Miesięczne archiwum: Wrzesień 2013
Msza Święta trydencka: dossier
Najpiękniejsza po tej stronie Nieba.
(o. Frederick William Faber o liturgii Mszy Świętej Wszechczasów)
Nikt i nic nie może nas zwolnić od zaszczytnej i podstawowej kwestii: uczciwego ustosunkowania się do Prawdy.
Missale Romanum |
Dobrze będzie mieć do dyspozycji podręczny zestaw wiarygodnych materiałów odnoszących się do najdoskonalszego aktu kultu Kościoła rzymskokatolickiego, czyli do Mszy Świętej trydenckiej.
Stopniowe i dokładne wczytywanie się w teksty pozwoli nam pełniej poznać niezgłębione bogactwa Mszy Świętej i lepiej w niej uczestniczyć. Zachęcajmy także życzliwie inne osoby do rzetelnego zapoznawania się z tą szlachetną katolicką tematyką.
Jesteśmy w samym centrum wiary katolickiej lex credendi i jej najpełniejszego wyrazu lex orandi. Sprawy wieczne, a zatem zawsze aktualne.
Najczęściej stosowane nazwy:
Missa, Sancta Missa, Msza, Msza Święta, Msza trydencka, Msza Święta trydencka, Msza Święta Wszechczasów, Msza święta w tradycyjnym (klasycznym) rycie rzymskim, Msza w rycie klasycznym, Msza Święta w rycie klasycznym, tradycyjna Msza łacińska, Msza św. Piusa V, usus antiquior, nadzwyczajna forma (forma extraordinaria) rytu rzymskiego.
Najpierw podręczny zestaw linków do materiałów, które dają nam dostęp do fundamentalnych informacji o Mszy Świętej. Wykaz zawiera pełne informacje – autora, tytuł, miejsce i datę:
- Św. Pius V, bulla Quo primum tempore, Rzym 14.07.1570.
- Kard. Alfredo Ottaviani, Kard. Antonio Bacci, Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae, Rzym 25.09.1969.
- Kard. Alfons Maria Stickler SDB, Teologiczna atrakcyjność Mszy Trydenckiej, Nowy Jork 09.05.1995 (tekst i audio).
- Benedykt XVI, motu proprio Summorum Pontificum, Rzym 7.07.2007.
- Benedykt XVI, List do Biskupów z okazji publikacji listu apostolskiego motu proprio Summorum Pontificum, Rzym 7.07.2007.
- Papieska Komisja Ecclesia Dei, instrukcja Universae Ecclesiae, Rzym 30.04.2011.
Poniżej przytaczam wybrane cytaty z powyżej prezentowanych dokumentów i opracowań (w tej samej kolejności):
„Na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy świętej w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. Żaden biskup, administrator, kanonik, kapelan lub inny ksiądz diecezjalny, lub zakonnik jakiegokolwiek zgromadzenia, jakkolwiek nie byłby tytułowany, nie może być zobowiązany do odprawiania Mszy świętej w inny sposób, niż przez Nas polecono. Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną” (Św. Pius V, bulla Quo primum tempore).
„Dlatego też błagamy gorąco Waszą Świątobliwość – w chwili, gdy czystość Wiary i jedność Kościoła narażone są przez tak okrutne rozdarcia i rosnące niebezpieczeństwa, które codziennie znajdują odgłos w zasmuconych słowach Ojca nas wszystkich – abyś zechciał nie pozbawiać nas możliwości uciekania się do nieskazitelnego i obfitującego w łaski Mszału św. Piusa V, tak otwarcie sławionego przez Waszą Świątobliwość i tak głęboko ukochanego i otaczanego czcią przez cały świat katolicki” (Kard. Alfredo Ottaviani, Kard. Antonio Bacci, Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae).
„Podsumowując nasze rozważania, możemy powiedzieć, że teologiczna atrakcyjność Mszy trydenckiej pozostaje w związku z teologiczną niepoprawnością Mszy posoborowej. Z tego powodu katolik przywiązany do tradycji teologicznej powinien w dalszym ciągu – w duchu posłuszeństwa prawowitym przełożonym – wyrażać uprawnione pragnienie i duchową preferencję dla Mszy trydenckiej” (Kard. Alfons Maria Stickler SDB, Teologiczna atrakcyjność Mszy Trydenckiej).
„Art. 1 (…) Jest przeto dozwolone odprawiać Ofiarę Mszy zgodnie z edycją typiczną Mszału Rzymskiego ogłoszoną przez bł. Jana XXIII w 1962 i nigdy nie odwołaną, jako nadzwyczajną formą Liturgii Kościoła. Zasady użycia tego Mszału przedstawione we wcześniejszych dokumentach Quattuor abhinc annis i Ecclesia Dei, zostają zastąpione na następujące:
Art. 2. W Mszach odprawianych bez udziału ludu, każdy ksiądz katolicki obrządku łacińskiego, diecezjalny czy zakonny, może używać Mszału Rzymskiego ogłoszonego przez bł. Jana XXIII w 1962, lub Mszału Rzymskiego ogłoszonego przez Pawła VI w 1970, i może to robić każdego dnia z wyjątkiem Triduum Wielkanocnego. Dla takiego odprawiania, przy użyciu któregokolwiek z Mszałów, ksiądz nie potrzebuje żadnej zgody Stolicy Świętej ani Ordynariusza (…).
Art. 4. W Mszach odprawianych zgodnie z przepisami art. 2 mogą uczestniczyć z własnej woli – zachowując wszystkie normy prawne – wierni, którzy wyrażą taką chęć” (Benedykt XVI, motu proprioSummorum Pontificum).
„Zaraz po Soborze zakładano, że zapotrzebowanie na Mszał z roku 1962 ograniczy się do starszego pokolenia, które w tej formie liturgii wyrosło. W międzyczasie jednak okazało się z całą oczywistością, że młodsze pokolenie też może odkryć tę formę liturgiczną, poczuć jej piękno i odnaleźć w niej ten sposób spotkania z Tajemnicą Najświętszej Eucharystii (…).
To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła, i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce” (Benedykt XVI, List do Biskupów z okazji publikacji listu apostolskiego motu proprio Summorum Pontificum).
„17. § 1. W podejmowaniu decyzji w poszczególnych przypadkach, proboszcz bądź rektor czy kapłan odpowiedzialny za kościół winni kierować się roztropnością, duszpasterską gorliwością i duchem wielkodusznego otwarcia” (Papieska Komisja Ecclesia Dei, instrukcja Universae Ecclesiae).
Jeżeli kiedykolwiek stanęlibyśmy wobec dylematu, w jakiej Mszy uczestniczyć – czy we Mszy Świętej św. Piusa V, czy we Mszy Pawła VI – potraktujmy to jako dylemat pozorny. Msza Święta trydencka jest w pełni katolicka i integralnie wyraża, fundamentalną dla katolickiego rozumienia Mszy, teologię Ofiary. Jest wolna od błędu. Zdrowy owoc katolickiej niezmutowanej wiary. Najdoskonalszy akt kultu. Idealna harmonia lex credendi i lex orandi. Katolicka harmonia.
Szerokie upowszechnienie Mszy Świętej św. Piusa V będzie pewną drogą, aby Kościół na nowo zajaśniał blaskiem chwały Bożej i aby na polskiej ziemi, i w polskich sercach, ocalał skarb najdrogocenniejszy: katolicka niezmutowana wiara!
W posłuszeństwie katolickiej Tradycji, odważne rozpowszechnianie Mszy Świętej trydenckiej, która jest najdoskonalszym aktem kultu, będzie najwspanialszym darem dla Polski – ku jej odnowie i świętości! |
Tutaj znajdziemy listę miejsc (niekompletną), w których jest celebrowana Msza Święta trydencka w Polsce: WEJŚCIE.
Od nas zależy, czy takich miejsc będzie przybywać.
Jedna życzliwa roztropnościowa uwaga końcowa. Jako że przeciwnik lubi mieszać i różnymi sposobami zrażać nas do spraw najświętszych, dobrze będzie skierować reflektory na samą sprawę Mszy Świętej. Dobrze będzie zachować roztropny dystans wobec różnych kontekstów środowiskowych i personalnych, oraz wobec drugorzędnych szczegółów, związanych ze Mszą Świętą trydencką. Dobrze będzie także zachować roztropny dystans wobec przemądrzałości tych, którzy wymogi antropocentryzmu, samorealizacji i nowości stawiają ponad wierność Prawdzie. Sapienti sat.
Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.
Sacerdos Hyacintus
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com
[Sacerdos Hyacinthus ~ blog kapłana rzymskokatolickiego - blog Ks. Jacka Bałemby SDB
Ks. Jacek Bałemba SDB, kapłan rzymskokatolicki, salezjanin. Blog prowadzę za zgodą moich Przełożonych.]
Ministrantki? – Niemożliwe!
Wykład ks. Jana JENKINSA
By zrozumieć dlaczego tak jest, powinniśmy przypomnieć sobie przede wszystkim czym jest Msza. Co to znaczy „służyć do Mszy” i dlaczego posługa ta zarezerwowana jest wyłącznie dla mężczyzn? Dlaczego w całej historii Kościoła nigdy nie spotykamy się ze zjawiskiem takim jak ministrantki?
Najpierw musimy przypomnieć sobie czym jest sama Msza. Jak pamiętamy z katechizmu:
„Msza święta jest prawdziwą i właściwą ofiarą Nowego Zakonu, bo Jezus Chrystus, zastąpiony przez kapłana, ofiaruje w niej Bogu w sposób bezkrwawy i tajemniczy swoje Ciało i Krew pod postaciami chleba i wina”.
Msza Święta jest więc przede wszystkim Ofiarą. Jest Ofiarą, czyli czymś ofiarowanym Bogu aby Go uwielbić, podziękować Mu za wszystkie Jego dobrodziejstwa oraz prosić o to, co jest dla nas dobre i niezbędne. Podczas Mszy prosimy przede wszystkim o przebaczenie za nasze grzechy. Msza jest dla nas głównym źródłem łaski, gdyż Zbawiciel ustanowił ją właśnie w tym celu, aby udzielać nam łask wysłużonych przez siebie na Krzyżu. Katechizmu uczy:
„Po co Jezus Chrystus ustanowił tę cudowną ofiarę?
Jezus Chrystus ustanowił tę cudowną ofiarę, żeby Kościołowi zostawić widzialną ofiarę, jak tego wymaga ludzka natura; Msza święta ma przedstawiać ową ofiarę krwawą, którą Jezus Chrystus miał złożyć raz na Krzyżu; przez Mszę świętą ma aż do końca świata trwać Jego pamiątka, zbawcza moc owej ofiary ma się nam poprzez Mszę świętą udzielać na odpuszczenie grzechów, które popełniamy codziennie”.
I dalej czytamy:
„Ale Jakim sposobem Msza święta przedstawia ofiarę krzyżową?
Msza święta przedstawia ofiarę krzyżową przez to, że osobna konsekracja chleba i osobna konsekracja wina mocą słów przedstawia owo rzeczywiste rozdzielenie Ciała od Krwi, które Pan nasz Jezus Chrystus wycierpiał w chwili krwawej śmierci na Krzyżu”.
Musimy również pamiętać o doktrynie zdefiniowanej przez Sobór Trydencki, wedle której Msza nie jest jedynie wspomnieniem Ofiary Krzyżowej, ale jest prawdziwą i rzeczywistą Ofiarą. Katechizm mówi:
„Msza święta nie jest tylko prostym przedstawieniem Ofiary Krzyżowej, lecz jest samą Ofiarą Krzyżową, która się podczas Mszy świętej ponawia, skoro tu i tam jest ten sam dar, składany Bogu Ojcu w ofierze, i ten sam ofiarujący się za pośrednictwem kapłanów, a tylko sposób ofiarowania jest inny”.
Widzicie więc, drodzy wierni, że Najświętsza Ofiara Mszy jest czymś absolutnie wyjątkowym i nadzwyczajnym – jest ofiarowaniem samego Zbawiciela na naszych ołtarzach. Pamiętajcie, że podczas Mszy nie ofiarujemy chleba czy wina, Bóg bowiem rzeczy tych nie potrzebuje, ale Ciało i Krew naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa – które posiadają nieskończoną wartość. Jedynie Ofiara Krzyża jest w stanie przynieść zbawienie naszym duszom – a nie chleb czy wino – Chrystus Pan odnawia swą Ofiarę podczas Mszy, byśmy mogli mieć udział w ofierze naszego zbawienia.
Katechizm mówi również, że Msza jest Ofiarą Kościoła, Ofiarą Nowego Przymierza. Msza jest publiczną modlitwą Kościoła – jest publiczną Ofiarą Kościoła udzielającą duszom zasług Zbawiciela poprzez przedstawianie Ofiary Krzyżowej Bogu Ojcu. Msza przynosi łaski nie tylko tym, którzy są na niej obecni, ale całemu Kościołowi, żywym i umarłym, którzy znajdują się w czyśćcu i potrzebują naszych modlitw oraz ofiar.
By składać ofiarę konieczne jest posiadanie specjalnej władzy – ofiarowanie Mszy przekracza bowiem całkowicie moc człowieka. Dlatego właśnie wyświęcani są kapłani – są wyświęcani, konsekrowani właśnie po to, by mogli składać tę Ofiarę. Kapłan nie [jest] jedynie wyświęcany, ale posyłany przez Kościół, jako jego sługa. Ksiądz parafialny posiada władzę w Kościele, w Mistycznym Ciele Chrystusa, ponieważ otrzymał władzę nad fizycznym Ciałem i Krwią Zbawiciela oraz moc składania ich w Ofierze.
Pamiętajcie co mówi katechizm, że kiedy kapłan ofiaruje Mszę, czyni to in persona Christi, czyli w osobie Chrystusa. Jedynie Chrystus Pan może ofiarować siebie Ojcu, udzielił jednak Apostołom władzy dokonywania tego aktu, mówiąc: „To czyńcie na Moją pamiątkę”. Udzielił Apostołom oraz kapłanom, którzy mieli być przez nich wyświęceni, władzy składania tej jedynej ofiary na zbawienie naszych dusz. A jako że kapłan sprawuje ofiarę w osobie Chrystusa, musi również posiadać Jego cechy – musi prawdziwie przedstawiać osobę Zbawiciela. Zauważmy, że podczas Konsekracji kapłan nie mówi „To jest Ciało Jezusa” ale „To jest Ciało Moje”. Tak więc kapłan, by reprezentować Zbawiciela, musi być podobny do Wcielonego Słowa, to znaczy musi być mężczyzną, być płci męskiej – jako że płeć jest nierozłącznie związana z ciałem.
Chrystus stał się człowiekiem jako mężczyzna, a nie jako kobieta. Narodził się jako Syn Maryi Dziewicy. Tak więc również kapłan musi być synem Maryi i synem Kościoła.
Również na swych Apostołów Zbawiciel powołał jedynie mężczyzn. Z pewnością przyszło wam na myśl, że gdyby Chrystus Pan chciał, by kapłanami mogły być kobiety, wybrałby swą własną Matkę, która była o wiele bardziej godna tego niż wszyscy Apostołowie. To Ona jest Niepokalanym Poczęciem, a jednak Pan Jezus nie nadał Jej godności kapłańskiej. Jeśli nawet Najświętsza Maryja Panna zajmuje w Kościele najbardziej chwalebne miejsce, nie jest Ona w stanie sprawować Najświętszej Ofiary Mszy. Tak więc kapłaństwo nie jest tym samym co godność, ale jest szczególną funkcją związaną z obowiązkiem ofiarowania Ciała i Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa w Jego imieniu dla zbawienia wszystkich. Niepokalana stała się naszą Matką pod Krzyżem i wszystkie łaski jakie otrzymujemy przechodzą przez Jej ręce, nie jest Ona jednak źródłem tych łask. Jest nim sam Zbawiciel, który powierzył swe kapłaństwo jedynie Apostołom, którzy byli bez wyjątku mężczyznami.
W całej historii Kościoła, przez dwa tysiące lat, nigdy nie spotkaliśmy się z wyświęcaniem kobiet. Sam św. Paweł wypowiada się bardzo jednoznacznie w tej kwestii, pisząc iż kobieta nie może przewodzić w kościele Chrystusowym, a nawet iż przemawianie w kościele jej nie przystoi (1 Kor 14, 35).
Co jednak oznacza służyć do Mszy? Katechizm uczy nas, że kapłan otrzymał władzę składania Ofiary Chrystusa. Ofiara ta jednak składa się z wielu elementów – jest na przykład przygotowanie Ofiary, nauczanie o Ofierze, modlitwy, obrzędy przygotowujące nas do przyjęcia owoców Ofiary. Wszystkie te elementy związane są z urzędem kapłańskim, stanowiąc integralne części składowe Ofiary. Część tej władzy może być udzielana lub delegowana innym.
Optymalny ład panuje wówczas, gdy różne funkcje delegowane są różnym ludziom, podobnie jak Bóg, choć jest źródłem wszystkich rzeczy, niemniej jednak posługuje się chmurami by zesłać nam deszcz i słońcem by nas ogrzać. Również w społeczeństwie świeckim nie jest tak, że jedna osoba czyni wszystko, ale posiadający najwyższą władzę deleguje jej część na inne swe sługi. Król, choćby był najpotężniejszą osobą w państwie, wykonuje jednak swą wolę za pośrednictwem innych. Tak więc najlepszym i najbardziej naturalnym porządkiem rzeczy jest, by nie sam tylko kapłan składał Ofiarę Mszy, ale by Ofiara ta składana była przez kapłana w asyście osób do niej posługujących.
Mamy więc podczas Ofiary Mszy rozmaite posługi. Mamy na przykład część obejmującą procesję do ołtarza. Krzyż symbolizuje ofiarę, którą mamy złożyć, stosowne jest więc by był on niesiony przez kogoś do ołtarza. Chrystus Pan jest światłością świata, podczas Mszy zaś otrzymamy światło łaski, stąd pewne osoby niosą świece do ołtarza lub zapalają świece znajdujące się w kościele. Do innych jeszcze należy dzwonienie w ważniejszych momentach Mszy, by pobudzić uwagę obecnych. Z pewnością są to drugorzędne funkcje, muszą być jednak wykonane dobrze, jeśli cała Msza sprawowana ma być godnie i zgodnie z rubrykami. Jeszcze ważniejsze są posługi związane z właściwym aktem ofiarmym, na przykład ofiarowanie chleba i wina czy nakrywanie kielicha.
W czasach starożytnych a nawet obecnie w naszych seminariach te pomniejsze funkcje związane były z tak zwanymi „święceniami niższymi”. Istnieją cztery tradycyjne święcenia niższe: ostiariat, do którego należy czuwanie by nikt niegodny nie zakłócał Ofiary; egzorcystat – związany z udzielaniem błogosławieństw różnych rzeczy oraz nadający władzę usuwania od nich wpływu złego ducha; lektorat – dający prawo do czytania Lekcji podczas Mszy, oraz akolitat – związany z trzymaniem świec oraz podawaniem wody i wina.
Istnieją również inne święcenia, które nazywamy „wyższymi”, jako że pociągają one za sobą poważniejsze obowiązki i znacznie ściślejsze uczestnictwo w składaniu Ofiary. I tak subdiakon dolewa wody do kielicha podczas Offertorium – jest on również zobowiązany do zachowania celibatu. Diakon z kolei ofiaruje kielich wraz z kapłanem i posiada władzę nauczania.
Wszystkie te „święcenia” ukierunkowane są na składanie Ofiary, lecz w mniejszym stopniu niż w przypadku kapłana. Musimy niemniej pamiętać, że chodzi tu o tę samą Ofiarę którą złożył Chrystus Pan i że władza jaką wszyscy oni posiadają wynika ze współdzielenia władzy kapłańskiej. Są oni nazywani po łacinie „ordinationes” (czyli „porządek”), wszyscy bowiem mają udział w jednym kapłaństwie naszego Pana, podporządkowani są jednemu celowi, którym jest Ofiara Zbawiciela.
Widzicie więc, drodzy wierni, że posługiwanie ministrantów do Mszy nie polega jedynie na siedzeniu w prezbiterium czy noszeniu komży i sutanny. Posługiwanie do Mszy oznacza uczestniczenie bezpośrednio w ofiarnym akcie kapłana, którego władza zostaje im delegowana. Król i Pan wszechrzeczy działa poprzez swego kapłana – ale nie wyłącznie, również kapłan ma swe sługi pomagające mu w składaniu Ofiary. Dlatego właśnie nigdy w całej historii Kościoła czegoś takiego jak ministrantki czy żeńska służba liturgiczna. Nie jest to możliwe z tego samego powodu, z którego kobiety nie mogą otrzymać święceń kapłańskich.
Wprowadzenie kobiet do prezbiterium i nakazywanie im zakładania sutanny jest po prostu zmuszaniem nieszczęsnych dziewcząt do zadawania kłamu swej własnej tożsamości i powierzanie im funkcji, do których nie są powołane. Może to również stanowić zgorszenie dla wiernych, będących świadkami jawnego negowania doktryny wiary podczas liturgii stanowiącej serce katolickiego kultu – podczas Mszy świętej. Oznacza to oszukiwanie dziewcząt, które pragną szczerze służyć Bogu – poprzez powierzanie im rzeczy, których nigdy nie będą w stanie dokonywać, oznacza też pozbawianie chłopców możliwości wykonywania pobożnych aktów, do których są predysponowani. Niesprawiedliwością jest powierzanie komuś funkcji, której w swym przeświadczeniu nigdy nie będzie mógł wypełnić. Niesprawiedliwością jest również szerzenie w miejscu poświęconym Bogu zgorszenia, które wiernych od Boga odciąga.
Propagowanie praktyk, które są całkowicie sprzeczne z liczącą dwa tysiące lat Tradycją Kościoła oznacza w istocie podkopywanie samych jego fundamentów. Rodzi się nawet pytanie, po co w ogóle chodzić na Mszę, jeśli widzi się tam jedynie rzeczy sprzeczne z wiarą i będące realizacją zachcianek celebransa. Chodzimy na Mszę, by zostać umocnieni we wierze, byśmy mogli kontynuować naszą codzienną walkę o doskonałość i zbawienie. Nie udajemy się do kościoła po to, by poznać najnowsze pomysły celebransa, ale by otrzymać wiarę, którą ma on obowiązek nam przekazać. Uczęszczanie do kościoła i bycie zmuszanym do oglądania nowinek sprzecznych z tym, czego trzymali się katolicy przez stulecia, jest nie tylko przygnębiające i zniechęcające, ale również demoralizujące i gorszące dla prawdziwie pobożnych dusz.
Powinniśmy również mieć świadomość, że we wielu kościołach Ameryki i Europy, w których wprowadzono posługę ministrantek, rezultaty były katastrofalne. Po wprowadzeniu dziewcząt do służby liturgicznej liczba powołań kapłańskich w Stanach Zjednoczonych spadła o 90 procent. Nietrudno zrozumieć, czemu tak się stało. Już poprzez dopuszczenie dziewcząt do służby liturgicznej redukuje się liczbę chłopców w prezbiterium lub chętnych do ministrantury o 50 procent. Koedukacja w prezbiterium wywołuje również różnorakie, nieznane dotąd problemy – na przykład przypadki flirtowania nastolatków w prezbiterium – podczas gdy powinni być oni całkowicie skoncentrowania na ołtarzu, koncentrują się nierzadko na znajdujących się obok przedstawicielach płci przeciwnej.
Powinniście też wiedzieć, że biskup Torunia przeciwny jest projektowi tego księdza – i całkowicie słusznie. Ma po swej stronie całą Tradycję Kościoła oraz swą władzę jako pasterza dusz swej diecezji. Jeśli wasz ksiądz nie respektuje woli biskupa nie ma żadnego powodu, byście wy respektowali jego wolę w tej kwestii. Powinniście publicznie i głośno skarżyć się u biskupa na takie szerzenie zamieszania w kwestiach wiary i pogwałcenie waszych praw do otrzymywania depozytu wiary pozostawionego przez Chrystusa Pana Apostołom. Nie potrzeba wam prywatnych inicjatyw, które wywodzą się jedynie z herezji i nie wiadomo czym są motywowane.
Tak więc, drodzy wierni, chętnie odpowiem teraz na wszelkie pytania i zapewniam was o moich modlitwach, by zgorszenie to nie przekroczyło progów waszego kościoła. Niech was Bóg błogosławi.
Boże Igrzysko: 966-1944
…kto chce zachować swoje życie, straci je… (Łk 9, 24)
Publicystów, którzy dziś dyskutują o Powstaniu Warszawskim niepokoi wymiar metafizyczny tego wydarzenia. Nie znajdują miejsca w swoich umysłach na przyjęcie czegoś tak osobliwego. Moralny sprzeciw wobec brutalnego najeźdźcy i obrona godności uciskanego narodu, jako motywy Powstania? Można to przyjąć za wystarczające racje, ale obrona własnej duszy? Obrona Boga i Jego praw? To niemożliwe. Dlaczego? Ta kategoria nie pasuje do obrazu świata, który ma jeden tylko wymiar – wertykalny.
Niektórzy z tych, którzy chwycili za pióra starają się udowodnić, że Powstanie Warszawskie było „pomyłką tysiąclecia”. Przywołują wszystkie możliwe argumenty na rzecz politycznego pragmatyzmu, który został przez podejmujących decyzję o Powstaniu odrzucony. Sądzą, że stało się to przyczyną największego nieszczęścia Polski, okupacji komunistycznej przez pięćdziesiąt prawie lat.
Nie tylko utraciliśmy Warszawę – taką, jaka była przed wojną, perłę Europy – a zyskaliśmy nad Wisłą wielki obszar chaotycznej socjalistycznej zabudowy. Ponure połacie bunkrów i baraków udające domy – wszystko spowite w szarość i nędzę, jakby zakurzone mongolskie jurty przeniesiono z pustynnego stepu w blask promiennej środkowej Europy.
„Ten rów, w którym płynie mętna rzeka nazywam Wisłą”, pisał z rozpaczą Zbigniew Herbert, oszołomiony wystudiowaną w każdym szczególe brzydotą i pustką miasta popiołów. „Ciężko wyznać: na taką miłość nas skazali/ taką przebodli nas Ojczyzną” (Prolog).
Straciliśmy też szansę, by żyć sobie wygodnie i wesoło po wojnie, nie wygrzebując latami z ruin grobów najbliższych, nie przesiewając z piaszczystych dołów drogocennych kości. Tak jak na przykład - nie nazbyt przepracowani w latach 1939 – 45 – Anglicy, Francuzi, Duńczycy… Poprawiacze historii, tak dobrze znani w PRL- u (począwszy od lat 50. ub. wieku), odezwali się znowu – z nowymi pomysłami. Pragną rozprawić się z mitem, pomóc nam rozstać się z legendą. Naruszyć cokoły zmurszałych pomników. Ucharakteryzowani na wrażliwych estetów denerwują się dziś na łamach tygodników na przywódców i żołnierzy Polski Walczącej. Szarpią ich, że chwycili za broń, zamiast przyczaić się w sierpniu 1944 roku i czekać. Czekać, aż pancerna armia Hitlera krocząca przez nasze ziemie z Zachodu rozwali śliski zaułek nędzy i brudu – komunistyczne imperium Wschodu. Czytaj dalej