Miesięczne archiwum: Wrzesień 2015
Koniec Cywilizacji Chrześcijańskiej w Europie jaką znamy.
To jeden z parowców trampowych wyjeżdżających do Włoch, kto zapłacił za tych wszystkich mężczyzn, przecież za darmo nie płyną!
Dajcie naszym rodzicom i nam emeryturę po 45 latach pracy w takiej wysokości w jakiej zasiłek dostanie ten zalew radykalnych muzułmanów!
Najpierw sprowadźcie Repatriantów i młodych Polaków. Dajcie mieszkania socjalne potrzebującym w Polsce.
Wydaje się to być nierealne, niemożliwe… a jednak. I jakie wyjście z tej bezprecedensowej sytuacji, kto za tym stoi i dlaczego?
Dziewięć filarów antyfrancuskiego kłamstwa; część II
Marcin Malik Podróżnik do najbardziej odległych, czasem też niebezpiecznych regionów Azji. Prowadzi portal o podróżach www.kompas.travel.pl (link zewnętrzny) |
Rozmowa o smutnych następstwach rewolucji mylnie zwanej francuską.
Marcin Malik: Zamach na Charlie Hebdo był sprawą, która wzbudziła ogromne emocje oraz kolejne pytania wobec przyszłości muzułmanów we Francji. Ku mojemu zdziwieniu jednak wydawnictwo Charlie Hebdo, które wedug opinii wielu osób jest propagandowym narzędziem syjonistów mającym na celu niszczenie religii spotkało się z dużą aprobatą natchionego przez żydowskie kłamstwa społeczeństwa francuskiego. Jeśli mam rację to wygląda na to, że ci rysownicy dostali dokładnie to na co zasłużyli i w tej jednej operacji popieram muzułmanów całym sercem gdyż Charlie Hebdo przede wszystkim niszczyło chrześcijaństwo. Wygląda na to, że generalnie media we Francji są Lewicową Fortecą? Jaka jest Pana opinia co do tych spraw?
Antoine Ratnik: Tak, tu jest lewacka tyrania ale nie możemy mieć żadnej pewności, że zamach na ludzi z Charlie Hebdo miał istotnie miejsce. To nie dlatego, że telewizja coś pokazała, to już musi być koniecznie prawdą. Nawet jeżeli ten zamach miał miejsce, to wcale nie musiał przebiegać tak, jak to pokazała telewizja. To ostatnie zdanie bezpośrednio po zamachu wypowiedział angielski Ks Bp Richard Williamson. Nie bardzo też widzę, jak Charlie Hebdo mógł nagle sprzedać aż 7 mln. egz. swojego pisma. Tak szybko udało się znaleźć drukarnię, ktora nagle miała tak ogromną, silną produktywność, że wydrukowaly aż 7 mln. niskonakładowego do tej pory pisma, którego prawie nikt wcześniej nie kupował?
Ta sprawa bardzo przypomina zamach na Kirowa i niezwykle szybką wtedy reakcję Stalina. Wygląda na to, że to wszystko zostało ukartowane dużo wcześniej. Tu dygresja. Nie wiem czy Pan wie, że globaliści już w tej chwili posiadają sprzęt pozwalający im na wyświetlenie na firmamencie dowolnego obrazu, np. jutro wieczorem mogą wyświetlić powrót Chrystusa, a później podstawić w telewizji fałszywego Chrystusa i nakazać ludzkości słuchać jego nakazów. Pan Jezus przed tym ostrzegł i to zostało czarno na białym zapisane w Ewangelii. Przecież oni nawet teraz mają w kieszeni obecnego papieża. Ostatnia encyklika Franciszka jest stekiem globalistycznych sloganów. Niech Pan nie zapomina, że zanim Pan Jezus powróci na prawdę – przyjdzie przedtem Antychryst. To jest dogmat Wiary Świętej.
Co do mediów we Francji to są one skrajnie lewacką fortecą: bolszewicką, konsumpcjonistyczną, proamerykańską. Są siedliskiem wszelkiego kłamstwa. Nie oglądam już TV od 1994 r. i nie mam telewizora. Zachęcam Czytelników do pozbycia się tego diabelskkiego wynalazku. Zachęcam też do bojkotu kina.
Marcin Malik: Zamach na Charlie Hebdo to moim zdaniem skrupulatnie zaplanowana akcja której zasadniczymi celami było zniszczenie chrześcijaństwa oraz promocja ateizmu i jednocześnie promocja żydów i judaizmu dla wybranych. Po raz kolejny też wynajęci do tego zadania i opłaceni przez żydów muzułmanie byli napastnikami a żydzi jak zwykle cierpiącymi.
Zgadzam się z Panem, że papież Franciszek jest agentem globalistów. Jego słowa są rzeczywiście lewicowym bełkotym i boję się, że przez niego właśnie Kościół katolicki spłonie w masońskim, liberlanym holocauście. Podejrzewam też, że globaliści chcieli zmusić do zaprzedania swojej duszy papieża Benedykta ale ten nie miał sumienia aby niszczyć Europę i jedyną, prawdziwą wiarę katolicką dlatego musiał zrezygnować. Ja nie mam telewizora już od 12 lat i podobnie jak Pan, też nigdy się zgodzę aby masoni tłoczyli homoseksualną marksistowską propagandę. Co do poziomu edukacji we Francji to niewiarygodne, że Francuzi dają się aż tak niszczyć. Polacy są jednak mądrzejsi ale Polacy mają też silny Kościół.
Marcin Malik: Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że we Francji już nie może być gorzej ale zrozumiałem, że myliłem się w tej kwestii gdy socjaliści doszli do władzy. Obecnie Francja jest już nie tylko siedliskiem muzułmańskiej i czarnej zbrodni oraz ogromnych problemów społecznych z nimi związanymi. Francja prowadzi także otwartą wojnę z Kościołem oraz chrześcijańską moralnością, na przykład poprzez ekstremalną promocję sodomii. Czy naprawdę jest aż tak źle i czy może być jeszcze gorzej? Podobno następnym prezydentem ma być żyd Nicolas Sarkozy. Czy to coś zmieni w kwestii sodomii i islamizacji czy Francja będzie miała kolejne lata życia w tępocie i nadziei na rozwiązanie kluczowych spraw?
Antoine Ratnik: Jest dokładnie tak jak Pan mówi. Nic dodać nic ująć. Chciałbym, żeby moi rzekomo „prawicowi” znajomi we Francji mieli taką jasność co do sytuacji w ich własnym kraju. Sarkozy nic nie zmieni. On tylko będzie kłamał i niszczył inaczej
Niszczenie Francji i jej katolickich wartości jest tak natrętne, że wrogowie Białej chrześcijańskiej Europy nie ukrywają już kim naprawdę są. Tymczasem francuskie karpie nadal głosują na Święta Bożego Narodzenia choć we Francji lepiej jest powiedzieć, że owce głosują na halal.
Marcin Malik: Z uwagi na solidarność w chrześcijaństwie oraz naszej Białej rasy serdecznie współczuję Francji. Widziałem niedawno nawet film w którym żyd Sarkozy przekonywał swoich paryskich masonów, że zmiana etniczna musi nastapić szybciej niż planował gdyż jego zdaniem Francuzi nie mieszają się z Arabami i murzynami wystarczająco szybko.
Antoine Ratnik: Tak, są plany rządu, żeby ich zacząć teraz osiedlać również na wsiach i w dobrych dzielnicach.To zaproponował obecny premier, który jest Hiszpanem, zaraz po zamachu na ludzi z Charlie Hebdo.
Marcin Malik: Przyznam, że pewne zajście potraktowałem dość osobiście. Otóż słyszałem, że muzułmanie we Francji obrzucili kamieniami katolików wychodzących z kościoła, a rząd francuski zamiast ich ukarać podwyższył im zasiłki dla uspokojenia… Moim zdaniem rząd francuski wypłacił Arabom haracz, co sprawia że poprawność polityczna narzuca politykę poddanego. Czy może Pan opisać to wydarzenie? Jak się zazwyczaj zachowuje policja gdy Arabowie lub murzyni znowu kradną i atakują w biały dzień?
Antoine Ratnik: Nie śledziłem specjalnie akurat tego wydarzenia. Natomiast ponownie się z Panem zgadzam. Tak jest zawsze. Rząd z siedzibą w Paryżu istotnie płaci Arabom i murzynom haracz dla uspokojenia. To sie nazywa kupowanie pokoju społecznego. Tak to nazywa prawica, czyli ci, którzy są w opozycji wobec kolejnych ekip paryskich, niezależnie od tego kto rządzi. Natomiast reżim nazywa to polityką na rzecz miast, bo chyba tak można przetłumaczyć określenie politique de la ville. Stowarzyszenia imigranckie działające ręka w rękę z lewactwem wszelkich odcieni otrzymują od państwa i od burmistrzów miast kolosalne sumy, które władze tego kraju uzyskują z pożyczek zagranicznych i wewnętrznych. Warto wiedzieć, że dług Francji na dzień dzisiejszy wynosi ponad 2 tys. miliardów euro i sięga już prawie 98% PWB, co oznacza że Francja pożycza 2345 euro na sekundę. Kasy nie są nawet puste. Już od dawna nie ma kas! Jest tylko ogromny dług i łącząca się z tym niesamowita wprost zależność Francji od krajów arabskich, co chyba bardzo wiele tłumaczy.
Policja zachowuje się zawsze tak samo. Stara się wykryć sprawców albo ich obezwładni jeśli jest na to czas. Ale policja jest trzymana w ryzach przez komisarzy narzucających masońskie standarty, głównie zaś przez ministerstwo spraw wewnętrznych i przez media, ktore nakazują jej tępić białych (głównie kierowców), a okazywać pobłażliwość dla kolorowych, w imię humanitaryzmu, o którym było wyżej.
Do policji we Francji weszło też wiele elementów arabo-muzułmańskich. (Nie wiem czy to prawda ale podobno w Polsce przyjęto do policji liczne elementy ukraińsko-banderowskie. Trzeba by to było sprawdzić).
Podczas ostatnich gigantycznych demonstracji ulicznych w Paryżu zorganizowanych przez prawicę w proteście przeciw planom legalizacji „małżeństw homoseksualistów” policja posługiwała się prowokacjami i masowymi aresztowaniami. Ale ogólnie rzecz biorąc – mimo wszystko – zachowała się w miarę poprawnie. Gdyby w Polsce doszło do takich gigantycznych demonstracji, to „polska„ policja wystrzelałaby sporo naszej najlepszej młodzieży. Tu do tego nie doszlo, a dodatkowo policjanci okazali się w zdecydowanie gorszej kondycji fizycznej niż nacjonaliści (choć byli od nich niekiedy tylko niewiele starsi) i gołym okiem widać było na zdjęciach, że nie biegają tak szybko, jak ci których gonili. Przegrali bitwę uliczną z rodowitą młodzieżą francuską, do której przez kilka dni należała paryska ulica. Tak więc policja, to jedno zagadnienie, a drugie to zinfiltrowany przez skrajną lewicę wymiar sprawiedliwości, który natychmiast uniewinnia kolorowych przestępców doprowadzanych przez policję na salę sądową. We Francji policja jest o wiele lepsza niż w Polsce choć i tu pozostawia wiele do życzenia. To jest zrozumiałe. Chłopak, który wstępuje do policji pochodzi na ogół z warstw ludowych, z niższych klas średnich i ma często dużo zdrowego rozsądku. Dopiero wyższe wykształcenie czyni z ludzi kompletnych idiotów.
Marcin Malik: Zadłużenie lub raczej uzależnienie staje się częścią europejskiej kultury dlatego że aby zniewolić kraj najpierw masoni muszą wprowadzić każdego z nas w ubóstwo. Konsumpcjonizm jest natomiast promowany w mediach przez popierających lobby homoseksualne tępych celebrytów. Nawet Święta Bożego Narodzenia są dziś w większości krajów europejskich i Ameryce świętami komercyjnymi a marksiści starają się używać sformułować takich jak „szczęśliwego sezonu”. Obrzydliwe i haniebne.
Co do zachowań anty-francuskich czy anty-polskich to uważam, że jeśli patriota z prawdziwego zdarzenia osiągnie choć szczebel władzy nad jakimś terytorium to natychmiast należy dać społeczeństwu tego terytorium charakter zmilitaryzowany.
Marcin Malik: Prezydent Francji, François Hollande powiedział że „Francja bez żydów nie jest Francją”. No coż, chyba jest już jasne kto stoi za upadkiem etnicznym i kulturowym Francuzów i dlaczego żydzi posługują się muzułmanami? Dlaczego według obecnego prezydenta obecność żydów we Francji jest tak „niezmiernie ważna”? Być może lepiej byłoby Francji bez nich? Proszę o komentarz w tej sprawie.
Antoine Ratnik: Hm, kogo on nazywa żydami? Bóg wezwał Abrahama do wyjścia z Ur Chaldejskiego ponieważ Abraham i jego rodzina nigdy nie porzucili wiary w jednego Boga a żyli pośród pogan.Takie są początki narodu, który był niegdyś narodem wybranym. Dziś już nim nie jest. Po odrzuceniu Mesjsza przez tych, którzy ówcześnie stanowili resztki tego narodu, po zniszczeniu Jerozolimy i po rozproszeniu się ich po całym świecie mamy do czynienia z masami wyznającymi fałszywą religię talmudyczną. Żadnego związku z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. Jeśli to mają być żydzi…. to co ich łączy to z jednej strony nienawiść do chrześcijaństwa a z drugiej talmudyczne praktyki oraz syjonizm.( O Zbawicielu Świata Talmud pisze, że jest w piekle i smaży się w kotle z odchodami. Już samo to bluźnierstwo powinno być motywem ogromnego dystansu wobec tych ludzi z naszej strony – a tym czasem to z nimi robi się teraz ekumenizm!). Lepiej jest więc i dokładniej, mówić: syjoniści.
Syjoniści zawsze posługiwali się muzułmanami, gdyż islam jest ubocznym produktem talmudyzmu. Ale trzeba pamiętać również o czymś innym. Republika jest czystym kłamstwem, czystą fikcją, pustynią duchową i nie proponuje nikomu dosłownie nic. Ludność mogłaby się zorientować, że ma do czynienia z kłamstwem i zacząć stawiać opór. Dlatego w szkole i w mediach stale mówi się o krzywdach, jakich żydzi doznali w czasie II Wojny Światowej ( te krzywdy są realne) i straszy się ludność, że te potworne rzeczy mogłyby powtórzyć się, jeżeli tylko obecna klika zostałaby odsunięta od władzy. Stąd te niezwykłe ukłony jakie reżim wykonuje wobec żydow czy raczej syjonistów z diaspory którzy są o wiele bardziej umiarkowani niż lewackie goje. System we Francji istnieje tylko i wyłącznie dzięki kłamstwu i to jest po prostu jeden z elementów tego wszechogarniającego kłamstwa.
Żydzi jako tacy mają we Francji ogromne wpływy w mediach ale mediom łatwo byłoby zamknąć mikrofony. Dodam, że ci medialni żydzi bardzo często są negatywnie oceniani przez czynniki izraelskie.
Problemem nie są żydzi tylko System, oparty na tych 9 filarach z tytułu naszej rozmowy o których mówilem wyżej. Zresztą wielu żydow nie ufa lewicy i w życiu codziennym zachowuje się zupełnie normalnie podczas gdy z muzułmanami są najczęściej problemy również w życiu prywatnym.
Marcin Malik: Każdy boi się prawdy i Żydzi jako naród nie są wyjątkiem. Gdyby tylko poznali historię nie napisaną przez syjonistów, gdyby dowiedzieli się za ile krzywd i kłamstw są odpowiedzialni i gdyby prawda została nagłośniona myślę, że wówczas żydzi zaczęliby się brzydzić samych siebie.
Marcin Malik: Mam pytanie na temat czystości rasowej. Czy Francuzi i Francuzki mieszają się z całym światem czy w ogromnej większości tworzą czyste Białe związki? Czy kobiety zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw czyhających na nie ze strony Arabów i czy omijają ich getta, czy może straciły zupełnie rozum? Jak to wygląda w miastach o dużych populacjach elementów rasowo i kulturowo aspołecznych? Czy kolejne rządy francuskie promują mieszanie się ras?
Antoine Ratnik: Oczywiście, że kolejne rządy paryskie promują mieszanie się ras.To jasne. Robią to na trzy sposoby. Po piewsze, w gettach afro-arabskich młodzież pochodzenia europejskiego bardzo szybko integruje się z obyczajowością półonocno-afrykańską, stara się słuchać tej samej zdegenerowanej, ekskrementalnej w dosłownym tego słowa znaczeniu „muzyki” rap, robi pozdrowienia muzułmańskie i całkowicie przenika arabsko-muzułmańską mentalnością, czyli apologią gwałtu, podpalania samochodów i mordów dokonywanych na bezbronnych. Drugim terenem wpływów muzułmańskich, które istnieją tylko dzięki stałym wysiłkom władz paryskich jest szkoła wszytkich szczebli. Religia muzułmańska jest tam quasi-obowiązkowa a wszystkie posiłki są halal. Trzecim takim polem jest windnowanie arabo-muzułmanów na różne stanowiska w administracji i w przedsiębiorstwach. To się nazywa „polityka różnorodności’. Ale państwo nie działa tu samotnie. Wielki Kapitał i kler soborowy idą dokladnie w tym samym kierunku.Widać tu gołym okiem zbieżność interesów lewactwa i Wielkiego Kapitału, co zresztą już chyba nie ulega dla nikogo żadnej wątpliwości po ostatniej encyklice papieża Franciszka, która wykorzystuje liczne slogany globalistyczne.
Biali mieszają się z kolorowymi. Jest tak głównie wśród warstw najniższych, tych z patologii i wśród lewackich pseudointelektualistów z wyższym wykształceniem. Bywa tak czasami wśród niektórych warstw średnich, ale to jest rzadsze. Bardzo często Arab po jakimś czasie porywa dzieci i wywozi je do Afryki.
Ludobójstwo narodu francuskiego odbywa się na każdym poziomie a sport jest do tego bardzo użyteczną propagandą gdyż odwołuje się wprost do społeczeństwa. Na zdjęciu antyfrancuska drużyna piłki nożnej do lat 21. Wygląda na to, że w społeczeństwie francuskim nie ma miejsca dla Francuzów.
Marcin Malik: Zastanawiam się czego jeszcze potrzeba aby Francuzi zdali sobie sprawę, że są obywatelami ostatniej kategorii we własnym kraju? Zastanawiam się czy nie mają dość tego, że są gwałceni oraz wykorzystywani przez arabsko – murzyński prymityw oraz jak daleko sięga ich głupota. Anglicy są niestety tacy sami. Myślę, że narody europejskich owiec może ocucić tylko ekstremalny kryzys finansowy choć nie będzie to niestety oznaczało, że otworzą oczy.
Natomiast co do „muzyki” rap to ciężko jest uznać ten prymitywny, murzyński bełkot za muzykę. Według danych z historii rap powstał jako sposób wyrażania rasistowskiej nienawiści przez Negroidów w stosunku do Białych ludzi a dziś Biała cywilizacja jest tak otępiona i pozbawiona chociażby podstaw estetyki, że sama produkuje ten bezwartościowy zgrzyt. Żydowskie media promują najbardziej ogłupiającą, bezwartościową i żałosną pseudo – sztukę, po to aby Biała cywilizacja cofała się jeszcze bardziej w moralnym rozwoju. Rap stał się więc propagandową bronią przeciwko Białej kulturze. Najlepsze jest jednak to, że każdy idiota, każda małpa i każdy wykolejeniec najniższej warstwy społecznej może zostać raperem. Ja osobiście nazywam rap „małpim kaszlem”.
Marcin Malik: Powiedział mi Pan kiedyś, że armia francuska jest anty-francuska i że jest złożona z po-muzułmańskiego oraz Białego anty-chrześcijańskiego elementu. Bardzo ciekawe. Proszę o wytłumaczenie.
Antoine Ratnik: To jest bardzo bolesny temat ponieważ armia jest jednym z głównych mitów francuskiej prawicy (a raczej – była takim mitem jeszcze do niedawna) a i moim własnym, gdyż jestem synem i wnukiem oficerów WP. Podkreślam: WP, a nie Ludowego Wojska Polskiego. (Ale już mi wojsko przeszło – ideał wojskowy jest konieczny na pewnym etapie życia. Jednak w pewnym momencie trzeba umieć go zamienić na ideał monastyczny, gdyż ten jest wyższy). Obecne stosunki we Francji coraz bardziej koncentrują się na trudnościach życia codziennego i na szukaniu czysto praktycznych rozwiązań, co zresztą jest ogromną pułapką, w związku z czym fakt, że armia przestała być mitem nie jest tak tragicznie odczuwany przez ogół, ale upadek wojska i cnót wojskowych, żołnierskich jest jednak bardzo poważną bolączką.
Armię powołała Rewolucja i armia ta była zupełnym zerwaniem z dawnymi armiami królewskimi i książęcymi. Armia rewolucyjna była ze swej istoty antynarodowa, gdyż sama Rewolucja zwana mylnie francuską była antynarodowa. Napoleon stworzył armię, która była już bardziej zbliżona do hasła „wojsko z narodem, naród z wojskiem” ale i to wojsko było armią ideologiczną i służyło ideologii Oświeceniowej. Po ostatecznej klęsce Napoleona wojsko odgrywało negatywną rolę. Ale począwszy od końca Restauracji Burbonów rozpoczyna się podbój kolonialny i to właśnie z tym podbojem łączy się istniejący jeszcze do niedawna na prawicy kult wojska. Armia francuska zdobyła Algierię, opanowała w drugiej połowie XIX wieku pół świata i stworzyła imperium, które choć ciążyło na Francji w tym sensie, że bardzo drogo kosztowało to przynosiło ludom żyjącym do tej pory w ciemnościach, naszym braciom dzikim, jak to się mówi w Anglii, cywilizację, alfabetyzację, szkolnictwo, kulturę grecko-łacińską, higienę, medycynę etc. Położyło kres czarom i niewolnictwu, wytworzyło tubylcze elity, a ludności, zwykłym ludziom dało opiekę medyczną i religię katolicką, ze wszystkimi dobrodziejstwami zakonów, szpitali kościelnych etc. Chrześcijaństwo dało zbawienie wielu duszom. Najczęściej autorami tego niezwykłego dzieła byli oprócz księży, urzędników i lekarzy – żołnierze i to wbrew rozkazom z Paryża.
Armia zapisała piekną kartę broniąc posiadłości francuskich przed Anglikami podczas II Wojny Światowej ( w Syrii i w Afryce północnej), stawiając odważnie czoła Japończykom w Indochinach, a później walcząc przeciw bolszewikom w Indochinach i w Algierii. Piękną kartą była rewolta wojskowa w związku z wypadkami w Algierii, OAS i zamach na de Gaulle’a w miejscowości Petit-Clamart pod Paryżem. O tym zamachu są dwie książki po polsku. De Gaulle zidentyfikował wtedy armię jako wroga demoliberalizmu, tym bardziej, że sam zawdzięczał władzę przewrotowi wojskowemu, który zresztą nie jego miał do władzy doprowadzić ale to już inna sprawa. Po 1962 r. rozwiązano niektóre pułki, część oficerów usunięto, innych rozstrzelano. Na początku lat 70-tych XX w. zaczęło się systematyczne usuwanie z wojska elementów nacjonalistycznych. Jednak duch pozostał narodowy, głównie wśród oficerów, niekiedy i wśród poborowych, którzy na ogół bardzo szybko ulegali wpływowi ideowych oficerów.
Armia francuska odgrywała bardzo dużą rolę w Afryce jeszcze przed 2006 rokiem. Niestety Nicolas Sarkozy stał się posłusznym wykonawcą polityki USA. Francja zaczęla angażować się po stronie USA w Afganistanie, wcześniej w byłej Jugoslawii, później zaś w Libii przeciw Kaddafiemu co było tragiczną pomyłką, która dziś Francję bardzo drogo kosztuje. Dodatkowo zaczęto dokonywać cięć budżetowych i rozluźniono dyscyplinę.
Pewien mój znajomy, dużo ode mnie młodszy chciał zostać żołnierzem i zaczął uczęszczać do jednego z liceów wojskowych. Jego zwierzchnicy (oficerowie) promowali tam wszelką słabość i zniewieściałość.
Sami poobcinali sobie pagony, żeby nie było widać stopni. Faworyzowali kobiety, uczniom zabraniali wychodzić na przepustkę w mundurach. Znajomy bywał niezliczoną ilość razy karany za takie „zbrodnie” jak….. organizowanie otrzęsin dla nowych czy za to, że nosił za krótkie włosy. W liceum wojskowym za krótkie włosy! Nauczyciel filozofii (we Francji w klasie maturalnej jest filozofia i nawet trzeba z niej zdawać maturę) uczył przyszłych wojskowych ….krytyki czystego rozumu Kanta!(Kant utrzymywał, że nasz umysł nie jest w stanie poznać rzeczywistości takiej, jaką ona jest sama w sobie i że nie ma obiektywnych norm dobra i zła, a jest tylko subiektywny „imperatyw kategoryczny” – nie dość, że to są błędy to jeszcze opowiadanie tego typu bredni w szkole wojskowej tylko podważa entuzjazm i morale przyszłych żołnierzy. Żołnierz ma misję bronić słabych i musi mieć jasne pojęcie o tym, co jest obiektywnie dobre, a co złe). Skutek był taki, że mój znajomy zrezygnował z wojska i został inżynierem ale w duszy pozostał nadal bardzo przywiązany do ducha wojskowego i w takim duchu wychowyuje swoich synów, których – mimo to, że ledwie przekroczył 30-tkę ma już 6-ciu.
To ostatnie dedykuję wszystkim tym, którzy pragną zniechęcić młode małżeństwa do płodzenia dzieci:) Ale jego synowie nigdy nie będą w wojsku. Dlaczego? Po pierwsze aktualna atmosfera w armii jest zła.
Po drugie jest silna obecność imigrancka i nasilają się dezercje bo imigranci dezerterują nie umiejąc podporządkować się nawet tej osłabionej dyscyplinie, no i to, że armia od pewnego czasu służy sytematycznie złej sprawie. Te dwa ostanie zagadnienia trzeba jednak wytłumaczyć. Jak mówiłem wyżej Francja jest Reubliką. Ideologia Oświeceniowa sprowadza człowieka do rangi kawałka mięsa. Tak więc armia republikańska nie jest w stanie młodym ludziom zaproponować żadnego ideału, no bo jaki ma być ideał dla mięsa? Proponuje więc pieniądze i tylko pieniądze. A że te pieniądze (pożyczone w krajach arabskich) nie są aż tak wielkie w porównaniu z tym czego armia wymaga, to i element który się do wojska zaciąga jest kiepski, z wyjątkiem kilku regimentów spadochroniarzy i oddziałów elitarnych. Wielu chłopców albo w ostatniej chwili się wycofuje albo po roku służby ochotniczej odchodzi. Dodatkowo armia ta broni złej sprawy gdyż Francja jest wasalem USA i stale opowiada się po stronie interesów amerykańskich. Do wojska idą więc tylko albo „gorące głowy” albo młodzi z gett arabsko-murzyńskich i zresztą często dezerterują jak wyżej mówiłem. Nie jest to już więc armia francuska. To jest bardzej siła zbrojna bez żadnego ideału. Tak więc synowie porządnych rodziców nie mają tam nic do roboty. Została tylko Legia, w której ochotnicy z Bałkanów dbają o czystość rasową.
Z pewnością armia francuska jest wystarczająco silna aby usunąć muzułmanów lecz we Francji usuwani są Francuzi, nie muzułmanie.
Francja właściwie więc nie posiada już dziś silnej armii. Ma siłę interwencyjną o pewnym znaczeniu ale nawet w Afryce nie jest już samodzielna. Lotniskowce i łodzie podwodne starzeją się….Zaczyna się mówić o rozbrojeniu siły nukleranej. Nawe te patrole, które chodzą w mundurach po dworcach w Paryżu z bronią gotową do strzału tylko z pozoru są groźne. Tak naprawdę, to w ich magazynkach nie ma amunicji. Mają amunicję schowaną w kieszeniach! Upadek armii jest logiczny. Oświecenie to ideologia mieszczańska – a burżuazja brzydzi się cnotami żołnierskimi. Bez cnót żołnierskich jednak żadne społeczeństwo długo nie pociągnie. Dlatego ta zagłada armii jest wielką tragedią narodową i ludzką. Synowie moich znajomych nigdy nie trzymali broni w ręku.W razie agresji są zdecydowani nie bronić się i uważają, że napastnik ma zawsze rację. To z tego powodu wielu młodych ludzi jest bardzo nieprzyjemnych i bardzo obcesowych – zdają sobie sprawę ze swej słabości i „zabiurkowości” i w ten sposób starają się ją ukryć. Na dnie ich serc śpią miłość do rozkoszy cielesnej, niechęć do bliźniego i miłość do łatwizny. Nic poza tym. Obecny marazm bardzo widoczny w wielu środowiskach we Francji jest skutkiem upadku armii i usunięcia z życia społeczeństwa cnót żołnierskich. Wszędzie panoszą się wydekoltowane kobietki w spodniach. Obecne społeczeństwo to społeczeństwo ubezpieczycieli i księgowych.
Marcin Malik: Według portalu globalfirepower.com, który zajmuje się konwencjonalną siłą militarną Francja znajduje się na 6 miejscu na świecie także myślę, że być może podchodzi Pan do ich oceny zbyt pesymistycznie. Być może morale i idee upadły ale wiele krajów chciałoby mieć taką siłę militarną jak Francja. Z drugiej jednak strony Francja dokarmia Świnię Trojańską przeciwko któremu siła militarna nie zadziała. Tu potrzeba właśnie idei, morale, edukacji, patriotyzmu i katolickich wartości i pod tym względami Francja plasuje się na samym końcu. Jest to bardzo przykre….
Autor: Marcin Malik @ 16 września 2015
Najeźdźcy – Prof. Jacek Bartyzel
Należy zacząć od nazywania rzeczy po imieniu. Nie ma żadnych „uchodźców” – ci, których można by określać tym mianem, stanowią zaledwie drobną cząstkę masy wdzierającej się do Europy. Nie ma żadnych „imigrantów”: imigrant to albo ktoś, kto subiektywnie jest emigrantem, zmuszonym do czasowego opuszczenia swojej ojczyzny, ale pragnącym do niej powrócić, gdy tylko będzie to możliwe, albo ktoś, kto chce wtopić się w socjologiczną rzeczywistość kraju osiedlenia, przyjmując jego obyczaje, jego normy pisane i niepisane, żyjąc i pracując tak, jak czynią to tubylcy. Ci, o których dziś mówią wszyscy, nie są ani jednymi, ani drugimi. Gdyby byli uchodźcami z powodów politycznych lub innej formy ucisku, uciekaliby przecież najpierw do krajów, gdzie żyją ich pobratymcy, ludzie tej samej wiary i kultury, jak Arabia Saudyjska czy okoliczne emiraty – tak się składa, że bajecznie bogate, więc zdolne do wykarmienia i wchłonięcia przybyszów bez żadnego uszczerbku dla własnego poziomu życia. Gdyby byli imigrantami mającymi szczerą wolę zintegrowania się ze społeczeństwami, do których (nieproszeni) przybywają, wykazywaliby choć minimum zainteresowania ich sposobem życia, starając się do niego akomodować, a przecież doskonale wiadomo, że tego nie czynią i czynić nie zamierzają. O narodach, pośród których chcą mieszkać, nie wiedzą i nie chcą wiedzieć nic lub prawie nic, a jeśli cokolwiek wiedzą, to akurat tylko tyle, by je nienawidzić, gardzić ich – to znaczy naszą – kulturą, religią, tradycją. Gdy tylko uda im się wedrzeć, będą postępować tak samo, jak miliony, które już przybyły przed nimi: tworzyć rasowe i wyznaniowe getta, tworzyć w nich terrorystyczne komórki, uprawiać przestępczość, żerować na bogactwie wypracowanym przez dziesiątki pokoleń Europejczyków. Oni nie chcą się „asymilować”: chcą żyć na cudzy koszt, chcą zasiłków wypłacanych przez zidiociałe przez socjalizm państwa „opiekuńcze”, chcą łatwego i szybkiego dostępu do kobiet (70, a według niektórych szacunków, nawet 80 procent „uchodźców” to młodzi, silni i zdrowi mężczyźni), a ci, którzy ich tu posyłają – i dobrze wiedzą po co ich posyłają – chcą, by samą liczbą stóp opanowali terytorium, które w końcu jak dojrzały owoc, bez potrzeby używania na większą skalę środków militarnych, stało się łupem wyznawców Allacha. Trzeba więc bez eufemizmów powiedzieć jasno: to są najeźdźcy, to jest kolejna fala mahometańskiej głównie inwazji, której celem jest podbój Europy, tyle że innymi środkami niż przed wiekami.
Ta inwazja trwa od kilku już dziesięcioleci i wydaje się, że przynajmniej niektóre – akurat te, które stanowiły jądro cywilizacji łacińskiej – kraje: Francja, Hiszpania, Anglia, są już stracone i niedługo obrócą się w kalifaty i emiraty. Teraz przyszedł czas również na pozostałe kraje i narody, w tym Polskę. Spełnia się w najdrobniejszych szczegółach, również w opisie psychologicznych i ideologicznych mechanizmów prania mózgów, tchórzostwa, wypierania instynktu samozachowawczego, apokaliptyczna wizja w proroczej powieści Jeana Raspaila Obóz świętych (Le Camp des saints), napisanej wtedy, kiedy najazd dopiero się zaczynał, czyli w 1973 roku. Jest w niej wszystko, także to, co się dzieje się „po drugiej stronie”: czyli zdrada i kolaboracja z najeźdźcami tych, którzy mienią się być rządcami Europy oraz będąca na ich usługach totalna, nachalna, kłamliwa i bezczelna propaganda proimigracyjna, połączona z moralną stygmatyzacją tej części społeczeństw, która nie poddaje się jeszcze praniu mózgów i chce się bronić, uprawiana przez skorumpowane media. Z brukselskiej stolicy Wielkiej Maciory płyną już niezawoalowane nawet nakazy przyjmowania coraz to wyższych kontyngentów przybyszów przez kraje członkowskie UE oraz pogróżki na wypadek niedostosowania się do nich. Ostatni prawdziwy mąż stanu w Europie – to znaczy taki, który troszczy się o swój lud, a nie o abstrakcyjne „prawa człowieka” – premier Węgier Viktor Orbán jest obrażany i traktowany jako niemal wyrzutek. Podrzędni gubernatorzy prowincji UE, jak nasza pani premierzyca, prześcigają się w służalczości i nie dość, że deklaruje podwyższenie liczby „imigrantów” przyjmowanych do Polski, to jeszcze ma czelność – ona, która wskazała ongiś miejsce kaźni dla nienarodzonego dziecka „Agaty” – bełkotać coś o „teście przyzwoitości”. Medialne szczujnie, na czele z największą z nich – „Gwiazdą Śmierci” na Czerskiej – lżą wszystkich, którzy nie chcą poddać się terrorowi, przeprowadzając pseudouczone analizy „psychologiczne” bojaźliwych konserwatystów, w wykonaniu kolaboracyjnych naukowców, cenzurują niepoprawne wypowiedzi internautów, równocześnie zaśmiecając umysły swoich nieszczęsnych czytelników łzawą propagandą proimigracyjną i pouczać o tym, czym jest prawdziwe chrześcijaństwo.
Ta ostatnia kwestia jest warta szczególnej uwagi. Nie od dziś oczywiście wrogowie Chrystusa i Jego Kościoła szerzą swoją „ewangelię”, która w każdym wypadku okazuje się treściowo zbieżna z sentymentalno-humanitarną ideologią oświeceniowego naturalizmu, wykoncypowaną w lożach masońskich. I ten proceder przewidział genialnie Raspail wprowadzając na początku swojej powieści postać goszystowskiego obdartusa, nienawidzącego swojej rodziny i swojego kraju, który powtarza slogan, że na statkach wiozących najeźdźców znad Gangesu jest „około miliona Chrystusów, którzy jutro zmartwychwstaną”, ale na pytanie czy jest wierzący, odpowiada cynicznie, że oczywiście nie, ale ten „milion Chrystusów… nieźle brzmi, jak wszystkie brednie opowiadane przez księży”. I co jeszcze gorsze, Raspail przewidział także nie tylko biskupów i szeregowych księży głoszących takie brednie, ale i wystylizowanego na „ubogiego”, wyjadającego aluminiowym widelcem sardynki z puszki, „papieża-Brazylijczyka” (nieścisłość zaiste drobna, podobnie jak małe przesunięcie w czasie i kolejności powieściowego „Benedykta XVI”) wzywającego do przyjmowania najeźdźców i gotowego sprzedać na ich potrzeby wszystkie skarby Muzeum Watykańskiego; papieża, będącego „kondotierem pogan”.
Czym kierują się ci nasi okupanci wzywający do przyjmowania najeźdźczych hord? Zapewne niektórzy z nich, i ci podrzędniejsi wykonawcy, albo interesownym (krótkoterminowo) cynizmem, kalkulującym, że efektowna fotka, grająca na emocjach, przedstawiająca ojca wychodzącego z dzieckiem na rękach z morza, przyniesie popularność i wymierne profity w postaci nagrody za „Zdjęcie Roku”, albo sami są już otumanieni ideologią wielokulturowości. Lecz nie łudźmy się: ci, którzy są na szczytach jawnych i ukrytych hierarchii Mordoru dobrze wiedzą po co to robią: od dziesiątków lat, jeśli nie od stuleci już, realizują swoją wizję kulturowego, religijnego, etnicznego, rasowego i każdego innego synkretyzmu, w którym ludzie pozbawieni konkretnych tożsamości staną się plastyczną masą, podatną do ulepienia z nich poddanych Księcia Tego Świata, a w konsekwencji – wiecznych potępieńców. Sami zaś, ukryci w zamkniętych i „monitorowanych” rezydencjach, czują się bezpieczni, za nic mając – lub po prostu drwiąc z nich albo wyniośle pouczając o niestosowności – troski i obawy zwykłych ludzi, stykających się z najeźdźcami na co dzień. Coraz częściej zrzucają więc także maskę demokratyczną, bo „suwerenny lud” w demokracji liberalnej ma nie mieć w niej nic do gadania, a jedynie posłusznie podporządkowywać się kolejnym dyrektywom i rozporządzeniem, a nawet wykazywać dla nich entuzjazm.
Lecz, dzięki Bogu, istnieje jeszcze Opatrzność, która pisząc prosto po liniach krzywych potrafi pokrzyżować wszelkie plany sił Ciemności. Choć może się wydawać, że (jak głosił napis umieszczany na tarczach dawnych zegarów słonecznych) „jest już później, niż myślisz”, zawsze istnieje szansa, że powstanie jakiś Pelayo czy Sobieski i rozpocznie rekonkwistę. Przyszłość pozostaje przed nami zakryta, ale nie zwalnia to nikogo z obowiązku stawiania oporu i przygotowywania insurekcji – i przeciwko najeźdźcom, i ich rodzimym kolaborantom. Jak mówi jedna z postaci Obozu świętych: „Oczywiście będziemy strzelać. W tej szalonej, rasistowskiej wojnie zasada non-violence jest bronią tłumów. Siła natomiast jest bronią napadniętej mniejszości. To my się bronimy. Użyjemy siły”.
Prof. Jacek Bartyzel
Marian44 – święte słowa, panie Profesorze !
Dziewięć filarów antyfrancuskiego kłamstwa; część I
Marcin Malik Podróżnik do najbardziej odległych, czasem też niebezpiecznych regionów Azji. Prowadzi portal o podróżach www.kompas.travel.pl (link zewnętrzny) |
Rozmowa o smutnych następstwach rewolucji mylnie zwanej francuską.
Marcin Malik: Witam Państwa. Mam przyjemność zaprezentować Czytelnikom portalu prawica.net zapis mojej rozmowy ze znanym publicystą prawicowym p.Antoine Ratnikiem, mieszkającym na stałe we Francji.
Pan Ratnik współpracował ze mną już wcześniej gdyż był on zainteresowany moimi obserwacjami na temat życia w Wielkiej Brytanii oraz sprawą przetrwania Białej Cywilizacji. Czytelnicy prawica.net czytali już wiele niezwykle szczerych artykułów na temat Anglii oraz Szwecji lecz nie znają jeszcze Francji z punktu widzenia Polaka, który jest naocznym świadkiem przemian jakie mają miejsce po drugiej stronie Kanału Angielskiego. Wierzę także, że będzie to nie tylko mądry ale także bardzo ciekawy materiał będący pokazem wolności wypowiedzi.
Przejeżdżałem kilka razy przez Francję w drodze do Anglii choć raz byłem też na wakacjach w Paryżu, gdy miałem tylko 12 lat. Byłem oczywiście na wieży Eiffla, na placu Montmartre, widziałem też Bazylikę Sacré-Coeur i Katedrę Notre-Dame, byłem w Luwrze, pod Łukiem Triumfalnym i nad Sekwaną. Francja ma także bajecznie piękne Alpy, wodospady i lasy na Korsyce oraz atrakcyjne Lazurowe Wybrzeże.
Francja jest więc pięknym krajem i dlatego tym bardziej jest mi przykro, że nie o pięknych rzeczach będzie ten wywiad………. Czytaj dalej
Chwilowo nieczynny obóz znowu czynny!
- Felieton
- Stanisław Michalkiewicz
„Mości panowie, proroctwa mnie wspierają!” – mógłbym zawołać za panem Zagłobą, gdyby oczywiście wspierały mnie jakieś proroctwa. Ale tak nie jest, chociaż z pozoru na to wygląda.
Kiedy w którymś felietonie napisałem o „chwilowo nieczynnym” obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, postępactwo podniosło niebywały klangor, a czołowy stręczyciel „judeochrześcijaństwa” na Polskę, czyli pan red. Tomasz Terlikowski, z ostentacyjnym – żeby zauważył je pan red. Adam Michnik – oburzeniem oświadczył nawet, że „zrywa” ze mną „współpracę”.
Było to o tyle dziwne, że ja nigdy żadnej „współpracy” z panem redaktorem Terlikowskim nie nawiązywałem i nawet nie przyszłoby mi to do głowy, z uwagi na łajdacki charakter portalu” „Fronda”, którego autorzy notorycznie gwałcą przykazania Boże, a zwłaszcza – zakaz mówienia fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Widocznie jednak takie są wymagania „judeochrześcijaństwa” – bo wiadomo skądinąd, że i Żydzi nie mają żadnych zahamowań przy oczernianiu swoich domniemanych czy rzeczywistych wrogów, a na kimże mają wzorować się „judeochrześcijanie”, jeśli nie na swoich mentorach i sponsorach?
Nawiasem mówiąc, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo bezcenny Izrael, jak wiadomo, nie tylko zamknął swoje granice przez „uchodźcami”, ale w dodatku zapowiedział, że wybuduje mur – tym razem na granicy z Jordanią.
W tej sytuacji widać, jaki potężny dysonans poznawczy musi przeżywać przewielebny ksiądz Andrzej Luter, ten sam, który bez zapoznania się z treścią mojej prelekcji podczas wrocławskiej „Nocy Kościołów”, na wezwanie pani red. Katarzyny Wiśniewskiej z najweselszego w „Gazecie Wyborczej” działu religijnego, w podskokach mnie „potępił”. Nie wiem, czy jacyś ludzie gotowi są powierzyć swoje dusze kierownictwu przewielebnego księdza Andrzeja Lutra; ja nie powierzyłbym mu nawet duszy od żelazka.
Ale mniejsza już o dusze, bo ważniejszy przecież dysonans poznawczy. Przewielebny ksiądz Luter, na obstalunek żydowskiej gazety dla Polaków, bezlitośnie chłoszcze uczestników sobotniej manifestacji przeciw przyjmowaniu do Polski tak zwanych „uchodźców” – że mianowicie są „antychrześcijańscy” - chociaż stoją oni dokładnie na tym samym stanowisku, co władze bezcennego Izraela! Czy przewielebny ksiądz Luter nie zauważa tego słonia w menażerii? Może i nie zauważa, na podobieństwo tego bankiera z anegdoty, co to zastał żonę w sytuacji wskazującej na zdradę i z trzaskiem otwiera coraz to nowe drzwi w poszukiwaniu gacha. Wreszcie otworzył szafę – a tam gach, owszem – goły, ale z pistoletem w ręce. – I tu go nie ma! – krzyknął bankier i zatrzasnął szafę.
Toteż i przewielebny ksiądz Luter pewnie wie, że gdyby stał się nagle bardziej spostrzegawczy, to „Gazeta Wyborcza” przestałaby go nadymać i – trawestując Franciszka Fiszera – całe to „kapłaństwo” na nic. A tak, to żyje jak pączek w maśle, niczym feldkurat Otto Katz z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, którym nawet „Watykan” też się interesował.
Ale dość już o tych wszystkich „judeochrześcijanach”. Jak mówi poeta – „niech w ciasnym kółku, jak w krzywym zwierciadle, sami się dręczą własną niemożnością” – bo zacząłem przecież o „proroctwach”. Otóż wielu Czytelników składa mi gratulacje, jakobym „wszystko przewidział”. Chodzi konkretnie o to, że niemieckie władze właśnie umieściły grupę „uchodźców” w – jak się okazało – „chwilowo nieczynnym” obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie.
Podobnież „uchodźcy” bardzo sobie to zakwaterowanie chwalą, czemu trudno się dziwić, bo jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Również i dawniej pensjonariusze obozów, jeśli w ogóle pozwalano im na korespondencję, donosili, że jest im tak dobrze, że nie można narzekać. Na miejscu Niemców starałbym się tę wiadomość maksymalnie nagłośnić, bo jeśli dojdzie ona do krajów, z których następni uchodźcy wybierają się do Niemiec, to może to skłonić ich do zastanowienia, czy aby na pewno pragną uciekać akurat do Niemiec, w których też chyba nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.
Ponieważ dzielę państwa na dwa rodzaje: państwa poważne i pozostałe, niezmiennie zaliczając Niemcy do państw poważnych, ostatnio spotkała mnie fala krytyki, jak mogę ten pogląd podtrzymywać w świetle ostatnich wydarzeń z „uchodźcami”. Postępowanie władz niemieckich w tej sprawie, a zwłaszcza – ekscytowanie wybuchów ostentacyjnej serdeczności wobec „uchodźców” na dworcach – co następnie z szybkością światła transmitowane jest przez telewizje w krajach islamskich – a także zamiar zatrudnienia „uchodźców w niemieckich strukturach siłowych, nosi znamiona szaleństwa, a w tej sytuacji Niemcy z pewnością państwem poważnym już być przestały. Wszystko to oczywiście być może; w państwach poważnych też jest mnóstwo wariatów, którzy niekiedy mogą nawet wywierać wpływ na postępowanie władz, ale nie można wykluczyć również innej możliwości. Oto po II wojnie Niemcy zostały poddane intensywnej obróbce ideologicznej w ramach tak zwanej „denazyfikacji”. Musiała ona pozostawić trwałe ślady, w postaci upowszechnienia oderwanego od rzeczywistości postępackiego doktrynerstwa.
Nakłada się na to również komunistyczna rewolucja, prowadzona na naszych oczach z wykorzystaniem instytucji Unii Europejskiej i państw członkowskich. Jak wiadomo, prowadzona jest ona nie według znanej nam strategii bolszewickiej, która na pierwszy plan wysuwała gwałtowną zmianę stosunków własnościowych, potem masowy terror i masowe duraczenie – tylko według strategii zalecanej przez Antoniego Gramsciego, w której na plan pierwszy wysuwa się masowe duraczenie, realizowane przy pomocy piekielnej triady: państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego.
Wskutek tego miliony Niemców i tak już otumanione doktrynerstwem „denazyfikacyjnym”, zostało dodatkowo oduraczonych doktrynerstwem komunistycznym, że „wszyscy ludzie będą braćmi” – i tak dalej. Sytuacja w Niemczej jest zatem pod pewnym względem podobna do sytuacji w USA w czasie II wojny. Panowały tam silne nastroje izolacjonistyczne, dodatkowo dyskretnie wspomagane przez Niemcy.
W tej sytuacji zawrócenie tak dużym krajem o 180 stopni było w zwyczajnych okolicznościach niemożliwe. Konieczne było jakieś mocne przeżycie traumatyczne – i dlatego prezydent Roosevelt – według poważnych poszlak – z premedytacją dopuścił do zaskakującego japońskiego ataku na Pearl Harbor – by dzięki temu wydarzeniu w jednej chwili zmienić nastawienie wielkiego narodu.
Podobnie może być w Niemczech; kiedy liczba „uchodźców” przekroczy punkt krytyczny i w poczuciu rosnącej siły zaczną wymuszać na Niemcach upokarzające dla nich koncesje, wszystkie naleciałości ostatniego 70-lecia mogą spłynąć z nich jak woda po gęsi. Niczym mityczny Anteusz, Niemcy znowu dotkną ziemi i odzyskując poczucie rzeczywistości, skonfrontują się z butnymi przybyszami.
Jeszcze trochę kryzysu – i padną całkiem inne rozkazy. W poważnych państwach musi ktoś i tak myśleć, w odróżnieniu od państw pozostałych, w których nikt nic nie myśli, a wszyscy tylko ćwierkają z nakazanego klucza.
Stanisław Michalkiewicz
Inwazja islamu pustym Koniem Trojańskim żydowskiego terroru
Obrazy te to zabieg masowej manipulacji na świadomości nas Europejczyków, polegający na zaimplantowaniu w świadomości mas ludzkich obrazu „okrutnego muzułmanina”, jako sprawcy mordu, podczas kiedy sprawcami tychże mordów faktyczne będą żydzi.
Nawet u lemingów zaczyna być dość powszechnym przeświadczenie, co do tego, że to żydzi stoją za masowymi zbrodniami, terrorem, propagowaniem zboczeń, czy szerzeniem powszechnej patologii w narodach rasy białej, a to celem zniszczenia jej. W tym toku myślenia mieści się przeświadczenie – ale już bardziej ekskluzywne, że obecna fala najazdu tej wschodniej czerni ma swą inspirację i nawet wsparcie logistyczne żydów, tzn. w ich narzędziach: NATO oraz EU, a niewątpliwie i Izraela.
W tej niezbyt dużej grupie analityków wzrasta uzasadnione podejrzenie, że muzułmanie ze swoim prymitywem i zbrodniczą naturą są Koniem Trojańskim żydostwa. Że po masowym wpuszczeniu ich do Europy będą nas terroryzować i mordować, a żydzi będą nimi sterować, czyli być drugą ręką lub, jak to się mówi, będą sterować samochodem z tylnego siedzenia.
Zgadza się to z powszechnym obrazem żyda – zbrodniarza, który wyszukuje goja do tego, aby się nim posługiwać przeciwko innym gojom. Takim żydem zbrodniarzem (ludożercą) był dobry żyd Jakub Berman, który w swym słynnym referacie z 1947 roku wzywając współbraci do skrytobójstw na antysemitach nakazał żydom przejmowanie wszystkich najważniejszych stanowisk w państwie, ale z równoczesnym wstawieniem na widoczne stanowiska najwyższych oficjeli gojów, za plecami których będą właśnie siedzieli żydzi i nimi sterowali.
Metoda ta nie jest faktycznie niczym nowym, a jej filozofia ma swe źródło w pierwszych obrazach ST – Genesis.
Tam Wąż (diabeł) doprowadza Człowieka do upadku, ale ani jako wąż ani tym bardziej jako diabeł. Diabeł uwodzi niepostrzeżenie Niewiastę (Ewę) a dopiero ta – jako Ewa, jako Człowiek – prowadzi Adama do upadku.
Adam nigdy by nie posłuchał węża, ani tym bardziej diabła, ale Ewy posłuchał i to zgrzeszył z jej namowy. Trik polegał właśnie na tym, że diabeł wykorzystał Ewę jako Konia Trojańskiego w Raju. Zbałamucona Ewa stała się narzędziem diabła, który wykorzystał uczucia Adama do Ewy (człowieka) i niczego nie podejrzewając, przyjął na swe nieszczęście nasienie szatana. Było to właśnie możliwe dzięki temu, że Adam nie zauważył podstępu – podmiany – i obcując z Ewą, niepostrzeżenie obcował z diabłem. Adam zgodził się wziąć zakazany owoc, bo wierzył w to, że wciąż obraca się w środowisku Adama – Ewy, podczas kiedy poprzez Ewę wdarł się do Adama diabeł.
Żydzi bezustannie ćwicząc mądrości starożytnych rebusów, łatwo zastawiają szatańskie sidła na goja, ciągle uczącego się wszystkiego od nowa. Goje – nowicjusze patrząc na wizerunki i inne znaki powierzchowne łatwo – pod tą postacią – wpuszczają do swoich przestrzeni żydowskie konie trojańskie, które bez trudu zdobywają ich liczne twierdze, bezlitośnie mordując jej mieszkańców.
Ludojad Jakub Berman nie wymyślił więc niczego nowego, a jedynie nakazał żydom użycie starej skutecznej metody.
Podążając tokiem takich podejrzeń, widzą goje w tym obecnym najeździe, kolejnego konia trojańskiego światowego żydostwa (o nadwiślańskich ludojadach tu nie zapominamy), który wpuszczony do serca Europy zacznie palić, gwałcić, mordować, a nawet podkładać ładunki nuklearne w wielkich miastach lub wysadzać elektrownie jądrowe.
Oczywiście muzułmanie to młodsi bracia żydowskiego ludożerstwa i wcale nie są ani lepsi od żydów, ani gorsi. I islam, i judaizm nie są żadnymi religiami, a systemami okultystycznymi satanistycznie nienawidzącymi Chrystusa. Czynią to nie skutkiem innego sposobu myślenia, ale bardziej z powodu jakiegoś pierwiastka piekieł, który tam się zakradł i rozgościł, a o jakimkolwiek nawracaniu na chrześcijaństwo nie ma mowy. I jakiekolwiek iluzje w tej sprawie są grzechem antyewangielicznym. O ile muzułmanie mają zaledwie parę wątków religijnych w swej „religii”, to żydzi mają niewiele więcej, a faktyczna różnica polega na tym, że judaizm jest już otwartym kultem żyda, który jest ich bogiem, a czego muzułmanie nie czynią, bo to właśnie starszy brat zlizał wcześniej krem z tego ciastka i nie ma już co lizać, ale siedemdziesiąt dziewic w niebie to też nie byle co.
Faktycznie też, TAK żydzi JAK i muzułmanie przez okres swego istnienia – współegzystencji – (a obecnie odzywają się glosy, że islam pojawił się znacznie wcześniej niż to się przypisuje) nie mieli do sobie jakichkolwiek pretensji. Jak to powiedział gdzieś jakiś żyd z Palestyny, skarżący się na nowy Izrael: „….a żyliśmy tak zgodnie z naszymi sąsiadami, przez całe wieki, oni podbijali chrześcijan, a my podążając za ich wojskami, otwieraliśmy nasz żydowskie handel… a teraz taka niezgoda … po co to?”.
Istotnie, może nawet sam syjonizm został utworzony nie po to, aby przesunąć żydów do Ziemi Świętej, ale po to, by tamtą brutalną obecnością żydowską stworzyć światowy ferment i prowokować masy arabskie przeciw naszej rasie i religii. A tu łatwo zauważyć, że żydowscy myśliciele wpadli na myśl posłużenia się islamem przeciw Europie równocześnie z powstaniem syjonizmu – to mogła być jedna myśl. Może tak być właśnie, że jedynym celem syjonizmu nie jest Syjon, Ziemia Święta, ale dorzecza Wisły czy Sekwany – a to na gorliwych w podrzynaniu naszych gardeł – plecach islamu. Obecność żydostwa starotestamentowego w Palestynie była nieprzerwana przez ostanie dwa tysiące lat, a to „wygnanie” logistyczne z Jeruzalem do Romy jest tak głęboko podkreślanie przez oszustwo teologów w Kościele, aby odwrócić uwagę od utraty Wybraństwa. Który to akt, jako Boży jest duchowy, a nie antropologiczny i jako taki nie podlega żydowskiej przemocy i żaden żydowski gwałt na ludzkości nie stworzy substytutu, czy tym bardziej nie odwróci wskazówek zegara i żydzi nigdy już nie będą wybrani, a to nawet jak wrócą do Palestyny setki razy. A kto jak kto, ale żydzi nie są tacy naiwni i nie to jest ich celem.
Pisząc o tym, że żydzi posługują się islamistami – którzy faktycznie, przez ostatnie wieki, w wielu miejscach geograficznych pozbyli się agresji wobec chrześcijan i przestali ich wyniszczać – nie zamierzamy usprawiedliwiać muzułmanów z czegokolwiek. Nawet wtedy, jak oni sami są skrytobójczo mordowani przez żydów. Miedzy nami a żydami czy muzułmanami jest przepaść nie do przebycia, a tą przepaścią nie jest już nawet odmienność religijna, ale wektor kultu: chrześcijanie zwracają się do Boga, islam czy judaizm zwracają się do siebie samych. My zawsze chcemy słuchać słów Boga, a oni nigdy. „Teologicznie” Bóg jest w Trzech Osobach, tam w jednej, chociaż u żydów Yaveh to mnogość żydów złożonych w jedno. Istoty tej różnicy nie są w stanie ukryć kłamstwa katechizmu Wojtyły (bóg muzułman) ani całe brednie Soboru o braterstwie z islamem.
Przejdźmy zatem do Konia Trojańskiego i „pustego konia trojańskiego”.
Różnica pomiędzy Koniem Trojańskim a pustym Koniem Trojańskim jest prosta do zrozumienia, w Koniu Trojańskim ukryto wojowników, którzy po dostaniu się do miasta otworzyli jego bramy napastnikom, to dla różnicy w pustym Koniu Trojańskim nie ukryto nikogo. Tam nie ma wojowników. Islam jak Koń Trojański jest wpuszczany do serca Europu po to, aby ukryć fakt, ze ten Koń jest już faktycznie niepotrzebny, bo żydzi i tak już znajdują się we wnętrzu tej twierdzy i wyżynają jej mieszkańców. Akt ten już trwa i teraz trzeba dorobić do tego fałszywe papiery.
Żydowskie przejście od Konia Trojańskiego z załogą do pustego Konia Trojańskiego – bez załogi trwało ileś tam wieków. W wiekach średnich żydzi pomagali Tatarom i Turkom w otwieraniu naszych twierdz, to oni stoją za ofiarną pomocą Szwedom w Potopie, ale już podczas okresu rzezi Ormian w Turcji tego nie robili tak dosłownie. A byli wielokrotnie ukazani jako autentyczni sprawcy ludobójstwa, ale i tak retorycznie to Turcy są winni.
Jaskrawym przykładem pustego Konia Trojańskiego jest zamach na WTC 9/11, gdzie całość przedsięwzięcia ataku na wieże jest sprawą absolutnie wewnętrzną (inside job), tego nikt ani z zewnątrz, ani bez specjalistycznego wyszkolenia i znajomości technik i technologii nie mógł uczynić. A i tak całość jest obarczona wielki błędami, bo tam zawaliły się trzy wieże, a były tylko dwa samoloty. Chociaż dla Beaty Kempy nie jest to problem, bo ona, jako prawnik, nie musi umieć liczyć do trzech, a i tak ma szanse na dobre synekury sejmowe, szczególne po wskazaniu palcem w Sejmie, że atakowi winna jest Al-qaida, czym zawarła swoisty sojusz głupoty z maglarką Ewą Kopacz, która zadba już jakoś o to, aby poziom Sejmu nie odbiegał zbytnio od jej umysłu, jak wiadomo: głupi głupiemu oka nie wykole.
Bez muzułmanów w USA, jako siły licznej, agresywnej i antyamerykańskiej, atak na WTC nigdy nie mógłby się udać, a to z dwóch powodów:
Nie można by zrzucić winy na obcych, a pochodną tego byłaby druga sprawa – społeczeństwo zaczęłoby kontrolować własne władze, jako sprawców, a tak wszyscy winią Al.- Quaide, która nie istnieje (obecnie już wszyscy mówią o Al-CIAidzie, więc to chwyt już sprany i potrzeba było widać nowego motywu, a tym są „uchodźcy”).
Ta obecna nawała muzułman na nasze państwa i społeczeństwa to właśnie pusty Koń Trojański żydostwa. To dzięki temu zamachy w Europie już w najbliższej przyszłości będą dokonywane przez żydów, a winę poniosą muzułmanie, czy jako kozły ofiarne, czy jako załoga konia trojańskiego, czy jako operacja fałszywej flagi, mniejsza o alegorie czy porównania.
Muzułmanie ze swoją prymitywną brutalnością, zbrodniczym wyuzdaniem, masowością, wdeptywaniem wszystkiego w błoto są żydom potrzebni, jako odwrócenie naszej uwagi od żydów – sprawców tego totalnego już terroru.
To jest widoczne w całej Europie, że mimo ostrej retorycznej nienawiści miedzy żydami a muzułmanami na każdej niemal płaszczyźnie, to żydzi, jako pierwsi, bronią muzułmańskiego prawa do najazdu na Polskę i na Europę! To nie tylko w Polsce idiotka Kopacz optuje za „solidarnością” wobec najazdu. Tak jest wszędzie. We wszystkich krajach widać nagły sojusz ponad podziałami; żyd zjednoczony z drugim żydem walczy o prawo muzułmańskiego najazdu na Europę.
W Polsce o problemie milczy nawet „naczelny wódz sił zbrojnych WP” Prezydent Duda, a czy on nie boi się o swego dobrego żyda teścia Kornhausera? Nie boi się o swoją córkę – rabiniczną żydówkę? Muzułmanie przyjdą do Polski i Kornhauserowi obetną nos. Córkę prezydenta zgwałcą, a potem sprzedadzą ją do burdelu w Bejrucie. Prezydent Duda, który bronił Kornhausera przed jakimiś gazetowymi zaczepkami, a tu – wobec wyciągniętych muzułmańskich noży – milczy!
Dlaczego?
Naczelny Wodzu Andrzeju Dudo – dlaczego nie trąbisz na alarm? Nic nie wiesz o Hejnale? Nie pochodzisz z Krakowa?
To tchórzliwi Czesi krzyczą głośno i to oni będą bronić Polski przed najazdem?! I bratanek Węgier?
Cóż za nikczemna zdrada!
A ci inni, liczni inni? Dlaczego ci wszyscy żydzi w Polsce ulokowani na wysokich (newralgicznych) stanowiskach, twórcy ustaw antyprzemocowych, porywacze dzieci z rąk rodziców, donosiciele na „mowę nienawiści”, złotouści katecheci – spadkobiercy dobrotliwego Jana Pawła II, czy oni wszyscy nie brzydzą się tego retorycznego gwałtu, bluźnierstw przeciw Bogu i przeciw wolności człowieka? Gdzie za retoryką zbrodni podążają rzeki krwi tryskające z poderżniętych gardeł inaczej myślących, bo ani żyd ani muslim nie rzuca słów na wiatr: słowa przekleństwa, a za nimi natychmiastowo ostrze noża na gardle ofiary.
Gdzie są oni wszyscy kapłani, dowódcy, myśliciele, prokuratorzy, wrażliwe feministki?
- Są łatwo rozpoznawalni, bo albo krzyczą przeciw naszej ksenofobii i braku solidarności, albo się pochowali – czyli też ich widać w tej nieobecności.
A Natanyahu jest już gotowy! Nie udało mu się podłożyć bomby na pogrzebie ofiar „katastrofy smoleńskiej”, nie udało mu się zaatakować Iranu w trakcie obrad Knessetu w Krakowie, to pół roku temu powiedział, że Mossad ma informacje o wielkiej grupie „muzułmańskich terrorystów” planującej wielkie ataki w Europie. A jak „Mossad wie”, że coś będzie, to znaczy, że Mossad już dopilnuje, aby to się stało. To według żydowskiej mądrości:, „jeśli wiesz, że stanie się coś, co jest nieuniknione, to nie pozwól, aby to coś, co jest nieuniknione, ciebie wyprzedziło”. Ta inwazja zbiega się groźbami Natanyahu i zbiega się z pogłoskami rozsiewanymi na zachodzie, że 4 tysiące terrorystów ISIS przeszło do Europy i rozpocznie ataki.
Skoro tak łatwo udało się na WTC w Nowym Yorku, gdzie w USA nie ma aż tak sfeminizowanych władz jak w Polsce, to w Polsce – z idiotką Kopacz jako władzą i z idiotką Kempą jako opozycją – pójdzie żydom jak po maśle. Nie miejmy złudzeń.
Ataki będą i to bez wątpliwości, ten obecny pusty Kon Trojański jest na to potwierdzeniem. Da on okazję żydom do masowego terroru na nas Europejczykach. Wszystko pójdzie na konto muzułmanów, a jeśli żydzi będą w to zamieszani, to tylko jako ratownicy. Kiedy już wszystko będzie zburzone i zniszczone, to poprosimy żydów o ratunek i to żydzi uratują nas przed muzułmańskimi nożami – na resztkach naszych gardeł. Skrwawiona Europa ma poprosić żydów o ratunek. Oni żydzi, jak np. Martin Schulz, pozakładają nam obozy koncentracyjne, a tym, którzy będą rokowali nadzieję, pokojowy kolektywizm pozwoli poruszać się w innych strefach niż obecny barak – a baraki będą jednopłciowe. Tak ma być!
Cóż jednak czynić? Siedzieć z zajęczym sercem i oczekiwać muzułmańsko-żydowskich ludożerców?
Nigdy!
Gazeta Warszawska nie jest od maglowania Internetu, ale od działania. Trzeba działać!
+Trzeba podnieść Chorągiew Chrystusa, a w jednym ręku Krzyż, w drugim ręku Miecz!+
In Christo.
Krzysztof Cierpisz
12-IX-2015
Europejski zamach stanu, czyli Polska jako niemiecki łagier
Połowa rozwiązania problemu to jego właściwe zdefiniowanie. Więc zdefiniujmy: Polska nie ma problemu w imigrantami. Oczywiście ten problem przed nami w ten czy inny sposób stanie, jest to nieuchronne, i mądrze by było wreszcie zacząć się do zmierzenia z nim przygotowywać. Ale w tej chwili, nie brnijmy w dyskusje o imigracji jako takiej, bo to nie z imigrantami ma Polska problem.
W tej chwili Polska ma problem z Unią Europejską, w tym zwłaszcza z Niemcami, którzy usiłują nam wcisnąć część swoich imigrantów, bynajmniej o osiedleniu się w Polsce nie marzących. Już na wstępie rodzi to dodatkowe problemy, bo oprócz tego, że ewentualnie przydzielonych nam w ramach “unijnej solidarności” imigrantów musielibyśmy nie tylko zapewnić utrzymanie (wg statystyk ponad ¾ tych, którym w ostatnich latach udzielono w Europie azylu jako uchodźcom, nie znalazło dotąd pracy) ale także zatrzymać ich w Polsce.
Unijne “propozycje nie do odrzucenia” precyzują wyraźnie, że od każdego azylanta pobierane będą odciski palców i otrzyma on dokument dający mu prawo do poruszania się tylko po – jak to nazwać – kraju osiedlenia. Wyznacza nam to rolę, mówiąc nieładnie, europejskiego, a właściwie niemieckiego łagru.
Mniejsza o pieniądze, które “mają być“, choć ile, kiedy, tego jak na razie unijne gremia – w przeciwieństwie do liczby obowiązkowych azylantów – nie chcą sprecyzować. Jest oczywiste, że dla imigrantów Polska nie jest krajem atrakcyjnym – gdyby była, już by ich tu koczowały całe tłumy, bo kto by je niby powstrzymał.
Jest oczywiste, że dopóki w Niemczech czy krajach skandynawskich czeka na imigrantów 1000 euro miesięcznie, plus mieszkanie o określonym, europejskim standardzie oraz ubezpieczenie społeczne, każdy zesłany z tego raju do Polski będzie się czuł skrzywdzony w stosunku do bardziej fartownych rodaków i zrobi wszystko, by krzywdzie tej przeciwdziałać. Mamy trzymać ich pod lufami, w otoczonych drutem kolczastych obozach? Bo chyba UE nie uważa za możliwe, by państwo polskie (i inne przymuszane do “solidarnego podzielenia się problemem” kraje regionu, z których część jest od Polski jeszcze biedniejsze) podołało wyśrubowanym niemiecko-skandynawskim standardom?
Zresztą gdyby nawet Europa wzięła na siebie całkowity koszt zapewnienia przybyszom w Polsce takiego standardu jak na Zachodzie, stworzenie w kraju wielotysięcznej rzeszy azylantów otrzymujących za samo istnienie pieniądze i świadczenia dla przeciętnego polskiego pracownika (o bezrobotnych i emerytach nie wspominając) zupełnie niewyobrażalne, rodziłoby skutki społeczne porównywalne do zdetonowania w spokojnym domu trotylu.
Wstępnym polskim warunkiem zgody na “europejską solidarność” powinno być więc uzależnienie przyznawania u nas azylu od wyrażenia takiej woli przez samych ubiegających się. Rząd Ewy Kopacz jest do jego postawienia fizycznie niezdolny, bo wie, że unijne organy miałyby mu to za złe. Wiadomo, że zasada “przyjmujemy tylko tych, którzy chcą” w praktyce wyłączyłaby Polskę, nie mówiąc o Bułgarii czy Słowacji, z całej awantury. Może znalazłoby się kilkadziesiąt syryjskich rodzin, które już mają tu bliskich jako tako ustawionych, prowadzących swoje drobne biznesy w rodzaju kebabowni, ale to nie stanowiłoby dla nas żadnego problemu, a Unii niczego by nie załatwiło.
Argumenty, którymi jesteśmy zasypywani, można podzielić z grubsza na dwa rodzaje.
Pierwszy to bezczelny propagandowy jazgot, rwanie szat, demagogia i mniej lub bardziej świadome manipulowanie emocjami, moralny szantaż, obliczony na zmuszenie nas do wyrzeczenia się zdrowego rozsądku i własnych interesów. Kiedy nagle najzacieklejsi antyklerykałowie i palikociarze, używający jako obelg takich słów jak “katotaliban” czy “pislamiści” i szydzący z religii oraz Kościoła wpadają w spazm miłości do islamu i zaczynają egzaminować katolików z miłosierdzia oraz wycierać sobie usta autorytetem Papieża – to jest to groteskowe. Podobnie, jak nagły przypływ miłosierdzia i empatii u autorytetów i elit, które dosłownie wczoraj rechotały z “głodnych dzieci Dudy” i zaświadczonej wszelkimi możliwymi statystykami polskiej biedy.
Kiedy w Parlamencie Europejskim, chciałoby się rzec wzorami Sadama Husajna, “matce wszelkich lewackich zboczeń” padają słowa “nie wstydźmy się pokazać, że jesteśmy chrześcijanami”, i to z ust kanclerz Niemiec, cyrk jest już zupełny (proszę sobie wyguglać nazwisko Rocco Buttiglione).
A gdy do tego Niemcy po “nordstreamie”, uwaleniu wspólnej polityki energetycznej i baz NATO w Polsce zaczynają nas egzaminować z europejskiej solidarności, i gdy to samo czyni Claude Juncker, który jako premier Luksemburga patronował całemu rozbudowanemu procederowi wyprowadzania miliardów spod opodatkowania w innych krajach Unii, to już nie tylko cyrk, to tupet i straszna bezczelność.
Nie mówiąc już o naiwnych zapewnieniach naszej premier i jej akolitów, że jak pomożemy Europie, to i ona nam kiedyś pomoże, ukoronowanych brednią o “długu zaciągniętym przez Polskę w czasie II wojny światowej“. Jako autor książki “Jakie Piękne Samobójstwo”, do czytania której nieodmiennie zachęcam, przypominam z całą mocą, że właśnie w II wojnie nikt nie zachował się wobec aliantów bardziej lojalnie, uczciwiej i piękniej niż Polacy. W nagrodę zostaliśmy przez nich potraktowani dokładnie tak samo, jak kraje, które walczyły po stronie Hitlera, czy Czechosłowacja, która swój udział w wojnie ograniczyła rozsądnie do kilkudziesięciu pilotów i cichociemnych oraz kilkuset piechurów. Naprawdę, głupiej już pani Kopacz wyskoczyć nie mogła.
Na całe to moralistyczne rozgęganie “pożytecznych idiotów” o chrześcijańskim obowiązku miłosierdzia najkrócej można odpowiedzieć przypomnieniem, że islam również narzuca obowiązek miłosierdzia – nie wobec wszystkich, jak nasza wiara, ale wobec współwyznawców jak najbardziej. Mimo to arabscy i muzułmańscy uchodźcy z Syrii i innych niebezpiecznych terenów nie są wpuszczani do bajecznie przecież bogatych państw muzułmańskich i arabskich – Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów. W tej sprawie nie kierują się one nakazanym przez Proroka miłosierdziem, ale bezpieczeństwem: nie wpuszczamy uchodźców i nie będziemy, ponieważ nie jesteśmy w stanie oddzielić w ich masie dżihadystów (nie wszyscy wiedzą może, że dla dżihadu wspomniane arabskie monarchie są równie znienawidzonym wrogiem, jak chrześcijanie). Wiadomość, że Arabia Saudyjska po raz kolejny odmówiła przyjmowania uchodźców, ale zadeklarowała budowę dla nich 200 meczetów w Niemczech zabrzmiała jak żart – ale nim wcale nie była.
Drugi rodzaj argumentów to zwykła demagogia, na czele z przypominaniem, ileż to korzyści miały z imigracji rożne kraje, na przykład Stany Zjednoczone. Warto zajrzeć do różnych opracowań i pamiętników, jak bardzo wszystkie te kraje – na czele z USA – selekcjonowały imigrantów, limitowały ich dopływ, jak trzepały ich i czesały na Wyspie Ellis i w innych obozach przejściowych i nie dać sobie robić wody z mózgu.
Robienie wody z mózgu zaczyna się już od uporczywego nazywania wszystkich przybyszów “uchodźcami“, gdyż zdecydowaną większość z nich stanowią imigranci ekonomiczni z terenów nie objętych żadnymi walkami – według statystyk, najliczniejszą grupę wśród składających wnioski azylowe stanowią Albańczycy. Trzeba też pamiętać, że ci, którzy dotarli do Europy to nie są ludzie, którzy porzucili swe domy uciekając przed wojną, bo tacy koczują na pograniczach swego kraju, niezdolni przemieścić się dalej.
Do Europy docierają klienci rozbudowanego przemysłu przemycania ludzi. Przeważnie młodzi mężczyźni, którzy za wielkie – jak na ich możliwości – pieniądze, często uskładane przez całe rodziny, wykupili miejsce na przemytniczym statku albo usługę przeprowadzenia przez kolejne granice. Są oni forpocztą wędrówki ludów: gdy dostaną upragniony azyl, będą ściągać rodziny, do czego zresztą będą mieć jak najbardziej prawo. To znaczy, że każdą liczbę przyjmowanych azylantów przemnożyć trzeba przez pięć, jeśli nie przez dziesięć.
Nie wolno zapominać, że każdy udzielony w Europie azyl oznacza kilku, jeśli nie kilkunastu kolejnych przybyszów, bo przemyt ludzi w żaden sposób nie jest przez Europę utrudniany, i jak każdy interes, gdy odnosi sukcesy, rozkręca się coraz bardziej. Wszystko wskazuje, że mafie zajmujące się tym przemytem znajdują się, co najmniej w części, pod kontrolą Państwa Islamskiego, najgroźniejszej i najbardziej barbarzyńskiej organizacji terrorystycznej jaką wytworzył w swych dziejach islam, którego plany ekspansji na Europę i cały świat porównać można tylko z nazistowskimi i bolszewickimi. Obawa, że pomiędzy przemycanymi “uchodźcami” kryją się przeszkoleni do działań dywersyjnych i siania terroru dżihadyści są więc jak najbardziej zasadne i zagłuszanie ich propagandą przypomina obłęd, z jakim przed rokiem 1939 świat wmawiał sobie, że Hitler to w sumie dobrotliwy facet i da się ugłaskać.
Racjonalnie na sprawę patrząc – to, na czym skupia się krzątanina eurokracji, czyli wmuszanie imigrantów krajom, do których się oni nie wybierają, niczego nie rozwiązuje, rozwiązanie leży bowiem w powstrzymaniu migracji, a nie w jej podsycaniu liberalną polityką azylową i zasiłkami. Dlatego właśnie uruchomiony został ten potężny aparat propagandowy, mający zmiażdżyć wszelką racjonalność, ta kampania moralnego szantażu, rwania szat, kłamstw i manipulowania emocjami milionów.
Zważywszy, że dyrygują tą kampanią ci, którzy winni są kryzysu – a winni są głównie Niemcy, ze swymi 1000 euro na każdą imigrancką głowę – sądzę, i taką tezę tu postawię, że jeśli nawet kryzys nie został wywołany celowo, to brukselska eurokracja i Berlin cynicznie wykorzystują go, metodą “doktryny szoku”, do przeforsowania tego, czego po dobroci, lege artis, w drodze traktatów i referendów, już kilka razy się wobec oporu europejskich społeczeństw przeforsować nie dało. Czyli: bezpośredniego sterowania całą Europą przez nie poddaną demokratycznej kontroli unijną oligarchię, z pominięciem rządów państw narodowych.
Proszę się przyjrzeć – to, co się dzieje, nie ma żadnego oparcia w prawie wspólnotowym i unijnych traktatach. Przeciwnie, Węgry atakowane są bez pardonu właśnie za to, że się ustaleń z Schengen i protokołu z Dublina wiernie trzymają, podczas gdy kanclerz Niemiec orzekła publicznie – co za horrendalna sytuacja – że “nie wytrzymały one” wyzwań czasu i należy je odrzucić.
Nie mając żadnych podstaw prawnych do wmuszania imigrantów państwom narodowym, przywódcy unijni posługują się dokładnie tą samą metodą, co żydowscy gangsterzy z Nowego Jorku, o których pisałem tydzień temu. Polska, Węgry i inne krnąbrne kraje są “publicznie atakowane i upokarzane na arenie międzynarodowej”.
Słowem – mamy do czynienia, pod pozorem wybuchu miłości do imigrantów, ze swoistym europejskim zamachem stanu: oligarchia unijna usiłuje postawić się ponad rządami państw.
Jest to, nie przesadzę, wyzwanie dla naszej suwerenności i woli istnienia jako narodu. Od tego, czy się przeciwstawimy jako Polska i jako Grupa Wyszehradzka niemiecko-brukselskiemu dyktatowi i rodzimym “pożytecznym idiotom” zależy więcej, niż to – a i to byłoby niebagatelne – czy statystyki gwałtów, innego rodzaju przestępstw i aktów terroru zaczną u nas niebawem przypominać kraje, w których już żyją liczne i nie poddające się asymilacji społeczności muzułmańskie.
Zależy od tego przyszłość Polski i Europy narodów.
Rafał Ziemkiewicz
felietony/ziemkiewicz -11 września
Na co mamy jeszcze czekać?!
Prof. Roberto de Mattei: „Islam ma globalny projekt podboju, którego ostatecznym celem jest Rzym”
„Zachód na nowo odkrył w ostatnich miesiącach istnienie problemu o nazwie islam. Wojna, którą Zachód ma przed sobą, jest wojną religijną i wojną przeciwstawnych kultur” – pisze wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych, historyk, autor „Dyktatury Relatywizmu”, prof. Roberto de Mattei na łamach „Naszego Dziennika”.
Według niego wojnę tą wygra silniejszy, ale tak jak uczą wszyscy stratedzy, siła walczącego ma charakter przede wszystkim psychologiczny i moralny. Dalej dopiero liczy się wymiar materialny.
Ta siła rodzi się z miłości do sprawy, o którą się walczy, i z nienawiści do wroga. Po ludzku rzecz ujmując, Zachód skazany jest dziś na przegraną, ponieważ jego podstawowym wrogiem jest jego własna tożsamość. Nienawiści wobec chrześcijańskiego dziedzictwa towarzyszy miłość albo przynajmniej ślepy pociąg do własnego wroga przedstawianego jako wyzwoliciel. Któż nie pamięta entuzjazmu dla „arabskich wiosen” prezentowanych jako zapowiedź przejścia od islamu do demokracji?
—pyta prof. de Mattei. I przypomina, że to co się wydarzyło było radykalną przemianą „arabskiej wiosny” w islamistyczną zimę.
Po obaleniu dyktatur Saddama i Kaddafiego nie nastała epoka wolności i praw człowieka, ale zapanował chaos, w którym dawnych despotów zastąpiły frakcje religijne i polityczne
—dodaje włoski historyk. Według niego zniszczenie państw arabskich doprowadziło do krwawych starć między klanami i plemionami sunnickimi i szyickimi, arabskimi i kurdyjskimi. Skutki tej sytuacji odczuwają głównie chrześcijanie i kraje zachodnie.
Od irackiej prowincji Anbar po Strefę Gazy, od Mali przez Libię aż po Synaj plemiona są nowymi realizatorami przesłania wojny dżihadu, którymi Al-Kaida zaskoczyła Nowy Jork i Waszyngton 11 września 2001 roku. Na tle tej plemiennej rewolucji zrodziło się Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIS), ruch, który w przeciwieństwie do Al-Kaidy zajmuje określone terytorium, ma prawdziwe wojsko, dysponuje oficjalnymi środkami finansowymi, a przede wszystkim ma jasno wytyczony cel: odtworzenie kalifatu
—podkreśla wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych. Oraz zaznacza, że kogo dziwi ten twardy postulat, kto uważa go za patologiczny, a nie fizjologiczny wyraz islamu, ten wykazuje znikomą znajomość religii Mahometa.
Ogólnoświatowy kalifat nie jest marzeniem fundamentalistów, ale celem całego islamu. Jeszcze groźniejsza od Islamskiego Państwa jest Organizacja Współpracy Islamskiej (OWI) zrzeszająca 57 państw i ponad miliard ludzi. OWI jest organizacją religijną i polityczną. Kontroluje politykę Europy za pomocą groźby terroryzmu oraz broni, jaką jest imigracja w połączeniu z demografią. Stosuje wobec niej ekonomiczny szantaż dzięki ropie naftowej. Zastawia na nią pułapki na płaszczyźnie religijnej, zachęcając do prozelityzmu i konwersji, podczas gdy głoszenie chrześcijaństwa (a nawet zwykłe praktykowanie go) pozostaje tematem tabu w wielu islamskich krajach
—twierdzi prof. de Mattei. Oraz przekonuje, że kalifat nie jest konsekwencją wojny George’a W. Busha i Tony’ego Blaira w Iraku.
Tysiące mil dalej, w Nigerii, gdzie Stany Zjednoczone nigdy się nie wtrącały, Boko Haram podąża tym samym torem śmierci – zadawanej głównie chrześcijanom – i wznosi hymny pochwalne ku czci swego czarnego kalifa
—mówi. I dodaje:
Problem islamu jest zatem problemem nie irackim, ale globalnym. Konsekwencje amerykańskiej polityki są jednak widoczne, z tym że odpowiedzialność Baracka Obamy w tym zakresie jest poważniejsza niż Busha. Obama zapowiedział wycofanie wojsk amerykańskich zarówno z Afganistanu, jak i z Iraku, i faktycznie tę zapowiedź zrealizował, zanim jeszcze w obu tych państwach nastały warunki do demokratycznego udziału w życiu politycznym. Ale jeszcze donioślejszą manifestacją głupoty Obamy było wyeliminowanie Kaddafiego, którego reżim polityczny stanowił o równowadze w Afryce Północnej
Jego zdaniem po Libii Obama dał kolejny dowód politycznego dyletantyzmu, tym razem w Egipcie.
Najpierw poparł Mohammeda Mursiego, przedstawiciela Bractwa Muzułmańskiego, potem po zamachu stanu w 2013 r. przystosował się do reżimu al-Sisiego, nie rozumiejąc jednak przyczyn niechlubnego zakończenia „egipskiej wiosny”
—grzmi włoski historyk. W jego przekonaniu również odpowiedzialność za śmierć Jamesa Foleya częściowo spada na Obamę.
Widok amerykańskiego dziennikarza klęczącego obok swojego kata na kilka chwil przed ścięciem mu głowy jest tragicznym, ale wymownym symbolem przegranej nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale całego Zachodu. Przegranej, która bez cudownej pomocy Bożej łaski jest bezpowrotnie przesądzona
—uważa prof. de Mattei.
W szeregach Państwa Islamskiego są tysiące młodych Europejczyków, muzułmanów drugiego pokolenia, obywateli i rezydentów państw Unii Europejskiej. To nie tylko Brytyjczycy, ale także Francuzi, Niemcy, Skandynawowie, Belgowie, nie wspominając o Włochach. To właśnie jest dramat, przed którym stoimy i którego przyczyny i konsekwencje należy bezwzględnie zrozumieć
—dodaje. Oraz podkreśla, że islam ma globalny projekt podboju cywilizacji, którego ostatecznym celem nie jest Wiedeń czy Nowy Jork, ale Rzym, stolica chrześcijaństwa.
W swoim przemówieniu z meczetu w Mosulu rozpowszechnionym na cały świat w piątek, 4 lipca, a więc na rozpoczęcie ramadanu, Abu Bakr al-Baghdadi – obecnie samozwańczy kalif Ibrahim – wezwał wszystkich muzułmanów, by do niego dołączyli: jeśli to uczynią – obiecał – islam dotrze aż po Rzym i opanuje kulę ziemską
—ostrzega wiceprezydent Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych. Według niego nienawiść muzułmanów jest z ich punktu widzenia zrozumiała.
Jest jeden jedyny Bóg, jedna jedynie prawdziwa religia, tylko jedna wiara, o czym przypomniała Siostrze Łucji Matka Boża wieczorem 3 stycznia 1944 r., prosząc ją o rozpowszechnianie trzeciej tajemnicy fatimskiej. Łucja opowiada, że: „w przyspieszonym biciu serca i w duchu usłyszałam cichy głos, który mówił: ’Na te czasy tylko jedna wiara, tylko jeden chrzest, tylko jeden Kościół, Święty, Katolicki, Apostolski. Na wieczność Niebo!’
—opowiada historyk. I dodaje:
Niebo zdobywa się na ziemi, walcząc w obronie swojej wiary i swojej kultury. A kiedy ludzie odpowiadają na Łaskę, na horyzoncie pojawia się jakiś Jan Sobieski, tak jak zdarzyło się to w Wiedniu 12 września 1683 roku
Masoneria wykorzystuje Watykan żeby zislamizować Europę
“Trzecia Wojna Światowa musi się rozpocząć od przewagi różnic spowodowanych przez agentury Illuminati pomiędzy politycznymi syjonistami oraz liderami świata islamu. Owa wojna musi być prowadzona w taki sposób, ze islam (islamski świat arabski) oraz polityczny syjonizm (państwo Izrael) wzajemnie się zniszczą.
W tym samym czasie inne państwa, ponownie podzielone w tej kwestii, będą powstrzymywane do punktu kompletnego wyczerpania fizycznego, moralnego, duchowego oraz ekonomicznego.
Wypuścimy nihilistów oraz ateistów i sprowokujemy niezwykły socjalny kataklizm, który w całym tym horrorze wykaże jasno i dobitnie narodom efekty absolutnego ateizmu, pochodzenie zdziczenia i najbardziej krwawe orgie.
Wtedy na każdym miejscu, wszędzie, obywatele, zmuszeni do własnej obrony przed mniejszościami etnicznymi i rewolucjonistami, będą eksterminować owych niszczycieli cywilizacji a masy pozbawione iluzji wobec chrześcijaństwa, którego boskie duchy, formujące chrześcijaństwo bez kompasu oraz kierunku, pożądających ideałów ale bez wiedzy, gdzie umieścić swoje oddanie i adorację, otrzymają rzeczywiste światło poprzez uniwersalną manifestację czystej doktryny Lucyfera, wystawionej w końcu na publiczny widok.
To wyjawienie spowoduje w rezultacie generalny reakcyjny ruch, po którym nastąpi zniszczenie chrześcijaństwa oraz ateizmu, obydwu zwyciężonych oraz zniszczonych w tym samym czasie.”
Pisał Albert Pike, mason 33 stopnia. Dziś widzimy realizację tego planu. Nawet jeżeli przyjąć że jest to fałszywka i “spiskowa teoria dziejów”, to i tak trzeba uznać że ktoś postanowił ten szablon wykorzystać w praktyce bo realizuje się na naszych oczach, a “po czynach ich poznacie” jak mówił Jezus.
Wydarzenia biegną bardzo szybko. Biskupi w Polsce i papież Franciszek nawołują do przyjmowania muzułmanów. Każda parafia ma przyjąć jedną muzułmańską rodzinę. Co ciekawe, kilka dni wcześniej komisarze UE ustalili że Polska ma przyjąć 10 tysięcy tak zwanych “uchodźców” a zupełnym przypadkiem w Polsce jest około 10 tysięcy parafii. Jak to się dobrze składa. Jako że większość “uchodźców” to młodzi mężczyźni, można się spodziewać że ściągną za sobą kilkuosobową rodzinę. Już zachodziła obawa że Polska odmówi przyjęcia imigrantów z powodu braku funduszy i odpowiedniej organizacji a także z powodu zbliżających się wyborów. Szkoda by było żeby przegrała rządząca liberalna PO która godzi się na każdy pomysł eurokratów. I oto arcybiskup prymas W. Polak napisał na twitterze 3 września:
“Jesteśmy wezwani, by rozpoznać twarz Chrystusa w uchodźcach, bo byłem przybyszem, mówił, a przyjęliście mnie.”
Dwa dni później przyszedł mu w sukurs przewodniczący komisji episkopatu, abp. S. Gądecki, mówiąc w czasie mszy świętej w Chełmie:
“Trzeba przygotować się, jak pomóc w cierpieniu. Trzeba żeby każda parafia przygotowała miejsce dla tych ludzi, którzy są prześladowani”
Następnego dnia podobną wizję przedstawił papież Franciszek. “Niech każda parafia przyjmie uchodźców” zaapelował w podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański do wszystkich parafii, wspólnot religijnych, klasztorów i sanktuariów w całej Europie.
W tym samym czasie władze USA i Izraela zapowiedziały że nie zamierzają przyjmować uchodźców. Mamy więc do czynienia z planem celowej destabilizacji Europy, doprowadzenia jej mieszkańców do punktu “kompletnego wyczerpania fizycznego moralnego i duchowego” w celu odrzucenia chrześcijaństwa przez “masy pozbawione iluzji” co do tego że może ono im dać obronę przed dzikimi hordami islamistów. Nie będzie pozwolenia ze strony Kościoła nie tylko na obronę przed islamem, ale będzie nakaz jego bezwarunkowej akceptacji. To spowoduje masowy odwrót od chrześcijaństwa w Europie. Ktoś kto wymyślił ten koncept, musiał znać księgę “Sztuka wojny” starożytnego chińskiego myśliciela Sun Zi. Pisał on pięćset lat przed Chrystusem że najwyższą formą strategii jest zaatakowanie strategii przeciwnika. I oto ktoś zaatakował chrześcijańskie miłosierdzie i chce je wykorzystać do zniszczenia samego chrześcijaństwa.
Tak więc zbliżamy się do końca przedstawienia skoro nawet biskupi zrzucają maski bezwstydnie wykorzystując słowa Jezusa do zniszczenia chrześcijaństwa w Europie. Przy tym robią to całkowicie świadomie, jak bowiem przyznał w wywiadzie z 5 września, abp H. Hoser, “nie ulega wątpliwości że Europa będzie muzułmańska jeżeli tendencje się nie zmienią”.