delegacji Czerwonego Krzyża w  Palestynie, który przybył do Deir el Jassin 11 kwietnia 1948 r. zginęło tam ponad 200 Palestyńczyków, mężczyzn, kobiet i dzieci”. (Przypomnę, że w rzekomym „pogromie” w Kielcach w wyniku prowokacji NKWD i polskiej bezpieki zginęło 42 osoby).  Jak wygląda w świetle tych faktów rzekoma „obrazoburcza” odwaga autora „Żydów” P. Zychowicza?

Prof. Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – blog oficjalny (7 czerwca 2016)


Żydzi a komunizm (I)

(Niektóre przemilczane fakty – małe kompendium)

W najbliższym czasie ukaże się w „Warszawskiej Gazecie” moja bardzo krytyczna recenzja zafałszowań i dysproporcji w książce Piotra Zychowicza „Żydzi”. Tu pragnąłbym skupić się głównie na sprawach zafałszowań i wybielań w tej książce na temat roli wielkiej części zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Rosji i krajów tzw. demokracji ludowej. Wyliczone tu fakty dotyczą sprostowania kłamstw zamieszczonych w publikowanych w książce Zychowicza jego rozmowach z dwoma bardzo znanymi żydowskimi naukowcami: Antony Polonskym i Yehudą Bauerem. Fałsze te zostały podane w książce Zychowicza bez sprostowania i jakiegokolwiek krytycznego komentarza, być może z powodu zaskakującej ignorancji autora. Zniekształcenia te sprowokowały mnie do przedstawienia tu na mym blogu swoistego kompendium na temat udziału zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Polski i innych krajów Europy. Zapewniam czytelników mego blogu: w tym dwudziestokilku stronnicowym tekście znajdziecie Państwo z dziesięć razy więcej informacji, na dodatek udokumentowanych, o stosunku dużej części Żydów do komunizmu niż w 463-stronnicowej książce P. Zychowicza: „Żydzi”. Aby tym mocniej uwypuklić wiarygodność przytaczanych przeze mnie szokujących informacji o rozmiarach udziału zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Polski i innych krajów świata podkreślam, że przeważająca część podawanych niżej faktów została opisana przez autorów żydowskich, względnie filosemitów takich jak Czesław Miłosz.

Rola zbolszewizowanych Żydów w stalinizacji Polski

Znany ze skrajnego filosemityzmu i równocześnie bardzo mocnych fobii wobec Polski i Polaków, Czesław Miłosz stwierdził w wywiadzie dla żydowskiego czasopisma „Tikkun” w USA (nr 2 z 1987 r.) na temat roli żydowskich komunistów: „Oni zajęli wszystkie czołowe pozycje w Polsce, również w bardzo okrutnej policji bezpieczeństwa (podkr- J.R.N)., ponieważ byli po prostu bardziej godni zaufania niż miejscowa ludność”. (They occupied all the top positisons in Poland and also in the very cruel security police, because they were more reliable, simply, than the local population) W tym stwierdzeniu Miłosz nieco przesadził, bo były jednak i nieżydowskie postacie na szczycie zarówno partii komunistycznej jak i bezpieki (choćby B. Bierut i S. Radkiewicz). Generalnie biorąc jednak Miłosz trafnie ocenił wyjątkową, dominującą rolę komunistów żydowskich w stalinizacji Polski.

Związany z Jerzym Giedroyciem i paryską „Kulturą” Instytut Literacki w Paryżu był jak najdalszy od ąntyżydowskości. Tym wymowniejszą w tej sytuacji była nader szokująca informacja zawarta w wydanej przez ten Instytut w 1967 r. książce Georga Fleminga (ewidentny pseudonim) „Polska mało znana”: „W okresie stalinowskim na przeszło sto dzienników, tygodników i miesięczników, wychodzących w samej tylko Warszawie było tylko dwóch nie Żydów”. (Podkr.- J.R.N.)

Żydowski korespondent wojenny J. Sack o zbrodniach S. Morela na Polakach

Warto przypomnieć, co pisał o zbrodniach ubeków żydowskiego pochodzenia na Śląsku znakomity dziennikarz żydowskiego pochodzenia z USA John Sack w dawno wyczerpanej i świadomie przemilczanej książce „Oko za oko”. Przez siedem lat Sack badał zbrodnie Salomona Morela i pomagających mu w tych zbrodniach żydowskich ubeków i ubeczek w obozie w Świętochłowicach. Wymordowali tam w niecały rok – w 1945 r. ponad 1600 niewinnych Polaków i Niemców. Jak pisał John Sack: „W miejscach takich jak Gliwice Polacy stawali przy więziennych ścianach, a ludzie z Wydziału Wykonawczego przywiązywali ich do wielkich żelaznych pierścieni, mówili: „Gotów! Cel! Pal! „zabijali ich i ostrzegali polskich strażników: „Trzymajcie język za zębami!” Strażnicy jako Polacy nie byli tym zachwyceni, ale Jakubowie, Jozefowie i Pinkowie z wyższych szczebli Urzędu pozostali wierni Stalinowi, ponieważ uważali się za Żydów, nie zaś za polskich patriotów. Oto, dlaczego Dobra Wróżka Stalin (… ) zatrudnił wszystkich Żydów i umieścił ich w Urzędzie Bezpieczeńs6twa Publicznego, swojej instytucji w polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”. (Podkr.- J.R.N). (Cyt. za : J.Sack: „Oko za oko”, Gliwice 1995, ss.228-229).

Wcześniej w tej samej, znakomicie napisanej i bardzo znaczącej intelektualnie książce „Oko za oko” John Sack pisał (s.96): „ Dlaczego więc Stalin był stronniczy wobec Żydów (…) Z jego rozkazu pewien Żyd, którego ojciec zginął w Treblince, miał zostać szefem Urzędu Bezpieczeństwa, a szefami wszystkich jego departamentów mieli także zostać Żydzi, aczkolwiek od tego momentu ich nazwiska nie miały być żydowskie, tylko takie jak „generał Romkowski”, albo „pułkownik Różański”. Z czasem ci ludzie wyznaczyli wszystkich dowódców bezpieczeństwa w Polsce”.

Sack powoływał się na informacje Pinka Mąki, byłego sekretarza Urzędu Bezpieczeństwa publicznego na terenie Śląska, że w podległym mu regionie liczba żydowskich oficerów bezpieczeństwa wynosiła od 150 do 225. Według Sacka, od 70 do 75 procent oficerów bezpieczeństwa na tym terenie było Żydami. (Por. J. Sack : op.cit.,s.174).

Jakub Berman i inni żydowscy szefowie bezpieki

Zychowicz cytuje w swej książce (s.115) bez odpowiedniego krytycznego komentarza wypowiedź żydowskiego naukowca – prof. Anthony Polonskego, pomniejszającą rolę Żydów w kierowaniu komunistyczna bezpieka w Polsce. Polonsky stwierdził (tamże, s.115): „Andrzej Paczkowski zbadał ten problem i okazało się, że Żydzi zajmowali 29 procent stanowisk kadry kierowniczej UB. To spory odsetek, ale większość funkcjonariuszy komunistycznej policji politycznej była Polakami”. Polonsky tłumaczył też ukształtowany w Polsce „stereotyp Żyda ubeka” tylko tym: „Bo na wysokich szczeblach zasiadali tacy ludzie jak Berman czy Fejgin, którzy byli bardzo widoczni”. A jaka była prawda? Zgodnie z tym, co powiedział Polonszky „większość funkcjonariuszy komunistycznej policji politycznej była Polakami”, tylko, że byli usadowieni na niskich szczeblach bezpieki i nie mieli dosłownie nic do powiedzenia, gdyż w bezpiece całkowicie dominowali wysocy funkcjonariusze żydowskiego pochodzenia. Całą komunistyczną bezpieką dyrygował Jakub Berman, przez cały okres stalinowski pełniący najważniejszą funkcję członka Biura Politycznego KC PZPR, odpowiedzialnego za bezpiekę. To Berman (mający równocześnie ogromny wpływ w sferze życia ideologicznego i kultury) nadzorował nieubłaganą walkę z wieloma sferami polskiego dziedzictwa narodowego. Robił to zgodnie z głoszoną przez siebie zasadą, że „wszelki flirt z polskim uczuciem narodowym” doprowadzi do „wypuszczenia złych duchów Polski”, z antysemityzmem włącznie. (Por. książkę filozofa A. Walickiego: „Zniewolony umysł po latach”, Warszawa 1993, s.329). To Berman już w 1944 roku jako pierwszy zaczął oskarżać AK o rzekomą współpracę z gestapo i nazywał akowców bandytami. Znany był ze szczególnej bezwzględności i okrucieństwa wobec więźniów politycznych. Zapamiętano powiedzenie Bermana w odniesieniu do ułaskawionych więźniów, którzy później rzekomo ginęli śmiercią „samobójczą”: „Towarzysz Bierut was ułaskawił, ale ja was nie ułaskawię”. (Cyt. za: Pamięć ofiar, „Tygodnik Solidarność” z 14 marca 2003 r.) P. Zychowicz całkowicie, a niechlubnie milczy o niebywałych rozmiarach walki z polskim patriotyzmem, którą prowadzili obok Bermana także inni czołowi żydowscy komuniści. Dość przypomnieć powiedzenie osławionego dyrektora X Departamentu stalinowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Polsce Anatola Fejgina: „Trzeba zabić polską dumę, rozstrzelać patriotyzm”.

Komunistyczna bezpieka była całkowicie zdominowana przez Żydów, poza jednym wyjątkiem – ministrem bezpieczeństwa Stanisławem Radkiewiczem. Tyle, że był on faktycznie ubezwłasnowolnionym. Nici wszystkich spraw w bezpiece znajdowały się wyłącznie w rękach żydowskich podwładnych Radkiewicza. Wiedzieli oni bowiem, podobnie jak na górze J. Berman o bardzo kompromitującej tajemnicy Radkiewicza, która ułatwiała całkowite trzymanie go w ręku. Chodziło o to, że Radkiewicz po aresztowaniu przed wojną jako sekretarz KZMP podpisał na policji tzw. lojalkę. (Wg. notatek R. Romkowskiego (właść. Nasieka (Natana) Grinszpan-Kikiela – w książce S. Marata i J. Snopkiewicza; „Ludzie bezpieki”, Warszawa 1990, s.141). W mojej książce „Nowe kłamstwa Grossa” (Warszawa 2006, ss.171-172) całą stronę wypełnia przytoczony przez mnie wykaz szefów polskiej bezpieki żydowskiego pochodzenia. Przypomnijmy tu, że sowiecki ambasador w Warszawie Wiktor Lebiediew, który „nieźle znał Polskę” (w ocenie historyka prof. A. Paczkowskiego) w raporcie wysłanym do Moskwy 10 lipca 1949 r. zwrócił uwagę, że „w MBP (Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego – J.R.N.), poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka. Wszyscy są Żydami”. (Podkr.- J.R.N.). (Cyt. za : A. Paczkowski: Żydzi w UB: próba weryfikacji stereotypu, w: „Komunizm, ideologia, system, ludzie”, red. T.Szarota, Warszawa 2001, s.2020.)

Długa lista świadectw o żydowskich zbrodniach w UB

Wybielaczom roli Żydów w UB i w stalinizacji Polski warto przypomnieć również jakże uczciwe świadectwo Polaka żydowskiego pochodzenia Andrzeja Wróblewskiego (do roku 1940 noszącego rodowe nazwisko Fejgin). Andrzej Wróblewski, wybitny krytyk teatralny, ojciec redaktora „Polityki” Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego i dziadek obecnego naczelnego redaktora ‘Wprost” Tomasza Wróblewskiego, stanowczo protestował przeciwko relatywizowaniu spraw żydowskiej odpowiedzialności za UB. Jednoznacznie akcentował: „Proporcjonalnie więcej było Żydów wśród katów niż wśród ofiar. I chociaż nie wszyscy Żydzi byli równie gorliwi, to jednak powszechnym odbiorze postrzegana była ich aktywność. Przeważnie przedwojenni komuniści, często ze stażem więziennym, byli zaślepieni wiarą, że rzeczywiście biorą udział w walce o nowy wspaniały świat. Nie zdawali sobie sprawy, że swoim postępowaniem wywołują zjawisko antysemityzmu”. (Por. A. Wróblewski: „Być Żydem”, Warszawa 1993, s.181). W innym miejscu swej książki Wróblewski ubolewał, że w 1968 roku „pod płaszczykiem dotkniętej godności wyjeżdżali z kraju Żydzi, którzy służyli w UB, byli sędziami czy prokuratorami z rękami umaczanymi po łokcie w krwi”. (Podkr.- J.R.N.).

Najwybitniejszy chyba polski twórca pochodzenia żydowskiego w okresie po 1945 r., zawsze niezależny i „niepoprawny politycznie” Leopold Tyrmand tak pisał w 1972 r. w niegodnie przemilczanej dotąd w Polsce „Cywilizacji komunizmu”:„Amerykańskie uniwersytety przygarniają dziś Żydów, którzy przez ponad 25 lat swych służb w policjach politycznych Europy Wschodniej ciężko prześladowali ludzi – w tym także innych Żydów – walczących o prawo do niezawisłości i sumienia. Dziś Żydzi ci chronią się za swe niegdyś tak łatwo zapomniane żydostwo (Podkr.- J,.R.N.) (…) ludzie ci nie mają moralnego prawa do obrony przede wszystkim jako niestrudzeni architekci tej rzeczywistości, w której po 25 latach dojść mogło do tak karykaturalnych zwyrodnień myśli i pojęć, jako inżynierowie tej struktury, w której monstrualne kłamstwo tak łatwo jest uczynić prawem życia. Trudno jest zapomnieć ich fanatyczną wiarę w zło, jaką głosili w komunistycznych gazetach, książkach, artykułach, filmach”.

Żydowska badaczka sytuacji Żydów we współczesnej Polsce Irena Irwin Zarecka pisała w wydanej w 1989 r. książce o sytuacji w Polsce w pierwszych latach po wojnie m.in.: „Nowy reżim był przynajmniej początkowo reżimem obcym, z minimalnym tylko poparciem wewnątrz polskiego społeczeństwa. Był to reżim okrutny, szczególnie w swej fazie stalinowskiej, choć nie tak okrutny jak jego sowiecki autor. A Żydzi znaleźli się w szeregach jego najokrutniejszych sił (podkr.- J.R.N.), przy o wielu więcej Żydach wspierających go w bardziej pasywny sposób”. (Według: I. I Zarecka: „The Jew in Contemporary Poland”, New Brunswick 1989, s.58). Słynny znawca historii Polski prof. Norman Davies napisał w 1986  r. wręcz o „tysiącach polskich Żydów, którzy utracili twarz poprzez związanie się z okrutnym powojennym reżimem stalinowskim” (Por. tekst N. Daviesa w „The New York Review of Books” z 20 listopada 1985 ).

Przypomnijmy tu też, co pisała przed laty znana publicystka żydowskiego pochodzenia Alina Grabowska, po 1989 r. „wsławiona” jako tropicielka rzekomego polskiego „antysemityzmu”. Otóż jeszcze w 1969 roku napisała ona w paryskiej „Kulturze”: „W pierwszych latach powojennych (a nawet później) znakomitą, niestety, większość pracowników UB stanowili Żydzi”. (Por. A. Grabowska: Raj utracony – raj odzyskany, paryska „Kultura” 1969,nr 12, s.127).

Można by długo wyliczać podobne oceny roli Żydów w UB i polskim życiu publicznym. Oto na przykład świadectwo najwybitniejszej polskiej pisarki po 1945 roku Marii Dąbrowskiej, zapisane w jej słynnym dziennikach pod data 17 czerwca 1947 roku: „UB, sadownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków”. (Por. M. Dąbrowska: „Dzienniki powojenne 1945-1965”, Warszawa 1996, t.1, s.146).

Rola Żydów polskich w szkoleniu kadr dla sowieckiego podboju

Występujący w książce Zychowicza żydowski historyk Yehuda Bauer stara się maksymalnie pomniejszyć rolę żydowskich komunistów w Polsce po 1918 r. stwierdza, że przecież „w 1922 roku istniała polska partia komunistyczna, która poparła bolszewicką inwazję”. (Por. P. Zychowicz: op.cit., s.446). Bauer zaciera w ten sposób niebywale wielką rolę, jaką Żydzi odgrywali w polskiej partii komunistycznej w Drugiej Rzeczypospolitej i ich znaczenie w szkoleniu kadr dla przyszłego sowieckiego podboju Polski. Oddajmy więc w tej sprawie głos prawdziwie wybitnemu żydowskiemu ekspertowi w sprawie roli Żydów komunizmie – Yuri Slezkinowi. Ten naukowiec żydowski, przybyły do Stanów Zjednoczonych w 1982 r. z Rosji Sowieckiej napisał podstawowe wręcz dzieło o udziale Żydów w komunizmie „Wiek Żydów” (Warszawa 2006 ), niestety w Polsce już od dawna niedostępne, bo wykupione. O dziwo, książkę tę chwalił nawet J.T.Gross, choć odpowiednio przekręcił przy cytowaniu. Otóż Slezkine stwierdza jednoznacznie (op.cit., s.106 ), że: „W Polsce „etniczni” Żydzi stanowili większość w pierwszym kierownictwie partii komunistycznej (7 z około 10).”(Podkr.- J.R.N.). W latach trzydziestych stanowili 22-26 procent wszystkich członków partii, 51 procent członków młodzieżówki komunistycznej (1930), około 65 procent ogółu komunistów warszawskich (1937), 75 procent aktywistów Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom i większość członków Komitetu Centralnego KPP”. Faktycznie ze środowiska żydowskiego wywodził się trzon kierownictwa komunistycznej Partii Polski, w tym sam jej przywódca Adolf Warszawski (Warski).

Niewielu Żydów przeprosiło za żydowskie zbrodnie na Polakach

Tylko niewielu Żydów lub Polaków żydowskiego pochodzenia przeprosiło za zbrodnie popełnione przez Żydów w UB na Polakach. Tym bardziej warto przypomnieć dziś już zupełnie zapomnianą wypowiedź Stanisława Krajewskiego, żydowskiego współprzewodniczącego Rady Chrześcijan i Żydów z 1994 r. Krajewski zdobył się wówczas na publiczne przyznanie: „Czuję się zawstydzony z powodu przestępstw popełnionych przez żydowskich komunistów”. (Por. „Gazeta Wyborcza” z 10 lipca 1998 r.). Przypomnijmy tu również wystąpienie w 2001 r. odważnego Polaka żydowskiego pochodzenia Anatola Lawiny, niegdyś więzionego za udział w anty-PRL-owskiej opozycji, a po 1989 r. zdecydowanego tropiciela afer gospodarczych III RP. W nawiązującym do sprawy zbrodni S. Morela tekście publikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” z 5 czerwca 2001 r. Lawina zdecydowanie wystąpił przeciwko tym, którzy próbują zanegować konieczność przeproszenia przez Żydów za popełnione przez ich ziomków zbrodnie na Polakach. Pisał m.in.: “Jestem gotów przeprosić za tych Żydów, którzy jak Lila Potok, Szlomo Morel, Pinka Mąka, przeżyli obozy hitlerowskie i przyznając sobie prawo odwetu, sami stali się okrutnymi oprawcami, wręcz zbrodniarzami, będąc, komendantami w obozach przez siebie zorganizowanych, w Gliwicach, w Świętochłowicach i innych miejscowościach na Śląsku.” (Por. „Rzeczpospolita” z 5 czerwca 2001). Przypomnijmy też, co mówił w wywiadzie w 2001 r. architekt i działacz polityczny żydowskiego pochodzenia Czesław Bielecki, wówczas przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. W wywiadzie udzielonym „Najwyższemu Czasowi” Bielecki powiedział m.in.: „Są sprawy, za które też Żydzi muszą przepraszać. Nie może być tak, że jeżeli prokurator Helena Wolińska zabiła sądowo naszego bohatera, gen. Emila Fieldorfa, to społeczność żydowska nie jest za to odpowiedzialna.” (Por. „Najwyższy Czas” z 7 lipca 2001). Ciekawe, że Zychowicz, który tak skwapliwie poświęcił szereg stron swojej ksiązki sprawom polskich szmalcowników (Por. P. Zychowicz: „Żydzi”, op. cit. ss. 319-328) nie znalazł miejsca na choćby kilka zdań na wspomnienie sprawy S. Morela i pomagających mu żydowskich ubeków, którzy zamordowali ponad 1600 niewinnych Polaków i Niemców. Oczywiście Zychowicz kontynuuje tu starą taktykę „poprawności politycznej”, która każe tak rzadko wspominać o sprawie zbrodni Morela et consortes. Ciekawe, czy nowe PiS-owskie władze zdecydują się na rozpoczęcie gruntownego śledztwa w sprawie zbrodni, Morela, tak jak zrobiono w sprawie zbrodni w Jedwabnem?

Na koniec przypomnę tu jakże niesłusznie zapomniany i niestety, nigdy nie wysłuchany jakże mądry „List Żydów z Izraela do Żydów w Polsce” z listopada 1946 r. Podpisany przez 120 Żydów izraelskich list znajdujący się w Arch. Deleg. Win, Dział II A. zawierał m.in. oceny: „(…) Nie możemy jednak oprzeć się stwierdzeniu, że rządzące dziś w Polsce komunistyczne sfery żydowskie nie nauczyły się niczego (…) Nie nauczyły się wielkiej i praktycznej prawdy, że do szczęścia i niepodległości własnego narodu nie można zdążać przez nieszczęście i niewolę drugiego narodu (Podkr.- J.R.N.). Żydzi rządzący w Polsce, a należący do partii komunistycznej, myślą o sobie, a nie o ludności żydowskiej w Polsce i dlatego powiązali się z tymi obcymi czynnikami, którym zależy na tym, aby Polska pozostała krajem małym, słabym i bezwolnym narzędziem w ich ręku. Niech nad tym postępowaniem komunistycznej żydowskiej góry w Polsce zastanowią się prawdziwi żydowscy patrioci (…) Może przyjść zawierucha i zamieszanie w Europie i Żydzi będą tak przyparci do muru, że nie znajdą innego wyjścia, jak szukać schronienia w Polsce i u Polaków. Wtedy może być za późno”. (Podkr.- J.R.N.). (Cyt. za „Myśl Polska” z 17 czerwca 2001 r.)

Prof. Jerzy Robert Nowak

Za: Jerzy Robert Nowak – blog oficjalny (5 czerwca 2016)


Wincenty Łaszewski – „Fatima. Stuletnia tajemnica. Nowo odkryte dokumenty 1915 – 1929”

Jakiś czas temu współpracownicy Młota monitorujący rozmaite strony sekciarskie podesłali link do wpisu na „Frondzie”. Niejaki „mah” plótł tam bzdury na temat rzekomych rewelacyj wizjonerki fatimskiej siostry Łucji odnoszących się do III wojny światowej i Polski. We wpis wplecione są reklamy książek doktora nieświętej, posoborowej teologii Wincentego Łaszewskiego:

1. „Fatima. Stuletnia tajemnica. Nowo odkryte dokumenty 1915 – 1929”. Wydawnictwo Fronda 2016

2. „Nadchodzi kres. Mistyczne wizje końca świata”. Wydawnictwo Fronda 2016

Będąc niegdyś uczestnikiem frondospołeczności (forum, portal) wiem, że nigdy nie było jasne, co na Frondzie jest stanowiskiem redakcji, a co głosem czytelników, bloggerów. Przez to działo i dzieje się bardzo wiele zła dla reputacji katolików w Polsce, bowiem głosy skrajnie oszołomskie są traktowane jako podkładka pod oszołomstwo redaktorów Frondy z niezawodnym Tomaszem Terlikowskim na czele. Treści zamieszczanych na blogach nikt nie monitoruje; muszą pojawiać się tam bluźnierstwa, by ktoś ruszył głową i cenzorskimi nożyczkami.

Kupowałem książkę Łaszewskiego nie wykluczając, iż zawiera ona treści podobne do skrajnego oszołomstwa zaprezentowanego przez bloggera (redaktora?) o ksywce „mah”. W końcu Wincenty Łaszewski od lat nie cieszy się sławą wnikliwego badacza, lecz poszukiwacza tanich, komercyjnych sensacyj, wielokrotnie reklamującego bardzo wątpliwe objawienia prywatne np. w szkodliwym Magazynie Egzorcysta.

Na szczęście książka o Fatimie jest ich pozbawiona. Ale to niewielka pociecha. Całość stanowi bowiem posoborowy wykład wiedzy o objawieniach fatimskich, który bez najmniejszych niedomówień oblewa „test Krusejdera” w zakresie obu kluczowych zagadnień związanych z wydarzeniami, jakie miały miejsce w Portugalii AD 1917:

Dwa największe kłamstwa współczesnego posoborowia związane z Fatimą brzmią: 1. Wypełniliśmy wolę Maryi zawartą w drugiej tajemnicy poświęcając Rosję Niepokalanemu Sercu Matki Bożej oraz

2. Ujawniliśmy treść Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej.

Łaszewski podtrzymuje oba te kłamstwa, chociaż dwa lata temu w wywiadzie dla wspominanego wyżej „Egzorcysty” prezentował rozmaite wątpliwości co do prawdziwości oficjalnej wykładni:

Z jednej strony może się okazać, że tajemnica fatimska zawiera coś więcej niż to, co poznaliśmy. Że jest coś jeszcze… Jakaś czwarta tajemnica. Z drugiej strony nawet to, co już znamy, wcale nie jest nam znane! Bo nie rozumiemy w pełni tego, co chciała nam powiedzieć Matka Boża Fatimska. Bo zatrzymujemy się tylko na tym, co dla nas ciekawe: na znaku poprzedzającym drugą wojnę światową, na przepowiedni mówiącej o nawróceniu Rosji, zapowiedzi prześladowań, słowach o zwycięstwie dobra nad złem. To ostatnie to wypowiedź o Niepokalanym Sercu, ale znowu jakoś nikt nie pyta, co znaczy obecność Niepokalanego Serca w triumfie dobra. Obecność sprawcza!

Wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane. Bo kto powiedział, że istnieje tylko lipcowa tajemnica fatimska? Może jest ich więcej? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest. Mamy na przykład sekret tzw. piątego objawienia (z czerwca 1921 roku), ujawniony dopiero w październiku 2007 roku. Nie są też znane zapiski czynione w dzienniczku (prowadzonym właśnie od czerwca 1921 roku) przez Siostrę Łucję. Zapisków tych jest wiele, bardzo wiele. Wszystkie zaś mówią o nadprzyrodzonych doświadczeniach wizjonerki. Jest wśród nich wiele tajemnic, kilka z nich nawet już znamy. Są częścią ujawnionych rozmów Maryi z Siostrą Łucją – głównie z lat 30. i 40. XX wieku.

Mówiąc ściślej, Łaszewski w swej manii poszukiwania prywatnych objawień, zdaje się promować tezę, iż siostra Łucja doświadczała objawień Matki Bożej przez całe swoje życie i dopiero ich całość stanowiłaby przesłanie fatimskie. O ile pierwsza część hipotezy może być prawdziwa (wielcy mistycy mogą doświadczać rozmów z Bogiem czy z Maryją), o tyle jej całość czyniłaby z Fatimy kolejne miejsc „taśmowych” przesłań na wzór Medjugorje czy wizjonerek z kręgu ks. ks. Kiersztyna i Natanka. Nie może być zgody na taką interpretację Fatimy, w której Tajemnica zostałaby rozwodniona poprzez tysiące innych zapisków.

Jak konkretnie Łaszewski broni posoborowych kłamstw dotyczących Fatimy?

W zakresie ujawnienia treści Trzeciej Tajemnicy zastosowanym mechanizmem jest milczenie. W ogóle nie wspomina, że istnieją uzasadnione wątpliwości co do kompletności tej części sekretu, choć przecież kluczowa dla sprawy książka Antoniego Socciego została opublikowana w 2006 r.

Obrona kłamstw związanych z rolą Rosji w przesłaniu Matki Bożej Fatimskiej jest bardziej bezczelna. Czytamy na stronie 273 książki: długoletnie niespełnianie woli Maryi dotyczącej Rosji spowodowało, iż miało ona rzekomo rozszerzyć życzenie: „Ojciec Święty ma poświęcić Rosję i świat”.(..) „Dlatego w kolejnych aktach poświęcenia Jan Paweł II zawierza już nie tylko Rosję i świat, ale też błaga niebo o położenie kresu „innym niebezpieczeństwom”, które oglądamy w cywilizacji zachodniej przepełnionej konsumpcjonizmem, materializmem, egoizmem i pogardą dla życia”. Przez książkę przewija się wielokrotnie teza, iż poświęcenie świata dokonane przez Jana Pawła II w 1984 r. w łączności ze wszystkimi biskupami było skutecznym wypełnieniem woli Matki Bożej. Zdanie takie miała głosić sama Siostra Łucja, obserwując pierestrojkę w Sowietach zainicjowaną przez sekretarza Michała Gorbaczowa. Dodajmy, iż Autor wkłada w usta Siostry Łucji słowa, jakoby nawrócenie Rosji obiecane przez Maryję – efekt prawidłowego poświęcenia przez Ojca Świętego ! – nie oznaczało jej konwersji na katolicyzm, lecz o odwrócenie się od zła, przemiana zła w dobro (strona 165 książki).

Nie jestem specjalnym rusofobem, ale mam poważne wątpliwości co do powyżej zaprezentowanej wykładni. Jakże minimalistyczna musiałaby być Matka Boża, by postrzegać współczesną Rosję jako kraj dobra, nawrócony w jakimkolwiek stopniu!

Przypomnijmy Jej słowa, zanotowane przez Siostrę Łucję w 1941 r.:

Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju.

Czy Rosja się nawróciła? Nie.

Czy po poświęceniu z 1984 r. zapanował pokój? Nie.

Czy błędne nauki komunizmu, nowe wojny i prześladowania Kościoła ustały? Nie.

Cóż warta byłaby obietnica Matki Bożej, gdyby zaledwie w kilkanaście lat po 1989 r. rozpoczęła się wojna islamu z resztą świata, której skutkiem jest ludobójstwo większej części chrześcijan zamieszkujących Bliski Wschód oraz aktualne zagrożenie Europy przez nieprzebrane tłumy muzułmańskich nachodźców?!

Czy gdyby ziściły się słowa dane przez Maryję, miałby Wincenty Łaszewski powód, by napisać inną bałamutną książkę, przygotowującą na koniec świata („Nadchodzi kres. Mistyczne wizje końca świata”) ?!

Chyba tych parę pytań wystarczy, by obalić główną linię teologiczną książki. Warto jeszcze dodać, co Autor promuje jako główną wartość współczesnego Kościoła. Jest nią – czy kogoś to zdziwi? – posłuszeństwo hierarchii. Faktycznie, była to cnota cechująca Siostrę Łucję, być może wynikająca zarówno z otrzymywanych przez nią przesłań jak i osobistych doświadczeń. Pytanie tylko, czy nawet i samej Siostry Łucji posłuszeństwo nie zaprowadziło na manowce, jeśli faktycznie wypowiadała słowa reinterpretujące orędzie Maryi w duchu posoborowej hermeneutyki wypełnienia owego orędzia? Nie wiemy i przez dłuższy czas nie dowiemy się, które spośród wypowiedzi przypisywanych Łucji dos Santos zostały zredagowane przez kard. Tarsycjusza Bertone’a i jemu podobnych posoborowych szarlatanów. Czy Matka Boża zalecałaby posłuszeństwo hierarchii fałszującej i rozmywającej niezmienną doktrynę wiary i moralności chrześcijańskiej przekazaną światu przez Jej Syna, Pana Jezusa Chrystusa?

Krusejder

Za: Młot na posoborowie (5 maja 2016)

 

 

To naprawdę ich święto – prof. Jacek Bartyzel

Jako że sama “obrona demokracji” umęczonej pod pisowskim Piłatem na trybunalskim krzyżu znudziła już chyba samych zainteresowanych, w kręgach KODomicko-petrusowsko-platformianych, przede wszystkim zaś na łamach “Gwiazdy Śmierci”, trwa gorączkowe poszukiwanie symbolu, który by mógł zostać wywieszony jako sztandar nieco chociaż powabniejszy od gęby Rzeplińszczaka dla planowanego Majdanu w Warszawie (w końcu Soros płaci, więc wymaga).

Wygląda na to, że takim, odkurzonym, symbolem ma być teraz 4 czerwca, z którego poniektórzy chcą nawet uczynić “święto narodowe”. Hucpa oczywista, ale to dobra okazja do tego, aby zastanowić się jaki był istotny sens polityczny 4 czerwca ’89, który winien być rozpatrywany nie tyle jako “nowy początek”, ale raczej jako domknięcie historii komunizmu w Polsce. Przez cały czas jego trwania toczyła się bowiem w jego łonie walka dwóch frakcji, różnie nazywanych (np. Puławy i Natolin), ale najtrafniejszym skrótem jest ten Witolda Jedlickiego z jego słynnego artykułu w “Kulturze” paryskiej – “Chamy” i “Żydy”.

Różnice ideologiczne obu frakcji były od początku mistyfikacją (tak samo jako jego sowieckiej i ogólnoświatowej matrycy “stalinizmu” i “trockizmu”), natomiast istotna i realna była różnica socjologiczno-etniczna. “Żydy” stanowiły czerwoną arystokrację: rabinów wyćwiczonych w studiowaniu marksistowskiego talmudu; “Chamy” to była ich siła uderzeniowa, sformowana z wiejskich fornali lub miejskich mętów, której horyzont kończył się na gazrurce i umiejętności wyrywania paznokci (typowych Cze.Kiszczaków), ale którzy mieli tyle plebejskiego rozumu, żeby odczuć pogardę okazywaną im przez towarzyszy z wyższej półki i chcieć zająć ich miejsce. Pierwszy wielki – i udany – szwindel obu frakcji to była październikowa “odwilż” 1956 roku. Puławianie/Żydy przedzierzgnęli się w “liberałów”, Natolińczycy/Chamy – w “narodowych komunistów”.

Obie grupy znalazły swoich pożytecznych idiotów w inteligencji niekomunistycznej: “Żydy” w kręgach “postępowych” i “humanistycznych”, “Chamy” w tym, co nazywano “endekomuną”. Ale ponieważ to oparcie i w partii i poza nią się bilansowało, żadna frakcja nie mogła przez następnych 12 lat uzyskać dominacji, więc obie musiały zgodzić się na kompromis w postaci ‘gomułkowszczyzny”. Dopiero w marcu 1968 “Chamom” udało się odnieść zwycięstwo na “Żydami” (co zresztą, wbrew legendzie o największym nieszczęściu, miało pewne pozytywne skutki dla społeczeństwa, bo odtąd nacisk ideologiczny się cały czas zmniejszał) i chociaż ci drudzy zachowali cały czas pewne przyczółki systemowe (choćby środowisko “Polityki” – Rakowski, Urban), to jednak zasadniczo “Żydy” znalazły się za burtą, po części zaś na emigracji. Jednak swoją porażkę “Żydy” umiały przekuć w sukces. Jako klasyczni w kategoriach socjologii polityki (Robert Michels) “zbiegowie z klasy rządzącej”, wykorzystali swoje umiejętności gry politycznej do stanięcia w pierwszym szeregu rodzącego się w sytuacji słabnięcia reżimu ruchu oporu, czyli tzw. opozycji demokratycznej, a później Solidarności, co ułatwiło im także wsparcie zachodnich ośrodków propagandowych z Wolną Europą na czele.

Jednak wbrew z kolei mitom popularnym w niektórych kręgach “prawicowych” czy “konserwatywnych”, 13 grudnia wcale nie zadał temu środowisku poważnego ciosu, w związku z czym ich zdziwienie, że generał-katechon z niezrozumiałych powodów w 1989 roku zgłupiał oddając im władzę, świadczy o naiwności i nieumiejętności rozpoznawania prawdziwych motywacji i sprężyn decyzji politycznych. Było wprost przeciwnie: 13 grudnia prowadzi prostą drogą do 4 czerwca, a prowadzi dlatego, że napadając na społeczeństwo junta przerwała, wyraźny jesienią 1981, proces słabnięcia wpływów postkorowskich “doradców” na Solidarność, co pokazywały wyniki przeprowadzanych w niej wyborów. Kiedy Solidarność została zepchnięta do podziemia i zdelegalizowana, ci ‘doradcy”, owiani także glorią internowanych “męczenników”, odzyskali swoje pozycje, stając się dla opinii światowej także “przywódcami robotników”, choćby dlatego, ze “Jacek”, “Adaś” czy Tadeusz” byli znani na całym świecie, a nie jakiś tam autentyczny “robol” z Mielca czy Pcimia. Siłą rzeczy zatem to oni stali się jedynymi, oprócz dawno już zjednoczonej politycznie z nimi “katolewicy” reprezentantami “strony społecznej” w negocjacjach mających przesądzić o kształcie “transformacji”.

Czym zatem w istocie był Okrągły Stół – Magdalenka – wybory na dwie listy, układane przez Kiszczaka i Wielowieyskiego z Geremkiem z 4 czerwca? Niczym innym, jak historycznym pojednaniem “reżimowych Chamów” i “opozycyjnych Żydów”, takim “kochajmy się” czerwonych Horeszków i Sopliców, zakończeniem półwiekowej wojny domowej, po której odtąd zjednoczeni “demokraci” mają już tylko jednego wspólnego wroga: “nacjonalistyczno-klerykalne demony”. Więc cóż w tym dziwnego, że i brat kpt. Stefana Michnika, i syn płk. Mariana Cimoszewicza – można rzec “Żyd” i “Cham” archetypowy – chcą czcić to święto demokracji? To naprawdę ich święto.

 

 

Najnowsze komentarze
    Archiwa
    059735